IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 StephenxGregor

Go down 
3 posters
Idź do strony : Previous  1 ... 13 ... 23, 24, 25 ... 32 ... 40  Next
AutorWiadomość
Stephen

Stephen


Liczba postów : 947
Join date : 12/04/2014

StephenxGregor - Page 24 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 24 EmptyWto Mar 03, 2015 7:41 pm

Nie mógł słuchać jego wyrzutów. Spokojnie przeniósł ciało na odpowiednie miejsce, w którym już po chwili zaczął sprawnie kopać dół, starając się zignorować słowa Rogera. Nie, nie mógł sobie teraz pozwolić na bycie sobą. Gdyby uległ swojej naturze, potrząsnąłby Stevensonem zdecydowanie zbyt brutalnie. Wolał milczeć, sukcesywnie kopiąc dół na tyle głęboki, aby ciało było bezpieczne.
- Co? – odezwał się na jego pytanie, a po chwili zmarszczył czoło. – Roger – mruknął, wychodząc z wykopanej dziury. Stanął na jej brzegu, oceniając głębokość krytycznym spojrzeniem, a po chwili ponownie wszedł do niej, aby dodatkowo ją pogłębić.
- Nawet, gdy mówiłem ci, że chciałbym uciec, zniknąć gdzieś i w ogóle, to nie sądzę, abym faktycznie tego chciał – przyznał, machając łopatą. – Ile bym wytrzymał – mruknął. – Ale rozumiem to, że ty możesz tego pragnąć. Miałeś nieco większą styczność z normalnością, mógłbyś się odnaleźć. Moje miejsce jest w wojsku, pod rozkazami i kontrolą – o tak, i jemu zmęczenie dawało się we znaki. Choć brzmiał bez jakichkolwiek wyrzutów czy żalu, to gdzieś w jego głosie pobrzmiewała irytacja. Bo nie mógł zrozumieć tych wyrzutów sumienia Rogera! Bo go wkurwiały. Nie żyje i koniec, po co rozpaczać? To mu życia nie przywróci, a żywym może istnienie utrudnić. Może nawet lepiej, że bezdomny zmarł? Nie musiał więcej myśleć o tym, jak zdobyć jedzenie. Jak przetrwać. Szkoda tylko, że pewnie żarcie, które kupił mu Roger, zmarnowało się.
Skończył. Wyszedł z dołu, aby następnie umieścić w nim ciało starca. Nie czekając, zaczął je sukcesywnie przysypywać ziemią, zakopując potężny dół.
Powrót do góry Go down
Gregor
Melancholik
Germanista
Nauczyciel filozofii
Gregor


Liczba postów : 1323
Join date : 13/01/2014

StephenxGregor - Page 24 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 24 EmptyWto Mar 03, 2015 11:27 pm

Pokręcił głową i uśmiechnął się krzywo.
– Co ty... ja już teraz dostawałem cholery, bo nie wiem, co dzieje się w Anglii... Nie mogę im pomóc, dopilnować, nie jestem przy mojej drużynie... Dobrze, że zabrałem ciebie ze sobą, bo pewnie nie usiedziałbym tu doby, myśląc, co ci tam robią. – Taak, nie tylko praca potrzebowała jego, ale i on jej. Tylko coraz bardziej się zastanawiał, czy ludzie nie zaczną przed nim uciekać, jeśli to wszystko pójdzie tak dalej.
Obserwował okolicę i unikał patrzenia na coraz bardziej zasypany dół, ale rozżalenie odrobinę mu przeszło. Był wdzięczny za pomoc. Gdy skończył, Roger dotknął jego ramienia, poklepał go lekko. Chciał już wracać, jakby to miało jakiś wpływ na decyzje płynące z Londynu. Niecierpliwił się.
– James, jeszcze pościel. Lepiej ją spalić. Zajmiesz się tym? Ja spakuję nasze rzeczy – rzucił jak tylko weszli do domu i od razu zajął się chowaniem większości przedmiotów, które zabrał ze sobą, a które teraz były porozrzucane po wszystkich pokojach. Akurat zgarniał żel, gdy jego wzrok padł na zburzoną ścianę. Chwilę przyglądał się jej i najwyraźniej pomyślał coś dziwnego, bo uśmiechnął się pod nosem, przelotnie spojrzał na Jamesa, ale zaraz znów zajął się pracą w pełnym skupieniu. Taak, wykorzystał okazję i zaczął knuć! Wygrzebał skądś duży plecak i postawił przy ścianie, jakby szykował go, gdyby zabrakło miejsca w jego torbie. No, jasne, że zabrakłoby, poza tym ten towar, który miał do niego trafić był ekstremalnie ekskluzywny. Oby tylko nie zaczął zbyt głośno miauczeć podczas transportu...
Powrót do góry Go down
Stephen

Stephen


Liczba postów : 947
Join date : 12/04/2014

StephenxGregor - Page 24 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 24 EmptyWto Mar 03, 2015 11:42 pm

- Jasne – wzruszył ramionami. Pamiętał o pościeli i krwi tego nieszczęśnika na nim. Co zabawne, wciąż nie przypomniał sobie jak tamten człowiek właściwie ma na imię… Pamiętał jedynie kryptonim. Nazwę projektu, nic więcej. AS214. Nic więcej.
W domu już było ciepło – wciąż płonęło to, co było w kominku razem z ubraniami Jamesa. Po chwili Żołnierz dołączył do tego pościel z salonu i kilka drewnianych klocków, aby ogień utrzymał się przez noc. Gdy skończył, uprzątnął gruz, właściwie nie wiedząc, po co to robi. Żeby zająć sobie czas? Najwyraźniej.
- Mm… Odpisali coś? Dali znać? – w końcu przypałętał się do Rogera, najwyraźniej domagając się jego uwagi. – Mogliby się jakoś odezwać. Mamy tak czekać? To mi się nie podoba… – przyznał. Wciąż nie mieli prądu! Usiadł na podłodze w salonie, blisko kominka, grzejąc się w jego cieple. Dopiero teraz docierało do niego, że kurcze – faktycznie zmarzł.
- Idź pierwszy spać. Będę warował – mruknął, rozglądając się za jakąś książką. Ale. Iwan uniemożliwił mu wstanie, wygodnie układając się na kolanach swojego pana. – Zostawimy go tutaj, Roger. W bazie mogłoby mu się nie spodobać. I podróż helikopterem… Nie będę sprawiał problemów – postanowił, ustępując jak dziecko, któremu odmówiono słodyczy. – Вы можете сделать это – mruknął w stronę kociaka. – Poradzi sobie.
Powrót do góry Go down
Gregor
Melancholik
Germanista
Nauczyciel filozofii
Gregor


Liczba postów : 1323
Join date : 13/01/2014

StephenxGregor - Page 24 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 24 EmptySro Mar 04, 2015 12:14 am

Dopiero co sprawdził wiadomości, właśnie odkładał laptop na stolik kawowy.
– Nope. Cisza. Też chciałby wiedzieć, czy w ogóle to odebrali... – i czy przypadkiem Pan nieudany nie miał odwrócić naszej uwagi, bo coś łatwo poszło, gdy w tej samej chwili tam w pomniejszych bazach urządzano rzeźnię... – dodał w myślach, nawet nie chcąc na głos wypowiadać takich czarnych myśli. Och, chyba lubił martwić się na zapas. Musiał się wyciszyć, chociaż odrobinę, bo przy takim sposobie myślenia idzie zejść szybciej z nerwów, niż od realnych, fizycznych ran.
Pomasował kark dłońmi, chciał też wyprężyć plecy, ale ból w boku przypomniał mu, że obecnie to nie jest najlepszy pomysł. Westchnął ciężko i wstał. Obrócił kanapę tyłem do tarasu, a przodem do kominka, po czym zupełnie bez problemu przysunął go aż do samego dywanu, na którym siedział James. Przysiadł na brzegu materaca sofy i wyciągnął dłoń w stronę mężczyzny, by w nie tyle potrzebnym, co pełnym ciepła geście odgarnąć włosy z jego twarzy. Uśmiechnął się smutno.
– Naprawdę nie chcesz go zabrać?
Powrót do góry Go down
Stephen

Stephen


Liczba postów : 947
Join date : 12/04/2014

StephenxGregor - Page 24 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 24 EmptySro Mar 04, 2015 12:34 am

Kiedy kanapa znalazła się blisko, James odchylił się lekko, opierając się o nią plecami. Zamknął oczy na krótki moment, skupiając się na prostocie i przyjemności, którą dał mu ten pozornie niewiele znaczący moment. Lubił jego dotyk. Nawet tak prosty.
- Mm – mruknął. – Chcę. Ale wiem, że nie mogę – dodał bez większych emocji w głosie. Kociak – jakby dobrze wiedział, że niebawem ma dobiec końca jego czas sielanki – miauknął, dopominając się pieszczot. Żołnierz zareagował krótkim uśmiechem, od razu drapiąc go ludzką dłonią za uchem. Westchnął.
- Prześpij się, Roger – ponowił swoją prośbę, spoglądając na Stevensona uważnie, ale ciepło. Uśmiechnął się krótko. – Może powinienem zmienić ci opatrunki? Mogę się tym zająć, wyjąłem apteczkę – zaoferował się, kątem oka obserwując Iwana, który zeskoczył z jego kolan i ułożył się bliżej kominka. – Jeśli zdążymy, możemy podrzucić go do miasta. Widziałem tam… Takie miejsce. Było coś napisane o zwierzętach. Możemy powiedzieć, że znaleźliśmy – zaproponował trochę niepewnie, właściwie nie wiedząc, czy w ogóle to miejsce faktycznie miało coś wspólnego ze zwierzętami.
Powrót do góry Go down
Gregor
Melancholik
Germanista
Nauczyciel filozofii
Gregor


Liczba postów : 1323
Join date : 13/01/2014

StephenxGregor - Page 24 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 24 EmptySro Mar 04, 2015 1:05 am

– Nie, nie fatyguj się. Pomyślimy o tym rano, jeśli nas stąd nie zabiorą. A w razie, gdybyśmy byli już w Londynie, zgłoszę się po prostu do służby medycznej. – Zwyczajnie nie chciał sprawiać kłopotu mężczyźnie, nie, nie kierował się strachem czy niechęcią. W końcu mu uległ, kładąc się w taki sposób, że głowę miał przy jego.
– Tak, James, to była kuźnia. – Zaczął się cicho śmiać. Wątpił, by w tak małym mieście było schronisko, ale i tak musiał znaleźć jakąś wymówkę, uciąć temat, skoro upewnił się, że Iwan będzie chciany przez swojego pana. – Nie będziemy się włóczyć po nieznanych okolicach, tym bardziej, że ktoś może nas poznać, wpadniemy w kłopoty... i co by było, jak byśmy pojechali, a oni przybyliby tu i nas by nie było? Nie, nie... – Mruknął zniechęcony, a jednocześnie coraz bardziej rozespany. Naprawdę się rozluźniał, ale i odrobinę udawał. By skuteczniej odwrócić uwagę mężczyzny, spokojnym gestem odgarnął włosy z jego karku, wplatając w nie palce i unosząc, by móc swobodnie pocałować jego skórę. Po chwili wyprostował ramię i objął nim partnera.
– Niedługo znów będziemy musieli się pilnować...
Powrót do góry Go down
Stephen

Stephen


Liczba postów : 947
Join date : 12/04/2014

StephenxGregor - Page 24 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 24 EmptySro Mar 04, 2015 1:13 am

Sam odchylił głowę, poddając się tej pieszczocie. James zwykle unikał podobnej słodyczy, bądź sam obdarzał taką Rogera, ale w tej chwili czuł słodkie pragnienie bycia blisko. Dotyku. Jakiegoś… Słodkiego wsparcia.
- Nie pójdziesz do służby medycznej. Ja się tym zajmę – mruknął. Wcale nie chciał, żeby jakikolwiek z lekarz S.H.I.E.L.D zajmował się ciałem Rogera. I nie, nie chodziło tylko o jamsową zazdrość. Miał wiele więcej powodów do takiej ostrożności!
- Śpij – mruknął, sięgając stalową dłonią jego ręki. W ciągu ostatnich godzin znów przywykł do siły i brutalności, dlatego zachowywał się niezwykle ostrożnie. Delikatnie przyciągnął sobie jego nadgarstek do ust, całując go czule, choć krótko. – Dobranoc – dodał, uśmiechając się. Sam mógł przesiedzieć nawet do rana, nie widział większego problemu!
Powrót do góry Go down
Gregor
Melancholik
Germanista
Nauczyciel filozofii
Gregor


Liczba postów : 1323
Join date : 13/01/2014

StephenxGregor - Page 24 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 24 EmptySro Mar 04, 2015 1:41 am

Mmm, w innej sytuacji uznałby, że stanowczość Jamesa jest podniecająca i pewnie wykorzystałby tę myśl, teraz jednak pozwolił jej spokojnie przeminąć, pozostać jedynie spostrzeżeniem. Nie cofnął dłoni i pozwolił się pocałować, samemu odruchowo otulając wnętrzem dłoni jego policzek.
– Obudź mnie za cztery godziny. – Pozostawił rękę na jego ramieniu, jakby chcąc mieć pewność, że mężczyzna nie zniknie albo zwyczajnie i tak bardzo po ludzku, jak to tylko się dało, potrzebując jego bliskości.
Roger uświadomił sobie, że nie był śpiący. Zmęczony? Owszem. Ale wcale nie chciało by się spać. Wykorzystał czas na korzystaniu z bliskości Żołnierza i tego, że go nie odtrąca, leniwie głaszcząc go po obojczyku, barku i włosach. Dopiero po jakimś czasie powrócił do poprzedniej pozycji i zamknął oczy. Pogrążył się w myślach, a drzemkę zapadł wówczas, gdy jeszcze raz przemyślał wszystko to, co miało miejsce dzisiejszego dnia, przerobił kilka scenariuszy, jakie mogą mieć miejsce po powrocie do ich kraju... Zaczęło mu się śnić, że to już, że James budzi go. Już mogą wylatywać.
– Co, co? – Obudził się i poderwał do siadu, od razu rozglądając.
Powrót do góry Go down
Stephen

Stephen


Liczba postów : 947
Join date : 12/04/2014

StephenxGregor - Page 24 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 24 EmptySro Mar 04, 2015 2:00 am

Gdy Roger zasnął, James usiadł bokiem do kanapy, aby móc na niego patrzeć. Podziwiać w zupełnie prosty, ludzki sposób. Stevenson był piękny… Wyjątkowo atrakcyjny. I choć Żołnierz nigdy nie myślał, że kiedykolwiek będzie oceniał drugiego człowieka w podobnych kategoriach, to w tej chwili czuł się z tym zupełnie naturalnie, normalnie… Jakby dostał spełnienie ideału. Dla siebie. Na wyłączność. Roger był perfekcyjny.
Kiedy Roger się zbudził, Jamesa nie było w salonie. Stał w kuchni, oparty o blat, zalewając sobie kawę. Kuchenka gazowa działała. Na szczęście.
Słysząc słowa Stevensona, wrócił z ciepłym napojem do salonu.
- Mm? Możesz jeszcze spać, nie jestem śpiący, Roggie – mruknął, siadając przy kanapie. Upił łyk kawy i mruknął. Chętnie poszedłby spać, oczywiście! Ten dzień był trudny i w ogóle. Ale to Roger oberwał. A James znosił gorsze i dłuższe bezsenne doby. – Kładź się. Obudzę cię o świcie.
Powrót do góry Go down
Gregor
Melancholik
Germanista
Nauczyciel filozofii
Gregor


Liczba postów : 1323
Join date : 13/01/2014

StephenxGregor - Page 24 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 24 EmptySro Mar 04, 2015 2:21 am

Roger poczuł się lepiej. Sen przyniósł mu wyciszenie i lepszy humor, a tego zawsze nie było za wiele. Spojrzał przez okno, uważnie sprawdzając, czy aby na pewno nic nie dostrzega... Prorocze sny? Nie, nie, jednak nie. Na szczęście.
Łagodnie opadł na plecy, ale nie spuszczał spojrzenia z Żołnierza, przyglądając mu się spod przymkniętych powiek. Gdy mężczyzna usiadł, Kapitan przekręcił się na bok i wtulił nos w jego włosy tuż za uchem.
– James... – Leniwie przeciągnął samogłoski jego imienia, pozwalając sobie na powrót do stanu błogiego zaspania. Mówił cicho, mrukliwie. O dziwo, cały czas kontrolował to, co mówił, cały czas nie pozwalając sobie na dopuszczenie do tego, że znów zrobi coś wbrew niemu. – Gdyby nie jakieś resztki przyzwoitości, jakie mi zostały, nie dałbym ci spać... i pewnie zadziałałbym mocniej niż kawa. – Oparł dłoń na policzku Jamesa, by środkowym palcem móc dotknąć jego ust. Zrobił to nie aż tak delikatnie, ale daleko mu było do sprawienia bólu. Uśmiechnął się pod nosem. Przyzwoitość...
– Masz ochotę na kolację? – zapytał, najwyraźniej wracając do całkiem normalnego stanu.
Powrót do góry Go down
Stephen

Stephen


Liczba postów : 947
Join date : 12/04/2014

StephenxGregor - Page 24 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 24 EmptySro Mar 04, 2015 2:27 am

- Nie odmówiłbym… – mruknął niskim, gardłowym tonem, uśmiechając się pod nosem. Rozchylił nieznacznie usta, zaczepnie trącając jego palec językiem, przemykając koniuszkiem wokół jego opuszka. Ta bliskość już nie była taka niewinna. Ale w każdej chwili mógł zjawić się ktoś z misją ratunkową… Powinni zachowywać się przyzwoicie.
- Roggie… – szepnął, zerkając w jego kierunku z figlarnym uśmiechem. – Jak wrócimy. I jak będziemy mieli chwilę spokoju. Odbiję sobie dzisiejszy męczący dzień – stwierdził w końcu, zwracając się przodem do niego.
- Zjadłbym coś. Ale nie ma prądu. W sumie niewiele jest tu teraz… Więc. Kanapki - mruknął, opierając podbródek o kanapę, spoglądając na Rogera z dołu. – Zrobisz mi? – o tak. To, co wychodziło spod ręki Stevensona, smakowało o niebo lepiej niż jego własne marne twory.
Powrót do góry Go down
Gregor
Melancholik
Germanista
Nauczyciel filozofii
Gregor


Liczba postów : 1323
Join date : 13/01/2014

StephenxGregor - Page 24 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 24 EmptySro Mar 04, 2015 3:18 am

– Trzymam cię za słowo. – Coś czuł, że nie tylko James sobie ten dzień 'odbije'. Wypoczynek jako zachęta do dalszej pracy? Jak najbardziej! Tym bardziej, jeśli to miał być wypoczynek aktywny–w–szczególny–sposób. Kanapki? Jasne! Pewnie użyłby swojej magicznej mocy tworzenia świetnego dania praktycznie z niczego, korzystając z działającej kuchenki i tym razem komponując chrupiące pieczywo na ciepło z jakimiś dodatkami.
– Och, taak, zrobię ci... – Zaśmiał się, specjalnie obracając te słowa w taki sposób. Zgrabnie wstał i zabrał Glocka z kawowego stolika, na którym go zostawił. Wyglądało jak odruch, ale tak naprawdę świadczyło o zapobiegawczości i trzeźwości Rogera. Przeszedł do kuchni, ale nie dane mu było spokojne pichcenie grzanek. Szyby zadygotały od niskiego dźwięku, którego oni nawet nie słyszeli. Momentalnie odwrócił się do partnera i wskazał drzwi frontowe. Skądś to znał, ale i tak pochylił i schował za szafką, szykując broń. Kamizelka... jasne, że w tej chwili nie było opcji, by ją założył.
Za chwilę zobaczyli słabe światła, określające pozycję najbardziej odległych punktów samolotu od siebie. No tak, zgadł, poznał, jak działają silniki i tej maszyny na obiekty znajdujące się pod nią... ale czy aby na pewno konieczne było lądowanie tuż przy drzwiach? Może jeszcze niech sprowadzi samolot do garażu?
– To Cedrik – stwierdził na głos, by James mógł usłyszeć. Nikogo innego nie wysłaliby akurat tym modelem, tego był pewny, ale wolał nie ryzykować i nie opuszczał broni. – Czekamy. – Prosta decyzja. Nie ważne, kto by ich odwiedził – jeśli już to robił, to prędzej czy później pofatyguje się do środka.
I Roger znowu się nie mylił: po niecałej minucie rozległo się grzeczne pukanie, a za chwilę ktoś popchnął drzwi... Mini! Za nią stał Wilson, a tyły osłaniał Jace. Gdyby nie fakt, że członkowie oddziału Kapitana traktowali to jako bardzo ważną misję, na pewno rozległyby się komentarze w stylu: jesteście w trakcie remontu, że tak tą ścianę zostawiliście? Albo 'zadupia większego nie ma, to byłoby już dziesiąta strefa metra.' Teraz Roger wymienił z nimi kilka prostych haseł. Było dobrze, wracali do Londynu. Teraz pozostawała jeszcze tylko jedna rzecz...
– James, pokaże Jace'owi generator, ktoś z nich musi to zobaczyć, musi być świadek. –Zmyślał. Ale jakże wprawnie! – Ja zabezpieczę dom. – Żołnierz na pewno pamiętał nadajnik ukryty w kamieniu. Gdy tylko wyszedł, Roger wykorzystał chwilę, złapał Iwana i schował do plecaka, któremu na nic zdała się taktyczna pozycja czarnego ninja pod stolikiem do kawy.
– Kapitanie...?
– Leci z nami. I ani słowa. To kot Jamesa, ale nawet on nie może wiedzieć, dopóki nie znajdziemy się w bezpiecznym miejscu – mówił jednocześnie zasuwając suwak, na dole zostawiając mały prześwit, by zwierzę miało czym oddychać. Mini skomentowała to uśmiechem. Roger wręczył jej pakunek. – Usiądź z nim jak najdalej od nas. Ćśsiii... – Sam zabrał swoją torbę z rzeczami, które wcześniej do niej zapakował i wypadł z domu, udając, że niby nic się nie stało. Sięgnął po kamień i obserwował, jak zamki w drzwiach reagują na impuls. Czyli miało własne zasilanie... Może gdyby mieli więcej czasu, pokombinowaliby coś z generatorem i naprawiali go, mając gdzieś misję, powrót do ojczyzny, zaczęliby wieść spokojne życie... nie, nie, nie powinien tak myśleć.
– Zbieramy się na pokład – rzucił na tyle głośno, by nawet mężczyźni z boku budynku mogli go słyszeć.
Powrót do góry Go down
Stephen

Stephen


Liczba postów : 947
Join date : 12/04/2014

StephenxGregor - Page 24 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 24 EmptySro Mar 04, 2015 3:28 am

James zareagował na ten impuls, od razu chowając się za ścianą, sięgając po swój pistolet. Czym to było? Na pewno samolot. Coś małego, ale silnego. Tylko: kto za sterami? Kto w środku? Tego nie mogli ocenić. Może wiadomość do Tarczy została przechwycona? Czekał. I nie tracił czujności ani na moment. Także nie wtedy, gdy oni weszli już do środka, bo w gruncie rzeczy wcale im nie ufał. Taki już był, nic nie można było z tym zrobić.
- Okej. Roger ma nie dźwigać, oberwał – rzucił jedynie, chowając spluwę za pasem spodni. Naciągnął na siebie jedną z kurtek i opuścił z mężczyzną dom, aby pokazać mu wspomniany generator. Nie rozumiał, po co. Zjebany i tyle, co tu wiele mówić! No ale. Skoro trzeba.
- Ten idiota za sterami… – mruknął pod nosem perfekcyjnym rosyjskim, dostrzegając Cedrika z oddali, gdy szli już do samolotu. Obejrzał się na swojego towarzysza i wzruszył ramionami. – Wracamy więc – mruknął. Wierzył, że Roger zostawił wyjście dla kota, aby ten mógł uciec. Do miasta. Gdziekolwiek. Ale James nie chciał się z nim żegnać, to nie było w jego stylu.
Wsiadł do samolotu, od razu zajmując wyznaczone mu miejsce. I nie, nie przywitał Cedrika w żaden sposób. Nie lubił go, nie zamierzał tego ukrywać. Właściwie sam jego widok psuł Jamesowi humor.
Spojrzał na Rogera.
- Dobrze, że wypiłem tę kawę – mruknął, nie wiedząc, kiedy będzie mógł zasnąć.
Powrót do góry Go down
Gregor
Melancholik
Germanista
Nauczyciel filozofii
Gregor


Liczba postów : 1323
Join date : 13/01/2014

StephenxGregor - Page 24 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 24 EmptySro Mar 04, 2015 3:19 pm

Mini, tak jak ją prosił Kapitan, usiadła na jednym z końcowych siedzeń, postawiła plecak obok siebie, nie zwracając na niego większej uwagi i nie dając po sobie poznać co tak naprawdę myśli o kocie. Tak, tak, Roger wiedział, że takie zachowanie mogło zaburzyć jego autorytet u podwładnych i że pewnie łamali przepisy, ale skoro kobieta nie odmówiła wykonania zadania to nie będzie aż tak źle. I tak będzie chciał z nią porozmawiać, gdy dotrą na miejsce. Tymczasem dotarli do samolotu, brnąć przez śnieg. Roger nie oddał nikomu torby, udając, że nie słyszał co mówi James... no, tak naprawdę to rzeczywiście najpierw nie usłyszał, dopiero potem zorientował się, o co chodzi, ale... nie, nie. Nie był w ciąży, że musiał siedzieć, nie dźwigać, dużo spać i może jeszcze nie pić alkoholu.
Zanim Jace zamknął drzwi, Roger jeszcze raz rozejrzał się po okolicy, jakby żegnając się z tym miejscem. Jego wzrok sam skierował się w stronę grobu, gdzie ciemna ziemia wyraźnie wyróżniała się spod śniegu. Gdy cofnął się do samolotu, od razu podszedł do Cedrika, przywitał się z nim i zadał kilka pytań, które dręczyły go właściwie odkąd to przybyli. Czy ktoś zginął? Czy Baza jest cała? Czy ktoś poluje na ich kryjówki i jeśli tak, to czy podaje się na współpracę z Panem Nieudanym? No i jak bardzo wściekli się członkowie Rady? Okazało się, że nie było tak źle, jak mogło być, właściwie nawet... było dobrze. Cisza i spokój. Rada nie wspomniała nic o tym, że James poleciał z Rogerem. Cedrik nie mógł głośno tego powiedzieć, ale między wierszami dał znać, że pewnie było im na rękę pozbycie się takiego problemu jak usypiania i dbanie o Żołnierza i że najbardziej szarpał się Wagner, który rzeczywiście został odsunięty od zabawy i złośliwie przeniesiony do biura na jeszcze niższym piętrze. Wspaniale. Aż nie mógł uwierzyć... No tak, i jeszcze jedna rzecz. Gdzie lecą? Kryjówka na obrzeżach miasta... czyli znowu mogło być gorzej.
Wrócił do Jamesa, usiadł obok niego i wyciągnął się, odchylając i opierając głowę na zagłówku. Ale oczy miał otwarte.
– To mały ośrodek wojskowy, właściwie jednostka badawcza, nie szkoleniowa ani penitencjarna. Dobrze strzeżona... ale nie więzienna. Zajmują się tam samolotami, nie ludźmi – dodał, uświadamiając sobie, jak 'jednostka badawcza' mogła się kojarzyć. Uśmiechnął się, patrząc w sufit. Nie mógł pokazać po sobie tego, że cieszył się, że im się upiekło, ale James pewnie rozumiał, o co chodzi. Nie będzie małego okna, to na pewno... Ale czy przygotowali coś specjalnie dla Żołnierza? Wzmacniane drzwi? I gdzie on sam będzie mieszkać? Nie wiedział, ale na razie to nie było takie ważne, skoro tyle innych rzeczy niespodziewanie poszło po ich myśli.
Powrót do góry Go down
Stephen

Stephen


Liczba postów : 947
Join date : 12/04/2014

StephenxGregor - Page 24 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 24 EmptySro Mar 04, 2015 3:42 pm

Instynktownie spojrzał na Rogera uważnie, słysząc o jednostce badawczej. Od razu obudził się w nim niekontrolowany bunt, któremu już miał dać upust, stwierdzając, że wysiada i zostaje na tym zadupiu z Iwanem. Ale Stevenson ubiegł go.
Ach, samoloty. Samoloty były okej. Rozluźnił napięte ciało, siadając wygodniej w fotelu. Właściwie zamierzał do końca lotu zachować pełną przytomność umysłu na wypadek… Czegoś. Czegokolwiek. Bo tak, dalej im nie ufał. Żadnemu z nich poza Rogerem. A Cedrika najchętniej trzymałby na muszce.
Ale… Opuścił głowę. Najpierw pod pretekstem przymknięcia oczu i odpoczęcia w ten sposób. Jednak już po krótkiej chwili przysunął w tej śmiesznej pozycji, przytrzymywany na fotelu przez pasy bezpieczeństwa. Choć jego sen pozostawał niezwykle czujny, to umożliwił mu przynajmniej drobne zregenerowanie sił.
Obudził się w momencie lądowania. Podniósł głowę i rozejrzał się wokół uważnym spojrzeniem, jakby chciał się upewnić, czy to wciąż ten sam samolot, ci sami ludzie. I czy to aby na pewno Anglia? Był zły na siebie, że zasnął! To nie powinno mieć miejsca. Nie, skoro wiedział, że potrafi wytrzymać znacznie dłużej!
Przetarł oczy ludzką dłonią.
- Bez spinacza? – mruknął niemal żartobliwie, zaskoczony tym, że udało mu się wysilić na żart w towarzystwie tylu obcych osób. Odpiął pas i wstał z miejsca spokojnym ruchem. Może jeśli nie wykona żadnych gwałtownych gestów, nie zapną mu tego ustrojstwa?
Nie dając Rogerowi szansy na reakcję, sam zabrał mu plecak. Jako dżentelmen powinien odebrać bagaże od Mini i to jej pomóc. Ale. Nie oszukujmy się. W Jamesie więcej było goryla niż dżentelmena.
Powrót do góry Go down
Gregor
Melancholik
Germanista
Nauczyciel filozofii
Gregor


Liczba postów : 1323
Join date : 13/01/2014

StephenxGregor - Page 24 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 24 EmptyCzw Mar 05, 2015 12:51 am

Roger widząc, że James uciął sobie drzemkę, przeszedł na drugą stronę samolotu, by zacząć po cichu dyskutować z Jacem i Wilsonem, właściwie odbierając od nich mniej oficjalny raport... no dobra, dobra! Słuchał, jak mężczyźni opowiadali o przenosinach sprzętu i dezinformacji. Podobno było kilka wersji tego, co stało się feralnego dnia, jedna z nich zakładała, że Kapitan nie żyje, druga, że ktoś chce odbić Jamesa z Bazy, trzecia, że to znowu on sam dezerteruje i ucieka. Plotki, plotki... Pewnie dopiero pojawienie się Kapitana i Żołnierza w kraju je zdementuje i to na pewno nie od razu.
Spinacz? Właśnie... Sam wstał, sięgając po torbę. Zanim odpowiedział, rzucił Jamesowi spojrzenie mówiące: przecież to moja torba, czy to konieczne? Ale ustąpił, bo zaczął blokować przejście, stojąc tak na jego środku. Jeszcze rzucił okiem na plecak, który miała Mini, po czym dał gestem znać, że tak, już idzie, już.
– Dawaliśmy radę bez niego, nie? Teraz też damy, wierzę w to. – To oni dadzą radę, nie sam James. I zaprzecz tu, że Roger nie czuł się za niego chodź trochę odpowiedzialny. Miał się za kogoś w rodzaju tłumacza między mężczyzną a światem zewnętrznym, ale też w drugą stronę i wbrew pozorom to było trudniejsze.
Wylądowali na specjalnym betonowym podeście z boku głównego budynku. Mieli do niego kilka kroków, dlatego też szybko przyszło im się dowiedzieć, jak ma się ta część Bazy i gdzie będą spać przez najbliższy czas. Oficer, z którym rozmawiali podszedł do rozmowy bardzo konkretnie i nie bał się zwracać bezpośrednio do Jamesa, sprawiając wrażenie, jakby po prostu rozmawiał z kimś stopniem młodszym od siebie. Jedną z mniejszych sal przemeblowano specjalnie na pokój dla Żołnierza. I tyle? Jasne, że nie. Być może ten mężczyzna nawet o tym nie wiedział albo nie mógł powiedzieć, ale straż została wzmocniona tak, jakby właśnie dotarł cynk, że ktoś zamierza napaść na ośrodek. Roger to zauważył, niemniej zatrzymał dla siebie. To może działać na ich korzyść, bo jak Żołnierzowi trudniej byłoby uciec, tak i trudniej dostać się nieproszonym gościom do środka. Będzie obserwować... A, właśnie, a on gdzie ma spać? Przecież nie z Jamesem... Hotel wojskowy. O, tak, tak, tamten wysoki, nowoczesny budynek naprzeciwko. I tak oto Kapitan dostał klucze od VIPowskiego apartamentu, a Żołnierz grafik codziennych rewizji, na które miał się stawiać. Ojj, nie podobało się to Rogerowi.
– Nie przychodź na to. Nie jesteś ich więźniem – rzucił wyraźnie zirytowany, gdy oddalili się w stronę jamesowego pokoju. Widać było, że stara się coś wykombinować, by poprawić partnerowi warunki życia, by jakoś przełamać strach ludzi. Zdawał sobie sprawę z tego, że im bardziej traktowali Żołnierza jak dzikie zwierzątko, tym bardziej taki się stawał. Wprost bolało go to podejście!
Gdy byli już przy drzwiach, dogoniła ich Mini, na ramieniu trzymając kotoplecak.
– Kapitanie, mogę zająć pana chwilę? – Aha... coś się stało z Iwanem. Nie zniósł zmiany ciśnień i dostał udaru? Zawału? Choroby lokomocyjnej i zarzygał cały plecak? Roger jestem dłoni dał znać Jamesowi, żeby spokojnie się rozgościł w pokoju i że zaraz do niego przyjdzie.
Mini pytała o Iwana, opowiedziała, że na początku podróży siedział cicho i spokojnie, ale potem najwyraźniej zaczął się nudzić, bo darł się tak i wiercił, że cudem nikt nie zwrócił na to uwagi. Wymienili jeszcze parę zdań na temat kota, ale Mini nagle zmieniła temat.
– Roger... – Oho, czyli poważna sprawa, skoro przechodzi na osobisty, nie służbowy ton. Zdarzało im się raz na jakiś czas wychodzić z oddziałem do pubu, ale nawet wtedy niektórzy woleli nie używać imienia, zachowując szacunek do osoby Rogera, ale i dystans. Mini, jak widać, nie miała z tym problemów. Poprosiła, by odeszli parę kroków spod drzwi Żołnierza i dopiero potem przeszła do sedna.
– Jak to jest być z nim tak blisko?
– Słucham?
– Jak to jest być z Jamesem?
...ożeszwmordęiobeton. Roger stał z uchylonymi ustami, nie wiedząc, czy w ogóle dobrze zrozumiał, a jeśli tak, to co ma odpowiedzieć. W końcu zaśmiał się, chcąc ją zbyć.
– Nie, nie, to nie tak! Nie łączy nas nic poza czysto zawodowymi relacjami! – słysząc to, kobieta rzuciła mu wręcz litościwe spojrzenie.
– Serio, Roger? Serio...? Nie umiesz kłamać. Poza tym nie jestem ślepa. Kiedyś przyszłam do niego rankiem, miał twoją bluzę, musiałeś zostawić mu ją późno, bo wieczorem jeszcze jej u niego nie było. Na tej samej zasadzie z zegarkiem albo z nim nawet jeszcze bardziej przekonująco. Mówiłeś, że taki sam miał twój ojciec i dlatego go kupiłeś, bo normalnie zegarków nie nosisz. – Roger odruchowo potarł swój nadgarstek. Milczał. – Naprawdę nie jestem ślepa. – Zamilkła, dając Kapitanowi możliwość odpowiedzi, ale on tylko zamknął usta, zdając sobie sprawę z tego, że musi wyjątkowo głupio wyglądać, gdy się tak na nią gapi, zszokowany. – Ani głucha... a ty też nie jesteś wyjątkowo cichy... – Uśmiechnęła się pod nosem, ale ani przez moment nie dała mu odczuć, że drwi czy wyśmiewa się. Wręcz przeciwnie! Po prostu wiedziała, że w niektórych kwestiach Rogera trzeba przycisnąć. Umiejętnie wykorzystała rogerową wstydliwość.
– Czego chcesz?
– Co? Nie, nie szantażuję cię, nie! – Wybuchnęła szczerym śmiechem, nie biorąc ostrych słów do siebie... a Roger poczuł się zażenowany i... pokonany. Oparł się plecami o ścianę i jeszcze raz upewnił, czy aby nikt nie może ich usłyszeć. Właśnie: usłyszeć. Czyli jednak te drzwi nie były tak grube, jak myśleli. Dobrze, że tamtej nocy wartę pod drzwiami Żołnierza miała Mini...
Roger przetarł twarz dłonią i pokręcił głową, spuszczając wzrok. Szukał odpowiedzi na to pytanie, już nie chcąc kłamać i uciekać. Jak to jest? Czy oni w ogóle ze sobą byli? W jakimś sensie na pewno... więc jak to jest?
– Jest ciężko – rzucił pierwsze, co przyszło mu do głowy, ale jakże celnie. W końcu spojrzał na kobietę i uśmiechnął się zmęczony, ale i spokojny. – Jest naprawdę ciężko... ale przez to satysfakcja z sukcesów jest szalona. – Przez moment zbierał myśli. – Ludzie oceniają go słuchając plotek, a nie wiedzą, ile przeszedł, jak został skrzywdzony. Sami chcą bronić się przed krzywdą, panicznie, pochopnie, nie myśląc o nim jak o człowieku, nie chcąc go zrozumieć. Ja też często nie rozumiem, ale mimo to szanuję. Czy ktoś całkiem rozumie drugą osobę? Ha, czy ktoś rozumie całkiem siebie? Wiesz, jeszcze za moich czasów chorych ludzi chowano przez całe życie w domu, w zamknięciu, wmawiając im, że są potworami. I rzeczywiście, w końcu się nimi stawali, chociaż na początku nimi wcale nie byli. Nikt na początku nie jest potworem, ale każdy by się nim stał, gdyby dzień za dniem wmawiano mu, że powinien być w cyrku, robiąc za jedną z osobliwości. – Pokręcił głową. – Zrobię wszystko, by mógł być sobą, a nie zabawką tłumów, straszydłem dla dzieci. – Tym razem to Mini milczała patrząc gdzieś w bok. Roger uznał, że rozmowa dobiegła końca, zabrał plecak, zajrzał do niego, kontrolując stan Iwana... Kociak żył i chyba miał (miauuu!) się dobrze, bo momentalnie wystawił łeb i zaczął się rozglądać, już chcąc iść zwiedzać. Kapitan jak najdelikatniej zmusił zwierzaka, by przecierpiał jeszcze te parę minut... i wtedy, gdy nie był gotowy i nie sądził, że może usłyszeć jeszcze coś, co go poruszy, padły te słowa:
– Musisz go bardzo kochać. – Mini uśmiechnęła się przelotnie i pożegnała Kapitana skinieniem głowy, a on... stał pod tą ścianą, jak zaczarowany. Minęła minuta, dwie... a on ani drgnął, gapiąc się gdzieś w bok, jakby nie dostrzegł, że kobieta, z którą rozmawiał, już dawno odeszła. Nagle zmarszczył brwi, mruknął pod nosem, delikatnie zarzucił plecak na jedno ramię i – tak jak obiecał – wrócił do Żołnierza.
– Chodź, James, idziemy do mnie.
Powrót do góry Go down
Stephen

Stephen


Liczba postów : 947
Join date : 12/04/2014

StephenxGregor - Page 24 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 24 EmptyCzw Mar 05, 2015 1:06 am

James spojrzał na Mini kontrolnie, jakby chciał mieć pewność, że ta nie przyszła wykraść mu Rogera na dłużej niż kilka chwil. Nie pozwoliłby jej na to. Nie tego dnia. W nowym miejscu, z nowymi ludźmi, strażą, zasadami. James nie lubił zmian… Znosił je na tyle łagodnie, na ile tylko potrafił, ale to zawsze było dla niego pewnym przeżyciem. Wolał stabilność Hydry, jakkolwiek paskudnie to nie brzmiało.
- Okej – mruknął jedynie, wchodząc do środka.
Rozejrzał się po pokoju. Bez pośpiechu przeszedł przez pomieszczenie, spoglądając to w lewo, to w prawo. Norwegia była piękna. I tak, jak jeszcze chwilę temu rwał się do ucieczki z tamtego miejsca, tak teraz chętnie by tam wrócił. Do tej przestrzeni.
Książki? Na niewielkiej komodzie, przy drzwiach. Oparł się o ścianę, sunąc beznamiętnym spojrzeniem po tytułach. Nie, to nie były te, które przyniósł mu Roger. Te były… Niepotrzebne. Najwyraźniej S.H.I.E.L.D miało za mało miejsca na magazynowanie swoich śmieci.
Odgarnął włosy z twarzy. I już miał rzucić się na łóżko, gdy dobiegły go słowa zza drzwi. Jak to jest? Nie, nie mógł odejść. Nie mógł nie podsłuchiwać. Stał, mimowolnie uśmiechając się na słodkie kłamstwo Rogera. Ale sam chciałby poznać odpowiedź na to pytanie…
Skrzywił się. Ciężko.
Nie, nie mógł spodziewać się niczego innego.
Odetchnął. Kolejne słowa, słowa. Szczerość Rogera. Lubił to w nim.
Ale. Wystarczy. Gdy sądził już, że rozmowa dobiegła końca, odszedł stamtąd, przechodząc na drugi koniec pokoju. Miał tutaj w ogóle jakieś rzeczy? O, miał. Ciuchy, ubrania. Ciepłe, zimne, sportowe. Wystarczy. Niewiele potrzebował.
- Mm? – okręcił się wokół własnej osi, spoglądając na Rogera, gdy drzwi się otworzyły. – Do ciebie? Serio chcesz robić sobie problemy pierwszego dnia? – mruknął, marszcząc czoło. Ale… Bez słowa sięgnął po jedną z bluz i naciągnął ją na ramiona, zapinając. – Mam nadzieję, że masz większe łóżko – dodał, uśmiechając się krótko. Choć właściwie nie wiedział, czy będzie mógł zostać tam na noc… Był zmęczony. Po prostu. Miał ochotę zasnąć. Przy nim. Tak przywykł do jego obecności w nocy, że nie wyobrażał sobie jego braku!
Opuścili razem pokój i ruszyli. A James… Starał się zachowywać normalnie. Jak zwykły członek Tarczy przechodzący z jednego budynku do drugiego. Niemniej, pozostawał wyraźnie spięty. Gotowy do ewentualnej obrony. Bo to takie jamesowe.
Powrót do góry Go down
Gregor
Melancholik
Germanista
Nauczyciel filozofii
Gregor


Liczba postów : 1323
Join date : 13/01/2014

StephenxGregor - Page 24 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 24 EmptyCzw Mar 05, 2015 9:11 pm

Rogerowi jakoś humor się nagle poprawił. Nie, żeby miał ochotę rozładować energię, przebiec się czy iść ćwiczyć, bo był zmęczony i obolały, ale odzyskał wewnętrzny spokój.
Machnął ręką, zaraz jednak uświadomił sobie, że lepiej nie wykonywać takich gestów, kiedy ma się na plecach kototorbę. Cofnął się parę kroków, by ewentualnie uniknąć zdemaskowania... kota w worku.
– Czy będą problemy to dopiero się okaże. Wolę mieć cię na oku, gdyby rzeczywiście miało się coś dziać. – No bo wcale nie chodziło o to, że Roggie nie chciał być sam. Jasne, że nie. W końcu ich łączyła czysto zawodowa zażyłość.
Gdy ruszyli z powrotem do wyjścia, Roger zaczął się odrobinę stresować. Bo co, jeśli będzie jakiś rozkaz w stylu 'nie ufajcie Kapitanowi, strzelajcie do Jamesa'? No, nie popadajmy w paranoję... Prowadził mężczyznę w stronę jednej z bram, idąc nie za szybko, chociaż najchętniej rzuciłby się biegiem, by móc już być pewnym, że się uda, że będą w... domu?
– Tylko spokojnie – mruknął błaganie do Żołnierza, zakładając, że strażnik nie wypuści ich tak łatwo. Tymczasem mężczyzna od razu rozpoznał Kapitana i zapytał w czym może pomóc.
– Nie, nie, w niczym. Idziemy do domu. To był długi dzień, musimy odpocząć. – Uśmiechnął się i jakby nigdy nic przeszedł przez furtkę, którą otworzył im strażnik. Oczywiście, że James również mógł wyjść. Poszło tak łatwo? Niemożliwe... Roger szedł przed siebie, coraz bardziej pilnując, by nie przyspieszyć i ewentualnie nie wzbudzić podejrzeń. Milczał, podchodząc do budynku, w którym miał zamieszkać i witając się z portierem.
– Kapitanie, ty żyjesz!
– Jeszcze tak. – Uśmiechnął się do nieznajomego i ruszył w stronę windy, dopiero teraz odwracając się do Jamesa i zdradzając, prawdziwe emocje. Cieszył się, ale jeszcze nie do końca wierzył, że nikt nie sprawiał im problemów. Zaraz dodał ciszej, tak aby komentarz słyszał jedynie jego partner. – ...jeszcze żyję, ale już niedługo, jeśli zaraz się nie prześpię. – Wszedł do windy i wcisnął odpowiedni przycisk z numerem piętra, zaraz opierając czoło o ścianę. Przez myśl mu przeszło, że jeśli Iwan wytrzyma siedząc cicho jeszcze minutę, to misterny plan z niespodzianką dla Żołnierza wypali w stu procentach. Niech no tylko dotrą do apartamentu...
Powrót do góry Go down
Stephen

Stephen


Liczba postów : 947
Join date : 12/04/2014

StephenxGregor - Page 24 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 24 EmptyCzw Mar 05, 2015 9:36 pm

To była stresująca sytuacja. James wsunął dłonie do kieszeni bluzy, naiwnie wierząc, że ukrycie stalowej ręki pozwoli mu zachować pozory bycia normalnym człowiekiem. A może nawet nie zostanie skojarzony ze śmierciotwórczym Zimowym Żołnierzem! Chciałby, aby tak właśnie było. Nie przez to, że wstydził się swoich zbrodni! Tak po prostu byłoby wygodniej i łatwiej.
Jest ciężko… – wręcz usłyszał w głowie głos Rogera, mówiący te dwa słowa. Nie dał tego po sobie poznać! A jednak. Czuł się tym przytłoczony.
Skupiony na tych myślach, nie odezwał się do strażnika, idąc u boku Rogera stosunkowo normalnym krokiem. Zwykle maszerował i taki chód był dla niego naturalniejszy niż spokojny spacer od budynku do budynku. Ale starał się! I chyba wychodziło mu to całkiem nieźle, skoro nie zostali przez nikogo zatrzymani.
Winda. Ciasno. Prąd. Pełen podejrzeń, spojrzał na guziki, zastanawiając się, czy aby na pewno ta maszyneria nie ulegnie jakiejś awarii. Nie ufał systemom! Ale, na szczęście, dotarli na miejsce zupełnie bezpiecznie.
- Chodź, śpiochu – mruknął po rosyjsku, właściwie nie będąc tego świadomym. Ot tak, bo to było dla niego naturalne jak żołnierski marsz. A skoro był zmęczony, nie kontrolował swojej szalonej głowy. Niestabilny. I doskonale rozumiał wyczerpanie Rogera! James – po wielu latach obserwowania swojego przekształconego ciała – doszedł do wniosku, że szybkie leczenie ran pozbawia go siły. Wówczas męczył się znacznie szybciej.
- Mm. Zmienię ci opatrunek – powiedział, opierając się o ścianę przy drzwiach, czekając aż Roger otworzy. – Mieliśmy aż tyle rzeczy, żeby pakować je do dwóch plecaków? - dopiero teraz zauważył pakunek na plecach Stevensona. Gdyby zwrócił na niego uwagę wcześniej, zabrałby go mu!
Powrót do góry Go down
Gregor
Melancholik
Germanista
Nauczyciel filozofii
Gregor


Liczba postów : 1323
Join date : 13/01/2014

StephenxGregor - Page 24 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 24 EmptyCzw Mar 05, 2015 10:18 pm

Niee, niee... Rogerowi wystarczyło już, że James niósł jego torbę. Poza tym ten pakunek był specjalny!
– Jakoś tak się złożyło. Przybyło nam, tak na oko, ze dwa i pół, może trzy kilo bagażu. – Uśmiechnął się i pchnął drzwi, z roztrzepania omal nie zostawiając klucza w zamku. Stanął na środku i rozejrzał się.
– Robi wrażenie... – Roger w takich pomieszczeniach czuł się jak mały chłopiec w wielkim domu ważnej osobistości i długo zajmowało mu zadomowienie się i przestawienie na tryb: to mój dom. Poza tym, właśnie... nie pamiętał, kiedy czuł się jak w Domu przez wielkie 'D'. Przyłapał się, że zawsze zakładał, że będzie w tym miejscu czekać, dopóki nie stanie się coś takiego, co zmusi go do przeprowadzki, a nie mieszkać, żyć. Po prostu czekał.
– No dobrze. Ale wpierw wezmę prysznic, a ty miau! Khm, to rozpakuj. – Podał mężczyźnie kototorbę, sam zmył się szybko, wpierw myląc drzwi garderoby z łazienką, ale za drugim razem trafiając do miejsca docelowego. Nie zamykał się jeszcze i przez mały prześwit obserwował reakcję mężczyzny na to, co znajdzie w plecaku. No i James przypomniał mu o zmianie opatrunku, uświadamiając przy okazji, że chyba dzielą wspólną cechę: o własnych ranach zapominają, ale o drugiego dbają prawie że przesadnie.
Powrót do góry Go down
Stephen

Stephen


Liczba postów : 947
Join date : 12/04/2014

StephenxGregor - Page 24 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 24 EmptyCzw Mar 05, 2015 10:33 pm

- Mm? – mruknął, nie do końca rozumiejąc o co Rogerowi chodzi. Ale przyjął od niego plecak, rozpinając go już po chwili. Automatycznie działał ostrożnie – nie zastanawiał się nad tym. Po rozsunięciu zamka niedługo musiał czekać. Niemal od razu wychyliła się oszpecona i jakże urocza mordka o wielkich, zielonych oczach.
- Iwan… – szepnął, z wrażenia opadając na kanapę. Nie wierzył w to! A kociak z gracją wydostał się z torby, żeby zaraz wykonać koci rytuał przeciągania się. James aż uśmiechnął się pod nosem z rozbawieniem, zaraz kręcąc głową.
Oto pierwszy raz w życiu Zimowego Żołnierza stało się coś dobrego. A kot – najwyraźniej wyczuwając stan swojego pana – zrezygnował z ciekawskiego zwiedzania pokoju. Ze stołu przeskoczył na uda Żołnierza, nadstawiając łeb do głaskania. James zaśmiał się pod nosem, wciąż w to nie wierząc. Głaszcząc pieszczocha, spojrzał w kierunku drzwi do łazienki, nie mogąc się doczekać, aż Roger do niego dołączy!
I choć nie piszczał i nie skakał z radości, to osoba, która już znała Jamesa, doskonale mogła odgadnąć, co czuł. Choć on sam nie potrafiłby nazwać tak pozytywnych emocji. I poniekąd… Czuł się nimi zawstydzony. Miał ochotę wyściskać kociaka! A siedział i ze spokojnym uśmiechem szczęśliwego człowieka, głaskał go.
Powrót do góry Go down
Gregor
Melancholik
Germanista
Nauczyciel filozofii
Gregor


Liczba postów : 1323
Join date : 13/01/2014

StephenxGregor - Page 24 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 24 EmptyCzw Mar 05, 2015 10:54 pm

Stał w bezruchu i uśmiechał się, obserwując mężczyznę niemalże z ukrycia. Skoro było dobrze, to Roger mógł zająć się sobą, ale i tak nie mógł tak od razu przestać patrzeć, zwyczajnie ciesząc się jego szczęściem. Ale zmęczenie popędzało go coraz głośniej krzycząc z łóżka, żeby w końcu na nim zaległ i odespał całe zmęczenie i stres, jedynie przewracając się z boku na bok i z brzucha na plecy, znajdując jedną wygodniejszą pozycję od drugiej. Tylko nie mógł się oprzeć, by dokładniej nie obejrzeć rany. Oj, wcale nie było dobrze. Jedyny plus, że nie mógł się niczym zarazić, ale zdał sobie sprawę, że jednak musi uważać, bo przecież nie chciał, by pęknięta kość ułożyła się jakoś tak pechowo, żeby narobiła większych szkód...
Szybko skończył i tym razem to on wyszedł do Jamesa nagi. Nie zasłaniał się ani nie kulił, ale od razu zajrzał do garderoby i wyciągnął z niej czysty komplet dresów, według swojego zwyczaju nie zakładając do spania bielizny, a jedynie same spodnie i podkoszulkę.
– Chcesz ze mną spać w łóżku, prawda? – wrócił do salonu i zagadał do Jamesa, udając, że wcześniej wcale go nie podglądał i nawet nie zauważył Iwana. Zachowanie powagi dużo go kosztowało, dlatego też po chwili uśmiechnął się pod nosem.
Powrót do góry Go down
Stephen

Stephen


Liczba postów : 947
Join date : 12/04/2014

StephenxGregor - Page 24 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 24 EmptyCzw Mar 05, 2015 11:00 pm

Kiedy Roger wyszedł, James nie przeszkadzał mu, obserwując Iwana. Kociak stwierdził, że pieszczot wystarczy i dostojnym krokiem zaczął przemierzać pokój, obwąchując kolejne elementy. Kanapa zasłużyła nawet na pozostawienie na niej zapachu – chwilę więc stał i po prostu ocierał się, pomrukując.
Gdy Stevenson był już ubrany, James podniósł się ze swojego miejsca i wolnym, spokojnym krokiem podszedł do niego. Uśmiechnął się pod nosem, ujmując go ludzką dłonią za podbródek, aby następnie musnąć jego wargi swoimi. Przeciągle, ale niemal niewinnie. Subtelnie.
- Dziękuję – szepnął niemal w jego wargi, nie umiejąc powstrzymać uśmiechu, który sam cisnął mu się na usta. Ostrożnym ruchem objął Rogera i przytulił, uważając na ranę. Nie wiedział, co powiedzieć! Iwan! Tutaj, z nimi! Wewnętrznie James skakał z radości.
- Um… – w końcu odsunął się. – Odświeżę się i wrócę z apteczką – mruknął, czym prędzej wymijając go i znikając w łazience. To była dla niego tak dziwna sytuacja, że nie bardzo wiedział, jak sobie z nią poradzić! Czuł się szczęśliwy! Po prostu!
Powrót do góry Go down
Gregor
Melancholik
Germanista
Nauczyciel filozofii
Gregor


Liczba postów : 1323
Join date : 13/01/2014

StephenxGregor - Page 24 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 24 EmptyPią Mar 06, 2015 12:14 am

Rogerowi też ciężko było powstrzymać uśmiech, zresztą nawet nie bardzo chciał. Odwzajemnił pocałunek w ciepły, łagodny sposób, a potem sam objął Jamesa mocno, wcale nie chcąc go puścić. Przelotnie cmoknął skroń mężczyzny.
– Nie ma sprawy. Ja też się cieszę, że tu jest. Całą drogę pilnowała go Mini, byś przypadkiem nie usłyszał miauczenia gdzieś blisko, przy mnie. No i bałem się, że może mu się coś stać, ale chyba nie jest źle, nie? – Spojrzał na Iwana, jakby chciał upewnić się, że futrzak ma się dobrze. Właściwie powinni z nim iść do weterynarza, by zaszczepić zwierzaka i odrobaczyć, a przy okazji dowiedzieć się, czy nie odniósł jakichś obrażeń, prócz tego, że na chwilę go zamroczyło i aż został wzięty za martwego. Może tak naprawdę umarł i musiał załadować plik z danymi nowego, drugiego życia?
Roger skinął głową i na odchodne przyjacielsko poklepał Żołnierza po ramieniu. Będzie czekać. Przysiadł na kanapie, nakrył się na ramiona bluzą i... nawet nie wiedział, kiedy zasnął. James zastał go leżącego na brzegu materaca w dziwnej pozycji, tak aby przez sen w żaden sposób nie mógł się urazić. Najwyraźniej zakrzepła krew na brzegach rany wcale nie była tak wytrzymała albo miejscami rozmoczyła się pod wpływem wody, bo na koszulce Rogera, pomimo tego, że była czarna, wyraźnie dało się dostrzec wilgotny, błyszczący ślad. No tak. Zdjął stary opatrunek i wyrzucił, nie zakładając nowego, czekając, aż James to zrobi. Teraz nieświadomy uciął sobie drzemkę. Praktyczny sposób na przyspieszenie czekania!
Powrót do góry Go down
Stephen

Stephen


Liczba postów : 947
Join date : 12/04/2014

StephenxGregor - Page 24 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 24 EmptyPią Mar 06, 2015 7:54 pm

Potrzebował tej chwili na ochłonięcie i poukładanie sobie wszystkiego w głowie. W końcu byli we względnie bezpiecznej Anglii. A tamten facet nie żyje. Więc właściwie są bezpieczni! I jest z nimi równie bezpieczny Iwan. Wszystko było dobrze… Właściwie James odniósł wrażenie, że pierwszy raz od bardzo dawna coś mu się udało. Poszło po jego myśli, a nawet lepiej!
Odświeżony, ubrany jedynie w czarne bokserki i szarą, ciepłą bluzę, wyszedł z łazienki, trzymając w ręce apteczkę. Zatrzymał się, spoglądając uważnie na kanapę. W końcu ruszył, wolnym krokiem obchodząc ją dookoła, zastanawiając się, czy Roger po prostu zasnął, czy może coś, ktoś…
Iwan wyręczył go w sprawdzaniu stanu mężczyzny. Kot wskoczył na klatkę piersiową, liznął Rogera po policzku, a następnie z gracją przemaszerowując się po nim. Naturalna reakcja ciała Stevensona wystarczyła, aby Żołnierz miał pewność, że ten jeszcze nie kopnął w kalendarz.
- Budź się, Roger - mruknął, podchodząc do niego. Odłożył apteczkę na bok, samemu klękając przy kanapie. – Ale nie wstawaj, tak będzie wygodnie – dodał. Ostrożnym ruchem, nie chcąc urazić rany, odchylił jego koszulkę, odsłaniając umięśniony tors Kapitana. – Nie jest zbyt zimna? – mruknął, muskając jego skórę samymi opuszkami palców stalowej ręki. Specjalnie moczył ją w gorącej wodzie!
Ludzką ręką wyciągnął zapakowaną sterylnie gazę, po czym rozpakował ją i namoczył środkiem do przemywania ran. Ostrożnie zaczął oczyszczać nie tyle samą ranę, co cały obszar wokół niej, ścierając krew, którą została ubrudzona koszulka.
- Mmm… Myślałem o tych rewizjach, których plan dostałem – przyznał, spokojnie zajmując się swoją pracą. – Będę na nie chodził, bez problemu. To może być nawet zabawne – stwierdził, uśmiechając się pod nosem. Kiedy skóra była oczyszczona, James zaczął przygotowywać opatrunek. Nie wyglądał na zniesmaczonego widokiem tej rany. I radził sobie tak, jakby faktycznie miał wprawę w opatrywaniu takich urazów. Cóż się dziwić! Zwykle sam zajmował się swoim ciałem. Chyba, że w grę chodziły eksperymenty – wówczas pojawiało się wokół niego mnóstwo chętnych i zainteresowanych tematem.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





StephenxGregor - Page 24 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 24 Empty

Powrót do góry Go down
 
StephenxGregor
Powrót do góry 
Strona 24 z 40Idź do strony : Previous  1 ... 13 ... 23, 24, 25 ... 32 ... 40  Next
 Similar topics
-
» StephenxGregor

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Yaoi Gakuen :: Off top :: Odpisz mi, Stefan! :: ∎ Historie-
Skocz do: