IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Rezydencja Waddingtona

Go down 
2 posters
Idź do strony : 1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość
Gustav

Gustav


Liczba postów : 168
Join date : 09/04/2014

Rezydencja Waddingtona Empty
PisanieTemat: Rezydencja Waddingtona   Rezydencja Waddingtona EmptyWto Lip 22, 2014 8:25 pm


Neogotycki pałac wybudowany w 1783 roku na zlecenie czwartego hrabiego Sandwich, Jerzego Waddingtona. Przed rezydencją można ujrzeć zadbany żywopłot. Frontowa ściana budowli w dużej części jest porośnięta bluszczem. Za budynkiem kryje się ściana wysokich drzew. W prawym skrzydle budynku kryje się część dla służby, czyli sześć pokoi z łazienkami, jadalnia przeznaczona dla personelu i skromny salonik. Odnaleźć tu można również kuchnię, pralnię, chłodnię, składzik na środki czystości. W środkowej części budynku znajduje się mała jadalnia, duża jadalnia stanowiąca niegdyś niezbyt pokaźnych rozmiarów salę balową oraz bardziej wystawny salon, gdzie znaleźć można najwartościowsze dzieła sztuki należące do rodzinnego majątku. Zaś w lewym skrzydle odnaleźć można bawialnię, mniejszy salon, cztery pokoje gościnne, ogromną bibliotekę, gabinet i cztery sypialnie, których zawsze używali jedynie właściciele. Również do lewego skrzydła przylega wieża, która w całości została przeznaczona na pracownię hrabiego.


Kiedy Waddington napotkał zaskoczone spojrzenie rozmówcy, szybko pojął, że popełnił błąd. Zbyt bezmyślnie zaczął mówić o swym afekcie. Co prawda, od początku się z nim nie krył i myślał, że Dorian nie ma nic przeciwko podobnej adoracji. Jednak często to słowa uświadamiają o uczuciach, nie czyny. Rzecz jasna, tutaj jeszcze żadne uczucia nie wzrosły, aczkolwiek pojawiły się już pewne skłonności. Dumny hrabia zabiegał o względy architekta, otaczając go uwagą i odpowiednią troską. Nie każdemu proponuje gościnę w swym domu. Zdawał sobie sprawę z tego, że Richmond może nie myśleć o ich znajomości w taki sam sposób, lecz w jego zachowaniu dostrzegał pewną aprobatę. Gesty, spojrzenia, słowa. Czyżby źle interpretował to wszystko? Po raz pierwszy mu się zdarza, żeby jego zaloty zostały potępione. Jak inaczej miał odebrać to spojrzenie?
- Wydaje mi się, że nie wypłaciłbyś się do końca swych dni – zaczął żartobliwie, próbując zapomnieć o całym tym nieprzyjemnym zawodzie. - Wysoko cenię swoje umiejętności, ale dla ciebie mógłbym zniżyć stawkę.
Na jego kolejne słowa musiał spoważnieć, ponieważ zabrzmiały wystarczająco niepokojąco, aby mogły zmartwić. Na całe szczęście dalsze słowa towarzysza pozwoliły mu odetchnąć z ulgą. Szybko na ustach Gustava zagościł uśmiech wypełniony rozbawieniem. Już się obawiał, że wydarzyło się coś skandalicznego, a tymczasem chodzi zapewne o jakieś drobnostki w postaci plotek krążących po szkole wśród uczniów. Zdecydował się więc zbagatelizować niepokój rozmówcy, przy jednoczesnym zmniejszeniu go.
- Na pewno media pozostaną obojętne na te niepokojące rzeczy, zobaczysz.
Dorian, znów z rozłożoną parasolką, wyszedł z cienia drzewa na słońce. Choć promienie nie dosięgały jego skóry, to jednak zdawało się, że lśni słonecznym blaskiem. Hrabia Sandwich bez pośpiechu ruszył za nim dumnie wyprostowany, aż wreszcie zrównał się z nim. Spacer dobrze mu zrobił, ponieważ zapomniał o doznanym zawodzie, by na nowo docenić urok swego towarzysza. Mówił z wielkim zaangażowaniem, wręcz żył opowiadanymi przez siebie ciekawostkami, co również wpływało znacząco na nastrój prawnika. Wreszcie dyrektor RoboticsUNION został pochwycony za ramię, co pozwoliło mu na nowo rozwinąć w sobie chęć przypodobania długowłosemu. Zaczął wtrącać własne uwagi, nawet mówił o planach na wieczór. W międzyczasie sam chwycił za rączkę parasolki, chroniąc przed słońcem właściciela tych włości.
Gdy znów znaleźli się na placu przed wejściem do szkoły, musieli wreszcie pomyśleć o dalszej części ich spotkania. Nawet nie wypadało, aby mieli zjeść kolację osobno. Słowa Doriana tylko potwierdziły tę tezę stawianą po cichu przez Waddingtona.
- Zapraszam więc do mnie na pyszną kolację. Oczywiście, zostaniesz u mnie na dłużej, bo nie wyobrażam sobie, abyś miał wrócić do hotelu, kiedy możesz spać w moim domu.
Był pewny swych słów, które wypowiedział z wielką stanowczością, choć próbował utrzymać je w ramach grzeczności. Jego zaproszenie narażało Richmonda na wspólne spędzanie czasu z hrabią i to pod tym samym dachem, jednak nie powinno to stanowić aż tak wielkiego kłopotu. Waddington nie zamierzał mu się narzucać, skoro już wie, że nie ma aż tak wielkich czas, poza tym musi pamiętać, że od chwili przekroczenia przez Doriana progu rezydencji będzie odpowiadał za jego samopoczucie jako gospodarz. Postanowił więc w duchu być bardziej racjonalny.
- W dzisiejszych czasach nie łatwo o dobrą bryczkę, więc musimy zadowolić się nienajgorszym autem.
Zasiadł za kierownicą czarnego BMW, włożył klucze do stacyjki, odpalił silnik i ruszył w dobrze znanym sobie kierunku. Nie włączył radia, to jedynie by go rozproszyło. Starał się zabawiać towarzysza rozmową, opowiadając mu o rezydencji, w której pomieszkiwał podczas pobytu w Londynie. Słowa jednak nie mogły oddać jego charakteru. Wspomniał o neogotyckim stylu budowli, wspinającej się po jej murach zieleni, ogromnym lesie za rezydencją i o zadbanych żywopłotach przed budynkiem, ale to było tak mało opisowe. Dlatego też przeszedł do tematu oddanej mu służby. Lokaj, ochmistrzyni, dwie pokojówki i wspaniała kucharka. Ich zalet nie można było oddać w kilku zdaniach.
Po pół godzinie już byli blisko celu, a informowała o tym otaczająca ich w coraz większym stopniu zieleń. Wreszcie przyszło im zatrzymać się przed odpowiednią budowlą. Szare, grube mury kryły swą surowość pod zielonym bluszczem, który przylgnął do frontowej ściany. Hrabia wysiadł z samochodu i spojrzał na wejście. Poczekał grzecznie na gościa, aż ten wysiądzie z samochodu, następnie w jego towarzystwie pozwolił sobie skierować do drzwi wejściowych. Lokaj szybko przyjął ich z honorami, już czekają przy drzwiach, które to sam otworzył.
- Poproś Emilię o przygotowanie kolacji. Ja i mój gość będziemy w bawialni.
Zerknął z uśmiechem na Doriana i poprowadził go przez korytarz do nie tak wielkiego pomieszczenia, w którym królowały jasne kolory. Beż mieszał się z bielą i jasnym brązem. Pozostawiono tu stare, eleganckie meble po renowacji. Drewniane z wyrzeźbionymi roślinnymi elementami, a niektóre, jak kanapa i fotele z beżową tapicerką z brązowymi wzorami. Ściany beżowe, sufit biały, prosty żyrandol. Nad kominkiem wisiał obraz, nieopodal stała rzeźba. Wielkie okno ukazywało oczom ogrom ciemnej zieleni lasu położonego blisko rezydencji. Dwieście metrów i już jesteś w lesie. Wszystko przez to, że przodek, który zdecydował się wybudować ten dom, uwielbiał polować.
- Witam w mych skromnych progach. Rozgość się.
Sam zasiadł na jednym z foteli, właściwie opadł na niego, ale na całe szczęście zrobił to w elegancki sposób. Zaraz po tym uniósł kąciki ust w uśmiechu, spojrzenie kierując na znakomitego gościa.
- Może doradzisz mi jakieś zmiany jako architekt? Przyjmę każdą radę i sowicie za nią zapłacę.
Musiał odwdzięczyć mu się jakoś za zatrudnienie go na stanowisku osobistego konsultanta.


Ostatnio zmieniony przez Gustav dnia Nie Sie 17, 2014 9:35 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
Dorian
Właściciel Traditional Royal School
Dorian


Liczba postów : 73
Join date : 10/03/2014

Rezydencja Waddingtona Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Waddingtona   Rezydencja Waddingtona EmptySro Lip 23, 2014 8:35 pm

Podróż do posiadłości Waddingtona była jedną z przyjemniejszych, jaką miał okazję doświadczyć, a niestety musiał jeździć dość często takim środkiem transportu – był najbardziej popularny, teoretycznie najwygodniejszy i najszybszy do pokonywania odległości. Cieszył się, że mężczyzna zamiast włączyć zagłuszające radio, sam postanowił zabawić go żywą rozmową, w którą niesamowicie chętnie się włączył. Nie zauważył nawet, kiedy to pół godziny minęło i kiedy udało mu się rozluźnić mimo kołysania i dość dużej prędkości.
Zapatrzony w hrabiego mógł przyjrzeć się jego szlacheckiemu profilowi w świetle zachodzącego słońca i z czystym sumieniem stwierdzić, że trafił na niesamowitego człowieka, choć zapewne skrywającego wiele tajemnic. Dorian nie wiedział, jak blisko był prawdy. On sam uchodził za osobę mistyczną, lecz w porównaniu do innych był jedynie zwykłym dziwakiem z kawalerskimi przyzwyczajeniami, a przynajmniej tak o sobie mówił w żartobliwy sposób.
Gdy samochód w końcu się zatrzymał i wysiadł z niego, jego oczy od razu zwróciły się ku budynkowi, o którym zdołał już usłyszeć. Widział go oczami wyobraźni, lecz prawdziwy był o wiele piękniejszy, niż ten opisywany przez hrabiego. Wodził wzrokiem po kamiennych ścianach, pokrytych bluszczem i mchem, odnajdywał każdy, najdrobniejszy szczegół w konstrukcji. Zapomniał z wrażenia wziąć parasolki z BMW, powoli sunął po podjeździe, ciągle obejmując swym stalowoszarym spojrzeniem budynek przed sobą. Uchylił usta, znów je zamknął, by ostatecznie powiedzieć tylko:
- Piękny tyle zachwytu było w tym komplemencie, że żadne inne słowo nie wyraziłoby jego odczuć lepiej. Szczerość, która aż uderzała nie mogła być sfałszowana.
Z ogromną delikatnością i gracją pokłonił się lokajowi, oddając mu tym samym cześć i już teraz dziękując za serdeczne powitanie oraz zajęcie się jego osobą podczas całego pobytu. Zapewne gdyby miał cylinder to zdjąłby go płynnym ruchem dłoni, a następnie podał mężczyźnie, by ten mógł się nim godnie zająć.
Zamiast usiąść na przeciwległym fotelu, odgarnał swe długie pasma i zaczał chodzić po bawialni. Było fascynującym obserwować go, gdy dotykał drewnianych wykończeń, potrafił odszukać pierwotne elementy i z głowy je datować, musiał mieć ogromną wiedzę na temat architektury i niewątpliwie był jednym z nielicznych specjalistów w tej dziedzinie. Wymieniał kolory, zamykał oczy, a gdy się obracał wskazywał już z pamięci, gdzie stoi jaki przedmiot. Wyglądał niczym w transie, a na jego ustach pojawił się przepiękny uśmiech.
Ostatecznie za swoje siedzisko wybrał podłokietnik od fotela, w którym siedział jasnowłosy. Dorian skrzyżował ręce na piersi i skinął głową.
- Uważam, że to pomieszczenie zostało wykonane z ogromnym smakiem i szykiem. Jest bardzo neutralne, a przy tym przyjemne. Każdy będzie się w nim czuł dobrze, zaś antyki nie przytłaczają pokoju – wydał swą ekspertyzę ostatecznie zaspokojony doznaniami wizualnymi. – Moje rady będą zbędne aczkolwiek, jeżeli dasz mi wolną rękę to troszeczkę dopieszczę to miejsce – dłonią delikatnie przejechał po jego ramieniu, jakby prostował zagięcie na koszulki, którego tak naprawdę nie było.
Pozwolił sobie na to lekkie zbliżenie, zapewne poniekąd testując właściciela całego dobytku. Musiał się przekonać, czy to jego wyobraźnia, czy faktycznie te wszelkie gesty i słowa ze strony dyrektora firmy nie były bez pokrycia. Schlebiało mu jego zachowanie i czuł lekki niedosyt, do którego zapewne się nie przyzna. Nie chciał być w centrum uwagi, a drugiej strony sam się pchał w jej środek.
Powrót do góry Go down
Gustav

Gustav


Liczba postów : 168
Join date : 09/04/2014

Rezydencja Waddingtona Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Waddingtona   Rezydencja Waddingtona EmptyCzw Lip 24, 2014 7:05 pm

Spojrzenie towarzysza nie peszyło go w żadnym stopniu, właściwie było mu ono bardzo miłe, ponieważ mężczyzna zawarł w nim coś więcej niż tylko zaciekawienie. Te stalowoszare oczy zdradzały prawdziwą fascynację. Jednak, jak się okazało nieco później, uczucie to może jeszcze intensywniej objawić się w tych wspaniałych tęczówkach. Dorian, tuż po zobaczeniu domu, nie był w stanie pozostać obojętnym na jego wdzięki, co musiał wyrazić całą swą postawą. Waddington nie potrafił już zachwycać się tą budowlą, prawdopodobnie dlatego, że całe jego uczucie do tego miejsca wylało się już za czasów dzieciństwa. Czasem uda mu się spojrzeć na rezydencję z sentymentem, jednak brak mu tej gorliwości płynącej ze świeżego spojrzenia. Teraz to Richmond będzie kawałek po kawałku odkrywał to miejsce i zapewne przyniesie mu to sporo rozrywki. Najważniejsze, że udało mu się już od pierwszej wejrzenia docenić uroki budynku, a przecież jeszcze nie przekroczył progu domostwa.
W bawialni entuzjazm długowłosego nie zmalał, przeciwnie, stał się jeszcze większy, dzięki czemu jeszcze bardziej widoczny. Dorian pochłaniał oczyma wszystko, co tylko mógł, jednak jemu spojrzenie nie mogło wystarczyć. Zaczął więc dotykać drewniane elementy, właściwie pieścił je smukłymi palcami. Sam hrabia musiał zadowolić się jedynie obserwowaniem najbardziej wdzięcznego obiektu w pomieszczeniu, a przecież nie mogło to zaspokoić jego pragnień. Mimo to spokojnie siedział w fotelu, trzymając wszystkie emocje w ryzach.
Gdy znakomity gość zasiadł tak blisko gospodarza, ten uśmiechał się subtelnie, kątem oka zerkając na jego twarz. Zaraz jednak oparł się wygodnie o oparcie mebla, a spojrzeniem ogarnął pomieszczenie, wsłuchując się w jakże rozkoszny głos mężczyzny. Największą przyjemność przyniósł mu gest długowłosego, kiedy to dłonią tak subtelnie przesunął po jego ramieniu. Bez słowa sięgnął po nią i docisnął ją ostrożnie do swojego ciała. Chciał trwać z nim w bliskości, i to nawet jeszcze większej, jednak musiał czerpać radość z tego, co może otrzymać. Sam fakt, że może gościć Richmonda pod swoim dachem budzi w nim wiele pozytywnych odczuć.
- Masz wolną rękę – oznajmił po krótkim namyśle, niezbyt obawiając się wizji architekta. Z pełnym zaufaniem odda cały dom pod jego opieką, zawierzając jego wiedzy i dobremu smakowi. – Nie chciałbym tylko, abyś cały czas poświęcał poprawianiu wystroju tego przybytku. Pamiętaj, aby zostawić też trochę czasu dla mnie.
Palcami przesunął po jego przedramieniu, następnie chwycił ją ostrożnie i podsunął do swych ust, aby delikatnie musnąć ustami jej wewnętrzną stronę. Taki drobny gest nie powinien urazić rozmówcy, zwłaszcza, że nie było w nim nic wielce zobowiązującego. Ot drobna pieszczota, która nie powinna nikogo razić.
- Cała rezydencja jest do twojej dyspozycji. Jeśli będziesz czegoś potrzebował, zwróć się do kogokolwiek, choć możesz być pewien, że to ja zawsze przyjmę cię najbardziej życzliwie.
Posłał mu przyjazny uśmiech, a zadbaną dłoń odłożył na swoje ramię. Kompletnie zapominał o całym świecie i tylko rozmyślał o tym, jak może im tu być dobrze w swoim towarzystwie. Na czas pobytu Richmonda pod jego dachem mógłby całkiem odciąć się od reszty świata.
W progu bawialni stanął lokaj i oznajmił grzecznie, że nakryto już do stołu w jadalni. Gustav od razu pomyślał o większej jadalni, gdzie zawsze podejmował wszystkich gości. Powstał więc na równe nogi i poczekał na towarzysza, po czym udał się za sługą do odpowiedniego pomieszczenia. Wstąpił do wielkiej sali, gdzie czekał na nich przykryty śnieżnobiałym obrusem ogromny stół, przy którym mogłoby zasiąść osiemnaście osób. Taka ilość krzeseł była przygotowana. Hrabia z dumą zasiadł do stołu u jego szczytu, Dorian zaś miał przygotowane miejsce przy jego prawicy. Porcelanowe talerze i wypolerowane naczynia oraz kryształowe szklanki i kieliszki prezentowały się doskonale. Samo pomieszczenie miało w sobie coś majestatycznego. Jasna posadzka, białe ściany, biały, wysoki sufit, na nim kryształowy żyrandol i ogromne szklane drzwi wychodzące na lat, które mimo swej nowości doskonale pasowały do starego wnętrza.
- Jeśli zechcesz i tu wprowadzić zmiany, nie wahaj się przed tym.
Po chwili do stołu podano w porcelanowej wazie z metalową chochlą zupę cebulową z szałwią. Kucharka, która wkroczyła z naczyniem, zaraz rozlała je do wcześniej przygotowanych głębokich talerzy i uciekła, aby przygotować kolejne danie. Jeśli zdecydowała się na zupę, zapewne uraczy ich jeszcze pieczoną kaczką.
- Obawiam się, że nie będą to wielce wymyślne dania, jednak prosta kuchnia też ma sporo zalet.
Dalej nie miał zamiaru bronić kucharki, jednak zawsze będzie podkreślał, że jeszcze nigdy go nie zawiodła.
Powrót do góry Go down
Dorian
Właściciel Traditional Royal School
Dorian


Liczba postów : 73
Join date : 10/03/2014

Rezydencja Waddingtona Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Waddingtona   Rezydencja Waddingtona EmptyCzw Lip 24, 2014 9:58 pm

Przenieśli się najwyraźniej obaj do zupełnie innego świata, gdzie mogli skupić się na zupełnie innych doznaniach – bardziej empirycznie. Nie ograniczali się już tylko do spojrzeń, ale i do tych o wiele śmielszych.
Gdy poczuł dłoń na tej swojej na chwilę zamarł. Powietrze jakby stężało, ale nie było nieprzyjemne. Miłe ciepło rozlało mu się w okolicach podbrzusza, już dawno nie czuł czegoś podobnego. Czyżby został właśnie oczarowany, czy poczuł coś na wzór motylków? Już zapomniał o tym uczuciu, więc nie mógł zlokalizować źródła tego dziwnego wrażenia. Wiedział tylko, ze ta chwila mogłaby trwać wieczność, gdy wargi mężczyzny stykały się z jego skórą, lecz wtedy też nastało olśnienie.
Każdorazowe zbliżenie prowadziło dalej – czuły dotyk, pocałunki, odkrywanie przed sobą nie tylko serca, ale również i ciała. Poczuł, że oblał go zimny pot na myśl o takim obrocie spraw. Zamrugał szybko i się uśmiechnął, bo mimo wszystko same te zaloty były wyjątkowo przyjemne. Nieco niechętnie się podniósł z miejsca i udał do kolejnego pomieszczenia.
A tam ponownie jego zachwyt wygrał z chwilowymi obawami, które były wręcz absurdalne, biorąc pod uwagę jak pociągającym był mężczyzną. Gdy miał zasiąść na wskazanym miejscu, skrzywił się okropnie ocenił odległość od okna.
- Nie będę siedział tyłem do światła! – skrzyżował wręcz ręce na piersi i odsunął się od krzesła. Najwyraźniej czekał aż ktoś przeniesie jego rzeczy, a w tym czasie ujął w dłoń widelczyk i zaczął go oglądać.
Przez chwilę się zapomniał, lecz dumna nie pozwalała mu od razu przeprosić za swoje dziecinne zachowanie. Zreflektował się dopiero, gdy podano zupę, która sprawiła, że poczuł się naprawdę głodny. Zaburczało mu w brzuchu i grzecznie zasiadł po lewej stronie gospodarza czując, że się mocno wygłupił.
- I znowu niewłaściwe zachowanie, wybacz – szepnął, gdy kucharka napełniła im głębokie talerze. Podziękował za posiłek i poczekał aż kobieta odejdzie, by zacząć podwijać rękawy od koszulki.
Zrobił to dokładnie. Każdy z nich zawinął po cztery razy, wziął łyżkę w lewą rękę i nim upił zupy zaczął ja wąchać. Już nie kręcił szlacheckim nosem, zaczął jeść ze smakiem. Gustav się nie mylił, kobieta naprawdę dobrze gotowała i należały jej się ogromne brawa, bo udało jej się trafić w gust Richmonda. Na jego nieszczęście włosy zanurzyły się w cebulowym przysmaku, a gdy się wyprostował, te zostawiły ślad na białej niczym śnieg koszuli.
 - Miałeś rację, fantastyczna. A wystrój tutaj jest doskonały. Ze smakiem – dopiero gdy odgarnął niesforne kosmyki, poczuł wilgoć na dłoni.
Spojrzał w dół i ujrzał, co się stało z jego ubraniem. Odsunął się gwałtownie, co spowodowało, że zawartość wazy i dwóch talerzy znalazła się na białym obrusie. Krzesło z hukiem upadło na ziemię, a jasnowłosy zasłonił usta dłonią, widząc co najlepszego narobił i ilu problemów przysporzył już na początku swojej gościny. Zrobił kilka kroków do tyłu i potknął się o leżący mebel, lądując twardo na ziemi. Wykazał się po raz kolejny pewnego rodzaju nieporadnością oraz niewinnością. Nie wiedział już, czy powinien się martwić brudnym ubraniem, czy zniszczonym rzeczami należącymi do hrabiego. Spojrzał na niego z ziemi, zaś samym wzrokiem mówił, że przeprasza za to, co zrobił.
Powrót do góry Go down
Gustav

Gustav


Liczba postów : 168
Join date : 09/04/2014

Rezydencja Waddingtona Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Waddingtona   Rezydencja Waddingtona EmptyPon Lip 28, 2014 6:49 pm

Z łatwością dostrzegł cień zwątpienia w oczach mężczyzny, gdy tylko spojrzał w nie na nowo. Również uśmiech Doriana wydał mu się taki niespodziewanie wyblakły. Czyżby w umyśle długowłosego zalęgły się niepotrzebne myśli? W takim razie musiały one zostać spowodowane tym drobnym muśnięciem jego dłoni. Tak, jak hrabia przypuszczał, znów zbyt wcześnie pozwolił sobie afiszować się ze swą głęboką fascynacją. Powinien zachować ją dla siebie, wtedy przynajmniej nie wygłupiłby się po raz drugi i to, ku większej kompromitacji, w ciągu jednego dnia.
Ale na całe szczęście nie byli zmuszeni do trwania w dalszej niepewności, ponieważ przyszło im zmienić miejsce. Kiedy znaleźli się w jadalni, Richmond miał okazję ponownie wpaść w zachwyt. Spokój nie trwał długo, szybko został zmącony nieodpowiednim umiejscowieniem Doriana przy stole. Rzecz jasna służba nie mogła wiedzieć, że ich gość może zostać urażony usadowieniem go plecami do okien, przez które wpadało ostatnie światło dnia. Lokaj szybko naprawił błąd i przeniósł talerze na przeciwległe miejsce, mając nadzieję, że w ten sposób uratuje sytuację. Tak się stało, bo wymagający gość zasiadł wreszcie przy stole. Gustav jakoś nie zwrócił większej uwagi na wybuch towarzysza, a przynajmniej nie brał go do siebie. Uśmiechnął się jedynie pod nosem z lekkim rozbawieniem, jakby to miał do czynienia z dzieckiem, które nie zdaje sobie sprawy z tego, że źle postępuje. Ala okazało się Richmond doskonale zdaje sobie sprawę z braku grzeczności w swoim wybuchu niezadowolenia.
- Nie mam czego wybaczać – zaczął z pełnym opanowaniem. – Teraz już zapamiętam, że lubisz światło, choć niekoniecznie na swojej skórze.
Chwycił za łyżkę i zamoczył ją w zupie, następnie wziął na nią smakowitego wywaru i uniósł do ust, aby wreszcie zasmakować w tym daniu. Czuć było cebulę i jej aromat zapewne przeważał, aczkolwiek nie był tak bardzo niemiły. Szałwia łagodziła smak i zapach cebuli.
Waddington skierował spojrzenie na rozmówce, gdy ten skierował do niego kolejne słowa. Wtedy też dostrzegł plamę na jego koszuli. Już chciał sięgnąć po serwetkę, aby dopomóc w czyszczeniu materiału, jednak Richmond sam wreszcie dostrzegł ślady zupy na swym ubraniu. Nagle odsunął się gwałtownie, wtedy też zupa znalazła się nie tylko w ich talerzach. Sam Gustav powstał od stołu, co zrobił z o wiele większym opanowaniem. Przyglądał się nieszczęśnikowi i chciał skierować do niego ciepłe słowa, lecz te zamarły w jego ustach, kiedy to mężczyzna przewrócił się o krzesło i padł na ziemię. Lokaj rzucił się do ratowania gościa, jednak pracodawca odgonił go machnięciem dłoni i sam pochylił się nad poszkodowanym. Pochwycił go ostrożnie za ramię i pomógł mu wstać na równe nogi. Jeszcze chwilę trzymał go, jakby upewniał się, że stoi. Dopiero po krótkiej chwili grzecznie puścił go wolno.
- Wszystko w porządku? – spytał z jawną troską, na dobre zapominając o całej ten zupie. Ważniejsze jest teraz samopoczucie Doriana. – Musisz szybko się przebrać. Niestety, jeszcze nie posłałem po twoje rzeczy do hotelu, więc będziesz musiał zadowolić się jedną z moich koszul.
Spojrzał na niego ze współczuciem, odrobinę obawiając się tego, że wizja noszenia obcej koszuli wzbudzi w mężczyźnie kolejną falę oburzenia. Z pewnością sytuacja nie jest zbyt miła, jednak razem na pewno godnie zniosą ten drobny wypadek.
- Drugie danie i deser zjemy w małej jadalni – rzucił w stronę lokaja. – Tymczasem zaprowadzę cię do twojej sypialni – rzekł już do samego architekta o wiele cieplejszym tonem. Rzucił mu jeszcze przyjazne spojrzenie i wyszedł z pomieszczenia, aby skierować się jednym z bocznych korytarzy ku schodom na piętro lewego skrzydła, gdzie gość miał do wyboru trzy sypialnie.
Powrót do góry Go down
Dorian
Właściciel Traditional Royal School
Dorian


Liczba postów : 73
Join date : 10/03/2014

Rezydencja Waddingtona Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Waddingtona   Rezydencja Waddingtona EmptyPon Lip 28, 2014 8:01 pm

Coś się stało, gdyż długowłosy nie słyszał słów swego gospodarza. Pogrążony nad tą ogromna tragedia – nie tylko Waddingtona, ale również i osobistą, przez pewien czas nie odbierał otoczenia. Czuł się winny całemu zajściu, miał wrażenie, że płonie ze wstydu i po raz kolejny poczuł się niczym chłopiec, na którego spadnie kara z rąk surowego ojca. Już słyszał głos chirurga, lecz reprymenda nie nadchodziła. Zamiast niej powoli docierał do niego spokojny ton Gustava, na którego ostatecznie spojrzał z dołu, mając lekko zarumienione policzki. Naprawdę było mu głupio, tym bardziej, gdy stał się powodem tego całego zamieszania, którego można było bez większego wysiłku uniknąć.
Pozwolił sobie pomóc, szepcąc ciche dziękuję i zmartwionym wzrokiem spojrzał na koszulę, na które pozostały okropne, brązowe plamy po zupie. W myślach rozważał opcję zakupienia już nowego ubrania, bądź odnalezienia specjalisty od plam po niechcianych produktach spożywczych. Nie przyszło mu w tym amoku do głowy, że wystarczy zaprać owe nakrycie i dać mu wyschnąć, by na nowo cieszyć się jego czystością.
- Same ze mną problemy, od samego początku tak masz – zauważył i poczuł się nagle ogromnie bezradny, lecz to nie przeszkadzało mu w wyminięciu mężczyzny i skierowania się do sypialni, która była najbardziej oddalona.
Tym wyborem pokazał, że ceni sobie dyskrecję oraz spokój. Pokój na końcu korytarza miał też najskromniejsze ze drzwi, a to mogło mówić, że nie oczekuje przepychu i ceni sobie skromność nawet w pomieszczeniu, w którym będzie przebywał, choć nie szczędził sobie pięknych widoków. Zatrzymał się dopiero na środku sypialni i rozejrzał spokojnie. Nie skomentował wystroju, gdyż po raz kolejny musiałby komplementować dobry gust dekoratora wnętrz, a miał wrażenie, że takie ciągłe chwalenie mogło wydawać się sztuczne. Zaakceptował swój tymczasowych pokój lekkim uśmiechem, który w końcu ozdobił jego pochmurną w tym momencie twarz.
- Doceniam, że chcesz się ze mną podzielić swoimi rzeczami. Jeżeli mogłaby być to biała koszula, byłbym naprawdę wdzięczny – chociaż powinien być zdany na łaskę blondyna, to śmiał jeszcze stawiać pewnego rodzaju warunki.
Przez chwilę się zapomniał i patrząc w oczy hrabiego zaczął rozpinać górne guziczki od pobrudzonej góry garderoby. Szybko się jednak zreflektował i odwrócił, jakby naprawdę zawstydził, co nie mijało się z prawdą. Dorian, choć nie miał tak naprawdę powodów wstydził się własnej nagości. Uważał, że ludzkie ciało jest wspaniałe, jest cudem, a zarazem sztuką. Lubił patrzeć na artystyczne akty, gdyż uważał, że człowiek jest najwspanialszą z budowli, lecz nie potrafił spojrzeć w ten sposób tylko na jedną osobę – na siebie.
- Czy mógłbyś…? – nie dokończył zadania licząc, że inteligentny towarzysz domyśli się, o co też mu chodzi. – Wystarcz, że się odwrócisz, nie musisz wychodzić – dopowiedział już ciszej.
Gdy tylko upewnił się, że mężczyzna stanął do niego plecami, dopiero wtedy odważył się rozpiąć resztę koszulki i zsunąć ją na ziemię. Kątem oka Gustav mógł dostrzec, że materiał nieco niechlujnie wylądował obok stóp szlachcica, zaś sam Dorian się przemieścił. Długie włosy zafalowały, a narzuta z łóżka została porwana, by to w nią okryło się w połowie nagie ciało Richmonda.
- Już – oznajmił nieco radośniejszym głosem, a wesołość ta była spowodowana pozbyciem się nieestetycznego elementu jego ubioru.
Powrót do góry Go down
Gustav

Gustav


Liczba postów : 168
Join date : 09/04/2014

Rezydencja Waddingtona Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Waddingtona   Rezydencja Waddingtona EmptyWto Lip 29, 2014 7:38 pm

Sytuacja, w jakiej się znalazł Dorian, nie była godna pozazdroszczenia, jednak nie była beznadziejna. Straty wcale nie były tak wielkie, w końcu waza się nie rozbiła, tylko niegdyś śnieżnobiały obrus zamienił się w brązowy. Ale jest przecież tyle środków wybielających, zatem przywrócenie go do dawnej świetności nie powinno stanowić większego problemu. Zresztą, w tej rezydencji można spokojnie znaleźć kilkadziesiąt podobnych obrusów i jeszcze setki niepodobnych. Właśnie dlatego hrabia nie gromił nieszczęśnika wściekłym spojrzeniem, wręcz przeciwnie, próbował otoczyć go pełną opieką, aby przypadkiem nie zaniedbać swoich obowiązków gospodarza.
- Problemy? – powtórzył pytająco, nie kryjąc się ze swym rozbawieniem. – Jak na razie żadnych z Tobą nie miałem.
Rzecz jasna swobodnie zażartował, bez trudności puszczając w niepamięć drobne wpadki towarzysza. Każdemu zdarza się czasem zirytować przez fusy w napoju czy też rozlać zupę. Przynajmniej nie byli skazani na nudę. Sam Waddington naprawdę dobrze się bawił, w końcu z każdą kolejną chwilą poznaje coraz to nowsze oblicza Richmonda. Pomimo swego zakłopotania długowłosy szedł dumnie i zatrzymał się dopiero pośrodku eleganckiej sypialni na końcu korytarza. Dlaczego wybrał właśnie ją? Z jakiego powodu przekroczył właśnie te drzwi? Gustav przypuszczał, że może to być spowodowane wyglądem drzwi. Jakoś nie miał serca powiedzieć mu, że sypialnia ta zajmowana jest jedynie przez członków rodziny. Oddał mu ją na czas jego pobytu bez słowa skargi, pomijając milczeniem niewygodną dla przybysza informację. Zwyczajnie nie mógł pozwolić sobie na to, aby tak wdzięczny uśmiech zszedł z twarzy tego wspaniałego osobnika.
- Myślę, że znajdę odpowiednią koszulę – oznajmił z żartobliwą nutą. Najwidoczniej całkowicie zerwał z powagą w obecności mężczyzny, który tak nagle stał mu się bliski. To zabawne, że właśnie przy nim – człowieku równie dobrze urodzonym i wykształconym co on – nie wstydzi się prawdziwego siebie.
Kiedy usłyszał jego pytanie, któremu towarzyszyło jakże ujmujące spojrzenie, od razu skinął głową w odpowiedzi i po jego kolejnych słowach odwrócił się do niego plecami. Może i obaj są mężczyznami, więc widok nagiego torsu nie powinien budzić w nich większych uczuć, jednak Dorian mógł się czuć niezręcznie z myślą, że na jego ciele spoczęłoby spojrzenie homoseksualisty. A może był zwyczajnie skrępowany obnażeniem swego ciała w obecności innego człowieka? Dyrektor RoboticsUNION bardzo chciał wierzyć, że to właśnie ten drugi czynnik był przyczyną prośby Richmonda.
W napięciu wyczekiwał na jakikolwiek znak, iż może znów na niego spojrzeć. Nie odezwał się słowem, jedynie wbił spojrzenie w ścianę, na której wisiał zegar z kukułką. Obok znajdowało się lustro, w którym można było dostrzec odbicie architekta. Gustav na całe szczęście szybko się opamiętał i ponownie skierował wzrok na zegar. Po chwili usłyszał to jedno słowo, na które czekał. Momentalnie odwrócił się, wtedy też ujrzał go przykrytego narzutą łóżka. Uśmiechnął się kącikami ust i zbliżył do Doriana, chcąc przyjrzeć mu się z bliska. Jak to możliwe, że prezentował się tak seksownie, gdy na jego ramionach zagościła prosta narzuta?
- Pójdę po czystą koszulę, twoją zaś zaniosę do czyszczenia – wyrzucił z siebie po chwili, po czym ruszył, aby zrealizować swoje cele. Zszedł na dół i zawołał lokaja, aby podać mu brudną koszulę. Gdy powrócił na piętro, skierował się prosto do swojej własnej sypialni, gdzie otworzył jedną z szaf, z której wydobył ułożoną białą koszulę. Następnie powrócił Doriana i podał mu jakże niepotrzebną jego zdaniem część garderoby.
- Za chwilę do stołu podana zostanie pieczona kaczka. Jak tylko się przebierzesz, możemy zejść do jadalni.
Uśmiechnął się subtelnie i tym razem opuścił pokój, delikatnie przymykając za sobą drzwi. Gdyby pozostał w środku, za bardzo by go korciło, aby się odwrócić i spojrzeć na nagi tors mężczyzny.
Powrót do góry Go down
Dorian
Właściciel Traditional Royal School
Dorian


Liczba postów : 73
Join date : 10/03/2014

Rezydencja Waddingtona Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Waddingtona   Rezydencja Waddingtona EmptyWto Lip 29, 2014 8:27 pm

Mieli po trzydzieści siedem lat, a zachowywali się niczym para głupich nastolatków. Jeden był tym dumnym, świadomym swych zalet oraz własnej osoby, zaś drugi zawstydzonym i mającym niesłuszne kompleksy na punkcie własnego ciała. Dorianowi z pewnością nie przeszkadzał fakt, że jego towarzysz preferował własną płeć podczas miłosnych uniesień, zdawał też sobie sprawę, jakie potrzeby miał każdy normalny, zdrowy mężczyzna i co też mogły za myśli pojawić się w głowie hrabiego. Nie miał zamiaru go upominać, nawet mu nie wypadało, lecz te wyobrażenia nieco go zaniepokoiły. Ileż to już lat nie miał z nikim kontaktu fizycznego, a z pewnością nie pozwalał na siebie spojrzeć, gdy nie był w pełni ubrany? Na tym polu tak bardzo się różnili, choć zapewne nie zdawali sobie sprawy z rangi tych różnic. Richmond czasami starał się na siebie spojrzeć w lustrze, lecz zazwyczaj kończyło się to wylądowaniem w łóżku i szczelnym nakryciem kołdry.
Teraz również zakrywał się niczym nieśmiała dziewczynka przed wzrokiem blondyna, choć z pozoru powinien być pogodzony z własnym wyglądem, w końcu miał tyle lat na poznanie samego siebie i zaakceptowanie się takim, jakim był. A wiele osób chciałoby mieć jego budowę ciała. Samotność oraz praca nie pozwoliły mu jednak na odkrycie własnych atutów, więc trwał w wyimaginowanych problemach.
Tak bardzo chciał zadać jedno proste pytanie. Podobam ci się? Mogło ono tak wiele zmieć w ich relacji, lecz zamiast tego spoglądał, jak Gustav się zbliża, a zaraz po kilku słowach oddala. Dyrektor RoboticsUNION mógł przysiąść, że usłyszał nieco zawiedzione westchnięcie, gdy znalazł się za drzwiami.
Długowłosy przeszedł się po pokoju i zatrzymał znów w tym samym miejscu, w którym raczył się rozebrać, podniósł wzrok, by dostrzec lustro. Jak mógł pominąć tak istotny szczegół w wystroju pomieszczenia, który mógł go skompromitować?!  Z pewnym żalem podszedł do przedmiotu i przyjrzał się własnemu obliczu – widział zmęczonego człowieka ze zmarszczkami mimicznymi od lekkiego uśmiechu, długie włosy, które zbyt długo imały się od grzebienia, brudne szkła i… Lekko zarumienione policzki.
Ten ostatni szczegół wprawił go w naprawdę wielkie zdumienie, więc szybko je potrafił, by pozbyć się niewygodnych rumieni. To jednak nic nie dało. Pozostało mu poczekać, aż czerwień sama zniknie. Usiadł na brzegu łóżka i pochylił głowę, pozwalając kosmykom spłynąć po ramionach. Ten pokój nie wyglądał mu na sypialnię dla gości. Czyżby wprosił się tam, gdzie nie powinien? Chciał o to zapytać właściciela domu, lecz ten szybko wyszedł, jakby jednak nie miał zamiaru na niego patrzeć.
Nie podobał się.
Taki wniosek zrodził się w głowie szlachcica, który zrzucił z siebie narzutę i zaczął zakładać koszulę. Odruchowo ją powąchał, a materiał go nie zawiódł, gdyż pachniał morską bryzą. Klasyczny strój pasował mu, lecz sprawiał, że Dorian wyglądał niemal przeciętnie, gdy zabrało mu się pierwiastek staromodności i dziwactwa. Nigdy tego nie robił, więc tym bardziej musiał się zdziwić Waddington, gdy z pokoju wyszedł szarooki z włosami spiętymi w wysoki koński ogon. Ta fryzura odjęła mu kilku lat i sprawiła, że wyglądał niczym młody, niesforny panicz. Dorian przechylił lekko głowę i odezwał się z zawadiackim uśmiechem.
- Mam nadzieję nie pobrudzić twojej koszuli, gdyż ta będzie musiała mi posłużyć, nim moje rzeczy tu nie dojadą – poklepał go po ramieniu i wyminął.
Kokietował go? Zapewne nieświadomie, co znów mogło wywołać lawinę przykrych myśli u hrabiego, gdyby i ten doszedł do niewłaściwych wniosków. Wystarczyłoby kilka szczerych słów, lecz na nie było za wcześnie, a duma ich obu nie pozwalała na odkrycie się z własnymi pragnieniami.
- Nie męczy cię mieszkanie w samotności? – zapytał, gdy schodzili zdobionymi schodami na dolny poziom posiadłości.
Richmond nie potrafił się powstrzymać i zasiadł na barierce, po której zsunął się na dół niczym dziecko pragnące zabawy. Sprawnie wylądował oraz otrzepał spodnie bardziej z odruchu, niż z chęci znalezienia na nich kurzu.
Powrót do góry Go down
Gustav

Gustav


Liczba postów : 168
Join date : 09/04/2014

Rezydencja Waddingtona Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Waddingtona   Rezydencja Waddingtona EmptyWto Lip 29, 2014 9:32 pm

Zaskakującym było to, że Dorian nie był świadom tego, jak bardzo jest atrakcyjny w oczach innych osób. Nie doceniał się, jakby nie dostrzegał własnych walorów. Mężczyzna wysoki, smukły, zadbany i jakże czarujący. Gładka skóra, długie kosmyki spływające po jego ramionach i to spojrzenie szarych oczu. Cała ta otoczka dumnej wyniosłości okazywała się być jedynie fasadą, kiedy po bliższym spotkaniu dostrzegało się wrodzą wrażliwość. Rzadko kiedy zdarza się spotkać tak wyczulonego na otoczenie człowieka. Richmond całym sobą chłonął wystrój każdego pomieszczenia, dzięki czemu w pełni zachwycał się nawet najmniejszym elementem dostrzegalnym w pokoju. Waddington wszystko to dostrzegł, dzięki czemu wiedział, że musi dbać o tak cenny skarb. Troskliwie zaopiekuje się Dorianem, jeśli ten da mu szansę. Ale nie można powiedzieć, by Gustav był bezinteresowny w swoich zamiarach. Przede wszystkim chciał skosztować w dogłębniejszej bliskości. Dla niego tak wykwintny gość to wyzwanie i jednocześnie dar od losu. Czy to źle, że pragnie go mieć tylko dla siebie?
Gdy wyszedł z sypialni, hrabia przyjrzał mu się z uwagą, od razu zauważając zmianę fryzury. Okazała się ona korzystna, gdyż odkryła twarz mężczyzny. Teraz wyglądała ona tak młodo i świeżo. Widok koszuli prawnika na innym ciele też był mu miły. Z całą pewnością jej krój był prosty, mimo to pozostawał elegancki. Na całe szczęście właściciel Traditional Royal School wydawał się tego nie dostrzegać, skoro jednak zdecydował się ją założyć.
Uśmiech, który zagościł na twarzy architekta, od razu udzielił się dyrektorowi RoboticsUNION. Sam ułożył usta w pełen satysfakcji uśmiech. Poczuł smukłą dłoń na swoim ramieniu i już wiedział, że nie chce, aby ta się oddaliła. Mimo to nie sięgnął po nią, musiał zachować spokój, aby czasem znów się nie skompromitować. Jeszcze nigdy nie został odrzucony. W innym przypadku nie bałby się myśli, iż jego zaloty mogą zostać odtrącone, jednak teraz wszystko brał na poważnie.
- Wszystkie moje koszule są do twojej dyspozycji – odparł na jego słowa, przy czym przesunął palcami po jego kołnierzu. – Brudź je do woli, one i tak nie będą miały nic przeciwko, póki zechcesz je nosić.
Ruszył schodami w dół, w myślach powtarzając sobie, że nie powinien wykraczać poza przyjazne gesty. Niestety, nie było to dla niego proste. Przyzwyczajony do tego, że zawsze dostaje wszystko, czego chce, tym razem długo musiał godzić się z myślą, iż nie może ot tak sięgać po równemu mu człowieka. A tak bardzo chciał znów go dotknąć.
- Jakoś sobie z nią radzę, zwłaszcza, że jestem pod dobrą opieką służby. Czasem na weekendy wpada tutaj mój brat, raz na jakiś czas odwiedza mnie matka.
Nie chciał przedstawiać mu jak wygląda jego życie w tym domu, ponieważ jest ono dość monotonne. Tak naprawdę tylko tu jada, sypia i niekiedy w wolne wieczory pracuje. Większość czasu spędza poza rezydencją, wtedy też skupia się na pracy albo oddaje wszelakim rozrywkom. Ale to nie było istotne, ponieważ zamierzał zmienić te nawyki. Będzie więcej czasu spędzał w domu, skoro gości w nim tak miłego mu gościa. Może też pracować w swoim gabinecie, o ile nie będzie miał żadnych ważnych spotkań biznesowych. Tak, to dobry plan, wręcz idealny.
Widząc jego popis na barierce od schodów, zaśmiał się pod nosem. On sam zszedł na parter bez szaleństw, następnie skierował przez dużą jadalnię do tej mniejsze, gdzie już czekał na nich nakryty stół. Kremowe ściany, drewniane panele, kilka małych okien, trochę jasnych kredensów i pośrodku stół na osiem osób. Gustav znów miał miejsce przy szczycie stołu, a nakrycie Doriana tym razem zostało poprawnie umieszczone po lewicy gospodarza, aby gość siedział zwrócony twarzą do światła. Hrabia zasiadł na swoim miejscu i grzecznie wyczekiwał wniesienia drugiego dania. Nie czekał długo, po chwili pieczona kaczka na wielkim srebrzystym półmisku znalazła się na stole. Kucharka odeszła, zapewne z powodu przygotowywanego deseru, a na jej miejscu znalazła się jedna z pokojówek, która wniosła miskę z sałatą, pomidorami i ogórkami pokropionymi oliwą oraz miską pokrojonych na plastrach duszonych, zapewne z kaczką, ziemniaków. Krojeniem kaczki zajął się lokaj. Richmond jako pierwszy dostał plaster pysznego mięsa, a pokojówka z powagą wyczekiwała odpowiedzi na pytanie, czy życzy sobie podania sałatki oraz ziemniaków. Waddington nie myśląc o kulturze, sam sobie spokojnie nałożył odrobiny sałaty i całkiem sporą porcję ziemniaków. Nie spodziewał się, że może być tak głodny. To pewnie przez to, że nie zjadł do końca zupy.
- Tym razem powinno się odbyć bez wypadków, aczkolwiek spodziewam się wszystkiego – zażartował dość swobodnie, rzucając mu rozbawione spojrzenie. Zaraz jednak umilkł, aby zabrać się do konsumpcji. Pierwszy kęs mięsa niesamowicie mu zasmakował. Kaczka rozpływała się w ustach. Jak to dobrze, że nie wyszła sucha.
Powrót do góry Go down
Dorian
Właściciel Traditional Royal School
Dorian


Liczba postów : 73
Join date : 10/03/2014

Rezydencja Waddingtona Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Waddingtona   Rezydencja Waddingtona EmptySro Lip 30, 2014 8:40 pm

Bliskość fizyczna była tematem tabu dla Richmonda i nigdy go nie poruszał, gdy nie musiał. Chociaż był raczej otwartym człowiekiem, to niektórych swoich poglądów potrafił bronić niczym lwica swoich młodych, a pod tym jednym względem nie potrafił się przemóc. Żył jak ksiądz w celibacie, przechodząc coś na wzór orgazmu, gdy zachwycał się pięknem. To był największy stan jego uniesienia i przez wiele lat mu to wystarczało, a przynajmniej utwierdzał się w tym przekonaniu. Zapewne gdyby dotarła do niego świadomość, że hrabia pragnie go kiedyś skosztować, wycofałby się i uciekł do swojego kraju i nie chodziło tutaj o mężczyznę, gdyż uważał go za naprawdę niezwykłą personę. Na samą myśl, że Waddington miałby poświęcać swoją uwagę komuś innemu, czuł coś na wzór dziwnego ukucia zazdrości. Ściskało go w piersi i wtedy też starał się zwrócić na siebie jeszcze więcej spojrzeń hrabiego.
Teraz wszystko było rozegrane w należyty sposób – subtelny, bez wulgarnej nachalności. Mieli czas na poznanie siebie, a Dorian do nauki dotyku drugiej osoby. Obserwował każdy gest, spojrzenie, które byłoby mu przychylne, a zauważał ich coraz więcej i zastanawiał się, czy dobrze zaczyna je odbierać. Domyślał się, że blondyn nigdy nie poniósł porażki na żadnej z płaszczyzn życiowych, lecz długowłosy nie chciał być po prostu kolejną zdobyczną, na to nie mógł się zgodzić.
- Nie, jedna brudna koszula to już nadto – dodał z lekkim uśmiechem, który tak bardzo pasował mu w obecnej sytuacji.
Kiwał się lekko na boki i chował ręce za sobą, a oczy znów mu się roześmiały, gdy podziwiał kolejne wnętrze tej magicznej posiadłości. Cieszył się, ze będzie mógł poświęcić trochę czasu na poznanie każdego zakamarka, zapamiętania go, a w przyszłości słodkiego wspominania podczas jesiennych wieczorów spędzonych w apartamencie z widokiem na operę w Sydney. Ta wizja jakoś go jednak zasmuciła, a każda z emocji była wyraźnie dostrzegalna na jego twarzy. Zasiadł do stołu po tej dobrej stronie i podziękował za mięso. Poprosił również o dodatki, lecz z sałatki zaczął wygrzebywać pomidory, za którymi najwyraźniej nie przepadał. Wszystko zostało od siebie oddzielone, najwyraźniej starał się już nie robić cyrków, choć nie spodobało mu się, ze sos zaczyna się mieszać z ziemniakami. Już było wiadome, ze tych nie zje, a przynajmniej nie tych zanurzonych w sokach z kaczki.
- Masz bata? Jakie to uczucie posiadać rodzeństwo? – To pytanie samo mu się wyrwało.
On był sam. Miał jakąś dalszą rodzinę, może nawet i kuzynostwo, które posiadało dzieci, lecz nie utrzymywał z nikim kontaktu, gdyż wszystkim zależało na jednym – posiadłości i pieniądzach, które odziedziczył.
- Zawsze zazdrościłem innym dzieciom, które miały kogoś bliskiego. Taka więź musi być piękna, aczkolwiek nigdy jej nie zrozumiem – zaznaczył tym samym, że z nikim nie udało mu się nawiązać takowej, a wszystkie relacje były wypaczone przez ojca, który również nie posiadał zdrowych znajomości.
Przerwał na chwilę swoją przemowę, by zacząć jeść kaczkę. Włosy były spięte, więc nie groziło mu pobrudzenie, rękawy znów podwinięte na cztery razy, łokcie leżały na stole. Wzorcowo. A jednak na chwilę przerwał jedzenie i zapatrzył się w talerz, gdzie znajdowało się prawie nietknięte przez niego jedzenie. Uniósł wzrok na mężczyznę i powiedział śmiertelnym głosem.
- Widziałeś moje odbicie w lustrze – sam poruszył nieświadomie temat swojej nagości, powracając do tego, co miało miejsce na górze w sypialni. Szybko jednak się zreflektował. – Przepraszam za to oskarżenie, chyba jestem trochę przewrażliwiony, jakbyś już nie widział torsu mężczyzny – i nie zabrzmiało to w ten sposób, w który chciał, a wraz z kolejnymi tłumaczeniami uroczo się, w przysłowiowy sposób, wkopywał. Okropna, paląca czerwień znów zagościła na bladym licu. Może to był wstyd, a może złość na samego siebie. Trudno było to stwierdzić.
Powrót do góry Go down
Gustav

Gustav


Liczba postów : 168
Join date : 09/04/2014

Rezydencja Waddingtona Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Waddingtona   Rezydencja Waddingtona EmptySro Lip 30, 2014 9:41 pm

Widząc ten cały podział na jego talerzu na rzeczy jadalne i te niejadalne, uśmiechnął się pod nosem na wspomnienie wybredności własnego brata przy każdym posiłku. Podobne zachowanie u dorosłej osoby nie powinno być traktowane tak pobłażliwie, jednak w tym przypadku to była jak najbardziej uzasadniona taktyka. Jako gospodarza musi zadbać o swojego gościa w każdym calu, jednocześnie musi spełniać wszystkie jego życzenia, nawet te niewypowiedziane. Zatem przymknął oko na fakt, iż na jego talerzu zostały odłożone na bok pyszne ziemniaki i pomidory, które to dokładnie zostały wybrane z sałatki. Sam hrabia nawet by się nie zawahał odsunąć od siebie potrawy, gdyby tylko dostrzegł w niej odrobinę szpinaku. Niestety, został do niego zniechęcony już w dzieciństwie przez kucharkę pracującą w rodzinnej rezydencji w Sandwich. Kobieta ta zmuszała go do jedzenia tego paskudztwa, poprzez samodzielne wsuwanie mu dalszych porcji do ust. Okropne wspomnienia.
Słysząc jego pytanie, grzecznie skinął w odpowiedzi głową, ciesząc się zainteresowaniem rozmówcy. Waddington miał słabość do swojego młodszego brata, przez co mógłby godzinami o nim opowiadać. Być może spowodowane jest to tak ogromną różnicą wieku. W każdym razie najmłodszy z rodu jest oczkiem w głowie zarówno swej matki, jak i brata. Szkoda, że mają dla siebie tak mało czasu.
- To miłe uczucie, choć niesie ze sobą sporą odpowiedzialność. Nagle człowiek zaczyna się troszczyć o innego człowieka.
Nie wiedział, jakimi słowami powinien odpowiedzieć na niby proste pytanie Doriana. Zaskoczyło go ono, mimo to był z niego zadowolony. Teraz wie, że Richmond jest jedynakiem, który nie miał najlepszych relacji z ojcem. Obaj wychowywali się w podobnych warunkach, z tym, że Gustav miał jeszcze przy sobie matkę, choć ta nigdy jawnie nie przeciwstawiała się woli swego małżonka. O każdy skrawek wolności musiał walczyć sam.
- Wychowywano mnie jak jedynaka. Mój brat był dość sporą niespodzianką dla naszej rodziny. Kiedy byłem już na studiach, okazało się, że moja matka jest w ciąży. Przez tak wielką różnicę wieku jestem wobec niego nieco nadopiekuńczy.
Gdy poczuł na sobie spojrzenie stalowoszarych oczu, odłożył sztućce i sam skierował wzrok na rozmówcę. Przez chwilę zdawał się być tak poważny. W końcu przemówił z powagą, a treść jego słów wprawiła hrabiego w osłupienie. Czyżby Dorian nakrył go na gorącym uczynku? Nie, gdyby tak było, z pewnością zwróciłby mu uwagę wcześniej. Zatem musiał zauważyć lustro po opuszczeniu pomieszczenia przez dyrektora korporacji. Ale dlaczego od razu wysunął podobne wnioski? Były one słuszne, aczkolwiek samo przypuszczenie nie może być dowodem winy.
- To prawda, widziałem twoje odbicie – wyznał szczerze, jednak nie przyjął postawy pełnej skruszenia. Wręcz przeciwnie, jeszcze dumniej wyprostował się na krześle i śmielej zajrzał mu w oczy. – Możesz być pewien, że nie zrobiłem tego specjalnie. To był przypadek. Kiedy kazałeś mi się odwrócić, próbowałem skupić spojrzenie na czymś innym i wtedy, na moje nieszczęście, napatoczyło się lustro.
Tylko winni się tłumaczą, jednak Waddington uważał, że sprawa potrzebuje wyjaśnienia. Nie miał zamiaru kręcić, od razu przyznał się do swej zbrodni, próbując w ten sposób zachować resztki godności. Weźmie odpowiedzialność za swój postępek, nawet jeśli nie został on dokonany z premedytacją.
- Muszę więc prosić o wybaczenie, jeśli poczułeś się urażony. Prawie nic nie widziałem, więc możesz być spokojny o swą prywatność.
Posłał mu uprzejmy uśmiech, następnie skupił się ponownie na swym talerzu. Godnie pochłaniał kolejne kęsy kaczki, ziemniaków i sałatki, przez dłuższą chwilę nie podejmując żadnego innego wątku. Miał jedynie nadzieję, że Dorian przebaczy mu tak bezmyślnie przewinienie. Aczkolwiek szlachcic był w głębi ducha zadowolony z tego, iż miał możliwość dostrzec nagi tors mężczyzny, nawet jeśli tylko w lustrzanym odbiciu. Bladość gładkiej skóry Richmonda pociągała go, do czego nie mógłby się przyznać otwarcie.
- Podoba ci się twój pokój? Mogę zaręczyć, że będzie ci w nim wygodnie.
Łóżko w sypialni wybranej przez długowłosego było spore i wygodne, meble eleganckie, wystrój nieprzesadzony. Prostota i elegancja, właśnie to połączenie było dostrzegalne w tym konkretnym pomieszczeniu. Trzeba przyznać, że Dorian ma doskonały gust.
Powrót do góry Go down
Dorian
Właściciel Traditional Royal School
Dorian


Liczba postów : 73
Join date : 10/03/2014

Rezydencja Waddingtona Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Waddingtona   Rezydencja Waddingtona EmptyCzw Lip 31, 2014 9:07 pm

Sprawa podglądania była dla Doriana nad wyraz istotna, gdyż nie lubił niekontrolowanego obnażania się przed drugą osobą. Gdyby chociaż światło było zgaszone, bądź panował półmrok, zdecydowanie czułby się wtedy pewniej i nie był tak skrępowany całą sytuacją. Zdecydowanie zdziwiła go ta pewność siebie mężczyzny, który nie wyraził żadnej skruchy. Ba! zdawał się być zadowolony z faktu, że udało mu się dostrzec kawałek ciała towarzysza. Może jednak zdawał się go pociągać trochę?
Niemożliwe.
Pospiesznie uciął natłok myśli, który pojawił się w jego głowie.
Hrabia Sandwich, swoją drogą bardzo lubił zwykłe tosty z serem, bez keczupu, z świeżymi ziołami podane na talerzyku z niebieską obwódką, który stał w trzeciej szafce na drugiej półce po lewej strony, pod podobnym z zielonym i czerwonym rantem. Wracając jednak, hrabia Sandwich mógł mieć każdego, dosłownie każdego mężczyznę, którego by sobie zapragnął, więc dlaczego miałby swoją uwagę skupiać na nim właśnie? Nie był dobrze zbudowany, jedyna niezwykłą cechą jego ciała zapewne była bladość, nie był wysportowany, ani tym bardziej nie był kotem w łóżku Mógł dać swoją tajemniczość, subtelny uśmiech i nietuzinkowe towarzystwo. Lecz czy był typem człowieka, do którego ten dostojny mężczyzna chciałby się zbliżyć, dotykać go, pieścić, całować, po prostu być…
W tym właśnie momencie przerwał monolog, który jego zdaniem nie był na miejscu, a który rozegrał się w zaledwie parę sekund.
- Nie jest ci przykro z tego powodu – stwierdził, widząc to w jego oczach. Lecz jakiej odpowiedzi oczekiwał teraz? Sam nie wiedział, gdyż rozsądek walczył z niepokornym duchem, którego ciągle tłamsił odkąd wydoroślał. Czyli przeszło dwadzieścia lat temu.
Przez chwilę bawił się jedzeniem, rozgrywając wojnę między ziemniaczaną armią a pomidorowymi rebeliantami, co wyglądało dość komicznie z perspektywy dyrektora prestiżowej firmy. Teraz było widać, że Richmonda zaczynają męczyć dziwne rozmyślania na tematy, których zapewne z nikim nie poruszał i których się wstydził, choć z pozoru nie miał do tego powodów.
- Nigdy się o nikogo nie troszczyłem. Ojciec tego wymagał ode mnie, a uzyskał odwrotny efekt. Czuje wyrzuty, lecz sam na to sobie zapracował. Potrafię być uparty, niestety – wyznał na głos jedną ze swoich wad oraz własny stosunek do ojca, który na szczęście ich obu już nie żył.
Dorian Richmond Senior był szanowanych chirurgiem i ordynatorem jednego z największych szpitali w Londynie. Był specjalistą w zabiegach na otwartym mózgu, znawcą i pionierem w swoim fachu, lecz alkohol i choroby weneryczne wyniszczyły go, a w niedługim czasie doprowadziły do śmierci. Długowłosy nie tęsknił, nie miał za czym, lecz czasami wizja, ze umrze w takiej samej samotności, co rodzic, przerażała go, a czas nieubłaganie miał.
Podniósł wzrok, gdy podano deser – czekoladowy mus oblany soczystymi wiśniami z sosem o tym samym smaku. Chociaż bardzo lubił słodkości, musiał odmówić zjedzenia go, skusił się jedynie na wisienkę z samego szczytu.
- Mój organizm niestety nie toleruje czekolady. Mogłoby się to skończyć tragicznie, choć z wielką ochotą i smakiem zjadłbym go – uśmiechnął się do kucharki, przepraszając tym razem za defekt swojego jestestwa.
Poczekał więc grzecznie, aż Gustav zje ostatni element obiadu, w tym czasie mogąc zastanowić się nad odpowiedzią, której chciał udzielić na zadane pytanie.
- Mam wrażenie, ze nie wybrałem sypialni dla gości. Przepraszam, ze wprosiłem się tam, gdzie nie powinienem, ale już zaanektowałem ten pokój, jako swój, co może świadczyć jedynie o moim zachwycie – słowa jak zawsze wyważone, zawierające wiele informacji w tak krótkim przekazie. – Czy mógłbym zwiedzić u twego boku wieżyczkę, którą widziałem zaraz po przyjeździe? Wygląda tak magicznie, ze nie potrafię przestać o niej myśleć – prawda była taka, ze chciał przestać myśleć o szlachcicu, który w tak krótkim czasie zdążył mu nieco namieszać w głowie, a jego ciepłe gesty ciągle widniały mu przed oczami.
Dobre wychowanie nakazało mu zaczekać, aż gospodarz dokończy jeść i pierwszy powstanie od stołu. Był niemal pewny, że Gustav zechce mu pokazać wybrane przez niego miejsce chociażby dlatego, by spełnić jego kolejną zachciankę. Powolnym krokiem wyszli ponownie na główny korytarz, by z niego skierować się do drewnianych drzwiczek prowadzących na najwyższe piętro tego budynku. Przejście było dość wąskie, więc nie mogli iść obok siebie. Okularnik przepuścił pana domu przodem i z każdym stopniem zaczynał powątpiewać w idealizm swego pomysłu. Przejście to było ciasne, ponure, a przede wszystkim ciemne, gdyż małe okienka nie dostarczały odpowiedniej ilości światła. Właściciel Traditional Royal School poczuł, jak zimny pot odlewa my plecy, a oddech zaczyna mu przyspieszać. Liczył w myślach schody i gdy dotarł do dwustu nie wytrzymał i w mroku odszukał dłoni drugiego mężczyzny. Mógł w tym momencie zacząć się tłumaczyć, lecz każdorazowa wymówka zostałaby zapewne opacznie zrozumiana. Milczał.
A pod opuszkami palców czuł dokładnie fakturę wnętrza dłoni hrabiego, jego ciepło i siłę.
Powrót do góry Go down
Gustav

Gustav


Liczba postów : 168
Join date : 09/04/2014

Rezydencja Waddingtona Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Waddingtona   Rezydencja Waddingtona EmptyCzw Lip 31, 2014 11:12 pm

Dobre imię Gustava było zagrożone. Nie dość, że jego występek został odkryty, to na dodatek zauważono u niego również rażący brak skruchy. Co prawda przeprosił za urażenie osoby Doriana, aczkolwiek nie potrafił szczerze żałować, że dostrzegł jego blady tors, który wciąż tkwił w jego pamięci, jako jedno z najpiękniejszych wspomnień. Jednak na swoją obronę mógłby dodać, że widział jedynie odbicie w lustrze, nie samo ciało. Był winny, zatem naturalnym by było dalsze tłumaczenie się. Ku swojemu nieszczęściu stale siedziała w nim duma, która nie pozwalała mu przyznać się do błędu. Zresztą, nie uważał, aby ujrzenie skrawka męskiego ciała było jakimś wielkim grzechem, po prostu stało się i tyle. Może i miał przez to grzeszne myśli, jednak nie zrobił nic złego, jedynie przypadkowo nie uszanował woli gościa, aby nie patrzył na jego ciało podczas zdejmowania brudnej koszuli. Właściwie wolę uszanował, ale ujrzał jego nagi tors. Ciężar za to wszystko powinien spaść na nieszczęsne lustro, które zawisło lata temu w sypialni.
- Rzeczywiście nie jest mi przykro – oznajmił spokojnie, obdarzając go uważnym spojrzeniem. – To była nieświadoma przewina. Nie odwróciłem się, jedynie spojrzałem w lustro i w nim zobaczyłem twoje odbicie. Ale to była chwila, nawet się nie przyglądałem.
A bardzo chciałem – dodał w myślach, zwyczajnie nie odważyłby się wypowiedzieć tych słów na głos. Za żadne skarby świata nie chciałby urazić kogokolwiek pod własnym dachem. Richmond szybko stał mu się bliski, co mogło wydawać się absurdalne, jednak było jak najbardziej prawdziwe. Wcześniej tylko wobec zachcianek młodszego brata był tak bardzo oddany. Sytuacja się zmieniła, kiedy uderzył w niego urok Doriana. I jego życzenia ma zamiar spełniać bez względu na koszty.
Wysłuchał jego słów, przerywając konsumpcję już na dobre. Jakoś nie potrafił smakować kaczki i ziemniaków, kiedy to jego towarzysz rozkładał danie na części pierwsze. Rozdzielał wszystkie składniki, bawił się nimi, katując je widelcem. Najwidoczniej danie nie przypadło mu do gustu. Waddington postanowił, że poprosi gościa o wypisanie ulubionych dań oraz produktów, które uwielbia i których nigdy nie jada. Kucharce będzie łatwiej i on, jako gospodarz, dopełni swoich obowiązków i zarazem będzie się czuł o wiele lepiej z myślą, iż niczego nikomu nie brakuje. Ale nie tylko nad tym przyszło mu rozmyślać. Przede wszystkim starał się przeanalizować jeszcze wypowiedź mężczyzny. Sam należał do osób upartych, a co do troszczenia się o innych, dba jedynie o najbliższych. Wcale nie są tacy różni, a jednak nadal dzielą ich detale.
- Nasi ojcowie z pewnością starali się nas wychować, jednak mojemu w większej mierze się nie udało. Dziesiąty hrabia Sandwich nie był najlepszym przykładem do naśladowania.
Obaj nie mieli najlepszych wzorców w dzieciństwie. Zapewne nie brakowało im rzeczy materialnych, ale czy zadbano o ich potrzeby duchowe? Gustav zaznał matczynej miłości i ojcowskiej ręki, jednak brakowało mu wolności myśli, słowa i przede wszystkim czynu. Przez pierwsze osiemnaście lat jego życie wręcz nim sterowano, jakby nie miał własnego rozumu. Zmieniło się to, gdy poszedł na studia i musiał samemu zadbać o swą przyszłość. Rodzina pomogła mu znacząco, ale na sukcesy w nauce zapracował sobie sam.
Deser przywędrował do stołu przy pomocy kucharki. Gustav skosztował pierwszy kęs z jawnym zadowoleniem i skinął głową z aprobatą w stronę kucharki. Jadł powoli, jednak ciastko zniknęło z jego talerza w mgnieniu oka. Gospodarz w duchu ubolewał nad tym, że jego gość nie może cieszyć się z tego smakołyku, mimo to nie wyraził tego słowami.
- Nie musisz się martwić wyborem pokoju, akurat w tym nikt nie gościł od miesięcy, więc możesz czuć się w nim spokojnie. Najważniejsze aby było ci wygodnie – odrzekł z subtelnym uśmiechem, odsuwając od siebie delikatnie opróżniony talerzyk.
Jego pytanie nawet go ucieszyło, zwłaszcza, że wieżyczka była mu bliskim miejscem. W dzieciństwie zawsze siedział na ostatnim piętrze w pełnym milczeniu, zazwyczaj skupiając się na ciekawej lekturze. Teraz zaś ma na każdym poziomie stertę starych części od różnych urządzeń elektronicznych. Lubi od czasu do czasu pomajsterkować przy tym rzekomym złomie, z którego można stworzyć wielkie rzeczy.
- Zatem chodźmy.
Powstał od stołu i skierował się korytarzem w stronę lewego skrzydła, do którego przylegała wieża. Otworzył drewniane drzwiczki i wszedł na spiralne schody. Było dość ciemno, z powodu małych okien, które nie wpuszczały zbyt wiele światła. Jedynie na szczycie było o wiele jaśniej. Waddington ruszył przodem, wchodząc na górę bez większego wysiłku i trwogi. Dla Doriana było to nowe doświadczenie, więc miał prawo czuć się niepewnie. Gdy chwycił dłoń Gustava, hrabia chwycił jego smukłe palce w stanowczym, a jednak nie za mocnym uścisku. Byli coraz bliżej szczytu. Po chwili znaleźli się na ostatnim piętrze, gdzie znaleźć mogli rupieciarnię właściciela tego przybytku. Jednak to nie było istotne, bo zaraz wyszli na zewnątrz, skąd mogli zobaczyć całą okolicę.
- To moje ulubione miejsce. W dzieciństwie często tu przesiadywałem, bo ojcu nigdy nie chciało się tu wchodzić. Czasem służba sprowadzała mnie na dół, ale też niechętnie to robili.
Uśmiechnął się z dumą i zaczął wspominać dawne dzieje. Po chwili zamknął oczy i zaciągnął się powietrzem przy delikatnym podmuchu. Tu na górze wszystko wydawało się być tak błahe. Człowiek od razu łapał dystans.
- Spójrz tam – rzucił w jego stronę i palcem wskazał jeden z oddalonych budynków. – Kilkanaście lat temu była tam jeszcze stajnia. Niegdyś spędziłem tam całą noc przy boku ulubionego kuca. Po pożarze ojciec sprzedał ten skrawek ziemi i ktoś postawił tam dom. Okropny budynek, niby stylizowany na neogotycki, a jednak nowoczesny.
Wzdrygnął się z odrazą, nie chcąc już patrzeć na tak okropne połączenie tak odległych od siebie stylów architektonicznych. Zwyczajnie nie trzymało się to kupy. Ciekawe, czy specjalista ma podobne zdanie na ten temat.
Powrót do góry Go down
Dorian
Właściciel Traditional Royal School
Dorian


Liczba postów : 73
Join date : 10/03/2014

Rezydencja Waddingtona Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Waddingtona   Rezydencja Waddingtona EmptyPią Sie 01, 2014 9:32 pm

Podmuch świeżego powietrza zabrał cały lęk długowłosego, który towarzyszył mu podczas wędrówki schodami w górę. Dłoń drugiego mężczyzny w tak pewny sposób zaciśnięta na jego własnej również dodawała potrzebnej otuchy. Słońce zdążyło skryć się już za horyzontem, gdy dotarli na szczyt i mogli podziwiać rozległe tereny wokół posiadłości Waddingtona. Szlachcic podążył wzrokiem we wskazanym przez towarzysza kierunku i mocno zmrużył oczy, by dostrzec, co ten mu pokazuje. Niestety taka odległość nie była dla niego odpowiednia nawet wtedy, gdy nosił swoje dość grube szkła. Z roku na rok wzrok mu się dramatycznie pogarszał, a niestety nie kwalifikował się do laserowej operacji, która mogłaby mu mocno uprzyjemnić życie.
- Muszę uwierzyć ci na słowo. Widzę budynek, aczkolwiek nie jestem w stanie stwierdzić, na jaką modłę został wykonany – uśmiechnął się przepraszająco.
Przynajmniej w oczach Richmonda wszystko do siebie pasowało i tworzyło spójną całość, nie rażąc tym samym jego czułego na architekturę oka. Nie podchodził do krawędzi, obawiając się wysokości. To nie było na jego nerwy, choć lubił podziwiać widoki z takiej perspektywy. Wszystko można było ujrzeć z zupełnie innej perspektywy, która dawała o wiele więcej możliwości.
- Zapewne doskonale jeździsz konno – wysnuł teorię na podstawie uzyskanych od Gustava informacji.
On sam lubił te zwierzęta, lecz nigdy nie nauczył się dosiadać wierzchowca, gdyż ojciec nie miał czasu na nauczanie go podstawowych umiejętności, które każde, szlachetnie urodzone dziecko powinno posiadać. Dlatego też nigdy też nie był na polowaniu, nie jeździł konno, nie grał w polo. Na szczęście nie oceniano go przez pryzmat tych niedociągnięć, choć musiał przyznać, że w wieku młodzieńczym, gdy jego towarzyskie życie toczyło się wokół nudnych bankietów, nie potrafił nawiązać dialogu z rówieśnikami. Za to teraz, po latach, nauczył się rozmawiać z każdym człowiekiem i sama rozmowa sprawiała mu ogromną przyjemność.
Uśmiechnął się lekko i nie potrafił powstrzymać ziewnięcia, które przyszło tak niespodziewanie jak zmęczenie. Zdjął okulary i przetarł oczy. Zrobiło się ciemno, co nie za bardzo przypadło właścicielowi szkoły do gustu.
- Będę musiał cię przeprosić, ale nastąpiła pora, gdy to kładę się spać – poczuł się nieco niezręcznie, gdyż chodzenie do łóżka wraz z zachodem było domeną dzieci lub ptaków.
Dorian nie był już dzieckiem, lecz można go było nazwać skowronkiem, gdyż z wielką werwą wstawał skoro świt, gdy pierwsze trele rozlegały się za oknem. Nie nacieszyli się zbyt długo widokiem, a podróż w dół była o wiele przyjemniejsza, gdy Gustav użyl swojego telefonu, jako latarki, co też spotkało się z ogromnym zdziwieniem drugiego z mężczyzn. Okularnik nie wstydził się wyrazić swojej opinii na temat cudów technologii i tego, że wielu rzeczy nie potrafi zrozumieć, czy też pojąć.
Skierowali swe kroki do sypialni Doriana, a sama posiadłość skąpana w półmroku wydawała się gościowi nieco straszna. Przyzwyczajony do jasności i stosunkowo niedużego apartamentu, który zostawił w Sydney, teraz czuł się zagubiony, więc trzymał się blisko gospodarza, obdarowując go niemal swoim oddechem na karku. Wszedł do pokoju i zapalił światło, marszcząc niezadowolony nos oraz czoło.
- Nie ma tu lampki nocnej – zauważył te brak dopiero teraz, gdy przedmiot ten okazał się być w obecnej chwili niezbędny.
Spojrzał nieporadnie na Gustava, a po chwili obaj ruszyli na poszukiwania małego źródła światła, które to Richmond mógłby mieć na swój własny użytek. Rozdzielili się, by sprawdzić więcej pomieszczeń, a długowłosy dostał wolną rękę na poruszanie się po posiadłości, z czego w tym momencie zaczął korzystać. Szedł jedynie tam, gdzie lampy były pozapalane aż natrafił na kolejny korytarz prowadzący do nieco odosobnionego pokoju. Uchylił drzwi i wszedł do środka. Kilka lampek było pozapalanych, łóżko posłane w czystą pościel wręcz zapraszało, by się w nim położyć. Dioda w laptopie migała, świadcząc o jego obecnym stanie, okna zostały zasłonięte zapewne przez służbę.
Dorian zrobił kilka kroków w przód, nim nie zaczął analizować tego, co tu zastał. Trafił do głównej sypialni pana tego domu, naruszając jego prywatną przestrzeń. Obawiając się reakcji Gustava, cofał się tyłem, aż nie uderzył o człowieczy korpus. Zatrzymał się gwałtownie, czując bicie serca drugiej osoby oraz przyjemne ciepło, którym emanowała persona za nim. Przylgnął plecami do piersi właściciela RoboticsUNION i w obecnej chwili nie potrafił się odsunąć. Nie powinno go być w tym pomieszczeniu, a jednak się w nim dziwnym trafem znalazł.
- Przepraszam – powiedział ze skruchą, gdyż doskonale wiedział, że on by się zdenerwował, gdyby niemal obca mu osoba weszła do jego prywatnego pokoju. Pozostawała też kwestia wpadnięcia na blondyna.
Powrót do góry Go down
Gustav

Gustav


Liczba postów : 168
Join date : 09/04/2014

Rezydencja Waddingtona Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Waddingtona   Rezydencja Waddingtona EmptySob Sie 02, 2014 12:02 am

Odrobinę zaskoczyło go to, że Dorian widzi jedynie kształt budynku. Rzecz jasna, nie oczekiwał, aby z takiej odległości dostrzegł wszystkie najmniejsze detale budowli, aczkolwiek można było zauważyć największe elementy, które nie należały do najprzyjemniejszych dla oka, zwłaszcza dla oka architekta z dobrym gustem. Jednak musiał uszanować słaby wzrok Richmonda, dlatego sam nie patrzył już na tak dobrze widoczny przykład braku zmysłu estety. Wolał skupić uwagę na zdecydowanie wdzięczniejszym obiekcie, a mianowicie na towarzyszącym mu u szczytu wieży mężczyźnie. W tej chwili miał wielką ochotę chwycić jego dłoń raz jeszcze i docisnąć ją do swej piersi, lecz skrzętnie ukrył swe zamiary, trzymając emocje na wodzy. Zwyczajnie nie chciał mu się narzucać.
- Zatem masz ogromne szczęście, że nie widzisz tego architektonicznego koszmaru – powiedział z lekkim rozbawieniem bardziej po to, by uciec od własnych pragnień, które stawały się nieco kłopotliwe, gdyż z każdą chwilą wzrastały. W każdym razie długowłosy niczego nie stracił, budynek wskazany przez hrabiego nie był żadną atrakcją. Chodziło raczej o wskazanie miejsca, w którym stała niegdyś stajnia należąca do rodziny Waddingtonów. - O wiele lepiej wyglądałaby stajnia. Z dawną mam miłe wspomnienia. To tam nauczyłem się jeździć. Ostatnio nie mam czasu jeździć konno, ale na pewno wciąż wychodzi mi to znakomicie.
Zawsze uważał, że fałszywa skromność jest gorsza od zbyt wielkiej pewności siebie. Nic dziwnego, że zdobył się na takie słowa, gdy szczerze wierzył w tę swoją własną prawdę. Był dumny ze swych umiejętności, które to nabył po żmudnych ćwiczeniach. Już w dzieciństwie był wielce ambitny, dlatego zawsze wszystko traktował niczym wielkie wyzwanie. Musiał być jak najlepszy, aby nie zawieść zarówno oczekiwań ojca, jak i swoich. Warto wysoko stawiać sobie samemu poprzeczkę.
Kiedy do jego uszu dotarło ziewnięcie, całkiem urocze ziewnięcie, natychmiast na jego ustach zagościł subtelny uśmiech. Wysłuchał słów Doriana i przytaknął jego planom, choć sam miał wielką ochotę jeszcze rozkoszować się jego towarzystwem. Co prawda ma na to mnóstwo czasu, mimo to wciąż czuł pewien niedosyt. Opanował się dość szybko, nawet słówkiem nie wspominając o chęci zatrzymania go przy swym boku do samego ranka.
- Odprowadzę cię do twej sypialni – zaproponował grzecznie i ruszył schodami w dół. Wyświetlaczem smartfona oświecał sobie drogę. Wędrówka w dół wieży i przez korytarze rezydencji była jedną z przyjemniejszych, jakich Gustav zaznał w swoim życiu. Przede wszystkim było to spowodowane ich bliskością, która wcale nie krępowała. Niestety, gdy dotarli do celu, ich ciała przestały znajdować się tak blisko siebie. I znów hrabia poczuł niedosyt, z którym musiał się kryć. Robił się z chwili na chwilę coraz to zachłanniejszy. Może sytuacja nie byłaby tak beznadziejna, gdyby mógł jak zwykle swobodnie sięgać po to, czego pragnie.
Słowa mężczyzny odwlokły jego sen do czasu odnalezienia lampki nocnej. Gustav bez namysłu ruszył korytarzem, zaglądając do każdego pokoju, w którym mógłby odnaleźć poszukiwany przedmiot. Nie mogąc znaleźć go na piętrze, przeszedł na parter do pomieszczeń służby, gdzie lokaj odnalazł aż trzy sztuki przy łóżkach pokojówek. Waddington zabrał jedną z lampek i skierował się z powrotem na piętro lewego skrzydła. Od razu skierował się do sypialni swego gościa, lecz nie zastał go w niej. Spokojnie położył lampkę na szafce znajdującej się przy łóżku, podłączył ją do kontaktu i wyszedł z pomieszczenia w poszukiwaniu gościa. Wpadł na niego w swojej własnej sypialni. Czując przylegające do jego torsu plecy, od razu zrobiło mu się cieplej. Odczekał chwilę, dając Dorianowi szansę na ucieczkę. Dziwnym trafem nie skorzystał z niej, dlatego też gospodarz objął go w pasie i docisnął do siebie stanowczo.
- Nic się nie stało – odpowiedział niskim głosem na jego przeprosiny, wciąż go nie puszczając. W końcu wypuścił go z objęcia i odsunął od smukłego ciała. Otworzył usta, aby coś powiedzieć, lecz zamknął je równie szybko, zmieniając w myślach treść wypowiedzi. – Lampka nocna jest już podłączona przy twoim łóżku.
Podszedł do swojego łóżka i przysiadł na jego skraju, dłoń układając na karku, który zaczął rozmasowywać. Był nieco zmęczony, choć właściwie dzień minął mu w większości na przyjemnościach. Tyle czasu spędził z Richmondem.
- Teraz wiesz, gdzie jest moje królestwo – dodał nieco rozbawiony, rzucając mu uważne spojrzenie. – Możesz do mnie przychodzić, kiedy tylko zechcesz. Przywitam cię o każdej porze dnia i nocy.
Powrót do góry Go down
Dorian
Właściciel Traditional Royal School
Dorian


Liczba postów : 73
Join date : 10/03/2014

Rezydencja Waddingtona Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Waddingtona   Rezydencja Waddingtona EmptyNie Sie 03, 2014 8:56 am

To ciepło wywołane bliskością drugiego ciała było na swój sposób przyjemne, jak i przerażające, gdyż organizm Doriana zaczął mu głośno manifestować, czego potrzebuje, a tym czymś była obecność Gustava przy nim. Oddech niemal mu zamarł, gdy poczuł ten stanowczy uchwyt na swoim pasie. Taka zaborczość mogła być odczytana przez właściciela szkoły na wiele sposobów – jako przywłaszczenie, pragnienie jego ciepła, chęci zaznaczenia, że to on tu jest samcem alfa lub jako obietnica czegoś więcej, że czuje pociąg do niego. Kilku pierwszych opcji zdecydowanie się wystraszył, a w kolejne nie potrafił uwierzyć. Nie pozostawało mu nic innego, jak sprawdzenie owej teorii, nad którą rozmyślał cały ten wieczór. Ciągle pamiętał o słowach Waddingtona, gdy spotkali się jakiś czas temu po raz pierwszy, że tylko z kimś podobnym Dorianowi mógłby stworzyć prawdziwy związek. Późniejsze okazywanie czułości, pocałunki w dłoń. On sam też nie pozostawał bez winy. Garnął się do bliskości z hrabią, choć często nie zdawał sobie z tego sprawy. Lekkie szturchanie, gładzenie po twarzy, chwytanie pod ramię, za dłoń – to wszystko zapewne nie obyło się bez jakiejkolwiek reakcji ze strony drugiego mężczyzny. W tak krótkim czasie coś ich pchnęło ku sobie, choć obaj należeli do osób, które kierowały się rozumem, a nie sercem, więc tym bardziej coś tu się nie zgadzało długowłosemu.
A może chce mnie tylko zdobyć, a później pozbyć się niczym niewygodnej zabawki, zaś mój wyjazd z kraju będzie ku temu doskonałym pretekstem? Ta okropna myśl niespodziewanie ogarnęła całego Doriana, który nawet nie dostrzegł, kiedy właściciel tej pięknej posiadłości usiadł na własnym łóżku. Wśród tego bogactwa, na atłasowej pościeli wyglądał niczym nowoczesny książę, o którym marzyła podczas długich nocy każda z dziewczyn.
Richmond wyglądał trochę jak zaczarowany, w końcu potrafił docenić piękno, lecz tak naprawdę toczył wewnętrzną walkę z samym sobą, by zdobyć się na kolejny zaplanowany przez siebie krok.
- Dziękuję za to poświęcenie w odnalezieniu dla mnie lampki nocnej – odezwał się nieco zachrypniętym głosem, który o dziwo całkiem mu pasował.
Kilka niesfornych włosów opadło mu na ramiona, jakby chciały udowodnić ich właścicielowi, ze to jest należyte dla nich miejsce. Zbliżył się do Gustava i wpierw delikatnie przyłożył własną dłoń do jego, a następnie jego palce wsunęły się za śnieżnobiały kołnierzyk i przejechały po nim aż do małego guziczka. Obserwował w tym momencie gardło mężczyzn, chcąc zauważyć, czy ciężko przełyka ślinę. Zastanawiał się również, czy zostanie odtrącony, a może jego zachowanie będzie na swój sposób potępione, a on urazi dobre imię Waddingtona. Przecież mógł to wszystko sobie jedynie wymyślić! Z drugiej strony nigdy jednak nie popełniał błędów dokonując jakichś osądów, lecz zawsze mógł być ten pierwszy raz. Palec jednak się nie zatrzymał, przesunął się po skrawku odsłoniętego ciała na torsie, a następnie sunął wzdłuż zapięcia koszuli w dół, docierając aż do paska od eleganckich spodni. Czuł szybki oddech mężczyzny, zaś niesforna dłoń dopiero w tamtym miejscu zakończyła swoją wędrówkę. Okularnik pochylał się w tym momencie nad dyrektorem firmy, samemu przekraczając dzielącą ich barierę. Z jego strony był to naprawdę ogromny wyczyn, a jego ciało nieznacznie zadrżało od tego doświadczenia. Już teraz odbierał wszystko wieloma zmysłami. Opuszki palców dostarczały mu efektów fizycznych – czuł fakturę skóry mężczyzny, jego ubrania, wyczuwał każdorazowy ruch piersi, oczy zaś pozwalały mu dostrzec najmniejsze poruszenie, zapach… Nad nim zatrzymał się na dłużej. Ludzkie ciało pachniało niesamowicie podczas różnych emocji i teraz też starał się je rozróżnić. Dźwięk jedynie podsycał inne zmysły i odczucia, a całość tworzyła jeden, wspaniały obraz, który mógłby oglądać godzinami.
- Nie obawiasz się moich wizyt na swych terenach, królu? – podjął jego żartobliwy ton, choć w jego wykonaniu był to raczej pomruk przez wzgląd na to, co właśnie poczuł.
Tak wiele słów nie zostało już wypowiedzianych, powoli zaczynali bawić się w kotka i myszkę, co mogło być dość niezręczne w ich sytuacji. Byli dorosłymi ludźmi, a snuli bajeczne teorie na swój własny temat.
Ani jeden, ani też drugi nie wierzył w tym momencie w siebie, choć obaj należeli do dumnego gatunku ludzi i zapewne ta duma nie pozwalała im się przemóc, by zadać to jedno, jakże istotne pytanie: podoba ci się? Było na nie zdecydowanie za wcześnie, a tego rodzaju podchody miały również i swój urok. Gustav mógł wpierw poznać nieco lepiej Doriana, który miał diabła za skórą, a ten miał szansę odkrycia, jakim człowiekiem naprawdę jest blond włosy właściciel RoboticsUNION.
Powrót do góry Go down
Gustav

Gustav


Liczba postów : 168
Join date : 09/04/2014

Rezydencja Waddingtona Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Waddingtona   Rezydencja Waddingtona EmptyNie Sie 03, 2014 5:55 pm

Ciepło drugiego ciała, które czuł na własnej skórze, zniewalało. To właśnie ono wprawiło go na ulotną chwilę w bezruch, przez co nie było w stanie nawet oddychać. Hrabia sam zainicjował ten moment bliskości, a mimo to poczuł się oszołomiony. Stan ten nie trwał długo i w końcu mógł w pełni cieszyć się faktem, iż dane mu było dotknąć Richmonda. Ale cała radość z tego wydarzenia została zmącona obawą, iż dłoń owijająca się wokół pasa mężczyzny zostanie odrzucona. Waddington trzymał go z wielką stanowczością, lecz nie siła, dlatego Dorian mógł z łatwością umknąć przed jakimkolwiek objęciem i odepchnąć go stanowczo. Na całe szczęście wizja ta nie spełniła się, zapewne dzięki resztkom rozsądku Gustava, które podpowiedziały mu, aby sam zwiększył dystans. Zrobił to wielce niechętnie, zwłaszcza, że nie potrafił do końca wyzbyć się odczucia, iż architektowi wcale nie przeszkadzał bliskość męskiego ciała. Wskazywało na to ciepło jego skóry, spora doza spokoju i zarazem drgające nerwowo serce.
Kiedy zasiadł na brzegu łóżka, mógł spokojnie przyjrzeć się twarzy Doriana, na której nie potrafił dostrzec niczego innego poza pewnym oczarowaniem. Od razu pożałował, że się dobrowolnie odsunął. Gdyby widział ten wyraz twarzy, z całą pewnością nie wypuściłby go ze swych ramion. Ba, jego objęcie nie byłoby tak niemrawe. Dłonią mógłby zawędrować pod materiał koszuli, aby z wielką skrupulatnością zbadać gładkość jego skóry. Samo rozmyślanie o tym sprawiało, że chciał więcej, niż mógł dostać. Powstrzymał się od dalszych wyobrażeń, powracając do rzeczywistości.
- Nie musisz za nic dziękować – odparł pozornie spokojnie, choć był pod głębokim wrażeniem jego nieco zachrypniętego głosu, który zabrzmiał w jego uszach niezwykle seksownie. Być może ponosiła go wyobraźnia, ale przerwał rozmyślanie na ten temat, gdy poczuł dłoń Richmonda na swojej. Nie poruszył się, właściwie to zamarł w bezruchu ponownie, aby poddać się całkowicie woli mężczyzny. Skupiał się na wędrówce jego dłoni, rozkoszując się subtelnym dotykiem jego palców na swoim ciele. W tej chwili Dorian wydawał się być pewniejszy siebie niż zazwyczaj, zarazem pozostawał tak niesamowicie urokliwy. Nic dziwnego, że Gustav nie mógł oderwać od niego spojrzenia szarych oczu. Chciał więcej, lecz sam nie potrafił wykonać ruchu, również nie zamierzał się dopraszać o cokolwiek. Jego oddech stał się płytszy i szybszy, serce zaś biło w piersi z większą mocą. Rzeczywistości zapierała mu dech w piersiach. Takie reakcje spowodowane były samą dłonią, która zatrzymała się na linii spodni. Hrabia od razu poczuł niedosyt.
- Nie mogę się obawiać czegoś, czego wyczekuję – odparł na jego słowa śmiało.
Dłonią otulił jego policzek, następnie zaczął po nim sunąć opuszkami palców. Musiał się kontrolować nawet przy tak drobnej pieszczocie, gdyż jego umysł wypełniony był grzesznymi myślami. W jednej ze swych fantazji widział, jak chwyta go za ramię i pociąga na łóżku, następnie siada na jego biodrach, a dłonie zamyka w uścisku i dociska do materaca, by tylko uniemożliwić mu ucieczkę. Na końcu dobiera się do jego szyi, pozostawiając na każdym fragmencie skóry ślad po swojej obecności.
Spojrzał w oczy towarzysza, choć szkła okularów stanowiły niemiłą barierę. Wycofał wreszcie dłoń z jego policzka, zsuwając ją po szyi aż do jednego z obojczyków, który był ledwo odsłonięty. Przysunął twarz do twarzy Doriana, obdarzając jego wargi gorącym oddechem.
- To ty powinieneś się obawiać – wyszeptał wprost do jego ust, nie zrywając z nim kontaktu wzrokowego. – Znalazłeś się w pokoju, do którego tylko ja mam klucz.
To był zaledwie cień groźby, która z każdą chwilą stawała się coraz bardziej realna. Przez chwilę naprawdę miał ochotę zamknąć się z nim w swojej sypialni. Gdyby mógł go mieć tylko dla siebie…
Powstał na równe nogi, stając przed nim w pełnej okazałości. Musi go zdobyć łagodnie, aby czasem go nie spłoszyć. Trudno mu zachować rozwagę, gdy Richmond kusi, nawet jeśli czyni to nieświadomie.
- Pewnie jesteś zmęczony. Odprowadzę cię do twojego pokoju.
Wyminął go jak najbardziej grzecznie i opuścił pomieszczenie, aby poprowadzić go przez mrok korytarzy. Z uśmiechem przystanął przy jego drzwiach, a jego sylwetkę oświetliło światło wychodzące z sypialni.
- Każdy pokój ma łazienkę. W środku znajdziesz ręczniki, szlafroki i kosmetyki. Twoje rzeczy jeszcze nie dotarły, więc jeśli potrzebujesz piżamy, mogę jakąś dla ciebie znaleźć.
To było wielkie niedopatrzenie z jego strony, że nie posłał kogoś po jego rzeczy wcześnie. Powinien był wszystko lepiej zorganizować.
Powrót do góry Go down
Dorian
Właściciel Traditional Royal School
Dorian


Liczba postów : 73
Join date : 10/03/2014

Rezydencja Waddingtona Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Waddingtona   Rezydencja Waddingtona EmptyPon Sie 04, 2014 7:03 am

Byli już tak blisko! Czyn Richmonda został pozytywnie odebrany, zaowocował nawet reakcją ze strony hrabiego, lecz ta znów została zatrzymana przez samego zainteresowanego. Ciepła, lekko drżąca dłoń znalazła się na policzku szlachcica, który przymknął aż oczy ukryte za grubymi szkłami, rozkoszując się tą chwilą. Nie potrafił się odsunąć, choć zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że tak właśnie powinien zrobić. Ten sam głos zakazywał mu również spoufalania się z Waddingtonem, przekraczania osobistych granic, naruszania terenów, których nigdy nie powinien ani zdobywać, ani dawać zdobyć innym. Ten jeden raz pozwolił sobie na prawdziwe szaleństwo w jego mniemaniu, ten jeden raz znów mógł stwierdzić, że miał rację, lecz tak się nie stało.
Gorący oddech ust, który okalał jego własne sprawił, że chciał się przybliżyć, a mimo to nie zrobił tego. Spoglądał w te zafascynowane szare tęczówki, tak podobne do swoich, i zdawał się niemal dostrzegać te wszystkie niemoralne myśli, te grzeszki, których on był głównym bohaterem. Nie skarcił za nie, nie upomniał. Byś może czekał właśnie na taki stanowczy ruch, który sprawi, że zostanie osaczony, gdyż inaczej za każdym razem będzie się wymykał i dobrowolnie na nic się nie zgodzi, gdyż znów rozum zacznie przejmować kontrolę nad jego ciałem, ograniczając tym samym najbardziej skryte, najbardziej zepchnięte w podświadomość pragnienia, o których nie mógł mówić głośno, bo tak nie wypada.
Tak nagłe powstanie Gustava było niczym gruba igła, której zadaniem było przebicie kruchej i delikatnej mydlanej bańki symbolizującej ich niewypowiedziane marzenia, a ta pod lekkim naporem prysła i pozostało po niej wspomnienie.
Właściciel RoboticsUNION z jakiegoś powodu go odrzucił. W ten sposób zostało odczytane zachowanie tego szlachetnego człowieka, które zabolało długowłosego gościa. Wyprostował się, odgarnął włosy znów na plecy i nie potrafił powstrzymać się od małej złośliwości.
- Klucz trzeba umieć wykorzystać – tym razem wbił szpilkę w ciało Gustava.
Richmond był tak nieprzewidywalny, że nigdy nie można było być pewnym, jak zachowa się dwa razy w niemal tej samej sytuacji. W tej chwili był skory przyjąć dotyk drugiego mężczyzny, ale kto wie, co by Se mogło stać za chwilę, godzinę lub następnego dnia. Kolejna szansa została przez hrabiego zmarnowana i teraz mógł mieć poczucie, ze zdobycie ekscentrycznego mężczyzny będzie trudniejsze. Duma nie pozwalała właścicielowi szkoły na opuszczenie głowy, więc szedł z nią dumnie uniesioną do wybranego przez siebie pokoju. Wyminął gospodarza nawet się o niego nie ocierając, wyglądając, jakby właśnie był obrażony, że jego zaloty zostały odrzucone. Usiadł ponownie na łóżku i nie ukrywał grymasu niezadowolenia.
Było już późno, dawno minęła godzina, gdy kładł się zwyczajowo spać, więc jego frustracja była tylko zagrzewana przez zmęczenie.
- Chcę flanelowej piżamy w regularną kratę. Czerwono-białą na granatowym podszyciu. Do tego pantofle z ekologicznych materiałów. Szlafroka nie założę wcześniej używanego, musi być butelkowy. I szlafmyca. Bez niej nie zasnę – jego wymagania jak zawsze były dokładne i w owej chwili nieziemsko trudne do zrealizowania zważając na porę, zaś sam Dorian nie wyglądał jakby miał zamiar obniżyć postawione przez siebie kryteria. – Czekam – dodał z nieurywaną złośliwością.
Ciągle patrzył na Gustava, choć tym razem nie wdawał się być zadowolony z bycia w owym miejscu, a jego nastawienie zmieniło się diametralnie. Odrzucenie ciągle bolało, a zwłaszcza niezrozumienie, dlaczego tak się stało, choć zapowiadało się, że jego gest zostanie pozytywnie przyjęty. Pomylił się i ta świadomość ogromnie kuła. Przecież on się nigdy nie mylił!
Powrót do góry Go down
Gustav

Gustav


Liczba postów : 168
Join date : 09/04/2014

Rezydencja Waddingtona Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Waddingtona   Rezydencja Waddingtona EmptyPon Sie 04, 2014 9:16 pm

Pozwolił sobie przerwać chwilę bliskości, czego prawie natychmiast pożałował, gdy tylko dotarło do niego, że obaj chcieli więcej. Niezwykle dokładnie odczuł, że zmarnował szansę na spełnienie swych pragnień, przynajmniej tych najmniej grzesznych. Mógł trzymać go w ramionach, ustami muskać tę nieskalaną niczym bladą skórę. Bał się zareagować zbyt gwałtownie, ponieważ nie potrafiłby znieść odrzucenia. Choć w szarych oczach długowłosego dostrzegł głębokie zafascynowanie, przeczuwał, że to nie jest równe jego własnemu. Dorian dopiero rozkoszował się dotykiem, spokojnie smakował te fizyczne aspekty bliskości, tymczasem Gustav miał już mocno sprecyzowane oczekiwania.
Zachował się jak przystało na dżentelmena, jednak nie pasowało to do końca ani jemu, ani Dorianowi, który nie krył swojego rozczarowania. Na twarzy mężczyzny można było dostrzec oszołomienie, jednak to szybko zostały ukryte przez niezadowolenie. Richmond chciał maskować uczucia, jednak w tej chwili niezbyt mu to wychodziło. W każdym ruchu jego ciała widoczne było rozdrażnienie, przez co i Waddington był nieco podirytowany. Jak mógł odpowiedzieć na jego dotyk śmielej, kiedy nie był pewien, czy da radę się opanować? Z łatwością zdarłby z niego własną koszulę i pochylił nad jego bladą piersią, aby pozostawić na niej czerwone ślady po swej obecności. To była piękna wizja, jednocześnie skażona czystym pożądaniem.
Przyjrzał mu się w milczeniu, nie zamierzając odpowiadać na jego komentarz tyczący się klucza. Zresztą, nie było ku temu okazji, bo zaraz opuścili pokój, w ten sposób pozostawiając w nim niedokończone sprawy. Niestety, tylko Gustav przyjął taką postawę, a przynajmniej doszedł do ponownego wniosku, gdy przyszło mu się zmierzyć z jakże szczegółowymi żądaniami mężczyzny. Oczywiście, jako gospodarz chciał odpowiedzieć na wszystkie jego życzenia, lecz były one na chwilę obecną niemożliwe do zrealizowania. Dorian pragnął konkretnych przedmiotów, a te zapewne znajdowały się w jego hotelowym pokoju. Poczucie winy sprawiło, że nie śmiał mu odmówić, nawet jeśli wiedział, że nie może zbyt wiele dokonać. Chociaż…
- Muszę więc pojechać po twoje rzeczy sam – odparł z wielkim opanowaniem, nie dając upustu prawdziwym uczuciom. Jeszcze tliło się w nim wcześniejsze pożądanie, mimo to nie odważyły się ponownie wyciągnąć dłoni w stronę Richmonda. – Zanim znajdą się przy tobie, z pewnością minie godzina. Mam nadzieję, że nie sprawi ci to zbyt wielkiej przykrości.
Jego gość chciałby się już położyć, tymczasem nie może tego zrobić z powodu braków, jakie panują w domu gospodarza. Gustav wszedł wreszcie do wnętrza pokoju i stanął tuż przed siedzącym na łóżku mężczyzną. Tym razem to on pochylił się nad nim, aby dłonią przesunąć po kołnierzu jego koszuli, następnie przesunął palcami po jego torsie przez materiał.
- Nie mam zamiaru się spieszyć.
Po tych słowach wyprostował się, spoglądając z góry na jego twarz. Dorian był wyjątkowy, dlatego nie chciał go ponaglać. Próbował wszystko rozegrać na spokojnie, aby ich relacja mogła rozwijać się w pełni naturalnie. Mógłby go rzucić na łóżko i nie dać mu uciec, ale czy wtedy miałby możliwość zobaczenia w jego zachowaniu tych drobnych zmian, które świadczyłyby o rosnącym przywiązaniu? Kciukiem przesunął po jego dolnej wardze, zdecydowanie zbyt suchej w tej chwili. Chciał ją zwilżyć językiem, jednak szybko się opanował i wycofał dłoń.
- Oczekuj mojego powrotu.
Pozostawił go samego sobie i zamknął drzwi od sypialni. Zszedł na parter i udał się na zewnątrz, po czym wsiadł do samochodu, aby skierować się w stronę konkretnego hotelu. Wcześniej zrobił mały wywiad, dzięki czemu teraz wiedział, gdzie ma jechać. […]
Kiedy wrócił, lokaj powitał przy drzwiach z nieco mniejszym entuzjazmem. Była już dość późna godzina, a dom wraz ze służba skazany był na rozgniewanego na gospodarza gościa. Na całe szczęście rezydencja jeszcze stała, a lokaj niespecjalnie narzekał na nowego lokatora. Waddington z ogromną walizką, w której znajdowały się wszystkie rzeczy długowłosego, w tym i te, których sobie zażyczył do snu, skierował się w kierunku sypialni Richmonda. Zapukał, jednak nie czekał na zaproszenie, od razu wszedł w głąb pomieszczenia i położył walizkę na ziemi.
Powrót do góry Go down
Dorian
Właściciel Traditional Royal School
Dorian


Liczba postów : 73
Join date : 10/03/2014

Rezydencja Waddingtona Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Waddingtona   Rezydencja Waddingtona EmptyWto Sie 05, 2014 9:49 am

Był wyraźnie zły. Dorian Casper Sven Richmond Jr. był naprawdę zły i te emocje wręcz emanowały z niego. Zrobił się poważny, nie spoglądał już beztrosko na gospodarza, ni chciał z nim kontaktu, więc gdy usiadł na łóżku i wyraził swoje oczekiwania nie liczył nawet, by Gustav miał podejść. On widząc wściekłą osę z pewnością nie zbliżałby się do niej, lecz hrabia był odważniejszy, niż mu się wydawało. Musiał aż przygryźć wargę, by czegoś nie powiedzieć, gdy dłoń mężczyzny znalazła się na jego kołnierzyku, a później na skórze. Nie chciał tej bliskości, czuł wewnętrzne obrzydzenie, a wcześniejsza porażka smakowała ciągle gorzko. Dopiero, gdy opuszek palca przejechał po jego suchych ze zdenerwowania ustach, odważył się odtrącić dłoń blondyna, jakby odganiał natrętną muchę. Nie odezwał się ani słowem z dwóch powodów: nie chciał się skompromitować, nie wiedział, co miał powiedzieć, gdyż na razie wyglądał niczym urażone dziecko, które nie dostało ulubionego cukierka, choć nigdy wcześniej go nie jadło.
Dopiero gdy właściciel firmy opuścił jego pokój, spojrzał za odchodzącą sylwetką.
- Ciekawe ile będziesz znosił moje wszelkie fochy i spełniał zachcianki – zaczął się głośno zastanawiać, sunąc dłonią po świeżej pościeli. – Każdy ma swój limit, a ja chcę zobaczyć, kiedy powiesz w końcu „nie” – rozpuścił włosy i położył na łóżku patrząc w sufit.
Był zmęczony całym tym dniem. Zrobił ogromny krok w kierunku przełamania fizycznego, lecz na nic się zdała ta lekcja, gdyż tkwił teraz w jeszcze większych rozterkach.
Doceniał czyn Gustava i jego zaangażowanie, by było mu dobrze w tym miejscu. Pojawiło się jednak pytanie, czy człowiek ten robił to bezinteresownie, a Richmond znał ludzi i wiedział, że ci nie są hojni bezmyślnie, każdy dbał o własne interesy. Podniósł się niechętnie i usiadł na parapecie, by móc wyglądać powrotu Waddingtona. Oparł znużoną głowę o szybę i nim się nie spostrzegł zasnął w tej niewygodnej pozycji.
Służba zmartwiona ciszą z pokoju jedynego w tym czasie gościa, zapukała cicho i weszła, a widząc jasnowłosego smacznie śpiącego nie odważyli się nawet podać mu koca, by go przypadkiem nie obudzić. Wszyscy zachowywali się, jakby mieli do czynienia z delikatną, porcelanową lalką, która ma wbudowany głośnik, z którego wydobywają się złośliwe uwagi, gdy się ją odpowiednio rozdrażni. Tym razem panował jednak spokój, więc wszyscy odetchnęli z ulgą.
Drzwi od sypialni ponownie się otworzyły, lecz nawet niemiłe skrzypienie drzwi nie było w stanie dobudzić Doriana, który spał z policzkiem wtulonym w zimne szkło. Okulary zsunęły mu się z nosa i wylądowały na nogach mężczyzny, a włosy otuliły go niczym szal. Jego oblicze znów było spokojne, po ostatnim gniewie nie pozostał nawet ślad, co czyniło go na powrót pięknym, choć gdy pokazywał pazurki też potrafił być uroczy. Musiał być pogrążony już teraz w mocnym śnie. Skulił nieco ramiona, jakby robiło mu się zimno, lecz w tym samym momencie jego nos się zmarszczył, co symbolizowało, że właśnie wpadł w kolejną z faz snu i zamiast przyjemnych marzeń śnią mu się jakieś koszmary.
Powrót do góry Go down
Gustav

Gustav


Liczba postów : 168
Join date : 09/04/2014

Rezydencja Waddingtona Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Waddingtona   Rezydencja Waddingtona EmptySro Sie 13, 2014 2:45 pm

Podczas podróży samochodem w stronę hotelu i z powrotem cały czas rozmyślał o niezadowoleniu Doriana, które powstało na skutek rozczarowania. Wychodzi na to, że obaj chcieli czegoś więcej, jednak żaden z nich nie potrafił otwarcie się do tego przyznać. Richmond był jednak niezwykle szczery ze swoimi uczuciami i jawnie pokazywał swoje rozdrażnienia. Odtrącenie dłoni gospodarza nie było aż tak rażące, aczkolwiek hrabia poczuł się dotknięty tym gestem. Był świadom tego, że sam się o to prosił, kiedy postanowił dotknąć urażonego mężczyzny. Na swoje usprawiedliwienie miał jedynie nadzieję, która podpowiadała mu, że drobnym zbliżeniem może coś ugrać. Nie docenił oburzenia długowłosego i przyszło mu za to zapłacić. Ale czy cena nie była zbyt wysoka? Zachował się jak dżentelmen, w końcu nie rzucił się na niego niczym bestia. Gdyby zaczął zbyt śmiało sobie poczynać, czy nie wywołałby tym jeszcze większego wzburzenia?
Zaprzestał rozmyślać o tych niewygodnych aspektach w chwili, gdy wszedł do sypialni gościa i ujrzał go śpiącego. Zamknięte powieki, nieruchome wachlarze rzęs, nieco zmarszczony nos, lekko uchylone usta, policzek dociśnięty do szyby i długie kosmyki spoczywające na jego twarzy. Na ten widok Waddington uniósł kąciki ust w subtelnym uśmiechu. Niezwykle ostrożnie zbliżył się do okna, przy którym zasnął architekt i delikatnie odgarnął włosy z jego twarzy. W całkowitym milczeniu, w którym słyszalne były jedynie ich oddechy – jeden spokojny, drugi mniej – pochylił się nad twarzą mężczyzny. Ciepłym oddechem otoczył jego wargi. Od razu dostrzegł, że rysy tej pięknej twarzy zmieniły się, przybrały bardziej niespokojny wyraz. Ledwo musnął jego wargi swoimi własnymi, po czym wyprostował się dumnie. Przez krótką chwilę tkwił w bezruchu, obawiając się tego, że tak drobnym pocałunkiem mógł go zbudzić. Ale wątpliwości szybko się rozproszyły, gdy tylko postanowił wziąć go w ramiona. Podniósł smukłe, aczkolwiek wciąż męskie ciało z parapetu i przeniósł je na zdecydowanie wygodniejsze łóżko. Głowę troskliwie ułożył na poduszkach, następnie przykrył Doriana cienką kołdrą, idealną w ciągu lata. Palcami pieścił długie kosmyki włosów, jednak szybko dał im spokój. Nie powinien korzystać z chwili słabości Doriana. Kiedy spał, wyglądał tak niewinnie. Całkowicie bezbronny i skazany na łaskę osoby, pod której dachem śpi.
Gustav nie mógł być do końca bezinteresowny, o czym z pewnością wie też sam właściciel Traditional Royal School. Z początku chciał go mieć tylko przy sobie, lecz apetyt rośnie w miarę jedzenia. Chce bliskości, jednocześnie musi pamiętać, że nie może działać zbyt gwałtownie. Zarazem zbyt łagodny też nie może być.
Usiadł na skraju łóżka i przez chwilę wpatrywał się w śpiącą twarz Doriana. Wreszcie pochylił się i złożył pocałunek na jego skroni. Ale nie mógł pozwolić sobie na dalsze czułości, to byłoby zbyt wiele. Ulotnił się z sypialni i przeszedł do swojego pokoju, aby tam uspokoić nerwy i przemyśleć swoje postępowanie.
Powrót do góry Go down
Dorian
Właściciel Traditional Royal School
Dorian


Liczba postów : 73
Join date : 10/03/2014

Rezydencja Waddingtona Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Waddingtona   Rezydencja Waddingtona EmptyCzw Sie 14, 2014 6:53 pm

Przybycie właściciela tego przybytku nie zostało zarejestrowane przez długowłosego mężczyznę, który pogrążony był w sennych marach, a te nie należały do najprzyjemniejszych.
Był o dwadzieścia lat młodszy, wiedział to, gdyż jego skóra była jaśniejsza, mniej pomarszczona, bardziej idealna. No i miał nieco krótsze włosy, te sięgały jedynie ramiona. Reszta pozostała niemal bez zmian – te same grube szkła, to samo staromodne ubranie, ta sama radość życia. Jednak w jego ruchach był strach, nie wyglądał na pewnego siebie, gdy kroczył ciemnym korytarzem z nieprzyjemnego żywopłotu. Światło ledwo przedzierało się przez gęste liście, a przy ziemi unosiła się gęsta mgła, zasłaniająca podłoże, po którym stąpał boso. Wiedział jedynie, ze brodzi w jakiejś cieczy, która ma metaliczny zapach, a jej gęstość przywodziła mu na myśl tylko jedno – ludzką krew. Labirynt był ogromny i miał wrażenie, że przemierza go od dawien dawna, wpadając coraz bardziej w sidła, które zostały na niego zastawione. Wtedy też dostrzegł sylwetkę, która mignęła mu za pobliskim rogiem. Przyspieszył i wyciągnął dłoń, ale postać się nie zatrzymała. Była nieosiągalna, choć znajdowała się tak blisko. Zaczął ja wołać, a głos ginął w mroku. To jedno imię, wypowiadał je głośno, nieco rozpaczliwie, bo wiedział, że nie jest słyszany.
- Gustav! – sen się skończył, a Dorian usiadł na łóżku, zerwany z okropnego koszmaru.
Świtało, za oknem robiło się powoli jasno, więc musiało być koło czwartej rano. Ptaki z pobliskiego lasku świergotały radośnie, co uświadomiło Richmondowi, że zaspał o kwadrans. Dzień źle się zaczął, a najgorsze było poczucie lęku, które ciągle mu towarzyszyło. Przetarł dłonią kark oblany zimnym potem i skrzywił się lekko. Już dawno nie miał snów, a pierwszy w nowym miejscu był wyjątkowo zadziwiający i niepokojący. Spojrzał na swoje ubranie, które nie zmieniło się od wczorajszego wieczoru, gdy zasnął na parapecie. Przeniósł wzrok w tamtym kierunku. Waddington musiał tu być i przenieść go do łóżka, a on nie miał okazji przeprosić go nawet za swoje zachowanie, choć czekał, by właśnie tego dokonać. Podniósł się niechętnie z łóżka i poszedł poszukać w torbie swoich staromodnych pantofli, które to niemal natychmiast znalazły się na jego stopach. Odszukał wzrokiem łazienkę i skierował się w jej stronę, uprzednio rozczesując dokładnie włosy. Gdy znalazł się w o wiele mniejszym pomieszczeniu, zamknął się w nim i spędził tam równo godzinę, jakby miał zaprogramowany wewnętrzny zegar. To, co tam robił dla wielu pozostawało zagadką, której nigdy nikomu nie udało się rozwikłać.
Było po piątej, gdy zawitał w pustej kuchni, służba smacznie spała, gdyż swój dzień rozpoczynała o zupełnie innej godzinie. Mężczyzna nie był jednak uciążliwym gościem i sam zrobił sobie herbatę w starej filiżance, którą udało mu się odszukać w małej jadalni i która to najbardziej mu się spodobała. Wymieszał dokładnie cukier, a że nie mógł odnaleźć śmietanki, to zadowolił się cytryną. Przesiedział w ciszy kolejne minuty i gdy zegar wybił dokładnie szóstą rano udał się do sypialni gospodarza.
Zastanawiał się po drodze, czy powinien był tam przychodzić, lecz było już za późno na wycofanie się, gdy jego dłoń sięgnęła do klamki i nadusiła ją. Ubrany znów w zdobioną koszulę, proste spodnie, z włosami przewiązanymi czarną wstążką, która zapewne pochodziła z dawnych czasów, wszedł do samotni jasnowłosego mężczyzny o stalowych oczach. Przesunął się na środek pomieszczenia i zasiadł w fotelu, który znajdował się pod jedną ze ścian, założył nogę na nogę, oparł łokcie na podłokietniku i splótł ze sobą palce, o które to oparł brodę. W takiej pozycji czekał, aż dyrektor firmy elektronicznej się obudzi i rozpocznie kolejny dzień.
Gdyby tylko wiedział, że Gustav zbliżył się do niego tak bardzo, że ich usta wzajemnie się skosztowały, były tak blisko, stykały się, to zapewne nie siedziałby z tymi wszystkimi złymi myślami. Mimowolnie zwilżył językiem znów suche usta i przymknął oczy. Jego oczekiwanie się przeciągało, lecz on siedział w bezruchu spoglądając jedynie na śpiące oblicze mężczyzny, który go pociągał, lecz nie był tego w pełni świadomy, bądź wypierał te myśli zrodzone gdzieś głęboko w jego podświadomości. Wolałby teraz siedzieć na skraju jego łóżka i z bliska przyglądać się spokojnemu obliczu, wsłuchiwać się nie tylko w oddech, ale i miarowe bicie serca, opuszkami sunąć po jego policzku i patrzeć, jak się wybudza po  nocy być może obfitującej w piękne sny.
Powrót do góry Go down
Gustav

Gustav


Liczba postów : 168
Join date : 09/04/2014

Rezydencja Waddingtona Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Waddingtona   Rezydencja Waddingtona EmptyCzw Sie 14, 2014 11:20 pm

Gdy tylko znalazł się w swojej sypialni, stanął pośrodku pokoju i wzrokiem ogarnął pomieszczenie. Leniwie przetarł twarz dłońmi, po czym wziął głęboki wdech, próbując w ten spokój odzyskać spokój i przy okazji pozbierać myśli, które krążyły wokół jednego obiektu, a konkretnie wokół jeden osoby – Doriana Richmonda. Teraz hrabia musiał przyznać przed samym sobą, że jest oczarowany tym mężczyzną. Właściwie to od początku zdawał sobie z tego sprawę, jednak nie przypuszczał, że urok długowłosego całkowicie zamąci mu w głowie. Jeszcze nigdy wcześniej nie zdarzyło mu się, aby dobierał się do śpiącego mężczyzny. Choć ledwo go dotknął i prawie niewyczuwalnie musnął jego usta, w końcu starał się go nie zbudzić, to wciąż czuł ogromną ekscytację, która rozchodziła się po jego klatce piersiowej w postaci ciepła. Powinien się ogarnąć i był tego świadomy, jednak czuł pewien niedosyt. Zrobił coś nieodpowiedniego, lecz nie żałował, wręcz przeciwnie, cieszył się z tego, że dane mu było wykorzystać szansę. Oczywiście, o wiele lepiej czułby się, gdyby całował Doriana za jego zgodą, a jeszcze bardziej byłby szczęśliwy, jeśli pocałunek zostałby odwzajemniony.
Dotarło do niego, że poniekąd przeczy sam sobie. Z jednej strony chciał zdobyć mężczyznę z wyższych sfer łagodnie, jednocześnie nie potrafił całkowicie wyzbyć się gwałtowności. Na całe szczęście ta myśl uleciała z głowy, gdy tylko znalazł się całkiem nagi pod prysznicem. Nawet nie zauważył, kiedy przeszedł do sypialni i pozbawił się ubrań. Westchnął jedynie cicho pod nosem, aby odrzucić od siebie niewygodne rozmyślania. Namydlił ciało żelem pod prysznic, po czym spłukał z siebie pianę. Z jakąś łatwością ogarnął się pod ciepłymi strumieniami wody. Wyszedł z kabiny, wytarł się porządnie ręcznikiem i ubrał czarne bokserki. W lecie sypiał tylko w bieliźnie, inaczej nie potrafił.
Spokojnym krokiem skierował się do łóżka i usiadł na jego skraju. Palcami przeczesał mokre włosy do tyłu, na nowo uspokajając myśli i nerwy. Dopiero wyszedł spod prysznica, a już czuł, że musi do niego wrócić. Na całe szczęście zwalczył fantazje i grzecznie położył się na łóżku i przykrył lekką kołdrą.
Noc minęła mu spokojnie. Co prawda trochę wiercił się i niekiedy marszczył nos, jednak zawsze tak się dzieje, gdy spędza noc samotnie. Jeśli ma przy sobie drugie ciało, obejmuje je mocno i przygarnia do siebie. Nad ranem odnalazł wygodną pozycję, tym razem przygarnął do siebie kołdrę, i pozostał w niej do przebudzenia. Kompletnie nic mu się nie śniło, najwidoczniej jego mózg unikał w nocy dzikich fantazji, które obrazowałyby jego pragnienia. Trochę szkoda, że pod zamkniętymi powiekami nie miał okazji ujrzeć bladej skóry Doriana.
Zbudził się dopiero po ósmej i wcale nie dopomógł mu w tym budzik. Dziś nie miał zamiaru pędzić do pracy, nie miał żadnych obowiązków, a mimo to wstał stosunkowo wcześnie. Zazwyczaj wolne dnie przesypia, jednak te zdarzają się tak rzadko. Prawdopodobnie to stęskniony za wykwintnym gościem umysł nakazał Gustavowi już wstać. Blondyn poruszył się na łóżku, następnie przeszedł do siadu i z donośnymi ziewnięciem wyciągnął wyprostowane ręce w stronę sufitu, aby przeciągnąć się leniwie. Przetarł jedną z dłoni oczy, drugą zaś podrapał się po podbrzuszu. Niechętnie rozejrzał się nieco nieprzytomnie po pokoju, aby po jakimś czasie ujrzeć siedzącego w fotelu długowłosego. W pierwszej chwili aż drgnął z zaskoczenia, ale jakimś cudem zachował zimną krew.
- Dzień dobry – wyrzucił z siebie zaspanym głosem, ostrożnie podrywając się z łóżka. Wolnym krokiem przeszedł przed fotel i wyprostował się przed mężczyzną, jakby chciał pokazać się w pełnej krasie. Delikatnie chwycił o oparcie mebla i pochylił się nad twarzą mężczyzny, aby musnąć jego policzek na powitanie. Rzecz jasna chętniej rozpocząłby dzień od namiętnego pocałunku, jednak musiał pamiętać o dobrym wychowaniu.
- Chyba nie spało ci się zbyt wygodnie, skoro tak szybko uciekłeś ze swojego łóżka.
Chciał jeszcze wtrącić uwagę, iż jego łóżko jest najwygodniejsze, lecz nie potrafił zdobyć się na podobny komentarz. Musi być bardziej subtelny. Aspekty fizyczne są ważne, aczkolwiek w tym przypadku woli skupić się na poznaniu osobowości mężczyzny, którym jest tak mocno zainteresowany.
- Głodny?
Powrót do góry Go down
Dorian
Właściciel Traditional Royal School
Dorian


Liczba postów : 73
Join date : 10/03/2014

Rezydencja Waddingtona Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Waddingtona   Rezydencja Waddingtona EmptyPią Sie 15, 2014 9:44 am

Było już po ósmej. Ile to przesiedział w ciszy jedynie wpatrując się w ciało przytulone do zwiniętej między nogami kołdry? Na tyle długo, by mógł je nieco poznać. Nie miał aparatu, nie używał nawet tego typu technologii, choć czasami żałował, ze nigdy nie nauczył się używać niektórych nowinek technicznych. Na przykład w tym momencie mógłby mieć ten obraz dla siebie nawet w przyszłości, choć jego umysł był niezawodną kliszą, która to ma już na sobie zapisanych tysiące pięknych wspomnień, a ciągle było miejsce na nowe. W obecnej chwili większość fotografii myślowych poświęcona była Gustavowi, co wprowadzało go w pewnego rodzaju zakłopotanie. Zazwyczaj pamiętał takie detale, jak subtelny uśmiech, czy piękno ogólne, lecz tym razem zwracał uwagę na zupełnie inne elementy.
Podziwiał umięśnione plecy – Waddington był w doskonałej formie, jak na mężczyznę, który zdecydowaną większość czasu spędzał w biurze wśród papierów. Odsłoniętą łydkę, udo, a później jego wzrok skupił się na pośladku osłoniętym czarną bielizną. Dostrzegł nawet markę bokserek. Uśmiechnął się lekko, gdy zdał sobie sprawę, ze jego wzrok zbyt długo tkwił utkwiony w tym męskim ciele. Całość tworzyła spójną i niesamowitą jedność, którą mógłby podziwiać godzinami. I tak też było. Czas płynął zadziwiająco szybko w tym pomieszczeniu, a warto było czekać, by ujrzeć kolejny obrazek.
Gustav się poruszył, zaczął przeciągać, trzeć oczy, leniwie się uniósł, podrapał i ponownie przetarł zaspane spojrzenie. Nie widział go. Dorian uśmiechnął się samymi kącikami, gdy w końcu zauważył to nerwowe drgnięcie. Podejrzewał, ze za chwilę ponownie ujrzy dumnego dyrektora firmy RoboticsUNION i się nie zawiódł. Blondyn szybko przybrał swoją typową pozę i wstał z łóżka. Szare oczy Richmonda skryte za grubymi szkłami poruszyły się to w górę, to w dół, jakby oceniał samą sylwetkę człowieka stojącego przed nim niemal w całej klasie. Do pełni oceny brakowało, by Gustav pozostał bez bielizny. Nagość drugiej osoby go nie krępowała, gorzej było, gdyby to on musiał stanąć rozebrany przed kimś, to było dla niego czymś niewyobrażalnym.
Nie wyglądali na zmieszanych, każdy prezentował się znów od tej dumnej strony, lecz zbliżenie się Gustava nieco zdziwiło długowłosego, który to nie spodziewał się po ich wczorajszym niezrozumieniu takiej otwartości ze strony gospodarza. Przymknął powieki, gdy poczuł muśnięcie ust blondyna na swoim policzku. Przyjemny gest, na niego mógł zezwolić.
- Mój wzrok nie krępował cię podczas snu. Czekam tu już – wyjął z kieszeni swój złoty zegarek i sprawdził czas – od przeszło dwóch godzin, lecz nie martw się, nie nudziłem się – tym jednym dopowiedzeniem wyznał, że podziwiał sylwetkę śpiącego mężczyzny. Pozostał z nim szczery. – Dzień dobry – odpowiedział w końcu i uniósł dłoń.
Przejechał nią delikatnie wpierw po policzku, następnie przejechał tuż pod dolną linią oka, zmuszając Waddingtona do przymknięcia go, by w ostateczności zatoczyć lekie koło na jego skórze i cofnąć swój dotyk.
- Mówi się, że po strząśnięciu rzęsy z policzka spełnia się życzenie. Chciałem mieć pewność, że na pewno spadnie - mruknął niskim, głębokim głosem i lekko, nieco zawadiacko się uśmiechnął.
Wstał ostatecznie z miejsca, zmuszając Gustava do cofnięcia się o parę kroków, by mógł go obejść i podejść do łóżka, na którym to bez żadnego skrępowania usiadł i jakby sprawdzał miękkość materaca.
- Brzmiało to niczym zaproszenie do ciebie. Spało mi się dobrze, zaspałem dziesięć minut, ptaki zdążyły rozpocząć swe poranne trele – swymi kolejnymi słowami zdradził się, o której to wstaje i dzięki temu wyjaśniła się tajemnica jego wczesnego chodzenia spać.
Jego dzień i tak był wyjątkowo długi, zaś noce miał krótkie, a jego dzień to swoistego rodzaju rytuał z powtarzalnymi elementami, których zaburzenie powodowało niezadowolenie szlachcica. Wystarczyło odkryć, jakie to punkty stałe, by dać mu pełnię szczęścia, lecz on sam zapewne nie miał zamiaru ich zdradzać.
Zatrzymał się za nim i oparł plecami o te drugie. Jego długie włosy połaskotały uprzednio skórę Gustava, a chwile później dzielili się swoim wzajemnym ciepłem.
- Będziesz musiał mi wynagrodzić to czekanie – powiedział na tyle cicho, by nie przerwać tego, co słyszał. A było to bicie serca hrabiego. – Możemy zacząć od śniadania – podpowiedział i położył głowę na karku mężczyzny.
Tym lekkim, dobrowolnym zbliżeniem, jakby przeprosił za swoje wczorajsze zachowanie, mając nadzieję, że pozostanie mu ono wybaczone.
Powrót do góry Go down
Gustav

Gustav


Liczba postów : 168
Join date : 09/04/2014

Rezydencja Waddingtona Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Waddingtona   Rezydencja Waddingtona EmptySob Sie 16, 2014 12:27 am

Hrabia zachowywał się dość swobodnie przy swym gościu, nawet jeśli wczorajszego wieczoru przyszło im rozstać się w niezbyt przyjacielskich nastrojach. Gdy Waddington powrócił do domu z rzeczami długowłosego, ten już spał, przez co nie można było zmienić sytuacji. Przynajmniej humor Gustava uległ znacznej poprawie po ujrzeniu śpiącego oblicza Doriana. Ale największą rolę odegrał pocałunek wypełniony po brzegi delikatnością, która miała sprawić, że gospodarz nie zostanie przyłapany na gorącym uczynku. W tamtej chwili, jak i w tej, chciał zdecydowanie więcej, mimo to trzymał pragnienia na wodzy, aby te nie przejęły kontroli. Musi zadowolić się samą bliskością, a ta przecież znaczy tak wiele, gdy ma się do czynienia z osobą pełną klasy. Richmond jest wyjątkowy, nic więc dziwnego, że dyrektor RoboticsUNION traktuje go niczym porcelanową lalkę. Obchodzi się z nim ostrożnie i próbuje ze wszystkich sił uszczęśliwić, aby jak najdłużej mieć go przy sobie. Jednocześnie nie traktował go przedmiotowo, w końcu architekt nie jest jego własnością. Ale kiedyś uczyni go swoim i zrobi wszystko, żeby dopiąć swego.
Ciepłe powitanie wynikało z grzechu, jakim był skradziony pocałunek. Zaskoczenie długowłosego uświadomiło blondynowi, że nie wypadało mu ot tak rzucać się na jego policzek z ustami. Na całe szczęście wybaczono mu ten występek, który najwidoczniej przypadł mężczyźnie do gustu, skoro jeszcze nie odganiał winowajcy niczym natrętnej muchy. Ostatnim razem odrzucił dotyk mężczyzny, co ugodziło w jego dumę, choć udawał, że nic się nie stało. Tym razem jego gest został w pełni zaakceptowany.
- Czułem na sobie twoje spojrzenie – oznajmił z lekkim rozbawieniem, od razu wyłapując najważniejsze dla siebie informacje. Dorian jest nim zainteresowany, być może bardziej niż sam przypuszcza, w końcu wpatrywał się w jego ciało przez dobre dwie godziny. - Dobrze wiedzieć, że byłem dla ciebie jakąś rozrywką, choć tylko spałem.
Kiedy poczuł jego dłoń na swoim policzku, uśmiechnął się kącikami ust subtelnie, następnie zmrużył oko, czując tuż pod nim sunący palec. Niezwykle spodobał mu się ton głosy rozmówcy oraz jego uśmiech. Całe jego zachowanie było niczym obietnica czegoś bardzo miłego, aczkolwiek Gustav starał się nie wyciągać żadnych pochopnych wniosków. Stale stąpał po cienkim lodzie, bo przecież wciąż tak niewiele wiedział o Richmondzie.
Odsunął się dwa kroki do tyłu, oddając architektowi trochę przestrzeni. Spojrzeniem odprowadził go do własnego łóżka, na którym usiadł wygodnie, a wtedy wypowiedział słowa, na jakie szlachcic właściwie czekał.
- A co, jeśli to jest zaproszenie?
Postąpił krok do przodu z pytaniem na ustach, czując wielką chęć pchnięcia długowłosego na materac. Jakimś cudem stłamsił w sobie podobne pragnienie i za pomocą głębszego wdechu uspokoił wzrastającą w nim żądzę. Sam właściciel Traditional Royal School dopomógł mu oderwać się od grzesznych myśli, kiedy zdecydował się wstać na równe nogi. Tak szybko znalazł się za Gustavem, że ten nie potrafił zareagować. Przyjął jego plecy na swoich z zadowoleniem, te zaś starał się maskować przyjaznym uśmiechem.
- Po śniadaniu moglibyśmy udać się do parku na dłuższy spacer. Myślę, że najlepszą nagrodą za tak długie oczekiwanie na moją osobę będzie moje towarzystwo.
Oderwał się od jego pleców i odwrócił się twarzą do nich. Bez słowa przylgnął do nich torsem, wtedy też objął Doriana w pasie. Chciał poczuć go przy sobie przynajmniej na chwilę. Dziwnym sposobem zatęsknił za jego bliskością, choć przecież tak niewiele jej zaznał. Sama obecność wodzi na pokuszenie.
- A po spacerze zdam się na twoją łaskę i spełnię każde twe życzenie – wyszeptał wprost do jego ucha głosem, w którym można było posłyszeć zmysłową nutę. To była dobra sposobność do działania, w końcu należy wykorzystywać każdą sytuację.
Gustav wreszcie puścił swą ofiarę i przeszedł do łazienki, gdzie szybko się odświeżył. Tam założył czyste slipy, niebieskiej jeansy i do tego białą koszulę. Rzecz jasna nie zapiął trzech ostatnich guzików, rękawy zaś podwinął bardzo dbale. Stosunkowo szybko powrócił do swego towarzysza, jednak delikatnie wyminął go i skierował się na schody. Bez problemu przeszedł stopnie, aby udać się do mniejszej jadalni. Lokaj już czekał na instrukcję, kucharka zaś pewnie szykowała się do pracy w kuchni. Dzień jak co dzień.
- Chciałbyś zjeść coś konkretnego? – spytał gościa z drobną troską o jego dobre samopoczucie.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Rezydencja Waddingtona Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Waddingtona   Rezydencja Waddingtona Empty

Powrót do góry Go down
 
Rezydencja Waddingtona
Powrót do góry 
Strona 1 z 4Idź do strony : 1, 2, 3, 4  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Yaoi Gakuen :: Londyn :: Dzielnica mieszkalna :: ∎ Inne-
Skocz do: