IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Heikki&Skorpion

Go down 
2 posters
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Skorpion
Postać zawieszona
Skorpion


Liczba postów : 496
Join date : 13/01/2014

Heikki&Skorpion - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Heikki&Skorpion   Heikki&Skorpion - Page 2 EmptyCzw Sie 21, 2014 11:10 am

- Wszystko co dotyczy kościoła, którym się opiekuje i wiernych, którzy do niego przychodzą, mnie interesuje i dotyczy. Stąd też moje pytania. - Zaczął powoli, spokojnie, cierpliwie.
- A ponieważ w jakiejś mierze jak widać jesteś mój chłopcze w to wmieszany, więc siłą rzeczy, jesteś osobą, która mogłaby mi rzucić na te wszystkie kłopoty trochę światła. - Dokończył i nadal patrzył spokojnie na mężczyznę, licząc na to, że ten da się jednak namówić do powiedzenia czegoś więcej.
Oczywiście chodziło o zwykłą ciekawość i troskę, prawda? To nie tak, że księdza kusiło, aby zająć się tymi problemami na swój sposób...
Gdy jednak weteran powiedział, że skoro ksiądz tu jest, to on sobie może darować, duchowny przytulił się nagle plecami do ściany, wzrok mu zmętniał nieco i...

- Ci kretyni, to ludzie jednej z większych grup. Zastraszają osoby na moim terenie, aby ci nie płacili mi i nie pracowali dla mnie. Najwyraźniej myślą, że w ten sposób uda im się mnie przepędzić.
Chciałem się nimi zająć, ale sobie daruję, skoro Ty już tu jesteś. Jak uważasz?
- Starszy mężczyzna, odpowiedzialny za tę okolicę i siedzący obecnie na kanapie, zwracał się do przysłanego z samej góry młodzieńca.
Mający na oko niecałe dwadzieścia lat mężczyzna, czy też raczej jeszcze chłopak, nie za wysoki, o ciemnoniebieskich oczach i krótkich włosach, ubrany w elegancki garnitur, przyglądał się bez wyrazu swojemu rozmówcy.
Wiedział już co należy zrobić. Wiedział zanim starszy towarzysz powiedział.
- Rozwiąż ten kłopot dla mnie. Permamentnie. Aby był nauczką, ale już dla innych.

Bar poza miastem, miejsce zjazdu motocyklistów, dzisiaj można powiedzieć, że świecił pustkami. Miał tylko ośmiu gości, którzy sprawili, że nikt inny nie odwarzył się tu przyjechać.
Oczywiście była też obsługa, obawiająca się o swoje życie, mienie i w przypadku kilku ładnych dziewczyn, dawno straconą cnotę.
Jeden z gości wyszedł na zewnątrz, aby w świetle neonów i gwiazd zapalić papierosa, oraz wziąć coś ze swojego motoru, gdy zobaczył jak do lokalu podjeżdża drogi, szybki motor, prowadzony przez jakiegoś młodego szczeniaka. Szczeniaka, który nie zdawał sobie sprawy chyba z tego, że zapomniał kasku a zamiast niego miał dziwną torbę na plecach.
- Bar zamknięty. Zjeżdżaj stąd! - Warknął na chłopaka, opierając dłoń na kolbie rewolweru, gdy ten zaczął schodzić ze swojego pojazdu i przyglądając się, widział, jak szczeniak się zawahał i odwrócił, aby wejść z powrotem na motor.
Zaraz jednak uznał, że ten wechikuł naprawdę jest drogi i ładny, więc otworzył usta, aby kazać szczeniakowi do siebie podejść, gdy przyjezdny wykonał gwałtowny ruch ręką i żadne słowo już nie wydostało się na zewnątrz.
Mężczyzna po chwili padł na ziemię, z szeroko otwartymi oczami i rękojeścią noża wystającą z ust.
Moment później drzwi do baru otworzyły się gwałtownie i głowa najbliższego mężczyzny rozprysła się, gdy chłopak wystrzelił w nią ze swojej dwururki.
Strzelba, pozbawiona już amunicji, nie opadła jeszcze na podłogę, gdy dwa pistolety przemówiły, dobitnie wyjaśniając całej reszcie, że czas ich zabawy się właśnie skończył.
- Przepraszam, czy zanim zadzwoni Pani po policję, mogłaby mi zrobić drinka? Albo chociaż dać piwo? O! Desperadosa! Poproszę..? - Po wszystkim chłopak stał przy barze i uśmiechając się wesoło, przyjaźnie, oceniał wzrokiem śliczną barmankę, która nie miała pojęcia, czy ma teraz krzyczeć ze strachu, uciekać, cieszyć się, że ma już spokój od tych bandytów, czy wymyślić coś jeszcze innego.
Wybrała podanie trunku, dzięki czemu podczas rozmowy mogła odetchnąć i, kierując się głupimi emocjami, nawet zapisała swój numer na serwetce, zanim podała ją chłopakowi, gdy ten zbierał się do wyjścia.



Ksiądz nagle otrząsnął się, oczy mu pociemniały i przybrały złowrogi wyraz, zaraz jednak odetchnął i oderwał się od swych myśli, wspomnień, aby, z lekkim wahaniem, powiedzieć.
- Przyniosę Ci coś do jedzenia. Na pewno jesteś głodny, prawda? - Zawstydzenie i wymuszona pokora zabrzmiały w jego głosie i zaraz wyszedł, aby zniknąć na prawie godzinę.
Gdy wrócił, był już zwyczajowo pokorny, cichy, łagodny i niósł ze sobą tacę z gorącą zupą i w miarę świeżym pieczywem.
Powrót do góry Go down
 
Heikki&Skorpion
Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2
 Similar topics
-
» Skorpion i Emuś
» Nic nie widziałeś. (Heat & Heikki)
» Heikki i stadko jego relacji
» Samael & Skorpion
» Skorpion & Vincent

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Yaoi Gakuen :: Off top :: Odpisz mi, Stefan! :: ∎ Historie-
Skocz do: