IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Los Angeles - Vincent i Hunter

Go down 
2 posters
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Hunter

Hunter


Liczba postów : 201
Join date : 18/05/2014
Skąd : Jacksonville, Florida, USA

Los Angeles - Vincent i Hunter - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Los Angeles - Vincent i Hunter   Los Angeles - Vincent i Hunter - Page 2 EmptySro Lip 08, 2015 3:37 pm

Od razu wyczuł, że wąskie biodra kochanka drgnęły wraz na wejście palca do naruszonego już wnętrza. Ale również na dotyk języka i kontakt z zębami zniewalające ciało reagowało, wysyłając drobne znaki pełne jednoznaczności. Wrażliwość Vincenta, tak skrzętnie skrywana, teraz obnażała się w swej dyskrecji. Jak on cudownie tłumił swoje reakcje. I w całkiem uroczy sposób zamierał, gdy paznokieć napierał na drażliwe mięśnie. Hunter mimowolnie zmrużył oczy, nie mogąc powstrzymać się od bezczelnego uśmieszku. Ma specyficzne gusta, skoro jego zmysły szaleją z powodu napięcia bijącego od drugiego ciała.
Komentarz długowłosego puścił mimo uszu, w końcu nie mieli czasu na wzajemne drażnienie się. Gdyby mieli całą dobę, Hunter torturowałby kochanka jeszcze bardziej leniwymi pchnięciami, przedłużając rozkosz w nieskończoność, dopóki sam nie wpadłby w istny szał. Vincent też musiał zdać sobie sprawę z tego, że powinni przejść do konkretów, skoro nawilżył dłoń śliną i zaczął stymulować nią jego członka. Radley był już cholernie twardy, lecz kierowany dumą nie poganiał kochanka. I na całe szczęście nie musiał, bo obaj byli już mocno zniecierpliwieni przez dominujące w nich podniecenie. Star otarł się pośladkami o jego męskość, jednocześnie dociskając do podłogi. Ostrożnie nabił się na erekcję, wprowadzając ją do wnętrza stopniowo, przez co biodra Huntera drgnęły, a spomiędzy jego warg wydarł się jęk. Paznokcie wbijały się w jego ramiona, ale nie narzekał, przede wszystkim skupiając się na tym, co też dzieje się przy jego dolnych partiach ciała.
Nagle musiał zmienić priorytety, gdy Vincent wraz z chytrym uśmieszkiem zainicjował jakże gorący pocałunek, przy okazji zaciskając się na jego penisie. I jak mu się oprzeć? Hunter poddał się przyjemności i chwycił za biodra kochanka i poruszył się pod nim, wyprowadzając jedno niezgrabne pchnięcie. Jeszcze nie przerywał pocałunku, ale w tej pozycji to Star miał prawdziwą władzę. Drań wyprostował plecy, uciekając od spragnionych ust. Jednak szybko podsunął do nich palce z żądaniem, które musiało zostać spełnione. Młody gangster niewiele myśląc pochłonął palce i zaczął sunąć po nich językiem, koniuszkiem docierając pomiędzy nie, próbując w ten sposób jeszcze intensywniej chłonąć słony posmak skóry.
Nie myślał racjonalnie, zapomniał więc o istnieniu prezerwatyw i nawilżaczy. Kolejny raz poruszył się pod Vincentem, próbując wykazać chociaż odrobinę inicjatywy. Ssąc zaciekle długie palce, próbował unosić biodra, jednak ciężar drugiego ciała czasem mu to uniemożliwiał. Musiał więc wykonywać pchnięcia wtedy, gdy długowłosy unosił się, aby znów opaść. To było tak kurewsko dobre doznanie, choć wymagało pewnego wysiłku i wielkiego uporu. Jednak Oscar był gotów na poświęcenia i miał w sobie mnóstwo motywacji.
Powrót do góry Go down
Vincent

Vincent


Liczba postów : 735
Join date : 11/01/2014
Skąd : Ameryka, Los Angeles

Los Angeles - Vincent i Hunter - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Los Angeles - Vincent i Hunter   Los Angeles - Vincent i Hunter - Page 2 EmptySro Lip 08, 2015 3:38 pm

Hunter mógł leżeć spokojnie, ale tylko wtedy, kiedy miał to, czego chciał  - jeśli tego nie miał, zaraz wbijał w upragnioną rzecz szpony, a w tym przypadku penisa, kiedy Vincent postanowił o kilka chwil przedłużyć ich rozkosz i posłać kochankowi kilka złośliwych gestów. Niemal od razu został ukarany penisem, który wbił się w niego niemal na siłę; zdecydowanie nie powinien (ponownie!) nie nie doceniać cudzej siły. Ponownie spomiędzy bladych warg wydostał się jęk, tym razem nie przez zmysł dotyku, a wzroku; Hunter wyglądał szalenie seksownie z  cudzymi palcami w ustach, a kiedy tak zachłannie lizał i ssał, chciałoby się zobaczyć penisa (najlepiej swojego) zamiast tych palców. Oczywistym było, że Vincent był głośniejszy, kiedy wykonywano gesty nieoczekiwane, bez pozwolenia; z władzy czerpał jedynie (bądź aż) satysfakcję, a teraz dostał obie rzeczy na jednym talerzu.
Uwielbiał seks z Hunterem.
Pochłaniał pierścieniem jego penisa, drażnił go kolejnymi posunięciami i zaciskiem, bezwstydnie starał się trzeć o swoją prostatę, choć było to zadanie utrudnione. Posapywał przez rozchylone usta, oblizywał je i przygryzał tak, że były w podobnym stanie co te Huntera po torturach. Kiedy niesforne włosy przeszkodziły mu w obserwowaniu kochanka, od razu zgarniał je jednym ruchem i ponownie nachylał się w jego kierunku, kradnąc kolejny namiętny, soczysty pocałunek. To wszystko, choć było dobre, nie mogło trwać w nieskończoność, dlatego zaraz zacisnął się na penisie i zaczął poruszać, sprawiając, że wszystko było tak cholernie intensywne, a w odbiciu lustra było to tak nieprzyzwoicie seksowne, że Star nie mógł się powstrzymać i zacisnął dłoń na penisie. Wystarczyło kilka przesunięć, tu i z powrotem, żeby dojść w swoją dłoń. Nie zaprzestał poruszania się, dopóki nie poczuł dojścia Huntera; dosłownie nie poczuł. Choć był otumaniony przyjemnością, najwidoczniej nie na tyle, żeby nie zmarszczyć brwi, unieść się i wysunąć brudnego penisa. I od razu poczuł wypływającą spermę. Spojrzał krótko tam, a potem na Huntera i od razu zsunął się z niego. Akurat taki widok go speszył, chociaż jego własna sperma na czymś tyłku byłaby podniecająca.
Odchrząknął i mruknął pod nosem:
- Zapomniałem o prezerwatywie. Zjebałem – przyznał się do błędu, chociaż niechętnie. Dłońmi starł pot ze swojego karku i skroni. Znowu będzie musiał się umyć. I te włosy tak cholernie go grzały...
Z jakiegoś powodu niespodziewanie poczuł się niezręcznie. Żeby to zamaskować, wstał z podłogi i ponownie owinął się prześcieradłem; starał się ignorować to dziwne uczucie pustki, i to chyba nie tylko w tyłku. Michael będzie niezadowolony, pomyślał od razu patrząc na swój obraz po-seksie w narzucie.
- Chcesz się napić whiskey? Likieru? Wódki? Wina? - zapytał lekko i usiadł na łóżku, poczynając dokładną, wręcz upierdliwą obserwację Huntera. Co się zmieniło?
Powrót do góry Go down
Hunter

Hunter


Liczba postów : 201
Join date : 18/05/2014
Skąd : Jacksonville, Florida, USA

Los Angeles - Vincent i Hunter - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Los Angeles - Vincent i Hunter   Los Angeles - Vincent i Hunter - Page 2 EmptySro Lip 08, 2015 3:39 pm

Oszołomiła go intensywność doznań, które serwował mu Vincent. Głębokie spojrzenie niebieskich oczu zdawało się go pochłaniać, przez co czuł się niespodziewanie skrępowany, z drugiej strony nie wyobrażał sobie, aby miał się cofnąć tuż przed końcem drogi. Rozkosz była coraz większa, coraz bardziej namacalna, więc poddawał się chwili, odrzucając od siebie jakiekolwiek myśli. Trzymał smukłe biodra stanowczo, przy każdym ich opadnięciu dociskając je mocniej do swojego ciała, przy czym spoglądał spod przymrużonych powiek na twarz kochanka, którą co rusz przysłaniały długie kosmyki włosów. Również zaciekle odpowiadał na każdy pocałunek, co też utrudniało mu oddychanie, ale miał to gdzieś. Ułożył jedną z dłoni na potylicy Stara i dociskał jego twarz do swojej, nie chcąc dać mu szansy na ponowne wyprostowanie pleców.
Gdy mięśnie zacisnęły się wokół jego pulsującego penisa, mimowolnie wygiął głowę do tyłu i puścił drugie ciało. Biodra drgnęły mu kompulsywnie, kiedy dochodził. Zapomniał o tym, że nie ma na sobie prezerwatywy i nadal jest w czyimś wnętrzu, po prostu musiał dać ujście tej całej ekstazie. W pierwszej chwili żaden z nich chyba nie zdawał sobie sprawy z tego kłopotliwego szczegółu, a otrzeźwienie przyszło dopiero po tym, jak długowłosy wysunął z siebie penisa. Zaraz uciekł, ale to nie było dziwne, w końcu obaj woleli uniknąć dalszych czułości. Ale skoro obawiali się subtelnych pieszczot, to co oznaczał ten stosunek wypełniony delikatnością?
Hunter leżał jeszcze na dywanie, dłońmi pocierając twarz, z której zdjął w ten sposób ostatnie ślady rozkoszy. Starał się uspokoić swój oddech, jednak ciało utrudniało mu to, gdyż wciąż płonęło. Słowa Vincenta dotarły do niego, lecz nie miał jeszcze chęci na rozmowę, więc mruknął tylko w odpowiedzi. Jakoś ogarnął się w jedną chwilę i przeszedł do siadu, nie za bardzo wiedząc co ze sobą zrobić. Zerknął w stronę lustra, ale to pogorszyło sprawę, ponieważ ujrzał w jego tafli odbicie młodego panicza. Jakże był seksowny chwilę po orgazmie. W końcu usiadł na łóżku i wbił spojrzenie niebieskich oczu w swego gościa. Dlaczego nagle zaczął patrzeć w ten sposób?
- Czyżbyś próbował pożreć mnie wzrokiem? – wyrzucił z siebie niby swobodnie, jednak w jego głosie kryło się napięcie. Na całe szczęście udało mu się unieść kąciki ust w bezczelnym uśmieszku, dzięki czemu łudził się, że jego pytanie stanie się zwyczajną kpiną. – Nie masz mnie dość.
Został mu zaproponowany alkohol i naprawdę chętnie by się rozluźnił pijąc, lecz miał przed sobą lot powrotny. Musi przeżyć tę sytuację na trzeźwo.
- Muszę być trzeźwy, jeśli chcę wsiąść do samolotu – odparł wreszcie i to całkiem spokojnie.
Wstał z podłogi i skierował się do łóżka, na którym położył się bez jakiegokolwiek przyzwolenia. Jakby zgoda była mu kiedykolwiek potrzebna. Zamknął oczy, wcale nie przejmując się faktem, że materiał przywarł do jego wilgotnego ciała. Na oślep wyciągnął dłoń w stronę kochanka i sięgnął po niego, aby sprowadzić go do swych ramion. Powinien po tej masie delikatności unikać bliskości, lecz czuł również potrzebę trzymania drugiego ciała obok.
- Zdrzemnąłbym się, ale obawiam się, że nie zbudzisz mnie na mój lot – mruknął nieco niewyraźnie, palce wsuwając w długie włosy, następnie opuszkami zaczął masować skórę na jego głowie.
Powrót do góry Go down
Vincent

Vincent


Liczba postów : 735
Join date : 11/01/2014
Skąd : Ameryka, Los Angeles

Los Angeles - Vincent i Hunter - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Los Angeles - Vincent i Hunter   Los Angeles - Vincent i Hunter - Page 2 EmptySro Lip 08, 2015 3:39 pm

Vincent starał się odgadnąć, która teoria była prawdziwsza – obaj czasem potrzebują czułości (obojętnie od kogo), obaj czasem potrzebują czułości (od siebie nawzajem), obaj czasem potrzebują czułości (koniecznie od siebie nawzajem) oraz był to jedynie eksperyment, przerwanie monotonii ich ostrych rżnięć, ale... jakiej monotonii? Jako, że nie ufał samemu sobie w tej kwestii, wybrał tę najodpowiedniejszą i najmniej szkodzącą teorię, „eksperyment”. Kiedy Hunter zadał pytanie, już rozchylał usta, żeby odpowiedź – jak zwykle – wymijająco, ale ten go ubiegł, więc ponownie się zamknął z dramatycznym stuknięciem zębów. Przytaknął, kiedy Hunter odrzucił propozycję alkoholu i Star już, już samemu chciał wstać po alkohol dla siebie, gdyby nie kochanek, który ponownie wykazał się swoją bezczelnością i bezceremonialnie zaległ na łożu Pańskim. Vincent skomentował to uniesieniem brewki, wyjątkowo darując sobie ciągnięcie go za stopę. Najzwyczajniej w świecie nadal był zmęczony po ich wspólnych ekstazach. Nie rzucał się, kiedy został pociągnięty w objęcia, a nawet samemu, po krótkiej chwili „sztywnej kłody”, rozluźnił się i ułożył głowę na ramieniu. Oczywiście, chwilę się powiercił i postękał przy tym, bo co rusz trafiał na jakąś kość, ale szczęście dopisało mu trzy jęki później i zamarł. Przesunął językiem po wargach i wymruczał nisko, niemal sennie. Nic nie poradzi, że lubi takie masażyki; sprawiały, że zupełnie się rozluźniał i pomrukiwał.
- Jak zamkniesz na chwilę oczy, to nic się nie stanie.
Tym bardziej, że Vincent ledwo dokończył zdanie i już pogrążył się w śnie.
Wyjątkowo się nie wiercił, grzecznie leżał tak, jak się położył. Nic dziwnego, że minęły dwie, trzy godziny, nim jeden z nich – nieprzyzwyczajony do obściskiwania się przez sen – w końcu otworzył oczy i spojrzał w okno. Może nie miał zegarku w pobliżu, ale wiedział jedno – z pewnością hunetowski lot odjechał w silny Londyn. Wciągnął ze świstem powietrze i uniósł się do półprzysiadu, chociaż z nijakim trudem. Teraz odczuł ich zbliżenie i od razu poczuł się odrobinę zniesmaczony; był brudny i naruszony, a co najgorsze, ujeżdżał Huntera jak chętna dziwka. Nie mógł zaprzeczyć, że mu się podobało, a i Hunter nieźle się bawił, a więc mógł to przełknąć. A jak już mowa o kochanku; mocno zacisnął dłoń na jego ramieniu.
- Hunter, Huuuunteeer... - wymamrotał jeszcze sennie i choć miał nieznacznie uchylone powieki, to i tak nic nie widział, a przecież na zewnątrz słońce okalało wszystko czerwonymi promieniami. - Chyba ci samolot odleciał, wiesz? Tak tylko zgaduję.
Zero współczucia. Zero!
Powrót do góry Go down
Hunter

Hunter


Liczba postów : 201
Join date : 18/05/2014
Skąd : Jacksonville, Florida, USA

Los Angeles - Vincent i Hunter - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Los Angeles - Vincent i Hunter   Los Angeles - Vincent i Hunter - Page 2 EmptySro Lip 08, 2015 3:40 pm

Zaskakujące było to, że Vincent nie odpyskował na jego słowa. Czyżby nie przejmował się tym, jak jest postrzegane jego zachowanie? Nie, w jego oczach krył się cień oporu, a mimo to długowłosy chciał zachować bunt dla siebie. Obaj zdecydowali się zbagatelizować całą tę czułość, choć nijak nie szło o niej zapomnieć. Smukłe ciało wierciło się przez chwilę w cudzych ramionach i wydobywało z siebie ciche jęki, jednak w końcu Star zamarł i pozwolił gładzić się po głowie. W końcu druga dłoń poczęła sunąć przez materiał narzuty po plecach. Te drobne pieszczoty musiały mu się podobać, skoro zaczął słodko mruczeć. Ciało było szczere w swych reakcjach, z pewnością o wiele bardziej szczere niż umysł.
Słowa kochanka nie wzbudziły w nim ani odrobiny ufności, lecz mimo to zdecydował się zamknąć oczy. Z początku tylko przymykał powieki, raz na jakiś czas lekko je uchylając, ale gdy zaczął wsłuchiwać się w spokojny podczas snu oddech kochanka, sam poczuł się senny. Nawet nie wiedział, kiedy zmorzył go sen, pamiętał tylko tyle, że czuł się błogo. Leżał na wygodnym łóżku, miał przy sobie drugie ciało, od którego biło miłe ciepło, i był przyjemnie zmęczony po jakże niesamowitym seksie. Kompletnie nie spodziewał się, że tak właśnie będzie wyglądał jego przyjazd do Los Angeles – miasta, za którym nigdy nie przepadał. Miał skupić się na interesach, a tymczasem zanurzył się w rozkoszy. Oczywiście, winien temu wszystkiemu może być tylko jeden człowiek – młody panicz Star.
Ze snu wyrwała go zaciskająca się na jego ramieniu dłoń, jednak powieki pozwolił sobie uchylić dopiero po tym, jak senny głos wypowiedział jego imię. Szybko jednak stracił wolę walki i zechciał powrócić do spania, przynajmniej tak było dopóki nie posłyszał kolejnych słów. Bezmyślnie przeszedł w dość gwałtowny sposób do siadu i rozejrzał się nerwowo po całym pomieszczeniu.
- Cholera jasna, Star – wysyczał wściekle i rzucił mu lekko poirytowane spojrzenie. Wstał z łóżka i zaczął zgarniać z puszystego dywanu swoje rzeczy, aby jak najszybciej się ubrań. Sam zerknął w stronę okna i aż skrzywił się na widok pomarańczowych promieni. Tak, słońce coraz bardziej zbliżało się ku zachodowi, aby ustąpić miejsca nocy.
- Wiedziałem – wyrzucił z siebie, przy czym zmarszczył brwi, kiedy to zapinał pasek od spodni. – Po prostu świetnie. Nawet nie wiem, kiedy mam kolejny lot.
Podzielił się ze światem ciężkim westchnięciem. Teraz będzie miał problemy z porzuceniem spluwy i motocyklu. Jakiś anonimowy gość miał wszystko zgarnąć spod lotniska przed jego lotem. Klął w myślach, co pomogło mu nieco ochłonąć. W pełni ubrany zbliżył się do wielkiego łoża i pochylił nad kochankiem, aby wręczyć mu krótki pocałunek.
- Dzięki za pobudkę.
Skierował się zaraz ku drzwiom, przy których leżał jego plecak. Zgarnął go i wyszedł. Jedna z pokojówek, którą minął w jednym z korytarzy, odprowadziła go do głównych drzwi. Odjechał, nie miał zamiaru zostać w rezydencji jeszcze dłużej. Zamierzał koczować na lotnisku. Wsiadł więc na motor i ruszył w stronę lotniska.
Powrót do góry Go down
Vincent

Vincent


Liczba postów : 735
Join date : 11/01/2014
Skąd : Ameryka, Los Angeles

Los Angeles - Vincent i Hunter - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Los Angeles - Vincent i Hunter   Los Angeles - Vincent i Hunter - Page 2 EmptySro Lip 08, 2015 3:41 pm

Oczywiście, Vincent czuł się za senny, żeby zareagować więcej niż pojedynczymi mruknięciami na gesty Huntera. Niby obserwował, choć nic nie widział z jego poczynań. W miarę oprzytomniał dopiero wtedy, kiedy uderzyła go cisza i surowość pokoju. Przesunął po wszystkim beznamiętnym spojrzeniem i zsunął się tyłkiem na sam skraj łóżka, coby leniwie wstać. Siostrzyczka nocuje u koleżanki, więc nie miał po co zostawać to dłużej. Naprawdę nie lubił tego domu.
Zgarnięcie wszystkich rzeczy i załatwienie podstawowych spraw zajęło mu mniej niż piętnaście minut. Kazał się zawieść pod samo lotnisko, a tam dotarł w jakieś pół godziny. Został telefonicznie poinformowany, że co najmniej przez godzinę nie będzie następnego lotu do Londynu, ale zarezerwowano dwa bilety na jego nazwisko. Lokaj był tak zadowolony z siebie, że Vincent miał wrażenie, że dwa piwka i kazałby zrobić sobie loda. Ta myśl rozlała w nim przyjemne rozbawienie, dzięki czemu przyciągał uwagę jeszcze bardziej; przystojny satanista uśmiechający się do siebie samego, czyżby krew psa sąsiada była słodka? Ciuchy – jak zwykle – miał dopasowane, marynarka powyżej pośladków, spodnie przylegające do odpowiednich partii, a koszula nonszalancko rozpięta na dwa guziki. I te ekscentryczne perfumy, gdzie dominował zapach skóry i pieprzu.
Znalezienie Huntera zajęło mu dłużej, niż się spodziewał; był przystojny, ale jedyne, co go wyróżniało to ta niebezpieczna aura, a jej nie dało od razu się wyczuć, choć wystarczyły do tego dwie kobiety stojące nieopodal, szepcące coś do siebie. Vincent podszedł do niego leniwie, jakby nigdy nic i stanął przed nim, zajmując całą przestrzeń dla oka.
- No naprawdę, debilu. Myślenie nie jest twoją mocną stroną. Twoi bliscy musieli mieć z tobą dużo kłopotów – zacmokał pod nosem, choć zdecydowanie sam nie był lepszy. Niedbałym gestem podarował mu bilet i to na pierwszą klasę. Przecież panicz Star chłamem wracać nie będzie. - Lot będzie za niecałą godzinę. Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że gdyby nie ja, byłbyś siedzącym do dnia następnego – i to przy cholernym szczęściu – kretynem.
Usiadł na najbliższym miejscu, a jeśli było to konieczne, pociągnął Huntera za sobą. Zdecydowanie, razem wyglądali dość zabawnie; jeden, jakby urwał się nie z tego wieku, drugi zaś był typowym łobuzem w skórzanej kurtce. W dodatku ten pierwszy miał na sobie okulary zasłaniające połowę twarzy, choć słońce prawie całe się schowało. Przeczesał włosy do tyłu; te w niektórych miejscach były lekko pofalowane – znak, że Vincent nie zawracał sobie głowy czesaniem. Rozpiął płaszcz i z wewnętrznej kieszeni wyjął papierosy. Od razu wsunął jeden z nich do ust, a następnie odpalił go. Schowawszy sprzęt, natrafił na coś nowego.
- Och, prawie zapomniałem – wymamrotał bardziej do siebie i wyjął małe, eleganckie pudełko. Je również podarował Hunterowi. - Matka kazała mi to przekazać. Tam jest jakiś chleb, z czymś tam, żebyś, nie daj Lucyferze, nie padł po drodze i list. Wyperfumowany. Nie do ciebie, chyba, że uwiodłeś moją matkę – zacmokał, mimowolnie zniesmaczony przez tę wizję.
List amorka zdecydowanie był sztuczką działającą na zmysły; zapach pani Star i zapewne uwodząca treść. Och, jakże Vincent współczuł temu kochankowi.
Powrót do góry Go down
Hunter

Hunter


Liczba postów : 201
Join date : 18/05/2014
Skąd : Jacksonville, Florida, USA

Los Angeles - Vincent i Hunter - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Los Angeles - Vincent i Hunter   Los Angeles - Vincent i Hunter - Page 2 EmptySro Lip 08, 2015 3:42 pm

Wymuszona zmiana godziny powrotu sprawiła, że wszystkie jego plany musiały zostać odpowiednio zmodyfikowane. Kompletnie nie podobała mu się wizja koczowania na lotnisku, jednak nie zamierzał szukać wolnego miejsca po tanich hotelach wokół lotniska, jak i również nie dopuszczał do siebie myśli, aby miał powrócić do rezydencji Starów. Z powodu dumy nie zamierzał sprawiać kłopotu swoją osobą. Problem stanowiło porzucenie pojazdu. Motocykl, zamiast przy wejściu, gdzie go znalazł, musiał pozostawić przynajmniej kilka kilometrów od lotniska wraz z bronią. Rzecz jasna wytarł wszystkie odciski ze spluwy i motoru, ale na wszelki wypadek przedzwonił do odpowiedniego człowieka, aby skontaktował się z kimś z Los Angeles w celu zgarnięcia tego ścigacza i spluwy. Resztę drogi do lotniska musiał przebyć taksówką, ale to nie był już tak wielki kłopot.
Gorszą częścią było czekanie w terminalu w długiej kolejce do jednej z recepcjonistek. Jakimś cudem udało mu się wymienić swój bilet na bilet na późniejszy lot, jednak musiał dłuższą chwilę nalegać na takie rozwiązanie sprawy. Na całe szczęście pracownica lotniska okazała się być mu przychylna i nawet odważyła się posłać mu wyrozumiały uśmiech przy wręczeniu biletu na klasę ekonomiczną. On sam, dość ugodowo, uniósł dla niej swe kąciki ust, po czym grzecznie odszedł z nowym biletem. Ale najgorsze było przed nim. Na najbliższy lot się nie załapał, dlatego, tak jak przypuszczał, został zmuszony do siedzenia przez kolejne osiem godzin w terminalu. Z początku włóczył się z plecakiem zawieszonym na ramieniu, którym to co rusz szturchał przypadkowych pasażerów, dopóki nie uznał to za nużące. Przystanął więc w miejscu, po czym przylgnął plecami do jednej ze ścian, piorunując spojrzeniem ciemnych oczu przechodzących obok ludzi.
Nagle stanął przed nim Star - diabelnie seksowny w tych dopasowanych ciuchach – i zaczął go obrażać, na co Hunter skrzyżował ręce na piersi i zmarszczył brwi w jawnej irytacji. Niby przez kogo wychodzi teraz na debila?
- Skoro tak się o mnie troszczysz, to może powinieneś był zbudzić mnie na mój lot, co? – spytał z drwiną, jednak zaraz złapał za bilet i zerknął na niego pobieżnie. Pierwsza klasa na lot już za godzinę. Dobrze wychowany człowiek dziękowałby gorliwie, jednak Hunter nie był dobrze wychowany, jak i nie potrafił dziękować. Przecież jest tu ofiarą, więc to normalne, że Vincent chciał mu wynagrodzić krzywdę.
Niechętnie przysiadł obok niego, rzucając mu przy tym lekko urażone spojrzenie. Sam nie wiedział, dlaczego czuł się tak sfrustrowany. Czyżby to przez to, że doszło między nimi do tej niespodziewanej czułości? Cholera, taka pierdoła nie powinna niczego zmienić. Obaj chcieli spróbować, czegoś nowego, to wszystko.
- Przekażę je adresatowi – oznajmił spokojnie i zaraz wpakował eleganckie pudełeczko do plecaka. Westchnął ciężko i spojrzał na Vincenta, choć nijak nie mógł spojrzeć mu w oczy przez te ogromne okulary. Bez ostrzeżenia ujął stanowczo w palce jego szczękę i przysunął jego twarz do swojej, aby gwałtownie wpić się w jego usta. To chyba normalne, że dwaj mężczyźnie całują się w porcie lotniczym w Los Angeles i to dość namiętnie. Hunter miażdżył wargi kochanka, a językiem bezczelnie wparował do wnętrza jego ust. Na zakończenie pieszczoty leniwie podgryzł jego dolną wargę. Teraz nieco się uspokoił, nareszcie.
- Chodźmy na odprawę – wyszeptał w jego usta, po czym wypuścił go z uścisku palców. Poderwał się na równe nogi i z plecakiem na ramieniu skierował się w stronę odpowiedniego terminalu, skąd mieli wsiąść do odpowiedniego samolotu.
Powrót do góry Go down
Vincent

Vincent


Liczba postów : 735
Join date : 11/01/2014
Skąd : Ameryka, Los Angeles

Los Angeles - Vincent i Hunter - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Los Angeles - Vincent i Hunter   Los Angeles - Vincent i Hunter - Page 2 EmptySro Lip 08, 2015 3:42 pm


- Kurrrwa, spałem – odfukał uprzejmie Hunterowi na te – zdaniem Vincenta – idiotyczne i bezpodstawne oskarżenia. Nie mam pierdolonego budzika w dupie i nie chciałbym mieć.
Jako, że był dobrze wypieprzony, a i kakao było dobre, wspaniałomyślnie wybaczył kochankowi ten debilizm i zmusił go do zetknięcia tego zgrabnego tyłka z jednym z siedzeń. Odpalił papierosa i od razu zaciągnął się nim głęboko, aby potem powoli wypuszczać dymowe krążki. Tak pogrążył się w tym samobójczym zajęciu, że wcale nie zareagował na słowa Huntera. Zdecydowanie, pani Star nie była dobrą matką – choć była przebiegła na tyle, że jeszcze nie musiano testować jej miłości do bliskich – ale syn też nie był szlachetny, skoro zachowywał się tak beznamiętnie w stosunku do jej osoby. Nie wspominając już o Lordzie Lodu. Łączyło ich jedno – miłość do przesłodkiej siostrzyczki.
Ale Hunter potrafił zwrócić na siebie jego uwagę.
Nie mógł powstrzymać głębokiego pomruku na namiętny pocałunek, choć ich nosy boleśnie się zderzyły, a drugi język dołączył się do zabawy. Dobrze wiedział gdzie są, ale nic nie mógł poradzić na to, że dzisiaj pieszczoty Huntera były więcej niż znośne, choć nie przedłużał, kiedy ten postanowił zakończyć ich zabawę. Skutecznie przyciągnęli uwagę najbliższych ludzi, a ich spojrzenia były na przemian zaciekawione i zniesmaczone. Kiedy Star to dostrzegł, od razu ruszył za Hunterem. Nie chciał przyciągać większej uwagi, bo nie miał ochoty użerać się z fanami lub antyfanami, bo te dwie grupy były równie nieobliczalne. Kolejki były spore, choć z pewnością mniejsze, niż gdyby obudzili się piętnaście minut później; długowłosy nieźle znosił tłumy, choć irytował go płacz dziecka, głośni nastolatkowie i starzy ludzie, choć ci ostatni byli raczej cicho. Westchnął ciężko i jednym ruchem ręki zgarnął włosy z okularów, lokując się bezpiecznie odrobinę za Hunterem.
- Chcę już przejść – powiedział dziecinnym tonem.
Jednym ruchem ściągnął okulary z nosa – wystarczyła zaledwie chwila, krótkie otaksowanie tyłów, aby czujne oczy zaobserwowały dwójkę panów, którzy szturchnęło większą grupkę panów, a następnie wskazali na jego osobę i chyba dwoje z nich szło w ich kierunku i, och, Vincenta nie bardzo obchodziło to, czy chcieli autograf czy spuścić mu lany poniedziałek, bo drugim ruchem wcisnął okulary z powrotem na nos i bez zbędnych słów przecisnął się przed Huntera i docisnął tyłami do jego klatki piersiowej. Miał nadzieję, że ciasnota przodu i tyłu ludzi zniechęci ich do zaczepiania go, a może cudem zgubi się w tłumie, choć w to wątpił, albo Hunter odstraszy ich aurą łobuza?
- Nie odsłaniaj mnie, proszę. Jestem nieśmiały. I nie odwracaj się.
Dla zachęty, docisnął trochę obolałe pośladki do krocza kochanka. Przy takim tłumie nikt nie powinien tego zauważyć.
Powrót do góry Go down
Hunter

Hunter


Liczba postów : 201
Join date : 18/05/2014
Skąd : Jacksonville, Florida, USA

Los Angeles - Vincent i Hunter - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Los Angeles - Vincent i Hunter   Los Angeles - Vincent i Hunter - Page 2 EmptySro Lip 08, 2015 3:43 pm

Jakimż brakiem zrozumienie cechował się Hunter, skoro domagał się tego, aby człowiek śpiący w jego ramionach jednorazowo stał się dla niego budzikiem. Przekleństwo dotarło do niego bardziej niż tłumaczenie, którą uznał za tanią wymówkę. Nie zdążył na swój lot i musiał ponieść tego konsekwencje, jednocześnie nie mógł przyznać, iż to on zawinił poprzez własne niedopatrzenie. Nie powinien był się kłaść, przede wszystkim powinien był trzymać się z dala od Vincenta, a już w szczególności od jego sypialni. Przyleciał do Stanów w interesach, a na koniec skończył na seksie, co było naturalną rzeczą w towarzystwie seksownego Stara. Czy on zawsze musi tak precyzyjnie uderzać w punkt, aby całkowicie go uwieść?
Poczuł na sobie spojrzenia innych pasażerów, których sam zaraz zlustrował lodowatym wzrokiem. Nie mieli prawa wpatrywać się w nich w taki sposób, zwłaszcza, że gówno wiedzieli. Wszyscy ludzie potrafią osądzać, ale mało kto ma ku temu podstawy. Pieprzeni hipokryci – warknął w myślach i szybko przeszedł do miejsca odprawy z jawną irytacją. Przy Vincencie nigdy nic nie szło po jego planie i to go cholernie niepokoiło. Od początku pozwolił na taki stan rzeczy, a teraz nie widział dla siebie ratunku. Tym jednym pocałunkiem chciał udowodnić sobie i światu, że nad wszystkim panuje, jednak otoczenie sugerowało mu coś kompletnie innego. I jak tu się nie wkurwiać?
Oczywiście, do odprawy zaczęła tworzyć się kolejka i przed nimi mimo wszystko było trochę czekania, ale otaczające ich odgłosy innych czekających wydawały się bardziej znośne od krytycznych spojrzeń sprzed chwili. W tym jednym długi ciągu wydawali się bardziej niewidoczni. Było tak przynajmniej przez krótki czas, dopóki Vincent nie zdecydował zdjąć okularów. Kiedy odsłonił twarz, jakiś gapia musiał go rozpoznać, bo zaraz skierowało się ku nim kilku mężczyzn. Hunter zignorował więc przepychankę Vincenta do przodu i nawet pozwolił mu przycisnąć się do swojego ciała wśród tej całej zgrai. Sam nawet objął go i ukrył w swoich ramionach, a nacierających panów obrzucił wściekłym spojrzeniem. W końcu zbliżyli się i już mieli zacząć świergotać i zaczepiać gwiazdora, na całe szczęście Hunter ich ubiegł.
- Czego? – wręcz ryknął wielce sfrustrowany, jeszcze bardziej kryjąc smukłe ciało kochanka pomiędzy swoim, a jakimś obcym znajdującym się przed długowłosym. Nie miał zamiaru być miły i grzeczny.
Zaraz został zaatakowany przez jedną z ciekawskich hien, na co musiał zareagować. Bezczelnie dosunął się do gagatka i chwycił go za poły koszuli, następnie odepchnął go zdecydowanie od siebie.
- Jeśli chce się pan wepchnąć z kolegami w kolejkę, to zapraszam gdzie indziej – dodał groźnie, przybierając kamienny wyraz twarzy. Był w złym humorze i naprawdę był gotów wyjść z tymi panami przed lotnisko, aby wszcząć bójkę. Na całe szczęście teoretyczni przeciwnicy wykazali się rozsądkiem i odeszli, choć jeden nadal pozostawał w wojowniczym nastroju. Kolejni dranie – pomyślał gorzko Radley.
- Kryzys zażegnany – wyszeptał do ucha diwy, ponownie przylegając torsem do jego pleców. – Po powrocie do Londynu będę oczekiwał za to nagrody.
Powrót do góry Go down
Vincent

Vincent


Liczba postów : 735
Join date : 11/01/2014
Skąd : Ameryka, Los Angeles

Los Angeles - Vincent i Hunter - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Los Angeles - Vincent i Hunter   Los Angeles - Vincent i Hunter - Page 2 EmptySro Lip 08, 2015 3:45 pm

Był poniekąd zaskoczony, że Hunter tak chętnie podjął się współpracy w ukrywaniu. Stał grzecznie w jego ramionach, nie ruszał się i patrzył w stronę przeciwną od napastników. Chociaż niekoniecznie życzył sobie takich gwałtownych poczynań, gdyż te szybko przyczyniały się do bójki interwencji ochroniarzy, a wynikiem są kłopoty i jeszcze więcej niepotrzebnej uwagi, nawet brukowców. A kiedy ten tak śmiało zaproponował pojedynek, Vincent machinalnie złapał go za nadgarstek i zacisnął na nim palce. Postanowił obdarzyć panów spojrzeniem swoich wielkich okularów, ale ci już oddalali się w popłochu. W dodatku jego rycerz ponownie przyległ do jego pleców, nadal broniąc księżniczki przed złymi bandytami. Obejmowane ciało zaczęło drżeć i normalnie wydawałoby się to niepokojące, dopóki ktoś nie przypomni sobie, że Star nie płacze, ani się nie boi (aż tak bardzo). Dopiero po chwili można było usłyszeć powstrzymywany śmiech przez gryzienie wewnętrznych części policzków, a następnie otwarty, kiedy nawet krew go nie powstrzymała. Zgrabnie odwrócił się w kierunku Huntera i zarzucił ręce na jego ramiona. Papierosa niechlujnie upuścił na ziemię, skoro i tak nie miał możliwości spokojnego palenia. Pozytyw był taki, że zęby na dłużej zostaną białe.
- Nie wdawaj się tak łatwo w bójki. To nieeleganckie – zacmokał pod nosem, nadal chwaląc się garniturem zębów. - Dostałeś kanapki mojej matki, a nawet ja ich nie dostałem, a ty chcesz nagrody? Pomyślimy nad tym, pomyślimy – poklepał go po klatce piersiowej i z rozmachu podarował mu krótki całus w policzek, nim nie zwiał i odwrócił się w kierunku taśm. Dał na nie swój cały ekwipunek; portfel, klucze, papierosy, bilet oraz okulary i przeszedł bez problemu przez bramkę. Podczas dodatkowego sprawdzania, posłał kobiecie czarujący uśmiech, mając ręce teatralnie uniesione do góry, jak do postrzału. Mimo że był w LA dwie noce, nie wziął bagażu w tę, ani w tę, zdradzając swoją swawolę w obchodzeniu się materialnymi rzeczami. Kobieta oddała mu cały ekwipunek, choć zacmokała z dezaprobatą na widok zapalniczki i skonfiskowała ją, zaś Vincent pokusił się jedynie o niewinny uśmiech i przeszedł kilka kroków dalej, czekając na Huntera. Wyjął telefon i zupełnie zignorował jego obecność, posyłając kilka sms'ów. Przecież nie mógł zaniedbywać swoich znajomych, choć mógł matkę, która posłała mu zaczepnie kilka emotek z całusami. Skrzywił się, passsskudne.
Przypomniawszy sobie, pstryknął palcami i odwrócił się w kierunku Huntera.
- Nie będę dostępny przez najbliższe kilka dni, ale zadzwonię, kiedy znajdę dla ciebie czas, hm? - uniósł brew, choć nie był pewien, czy widać to było przez okulary i wsunął telefon do kieszeni, a wraz z nim obydwie dłonie.
Doskonale pamiętał, że Hunter był proszkowym nożowkiniem, dlatego odczuwał pewne zniecierpliwienie podczas jego sprawdzania. Był pewien, że byłby w stanie bezczelnie wyprzeć się jego osoby, w razie ewentualnych kłopotów.
Powrót do góry Go down
Hunter

Hunter


Liczba postów : 201
Join date : 18/05/2014
Skąd : Jacksonville, Florida, USA

Los Angeles - Vincent i Hunter - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Los Angeles - Vincent i Hunter   Los Angeles - Vincent i Hunter - Page 2 EmptySro Lip 08, 2015 3:46 pm

Vincent niepotrzebnie się wychylił, co i tak zrobił dopiero wtedy, gdy było już po wszystkim. Natręci odeszli, więc obaj mogli spokojnie czekać w kolejce. Ale Star zamiast być wdzięcznym, wolał ukazać swemu wybawcy ogromne rozbawienie. Czyżby jawnie sobie kpił? Uratował mu tyłek, a ten się chichra jak głupi! To musiało zbudzić w młodym gangsterze pokłady irytacji. Na całe szczęście zapanował nad frustracją, do czego przyczynił się sam winowajca, kiedy to objął jego szyję z tym rozbrajającym uśmiechem. Cholerna gwiazdka wie, co zrobić, aby zyskać sobie przychylność innych. Hunter znów utwierdził się w przekonaniu, że ma do czynienia ze sprytną bestią.
- Czy ja wyglądam ci na eleganckiego człowieka? - spytał spokojnie, choć zmarszczył przy tym groźnie brwi, jakby w ten sposób kazał mu się dokładnie zastanowić nad odpowiedzią. - Kanapki to za mało, chcę czegoś innego. Zaskocz mnie jakimś miłym podarunkiem.
Długowłosy zaczął wyciągać swoje rzeczy z kieszeni podczas drobnej rewizji. Hunter dopiero teraz dostrzegł, że nie miał on ze sobą żadnego bagaży. Tak wielka gwiazda powinna mieć wręcz cały kontener ciuchów do przewozu, albo przynajmniej kilka ogromnych walizek. Z drugiej strony Star ma tyle pieniędzy, że może sobie pozwolić na utrzymanie dwóch garderób, więc po co wozić za sobą wszędzie masę ubrań?
Hunter wyjął z kieszeń portfel, komórkę, klucze i położył też na taśmie plecak. Ta sama pani, która to flirtowała z Vincentem, ogarnęła wzrokiem te rzeczy, po czym zajęła się przeszukiwaniem plecaka. Nie skupiła się na teczce z dokumentami, ale za to otworzyła pudełeczko i oznajmiła, że jedzenia na pokład samolotu wnosić nie wolno. Radley grzecznie pozbył się kanapek, wyrzucając je do kosza, bardziej przejęty tym, że w jego bagażu podręcznym znaleziono pachnący list miłosny. Odzyskał rzeczy bez większych trudności, następnie zbliżył się do gwiazdora, którego spiorunował spojrzeniem. Nie wiedział dlaczego tak zareagował na wieść, że nie zobaczą się przez kilka dni. Nie, to nie przez to się złościł, tylko przez telefon w zadbanej dłoni Stara, który w tej chwili wydawał się być ważniejszy od żywego rozmówcy.
- Jasne, zadzwoń.
Jeszcze tylko kolejna szeroko uśmiechnięta pani sprawdziła ich bilety i skierowała do samolotu. Łatwo odnaleźli swoje miejsca. Hunter opadł na szeroki fotel i zatopił się w nim z błogością na twarzy. Teraz może być pewien tego, że wyśpi się podczas lotu. Pół godziny później już wystartowali, rozpoczynając lot do samego Londynu.

[z/t]x2
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Los Angeles - Vincent i Hunter - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Los Angeles - Vincent i Hunter   Los Angeles - Vincent i Hunter - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
Los Angeles - Vincent i Hunter
Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2
 Similar topics
-
» Los Angeles - Vinni i Kei

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Yaoi Gakuen :: Off top :: Odpisz mi, Stefan! :: ∎ Inne miejsca na świecie-
Skocz do: