- Idź zjedz jakieś koty! - Pysknąłem mu.
Ta zza drzwi to ja se mogę tyle co pokrzyczeć, ale jak staję twarzą w twarz z tym małym draniem to trzęsę portkami. Stoczyłeś się, Nowacki. Stoczyłeś...
Jeszcze trochę i będziesz miał tyle praw, co żyd za okupacji, jełopie.
Szorowałem mordę jeszcze przez jakieś dwie godziny, aż mi skóra nie napuchła tak, że wyglądałem jak pomidor.
Westchnąłem ciężko.
Piękny pierwszy dzień w akademiku. A jutro szkoła. Ja nie chcę, ja chcę do domu, do schabowych i własnego syfu! Nawet te dwie małpy są lepsze, niż ten mały pomiot Lucyfera.
I co ja teraz pocznę? Jestem w obcym kraju, język znam trzy po piąte, przez dziesiąte, nie mam tu żadnych znajomych, rodziny. NIC. Nawet do kogo gęby otworzyć. W dodatku mieszkam z małym psychopatą, który ma zadatki na przyszłego Jasona. Na gwiazdkę kupię mu maskę i kij do hokeja. Albo na Halloween.
Po cichu wyszedłem z łazienki i położyłem się do łóżka użalając się nad swoim marnym żywotem.
[z/t]