IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Sala nr 1

Go down 
AutorWiadomość
Gość
Gość




Sala nr 1 Empty
PisanieTemat: Re: Sala nr 1   Sala nr 1 EmptyWto Sty 14, 2014 11:13 pm

Lev już jakiś czas mieszkał u babci w Anglii, jednak ostatnie wywalenie ze szkoły, spowodowało, że wyczerpała się cierpliwość tej dobrodusznej kobiety i posłała swojego niepokornego wnuka do szkoły z internatem. Największą karą, jaka mogła go tam spotkać było podporządkowanie się do jakichkolwiek zasad. Godziny policyjne, zakaz posiadania zwierząt – same minusy mieszkania w takiej norze. No, ale dobra! Babcia się uparła. Naprawdę potrafiła być wrzodem na tyłku, którego trudno się pozbyć.  
O czternastej poszedł na spotkanie z dyrektorem placówki, mając nadzieję, że wielkie zażalenia na jego temat w papierach nie staną mu na drodze by uszczęśliwić starszą kobietę, która i tak dużo pokładała w niego sił, by wychować go na normalnego człowieka.
Dziś był jego prawie szczęśliwy dzień. Zaliczył udane spotkanie z dyrektorem – oczywiście bez żadnych zbereźnych pomówień – mając jeszcze trochę czasu dla siebie. Chciał się przejść, rozejrzeć po okolicy, bo mimo iż mieszkał tu już jakiś czas, to musiał przyznać, że te rejony widział po raz pierwszy.
Nowa szkoła, nowe wyzwania i nowe zaliczenie gleby. Tak. Zaliczył ją porządnie, przywalając twarzą prosto w chodnik, zdając sobie sprawę, że było to spowodowane jedyne wynikiem własnej głupoty. Nie zażył dziś insuliny, którą przyjmował od czternastego roku życia. Nienawidził być diabetykiem.

***

Film się urwał mu na tyle, że obudził się w szpitalu, leżąc na jakiejś paskudnie białej sali. Syknął pod nosem kompletnie niezadowolony z miejsca, w którym się znajdywał. Uchylił  mocniej oczy, gapiąc się tępo w sufit oraz w irytująco migającą halogen tam się znajdującą.  I robił by to ciągle, gdyby nie usłyszał głosu lekarza, który coś wypisywał w kartotece. Mężczyzna widząc, że Lev ocknął się podszedł do niego spokojnie, przedstawiając się. W skrócie wyjaśnił mu, że stracił przytomność i jakiś mężczyzna zatrzymał się wzywając pogotowie. Chłopak słysząc to wszystko co wygadywał lekarz, parsknął pod nosem rozbawiony.
-  A nie wzięli mnie za ćpuna? To ciekawe- rzucił kąśliwie, jak to miał w zwyczaju, wspierając na łokciach. Chciał wstać, jednak jego zamiary szybko zostały stłumione, gdyż mężczyzna ruchem ręki przytrzymał go w tej pozycji. Kazał się nie ruszać. No na boga. Czuł się świetnie, a ten chciał go zostawić na obserwacji? Czy naprawdę nie mają co robić z pieniędzmi podatników, tylko wyrzucać je w błoto?
-  Wezwiemy kogoś z rodziny, aby cie odebrano – dodał, pobierając od Levente wszystkie dane, oraz kontakt do babci. Zapewne kobiecina się ucieszy, skakać z radości będzie na wieść, że wnuk zachowuje się jakże odpowiedzialnie. Znowu będzie mu truła i brzęczała nad uchem. Że też musiał zapomnieć wziąć dziś tej insuliny.
- Nie ruszaj się stąd. Zaraz kogoś do ciebie przyślę, abyś nie myślał o ucieczce.- I jak powiedział, tak zrobił. Lekarz wychylił się lekko przez futrynę drzwi, wołając kogoś. Nie bardzo słyszał jakie imię wymawia, jednak… czy w tym momencie to było ważne? Chciał stąd wyjść, zniknąć.  Teraz.  Już. Nie lubił szpitali, wprawiały go w dziwne depresje oraz jeszcze bardziej podłe nastroje – o ile to w ogóle możliwe. Psia mać.


Ostatnio zmieniony przez Levente dnia Sro Sty 15, 2014 10:19 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Sala nr 1 Empty
PisanieTemat: Re: Sala nr 1   Sala nr 1 EmptySro Sty 15, 2014 1:29 am

Ten dzień należał do spokojniejszych, dla nowo upieczonego pracownika był to idealny czas na leniuchowanie przy kontuarze z kawką w kubeczku, schowaną za dokumentami które przeglądał, raz za razem czasami podając wygrzebane z dna szuflady karty pacjentów, którzy to przychodzili z tylko dla siebie wiadomych przyczyn. No może poza tym panem po czterdziestce, który ostatnimi czasy przez bite pół godziny dodzwaniał się do ośrodka z wyraźną prośbą o odcięcie pokiereszowanej nogi. Minęło ledwie kilka godzin, nim na głośnym sygnale nie znalazł się na sali operacyjnej obficie krwawiąc z nogi, którą to przerżnął sobie na pół tuż nad kolanem piłą łańcuchową! Pokręcił z niedowierzeniem głową, wymieniając kilka słów z pozostałymi pracownikami kręcącymi się w pobliskiej okolicy, nawet gazetą przez łeb został zdzielony, gdy tylko zamyślił się chwilę przy kolejnym smsie a zaraz potem następnym, bo do niego wiadomości tekstowe przychodziły często, głównie były to reklamy sieci do której przynależał. Zaś innym razem zdjęcia kocich kup niewinnie spoczywających w kuwecie, takich które autentycznie przypominały twarz Jerzego Waszyngtona. Parsknął pod nosem nim nie wyrwał się z błogiego zamyślenia, gdy tylko został zawołany przez lekarza podszedł bliżej sali i nim nie wszedł do środka podpytał go o kilka to ważniejszych spraw. Chciał w końcu wiedzieć na kogo tu trafił i jakie zadanie miał spełnić. Nie dowiedział się zbyt wiele na temat spoczywającego w środku pacjenta, usłyszał tylko coś na temat tego że ma przy nim być i pilnować go, by nigdzie sam nie wychodził do czasu powrotu jego starszej babki. Skinął tylko krótko głową nim nie przeszedł przez drzwi, rozglądając się po sali w poszukiwaniu poszkodowanego.
- Hej. To jeszcze nie koniec twoich zmartwień.

***

Sam narzucony miał na swoje barki rozpięty kitel przypominający ten pielęgniarski, na jego kieszonce znajdującej się w okolicy piersi nawieszony był niewielki identyfikator z dziwnie brzmiącym imieniem i nazwiskiem – chłopak był w trakcie okresu próbnego, jednak wszyscy wokół zgodnie mogli stwierdzić, iż sprawiał się nadzwyczaj dobrze, pomimo ciężkiego charakteru przyciśnięty chęcią zdobycia jakichkolwiek pieniędzy na życie (pomijając opłatę za szkołę, bo tym zajmowała się dobroduszna ciotka) potrafił przystosować się do z góry wydawanych poleceń. Reszta jego stroju prezentowała się dość skromnie, jako że miał na sobie czarną koszulkę z długim rękawem, bez żadnego wzoru i spodnie w czerwoną kratę, zaś na nogach niewinnie jawiła się para lekko okopanych glanów.
- Lekarz mi powiedział, że nie możesz ruszyć się z tego pokoju na krok. Moim zadaniem więc, jak już się mogłeś domyśleć jest przypilnowanie jak oczka w głowie, żebyś tu grzecznie poczekał. Nie próbuj uciekać, bardzo szybko biegam – dogonię cię, zapewniam a wtedy los twój marny. - Zażartował gdy tylko podszedł o kilka kroków bliżej. Wtedy też przyciągnął bliżej łóżka jedno wolno stojące krzesło, na tym zaś przysiadł; ostatnimi czasy nieźle opieprzyli go za siadanie bez zgody na szpitalnych legowiskach (na pacjentach, a właściwie ich nogach tak gwoli ścisłości). Ukradkiem przyjrzał się jego rudawej czuprynie, obadał go wzrokiem wściekle różowych ocząt nader dokładnie. Ciekawość wzięła górę nad tym nierozważnym, naiwnym małym kotem z którego ust zaraz wyleciało dobrze przemyślane, podchwytliwe pytanie.
- No więc, tak między nami... za co cię tu wsadzili, Rudzielcu? Co żeś nabroił? - Podpytał gdy miał już pewność że wokół nich przestały kręcić się ciekawskie, zauroczone urodą Levente pielęgniareczki. Zostali w pomieszczeniu sami, niektóre łóżka odgrodzone były od innych lekkimi nieprzejrzystymi parawanami więc ich prywatność od razu przybrała na sile, młody poczuł się swobodnie w jego towarzystwie bo czuł a właściwie podejrzewał, że obaj byli w podobnym wieku – chociaż jemu to byłby w stanie nawet dać te max. 20 lat to nie byłyby one tak dużą różnicą, by musiał zwracać się do niego per. „Pan” - z grzeczności powinien właśnie w ten sposób do niego przemówić, zwyczajnie jednak nie mógł, takim był już typem upierdliwej osoby która to nowo poznanym, w większości przypadków z przyzwyczajenia mówiła po prostu na „Ty”.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Sala nr 1 Empty
PisanieTemat: Re: Sala nr 1   Sala nr 1 EmptySro Sty 15, 2014 7:25 pm

Nienawidził szpitali, a tym bardziej osób w nich pracujących. Niby nie powinien się wkurzać na personel tej umieralni, jednak trzymanie go na siłę w miejscu, gdzie co trzeci człowiek umiera było chamstwem. Nie chciał leżeć, potrzebował wstać rozruszać kości i napić się wody, a widząc jakiegoś chłopaka, który właśnie wszedł do sali, mógł już o tym wszystkim zapomnieć. Przeklął siarczyście pod nosem, nie mając ochoty na wdawanie się z nim w żadne rozmowy. Jednak pech chciał, że Nai okazał się całkiem rozmownym człowiekiem, ba! Nawet przysiadł na krześle koło niego, jakby miał zamiar zostać na dłużej niż dziesięć minut.
- Kochanie, ja także szybko biegam- powiedział, uśmiechając się zaczepnie. Gdzieś nad jego ramieniem dostrzegł ciekawsko zaglądające pielęgniarki, które przyglądały się mu. Parsknął rozbawiony nie mogąc ogarnąć swoim rozumem, jak można wzbudzać takie zainteresowanie. Owszem, nie raz mu mówiono, że nietypowa uroda zwraca na siebie uwagę, ale żeby aż tak? Chorwacki Cygan. Szpital mógł kolejne dziwadło odhaczyć ze swojej listy.
Opadł z powrotem na łóżko, widząc że ten nie zamierza się ruszyć. Naprawdę wziął sobie zalecenia lekarza do serca. Przecież Lev nie był obłożnie chorym człowiekiem, który może dostać padaczki w każdym momencie na reakcję leków. Był diabetykiem.
- Co na rozmowy ci się wzięło, serio? – jęknął żałośnie. Nie był zbyt wylewny, a tym bardziej rozmowny. Nie lubił zdradzać nic co dotyczyło jego życia, dlatego najczęściej manipulował rozmową tak, by ta nabrała wymiaru odpowiedniego dla Lva.
- Przewieźli mnie tu z zakładu karnego, bo jakiś kutas zaatakował mnie na spacerniaku. Wiesz, jak to jest kiedy puka się nie tę osobę co trzeba… – powiedział, będąc przy tym strasznie poważnym, że rozmówca miał prawo uznać to za prawdę. Zresztą do szpitali trafiały różne przypadki, z różnych miejsc. Lekarze mieli powinność ratowania ludzkiego życia bez względu na to, co ów człowiek przeskrobał. Nai nie musiał wszystkiego wiedzieć, a do kart pacjentów nie miał (chyba) dostępu, przynajmniej tak się wydawało Lvowi.
- Byłeś kiedyś w pace? Nie polecam. Żarcie paskudne, gęby straszne. Tylko się pociąć, a wiesz… przebywanie w szpitalu też ma swoje zalety. Pielęgniarki to niezłe dupy – skomentował, kłamiąc jak z nut. Nawet mówił w całkiem inny sposób niż miał to w zwyczaju. W końcu wcielenie się w jakiegoś podrzędnego opryszka wymagało trochę więcej wysiłku niż rzucenie paroma wersami z gangsterskiego slangu. A teraz kiedy tak głębiej się nad tym zastanowić, faktycznie słowa Kovaca mogły być prawdziwe. No bo spójrzmy: lekarz kazał pilnować mu go, pielęgniarki zaglądały ciekawsko do sali, a wkrótce ktoś miał go odebrać – być może policjanci? Kto wie. Zapewne zastanawiacie się, po co on to w ogóle robił, czemu opowiadał takie bzdury wyssane z palca? Ponieważ chciał się go pozbyć, miał na celu przestraszenie go, by chłopak opuścił pokój chociaż na kilka minut. Miałby możliwość wyjścia ze szpitala bez żadnych konsekwencji. A, że niby babcia ma po niego przyjechać? Dobre sobie, numer do pizzerii to również dobry kontakt. Lev musiał postawić na swoim. Nie lubił, gdy angażowano jego babcie w sprawy, o których wiedzieć nie powinna. Kobieta i tak miała wiele swoich spraw na głowie, prowadząc przy tym dobrze prosperującą firmę, a gdyby dowiedziała się, że wnuk znowu miał odlot – wściekłaby się. Wynajęłaby mu jakąś opiekunkę czy kij wie co jeszcze, która by marudziła mu gorzej niż tamta.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Sala nr 1 Empty
PisanieTemat: Re: Sala nr 1   Sala nr 1 EmptySro Sty 15, 2014 10:10 pm

Chorwacki cygan na swój sposób był bardzo urzekającym okazem pacjenta, pomimo tego co naopowiadał mu lekarz wyglądał nadzwyczaj dobrze, nawet po twarzy nie był szczególnie blady. No tak... kolor jego karnacji sprawiał, że namiastka ryżego rudzielca nie była w stanie jednoznacznie orzec co właściwie mogło mu dolegać. Nigdzie nie dostrzegł bandaży w które mógłby być poowijanym, ran krwawiących też raczej nie dostrzegł, być może złamanie; haa, pudło! Był jak najbardziej zdrowiuteńki, sam przy nim wyglądał jakby cierpiał na jakieś choroby przewlekłe typu depresja, zachowania kompulsywne czy może początkowe stadium całkowitego, wewnętrznego ześwirowania objawiające się tym, że na zewnątrz ktoś zdawał się być opanowaną do granic możliwości oazą spokoju niżeli świrem szukającym swojej piątej klepki. Pokręcił z niedowierzeniem głową, próbując tym sposobem rozwiać swoje niepoukładane myśli i pozbyć się ich całkowicie, teraz nie były mu potrzebne do szczęścia ani odrobinkę.
- Zaatakował cię i co? Na twarzy zrobił kuku, waląc twoją skronią o kant łóżka kiedy już wbił się w twój najbardziej kuszący z całego zakładu, taki o którym wszyscy śnili dniami i nocami od dnia w którym żeś się tam zjawił, tyłek? - Zmrużył swoje oczy bez ani jednego zająknięcia wypowiadając tą zdecydowanie zbyt bezpośrednią sentencje, coś podejrzewał że za podobne określenia prędzej czy później dostanie od niego tak mocno, że sam znajdzie się w łóżku szpitalnym z pokiereszowaną twarzą. Doskonale wiedział, że ślad zaczynający się od jego łuku brwiowego a kończący się tuż obok kości policzkowej już dawno był wygojony i zarośnięty, co prawda nie w idealny sposób dzięki któremu nie byłoby widać najmniejszej kreseczki, ta mała wada rzucała się w oczy aż nadto ale nie przeszkadzała mu, miała swój urok a właścicielowi ciętego języka dodawała charakteru, wyglądał z nią groźniej jak typowy bandyta który wyszedł dopiero z paki, albo wrócił z udanej ustawki.
- Rok odsiedziałem, ale wypuścili mnie za dobre sprawowanie. Łóżka mieli twarde nieokryte pościelą, naczelników niedoruchanych którzy po karcerach aż do zemdleń gwałcili a o chwili dla siebie nie było nawet mowy. Targali za ubrania, za włosy aż je rwali i za nogi nawet na spacerniakach. Do świetlic strach było chodzić, tam jednego pocięli bo nie chciał się nadstawiać. Po twarzy, po rękach i nogach; kurować go musiałem. - Zakomunikował z pewnym siebie uśmieszkiem, zdecydowanie kupił całą tą historie która na chama została wciśnięta mu do gardła, o dziwo nie miał problemu z jej akceptacją, była na tyle wiarygodna że przełknął ją od razu oblizując usta. Nieświadom tego, że rzeczywiście zdradził mu jakąś część swojego życia z okresu poprawczaka zastukał palcami o jego ramię, nim spokojnie nie spróbował przesunąć chłodnym opuszkiem wzdłuż jego blizny, ciągnęło go do niej.
- Żartowałem z tym pierwszym, spokojnie wielkoludzie. - Zapewnił, odgarniając ze swojej twarzy kilka wpadających na oczy kłaków. Dmuchnął na nie, burcząc coś niewyraźnego pod nosem na temat ich długości nim nie zamrugał kilkakrotnie, jeszcze rozglądając się po okolicy w poszukiwaniu tematu.
- Może miałbyś ochotę na drinka, skoro już tu jesteś? Mamy do dyspozycji, uwaga uwaga... wodę z butli z rogu pokoju! Niegazowaną ciepłą lub zimną. Do wyboru do koloru. To co, skusisz się? Jedyna taka okazja.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Sala nr 1 Empty
PisanieTemat: Re: Sala nr 1   Sala nr 1 EmptyCzw Sty 16, 2014 2:21 pm

No tak, faktycznie nie wyglądał na obłożenie chorego. Nie posiadał żadnych bandaży na ciele, które mogły wskazywać na rany kute. Nawet jego cięty język nie wskazywał na jakieś większe urazy,  jednak dobra gadana powodowała, że większe kłamstwa potrafiły bardzo śmiało przechodzić przez usta. Ludzie bardzo rzadko filtrowali to co od niego słyszeli.  Lev miał w sobie swoisty magnetyzm, który pomagał mu manipulować rozmową, jak zarówno sytuacją by nikt nie zorientował się, że  może kłamać. Często konfabulował. Robił to z wielu powodów np. z nudy, dla własnych korzyści, a czasem nieraz z zemsty by odegrać się na kimś. Levente był trudnym człowiekiem, który nie potrafił zawiązać na dłużej pozytywniejszych relacji. Najczęściej ludzie poddawali się, kiedy przyszło im stanąć przed aroganckim obliczem tego Chorwata.
- Jak już to, ja obracam tyłki pozostałych kumpli, słońce. A blizna to  jest pamiątka po ostatniej ustawce więziennej – powiedział, mrugając go niego. Czasem zachowywał się jak skończonym kretyn pozwalając sobie na zbyt wiele.  Nie panował nad swoim językiem, rzucając do nieznanych mu osób hasłami,  niczym do starych kochanków. Jednak szybko zreflektował się, kiedy usłyszał kawałek z życiorysu tego chłopaka. Nie spodziewał się, że w ogóle zamierzał cokolwiek mówić o sobie, a szczególnie takie szczegóły. Zastanawiał się czemu ludzie mają skłonności do zwierzeń w jego towarzystwie. Nie raz się spotka z tym zjawiskiem, że ktoś wypłakiwał mu się w ramię po paru jego zmyślonych opowiastkach.  Zazwyczaj miał na tyle pecha, co farta, że idealnie trafiał w zdarzenia z jakimi inni się identyfikowali.
- Musiałeś mieć  fascynujące noce, skoro strażnicy dobierali się wam do tyłku… – mruknął sarkastycznie, lecz nagle kątem oka zauważył jak ten stuka go po ramieniu i robi coś dziwnego. Czy on maca jego bliznę? Oszalał? Lev może okazać się psychopatą z rozdwojeniem jaźni, a ten bez jakikolwiek zahamowań zbliżał się do niego, przekraczając wszelkie granice przestrzeni osobistej.  Złapał go za nadgarstek. Szarpnął w jednej sekundzie do siebie, przez co chłopak wpadł szybko kolanami na łóżku. Wargi rudzielca znalazły się niebezpiecznie blisko tych Nairnowych,  parząc je gorącym oddechem. Niespokojny wzrok przesunął się na kusząco malinowe usteczka, by niskim chrapliwym głosem szepnąć:
- Zimna – Puścił jego nadgarstek, jednak specjalnie przesuwając opuszkami aż do łokcia.  Pozwalał sobie na to wszystko, gdyż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nigdy się już nie spotkają. Gdyby wiedział… że przyszłość ma dla niego takie niespodzianki, najpewniej trzymałby gębę na kłódkę.
- Zawsze tak dbasz o pacjentów? – rzucił, pozwalając sobie na wygodniejsze usadowienie na łóżku.  Poprawiał się, gdyż poduszka za plecami zjechała mu do poziomu tyłka, co niesamowicie go irytowało. Spojrzał za Naim, ciekaw jaki teraz będzie mieć stosunek, po takich akcjach.  W sumie niezły był. Gdyby nie to, że tak mu na ściemniał umówiłby się z nim.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Sala nr 1 Empty
PisanieTemat: Re: Sala nr 1   Sala nr 1 EmptyCzw Sty 16, 2014 2:59 pm

- Zapewniam, że mój tyłek pozostał w tym zakładzie nietknięty. - Kłamał, oj kłamał aż mu się z uszu dymiło niewidzialną parą i trwał w swoim małym kłamstewku z dumą wypisaną na twarzy, nawet ramionami wzruszył by dać mu do zrozumienia, że tak źle być z nim nie było. W końcu potrafił sobie radzić, nie ważne jaki rodzaj problemu pod nos podsunął mu los na ogół wychodził obronną ręką. Ale ogóły były bardzo rzadkimi zjawiskami występującymi w jego życiu, najczęściej wpadał po uszy nie potrafiąc w porę wyjść z wciągającego coraz głębiej bagna. Szczegóły, kto by tam poświęcał swoją cenną uwagę na te najdrobniejsze. Zainteresowany spokojnie sunął wzdłuż bruzdy, po niej jak i wokół w pewnym momencie zachowując się tak, jak gdyby nie dotykał człowieka ,a jedynie okaz muzealny z tylko sobie znaną czułością z ust wypuszczając małe świsty wydychanego powietrza. Zamrugał z dezorientacją bo nim zdążył zrobić cokolwiek, nim rzeczywiście zareagował lekkim kompulsywnym szarpnięciem dłoni zastygł w bezruchu, oczy o zwężonych źrenicach wpatrywały się w przeciwległe zaś głos jakby zamarł, oddechu też słychać już nie było tylko szum w uszach, szum swojej własnej szybko przepływającej krwi. I ciepło którymi obdarzone były przeciwległe wargi, tak blisko i bezkarnie że i serce zabiło mocniej, ale to nie z uczucia nagłego zakochania czy innej popierdółki. A ze strachu, który dziwnym zbiegiem okoliczności drasnął skórę niby to ostrym nożem. Nie wykonał kroku w przód, chociaż miał pretekst do tego by wpić się w przeciwległe wargi nie ponosząc żadnych konsekwencji, teraz tak żałował gdy zszedł pospiesznie z łóżka, otrzepując z białego fartucha wyimaginowany kurz. Na moment przyłożył dłoń do serca by odetchnąć płytko i na pięcie obrócić się do niego plecami, od razu zmierzając w kierunku wodopoju kształtem przypominającego wielką, zamontowaną butlę.
- Nie. Ty zasłużyłeś na specjalne względy, nie jesteś tak uciążliwy jak inni pacjenci. Nie jęczysz że jest ci niewygodnie, nie prosisz o doprowadzenie do toalety i całe szczęście, nie opowiadasz o tym ilu to masz słodkich siostrzeńców. - Nie chciał wyjść na frajera, nie przed tym podejrzanym typem który w życiu nie wiadomo ile złego nie narobił, musiał wziąć się w garść i to bardzo szybko. Ręce mu drżały przez dobrych kilka minut gdy nadstawiał dwa jednorazowe kubki, napuszczając do ponad połowy krystalicznej wody. Zawsze drżały, codziennie nawet gdy budził się rano, minimalnie przez niedobór magnezu. Teraz drżały a on nie wiedział dlaczego robiły to tak mocno. Po kilku głębszych wdechach nieco się uspokoił. Z tym problemem zmagał się już od dzieciństwa, gdy tylko ktoś, ktokolwiek bez jego zgody, bez wcześniejszego usprawiedliwienia wlazł mu butami w życie, dotknął go tam gdzie nie trzeba lub unieruchomił wywołując spłoszenie jego ciało dokonywało sprzeciwu, ale nie od razu bo dopiero po kilku chwilach gdy było już po wszystkim. Dziwny, młody i niedoświadczony życiem organizm.
- Ktoś miał po ciebie przyjść, prawda? Dziewczyna, żona czy matka? - Podpytał gdy z powrotem podchodził do jego łóżka, jeszcze zagryzł jeden bok policzka od wewnątrz nim nie podał jednego kubka w Cyganowe dłonie, samemu zajmując się własnym i obracając nim pomiędzy palcami.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Sala nr 1 Empty
PisanieTemat: Re: Sala nr 1   Sala nr 1 EmptyCzw Sty 16, 2014 4:31 pm

Gdyby wiedział, ze sam ma do czynienia z takim kłamczuchem, najpewniej wyciągnąłby z niego więcej jakiś ciekawych faktów. Nigdy nie był w poprawczaku, dwa razy wylądował na dołku na komendzie, gdy jako szesnastolatek nawalił się jak bąk i wszczynał burdy w barach dla dorosłych. Zapewne zastanawiacie się kto sprzedaje nastolatkowi alkohol? Nie? A tak serio? Trzeba tylko na niego spojrzeć – Lev nie wyglądał szczeniacko, jak na swój wiek. Zazwyczaj ludzie przypisywali mu więcej lat niż ile naprawdę posiadał. Nawet sam Nai dałby mu z dwadzieścia, bo jego poważne rysy sprawiały wrażenie, że ma się do czynienia z kimś starszym. Nie ma co się dziwić.
Kiedy Nairn był tak blisko niego, sam miał ochotę wpić się w jego ust mimo iż praktycznie wcale go nie znał. Nawet nie wiedział jak się nazywa. To paradoksalne uczucie przyszło nagle i znikąd. Jak nigdy nie interesowało go nic poza czubkiem własnego nosa, to w tym momencie zainteresował go bezimienny dzieciak. Co za ironia losu.
- Ach, specjalne względy. Powiedz mi jeszcze, że ci się podobam i to będzie niczym los wygrany na loterii - powiedział, uśmiechając się zadziornie i dopiero w tym momencie zdając sobie sprawę, że z nim flirtuje. Kiedy te wszystkie informacje dotarły do jego mózgownicy, warknął na siebie w myślach mając ochotę przywalić mentalnego liścia. Dlaczego? Bo dawno nikt nie zrobił na nim takiego wrażenia, że szorstki i gburowaty charter został gdzieś odsunięty na dalszy plan. Ponadto to uczucie przyszło nagle, uderzając go tak mocno jak kij bejsbolowy. Czyżby ten chłopak wpadł mu w oko? Oby nie, bo wtedy ciężki żywot Nairna.
- Co cię tak nagle zainteresowało moje życie, hm? – rzucił, odchylając kawałek pościeli, zerkając, że jest przebrany w pieprzoną koszulę szpitalną. No co za jaja. Siadł bokiem na łóżku, stopami dotykając ziemnej posadzki, odbierając kubek wody od asystenta lekarza. Jednym haustem wyżłopał całą zawartość z plastikowego kubka. Zawsze chciało mu się dużo pić po takich odjazdach, chociaż i nie tylko wtedy.
- Nalejesz mi jeszcze? – Wyciągnął rękę z kubkiem, chcąc mu go podać. Wiedział, że zapewne zaraz padnie pytanie, czemu wstał, gdyż zaleceniem lekarza było leżenie, nie ruszanie się i zbieranie siły, jednak musiał to zrobić. Nienawidził leżeć, to leżenie bezczynnie doprowadzało go do szału. Potrzebował rozruszać kości. – Spokojnie, nie ucieknę. Chce się tylko ubrać – parsknął, posyłając mu uśmiech i szukając wzrokiem swoich łachów. Chciał się już zapytać, czy ich nie widział przypadkiem, jednak w ostatnim momencie dostrzegł je. Wstając, podszedł do półki, na której leżały ubrania. No cóż, będzie musiał się przebierać przy nim.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Sala nr 1 Empty
PisanieTemat: Re: Sala nr 1   Sala nr 1 EmptyCzw Sty 16, 2014 8:34 pm

- Tak tylko, bez powodu. - Pokręcił z niedowierzeniem głową nim nie rzucił mu przelotnego spojrzenia. Zupełnie zapomniał o tym, że pacjenci nawet ci którzy przebywali w szpitalu kilka godzin zostali przebierani w prowizoryczne, kompromitujące piżamy. Zezwolił mu na wstanie krótkim skinięciem, pomimo tego co mówił przed chwilą lekarz nie miał zamiaru siłą przytrzymać go w łóżku, wiadomo, nie mógł pozwolić na to by ten kręcił się po terenie szpitala lub po całym pomieszczeniu próbując dać nogę. Zamiast podejść do dystrybutora i nalać kolejną szklaneczkę postanowił skorzystać na czasie i zaproponować mu swoją porcję, prawie że nie tkniętą nie licząc kilku pierwszych łyczków; insynuując coś na rodzaj pośredniego pocałunku wstał za nim i przeszkodził mu w ubieraniu, zamachał pełnym kubkiem tuż przed oczyma nim nie wsparł się o najbliższą ścianę, czekając aż ten zadecyduje czy wziąć kubek teraz czy dopiero wtedy gdy już rozbierze się i zmieni ubrania, a skoro o tym mowa; nie zamierzał odwracać od niego wzroku ani tez wychodzić, znajdował się mniej więcej obok niego i chociaż najwięcej widoku miał na jego szlachetne tyły to i przód kątem oka czasem mógł podłapać, z nadzieją iż ten zacznie kręcić się na różne najróżniejsze strony świata niczym wprawiony model przychodzący do szpitala tylko po to, żeby mu się zaprezentować z każdej strony przygryzł swoją dolną wargę, popędzając go dłonią zaś mierzył wzrokiem pielęgniarki które próbowały na ten mały showtime się załapać. Przytupnął nogą nim nie pogonił jednej i drugiej. Młodziutkie takie były, właściwie nie młodsze od niego a w bardzo podobnym wieku, za mężczyznami tutaj oglądały się aż nadto. Czasem wydawało mu się, że tylko po to do pracy przychodziły. Ale na niego nie patrzyły, przynajmniej tak myślał; w końcu nie miał sobą niczego ciekawego do zaprezentowania, był zwyczajny, normalny według własnego mniemania i naprawdę mógłby wyglądać lepiej, jak na swój wiek mógłby być wyższy czy tam ładniejszy; nie to co ten tutaj, prawdziwy bandyta który prawnie jedną dłonią potrafiłby go pod ścianą przez dwie godziny przytrzymać.
- Jak będziesz się tak gramolić, to sam podejdę i własnoręcznie ci z tym pomogę. Jesteś główną atrakcją tej sali, streszczaj się zanim i ja idąc tropem pielęgniarek, postanowię ulec twojemu urokowi osobistemu. Panie...? Jak ci na imię? - Podpytał z nadzieją iż ten w końcu wyjawi mu swoje imię, był go bardzo ciekawy, chociaż równie dobrze przez cały ten czas mógł zwracać się do niego bezosobowo, ciekawość zżerała go od środka, dosłownie i w przenośni. Skrzyżował ze sobą ręce, niby to wyczekująco stukając ciężkim butem o powierzchnie lśniącej, zimnej podłogi.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Sala nr 1 Empty
PisanieTemat: Re: Sala nr 1   Sala nr 1 EmptyCzw Sty 16, 2014 11:05 pm

-  A już mi nadzieję zrobiłeś. Okrutny – zażartował sobie, zerkając jak ten nagle znalazł się tak blisko niego. Kiedy on tak… a nieważne. Przyniósł mu wodę, nie obchodziło go to, że wcześniej z tego pił. Nie czuł obrzydzenia, nie po tym kolesiu. To aż dziwne i kompletnie do niego niepodobne. Zresztą po co zaprzątać sobie głowę takimi bzdurami.  Zapewne miał jakieś lepsze nastroje, spowodowane nagłym skokiem cukru we krwi, ale o tym wolał nie wspominać. Zresztą ludzie wtedy inaczej na niego patrzeli.  Bardziej się martwili, troszczyli i każde jego potknięcie uważali za znak do omdlenia. To było upokarzające. Dlatego też nikt z grona „znajomych” nie wiedział o jego przypadłości.
Sięgnął do kubka po kilka łyczków, dając mu ten upragniony pocałunek pośredni, o którym on sam pomyślał. Miał nadzieję, że dzieciak zrobił to raczej nieświadomie i odruchowo, chociaż widząc nagle jak oparł się o pobliską ścianę zerkając tu i ówdzie, zaczynał podejrzewać  go o całkiem niemoralne myśli. Podobało mu się to. Nie zwracał nawet najmniejszej uwagi na te przeklęte pielęgniarki, gdyż przed sobą miał znacznie ciekawszy okaz.
- Pomożesz? O proszę cie bardzo – powiedział zadowolony, by nagle ściągnąć z siebie tę cholerną koszulę szpitalną stojąc przed nim całkiem nagi.  Bez żadnego skrepowania spojrzał mu w oczy, specjalnie utrzymując z nim kontakt wzrokowy, chcąc go tym samym legalnie nakryć na gapieniu się na jego poniższe partie ciała. - Lev, a ty? – odparł, wzruszając ramionami, nie podając swojego pełnego imienia. Tak, trochę tajemniczości musiało być, a jak.  Zresztą nie lubił swojego pełnego imienia, zdecydowanie wolał jak mówiono do niego właśnie tak zdrobniale. Sięgnął akurat po swoje bokserki, lekko schylając i zakładając je na siebie. Z wrednym uśmiechem na ustach, do nich dołączyły zaraz spodnie na biodrach rudzielca. Na koniec koszulka. I proszę! Ubrany. Zaraz jednak zbliżył się do Nairna, na tyle by zdecydowanie złamać wszelkie granice osobiste. Wargi niespodziewanie znalazły się tak blisko tych przeciwległych, a gorący oddech otulał je przyjemnie. Znowu chwila – a rudzielec już przelotnie cmoknął usta chłopaka, odsuwając się nagle od niego. Złapał za swoją kurtkę, zostawiając go w lekkim szoku.
- Muszę już spadać, na razie! – rzucił głośno, wychodząc szybko z pokoju. Miał szczęście, ze znał ten szpital, był tu nieraz. Dlatego też wiedział jak szybko może zniknąć za konkretnymi drzwiami.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Sala nr 1 Empty
PisanieTemat: Sala nr 1   Sala nr 1 EmptyCzw Sty 16, 2014 11:45 pm

W duchu odetchnął gdy spoglądał na usta złączające się z powierzchnią kubka, ten widok był dla niego czymś nowym, chociaż nie raz dzielił się ze starymi znajomymi, bo teraz w nowym mieście i nowej szkole nie miał zupełnie nikogo, jednym winem czy butelką napoju to wymienianie śliny z kimś ledwo co poznanym było doświadczeniem oryginalnym, odrobinę niepokojącym. Bo w końcu w każdej chwili rudowłose mogło zorientować się skąd pochodził kubek, mógł dostać niezły opieprz za to, cóż też próbował uczynić; chociaż mężczyźni, a w właściwie to młodzi, a jednak pełni swojego wieku chłopcy nie mieli oporów przed jedzeniem po sobie, ślinienem swoich twarzy czy rysowaniem penisów na czołach to dzielenie się zwyczajnym kubeczkiem, w szpitalu gdzie na co drugim plakacie pisało jak byk o tym, aby nie wymieniać się zarazkami z ludźmi sobie nieznanymi, bo może to spowodować sepsę, było po prostu nienaturalnie, jak dla dorosłego człowieka fajne. Chciał by ten gość, najpewniej trzymający przy swoim tyłku ogonek pięknych panien mógł podzielić z nim coś, cokolwiek co w jakimś stopniu mogłoby być tylko ich, wspólne ledwie przez kilkanaście sekund znajomości. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to spotkanie było ich ostatnim, naprawdę wątpił by ktoś kto wyszedł z więzienia przypadkiem trafił na ulicy na takiego młodego uczniaka raz jeszcze, a o spotkaniu gdzieś na kawie czy gdziekolwiek, gdzie się na ogół ludzie spotykali nie było nawet co myśleć. To było strasznie przestarzałe, nikt już nie spotykał się w kawiarenkach. Zresztą, nie był dziewczyną żeby móc pozwolić na kupienie sobie kawy, chociaż nie była to czynność typowo i dobitnie kobieca to jednak wywoływała na jego twarzy nie lada wątpliwości.
- A proszę, tylko zdejmij tą.... - Badał go dokładnie wzrokiem, robił to chyba lepiej niż niejeden z lekarzy, typowy wzrokowiec z początku zawieszał wzrok na jego ramionach, klatce piersiowej nim nie zorientował się, być może zbyt dosadnie o tym iż jegomość stojący przed nim był najnormalniej w świecie nagi, jakby go dopiero mamusia z brzucha wygoniła.
Krwotok wewnętrzny, poproszę o dodatkową porcję tlenu, siostro. Gdy tylko usłyszał jego słowa skinął lekko głową nim nie odpowiedział, przyłapał się na tym że rzeczywiście przez chwilę zerknął tam gdzie słońce nigdy nie dochodziło, a zaraz potem pospiesznie wzdłuż ciała na jego twarz, na oczy wpatrzone w niego tak uważnie że aż przykro, po tym co właśnie narobił. Blade policzki od razu oblały piekące, ledwo co widoczne rumieńce.
- Nai! - Sapnął pospiesznie nim na chwilę nie przyłożył dłoni do oczu by tylko nie patrzeć tam gdzie go tak kusiło, był naprawdę strasznym zboczeńcem skoro potrafił bez pardonu przyglądać się czyjejś męskości, szczerze zastanawiając się nad jej walorami estetycznymi, nad tym jak wyglądałaby w swojej pełnej okazałości gdyby stała na baczność nabrzmiała. A w ogóle na taką osobę która o podobnych rzeczach myślała, nie wyglądał. Raczej na grzeczną chudzinę, poukładaną i pełną cnotliwości która to kochać dopiero mogła się po ślubie. Nerwowo bawił się swoim kolczykiem od wewnątrz gdy wzrok jeszcze latał mu raz po raz po sali, innym zaś razem po wciągającym na swoje biodra chłopaku. Pech chciał że był na tyle zdezorientowały, iż nie przyuważył nadmiernie zbliżającej się do swojej twarzy, dopiero po chwili jako że myślał że ten tylko przed nim stanie, zorientował się do czego miało dojść. Znów pozwolił mu przekroczyć swoje granice, mało tego jako że tym razem, bez zbędnego dotykania jego sylwetki mimochodem nadstawił usta do pocałunku, taki odruch bezwarunkowy. Przelotne cmoknięcie było jednak zbyt szybkie by mógł zdążyć jakkolwiek sensownie na nie odpowiedzieć. Przytknął palce do ust zamiast pożegnać się słownie, nie wyrzucił z siebie niczego jeszcze chwilę stojąc w żałosnym bezruchu i spoglądając w kierunku drzwi. A kiedy zajrzał przez nie, na korytarzu po Chorwacie nie było nawet śladu.
Do zobaczenia.
Zaś pod jego nos napatoczył się nie kto inny jak obruszony lekarz, jęczący wszem i wobec że zamiast po kogoś z rodziny rudzielca, dostał numer do dostawcy pizzy, który zarzekał się, że nic wspólnego z poszkodowanym człowiekiem nie miał.

2x z/t
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Sala nr 1 Empty
PisanieTemat: Re: Sala nr 1   Sala nr 1 Empty

Powrót do góry Go down
 
Sala nr 1
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
»  Sala nr 1
» Sala 27
» Sala treningowa
» Sala od literatury
» Sala matematyczna

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Yaoi Gakuen :: Off top :: Archiwum-
Skocz do: