IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Regent's Park

Go down 
+7
Yasuro
Skorpion
Heikki
Daveth
Zahil
Lala
Lucius
11 posters
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość
Daveth
Kapitan drużyny koszykarskiej
Daveth


Liczba postów : 103
Join date : 18/01/2014
Age : 28

Regent's Park - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Regent's Park   Regent's Park - Page 2 EmptyPią Kwi 18, 2014 5:55 pm

Daveth myślał gorączkowo. Trybiki w jego głowie, z cichymi zgrzytami przeskakiwały z pomysłu na pomysł. Najlepszym rozwiązaniem było poprosić Ulissesa, aby wrócił na swoje miejsce, wyciągnął z jego torby portfel schowany w jedynej, wewnętrznej przegródce, zapłacił za ich zamówienie, zapytał o możliwość zapakowania reszty pizzy do zjedzenia na wynos i dopiero wówczas zainicjować manewr odwrotny w stronę drzwi. Nie był z reguły mistrzem planowania, chyba że akurat chodziło o strategię na boisku, jednak teraz wyjątkowo pragnął rozegrać sytuację najlepiej jak się dało. Byle zbytnio nie dać się zestresować. Rany... Czemu musieli na nich wpaść właśnie dziś? Właśnie teraz? Żeby z mnogości możliwych do wyboru knajp w Londynie wybrać tę, do której i oni zawitali... To dopiero ironia losu.
Niestety, planu jaki ułożył, nigdy nie udało się wprowadzić w życie. A to z tej prostej przyczyny, że jego partner spod stołu postanowił zadziałać wedle własnego i tylko sobie znanego. Bez najmniejszego ostrzeżenia, wszystko potoczyło się nagle strasznie szybki. Nie miał nawet czasu czemukolwiek zaoponować. Nim w ogóle zdążył się zorientować, już naprędce łapał swoją kurtkę, wyciągnięty spod stolika i przymusowo kierowany w stronę wyjścia z czapką kolegi nałożoną mu przez niego na łepetynę. Domyślił się? Cóż, pewnie nie musiało się zaraz być Einsteinem, żeby zobaczyć jak w ciągu jednej chwili, lekkie pęknięcia w solidnym murze przemieniają się w prawdziwe wyrwy. Obnażył się tak doszczętnie, że aż było mu wstyd. Jedyne co mógł teraz zrobić, to pozwolić wyciągnąć się z pubu, pochylając nisko głowę i unikając rozglądania się na boki. Dobre kilka minut marszem ulicą zajęło mu, nim spostrzegł kolejne, osobliwe następstwo ich błyskawicznego wypadu – przez cały czas był dość mocno trzymany za rękę. Pewność tego uścisku kazała mu go zabawnie skojarzyć z tym, jaki zazwyczaj charakteryzuje nadopiekuńczych rodzice, obawiających się, że jeśli tylko spróbują choć odrobinę go poluzować, dziecko wyszarpnie się i pewniakiem wyskoczy zaraz na środek ruchliwej ulicy.    
- Hm? – mruknął początkowo trochę półprzytomnie, z zaskoczeniem łapiąc się na tym, jak łatwo przyszło mu zapomnieć o napięciu sprzed kilku chwil. - ...
Przeniósł wzrok na osobę niebieskowłosego towarzysza i tylko raz, jakby zapobiegawczo, rzucił krótkim spojrzeniem przez ramię. Nie wiedział dokąd idą, ale nie przeszkadzało mu to.
- Oddam ci za rachunek... Poza tym, naprawdę mogłeś kazać im spakować nam tę pizzę. Szkoda jej trochę. Ciekawe czy i piwo by przelali jakby ładnie poprosić. - przyczepił się trochę zbolałym tonem, zastanawiając w rzeczywistości nad powodem tego konkretnie dziewiętnastolatka, jaki to kazał mu bez pytania i sprzeciwu wyciągnąć ich z lokalu. Był chyba zwyczajnie... Diabelnie dobrą i miłą osobą. Teraz też nie pytał. Twierdził, że nie zamierza tego robić wbrew jego woli. Totalny ewenement. Dziwak. Aż uśmiechnął się do siebie pod nosem, lekko kręcąc przy tym głową. Zaraz znowu nasunięto mu tę czapencję na oczy, na co wydał z siebie krótkie: „Ej!”, mające sygnalizować skrajne oburzenie. Aby cokolwiek widzieć, sam musiał ją sobie poprawić. Naturalnie jedyną, wolną ręką.
- Park? Aa, no tak. Em, jasne. Ale wiesz... - tu znowu zszedł wzrokiem niżej, który teraz raczył zawiesić się dość znacząco na ich złączonych dłoniach. - Nie musisz mnie już trzymać. – podrapał się po nosie, przy okazji zauważając ogrom różnicy między słowami, a zachowaniem Uliego. Na dodatek znowu sam odrobinę się spiął. Czy tylko jemu się wydawało, że nastąpiła kolejna, specyficzna zmiana w atmosferze między nimi?
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Regent's Park - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Regent's Park   Regent's Park - Page 2 EmptyPią Kwi 18, 2014 9:57 pm

Może zachował się egoistycznie, ot tak wyprowadzając chłopaka z lokalu, w końcu niczego z nim nie uzgodnił, jednak nie chciał widzieć go w takim stanie. Z jednej strony znaleźli się bardzo blisko siebie, kiedy siedzieli tak pod tym stołem, jednak nie istniała możliwość, aby siedzieli pod nim tak cały czas. Opuszczenie lokalu było najlepszym wyjściem, nawet jeśli wiązało się z porzuceniem tak smakowitej pizzy i niedopitego przez nich obu kufla piwa. Ale nawet najlepsze jedzenie nie mogło się równać z ich komfortem psychicznym. Dav musiał poczuć się czymś mocno skrępowany, na dodatek sam Ulisses nie mógłby być szczęśliwy, jeśli jego towarzysz wciąż trwałby w takim posępnym nastroju. Zachowywał się tak dziwacznie, dlatego i sam Uliss dał się ponieść emocjom i ciągnął chłopaka za sobą, nawet na chwilę nie puszczając jego dłoni. Na pewno przechodnie patrzyli na nich z zaciekawieniem czy oburzeniem, lecz w tej chwili niezbyt go to obchodziło, zwłaszcza, ze jego myśli krążyły teraz jedynie wokół osoby kapitana. Odrobinę się o niego martwił, nawet jeśli nie było to do końca odpowiednie, w końcu nie jest dla niego żadną bliską osobą, są tylko znajomymi z tej samej szkolnej drużyny koszykarskiej.
Słysząc jego pierwsze słowa, zmarszczył nieco brwi. To dobrze, że chłopak cokolwiek do niego powiedział, jednak nie był zachwycony tym, że go tak zbywano wypowiedzią na błahy temat. Chciał wiedzieć, co się właściwie wydarzyło, jednocześnie wolał o nic nie pytać, niczego na nim nie wymuszać.
W końcu przystanęli i jako tako powrócili do normalności, przynajmniej Uli w miarę się uspokoił, aby nie robić jeszcze większego zamieszania. Chyba i tak już za bardzo zaangażował się w coś, co nie do końca jest mu znane. Kompletnie nie rozumiał sytuacji, a reagował tak emocjonalnie, jakby o wszystkim miał pojęcie. Prawdopodobnie udzieliły mu się uczucia kompana, innego wyjaśnienia dla swojego zachowania zbytnio nie miał. Na całe szczęście poradził sobie z tym wszystkim i zdobył się nawet an drobne podrażnienie towarzysza, aby w ten sposób powrócić do tego, co było wcześniej. Czyż nie mieli tego wieczoru spędzić na dobrej zabawie?
Dopiero kiedy usłyszał jego uwagę, zaraz wypuścił jego dłoń z uścisku, będąc przy tym okropnie zażenowanym swoim niedopatrzeniem. Tak bezmyślnie chwycił go za dłoń i trzymał ją przez tyle czasu. Miał tylko nadzieję, że Daveth nie pomyśli, iż zrobił to specjalnie, bo wcale tak nie było i może to nawet przysiąc. Zaraz odebrał mu swoją czapkę i założył ją na swoją głowę z przepraszającym uśmiechem skierowanym do osiemnastolatka. Na jego twarzy pojawiły się drobne wypieki, które mógłby tłumaczyć emocjonalną reakcją, jednak dobrze wiedział, że są one wynikiem jego zawstydzenia.
- Wybacz, zapomniałem się - wyrzucił z siebie w końcu, drapiąc się delikatnie po policzku. - Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zły z tego powodu.
Uciekł spojrzeniem w dół, jakby nagle dostrzegł czubki butów towarzysza. Wreszcie spojrzał mu w oczy, gdy odnalazł wewnętrzny spokój. Kolejny raz posłał mu troskliwy uśmiech, naprawdę przejmując się tym, co stało się między nimi. Sporo rzeczy się wydarzyło, a spędzili ze sobą tak niewiele czasu. Niebieskowłosy odchrząknął nerwowo, próbując jako przestać myśleć o tym wszystkim.
- Niedaleko jest park, więc może już chodźmy i znajdźmy dla siebie jakąś ławkę.
Po tych słowach ruszył w stronę wspomnianego parku. Szybko znaleźli się pomiędzy drzewami, gdy tylko minęli bramę tego zielonego labiryntu. Ulisses podążył wyznaczoną ścieżką, odnajdując tym samym coś uspokajającego. Miłe zajęcie, takie parcie do przodu gotową już trasą.
- Jeśli tak bardzo szkoda ci tej pizzy, to nie musisz mi oddawać pieniędzy. Kupię ci coś innego do jedzenia, bo na pewno nadal jesteś głodny.
Powrót do góry Go down
Daveth
Kapitan drużyny koszykarskiej
Daveth


Liczba postów : 103
Join date : 18/01/2014
Age : 28

Regent's Park - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Regent's Park   Regent's Park - Page 2 EmptySob Kwi 19, 2014 11:07 am

W którymś momencie, jego oczy zaczęły błyszczeć nową dozą ciekawości. Ciekawości zmieszanej co prawda z niepokojem oraz masą wątpliwości, ale także i lekkim podekscytowaniem. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie powinien się tym przejmować, a co za tym szło reakcją łańcuchową, również zbyt wiele o całym incydencie myśleć. Nic jednak nie mógł na to poradzić. Im bardziej próbował odgonić od siebie małych, szepczących niemalże na ucho natrętów, kojarzących się z niewidzialnymi, złośliwymi chochlikami, tym bardziej głowił się nad ich słowami. A przede wszystkim, przewijającymi się ciągle pytaniami.
Nie ulegało wątpliwości, że Ulisses był niezwykle miłym i troskliwym chłopakiem. Bardziej niż przypuszczał, do czego doszedł dopiero po dzisiejszych wydarzeniach oraz spędzonym razem czasie. A przecież nie było go znowu aż tak wiele. Doprawdy nic, w porównaniu do godzin przewijających się im wspólnie treningów. Tyle tylko, że tematem rozmów całej drużyny był wówczas w głównej mierze sport. Tak samo jak podczas krótkich wypadów całej grupy na relaksujące piwo lub coś do wrzucenia na ząb, po jednym czy drugim meczu, tudzież katowniczej harówie pod okiem trenera. W takich warunkach ciężko o poznanie chłopaków z innej strony, zwłaszcza jeśli nie uczęszczać wspólnie z nimi na zajęcia. Zatem... Być może strona, którą pokazał mu dzisiaj u siebie niski skrzydłowy, wcale nie była niczym odbiegającym od normy. Raczej częścią jego normalnego, pozakoszykówkowego sposobu bycia? Możliwe, a nawet całkiem prawdopodobne. W takim razie, czy równie troskliwy był wobec wszystkich innych? Pierwszego lepszego? Każdemu podałby pomocną dłoń tak samo chętnie? Bez wahania? Z jakiegoś powodu, przedstawienie tego w podobny sposób przyprawiało go o wewnętrzną irytację, choć z pewnością nie powinno. Nie będzie tak źle, jeśli przez krótką chwilę pozwoli sobie na nieco inny rodzaj egoizmy niż zazwyczaj... Prawda? W końcu gdyby nie on, wcale nie jest powiedziane, że sam byłby w stanie w ogóle wyjść spod tego przeklętego stolika. Nie musiał mówić zatem wiele. Właściwie dla własnego i Ulissesa dobra, nie powinien mówić nic, pogrzebując całą sprawę. Tylko czy chciał postępować wobec niego dokładnie tak samo jak wobec innych, unikając wszelkich wyjaśnień? Na pewno tak, a nie inaczej być powinno.
Pierwszy raz wydawał się mniej skrępowany tym całym trzymaniem za rękę, najwyraźniej po prostu zbyt rozbawiony miną kompana by czuć jeszcze większe zażenowanie. Poza tym, może i to spostrzeżenie nie było do końca na miejscu, ale o niebo większa dłoń chłopaka, wydawała się znacznie cieplejsza od jego własnej.
- Głuuupi. – po utracie czapki, sam wyciągnął ręce i naciągnął jej materiał na uszy niebieskowłosego. - Nie ma powodu dla którego miałbym być o to zły.
Lekko zgryźliwy komentarz byłby tutaj jak najbardziej odpowiedni, lecz ten nawet nie przyszedł mu do głowy. Miast tego, chętnie pokiwał głową na przedstawioną w chwilę później propozycję i ruszył z nim ramię w ramię. Na drodze ich przemarszu znalazł się Regent's Park. Jeden z największych i z pewnością najpiękniejszych, parków Londynu.
- Nie-ma-mo-wy! – słowa te zaakcentował tak dobitnie, jakby od pojęcia ich przez Ulissesa zależało jego życie. - Zgodziłem się na to i słowa dotrzymam niezależnie od sytuacji! Jeśli już mam kończyć przez zakład jako sługa, to przynajmniej DOBRY sługa. – dumnie uniósł głowę, przy okazji nieco dalej dostrzegając drewnianą altankę. Cudem nie była przez nikogo oblegana. Nim zdążył pomyśleć dwa razy, złapał wyższego kolegę pod ramie i pociągnął gwałtownie, samemu wręcz zrywają się do biegu w tamtym kierunku.
- O! Patrz! To nawet lepsze od ławki! Pospiesz się zanim ktoś ją nam zajmie!
Zdaje się, że wreszcie powinien mu też podziękować.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Regent's Park - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Regent's Park   Regent's Park - Page 2 EmptySro Kwi 23, 2014 7:20 pm

Jego zachowanie nie było do końca odpowiednie, doskonale to wiedział. Siła wyciągnął go z pubu, jakby wcale nie liczył się z jego odczuciami, jednocześnie myślał, że robi to dla niego. Widział, jak od pewnej chwili bardzo się męczył w tamtym miejscu, dlatego też sam zapragnął opuścić pub. Chęci miał naprawdę dobre, jednak za bardzo go poniosło, zareagował emocjonalnie, przez co zrobił wszystko dość bezmyślnie. Właśnie dlatego przyjął ze spokojem nazwaniem jego osoby głupią, bo w obecnej sytuacji sam poniekąd czuł się jak ostatni kretyn. Niepotrzebnie chwycił go za dłoń, to było naprawdę bezmyślne z jego strony, w końcu podobny gest mógł zostać źle odebrany przez kapitana. Powiedzmy sobie szczerze, mało jaki chłopak chce, aby dotykał go w ten sposób przedstawiciel płci przeciwnej. Ulisses zrobił z nich niemałą sensację wśród przechodniów. Ale ratowały go słowa rozmówcy, który stwierdził, że wcale nie jest zły. Między nimi nadal jest wszystko w porządku, to najważniejsze.
Jak to dobrze, że weszli w tę zieleń, która koiła nerwy. Nagle wszystko zrobiło się takie łatwiejsze, a na twarzy niebieskowłosego znów zagościł uśmiech. Przede wszystkim Daveth odzyskał swój optymizm. W jego głosie znów można było usłyszę tę pewność siebie i upór. Znów mogli rozmawiać swobodnie.
- Skoro jesteś moim sługą, to musisz się mnie słuchać - odparł z przekąsem, rzucając mu chytry uśmieszek. Miał przewagę i i będzie z niej korzystał. - Rozkazuję ci być posłusznym. Za te piwa i za tę pizzę nie wolno ci oddać mi nawet grosza.
Nagle Dav chwycił go i pociągnął za sobą, przez co niski skrzydłowy zrobił wielki krok, aby czasem się nie wywrócić. Po słowach kapitana sam dostrzegł wreszcie altankę, która stanowiłaby cudowną oazę spokoju dla ich umęczonych umysłów. W jednej chwili zaśmiał się pod nosem, zauważając, że znów są ze sobą blisko, może nawet aż za blisko. Śmieszne było to, że tym razem to jego towarzysz zainicjował dotyk, choć zapewne nawet nie pomyślał, co tak naprawdę czyni. Uliss również postanowił nie przejmować się każdym gestem, w końcu nie znaczą one nic więcej.
Zajęli altankę dość szybko, gdy tylko się w niej znaleźli. Niebieskowłosy rozsiadł się wygodnie na jednej z drewnianych ławek, po czym ściągnął z ramienia obie torby, aby położyć je obok. Wziął głęboki wdech, następnie wypuścił powietrze z płuc, a na koniec wyszczerzył się radośnie. Czuł się jak dzieciak, który wreszcie może odpocząć.
- Może zróbmy z tej altanki naszą warownię? Zrobimy proce, znajdziemy kamienie i będziemy bronić mury twierdzy.
Cóż za absurdalny pomysł. Sam tak pomyślał, a jednak głośno wypowiedział swoje myśli. Miał wielką ochotę powrócić do lat dziecięcych, kiedy wszystko wydawało się proste, ponieważ nie musiał brać za nic odpowiedzialności. Zerknął na swojego kompana, zastanawiając się jak wyglądało jego dzieciństwo.
- Gdy byłem dzieckiem, zawsze budowałem w piaskownicy zamek i zostawałem rycerzem. Wiązałem rękawy swetra na szyi, aby mieć pelerynę, za miecz robił mi patyk. Nigdy nie miałem tarczy, bo odważny rycerz tarczy nie potrzebuje.
Urwał wreszcie ten wątek, kiedy zobaczył jak bardzo żenujący temat obrał. Podrapał się po potylicy z lekka zawstydzony tymi swoimi wspominkami. Przybrał postawę jakiegoś starego dziadygi, który przez powtarzanie historyjek chce je sobie utrwalić w pamięci. Kolejny raz zaśmiał się sam z siebie, aby w ten sposób zbagatelizować zaistniałą sytuację. Może to lepiej, że wreszcie zaczął mówić o czymś innym niż dwuznacznych rzeczach.
- Pewnie musiałeś być strasznie słodki, kiedy byłeś mały. Ja od zawsze jestem wysoki, więc nikt nigdy nie uznawał mnie za uroczego.
Oczyma wyobraźni zobaczył małego Davetha. Wyobrażał go sobie jako niskiego, szczupłego chłopaczka z szerokim uśmiechem i piłką przy boku. Na rękach i nogach miał sporo plastrów, a jego ubrania były wybrudzone od szalonych zabaw. Uli prezentował się właśnie w taki sposób, gdy miał kilka lat.
Powrót do góry Go down
Daveth
Kapitan drużyny koszykarskiej
Daveth


Liczba postów : 103
Join date : 18/01/2014
Age : 28

Regent's Park - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Regent's Park   Regent's Park - Page 2 EmptyCzw Kwi 24, 2014 2:34 pm

Siłą rzeczy, był Ulissesowi bardzo wdzięczny. Od ich wyjścia z pubu, skrzętnie ukryty w kieszeni spodni telefon, nie dał najmniejszego znaku życia, a to oznaczało, że najprawdopodobniej nie został zauważony. W każdym razie taką miał nadzieję i właśnie jej zamierzał się uparcie trzymać. Rękami, nogami, nawet zębami jeśli trzeba. Dzięki temu, spokojnie mógł pozwolić odejść wszelkim obawom i wrócić do starego, zwyczajnie wesołego siebie. Wejście na teren cudownie zielonego, pachnącego kwitnącymi już o tej porze roku drzewami jabłoni, wiśni czy śliwy parku, dodatkowo pozwoliło się odprężyć. Sam widok parku uspokajał go jak mało co. Miejsce, do którego zawsze chętnie zabierał ze sobą czworonogi sąsiadów. Zazwyczaj jak głupi ganiał razem z nimi aż do upadłego – ich albo jego w zależności od kondycji psich podopiecznych.
Ciągnąc go za sobą do altanki, znajdującej się na uboczu jednej z bardziej wąskich ścieżek, utyskiwał po drodze co niemiara. Bo jak to, że teraz niby ma nie płacić?! Przecież taki właśnie dostał pierwszy rozkaz i jak jego Jaśnie Panicz może być równie niedelikatny, żeby teraz mu odmawiać możliwości należytego wypełnienia obowiązków! A jeśli tak się sprawy mają, to w drodze powrotnej winien przynajmniej kupić im coś jeszcze. Zarzucił mu również, że nie potrafi należycie odgrywać Pana i Władcy, bo jest na to po prostu za miękki. Wszystko naturalnie ku gwoli żartu, ale naprawdę chciał zapłacić za ten mało udany wypad, który koniec końców sam przecież schrzanił. On albo jego pech, jak kto woli. Tak też w każdym razie utyskując niebieskowlosemu chłopakowi, nie mając tak właściwie absolutnie żadnych problemów z nawiązywaniem z nim kontaktu fizycznego pomimo uprzednich, drobnych incydentów, zatachał go z sobą na miejsce. Co prawda coś podpowiadało mu, że powinien się chociaż minimalnie ograniczyć, ale zagłuszył to nerwowym śmiechem we wnętrzu własnej głowy. Puścił zaś dopiero wewnątrz altany, gdzie przeciągnął się z zadowoleniem, rzucił swoją kurtką na ławkę i opierając dłonie na drewnianej balustradzie, wychylił się, rozglądając dookoła. Tego dnia, okolica nie tętniła nadmiernym natłokiem spacerowiczów. W każdym razie nie ta akurat części parku.
Słysząc dość zaskakujące pytanie kolegi, odchylił się w drugą stronę na maksimum swoich możliwości, by spojrzeć na niego do góry nogami. Grzywka przynajmniej nie opadała mu teraz na czoło. Ten to go dopiero dzisiaj od samej rozgrywki na boisku szkolnym zaskakuje! Zaśmiał się raźnie.
- Więc już tytuł „Jaśnie Panicza„ nie wystarczy? Teraz zamarzyło się tu komuś zostawać Wielmożnym Lordem Ulissesem. Lordem Warowni na Regent's! - wyprostował się, zakręcił by znaleźć przodem do niego i pokłonił. - A zatem jam ci już nie zwykły sługa, azali rycerz twej skromnej świty? – nie mógł się wręcz powstrzymać od głupawego chichotu. - Ale czekaj, czekaj. Musimy mieć też miecze! Proce nie wystarczą! Każdy rycerz musi mieć miecz! - tupnął nogą z przekonaniem, kiwając żywo głową i ponownie doskoczył do drewnianej balustrady, wychylając się raz wtóry. Aż jego nogi znalazły się w górze, kiedy tak przeszukiwał pobliskie metry kwadratowe trawnika za większymi badylami. Można było się martwić, czy w swym nadmiarze energii nie przeleci zupełnie na drugą stronę, ale zaraz nieco się uspokoił i nawet przestał majtać swoimi tylnymi przeszczepami w powietrzu. Chwila jednak musiała minąć nim znowu dotknął stopami podłogi.
- Heeh~? Więc od początku byłeś takim żywiołowcem, co? Mogę się założyć, że miałeś całą masę przyjaciół wśród dzieciaków na podwórku. – oparł się bokiem o jeden z filarów, zerkając na kolegę z drużyny ukosem. Dla niego każdy, nawet pozornie najbardziej banalny temat mógł stanowić dobry motyw do prowadzenia rozmowy. W każdym razie do czasu, aż  tego rodzaju rzeczy nie dotykały go bezpośrednio.  
Zazdrościł ludziom takim jak Ulisses. Wyglądało na to, że miał naprawdę udane dzieciństwo. Z drugiej strony, jego własne dziesięć pierwszych lat było podobnie szczęśliwe. Może i nie równie obfitujące w gry i zabawy z innymi ze względu na jego sposób bycia, ale na pewno nie mógł narzekać.
- Oczywiście, że byłem! – odrzekł z diabelnym przekonaniem w głosie i szerokim wyszczerzem. - Z tą różnicą, że to nie ja ociekałem słodyczą, a raczej słodycz mną. – jego własny śmiech wydał mu się okropnie nienaturalny, choć musiał brzmieć tak samo jak zawsze. Coś było nie tak. Skąd to poczucie winy? Nie miewał go chyba od lat. Czym więc różniło się kłamstwo wobec tego tutaj dziewiętnastolatka, a pozostałymi? Za cholerę nie miał pojęcia, ale zdecydowanie nie podobał mu się ten stan rzeczy.
- ... – przekręcił głowę w stronę ścieżki, którą właśnie przebiegała jakaś dziewczyna z towarzyszącym jej labradorem. Uśmiech na jego ustach zelżał.
- Żartowałem. – ton jego głosu uległ radykalnej zmianie. Nie sposępniał ani też nie stał się nagle ostry. Niemniej, z pewnością było w nim coś dziwnego. Może chodziło o brak zwyczajowej beztroski?
- Bardzo byś się zdziwił, gdybym powiedział, że stanowiłem kompletne przeciwieństwo tego miłego obrazka w twoim wyobrażeniu? – zaszurał butem o drewniany parkiet.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Regent's Park - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Regent's Park   Regent's Park - Page 2 EmptySob Kwi 26, 2014 8:15 pm

Spodziewał się buntu ze strony swojego wiernego sługi, jednak nie potrafił zareagować na jego uwagi czymkolwiek innym jak szczerym śmiechem. Przyznał, że jego rządy są zbyt miękkie, po czym dodał, że każdy inny sługa cieszyłby się z tego powodu, tymczasem on niepotrzebnie narzekał. Ich dysputa może trwałaby nadal, gdyby Ulisses nie uciął wreszcie tego wątku. Był naprawdę rozbawiony i czuł, że mógłby drażnić swojego rozmówcę jeszcze dłużej, jednak wolał odrobinę spoważnieć, przynajmniej na chwilę. Rzecz jasna szeroki uśmiech wciąż nie schodził z jego twarzy, przez co i szampański humor powrócił w mgnieniu oka. Wesoła atmosfera uniemożliwiała mu zachowanie chociażby odrobiny powagi, jakby spokój nie mógł zakłócić tych szczęśliwych chwili, w których pogrążali się coraz bardziej. Niebieskowłosy stale zamierzał kontynuować ich zabawę, dzięki czemu na nowo zapomniał o wszystkich troskach, nawet przymknął oko na nietypową sytuację, jaka miała miejsce w lokalu. Czy to źle, że ucieka od wszystkiego, co może go zmartwić? Taka taktyka jest dość łatwa, jednak nie można przez całe życie omijać problemów szerokim łukiem. Właściwie czekał na wyjaśnienia Davetha, ponieważ bez nich nie będzie w stanie wyjaśnić tego, co się tak właściwie stało.
- Pasuję cię na rycerza dopiero wtedy, gdy zasłużysz. Jakby każdy zostawał rycerzem, to zabrakłoby nam parobków.
Rzucił mu chytry uśmieszek, następnie przyglądał się jego działaniom. Wyglądał przezabawnie, gdy tak wyginał się przez barierkę altanki w poszukiwaniu mieczy - za te prawdopodobnie robiłyby im patyki.  Jednak kiedy kapitan przechylił się dość niebezpiecznie, niski skrzydłowy w jednej chwili znalazł się przy nim i delikatnie przetrzymał go za nogę, tak na wszelki wypadek. Nie chce przecież mieć na sumieniu swojego jedynego sługi, który być może do najposłuszniejszych nie należy, lecz angażuje się jak mało kto. Nikt inny nie upierałby się przy tym, aby sprzeciwić się jego rozkazom tyczącym się tego, kto powinien zapłacić za pizzę. Dav powinien się cieszyć, że nie musi przejmować się kwestiami finansowymi.
- To prawda, od małego byłem bardzo energiczny - wyznał szczerze, nie mogąc powstrzymać się od spojrzenia przy tym w oczy swojemu koledze z drużyny. - Jednak to odstraszało niekiedy inne dzieciaki. Byłem wysoki, żywiołowy, to mogło niepokoić nawet same matki, które pilnowały swoich pociech na placu zabaw.
Chyba nie może narzekać, bo był lubiany wśród rówieśników, jednak czasem brakowało mu trwalszych przyjaźni. W piaskownicy bawił się z wieloma dziećmi, jednak żadne się do niego bardziej nie zbliżyło. Sądził, że to nie jest do końca normalne, jednocześnie nie przejmował się tym faktem ze swojej przeszłości, którą pamiętał jak przez mgłę. Przypuszczał, że Daveth miał zupełnie inne doświadczenia ze swojego dzieciństwa, ale nie mógł być tego stuprocentowo pewien.
- Wiedziałem, że był z ciebie słodziak! - wykrzyknął tryumfalnie, prostując się przy tym dumnie.
Ale śmiech Dava wydał mu się niezbyt szczery, jakby miał on raczej coś maskować niż ukazać prawdziwe uczucie. Ulisses przyjrzał mu się uważniej, a dostrzegając na jego twarzy zupełnie inny wyraz od tego beztroskiego, bez namysłu pogłaskał go po głowie. Uważnie wysłuchał jego słów, następnie posłał mu subtelny uśmiech wypełniony troską. Znów się cieszył, że dane mu jest poznać jego zupełnie inną stronę.
- Może odrobinę bym się zdziwił, ale zrozumiałbym to. I tak wiem, że byłeś uroczym dzieckiem, o tym to ja jestem przekonany.
Wycofał dłoń, aby czasem nie naruszać zbyt długo jego przestrzeni osobistej, w końcu nie chciał go w żaden sposób urazić. Nie ma pojęcia, z jakiego powodu tak często go dotyka, po prostu lubi jego bliskość. Mógł teraz się obawiać, że to dążenie przez niego do kontaktu fizycznego może zostać źle odebrane, mimo to bezwiednie dotykał go dalej. Jak to dobrze, że przynajmniej nie był jakoś specjalnie nachalny.
- Wiesz, ja też nie zawsze byłem taki energiczny - zaczął spokojnie i dość poważnie, choć nie tracił pogody ducha. - Moja mama to dość beztroska osoba. Kiedy tylko to dostrzegłem, musiałem spoważnieć i jakoś o nią zadbać. Z początku było ciężko, przez co nawet przygasłem, jednak po jakimś czasie odkryłem swoją miłość do koszykówki i w tedy znów odzyskałem dawną radość.
Rzadko mówi o tym, jak trudno miał z mamą. I tak nie miał źle, jednak roztrzepana rodzicielka to na pewno nie jest dar od losu. To dziwne, by jedenastolatek sprzątał, gotował, robił zakupy i jeszcze do tego opłacał rachunki. Zwyczajnie musiał błyskawicznie dojrzeć do takich spraw.
- Wiem, że trudno to sobie wyobrazić, ale był okres, w którym byłem dość poważnym dzieckiem.
W ten sposób podsumował swoją historię. Nie oczekiwał od niego podobnych wyjaśnień, najważniejsze, aby Daveth dobrze się czuł podczas tej rozmowy. Nie musi silić się na szczerość i wyjawiać swoje sekrety, może nawet milczeć, jeśli to bardziej mu pasuje. To i tak wystarczająco dużo, że się tak delikatnie otworzył przed niebieskowłosym.
Powrót do góry Go down
Daveth
Kapitan drużyny koszykarskiej
Daveth


Liczba postów : 103
Join date : 18/01/2014
Age : 28

Regent's Park - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Regent's Park   Regent's Park - Page 2 EmptyNie Kwi 27, 2014 4:20 pm

Wyprychując jego uwagi, zamamrotał jeszcze coś o niedocenionych umiejętnościach oraz zasługach, że o swej lojalności i przy okazji widocznym braku innych obrońców ich zacnej warowni nie wspominając. Bo gdzie swoją droga znaleźć lepszego rycerza-parobka? W każdym razie, z pewnością całkiem nieźle szłoby mu tłuczenie się patykiem z niewidzialnym przeciwnikiem. Niestety problem w tym, że żadnego, porządnego badyla w zasięgu wzroku nie było. Jak na złość! A teren przeczesywał swoim sokolim wzrokiem niezwykle starannie, gdy już tak wisiał kilkanaście centymetrów nad ziemią, z dobrej woli asekurowany przy okazji przez swojego suwerena. Można zakładać, że problem rozliczenia się za ich niedoszły obiad, jeszcze do nich powróci we właściwym momencie. Daveth był wszakże osobnikiem bardzo ciężkim w przekonywaniu do zmiany zdania kiedy już raz się na coś uparł. Miał zapłacić i zapłaci! W końcu zarzekał się, że to zrobi. Choćby nawet miał mu te pieniądze wciskać w ucho. Khm, o ile nie zapomni... A taka opcja była mocno prawdopodobna gdyby zdołać go obkręcić wokół innego, zajmującego tematu. Taki jak choćby ten, który aktualne odrobinę niespodziewanie zaczął brać górę we wspólnej dyskusji. Słuchanie o przeszłości Ulissesa nie było złe. Tak właściwie, zabawnie przyprawiało go o odczucie bliskie satysfakcji. Dlaczego? Nie był w stanie powiedzieć, zwłaszcza że przysłaniała to coraz bardziej wizja pełna niepokoju.
- Naprawdę? – chyba odrobinę się zdziwił, ponieważ zawsze uważał, że tego rodzaju atuty były bardzo przyciągające. - Z takim wzrostem oraz nastawieniem nie powinieneś raczej skończyć jako lider, czy coś takiego? - niemalże od razu przypomniał mu się jego własny brat. Może i nieszczególnie niewysoki, ale z pewnością za dawnych lat bardzo wesoły, tętniący energią i siłą przebicia. Łatwo chociażeświadomie podporządkowywał swoim charakterem innych. Zwłaszcza tych słabszych i bardziej nieśmiałych, co nie znaczyło, że nawet ci starsi i silniejsi (a o to w sumie nie było jakoś wyjątkowo trudno) niejednokrotnie mu nie ulegali. Wszakże i aktualny ON zdołał zdobyć w niedługim czasie całkiem niezłą popularność tylko dlatego, że wszędzie go było pełno. Jego, jego ciągłego uśmiechu, rozlatania, przyjaznego nastawienia do całego świata. Niezależnie od tego ile było w tym faktycznie szczerości, a ile przekłamania. Niemalże uśmiechnął się do swoich głupich myśli, ale wtedy poczuł dotyk na łepetynie. Odruchowo uniósł do niej rękę gdy już tamten cofnął swoją. Znowu przyłapał się na tym, że zwraca zbyt wielką uwagę na ciepło jakie ze sobą niosły tego rodzaju posunięcia. Minęły doprawdy lata odkąd po raz ostatni ktokolwiek okazywał mu podobną troskę. Mógł sobie tego nie życzyć, ale też nie mógł z drugiej strony nienawidzić. To było chyba tym, co nazywano konfliktem interesów.
Początkowo nie odpowiadał, a jedynie słuchał uważnie. Może i nie przepadał za mówieniem o sobie, ale to nie znaczyło, że nie lubił słuchać o innych. Wręcz przeciwnie. Co dziwne, nie przyprawiało go to nawet o jakąś szczególną zawiść. Oczywiście, że zazdrościł w głębi ducha, ale nie w ten specyficznie niezdrowy sposób, w jaki ot choćby biedniejsze dzieciaki często zazdroszczą tym z majętniejszych rodzin.
- [color=#666699]Jesteś więc całkiem odpowiedzialny. Właściwie nie dziwi mnie to szczególnie. Da się po tobie odczuć. [color]- bezwiednie przeczesywał jeszcze jakiś czas włosy w miejscu wcześniejszego dotyku zanim opuścił rękę. - Odpowiedzialny, całkiem troskliwy i na dodatek jakimś sposobem wcale przy tym nie nudny. To w sumie całkiem godne podziwu, wiesz?
Byli odrobinę podobni... Ale tylko odrobinę. Obaj zajmowali się swoimi matkami. Z tego co mógł wywnioskować, ojciec nieszczególnie lub wcale nie uczestniczył w takim razie w życiu Ulissesa.
- Ja byłem poważny i ponury przez cały czas. – zauważył po dłuższej chwili, odnosząc się do jego wcześniejszych słów. Miał spore opory z mówieniem o tym i ciągle nie wiedział czy w ogóle tego chce.
- Zeeero urokliwości. Nie byłem nawet zbyt lubiany. Taka ostatnia kaleka i aspołeczny prymus. - parsknął pod nosem, nie wierząc, że to powiedział na głos. Ale prawda była jaka była. I to chyba nic złego jeśli powie tylko tyle.
- Hej... Twoja mama musi być mimo wszystko miło osobą?
W sumie zapytał zanim zdołał ugryźć się w ten długi jęzor.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Regent's Park - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Regent's Park   Regent's Park - Page 2 EmptyPon Kwi 28, 2014 2:00 pm

Upór Davetha był całkiem zabawny, dlatego niebieskowłosy szybko uznał go za swoistą zaletę, choć w kwestii finansowania ich wspólnego posiłku nie miał zamiaru ulec temu uporowi. Skoro to on pozbawił ich przyjemności dalszego konsumowania pizzy, musi ponieść tego konsekwencje. Na całe szczęście nie spierali się o to dłużej, bo zaraz znaleźli zupełnie inne tematy do rozmowy. Powrócili do lat dziecięcych, co mogło budzić miłe wspomnienia, choć nie zawsze. Ulissesowi pozostawało mieć nadzieję, że jednak nie trafił na niewygodny dla rozmówcy temat, jednocześnie bardzo chciał wyciągnąć z niego coś więcej odnośnie jego przeszłości. To prawda, że wyobrażał go sobie jako słodkiego dzieciaka pełnego energii, który wiecznie był otoczony przez rówieśników, jednak stale był gotów zrezygnować z tej wizji na rzecz innej. Doskonale wie, że ludzie się zmieniają, dlatego nie będzie go mocno dziwić to, że Dav był inny, kiedy był mały.
Widząc jego zdziwienie na twarzy, zaraz uśmiechnął się delikatnie. Sam mógłby się dziwić, dlaczego niegdyś nie był lubiany za swoją energiczność i wielki entuzjazm. Bywało, że bawił się na placu zabaw z innymi dziećmi i to wcale nie była tak wielka rzadkość, jednak kiedy matki zaczynały wreszcie zwracać uwagę na te wszystkie zabawy, to najczęściej zabierały swoje pociechy z dala od Ulissesa i zabraniały im bawić się dłużej z "tym chłopcem". W żadnym razie nie chodziło o niebezpieczeństwo, jakie niosły te zabawy, po prostu żadna pani nie chciała, aby jej najdroższy skarb w postaci dziecka bawił się z latoroślą niezamężnej kobiety. Gdyby była to rozwódka czy wdowa, łatwiej byłoby zaakceptować, że wychowuje samotnie dziecko. Ale i to samotne rodzicielstwo nie było takie straszne, bardziej raziło wszystkich to, że Mary Wilde była nad wyraz zakręconą personą. Ekstrawagancka malarka z głową w chmurach, na dodatek bardzo atrakcyjna, więc wszyscy panowie chętnie się za nią oglądali. Niechęć do rodzicielki zazdrosnych matek sprawiła, że mało które dziecko bawiło się z "tym chłopcem".
- Być może tak, jednak zabawa ze mną mogła w najlepszym razie skończyć się kilkoma siniakami. Bieganie wkoło i łażenie po drzewach chyba nie było tak bardzo popularne w mojej okolicy.
Znów bezwiednie go dotknął, zwyczajnie nie przemyślał tego, że jego kolejny gest skierowany do towarzysza może być dla niego kłopotliwy. Przynajmniej nie spotkał się z głośnym protestem z jego strony, jednak uniesiona dłoń chłopaka rozbudziła w nim pewne podejrzenia, iż bliskość wcale mu się nie podoba. Mimo to Uliss nie cofnął się, nie zwiększył dystansu między nimi, ponieważ dalej chciał stać przed nim z uśmiechem skrytym w kącikach ust.
Kiedy usłyszał jego kolejne słowa, w których dostrzegł mnogość komplementów, na jego twarz wkradł się drobny rumieniec. Przez lekkie zawstydzenie opuścił wzrok, przez co delikatnie przesunął spojrzeniem po ciele Davetha, czego rzecz jasna nie planował. Szybko przekręcił głowę w bok, jeszcze bardziej zażenowany. Musiał przyznać, że cieszyło go to, iż kapitan szkolnej drużyny koszykarskiej tak dobrze o nim mówi, co też sugeruje, że i w taki sposób myśli.
- Cieszę się, bo nie spodziewałem się, że tak dobrze mnie postrzegasz. Bardzo mi schlebiasz.
Posłał mu ciepły uśmiech w ramach podziękowania, następnie wsparł się o jeden z filarów altanki, jednocześnie będąc stale zwróconym twarzą do rozmówcy. Wysłuchał jego słów z pełnym spokojem, znów na nowo tworząc obraz kilkuletniego Dava w swojej głowie. Tym razem jego wygląd był nienaganny, a pod pachą miał grubą książkę.
- Według mnie nawet wtedy musiałeś mieć w sobie coś uroczego - odparł wreszcie na jego słowa, stale rzucając mu zaintrygowane spojrzenie. - Obecnie masz w sobie naprawdę mnóstwo uroku. Jesteś wesoły, energiczny, przyjazny, a jednocześnie dość tajemniczy. Każdy, kto się do ciebie zbliży, chce cię lepiej poznać.
Znowu oderwał od niego speszony wzrok, gdy uświadomił sobie jak to wszystko musiało zabrzmieć. Dlaczego nie potrafi się ugryźć w język w takich momentach? Dobrze, że kolega zadał pytanie na temat jego mamy, w przeciwnym razie zapadłaby niezręczna cisza.
- Rzeczywiście, moja mama jest bardzo miłą osobą. To kobieta pełna ciepła, która żyje w swoim własnym świecie. Roztrzepana, szalona i wszędzie jej pełno, dopóki nie zamknie się w swojej pracowni. Jest artystką, ale przede wszystkim uznaje się za malarkę, choć też sporo rzeźbi. W pewnych kręgach jest nawet dość znana. Bywa też tak, że robi eksperymenty w kuchni, wtedy też muszę po niej sprzątać. Zupełnie nie potrafi prać, więc ja sam zająłem się obowiązkami domowymi.
Szybko na twarzy Ulissesa pojawił cię czuły wyraz, inaczej być nie mogło. Widać było, że naprawdę kocha swoją mamę i bardzo się o nią troszczy. Nie wstydził się tego, ponieważ miłość do własnej matki to coś naturalnego. Zawsze był z nią blisko, choćby dlatego, że ojciec uciekł, kiedy tylko dowiedział się o ciąży. Przez długi czas byli tylko we dwoje, on i zwariowana mama.
- Dobrze, że sobie kogoś znalazła, bo nie wiem, jakby sobie poradziła sama po moim wyjeździe.
Zaraz zakrył dłonią usta i chrząknął cicho, w ten sposób kończąc temat jego mamy. Naprawdę można się zawstydzić przez mówienia takich rzeczy.
- Każda mama jest wspaniała na swój niepowtarzalny sposób - palnął bez większego namysłu, aby tylko nie było między nimi ciszy.

Edit:
Nagle jego telefon rozdzwonił się. Szybko za niego złapał i odebrał połączenie od mamy. Przeprosił kolegę, wyjaśnił mu, że to coś ważnego i wyleciał z altanki, jakby się paliło.

[z.t]
Powrót do góry Go down
Heikki

Heikki


Liczba postów : 58
Join date : 20/06/2014
Age : 33

Regent's Park - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Regent's Park   Regent's Park - Page 2 EmptyNie Cze 29, 2014 9:21 pm

Wakacje. Czas oglądania filmów dokumentalnych, które odkładał kilka miesięcy i rozwiązywania zaległych zadań domowych. Głównie zadań. Na rynku wydawniczym pojawiły się nowe zbiory zadań, o których Heikki jeszcze nie słyszał, więc to dobra okazja do wypadu na miasto. Będzie musiał się rozejrzeć po księgarniach. Chociaż chyba lepiej, żeby rozejrzał się w internecie? Słyszał o kilku dobrych stronach prowadzonych przez wykładowców. Wakacje zapowiadają się wspaniale. Póki co jednak...

Zadanie, nad którego rozwiązaniem, zastanawiał się o kilku minut nadal... czekało, a Heikki nie wiedział jak je rozgryźć. Nadrukowane na poszarpanej kartce podręcznika zachęcało do poświęcenia uwagi, ale kiedy po raz kolejny zabrnął w ślepą uliczkę, odkrywając nową pułapkę, postanowił wybrać się na spacer. To zawsze pomagało. Od dawna unikał parku, w ogóle unikał miejsc publicznych, w których mógłby spotkać... ich.

Heikki nadal nie rozumiał, skąd takie poruszenie. Parę szczerych słów odnośnie czyjejś inteligencji i już się robiło zamieszanie. I to oni pierwsi zaczęli! Skoro ktoś uważa, że matematyka nie jest mu do niczego potrzebna, a każdy zajmujący się nią to zwykły... Nie potrafił nawet w myślach tego powtórzyć. To się nie mieściło w głowie! Matematyka powinna być najważniejsza, bez niej... nie byłoby handlu, internetu, nauki, życia, do licha! I jeszcze zaczyna przeklinać! Nie do pomyślenia.

Jednak mimo ich ignorancji, byli silniejsi fizycznie, przewyższali go liczebnie. Nie mógł nic na to poradzić. Musiał uznać ich wyższość, a najlepszym na to sposobem było unikanie wszelkiego kontaktu i nie prowokowanie do działania. Bójki... Nie wiedział, czy przeżyłby spotkanie z nimi...

Zmierzając parkowymi alejkami ciągle wracał myślami do zadania, analizując linijka po linijce możliwe rozwiązania... z marnym skutkiem. Nadal trudno wyjaśnić ten jeden kłopot, przez który zawsze kończył w ślepym zaułku. Przypadkiem podniósł wzrok, kątem oka zauważając przechodniów po prawej stronie. Uniknął zderzenia w porę odskakują, jednak kiedy tylko to się stało, uwagę Heikkiego zwróciły wyróżniające się w tłumie sylwetki znajomych mu osób.

Przestraszony rozejrzał się dookoła, ale nie znalazł żadnej drogi ucieczki. Co prawda  liczba przechodniów sprawiała, że poczuł się bezpiecznie, mając nadzieję na uniknięcie bójki, chociaż nawet wtedy obawiał się przed słownymi zaczepkami i prześladowaniem. Mogą go przecież zmusić do wybrania się z nimi na „mały spacer” i gdzieś na uboczu pobić. To chyba powszechne praktyki takich typów? A obiecał sobie, że nie będzie zwracał na siebie uwagi! Miał nie wychodzić na zewnątrz, chociaż by obiecywali mu najlepszy mecz ze światowej sławy zawodnikami!

O, nie! Zauważyli go! Śmieją się! I... i... idą w jego stronę! Nie, nie, nie... To się nie dzieje! Co teraz, co teraz? Może... może ktoś... albo chociaż... Myśl! Myśl, a nie panikuj! Kiedy oni są tacy wielcy i silni! I bezlitośni. Już pewnie planują, jak będzie wyglądał w... Nie, to się nie stanie. Szybko, coś... Może jak zobaczą, że nie jest sam, to zrezygnują. Wyglądają na takich, którzy zaczepiają jedynie słabszych, czyli wystarczy.... O, tak!
Ktoś tam gra. Dobrze! Sportowiec, czyli jest przynajmniej silny. Tylko w co on gra, lepiej wiedzieć, na wszelki wypadek, może Heikki będzie musiał go zagadać. Oby tylko ten nieznajomy pierwszy się nie odezwał, bo co mu powie? Grzecznie przeprosi za przeszkadzanie i pójdzie sobie, otóż to! W takim razie ten ktoś gra w... Nie! W piłkę nożną! Ze wszystkich sportów! No poważnie, co jest z tą Anglią, do licha!

Nieważne, pewnie nawet nie będzie musiał z nim gadać! Może ci chuligani się zniechęcą, wystarczy tylko podejść bliżej, udawać, że się znają z tym miłośnikiem piłki nożnej i to jakieś ich umówione spotkanie.

Zaledwie kilka kroków... i będzie zmuszony coś powiedzieć. Przywitać się. Pochwalić grę? Nie zna się na piłce nożnej!

Heikki odwrócił się w stronę grupki chłopaków prześladującej go od kilku dni. O, chyba odchodzą... Odwrócili się w przeciwną stronę. Heikki zrobił to samo, nie zatrzymując się. Tak, jeszcze tylko kilka kroków dzielił go od tego nieznajomego piłkarza, jeszcze nie wydaje się, jakby zmierzał na spotkanie.

Tylko sprawdzi, upewni się, że sobie poszli. Heikki z nadzieją na cud spojrzał ponownie w stronę bandy chuliganów, ale zamiast odejść oni o czymś rozmawiali.

Patrzą się tutaj, połapali się? Heikki odwrócił się, ale ciekawość zwyciężyła. Chwilę później pożałował tego. Grupka ruszyła w jego stronę.

I... uśmiechają! Domyślili się! Do licha! I co miał teraz zrobić?!
Powrót do góry Go down
Skorpion
Postać zawieszona
Skorpion


Liczba postów : 496
Join date : 13/01/2014

Regent's Park - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Regent's Park   Regent's Park - Page 2 EmptyNie Cze 29, 2014 9:53 pm

Wolne od szkoły, słodkie lenistwo, od dzisiaj można już robić wszystko...
Był to okres, w którym Skorpion nie miał pojęcia co ma ze sobą zrobić. No bo przecież do szkoły chodził, aby się uczyć.
Zazwyczaj dzieciaki wracały do swoich domów, jednak to odpadało w wykonaniu chłopaka. Wrócić do ojca, z którym utrzymywał tak kiepski kontakt, którego towarzystwa unikał i który wolałby go nie widzieć? To nie był najlepszy pomysł.
Oczywiście można było gdzieś wyjechać. Kuszący pomysł, ale samemu? Z dawnym towarzystwem urwał mu się kontakt, gdy poszedł do poprawczaka, tutaj nie wiele osób zdołał poznać i na pewno żadnej z nich nie tak blisko, aby planować wspólne spędzanie czasu.
Dobrze, że tutaj miał wraz z Lee ten swój klub. Przynajmniej mógł się nim zająć.
Zresztą, co się będzie martwił. Znając życie, to coś wymyśli.
Ostatnie dni Żądlasty spędził na siedzeniu w klubie. Okazało się, że w tym okresie było więcej chętnych do zapisywania się na treningi, więc i on więcej czasu musiał poświęcić temu miejscu. W sumie to dobrze się złożyło.
Dzisiaj jednak miał wolne. Całkowicie wolne. Dlatego też zrobił coś, czego dawno już nie robił.
Wziął piłkę, wpakował do plecaka wodę i ruszył w poszukiwaniu boiska. Gdzieś poza terenem szkolnym.
Miał nadzieję, że uda mu się znaleźć kogoś, z kim będzie mógł pograć, ale samotne kopanie piłki też miało swoje zalety.
Mógł się wyciszyć, odpocząć.
Dlatego, gdy Heikki uciekał przed swoimi "problemami", natknął się na Skorpiona, który, jak to miał w zwyczaju, w samych spodenkach bawił się piłką.
Plecak leżał obok a Skorpion na małym placyku kopał właśnie piłkę, aby odbijała się od słupa, gdy kątem oka zobaczył zbliżającą się do niego postać.
W pierwszej chwili nie odgadnął, że to on jest celem, ale ten chłopak był coraz bliżej.
Skorpion więc zatrzymał piłkę i opierając na niej nogę, udał, że się przeciąga, odpoczywa, przyglądał się jednak przybyszowi.
I widział, jak ten się odwraca, patrzy na jakąś grupkę, jak na jego twarzy maluje się zagubienie.
O... Zapowiada się ciekawa zabawa...
Powrót do góry Go down
Heikki

Heikki


Liczba postów : 58
Join date : 20/06/2014
Age : 33

Regent's Park - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Regent's Park   Regent's Park - Page 2 EmptyNie Cze 29, 2014 10:49 pm

Skoro... Skoro domyślili się, że Heikki nie planuje spotykać się z przyjacielem, to pozostało tylko jedno. Musiał odkryć swoje wewnętrzne pokłady uroku osobistego i przynajmniej przez kilka chwil nie zrazić do siebie piłkarza. To może okazać się trudne. Sportowcy zwykle niezbyt orientowali się w tematach interesujących Heikkiego. Nie umniejszał ich inteligencji z tego powodu, ale zwykle sport przedkładali ponad wszystko, w pewnym sensie ich rozumiał. Tylko co powinien powiedzieć?

Zaczerpnął tchu i odwrócił się. Postanowił, że utrzyma obojętny wyraz twarzy najdłużej jak to tylko możliwe w tych okolicznościach. Przerażenie jednak musiał być widoczne w jego oczach, może nawet na twarzy. Nieważne, zresztą to nie tak, że ten piłkarz to jakiś drapieżnik czyhający na ofiarę... Teraz musiał tylko coś wymyślić, żeby nie ośmieszyć się głupią uwagą albo zdenerwować chłopka uszczypliwym komentarzem na temat piłki nożnej. Może zacznie od...

- Cześć! - przywitał się. - Przerwałem ci grę, ale zobaczyłem jak grasz w... piłkę... nożną i pomyślałem, że... Zapytam. O drogę. Do szkoły. Zapytam o drogę do Traditional Royal School. Wiesz, w którą to stronę? Nie jestem stąd.

Czy powinienem się teraz uśmiechnąć albo przeprosić? Nie, lepiej...

Wyciągnął z kieszeni spodni zgniecioną kartkę, ale długopisu musiał poszukać w torbie. Miał ze sobą podręcznik, ale żadnej mapy. Nie wypadał wiarygodnie. Liczył, że chłopak... Stojąc na tej piłce myśli, że wygląda jak jakiś piłkarz? Powinienem coś o tym powiedzieć? „Dobrze grasz” będzie dobre? Można to stwierdzić tak po prostu?

Zaraz, chwileczkę. Heikki mrugnął. Chyba za długo przesiedział nad zadaniami, bo to niemożliwe, żeby w miejscu publicznym ten chłopak... On nie ma koszulki! Jest półnagi w parku, gdzie są ludzie! Nie wstyd mu? I jeszcze chwali się tatuażem, co za....!

Tatuażem ze skorpionem. Skorpionem... Skorpion? Gdzie on kojarzył?... Nie, nie, nie. Niemożliwe! To się nie dzieje. Takie rzeczy nie zdarzają się porządnym ludziom! No, nie w ciągu jednego dnia.

Heikki obejrzał się na uśmiechniętych chuliganów. Nie śpieszyli się, żeby go złapać, nagle tak bardzo zadowoleni z siebie. Przynajmniej poznał powód.

Te wszystkie plotki... Przecież Heikki może pożegnać się ze swoim nosem i twarzą. To wielka strata, nawet jeżeli nie jest przystojny. Już czuł te wszystkie siniaki i zadrapania. Dlaczego szukał pomocy u kogoś takiego?! Skąd w ogóle przyszedł mu do głowy pomysł, żeby zaczepiać obcych? Czy aż tak bardzo upadł, żeby udawać sympatycznego, zagubionego przechodnia? Powinien pomyśleć o tym wcześniej, skupić się na otoczeniu i... Piłkarzu. Kryminaliście. Gorzej nie mógł trafić!

To... to... przestępca i to najgorszej kategorii. Mówiło się nawet o morderstwie! Choć to zapewne przesadzone plotki, w przeciwnym razie nie pozwolono by mu na uczęszczanie do tak szanowanej placówki. I była jeszcze mowa o kradzieży, raz ktoś wspomniał o gwałcie. A dla kogoś kto już kiedyś „siedział” pobicie kogoś takiego jak Heikki będzie poranną przebieżką... Co się stanie, jeżeli połączą siły?
Powrót do góry Go down
Skorpion
Postać zawieszona
Skorpion


Liczba postów : 496
Join date : 13/01/2014

Regent's Park - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Regent's Park   Regent's Park - Page 2 EmptyPon Cze 30, 2014 7:41 am

Skorpion, starając się, aby jego twarzyczka nie wyrażała zbyt dużej gamy uczuć, przyglądał się uważnie temu podchodzącemu do niego chłopaczkowi.
Kim Ty jesteś? Zadawał sobie to pytanie obserwując jak ten się jąka, jak próbuje znaleźć wytłumaczenie dla swojego podejścia do Żądlastego.
Kątem oka przyglądał się też chuliganom, którzy ewidentnie od tego dzieciaka coś chcieli.
Dzieciaka... Skorpi, przyglądając się temu przybyszowi szybko zauważył, że są przynajmniej w tym samym wieku, ale dla niego wszyscy zawsze byli dziećmi. Taka mała przywara.
- Jasne, że wiem. - Odpowiedział dość cicho, aby nie być słyszanym przez tę grupkę, która ich obserwowała.
- Daj mi chwilkę a zaprowadzę Cię tam. I tak miałem już do akademika wracać. - Dodał zaraz, zgodnie z prawdą zresztą.
Nawet jeśli ten powód podejścia do niego wydawał się delikatnie naciągany.
Jednak zaraz Skorpi zobaczył jak przybysz przesuwa spojrzeniem po jego ciele, jak zatrzymuje wzrok na tatuażu a na jego twarzyczce pojawiają się różne, ciekawe emocje.
Samemu westchnął lekko.
Z jednej strony nadarzała się ciekawa okazja do żartów i zabawy, z drugiej jednak trzeba było wszystko odpowiednio rozegrać.
- Jesteś taki uroczy Kochanie! - Powiedział to już na tyle głośno, aby tamta dziwna grupka to usłyszała i przywołał na swoją twarzyczkę wesoły i ciepły zarazem uśmiech.
Równocześnie wyciągnął dłoń, łapiąc nią za pośladek chłopaka i ściskając go, przyciągnął gwałtownie przybysza do siebie, aby się do niego przytulił.
Równocześnie drugą dłonią sięgnął do podbródka tego dziwaka, opuścił go nieco niżej i...
Łapczywie wpił się w jego usta, zamykając mu możliwość słownego zareagowania namiętnym pocałunkiem.
Krótkim, na tyle krótkim, aby zaskoczenie nie zdążyło minąć i aby chłopak nie popsuł tej sceny.
Więc zaraz Skorpion odsunął swoją buźkę.
- Masz całkiem słodkie usteczka... - Rzucił cicho i delikatnie odepchnął chłopaka, aby ten stał przy jego boku.
- I zgrabny tyłeczek. - Dodał jeszcze, również na tyle cicho, aby pozostali uczestnicy wydarzeń go nie słyszeli.
Po czym, nie zdejmując dłoni z tyłka przybysza, leciutko cofnął stopę, którą opierał na piłce, wybierając sobie twarz jednego z tych chuliganów i zakrzyknął do nich.
- Mam nadzieję, że nie zaczepialiście mojej dziewczyny? - Z miną niewiniątka czekał na ich reakcję. Chciał ich sprowokować do zdecydowania, czy chcą się wdać w bójkę, czy lepiej się już wycofać. Przy okazji świetnie się bawił myśląc o zawstydzeniu uciekającego przed nimi chłopaczka.
Powrót do góry Go down
Heikki

Heikki


Liczba postów : 58
Join date : 20/06/2014
Age : 33

Regent's Park - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Regent's Park   Regent's Park - Page 2 EmptyPon Cze 30, 2014 9:59 am

Zaprowadzi mnie. Jaka ulga pomyślał Heikki, słysząc słowa... Chwileczkę, odprowadzi to znaczy, że wskaże mu drogę czy planował zaciągnięcie go w mniej zaludnione miejsce, gdzie ludzie bali się mu przeciwstawić? Czy Heikki właśnie podpisał na siebie wyrok śmierci? Może powinien uprzejmie zaprzeczyć, że wystarczy mu wskazać drogę?

Widzisz, wyciągnąłem nawet kartkę i długopis. Ja chcę tylko poznać drogę.

Zamiast jednak wyrazić myśli w słowach, skinął jedynie nie odzywając się więcej, planował tylko odwrócić uwagę tamtych chuliganów... W stresujących sytuacjach cały jego chłodny osąd znikał, zostawiając go na polu bitwy samego, to przytłaczające!

Zauważył, że grupka prześladująca zatrzymała się, a na ich twarzach pojawiła się niepewność. Dobry znak, mógł odetchnąć. Teraz musiał tylko...

U... u... uroczy?! Kochanie?! Od chłopaka posądzanego o... o... Nie, nie, pewnie chciał go jedynie przestraszyć. Pomyślał sobie, że to zabawne, tak sobie żartować ze słodkiego chłopaka, który próbuje udawać, że pyta od drogę, jakby... jakby...

Chyba nie pomyślał, że próbuję do niego zagadać, bo mi się... spodobał?! Wcale tak sobie nie pomyślał. Głupie pomysły chodziły Heikkiemu po głowie. Lecz przez słowa chłopaka lekko się zarumienił. Nikt nie nazywał go kochanie, to nawet... miłe – jeżeli zignoruje się całą otoczkę i fakt, że podpadało to pod... nie byli jeszcze w tak bliskich stosunkach. Na razie powinni się ograniczać.

Zaraz... jakie „na razie”?! Nigdy. To chuligan i kryminalista, wielokrotnie skazywany na długoletnie wyroki. Moment, to nielogiczne, był na to za młody i mógł iść tylko do poprawczaka. Stresujące sytuacje wyprowadzały Heikkiego z równowagi, bezpośrednie zagrożenie życia... O, nie, nie, nie! Zabieraj łapę! Z mojego tyłka! Pośladka. To molestowanie seksualne. Nie zgadzał się na obmacywanie!

Nawet jeżeli mnie potem nie pobijesz, bo będę uległym chłopcem, nie pozwolę na to. I nie szepcz tak. To... zawstydzające. Przez ciebie się rumienię!

Gdyby tylko potrafił uzewnętrznić gromadzące się w nim emocje. Niestety, ciało odmówiło współpracy, pozwalając temu... kryminaliście – molestowanie seksualne w miejscach publicznych, tak to się nazywa, prawdopodobnie – dotykać swojego ciała. Przerażające. Gdyby tylko jakaś policja... Gdzie są patrole w tym mieście?! Jak można dopuścić do takiej sytuacji? Tutaj prawie gwałcą z jednej strony a z drugiej zamierzają pobić.

Ale w końcu... Nazwał Heikkiego uroczym, nawet te rumieńce, które pieką mu policzki, to potwierdzają. Gdyby zdołał sprawić wrażenie uległego i delikatnego, może to pomogłoby mu... Co? Co? CO?!

Pocałował mnie? Mnie. Pocałował. W usta. W usta... i jego usta... Przy ludziach... Chłopak mnie pocałował w usta i... trzyma rękę na moim... moich pośladkach. Jak... Czy on myśli, że jesteśmy parą?! Dobrze, że trwało to tak krótko, bo jeszcze Heikki by zaczął... I jeszcze takie szeptanie. I te słowa.

Chyba właśnie... On mi chyba właśnie obiecał... Znaczy, chyba takich rzeczy nie można obiecywać, są niezgodne z prawem, ale przed chwilą powiedział tyle... zboczonych – nieodpowiednich – rzeczy o Heikki.

Kompletnie zapomniał o grupce chuliganów, czekających na niego. Niespodziewanie, chłopak stanął w obronie Heikkiego. No tak, w końcu drapieżniki bronią swojej ofiary przed innymi, to ich pożywienie, a nie jakiegoś obcego.

Nie jestem twoją dziewczyną! Czy ja wyglądam jak dziewczyna? Nawet nie zachowuję się... No, może z wyjątkiem zachowania. Ale poza tym...

- Nie jestem dziewczyną! - zaprzeczył, wyrażając myśli w słowach, jak powinien zrobić od początku. Jednak miny chuliganów, którzy przyszli po niego, sprawiły, że cofnął się w tył, jakoś z dwojga złego wybierając piłkarza. Później coś wymyśli.
Powrót do góry Go down
Skorpion
Postać zawieszona
Skorpion


Liczba postów : 496
Join date : 13/01/2014

Regent's Park - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Regent's Park   Regent's Park - Page 2 EmptyPon Cze 30, 2014 8:18 pm

Przez moment Skorpion przyglądał się to chuliganom, oceniając ich możliwości, oraz planując różnorakie opcje w wypadku starcia z nimi, to temu słodziakowi obok, zachwycając się jego zawstydzeniem.
Młody, kusisz... I to bardzo... Chyba zaraz oleję tych Twoich znajomków i Cię tu przy wszystkich wycałuję... Pomyślał rozbawiony.
I w sumie przez moment miał zamiar złapać go w ramiona, przechylić i znów zamknąć jego usteczka w namiętnym pocałunku.
No, ale mieli problem. Właściwie to kilka problemów, którymi należało się zająć. Szczególnie, że jakoś nie zapowiadało się, aby mieli teraz odejść i dać sobie spokój.
Więc czas na małą strategię. Pierwszą, bardzo ważną kwestią, było dopilnowanie, aby ten chłopaczek zszedł z tak zwanej linii ognia. Dobrze, że samemu cofnął się do tyłu, więc jakby częściowo o to zadbał.
Dalej były zaskoczenie, szybkość działań i szybkie wyeliminowanie przeciwników, oraz atakowanie tak, aby sobie nawzajem przeszkadzali.
Więc, do roboty.
- Jesteś moją dziewczyną i nie marudź Kochanie! - Rzucił i rękę z tyłka chłopaka przeniósł na jego brzuch, odpychając go nagle do tyłu.
Równocześnie prawa noga cofnęła się do tyłu, delikatnie trącając piłkę, aby i ona kilka centymetrów potoczyła się w tył i...
Heikki miał okazję się dowiedzieć, że ta poza, czyli postawienie nogi na piłce, nie miało na celu szpanowanie, że jest się piłkarzem.
- GOOOOL!! - Zakrzyknął Skorpion, gdy prosto w nos jednego z chuliganów, stojącego najbardziej po prawej stronie, poszła potężna bomba.
Odgłos uderzenia, chrupnięcia chrząstek w nosie i okrzyk bólu zlały się w jedną całość.
I to był właśnie element zaskoczenia, oraz jak najszybszej eliminacji.
Piłka, odbita od twarzy przeciwnika, poleciała prosto pod nogi rozpędzającego się już Żądlastego i kolejna bomba poleciała w krocze chuligana znajdującego się najbardziej po lewej stronie.
Korzystając z faktu, że ta banda raczej takiego samobójczego według nich ataku się nie spodziewała, Skorpion miał chwilkę na to, żeby jak najwięcej z nich wykończyć.
Odbicie się lewą nogą, potężny kopniak z lekkim obrotem prawą stopą i trzask, jaki nastąpił, gdy uderzenie trafiło w szczękę kolejnego łobuza.
Opadnięcie na prawą stopę, przechylenie się w bok siłą rozpędu i dwa szybkie, proste kopnięcia lewą nogą w kolejnego. Jedno w jego krocze a gdy się zaczął schylać, drugie poszło w nos.
Opadnięcie na lewą stopę i dobicie przeciwnika mocnym kopniakiem w głowę.
Trzech było wyeliminowanych, jeden dochodził do siebie, ostatni zaś rzucił się na Żądlastego.
Spięcie mięśni, uniesione ręce, typowa pozycja z mhua thai. Stopa lekko wsunęła się w piasek i przy gwałtownym wybiciu do góry, ziemia poleciała w oczy przeciwnika a Skorpion dał gwałtownego kroka do przodu, cofając i rozkładając ręce, aby potem z otwartych dłoni uderzyć mocno w uszy napastnika.
Cóż... Nie trwało to długo, ale wreszcie, po kilku jeszcze ciosach, chuligani jęczeli na ziemi a Skorpi wziął swoją piłkę pod pachę i ruszył w stronę tego dziwnego dzieciaka.
- Rusz się Kochanie. Nie chcesz tu być jak dojdą do siebie. - Rzucił i biorąc swój plecak, ruszył w stronę szkoły.
- Wiesz co? Czuję się przez Ciebie wykorzystany... - Mruknął, gdy się trochę odsunęli już od tych chuliganów.

[z/t]x2
Powrót do góry Go down
Yasuro

Yasuro


Liczba postów : 171
Join date : 15/04/2014

Regent's Park - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Regent's Park   Regent's Park - Page 2 EmptySro Lip 16, 2014 9:19 pm

Spokojnie szedł przed siebie, bez konkretnego celu. Szczerze mówiąc to te wakacje były... Sam nie wiedział, jak powinien to określić? Leniwe? Nudne? Westchnął cicho. Szczerze mówiąc to naprawdę nie miał nic do roboty. W studiu powiedzieli, że póki co może sobie wziąć wolne i zadzwonią do niego, kiedy znów będzie mógł się zjawić. No tak... Lepiej siedzieć samemu w klimatyzowanym pomieszczeniu, a inni niech smażą się w upały. A jak! Bądźmy samolubni i myślmy tylko o sobie. Przewrócił oczami na swoje myśli i zaczął rozglądać się po parku. Będąc w takich miejscach zazwyczaj od razu wyciągał aparat, znajdując tylko co chwila nowe i ciekawe obiekty, ale dzisiaj... Nie miał po prostu na to weny. Czy to przez temperaturę? Już sam nie wiedział. Oczywiście zawsze mógł pojechać do domu, niż niepotrzebnie kisić się w Londynie i tej ograniczonej przestrzeni. Lub udać się do dziadków. No ale... To było co innego. I jakoś nie wyglądało na to, aby tęsknił za rodzinnymi stronami. No dobra. Może Japonia była piękna i z chęcią by tam pojechał, znów odwiedzić te wszystkie miejsca... Ale przecież wybrał szkołę na drugim końcu świata właśnie po to, aby zacząć życie na nowo, prawda? gdzieś, gdzie nikt go nie kojarzy... To nic, że wciąż jest nieco zagubiony i czasem zdarza mu się zabłądzić. Ale to wszystko sprawia, ze nigdy nie jest nudno, prawda? Czarnowłosy wyciągnął dłonie do góry, splatając ze sobą palce dłoni i przeciągnął się. Chyba już nie chce mu się nigdzie chodzić. A przynajmniej nie w ciągu najbliższej godziny czy dwóch. Rozejrzał się dookoła jeszcze raz, a gdy, o dziwo, znalazł wolne miejsce w cieniu, pod drzewem, powoli ruszył w jego kierunku. Zawsze dobre i to. Gdy dotarł na miejsce, zdjął swój plecak, ostrożnie kładąc go na ziemię. W końcu w nim znajdowała się jedna z jego najważniejszych rzeczy. Naprawdę nie darowałby sobie, gdyby uszkodził swoją lustrzankę. Zwłaszcza, że odebrał ją z naprawy dwa tygodnie temu. Bez niej czuł się jak bez ręki. Niby to tylko aparat, ale to już było przyzwyczajenie. Nie czekając dłużej, samu usiadł obok plecaka, opierając się plecami o chropowatą korę drzewa, po czym otworzył plecak i wyjął z niego butelkę wody, z której od razu się napił.
Powrót do góry Go down
Satori
Kapitan sekcji gimnastycznej
Satori


Liczba postów : 545
Join date : 13/01/2014

Regent's Park - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Regent's Park   Regent's Park - Page 2 EmptyWto Lip 22, 2014 4:37 pm

Tak to były bardzo leniwe i nudne wakacje. W wykonaniu Satoriego był to poranny bieg wokół terenów szkoły przed śniadaniem, następnie śniadanie, nauka przeklętego włoskiego (obiecał sobie uczyć się 20 minut dziennie), następnie nauka ekonomii i zarządzania przez skype'a z jakimś chłopem wynajętym przez ojca, następnie lektura relaksacyjna, trening na sali gimnastycznej, obiad, szybki prysznic i najdłuższy punkt programu bieg po wybranym z listy parku w Londynie. Dziś akurat padło na Regent's Park. Żar lał się z nieba, a chłopak nie strudzenie biegał po alejkach z bidonem wody w prawej ręcę. Co jakiś czas przecierał czoło frotką i biegł dalej. Niektorzy ludzie wytykali go palcami, mówiąc: „to wariactwo biegać w taki upał”, a inni zachwalali go i podziwiali za upór i determinację. Dziewczyny pokazywały palcami chichocząc z koleżankami, bo Satoś to było niezłe ciacho do schrupania przecież. Taki wysportowany, dobrze ubrany, a do tego wszystkiego jeszcze ten uśmiech i te zniewalająco błękitne oczy. Czy były to soczewki? Nie były to prawdziwe zwierciadła wesolej i szczęśliwej duszy chłopaka, który mógł robić to na co miał ochotę. Biegać w tym upale po parku i czerpać z tego nieocenioną radość. Biegając tak, nagle mignęła mu znajoma twarz. Ale nie był pewny czy dobrze widzi... jednak aparat który zobaczył przy chłopaku utwierdził go w przekonaniu, że to jego kolega ze szkoły. Zmienił trochę kurs biegu i zaszedł go tak jakby od tyłu. Cicho wręcz bezszelestnie jak baletnica na paluszkach podkradł się pod drzewo, po czym wyciągnął przed siebie palce wskazujące i wbił czarnowłosemu między żebra. Naraz z obu stron strasząc go jeszcze dodatkowo charakterystycznym: - Buuuu!
Powrót do góry Go down
Yasuro

Yasuro


Liczba postów : 171
Join date : 15/04/2014

Regent's Park - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Regent's Park   Regent's Park - Page 2 EmptyPią Lip 25, 2014 10:18 pm

Gdy w końcu ugasił pierwsze pragnienie, schował butelkę do plecaka, aby mu nie zawadzała. Naprawdę te wakacje wydawały się długie i nudne. Nie miał co robić, nie miał z kim się spotkać... Nawet pracować nie mógł! No znaczy się... Oczywiście, mógł sobie znaleźć jakąś inną pracę, ale to nie będzie to samo, co praktyki w studiu. W końcu tam była pewna atmosfera, zwłaszcza gdy trafiało się na Sawamurę-senpai. Tak, z nim to dopiero było fajnie. Może nie tyle co fajnie, ale... Potrafił bawić się aparatem, robiąc przy tym niesamowite zdjęcia. Przymknął powieki, rozmyślając o tym wszystkim. Trochę go dobijał fakt, ze taki model jak Nyan nagle zniknął, wyjechał bez słowa i pozmieniał wszystkie numery, co było dość dziwne. No ale cóż... Nikt nigdy nie rozgryzie, co siedzi w głowach poszczególnych osób. A zwłaszcza takiego francuza, jak owy chłopak. Sam nie wiedział, kiedy zaczynał przysypiać, lecz nie pozwolono mu na to. Mianowicie na dźgnięcie pod bokami i "buuu" wprost do ucha, w wykonaniu pewnego rudzielca, od razu się rozbudził, podskakując w miejscu i piszcząc jak dziewczyna, na co automatycznie zakrył usta. Co... Co to był za dźwięk?! Otworzył szerzej oczy, jednak po chwili odwrócił się w tył, chcąc jak najszybciej znaleźć sprawcę tego całego zamieszania. Zmarszczył brwi, widząc znanego chłopaka, jednak po chwili zabrał dłonie od ust i uśmiechnął się, udając oburzonego. - To bolało... - mruknął, wciąż patrząc na chłopaka. No bo kto to widział, żeby w tak okrutny sposób traktować delikatne, i nad wyraz czułe, żeberka Hitsugariego. Jednak brunet to brunet, a on nie potrafił się zbyt długo gniewać. Więc jedynie odgarnął włosy z oczu i wypuścił powietrze z płuc przez usta, na które po chwili wkradł się delikatny uśmieszek. - Co cię tu sprowadza? Czyżbyś był w trakcie poszukiwań biednych żeberek do męczenia? - mimo niezbyt wesołego tonu, znów się uśmiechnął, przesuwając się nieco w bok, jakby chciał zrobić mu miejsce, którego akurat tutaj było pod dostatkiem.
Powrót do góry Go down
Satori
Kapitan sekcji gimnastycznej
Satori


Liczba postów : 545
Join date : 13/01/2014

Regent's Park - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Regent's Park   Regent's Park - Page 2 EmptyPon Lip 28, 2014 11:44 am

No tak tego się nie spodziewał. Gdy usłyszał "dziewczęcy" pisk tak go to zszokowało, że przez chwilę patrzył na swojego kolegę jak na zupełnie obcą osobę. Po czym zamrugał nerwowo oczami i roześmiał się szczerze z tego dźwięku.
- Hahaha, Bosze co to było? - śmiejąc się zapytał się Yasuro, mogąc już mówić, gdy w końcu wyrwał się z tego oszołomienia.
Popatrzył na chłopaka i zaraz podszedł do niego od tyłu i położył swoje dłonie w miejscu gdzie przed chwilką na niego napadł.
- Jak chcesz to mogę ci je rozmasować? - zaproponował mu na ucho, poł żartem, pół serio. No wiedział, że jest delikatny, ale nie przypuszczał, że aż tak. Tylko bardzo delikatne i niewinne stworzonko mogło wydać z siebie taki pisk. Szkoda, że tego nie nagrał, mógłby to sobie ustawić jako dźwięk kontaktowy w telefonie, pod jego nazwiskiem. Ale by było śmiesznie... chociaż może nie dla samego poszkodowanego. Satori nie jest osobą zawistną, nie chciałby aby Yasuro był przez to wytykany palcami w szkole albo żeby co najgorsze ktoś się z niego śmiał. To by było okropne. No bo taki pisk to rzadko można usłyszeć z ust faceta.
- Tak, przyszedłem pomęczyć twoje żeberka, aby potem zrobić je w coli i miodzie. - powiedział, zatarł ręce i oblizał się na samo wspomnienie jedzenia. Chyba na śniadanie zjadł tylko dwa jabłka. Po czym wziął głęboki oddech i uśmiechnął się milo do niego.
- A tak na serio, robię sobie trening i po prostu przy kolejnym okrążeniu zauważyłem ciebie i twoją miłość. Nie mogłem się oprzeć i postanowiłem do "Was" podejść i się przywitać. - mówił z rozbawieniem do chłopaka i jego aparatu fotograficznego.
Powrót do góry Go down
Yasuro

Yasuro


Liczba postów : 171
Join date : 15/04/2014

Regent's Park - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Regent's Park   Regent's Park - Page 2 EmptyPon Lip 28, 2014 11:04 pm

Wywrócił oczami, kiedy rudzielec zaśmiał się z jego pisku. No ale przecież to nie jego wina, że czasem brzmiał jak dziewczyna. I że miał nieco damską budowę ciała. A raczej wątłą i drobną. Witać to było to, co niestety odziedziczył po matce w genach. Jakby po prostu nie mogły to być oczy czy jej kręcone włosy. Ale nie! Po co? Lepiej poznęcać się nad biednym Yaśkiem i obdarzyć go nad wyraz słodką budowa ciała. Tak, już widać, jak brunet prycha na te słowa w myślach i wywraca oczami. Przecież on nie był słodki. Ani trochę. On był na to zbyt Hitsugarowaty. A może Yasurowaty? Nie ważne. - No nic. To nie moja wina, że mnie wystraszyłeś. Do tego żeberka to moje czułe miejsce... - mruknął, natychmiastowo kładąc i zaciskając swoje palce na jego dłoniach. Wolał nie ryzykować uzyskaniem niezbyt przyjemnej, tylko dla czarnookiego, niespodzianki. No bo w końcu kto lubi tarzać się po ziemi ze śmiechu? Zwłaszcza, gdy tego przyczyną były łaskotki. - Przykro mi, ale za masaż podziękuję. I za twoje łapki znajdujące się w niezbyt bezpiecznym miejscu. Ale na żeberka się skuszę. - wyszczerzył się do niego, powoli odciągając jego ręce od siebie. W końcu to był Satori. Więc czarnowłosy wiedział, że nie będzie go męczyć. Raczej nie powinien. Chyba... Prawda? - Ale nie śliń się tak... W twoim wykonaniu wygląda to dość... przerażająco. - mruknął cicho, odsuwając się nieco od niego, a na wspomnienie o swoim Nikonie, od razu spojrzał na lustrzankę. Bez niej naprawdę czuł się jak bez ręki. A nawet dwóch i połowy głowy. Na samo słowo "trening" zrobiło mu się cieplej. O ile to się dało. W końcu trzeba było przyznać, że temperatura owego dnia była nieco większa niż zazwyczaj, ale gdy do tego dodać ruch i wysiłek fizyczny... - Podziwiam, że masz chęci. I siły. - on sam pewnie nie wytrzymałby tego.


Ostatnio zmieniony przez Yasuro dnia Nie Sie 24, 2014 11:29 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Satori
Kapitan sekcji gimnastycznej
Satori


Liczba postów : 545
Join date : 13/01/2014

Regent's Park - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Regent's Park   Regent's Park - Page 2 EmptySob Sie 09, 2014 1:22 pm

No jakoś nie mógł się powstrzymać, bo to było takie zabawne. Satori może nie brzmiał jak dziewczyna, ale jego uroczy nosek i damskie usta zdecydowanie pasowały do jego uroczej buźki, mimo że był chłopcem, a nie dziewczynką. Jakby zapuścił włoski i ubrał kieckę, to sądze, że nie jeden mężczyzna pomyliłby go z panną na wydaniu i zagwizdał na jego tył i profil.
Jak to nie był słodki, był uroczy jak tak piszczał. Nie mógł mu tego powiedzieć, ale Satori zdecydowanie tak o nim pomyślał.
– Przepraszam gdybym wiedział, że aż tak czułe wybrałbym jakieś inne miejsce. – powiedział uśmiechają się miło do kolegi. Lubił tego chłopaka, można było sobie z nim pogadać, pożartować i nie obrażał się o byle co.
Oj nie miał w planie go łaskotać, więc dobrowolnie odpuścił. Chociaż jakby nagle zaczęli tarzać się po trawie, pewnie wzbudzili by czyjeś zainteresowanie. Ale po co robić coś na pokaz?
– Nie wiesz co tracisz, ale to już Twój wybór. – powiedział, gdy jego entuzjazm trochę opadł.
– Ahh przecież oblizałem się tylko na myśl o twoich żeberkach, a nie o tych z colą. Ja jakoś nie przepadam za jedzeniem, a jeszcze w taki upał to już w ogóle, na samą myśl mi słabo. – zrobił taki charakterystyczny ruch ręką, jak omdlewająca panienka w czasach romantyzmu i... może dość spektakularni oraz za bardzo dramatycznie upadł na trawę, ale jakoś tak umiejętnie że nic mu przy tym się nie złamało, ani nie zwichnęło. To się ma we krwi...
Leżał tak na trawie pod drzewem i patrzył na Yasuro, promienie słońca oświetlały go przedzierając się przez gałęzie drzewa, wyglądało to z jego perspektywy tak jakby czarnowłosy miał aureolę.
– Siłę na trening zawsze znajdę, ale chyba zrobię sobie przerwę i chwilkę z tobą posiedzę, bo dawno się nie widzieliśmy. Chyba, że czekasz na kogoś albo w czymś ci przeszkadzam. Powiedz jedno słowo, a sobie pójdę. – powiedział, po czym zawiał lekki wiaterek i rozwichrzył czerwone włosy Satori'ego, które lekko opadły na jego delikatnie spocone czoło.
Powrót do góry Go down
Yasuro

Yasuro


Liczba postów : 171
Join date : 15/04/2014

Regent's Park - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Regent's Park   Regent's Park - Page 2 EmptyNie Sie 24, 2014 11:54 am

Wciąż patrzył na niego nieco niepewnie. No bo... Już da mu spokój z żeberkami, prawda? Na jego słowa tylko cicho prychnął. - O nie, nie. Te swoje łapki trzymaj już lepiej przy sobie, bo to nie jedyne moje czułe miejsce. - mruknął ostatnie pod nosem, spoglądając na ludzi w parku, poświęcając im co nieco swojej uwagi. A najbardziej podziwiał dzieci, które tak beztrosko, z energią biegały, bawiąc się w berka, pluskały się przy fontannie i straszyły gołębie. Uśmiechnął się delikatnie na ten widok. Aż przypomniała mu się pewna dziewczyna, której robił zdjęcia. I ta jej smutna minka, gdy jej wszystkie próby złapania ptaszka poszły na marne. A los akurat chciał, że brunet miał swojej torbę bułeczkę. I to jej szczęście, gdy nagle wokół niej zebrało się tyle gołębi, co uwiecznił na zdjęciu. Ta dziecięca radość... Była naprawdę wspaniała i łatwo było ją wywołać. Ale dlaczego ludzie z wiekiem cieszyli się coraz mniej? Czemu dorośli nie mogą zachować trochę z tej dziecinności tylko uważać, że są zbyt poważni na przebiegnięcie przez fontannę? Westchnął z ulgą, gdy już nie czuł rączek kolegi na swoim ciele. Od razu poczuł się bezpieczniej i nieco pewniej. - Niestety wiem. - No bo... Tak, to właśnie było to, o czym teraz myślał. "Bo co powiedzą inni?" Nie liczyło się to, aby tobie to sprawiało radość, ale aby inni nie patrzyli na ciebie jak na dziwaka. Ale w końcu co czarnooki miał do stracenia? Przecież i tak nie był dusza towarzystwa, w przeciwieństwie to Satoriego. Zaśmiał się cicho na jego gest. - A lody liczą się jako jedzenie? - uniósł brew do góry i spojrzał na niego. To co powiedział, to jednak była prawda. Im zimniej, tym apetyt wzrasta i na odwrót. Znów wyjął wodę ze swojego plecaka i napił się. A więc tak bardzo stęsknił się na Yasuro, że chce poświęcić mu chwilę swojego czasu? - Nie, nie. Nie przeszkadzasz i. I tak nie miałem na dzisiaj żadnych planów, a siedzenie w pokoju wydawało mi się bez sensu. - uśmiechnął się do niego delikatnie. Tak to prawda. Dawno nie spędzali ze sobą czasu i nie mieli okazji na jakąś małą sesję. Ale przecież nie będzie go teraz męczył o takie głupoty. - Odpoczynek zdecydowanie ci się przyda. Bo jeśli będziesz tak cały czas się pocić, to w końcu wypocisz z siebie siódme poty i już nic z ciebie nie zostanie. - przymknął powieki, gdy zawiał delikatny wiatr.
Powrót do góry Go down
Satori
Kapitan sekcji gimnastycznej
Satori


Liczba postów : 545
Join date : 13/01/2014

Regent's Park - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Regent's Park   Regent's Park - Page 2 EmptyWto Sie 26, 2014 9:17 pm

Od jakiejś chwili co jakiś czas w kieszeni spodni wibrował mu telefon. Gdy był tak blisko Yasuro, chlopak pewnie też odczuwał wibrację komórki Satori'ego. Chłopak na razie ignorował sms'y bo drażnił się z kolegą, ale za chwilkę pewnie je odczyta. Żeby nie było, że nie potrafi zachować się w towarzystwie i non stop patrzy w ekran swojej komórki.
Zagryzł wargę po czym uśmiechnął się nonszalancko do bruneta: – Tak, a które miejsca masz jeszcze takie czułe? – zapytał i bez ogródek popatrzył na jego zgrabny tyłek.
No tak, fotograf zaczął sobie wyobrażać idealną scenerię do zdjęć. Norma... on odpływał w świat fotografii, a Satori wtedy ukradkiem zerknął na wyświetlacz swojego telefonu i jakby zrobił się biały jak ściana, po czym nagle... znów niespodziewanie zaczął się chyba dusić? Czy był to jakiś atak paniki? Czy może oznaka wcześniejszego maksymalnego zmęczenia? Tego Yasuro nie wiedział, ale Satori aż musiał oprzeć się o konar drzewa, które rosło idealnie za nim.
Yu zerwał z Ritsu... niemożliwe, to były takie zakochane gołąbeczki... – pomyślał czerwonowłosy i starał się opanować swoje zdenerwowanie. Czy to wszystko pokazywało na zewnątrz brunetowi, że chłopak się czymś zdenerwował. A no jakże, bo nagle zaczął obwiniać siebie. Że to z jego winy... bo przecież jego rodzice od zawsze mówili mu, że całe zło i niepowodzenia rodzinnej firmy to jego wina. Może ten pech roznosi się jak zaraza. Może on naprawdę nie powienien przywiązywać się do ludzi...
Najwyraźniej rozważania o tym, że jest dzieckiem przynoszącym pecha nie przyniosły mu ulgi, natomiast Yasuro chyba potrafił zdziałać cuda. Mówiąc o lodach, buźka czerwonowłosego wróciła do normalnych kolorów i chłopak się uśmiechnął.
– Nie zaliczają się do jedzenia, ale najbardziej lubię truskawkowe. – powiedział ucieszony, jakby cały ten wcześniejszy atak paniki w ogóle nie miał miejsca w tej dekadzie. Powiedział przewracając się na trawie na brzuch i machając w górze „radośnie” nogami. Czekając na odpowiedź od kolegi czy aby przypadkiem nie zawadza mu w jakiś planach. Bo w plener już mu się wtrynił, więc jeśli robi zdjęcia dzieciakom, to będzie musiał go wyrzucić... albo zaliczyć do grona wyrośniętych już brzdąców.
– No siedzenie w pokoju w wakacje w taka pogodę, nie dość że byłoby bez sensu, byłoby też grzechem. Pół żartem, pół serio oczywiście. – roześmiał się i znów przewrócił na plecy, a z palców wskazujących i kciuków u obu dłoni ułożył jakby obiektyw i udawał, że cyka chłopakowi zdjęcia.
– Zrobisz mi jakieś zdjęcie, wyślę ojcu aby pokazać jak ciężko się uczę. – zaśmiał się dość wrednie jak na siebie i czekał aż kolega w końcu sięgnie po aparat.
Powrót do góry Go down
Yuya
Dzika dżdżownica
Yuya


Liczba postów : 194
Join date : 27/01/2014

Regent's Park - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Regent's Park   Regent's Park - Page 2 EmptyPią Wrz 12, 2014 12:35 am

Yuya potrzebował przemyśleć, całą sprawę jeszcze raz. Tak, zerwał z Ritsuką... Bo zaczął czuć, że niepotrzebnie oszukuje i jego, i siebie samego. Oczywiście, młody współlokator był dla niego bardzo ważny, myślał, że nawet go kochał. Ale to nie była taka miłość, jaka zdarza się w związkach. Kiedy w końcu przełamali barierę i postanowili zrobić krok na przód w celu zasmakowania swoich ciał, Yuya nie potrafił się skupić. Zamiast myśleć o swoim chłopaku, którego obejmował, w jego głowie widniał obraz jego przyjaciela i pierwszej miłości - Satoriego. Czerwonowłosy chłopak zawsze był dla hosta najważniejszy, bez względu na wszystko. Czemu Yuya musiał aż zranić małego Ritsu, by się o tym przekonać? Popełnił błąd, powinien już dawno powiedzieć Sato co czuje, zamiast uciekać od własnych uczuć. Bał się odrzucenia i tego, że po wyznaniu swoich uczuć, nie wrócą do tego co było... Ale jeśli tego nie zrobi z drugiej strony, to wiecznie będzie tylko ranił innych i żałował swojej decyzji. Ale prawdę mówiąc, Satori jeszcze nie dał odpowiedzi... Właściwie nie ma jeszcze pojęcia, co przyjaciel chce mu powiedzieć. 
Chłopak szedł przed siebie wielkim parkiem. Spoglądał to na niebo, to na przyrodę dookoła. Takie miejsca go wyciszały. Ciekaw był bardzo, gdzie i co robi czerwonowłosy pan jego serca. Czy myśli o nim chodź trochę? Czy da mu szansę na związek i spełnioną miłość? Hugo wie, bo Yuya na pewno nie. Na pewno także nie przypuszczał, że idąc dalej tą drogą, napotka na swojej drodze obiekt swoich wszystkich myśli. Satori był z jakimś chłopakiem całkowicie brunetowi obcemu. Wahał się długo, ale w końcu podszedł do dwóch, najwidoczniej dobrze bawiących się chłopców.
- Witaj Satori... Interesujący zbieg okoliczności - uśmiechnął się lekko, speszony trochę i przytłoczony własnymi myślami. Spojrzał na chłopaka obok i kiwnął mu na powitanie. Spotkał przyjaciela szybciej niż planował...
Powrót do góry Go down
Satori
Kapitan sekcji gimnastycznej
Satori


Liczba postów : 545
Join date : 13/01/2014

Regent's Park - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Regent's Park   Regent's Park - Page 2 EmptyNie Wrz 14, 2014 12:32 pm

Chłopak czekał na jakąś reakcję Yasuro, sięgnie po aparat czy nie sięgnie... to było jak „być albo nie być”. Dużo śmiechu mieli i radości z tego spotkania. Ale co jakiś czas Satori odwracal wzrok od kolegi i rozglądał się po jeszcze zielonym parku i wchłaniał ostatnie mocne promienie słońca. Pewnie nie zbyt długo jeszcze taka pogoda się utrzyma. Za parę dni wrzesień i znów trzeba będzie iść do szkoły... ehhhh!
Poza tym zastanawiało go, co miały oznaczać te smsy od Yuyi... ehhh kolejny problem, miał nadzieję, że nie jakiś wielki. Miał nadzieję, że kolega to przemyślał i w ogóle. Ciekawe kim jest ta jego miłość, życia dla którego zerwał z małym Ritsu?!
Czy o nim myślał? Kto by nie myślał, jakby dostał takie informacje?
Gdy tak siedzieli i żartowali podszedł do nich, nie kto inny jak Yuya... wcięcie i szok Satori'ego był większy niż okoliczność tego całego zaskoczenia.
– Cześć Yuya, a no ciekawy ciekawy. Poznaj mojego kolegę Yasuro, plotkarz z niego taki jak i ja, ale zdjęcia robi fantastyczne. – przedstawił sobie ich nawzajem, po czym podszedł do Yu i pociągnąwszy go za rękaw, odszedł trochę od Yasuro.
– Tak bardzo chcesz pogadać, prawda? Dobra to ja mu powiem, że idę z tobą, bo stało się coś ważnego. – powiedział po czym zaraz szybko wrócił do fotografa i pożegnał się z nim, całując go na pożegnanie w policzek. Delikatnie, niczym muśnięcie przelatującego letniego wiatru, po czym odszedł w stronę Yu, który to już stał na alejce, czekając na niego.
Powrót do góry Go down
Yuya
Dzika dżdżownica
Yuya


Liczba postów : 194
Join date : 27/01/2014

Regent's Park - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Regent's Park   Regent's Park - Page 2 EmptyPią Wrz 26, 2014 10:58 pm

Yuya nie czuł się za dobrze w tym momencie i nie był pewien, czy jest już gotowy powiedzieć przyjacielowi to co zamierzał. Ale przecież się teraz nie cofnie, nie jest tchórzem. Za długo już ukrywał swoje uczucia raniąc siebie i osoby go otaczające. Co ma być, to będzie i tyle. W momencie kiedy McMillan pociągnął bruneta za rękaw, ten miał ochotę złapać go za rękę, przyciągnąć i mocno, bardzo mocno przytulić. No, ale nie mógł, nie w tym momencie. 
Przyglądał się koledze czerwonowłosemu trochę zainteresowany. W sumie rzadko spotykał znajomych Satoriego. Może dlatego też ich relacje wywołały w nim zazdrość? Naburmuszył się i odwrócił wzrok widząc tego buziaka, który w jego oczach wyglądał na za bardzo czułego. Nie podobało mu się to, że usta czerwonowłosego wylądowały na skórze obcej osoby. Kuroshi jako osoba wrażliwa i zazdrosna, zaraz zaczął wymyślać jakieś niestworzone rzeczy. A jeśli to jego kochanek i przeszkodził im w randce? Albo były chłopak? Albo osoba którą Satorii kocha? Te pytania dręczyły bruneta do póki przyjaciel nie podszedł do niego. Nie wiele myśląc, Yuya złapał chłopaka za rękę i zaciągnął gdzieś, gdzie nie sięgał już wzrok Yasuro. Stanął, chwilę bez słowa popatrzał na McMillana. Dłonią dotknął bardzo delikatnie i czule jego policzka. Patrząc w niebieskie piękne oczy, spoglądające na niego, czuł się już dożo lepiej. Uśmiechnął się i przytulił go do siebie.
- Przepraszam, że Ci głowę zawracam...  - szepnął nie puszczając go. Wdychał jego zapach i delektował się tą chwilą. Kto wie, może to ostatnie chwile kiedy trzyma go w ramionach... Nie miał bladego pojęcia jak zareaguje Satori na jego wyznanie. Zakończy znajomość? A może da mu szansę?
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Regent's Park - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Regent's Park   Regent's Park - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
Regent's Park
Powrót do góry 
Strona 2 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
 Similar topics
-
» Green Park
» Victoria Park
» Hyde Park
» Park Plaza Hotel

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Yaoi Gakuen :: Londyn :: Tereny rekreacyjne :: ∎ Tereny zielone :: ∎ Pozostałe parki-
Skocz do: