IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 StephenxGregor

Go down 
3 posters
Idź do strony : Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 25 ... 40  Next
AutorWiadomość
Stephen

Stephen


Liczba postów : 947
Join date : 12/04/2014

StephenxGregor - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 11 EmptySro Sty 14, 2015 10:01 pm

Słyszał ich, ale nie skomentował tego w żaden, najmniejszy nawet sposób. Zwykł nie wtrącać się, gdy nie było takiej potrzeby. I sam wszelkie teatrzyki – najwyraźniej w przeciwieństwie do Cedrika – urządzał bez publiczności. Nawet Jimmie tak właśnie robił…
Gdy Roger do niego dołączył, James uśmiechnął się lewym kącikiem ust w ironicznym geście.
- Obsługę najnowocześniejszej broni i wypasionych samolotów mam w małym palcu, Roger. Nie rozumiem telewizji, aparatów fotograficznych i mnóstwa innych rzeczy – odparł krótko, ale i zupełnie swobodnie, po prostu stwierdzając fakt. – Zapnijcie pasy – dodał ostrzegawczo. Na tyle głośno, aby ich towarzysz także go usłyszał.
James nie mógł przecież pilotować samolotu, którego do końca nie zdążył wyczuć. Jeśli miał nim osiąść blisko kryjówki piratów, jednocześnie nie robiąc szczególnie dużego zamieszania, musiał poznać możliwości tego cacka… Rzucił kontrolnym spojrzeniem w stronę Rogera.
- Mówię poważnie – dodał, pewniej ujmując w dłonie ster. I gdy wszyscy mieli pasy odpowiednio zapięte, James silnym ruchem pociągnął za stery, maksymalnie skręcając je w lewo. Samolot wykonał jeden szybki obrót wokół własnej osi, zaraz powracając do standardowej linii lotu.
- Mijałem górę lodową – rzucił krótko, żartobliwie, choć – jak zwykle to robił – bez szczególnego uśmiechu czy jakichkolwiek innych oznak rozbawienia. Chwilę po tym wyczynie uruchomił autopilota, odpinając pas. Zwrócił się w kierunku Rogera, mierząc go uważnym spojrzeniem.
- A jemu ufasz? – i tak oto padły wszystkie wcześniejsze teorie na temat odgrywania teatrzyków za zamkniętymi drzwiami. Nie mógł powstrzymać się przed tym pytaniem. I wcale nie ściszył tonu głosu.
Powrót do góry Go down
Gregor
Melancholik
Germanista
Nauczyciel filozofii
Gregor


Liczba postów : 1323
Join date : 13/01/2014

StephenxGregor - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 11 EmptySro Sty 14, 2015 10:33 pm

Nijak nie skomentował tego o nowoczesnych sprzętach, no pamiętał o tym i po części rozumiał. Cóż. Wyczuł, że James coś kombinuje, dlatego nie spuszczał z niego oka. Wzmianka o zapięciu pasów potwierdziła tego teorię. Tak, nawet domyślał się, co zaraz będzie się działo. Cedrik jęknął z dezaprobatą, ale niestety tylko tyle mógł zrobić. Nie łudził się tym, że Kapitan wziąłby jego stronę w jakimkolwiek sporze o takie bzdury, dlatego zagryzł zęby i zniósł to niepotrzebne ryzyko, w myślach wymyślając siarczyste wiązanki przekleństw dla Jamesa i jego rodziny pięć pokoleń wstecz.
Sam Roger zaparł się w siedzeniu i zmarszczył brwi. Nie był przyzwyczajony do takich przeciążeń, ale zniósł to dzielnie. Nawet poprawił mu się humor, gdy widział, że Żołnierz ma okazję się czymś zająć i rozerwać, po tych długich dniach siedzenia w zamknięciu.
– Cudem nie skończyliśmy jak Titanic... – mruknął Cedrik, wypinając się z pasów i siadając wygodniej. Roger uśmiechnął się słysząc to, ale nie chciał ciągnąć tematu, zaogniając sytuację. Zresztą nie miał takiej okazji, bo James zajął jego uwagę. Zmarszczył brwi.
– Jasne, że tak. Sam mówiłeś, że odrobina zaufania jest potrzebna, jeśli ma się z kimś pracować. – Nie był pewny, czy dobrze zrobił odpowiadając. Przeszło mu przez myśl, że powinien ich rozsadzić, Cedrikowi kazać iść usiąść w ogonie, Jamesowi zostać z przodu, a samemu być gdzieś pośrodku, by ich pilnować. A może chodziło tylko o zwykłą zazdrość? – Czemu pytasz? – Postanowił lekko go przycisnąć.
Powrót do góry Go down
Stephen

Stephen


Liczba postów : 947
Join date : 12/04/2014

StephenxGregor - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 11 EmptySro Sty 14, 2015 10:50 pm

To pytanie nieco zbiło go z tropu! Lubił mieć kontrolę nad wszystkim. Także nad drogą, w którą zmierzała konwersacja. Ale to jedno, proste zdanie wypowiedziane przez Rogera, wprawiło Jamesa w dziwne poczucie dyskomfortu. Wymownie zerknął w kierunku Cedrika, po czym zwrócił się w stronę sterów, choć nie dezaktywował autopilota.
- Powiem ci innym razem – stwierdził, wzruszając lekko ramionami.
Właściwie ten gościu za nimi był dla Jamesa niesfornym dzieciakiem, z którym niekoniecznie chciał rozmawiać. Czuł się przy nim starcem! I uświadamiał sobie, jak wielka jest przepaść między nim a Cedrikiem.
Może to wszystko było idiotyczne! Ale wiedział doskonale, że nie może zaoferować Rogerowi wiele. Praktycznie nic. Jedynie same niekorzyści i problemy. A taki Cedrik? Cedrik mógł wszystko. Mimowolnie uśmiechnął się ponuro do swoich myśli.
- Roger, nie przewidzieliśmy jednej opcji – mruknął, uzmysławiając to sobie. – Coś może pójść nie tak – dodał, marszcząc lekko czoło, odciągając swoje myśli od tego, co aktualnie działo się w samolocie. – W razie jakichkolwiek problemów, najważniejszym jest wykonanie misji. Więc ty i zakładnicy musicie dotrzeć tu bez względu na wszystko – dodał, a jego spojrzenie mówiło jasno: ja sobie jakoś poradzę, Roggie. Bo w końcu to on miał mordować piratów, a Roger ratować tych ludzi, których James mógłby przypadkiem rozpierdolić…
Powrót do góry Go down
Gregor
Melancholik
Germanista
Nauczyciel filozofii
Gregor


Liczba postów : 1323
Join date : 13/01/2014

StephenxGregor - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 11 EmptySro Sty 14, 2015 11:31 pm

Roger skinął głową. Był pewny, że gdyby tym trzecim nie był Cedrik, to pewnie by właśnie rozpętała się niezła awantura. Jemu samemu pewnie ciężko byłoby usiedzieć w ciszy, pewnie chciałby usłyszeć, czemu ktoś nie chce rozmawiać o nim przy nim. Być może pilotowi ułatwiła zachowanie spokoju wiara w to, że Kapitan nie pozwoli komuś na oszczerstwa względem drugiej osoby. Sam Roger zaś czuł się coraz gorzej, miał ochotę zaproponować im, by dali sobie po razie i poszli na wódkę, którą przecież obydwaj tak uwielbiali. Najgorsze było to, że chyba jako jedyny wiedział, o co chodzi zarówno Cedrikowi jak i Jamesowi i że miał świadomość, że kością niezgody był właśnie on sam.
– Mhm... – mruknął tylko, zasłaniając twarz dłońmi, potem podnosząc je i przeczesując włosy. Potrzebował właśnie czegoś takiego, przywołania do rzeczywistości. Spojrzał na mężczyznę uważnie. Właściwie był pewny, że coś pójdzie nie tak, w końcu nigdy nie szło jak z płatka. Ludzie są nieprzewidywalni, a tamci pewnie nie będą świeżakami... Chociaż nie. James przegiął. Co to za... Chystusowanie, ofiarowanie się za dobro sprawy. Spojrzenie Kapitana momentalnie zrobiło się poważne i zdeterminowane, ale jednocześnie skrajnie pewne.
– Obiecałem ci, że nigdy więcej cię nie zostawię. – Zamilkł na chwilę, by słowa dotarły do mężczyzny z całą swoją mocą. – Jeśli cokolwiek by poszło nie tak, Cedrik wróci z ocalałymi, a my spotkamy się... – Spojrzał w bok, jednocześnie mrucząc pod nosem jakieś współrzędne. – Dwie godziny na północny wschód od tamtego hotelu jest wysokie wzniesienie. Tam będzie się łatwo schować, poza tym nie sądzę, że goniliby nas w głąb lądu, zbliżając się do tamtejszego miasta, które jest właściwie tuż za tym... – Uniósł dłoń i gestem pokazał coś wysokiego.
Powrót do góry Go down
Stephen

Stephen


Liczba postów : 947
Join date : 12/04/2014

StephenxGregor - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 11 EmptySro Sty 14, 2015 11:39 pm

James roześmiał się krótko, dźwięcznie, ale donośnie. Nie zabrzmiał przy tym tak, jak śmiał się ostatnim razem, gdy byli sami. Ten śmiech miał w sobie coś niezwykle ironicznego.
- Roger – mruknął, spoglądając na niego uważnie. – Wrócimy tym samolotem. Najwyżej rzucimy Cedrika im na pożarcie – stwierdził, wzruszając ramionami. Zaraz jednak znów przybrał znacznie bardziej poważny wyraz twarzy jak i ton wypowiedzi.
- Chodzi mi o to, że macie być gotowi do startu punktualnie. Gdy ostatni zakładnik i ty znajdziecie się na samolocie. Ja po prostu… Dokończę swoje. I dopiero do was dołączę – oznajmił spokojnie, chcąc dać mu do zrozumienia, że Roger bez względu na to, co będzie się działo, nie powinien wchodzić Jamesowi pod nogi. To mogłoby okazać się niebezpieczne dla nich obu.
- Ty mnie nie zabiłeś. Przez ostatnie siedemdziesiąt pięć lat nikt mnie nie zabił. Kilku piratów nie będzie stanowiło dla mnie większego problemu… A wypełnienie misji to priorytet – machnął stalową dłonią, wykonując ten gest tak lekko, jakby była ludzka. – Macie po prostu być w gotowości. Mi nie da się rozkazywać, Kapitanie – mruknął zaczepnie, unosząc lewy kącik ust ku górze. James postanowił. I nic jego postanowienia nie mogło zmienić.
Powrót do góry Go down
Gregor
Melancholik
Germanista
Nauczyciel filozofii
Gregor


Liczba postów : 1323
Join date : 13/01/2014

StephenxGregor - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 11 EmptyCzw Sty 15, 2015 12:13 am

Zmarszczył brwi, nie podłapując tego sposoby rozmowy. Jasne, że nie zamierzał ingerować w jego działania, dopóki nie zaczynał szkodzić jego sprawie. Nie był na tyle naiwny, by wierzyć, że gdyby poprosił Jamesa o bycie łagodnym i pozbawianie życia w razie konieczności, ten by spełnił tę prośbę. Na razie musiał się skupić na życiu zakładników, o humanitarnym pozbywaniu się wrogów pomyślą później.
Ta powaga, jaką zachował mówiła sama za siebie. W tej chwili James miał przed sobą Kapitana, nie Rogera. Nie chciał wykorzystywać władzy, jaką mu dano, ale jeśli musiał, nie zawahałaby się przed tym.
– Nie chciałem cię zabić – odparł lakonicznie. A spokojnym spojrzeniem chciał mu przypomnieć, że obydwaj mieli okazję się pozabijać zarówno w przeciągu ostatnich kilku dni, jak i wcześniej, a jakoś tego nie zrobili. Dlatego nie było sensu znowu tego podkreślać. – Wierzę, że żadnemu z nich to się nie uda. – Nie zamierzał mu przeszkadzać czy nawet pomagać, jeśli nie okazałoby się to niezbędne do zachowania Jamesa przy życiu, a w tak skrajną sytuację trudno mu było uwierzyć. Po prostu on też postanowił: nie zostawi go. I tego nie zrobi. – Akurat w tej kwestii nie masz głosu, bo jeśli będziesz z nimi dłużej walczyć, nie będziesz tu obecny. Nie ty decydujesz o odlocie. Jeśli masz do nas dołączyć to musimy tu być, prawda? Gdyby zaistniała taka potrzeba, będę czekać na ciebie tu. – Klepnął bok fotela. Jasne, że nie naraziłby życia zakładników, gdyby zrobiło się ostro w okolicy samolotu. Ale po prostu kazałby ruszyć, a sam zostałby w tej przeklętej Somalii razem z Jamesem.
Powrót do góry Go down
Stephen

Stephen


Liczba postów : 947
Join date : 12/04/2014

StephenxGregor - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 11 EmptyCzw Sty 15, 2015 12:41 am

Nie odpowiedział niczym ponad krótki, nikły uśmiech. Westchnął cicho, zwracając się w stronę sterów. Zgodnie z przewidywaniami Cedrika, pogoda nad Europą nie była najlepsza – wówczas James przejął stery, a drugi pilot dołączył do niego. Nie trwało to jednak długo - już niebawem znaleźli się nad Afryką.
- Pasy, Roger – mruknął zupełnie nieświadomie troszcząc się o niego! Kilka kontrolek, po czym spokojnie zaczął sadzać zamaskowany samolot w miejscu nieopodal bazy piratów. Niemalże zupełnie bezszelestnie, pierwszy raz prezentując swoją delikatność wobec czegokolwiek!
Kiedy tylko miał pewność, że samolot jest bezpieczny, energicznym ruchem podniósł się z miejsca.
- Broń? – spojrzał na Rogera. Gdy ten wskazał mu odpowiednie miejsce, James sprawnie zaczął mocować kolejne pistolety do pasów przy swoim mundurze. Był skupiony, skoncentrowany i gotowy do działania. Miał wszystko, co potrzeba: odpowiednie pistolety, mnóstwo zapasowych magazynków, noże.
- Pora działać, Kapitanie – rzucił luźno, uśmiechając się kącikiem ust. Ujął sprawnie w dłonie przygotowaną przez Szczura snajperkę i spojrzał wyczekująco na Rogera. Najpierw miał ściągnąć tych, którzy byli na zewnątrz. Możliwie jak najciszej. Dlatego też, kiedy tylko Cedrik otworzył właz, James wyszedł na zewnątrz, zajmując względnie bezpieczną pozycję nieopodal samolotu, pozostając w pełni widocznym dla Rogera. Znalazł stabilne oparcie w leżącym niedaleko głazie, po czym… Seria prostych strzałów. Bez zawahania, chwili zastanowienia.
- Południowe skrzydło czyste. Południowo zachodnie też. Ruszaj, Roger – odezwał się przez nadajnik, samemu także zbierając się z miejsca, aby przodem udać się w stronę bazy. Najpierw zakładnicy. Później plany. Po drodze: eliminować wszystkich, którzy zagrażali powodzeniu misji.
Powrót do góry Go down
Gregor
Melancholik
Germanista
Nauczyciel filozofii
Gregor


Liczba postów : 1323
Join date : 13/01/2014

StephenxGregor - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 11 EmptyCzw Sty 15, 2015 2:09 am

Jakie to niecodzienne! Jakie dziwne. Stać ramię w ramię z Żołnierzem i zbroić się do wspólnej akcji. W tej chwili nie mógł dopuścić do siebie żadnej wątpliwości, nie mógł tylko trochę ufać Jamesowi, bo wtedy musiałby tylko trochę go słuchać i tylko trochę mu wierzyć. A teraz rzucił jakieś krótkie hasło, potwierdzając, że zrozumiał i ruszył. Opuszczony hotel, w którym bandyci urządzili sobie bazę, składał się z trzech budynków, w tym jeden, pierwszy patrząc od strony samolotu, był niemal doszczętnie spalony. Połowa dachu zawaliła się, rujnując dwa piętra i pewnie swoim ciężarem przebijając się aż do podłogi. Dziury po oknach zionęły pustką, a ściany nad mini nosiły nawet z zewnątrz ślady po językach ognia. W tym miejscu na pewno nie trzymali zakładników, zbyt ryzykowne też by zostawiać tu plany... Według ustaleń przyjęto, że ludzi trzymano w budynku położonym najbardziej na wchód, najbliżej wody. Tam też powinny być dokumenty.
Zajął się wykonywaniem planu. Przebieg wzdłuż zgliszczy budynku. Rzeczywiście, w jego południowym i południowo-zachodniej części nikogo nie było, reszta budynku runęła podczas pożaru. Żadnych czujek tuż za rogiem? Na placu pomiędzy budowlami? Oho, tam ktoś jest... Przy wyschniętym basenie, zaraz obok. Roger znów schował się za róg spalonego bloku, upewnił się, czy aby nikt nie zbliża się z tyłu czy od strony starego portu, wyjął z ładownicy mały, czarny, okrągły przedmiot, aktywował go i rzucił. Starał się przerzucić go ponad patrolującym mężczyzną i udało mu się.
– Śpiąco przy basenie na zewnątrz. – Poinformował Jamesa. Odczekał kilka sekund, sprawdził sytuację i prześlizgnął się od rogu jednego budynku do drugiego. Okno, a raczej dziura w murze, w której ono powinno być. W środku paliło się słabe światło, dlatego Kapitan z łatwością mógł zauważyć sylwetkę stojącą jakiś metr od niego. Starał się wypatrzeć jeszcze kogoś, ale akurat tu było pusto. Jak najciszej pochylił się i złapał strażnika za szyję, gwałtownie przyciągając go do siebie. Musiał uważać, by ze swoją siłą nie zmiażdżyć mu tchawicy, a jedynie lekko poddusić. To nigdy nie szło tak szybko jak na filmach! W rzeczywistości ludzie walczyli dłużej, ale Roger cierpliwie czekał, aż poczuje charakterystyczne rozluźnienie ciała przeciwnika. James by powiedział, że to prawie jak seks.
Chwilę później udało mu się wślizgnąć do budynku, unikając bezpośredniej konfrontacji. Coraz lepiej słyszał zamieszanie wywołane przez Żołnierza. Czyli szedł w odpowiednim kierunku. Dobrze. Tu gdzieś powinny być schody na dół. Tam! Miał ochotę rzucić się pędem, ale zachował rozwagę. W takich momentach najłatwiej o błąd. Wpierw musi sprawdzić piwnicę, bo tam przeważnie przetrzymywano więźniów, uniemożliwiając im dostęp do okien. Jeśli tym razem porywacze postąpią według schematu, Roger będzie im niemal wdzięczny.
Dopiero teraz odbezpieczył broń. Poruszał się wzdłuż korytarza, ostrożnie zaglądając do wszystkich drzwi, które mijał, zapamiętywał topografię terenu.
Powrót do góry Go down
Stephen

Stephen


Liczba postów : 947
Join date : 12/04/2014

StephenxGregor - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 11 EmptyCzw Sty 15, 2015 2:36 am

Już zaczynało mu się to wszystko cholernie podobać. Snajperkę zostawił przy głazie – w miejscu do którego zmierzał nie mogła być przydana. I nieszczególnie się skradał, skoro miał przejąć na siebie zainteresowanie tych ludzi. Kilku zastrzelił z ukrycia, oczyszczając sobie wejście, jednocześnie zyskując drobny moment na poznanie nowoczesnej KPG 9. Silny odrzut.
W końcu wszedł do budynku jak do siebie, posyłając krótkie, zimne spojrzenie mężczyźnie, którego spotkał jako pierwszego. Ten człowiek wydał się zdezorientowany i nie do końca wiedział, jak zareagować… Przynajmniej do momentu, aż oberwał salwą kul. Nagle całe jego zdezorientowanie zniknęło! James uśmiechnął się pod nosem z wyrazem szczerego triumfu, dumnie ruszając przed siebie.
Nie bał się, że oberwie. Stalowe ramię, kamizelka kuloodporna. Mógł dostać co najwyżej w głowę, nogi lub lewe ramię. Bez tragedii!
W ciągu zaledwie krótkiej chwili ściągnął na siebie atak tych piratów, którzy znajdowali się w budynku. I tak oto rozpętała się potworna strzelanina! Przeskoczył nad częściowo zawaloną ścianą między korytarzem a pokojem, tam ukrywając się za pozostałościami tego gruzowiska. Co rusz wychylał się, aby oddać kolejną porcję strzałów. Ograniczał marnowanie kul do minimum, ale już po chwili KPG poszła w odstawkę na rzecz starego, dobrego UZI.
Cisza. Odczekał jeszcze krótką chwilę, nasłuchując dźwięków. Cisza. Kroki. Z daleka i pośpieszne. Z lewej strony korytarza. Raz jeszcze przeskoczył nad zniszczoną ścianą, stając między trupami, gotowy do ataku. Krótka piłka. Zostali ostrzelani nim zdążyli wejść po schodach. Poczuł draśnięcie, zerknął krótko na lewe ramię, ale chwilę później zignorował ranę, znów czekając na atak. Zrobił na tyle duże zamieszanie, że oczekiwał, iż wróg skoncentruje siły na miejscu, w którym został. Nie ruszał się – nie utrudniał w ten sposób misji Rogerowi, a jednocześnie był pewien, że spotkają się, gdy ten skończy swoją pracę.
Ktoś szedł. Gwałtownym ruchem odrzucił wystrzelane UZI, ale nie zdążył sięgnąć po inną broń. Potężnie zbudowany mężczyzna zaatakował go nożem, rzucając się na Jamesa bez większego rozmysłu. Umknął mu. A jednak… Poczuł się zaskoczony. To z kolei obudziło w nim niekontrolowane pokłady szczerej wściekłości.
Ruszył na mężczyznę biegiem, stalowym ramieniem łapiąc go w pasie, aby w ten sposób przewrócić na zrujnowaną podłogę. Zasiadł na nim okrakiem i zaczął po prostu okładać. Bezwzględnie prostacko, barbarzyńsko wręcz. Lewą rękę zacisnął na jego szyi, chcąc zachować sobie jego głowę we względnie stabilnej pozycji, jednocześnie przyduszając go, podczas gdy prawą ręką wymierzał mu silne ciosy. Tak silne, że wystarczyłby jeden, aby zabić. Jamesowi wciąż było mało.
Kroki. Nie przerwał. Zerknął krótko w kierunku Rogera i zakładników, zaraz wracając do przerwanego zajęcia. Ubrudzony jego krwią, jakimiś… Innymi elementami zmasakrowanej głowy. Wciąż tkwił na nim dobrą chwilę, okładając go.
Przestał, gdy spotkał się ręką z podłogą. Dopiero wówczas względnie otrząsnął się z tego szału, energicznym ruchem wstając z miejsca.
- Plany też masz? – rzucił w kierunku Rogera.
Powrót do góry Go down
Gregor
Melancholik
Germanista
Nauczyciel filozofii
Gregor


Liczba postów : 1323
Join date : 13/01/2014

StephenxGregor - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 11 EmptyCzw Sty 15, 2015 4:11 am

Bez większych przeszkód udało mu się dotrzeć do klatki schodowej, przyczaić na niej chwilę i powoli zacząć schodzić, za każdy zakręt wpierw wyglądając bronią, potem ramionami, na końcu dopiero głową. Półtora piętra w dół. Co to było? Pewnie jakiś hotelowy magazyn... Przerobiono to długie pomieszczenie na skład gruzu, który pewnie zrzucano tu na oślep po schodach, a potem jakoś nieskładnie odgarniano na boki oraz... Chryste. Kapitan był tak zszokowany widokiem, że prawie dał się zaskoczyć. W porę rzucił się przed siebie zeskakując z kilku ostatnich schodków, padając i zgrabnie przetaczając na bok. Gdyby nie refleks, pewnie zarobiłby śrutem w szczękę. Szlag, szlag! Uskoczył przed kolejnym strzałem. Gdyby tylko lepiej wiedział, gdzie przyczaił się ten chłystek... Skulił się za hałdą gruzu, podniósł z niej większy kawałek betonu i cisnął nim na oślep za jedną z podobnych kryjówek, z jakiej sam korzystał. Odgłos upadającego kamienia na inne kamienie. Powtórzył to drugi i trzeci raz... głuche tupnięcie, dopiero potem upadek na podłogę. Ale, ale! Żaden z nich nie był głupi! Przeciwnik zorientował się, że został zdemaskowany, dlatego zaczął naparzać jak szalony. Spokojnie, spokojnie, jaja ze stali, jaja ze stali... Roger widział, jak jego osłona zaczyna się osypywać, coraz bardziej niszczona przez kolejne śruciny, wzniecając kurz. Jeszcze chwila... Teraz! Chwila, której przeciwnik potrzebował na przeładowanie wystarczyła, by Kapitan podniósł się wyłaniając z białego pyłu i wymierzył jeden celny strzał w głowę. Skrzywił się i odwrócił, rozglądając czujnie po pomieszczeniu. Strzały w zamkniętym pomieszczeniu nieźle dawały po uszach, Roger w tej chwili prawie nic nie słyszał. Tylko szum własnej krwi.
To, co go wcześniej tak poruszyło było... kiedyś człowiekiem, żołnierzem Tarczy. W tej chwili wyglądał bardziej jak jakiś mutant z filmów sci-fi, połączenie metalowych macek ze zbrojeń ściany wystających w kilku miejscach z klatki piersiowej i szyi z nieszczęsnym mężczyzną. Roger patrzył na niego przez chwilę, nie wiedząc co ma zrobić, ale w końcu doprowadził się do porządku. Żywi najpierw. Zasalutował. Ruszył przed siebie.
Nie musiał długo szukać. Usłyszał krzyki dobiegające z jednego z pobliskich korytarzy przebijające się przez niemiłosierne dzwonienie w uszach. Z bólu głowy powoli robiło mu się niedobrze, ale trzymał się. Kolejny strzał i strażnik, z którym szarpał się jeden z uwięzionych żołnierzy padł, krztusząc się własną krwią z przerwanej tętnicy szyjnej, wpadającej do tchawicy. To źle. Cholernie źle. Roger zaczynał działać pod wpływem emocji, zaczynał nienawidzić tych ludzi. Nie mógł sobie na to pozwolić. Już popełnił błąd strzelając bez upewnienia się, czy w tym pomieszczenia nie ma innych bandytów. Na jego szczęście i na szczęście zakładników byli tam tylko oni. Zamienili szybko kilka słów, Roger kazał im zabrać broń z trupa i czekać przed schodami, sam poszedł dalej. Tak jak powiedział wojskowy, w kolejnych dwóch pokojach byli następni porwani. W sumie szesnaście osób, tylko tyle przeżyło. W ostatnim z pomieszczeń jeden z mężczyzn potrzebował pomocy, bo został potraktowany niemalże tak, jak ten biedak z klatki schodowej, tylko teraz piraci ograniczyli się do naszpikowania nogi żołnierza drutem od stopy aż po udo. Roger zarzucił sobie ramię półprzytomnego ocalałego na kark, sam złapał go w pasie i niemalże ciągnął za sobą. W drugiej ręce trzymał broń.
Udało im się wejść po schodach. Odgłosy walki. Wskazał żołnierzom kierunek, w którym mają uciekać, jednocześnie nie pozwalając im się oddalać. Kazał im też zbierać broń, jeśli jakąś gdzieś znajdą. Zobaczył... to. Jamesa. Zatrzymał się i przez chwilę patrzył na niego szeroko otwartymi oczami, jakby nie docierało do niego pytanie. Jedna sekunda. Dwie.
– Jeden czarny zabrał... – Wybełkotał mężczyzna, którego Roger podtrzymywał. – ...plany bomby... do innego budynku. – Kapitan odruchowo mocniej zacisnął na nim ramię i nagle... podniósł broń, celując w Jamesa. Wystrzelił tuż obok niego, ktoś z tyłu jęknął. Jednego z piratów skradającego się od strony plaży zdradził odbłysk światła. Oczy zawsze otwarte.
– Poczekaj tu na mnie i nie daj się zabić. – Zarządził Kapitan, już odwracając się i prowadząc pozostałych w stronę wyjścia.


Ostatnio zmieniony przez Gregor dnia Czw Sty 15, 2015 2:02 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Stephen

Stephen


Liczba postów : 947
Join date : 12/04/2014

StephenxGregor - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 11 EmptyCzw Sty 15, 2015 11:22 am

Broń wymierzona w jego kierunku! Momentalnie sięgnął po nieużywane dotychczas magnum, najwyraźniej chcąc odpowiedzieć tym samym. Ale zrezygnował, gdy usłyszał dźwięk martwego ciała upadającego na betonową posadzkę. Puścił pistolet i skinął głową na rozkaz Kapitana, jakby faktycznie zamierzał go wypełnić…
Ale Żołnierzowi nie należało rozkazywać. Mimo wyższej rangi Rogera i trudności sytuacji, nie zamierzał być mu podległym. Był jeńcem, nie sierżantem! Dlatego też, kiedy tylko miał pewność, że Stevenson i zakładnicy odeszli na bezpieczną odległość, rzucił się biegiem w stronę ostatniego z budynków. Zniszczony pustostan został wykreślony z listy podejrzanych, została ostatnia budowla.
I wcale nie była pusta. Ale zdecydowanie ludzi w niej było mniej i mieli jasne zadanie: bronić tego, co było przechowywane za zniszczonymi ścianami. Tylko dlatego nie ruszyli na pomoc swoim współpracownikom.
Oparł się o ścianę, ukrywając. A gdy wychylił się, cisnął w kierunku dwójki strażników nożami. Padli. On natomiast dobył broni i wymierzył kilka prostych, szybkich strzałów, zabijając pozostałych dwóch.
- Roger, zaraz będę miał plany. Zostań w samolocie – odezwał się do nadajnika, po czym ruszył w głąb budynku. Energicznym, a przy tym niemalże bezszelestnym krokiem przemierzał kolejne korytarze, począwszy od pustej piwnicy. Nic. Zero ludzi, żadnych ważnych rzeczy. Dopiero na ostatnim piętrze sam trafił pod ostrzał, wspinając się po schodach. Ukrył się w niewielkiej wnęce, kompletnie nieświadom kolejnego draśnięcia. Adrenalina uciszała ból. Kompletnie nie czuł rany na udzie! Stalową dłonią sięgając paska swoich spodni. Znalazł te małe cudo z resztą wyposażenia, najpewniej Szczur dorzucił…
Niewielka kulka. Cisnął nią w ich kierunku, a ta eksplodowała. Aż zahuczało mu w głowie. Nie zwlekając, ścisnął w dłoni broń i ruszył przed siebie. Kolejni. Zabił. Kolejni. Znów zabił. Kolejni. Znów. Aż dotarł do tego, co tak strzegli - potężnego pokoju na samym szczycie budynku.
Plany, plany. Wiedział jak wyglądają. Ich zdjęcia były w teczce.
Sięgnął po nieważną kartkę, po czym – osłaniając nią brudną dłoń – pochwycił duże rulony papieru z tym, czego szukał. I nie zwlekając, zbiegł czym prędzej po schodach, aby opuścić budynek, ruszając w kierunku samolotu.
- Roger – odezwał się, nie zwalniając ani na krótki moment, choć zaczynał do niego docierać ból. – Mam nadzieję, że zostałeś w samolocie. Macie ruszać. Zaraz tam będę – powiedział.
Powrót do góry Go down
Gregor
Melancholik
Germanista
Nauczyciel filozofii
Gregor


Liczba postów : 1323
Join date : 13/01/2014

StephenxGregor - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 11 EmptyCzw Sty 15, 2015 4:10 pm

Nie wierzył. Po prostu nie wierzył, że James może tak po prostu siedzieć i czekać, tym bardziej, że sam słyszał, co mówi ranny. Roger znowu żałował, że nie może być w dwóch miejscach naraz, zaczynał się irytować. Starał się iść jak najszybciej, ale większa część z uratowanych żołnierzy nie była w dobrym stanie, pewnie wlekli się tylko dzięki sile woli i nadziei, że to piekło się już skończyło. Oni byli tymi, którzy mieli przeżyć. Parę osób rzuciło się biegiem, gdy na horyzoncie pojawiła się sylwetka samolotu. Właśnie w tamtej chwili Kapitan usłyszał to o planach. James ty... ty...! Jamesie.
Przez ostatnie metry niósł już nieprzytomnego rannego, Cedrik pomógł mu ułożyć mężczyznę na fotelu.
– Szli za wami? – Pilot sięgnął po apteczkę i chwilę czegoś w niej szukał. Wyjął małą, nowoczesną strzykawkę i zaaplikował jej zawartość. Adrenalina.
– Nie, nie widziałem ich. – Roger w pośpiechu pomagał wsiąść na podkład wszystkim, co chwila spoglądając w dal, szukając w mroku zarysu znajomej sylwetki.
– Gdzie twój partner?
– Zaraz będzie. – Niech tylko spróbuje nie przyjść, to Roger mu pokaże, że jednak może polec na tak 'łatwej' misji. W tym czasie Cedrik starał się zmusić rannego do zachowania przytomności, pytał go o imię, nazwisko, stopień, później kazał mu... zacząć śpiewać. Wiedział, że pozornie bzdurne polecenie utrzyma jego uwagę chociaż na jakiś czas, dając im bezcenne minuty. Bez odpowiedniego sprzętu nie mogli monitorować jego stanu i łatwo było przegapić moment dzielący życie od śmierci.
What will we do with the drunken whaler?
Kapitan pomógł ostatniemu z żołnierzy, sam stanął w wejściu, wypatrywał.
Stuff him in a sack and throw him over.
Do jednego, słabego głosu zaczęły dołączać inne. Coraz pewniej i głośniej.
Feed him to the hungry rats for dinner.
Pilot usiadł za sterami, odruchowo przełączył kilka kontrolek budząc maszynę do życia. Jeszcze tylko chwila...
Shoot him through the heart with a loaded pistol.
– Kapitanie, jesteśmy gotowi, nie możemy czekać.
Slice his throat with a rusty cleaver.
– Jest. Daj mu trzydzieści sekund.
Way–hey, and up she rises!
Roger wciągnął Jamesa na pokład, zatrzasnął za nim wejście. Cedrik już chwilę temu poderwał samolot z ziemi, teraz zwiększał wysokość, jednocześnie składając meldunek.
– Trzecia czterdzieści osiem czasu lokalnego. Szesnastu uratowanych, siedmiu rannych, w tym trzej ciężko. Załoga w komplecie. Plany na pokładzie. Early in the morning....
Powrót do góry Go down
Stephen

Stephen


Liczba postów : 947
Join date : 12/04/2014

StephenxGregor - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 11 EmptyCzw Sty 15, 2015 4:25 pm

James nie czuł się zmęczony – właściwie dopiero się rozkręcał. Chętnie wpadłby tam raz jeszcze i ponownie wymordował ich wszystkich, odnajdując w tym niezwykłą satysfakcję. Ale nie narażając misji, stawił się na pokładzie samolotu i już nie zamierzał więcej rozrabiać. Spojrzał na Rogera, później powiódł wzrokiem po uratowanych i chwilę milczał, starając się uspokoić siebie samego. W tej chwili działał bardziej instynktownie niż świadomie, ale doskonale wiedział, że musi uciszyć tę namiastkę zwierzęcej natury, jeśli wszyscy na pokładzie mają być bezpieczni.
Krótko zatrzymał wzrok na najbardziej pokiereszowanym mężczyźnie. Zmarszczył czoło. Powinni go zabić. Nie powiedział tego, choć spojrzenie, które po chwili zawiesił na Rogerze, mówiło jasno, co o tym wszystkim myślał.
Wcisnął Kapitanowi plany misji w rękę, po czym ruszył w stronę sekcji sanitarnej samolotu, wierząc, że Cedrik sam sobie poradzi z prowadzeniem maszyny. Usiadł na jednym z foteli dla pasażerów, sprawnym ruchem odrywając fragment własnej koszulki, aby otrzeć w niego ubrudzoną twarz i ręce, odzyskując nieco bardziej ludzki wyraz.
Wkurwiali go. Mogliby zamknąć te jebane pyski. Uciszyć mordy.
Nie powiedział jednak nic. Potrzebował jeszcze chwili dla uspokojenia zmysłów.
Znów spojrzał w kierunku Rogera. A później zwrócił się w stronę apteczki, aby wyciągnąć z niej gazę. Niedbałym gestem przycisnął ją do krwawiącego ramienia, nawet nie krzywiąc się z bólu. Odetchnął. Chwiejnym, niezgrabnym krokiem podniósł się z miejsca. Siedzenie wśród pozostałych pasażerów było nie rozsądne, podsycało jego chęć mordu. Dlatego też przeszedł przez samolot, aby zająć miejsce pilota.
- Pilotuj – mruknął zachrypniętym głosem, na razie nie chcąc odbierać sterów. Wpatrzył się w pustą przestrzeń przed sobą, dociskając gazę do rany, aby zatamować krwawienie. Znów zerknął przez ramię na uratowanych ludzi. Żyli dzięki im. A on chętnie poprzekręcałby im karki. Zwrócił się w stronę sterów.
- Były informacje o pogodzie nad Europą? Wichura rozeszła się? – mruknął pośpiesznie, chcąc zająć czymś myśli. Zerknął na Cedrika, później znów na obszar przed sobą.
Powrót do góry Go down
Gregor
Melancholik
Germanista
Nauczyciel filozofii
Gregor


Liczba postów : 1323
Join date : 13/01/2014

StephenxGregor - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 11 EmptyCzw Sty 15, 2015 6:10 pm

Roger rzucił szybkie spojrzenie na całą postać Jamesa, oceniając w jakim stanie wrócił i czy potrzebuje pomocy. Nadal nie wierzył, że już wracają, że to może być... szczęśliwy koniec?
Tak, wiedział, o czym myślał Żołnierz, pewnie sam byłby za szybką, humanitarną śmiercią, gdyby nie wierzył w cuda, jakich może dokonać dzisiejsza medycyna. Oby tylko przeżył lot. Oby oni wszyscy przeżyli. To naprawdę niepojęte, że się udało. Sukces jeszcze do niego nie docierał. A raczej: częściowy sukces. Nie mógł być do końca zadowolony, bo nie udało mu się ocalić wszystkich zakładników. Wiedział, że w żaden sposób nie przyczynił się do ich śmierci, bo pewnie stracili życie, gdy był w drodze albo jeszcze wcześniej, niemniej... Co do Jamesa, radość z tego, że mężczyzna nie wywinął żadnego dyzenteryjnego numeru, nie uciekł czy nie próbował zabić Kapitana, przysłaniała fakt nieposłuszeństwa. Ale i na poruszenie tej kwestii przyjdzie pora. Teraz Roger odebrał plany, samemu z dumą klepiąc Żołnierza po stalowym ramieniu.
Rzeczywiście, mogliby się uciszyć. Niemiłosiernie bolała go głowa, aż zaczynał źle widzieć. Musiał chwilę odpocząć. Rozpiął ładownicę, zostawił broń i przysiadł na jednym z wolnych miejsc, na chwilę zasłaniając oczy dłonią.
– Na bieżąco śledzimy pogodę satelitarną. Na razie jest spokojniej. – Cedrik upewnił się, zerkając na oprzyrządowanie. – Oby to nie była cisza przed burzą... – dodał pod nosem.
Na szczęście z tyłu robiło się powoli coraz ciszej. Roger systematycznie kontrolował stan rannych, przy okazji odpowiadając na pytania, jakie mieli do niego uwolnieni. Sam też ich pytał o szczegóły porwania, ale wyraźnie nie mógł zapomnieć o Jamesie, co chwila podnosząc wzrok i zerkając w stronę kokpitu. Nie mógł uwierzyć, że tamci dwaj siedzą obok siebie i ani się nie wydzierają, ani ostentacyjnie nie ignorują.
Powrót do góry Go down
Stephen

Stephen


Liczba postów : 947
Join date : 12/04/2014

StephenxGregor - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 11 EmptyCzw Sty 15, 2015 6:22 pm

James w końcu podniósł się z miejsca, aby ponownie przejść na tyły samolotu, nawet nie spoglądając na uwolnionych ludzi. Dotarł tam, gdzie zostawiona była broń. Zaczął ściągać z siebie to, co mu zostało, chcąc uniknąć jakiegoś wielkiego cyrku już w bazie. Odłożył wszystko na miejsce – także noże, choć rozstanie się z nimi napawało go niekontrolowanym poczuciem tęsknoty.
Skończywszy, zamknął wszystko w bezpiecznej skrzyni, po czym wrócił do sfery pilota.
- Oddaj stery, dzieciaku – rzucił krótko, siadając na swoim miejscu, przejmując maszynę. No tak. Cedrik był dla niego tylko dzieciakiem. Nikim więcej. Nie stanowił więc zagrożenia. A przynajmniej to właśnie James starał się sobie wmówić.
Na autopilocie bacznie obserwowanym przez Jamesa dotarli do bazy. Odebrał od wieży współrzędne do lądowania i łagodnie osadził samolot na pasie. Tu kończyła się ich misja – medycy od razu zaczęli przejmować zakładników, aby zapewnić im odpowiednią opiekę. Gdzieś pomiędzy tymi białymi fartuchami przemknął Wagner, jednak James nie skupił na nim większej uwagi.
- Zajmę się tym – odezwał się jeden z lekarzy, podchodząc do Żołnierza, wskazując na jego ramię. Zimne spojrzenie Blackera wystarczyło, aby mężczyzna zwątpił w swoje możliwości i zostawił go w spokoju. Chwilowe zamieszanie ucichło, wszyscy rozeszli się. James spojrzał na Rogera, wiedząc, że ten pewnie odprowadzi go do pokoju.
Spokojnym krokiem opuścił samolot, jednocześnie szukając czegoś w kieszeni spodni. I znalazł. Paczka papierosów. Wetknął jednego z nich między swoje wargi i spokojnym krokiem nie ruszył w stronę wejścia do bazy, a w kierunku pasa startowego, aby tam – we względnie bezpiecznych warunkach – zapalić.
- Szczur powinien kupować mocniejsze – mruknął, przyznając się do swojej kolejnej kradzieży, na której nikt go nie przyłapał.
Powrót do góry Go down
Gregor
Melancholik
Germanista
Nauczyciel filozofii
Gregor


Liczba postów : 1323
Join date : 13/01/2014

StephenxGregor - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 11 EmptyCzw Sty 15, 2015 8:36 pm

Cedrik posłusznie oddał stery, wstał z fotela i poszedł w głąb samolotu zostawiając maszynę w rękach Jamesa i siadając przy Rogerze. Resztę lotu przetrwali we w miarę względnym spokoju, chociaż stan ciężko rannego zaczął się pogarszać mimo wciąż działającej adrenaliny. Do bazy dotarli, gdy na niebie było już niemal całkiem jasno.
Kapitan i Cedrik pomagali medykom w tym, czym mogli, gdy już wykonali swoją powinność, rozdzielili się. Pilot wrócił do samolotu, pewnie chcąc wszystko posprawdzać po Jamesie i tej całej zgrai, za to Roger poszedł za Żołnierzem. Wlókł się za nim w ciszy, w końcu przykucnął i przymknął oczy. Oczywiście, że nie będzie robił wyrzutów o papierosy, w końcu James wie co robi i nie potrzebuje niańki... przynajmniej nie na cały etat. Gdyby nie ta paskudna migrena, pewnie mruknąłby coś w stylu 'nie musisz kraść mu fajek, wystarczyło, że byś powiedział, kupiłbym ci tak mocne, że paliłbyś przez maskę przeciwgazową'. Teraz spojrzał na mężczyznę z dołu, chciał zachować ciszę i korzystać z chwili odpoczynku, ale zauważył coś na udzie Żołnierza. Zbliżył się odrobinę i ostrożnie sięgnął dłonią. Czarny materiał, na nim krew. Usłyszał kroki za sobą. Cedrik. Cholera! Powoli się cofnął i wstał, starając się zachowywać, jakby nigdy nic. Szło mu naprawdę dobrze.
– Tu też cię trafili. Mogę to później opatrzyć. – Rzucił spokojnie, potem zwrócił się w kierunku Pilota. O co chodziło? Spiął się, podświadomie oczekując jakiegoś spięcia.
– Chciałem pogratulować wam akcji – odpowiedział na zaciekawione spojrzenie Rogera i uścisnął z nim dłoń. Miał tyle klasy, by nie skomentować tego być może dziwnego zajścia i udać, że wcale go nie widział. – Zaszczytem było móc współpracować z wami przez tę chwilę. – Mówił, patrząc na Kapitana, zaraz jednak spojrzał na Jamesa i do niego również wyciągnął dłoń. Nie dało się po nim poznać żadnego wyrazu niechęci, ale Roger znał go na tyle, by wiedzieć, ile samozaparcia kosztował go ten gest i samo przyjście tutaj.
Powrót do góry Go down
Stephen

Stephen


Liczba postów : 947
Join date : 12/04/2014

StephenxGregor - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 11 EmptyCzw Sty 15, 2015 8:57 pm

Nie do końca dotarło do niego to, co robił Roger. Właściwie James myślami wciąż był daleko od tego pozornie bezpiecznego hangaru – został gdzieś pomiędzy zniszczoną ścianą hotelowego pokoju a strzelającymi do niego piratami. Dopiero po chwili sam spojrzał na swoje nogi i mimowolnie zmarszczył czoło. Och, więc to go bolało!
Wyprostował się, gdy dołączył do nich Cedrik. Skupiony na podziwianiu wschodzącego słońca, starał się ignorować tę krótką rozmowę. Lizus. Sądził, że cała konwersacja skończy się na chwaleniu Rogera i tyle… Więc niezwykle zdziwił się, gdy pilot zwrócił się w jego kierunku.
- Mam resztki czyjegoś mózgu na ręce. Nie chcesz ściskać mi dłoni – stwierdził krótko, oschle. On nie silił się na przestrzeganie norm wojskowej etykiety. Rzucił peta na ziemię, po czym zdeptał go ciężkim butem. Raz jeszcze spojrzał na nich krótko i przelotnie, a następnie ruszył przed siebie spokojnym krokiem, zmierzając do swojego cudownego pokoju bez okna. Potrzebował kąpieli. Długiej i relaksującej.
- Idziesz? Spanikują jak zobaczą mnie bez obstawy – odezwał się na tyle głośno, aby Roger go usłyszał, choć Żołnierz nawet nie obejrzał się na niego, będąc już przy drzwiach.
Powrót do góry Go down
Gregor
Melancholik
Germanista
Nauczyciel filozofii
Gregor


Liczba postów : 1323
Join date : 13/01/2014

StephenxGregor - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 11 EmptyCzw Sty 15, 2015 9:56 pm

Roger mimowolnie skrzywił się słysząc odpowiedź Jamesa i widząc zupełny brak reakcji Cedrika. Wspomnienie momentalnie uderzyło w niego prawie z taką samą siłą jak obraz widziany na żywo. Za dużo wrażeń: radość, ulga, poczucie winy, niedowierzanie... Chaos w głowie. Starał się uśmiechnąć przepraszająco.
– Tak, on niestety mówi prawdę... Muszę iść. Czystego nieba.
– Do zobaczenia, Roger.
Oby ten dzień się już skończył. Tak, to dopiero świt, wiedział, ale z chęcią przespałby do wieczora. Tymczasem nie mógł. Szedł z Jamesem w milczeniu, wedle swojego zwyczaju ignorując ciekawskie spojrzenia. Odprowadził mężczyznę pod drzwi jego celi, otworzył je ale wskazał dłonią gdzieś w prawo.
– Tam jest mój pokój. Wiem, że teraz pewnie popełniam kolejny błąd, ale... – Pokręcił głową. Coraz bardziej było widać po nim zmęczenie. Ściszył głos. – Przychodź do mnie kiedy chcesz. I tylko do mnie. Na próbę nie będę zamykać twoich drzwi, ale błagam cię... – Spojrzał na Żołnierza. – Nie chodź sam po bazie, bo oni nie wiedzą i mają nie wiedzieć. Przynajmniej przez jakiś czas. Teraz pójdę wziąć prysznic, potem przyniosę śniadanie. – Położył dłoń na czole i ścisnął palcami skronie.
Powrót do góry Go down
Stephen

Stephen


Liczba postów : 947
Join date : 12/04/2014

StephenxGregor - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 11 EmptyCzw Sty 15, 2015 10:03 pm

James także szedł w zupełnym milczeniu, nie rozglądając się przesadnie. Choć właściwie nowoczesność tego miejsca i wszechobecna technologia ciekawiły go… Chętnie zatrzymałby się, wypytał Rogera o kolejne przyciski, jakieś znaczki i symbole, których nie rozumiał.
Ale nie. Szedł w stronę swojego pokoju. Gdy otworzono drzwi, przekroczył próg, ale zaraz zatrzymał się i zwrócił w kierunku Rogera. Zmierzył go uważnym spojrzeniem, sądząc, że ten sobie żartuje… Kącik ust Jamesa zawędrował nieco ku górze. Nie, nie w wyrazie triumfu. Prosta, zwyczajna radość.
Po chwili obejrzał się przez ramię, po czym znów spojrzał na niego.
- Zamierzałem zaciągnąć cię pod wspólny prysznic – stwierdził na tyle cicho, aby usłyszał go tylko Roger. - Dalej zamierzam, Kapitanie – dodał mrukliwym, niskim tonem. – Jeśli sam nie wejdziesz, wciągnę cię tu. A wtedy na pewno zrobi się niemałe zamieszanie… – wymruczał, cofając się o krok w tył, aby ukryć się pomieszczeniu, pozostając widocznym tylko dla Rogera. Spokojnym ruchem ściągnął z siebie koszulkę, zostając w samej kamizelce kuloodpornej, po czym odwrócił się i ruszył w kierunku łazienki, nie oglądając się na niego, zostawiając mu wolny wybór mimo swojej małej prowokacji. Stevenson odważy się? Znikając w łazience, zostawił za sobą drzwi szeroko otwarte.
Powrót do góry Go down
Gregor
Melancholik
Germanista
Nauczyciel filozofii
Gregor


Liczba postów : 1323
Join date : 13/01/2014

StephenxGregor - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 11 EmptyCzw Sty 15, 2015 10:50 pm

Tym razem to on musiał się upewnić, czy Żołnierz nie żartuje. Cóż. Roger nadal nie bał się Jamesa, ale to, co widział nie odbiło się bez echa. Poczuł się nieswojo. Znów będzie musiał oswoić się z jego bliskością, uśpić obudzoną na nowo nieufność. Nie maskował tego, że chwilę się wahał.
– Dobrze. – Dał za wygraną. – Tylko wezmę normalne ubrania. – Jak powiedział, tak zrobił. Wrócił po chwili z podkoszulką, spodniami i bielizną złożonymi w idealną kostkę, odłożył je na stół, zamknął za sobą główne drzwi – bezpieczeństwa nigdy nie za dużo – po czym wszedł do łazienki i zaczął się rozbierać. Bogowie, sam zapach wody i bijące od niej ciepło przyprawiały go o senność.
Szybko dołączył do Jamesa tłumiąc w sobie uczucie niepokoju i jakieś dziwne rozdrażnienie. Chwile spędzone pod prysznicem zawsze kojarzyły mu się z odrętwiającym spokojem i chwilą na zupełny odpoczynek, którego teraz tak bardzo potrzebował. Tymczasem chciał się jakoś trzymać.
Podniósł głowę i pozwolił wodzie płynąć prosto na twarz. Przez krótką chwilę ignorował obecność Jamesa, jednak gdy na niego spojrzał, uśmiechnął się miękko.
– Gdy walczyłem z tobą, nie byłem aż tak zmęczony, bo względnie chodziło tylko o moje życie. Nie odpowiadałem za całą grupę zwyczajnych żołnierzy. – Podzielił się z nim refleksją, jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, że miał wrażenie, jakby od ich ostatniej konfrontacji upłynęły wieki. Zaczął się przyglądać ciału Jamesa, oglądając wszystkie ślady pozostałe po walce.
Powrót do góry Go down
Stephen

Stephen


Liczba postów : 947
Join date : 12/04/2014

StephenxGregor - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 11 EmptyCzw Sty 15, 2015 11:01 pm

Kiedy spostrzegł obecność Rogera w łazience, zwrócił się w jego stronę, chcąc mieć pewność, że niczego nie przeoczy. Także sposobu, w który ten ściągał kolejne partie ubrań, obnażając swoje ciało. Nawet naznaczony kilkoma bliznami po odbytych pojedynkach, Stevenson prezentował się po prostu estetycznie. I atrakcyjnie.
James odepchnął od siebie myśl o tym, że nie dorównuje mu w kwestii urody.
Zrobił mężczyźnie nieco więcej miejsca w kabinie, samemu sięgając po żel pod prysznic, nalewając go sobie na ludzką rękę, zaraz wmasowując substancję w kark. Uśmiechnął się pod nosem na jego słowa – sam czuł się niezwykle odprężony, ale nie powiedział tego.
I nagle, bez jakiegokolwiek uprzedzenia, zbliżył się do niego, przyciskając jego ciało do zimnych kafelek. Jednocześnie sięgnął dłonią podbródka Rogera, przytrzymując go w stalowym uścisku.
- Misja już minęła, Roger. Wracaj z tej Somalii – szepnął. Już mniej gwałtownie przysunął głowę bliżej, składając krótki pocałunek na skórze pod jego uchem, jednocześnie zwalniając uścisk stalowej dłoni. Oparł obie ręce o jego biodra, a podbródek wsparł na ramieniu Rogera, zastygając w chwilowym bezruchu. Bardzo przyjemnym.
- Roger, Roger, Roger… – zanucił pod nosem do tylko sobie znanej melodii.
Powrót do góry Go down
Gregor
Melancholik
Germanista
Nauczyciel filozofii
Gregor


Liczba postów : 1323
Join date : 13/01/2014

StephenxGregor - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 11 EmptyCzw Sty 15, 2015 11:44 pm

Roger nie chciał reagować gwałtownie, ale odruchowo sięgnął do jego dłoni, zamierzając powstrzymać go przed duszeniem, sądząc, że właśnie to zamierzał zrobić. A jednak nie... Rozluźnił palce, po chwili zupełnie opuścił ramię, plecami całkiem przylegając do nieprzyjemnie chłodnej ściany. Świadomie poddał się woli mężczyzny.
– Tak, wiem... Przepraszam. – Patrzył na niego już znacznie spokojniej. – Po prostu nie mogę zapomnieć tego widoku... jak miażdżysz tamtego... kogoś. – Zacisnął powieki i potrząsnął głową. – I wiesz, co mnie najbardziej w tym przeraża? – Sięgnął dłonią w górę, odgarniając mokre kosmyki z twarzy Jamesa. – Że sam miałem ochotę tak zrobić, gdy byłem tam na dole, w piwnicy. Ostatni raz czułem podobnie po stracie Jimmiego, ale myślałem, że po tak długim czasie udało mi się to w sobie zabić. – Zamilkł na chwilę, odruchowo głaszcząc go po łopatce. Zastanawiał się, jak może powiedzieć to, o czym pomyślał i przede wszystkim: czy w ogóle powinien. Czy nie powiedział już za dużo? – To trochę tak, jakbym nauczył się tego wraz z jego śmiercią, a twoimi narodzinami. A teraz twoja bliskość znów mi o tym przypomina, znów muszę się uczuć jak nad tym panować. Nie sądzę, żeby to tak działało, tak po prostu... – Zawiesił głos. Westchnął i podniósł obydwie dłonie, by łagodnie zacząć przesuwać ich wnętrzami po karku mężczyzny odrobinę w dół, potem znowu w górę, w hipnotycznym rytmie.
– Wiem, wiem, już przestaję. – Rzucił głośniej i lżej. – Narzekam ci i snuję nieprawdopodobne teorie, ale wiesz, to przez starość.
Powrót do góry Go down
Stephen

Stephen


Liczba postów : 947
Join date : 12/04/2014

StephenxGregor - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 11 EmptyCzw Sty 15, 2015 11:56 pm

Roger zaciekawił go. Słuchając tego, co miał do powiedzenia Kapitan, James spokojnie przesunął dłonie z jego bioder na plecy, aby po prostu objąć go, nie podnosząc głowy z tego wygodnego miejsca.
- To instynkt – mruknął pierwsze, co przyszło mu do głowy, wcale nie zamierzając rezygnować z tego tematu. Zamilkł na krótki moment, zastanawiając się nad tym, co właściwie chce powiedzieć. – Z moich ust źle to brzmi. Ale sądzę, że instynktowne działanie nie jest złe, Roger. Nawet, jeśli jest okrutne, karykaturalne i… Sam wiesz – przyznał. Przywykł do widoku, który zaprezentował Stevensonowi w tamtym hotelu. Ale jednocześnie ciekaw był tego, jakby to wygląda, będąc na miejscu Rogera. Bierny obserwator sadystycznej sceny.
Wolnym ruchem uniósł stalową dłoń, aby dosięgnąć jego skroni. Stuknął w nią delikatnie opuszkami palców, jednocześnie odsuwając się, żeby spojrzeć mu w oczy.
- Jeśli zadbasz o to, żeby twój umysł był czysty, to instynkt nie raz cię uratuje, Roger. Ale nie możesz nosić w sobie żadnych negatywnych emocji… Bo wymordujesz pół miasta – stwierdził. – Nie jestem dobrym przykładem. Nie dbam o pozbycie się gniewu – mimowolnie uśmiechnął się pod nosem. Zaraz wrócił do poważnego wyrazu twarzy, obserwując go uważnie.
- Co cię męczy, Roger? Co zaprząta twoje myśli, budząc agresję? – zapytał wprost. – Męczysz się poczuciem winy – sam sobie odpowiedział, jednocześnie kończąc kąpiel. Opuścił kabinę, sięgając po ręcznik, który zaraz zarzucił na swoje ramiona. Stanął przy lustrze i przyjrzał się ranie na ręce krytycznym spojrzeniem.
Powrót do góry Go down
Gregor
Melancholik
Germanista
Nauczyciel filozofii
Gregor


Liczba postów : 1323
Join date : 13/01/2014

StephenxGregor - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 11 EmptyPią Sty 16, 2015 1:17 am

Słuchał go i wpierw parę razy chciał przerwać, ale z biegiem czasu słyszane słowa coraz silniej na niego wpływały, coraz głębiej docierały. W końcu zastygł w bezruchu, jedynie patrząc na Jamesa szeroko otwartymi oczami. Nie chciał odpowiadać nawet, gdy padło pytanie. Bo co miał powiedzieć? Że nigdy nie wybaczył sobie, że pozwolił Jimmiemu zginąć? Że po dziś dzień żałował, że nie skoczył wtedy za nim? Wbrew swoim niezłomnym zasadom albo właśnie według nich!
Poczucie winy. To stwierdzenie uderzyło go trafnością. Aż coś zabolało go w klatce piersiowej. Dobrze, że James zwiększył dystans między ich ciałami, to ułatwiło Rogerowi pozbieranie się. Znów przeszedł pod strumień wody i stał chwilę ze spuszczoną głową, pozwalając zmyć z siebie cały kurz, krew i ten przeklęty zapach wilgoci i rozkładu, którym przesiąknął przebywając tę chwilę w piwnicy. Przepłukał usta, umył się żelem i sam wyszedł. Przez chwilę żałował, że nie przyniósł własnego ręcznika, ale wyjął z jednej z szafek zapasowy, obiecując, że przyniesie nowy. Zaproponował jeszcze, że pomoże Żołnierzowi z opatrunkami, ale ten odmówił, zwalniając Kapitana z tego obowiązku. Więc Roger ubrał się, poszedł po śniadanie i wrócił z nim, jednak tym razem nie jadł z Jamesem, tylko poszedł do siebie. Zanim cokolwiek włożył do ust musiał się przespać. Obudził się około trzynastej i przez chwilę szukał swojego zegarka przez roztargnienie zapominając, że oddał go Jamesowi. Cóż. Powinien sprawdzić, co u niego, jednak zapanował nad chęcią skontrolowania sytuacji. Ufali sobie, tak? Trochę, ale jednak. Zjadł i poszedł do Szczura, który właśnie miał mu dać przysługę w postaci małego, maleńkiego urządzenia – ale jakże przydatnego!
Wyszedł z bazy i wrócił dopiero koło siedemnastej. Od razu przyszedł do Jamesa z solidnym obiadem na przeprosiny, że tak późno i zapasowym kluczem do swojego pokoju. Szybko zjadł i wyszedł, tłumacząc, że musi jeszcze coś zrobić, że będzie w swoim pokoju i że jest do jego dyspozycji, jednak... w duchu prosił Żołnierza, by tę noc pozwolił mu spędzić w samotności.
Wrócił do siebie. Odwlekał ten moment... wiedział, że coś cholernie ważnego spoczywa na dnie jego torby. Przebrał się do spania, usiadł na łóżku, włączył lampkę nocną i... czekał. Na samego siebie. Na moment odwagi. W końcu wyjął czarną teczkę, ułożył się z nią przy stole w miarę wygodnie i zacisnął na jej brzegach palce. Dłonie drżały mu z emocji... ze strachu.
Oto przed sobą miał udokumentowany długotrwały i szalenie bolesny proces narodzin tego kogoś, kto nieświadomie stawał się dla niego coraz ważniejszy. Notatki Zoli o Jamesie. Właśnie tak. Poprosił Szczura o załatwienie małego aparatu, który mógłby przemycić do jednego z tajnych miejsc, w których Tarcza trzymała swoje dokumenty. Zrobił zdjęcia i bezczelnie wydrukował je drukarką tamtego niejawnego oddziału opiekującego się ważnymi rzeczami. Chciał przeczytać. Chciał go poznać. Chciał przestać uciekać. Pamiętał: obiecał Jamesowi, że kiedyś mu to pokaże i rzeczywiście tak chciał zrobić. Wiedział, że będzie siedział nad tym tak długo, aż nie przeczyta całości. A potem odda to... Obiektowi, nie ważne, co byłoby tam zapisane, jak bardzo to miało by nim wstrząsnąć. Dałby mu wybór: chce wiedzieć i czyta albo żyje w nieświadomości, jak dawniej, oddając pokaźny plik kartek i pozwalając Rogerowi je spalić.

To nie do opisania, jakie emocje towarzyszyły Rogerowi od pierwszej strony notatek naukowca. Wpierw starał się uspokoić, podejść z dystansem, bez serca... ale jak mógł, czytając takie rzeczy!? Wstał i wściekle zaczął przechadzać się po pokoju w tę i z powrotem, cały czas brnąc w tekst głębiej i głębiej. Tak, nienawidził. Nienawidził Zoli. Cieszył się, że ten demon zginął z jego ręki, że był pewny jego śmierci, że to on mógł mu ją zadać. Brzydził się nim. Brzydził się jego myślami, czynami.
Powoli przestawał znosić ten niewyobrażalny ciężar, te wszystkie wynaturzone okrucieństwa, nieludzkie, nieludzkie...
Usiadł na łóżku, oparł się o ścianę plecami i przycisnął jedną dłoń do ust, by nie słyszeć własnego płaczu, w drugiej cały czas trzymając teczkę, twardo śledząc zapiski i nie odpuszczając, nie pomijając ani jednej linijki, ani jednego słowa. Nie wiedział, ile czasu tak spędził, ale w końcu z transu wyrwał go szmer przy drzwiach. Początkowo to zignorował i nie podnosił wzroku, dalej czytając.
Nieludzkie...
Powrót do góry Go down
Stephen

Stephen


Liczba postów : 947
Join date : 12/04/2014

StephenxGregor - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 11 EmptyPią Sty 16, 2015 1:40 am

Było już późno. Paskudnie późno. Leżąc w swoim łóżku, obserwował sufit, starając się nie myśleć o niczym, zupełnie. Ale takie chwile były najtrudniejsze… Z początku łudził się, że zmęczony misją po prostu zaśnie. Nie potrafił. I nawet nie umiał skupić się na jednej myśli! Jego szalona głowa plątała się między wydarzeniami kompletnie ze sobą niezwiązanymi, uniemożliwiając Jamesowi wejście w jakikolwiek monotonny ciąg.
W końcu podniósł się z łóżka. Na ramiona naciągnął bluzę Rogera, a na biodra luźne, materiałowe spodnie. Pora wykorzystać swój przywilej, nawet nie zastanawiając się nad tym, czy Roger dziś chciałby go spotkać. Po prostu wyszedł, bardzo dyskretnie i zupełnie bezszelestnie przechodząc ciemny korytarz. Wszyscy spali. W tej ciemności, z ukrytą stalową ręką, nie wzbudziłby szczególnego zainteresowania – wyglądał jak typowy Żołnierz.
Wszedł.
- Mam do ciebie prośbę – mruknął, czując jakąś naturalną potrzebę umotywowania swojego postępowania. I właściwie nie kłamał, choć wpadł na ten pomysł kilka kroków przed pokojem Rogera. Zamknął drzwi, zwrócił się w stronę Kapitana i zastygł w bezruchu. Powinien wyjść? Naprawdę nie wiedział, jak się zachować! Gdyby to nie był Stevenson, a James posiadałby przy sobie broń, strzeliłby mu w głowę, po prostu.
- Roger? – wolnym krokiem podszedł do niego. Usiadł na łóżku, przodem do niego. I chwilę tkwił tak, kompletnie nie wiedząc, jak się zachować. W końcu zrobił pierwsze, co przyszło mu do głowy. Wolnym, ostrożnym ruchem, nie chcąc go spłoszyć, wyciągnął w jego kierunku dłoń, aby położyć mu ją na karku. W ten sposób przyciągnął go do siebie, żeby zaraz zamknąć w objęciach swoich ramion. Na tyle silnych, aby odebrać mu chęć na jakiekolwiek szamotanie się, próby ucieczki.
Milczał. Widział kartki w jego rękach, ale nie rozpoznawał ich. Gdyby bardziej się nad nimi skupił, od razu wpadłby na to, czyje to pismo.
- Przestań, Roggie – szepnął po dłużej chwili, ludzką ręką głaszcząc jego włosy. Nie brzmiał karcąco. Wydawał się raczej zmartwiony, po prostu. I jednocześnie widać było, jak bardzo nie przywykł do podobnej delikatności, czułości.
Przesunął lewą dłoń po wilgotnym policzku mężczyzny, osuszając ten fragment skóry. Cisza. Dawał mu czas na uspokojenie się. W końcu sięgnął tych kartek, spokojnym ale stanowczym ruchem wysuwając mu je z dłoni. Zwrócił je tyłem do siebie, po czym odłożył na podłogę, stalową dłonią wciąż trzymając Rogera przy sobie. Mając pewność, że nie uszkodzi zapisków, sięgnął kołdry i okrył nią go, chowając w tej bezpiecznej, ciepłej kryjówce.
- Roggie… – odezwał się znów, spoglądając na niego. Nie chciał naciskać. A jednocześnie… Zmartwił się.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





StephenxGregor - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: StephenxGregor   StephenxGregor - Page 11 Empty

Powrót do góry Go down
 
StephenxGregor
Powrót do góry 
Strona 11 z 40Idź do strony : Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 25 ... 40  Next
 Similar topics
-
» StephenxGregor

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Yaoi Gakuen :: Off top :: Odpisz mi, Stefan! :: ∎ Historie-
Skocz do: