Na pierwszy rzut oka, mieszkanie Eito wydawało się być schludne i całkiem normalne - ale powiedzmy sobie szczerze, sam właściciel wyglądał przyzwoicie, mimo że był wyrośniętym skośnookim i nie wyglądał na osobę, która lubiła usypiać facetów i przebierać ich w kiecki, więc gość zachował ostrożność. Ledwo przekroczył próg, a już zaatakowała go bestia. Vincent w pierwszym odruchu miał ochotę ją kopnąć, nim nie spojrzał w dół i zobaczył słodkiego pieska, najpewniej młodego, który z zadziwiającym zadowoleniem go przywitał. W dodatku, piesek wyglądał na zadbanego i szczęśliwego, co było jakimś plusem dla pana.
Zwrócił krótką uwagę na matematyka i wzruszył ramionami.
- Nie, nie chcę - powiedział, bo tak się robiło, kiedy było się na terytorium wroga.
Posłusznie pokonał odległość dzielącą go od salonu, a następnie od jakiegoś miejsca siedzącego i zsunął z ramion płaszcz. Usiadł, trzymając swoją rzecz blisko siebie, wszak nie chciał żadnych niekomfortowych sytuacji, w której musiałby uciekać z lekkim odzieniem. Przyjrzał się uważniej nauczycielowi, który teraz szperał w jakichś papierach - Vincent miał nadzieję, że ten wyjmie teczkę ze zdjęciami, a potem długowłosy migusiem będzie mógł opuścić jego ściany.
Zwrócił uwagę na psa, który wydawał się pokochać go od pierwszego wejrzenia. Było to co najmniej dziwne i niepokojące. I miał nadzieję, że nie wyczuje kotów.
- Nie przeszkadza mi, o ile nie będzie na mnie wskakiwał i osaczał swoim energicznym ogonem - powiedział krótko, a następnie pochylił się do psa i dał mu dłoń do powąchania, nim krótko nie przesunął palcami po grzbiecie. Miał przyjemną, delikatną sierść. Vincent mimowolnie poczuł się odrobinkę bardziej zrelaksowany.
- Możemy przejść do momentu, kiedy dajesz mi cały materiał? - zapytał lekko, prostując się i krzyżując nogi, najwyraźniej przechodząc w tryb "biznesmen".