StephenxGregor

W końcu dłoń zacisnęła się na jego włosach znacznie mocniej, odciągając go od członka stanowczym gestem. Klęknął przed nim, wolno i bez pośpiechu, kciukiem wolnej dłoni ścierając stróżkę śliny z jego warg. Dopiero wtedy wpił się w nie, dążąc do pełnej dominacji, penetrując jego usta w nie-niewinnej pieszczocie.

Mruknął zaskoczony, otworzył oczy i rzucił Jamesowi pytające, ale i pełne protestu spojrzenie. Chciał to tak skończyć. Odetchnął głośno, sam grzecznie przeniósł dłonie na swoje uda i czekał. Na szczęście nie długo. Pozwolił na ten pocałunek, nie starał się go zdominować, pozwolił Jamesowi na danie upustu namiętności... sam jednak nie był do końca niewinny, bo sięgnął dłonią po biodrze w stronę pośladka Żołnierza i mocno zacisnął na nim palce.
– Co teraz? – rzucił dla prowokacji, gdy na chwilę udało mu się przerwać pocałunek. Ha! Czyżby sugerował, że James nie umie poradzić sobie w takiej sytuacji, wymagającej od niego stanowczości?

Polimerową dłonią przesunął po jego policzku, aby ostatecznie sięgnąć podbródka. Przytrzymał go w ten sposób, unosząc wymownie brew.
- Teraz będziemy się pieprzyć, Roger - oświadczył, jakby to było oczywiste. - Ja będę pieprzył ciebie - dodał, bardzo wyraźnie i dobitnie, łapiąc go za rękę, aby zsunąć ją ze swojego pośladka - tej strefy nie zamierzał nikomu w najbliższym czasie proponować, nawet Rogerowi.
- Sam się grzecznie wypniesz czy zamierzasz toczyć śmieszną walkę o dominację, w której i tak cię pokonam, Roggie? - rzucił zaczepnie.

– Twoja pewność siebie cię kiedyś zgubi... – mruknął. Nie, nie był grzeczny. Nie puścił go ot tak, ale korzystając z okazji, przeciągnął paznokciami po jego pośladku i biodrze. No co? James sam to zrobił...
Uśmiechnął się, bo wbrew jego narzekaniu, wcale nie było mu źle. Wstał, by szybko i zgrabnie obrócić się znów klęknąć. Tym razem pochylił się, jednym ramieniem oparł o ścianę, drugim sięgną za siebie, dotykając swojej kości ogonowej i pośladka, przy okazji wypychając biodra w tył.

James uśmiechnął się pewniej, kiedy Roger wykonał polecenie - w takich momentach uwielbiał to, jak bardzo się zgadzali w pewnych kwestiach. Spokojnym ruchem oparł dłonie na jego biodrach, jednak wcale nie od razu przystąpił do rzeczy. Wręcz przeciwnie.
Wolnym ruchem pochylił się, muskając wargami krótko dotykaną wcześniej kość ogonową. Przesunął po niej językiem, zszedł niżej, jednak ominął ten charakterystyczny punkt. Z sadystycznym wręcz uśmiechem, dmuchnął w to wilgotne, wrażliwe miejsce i dopiero po chwili skupił się na pieszczotach, przeciągając po nim językiem.

Oparł się na obydwu dłoniach o ścianę, pochylił głowę... zaraz znów mruknął protestując.
– James... cholera... jasna. By. Cię. – Zacisnął oczy i postarał się rozluźnić. W pewnych rzeczach się zgadzali, taak. Ale w pewnych nie. – Nawet nie zapytasz, czy... nawet... Tym razem nie jestem związany! – Zagroził. Starał się nie wykonywać gwałtownych ruchów, bo nie chciał się z nim zacząć szarpać, tym bardziej w tej pozycji, ale cofnął biodra, przesuwając je w przód.

James na moment przestał. Uniósł nawet głowę, spoglądając na niego z drobnym uśmiechem błądzącym w kącikach ust.
- Wiesz, że nie przestanę? - oznajmił, sięgając dłonią jego włosów. Zacisnął na nich palce, przyciągając go do siebie, aby następnie wyszeptać mu do ucha niskim, mrukliwym głosem:
- A tobie zaraz zacznie się podobać... - tak, był pewny swego, jak zawsze. Ponownie zacisnął dłonie na jego biodrach, przytrzymując go tak mocno, aby mieć pewność, że nie odsunie się ani odrobinę. Dopiero wtedy wrócił do pieszczot, bezwstydnie zaczepiając jego wejście językiem, wsuwając się nieznacznie wgłąb.

Wyprostował się i sam wymruczał:
– Wiem... – Cóż, sam nie wiedział, dlaczego dokładnie ma taką awersję do tej formy pieszczot. Nie chodziło o Jamesa, nie chodziło o niego samego, tylko... Nie wiedział o co. Ale w jednym James miał rację: zaraz zacznie się podobać. A przynajmniej powinno, aby Roger nie miał ochoty tego skończyć.
Odetchnął i wrócił do poprzedniej pozycji, jeszcze bardziej się pochylając i opierając czołem o ścianę. Starał się skupić na doznaniach, wpierw zaczynając od tych subtelniejszych: na palcach na swoich biodrach, chociaż żałował, że nie są w innym miejscu... Byłoby łatwiej myśleć o czymś innym, gdyby nie determinacja Jamesa i, cóż, Roger musiał przyznać, że i wprawa. Jęknął, zaraz zacisnął zęby, odrobinę skrępowany.
– Mocniej, James... Nie daj mi myśleć.

Zmrużył powieki, gdy tylko wyczuł jak dużą przyjemność Roger zaczynał odczyuwać. Gdyby nie blokował się przed nią, doznałby jej z pełnym impetem. Niemniej jednak, James zamierzał wypracować to w nim, ale na spokojnie, krok po kroku.
Słysząc jego słowa, zsunął jedną z dłoni na jądra Rogera. Objął je i zaczął starannie masować, jednocześnie przyśpieszając ruchy języka, zagłębiając się w nim, drażniąc go niewystarczającą pieszczotą.
Jeszcze chwila. Jeszcze moment.
Jego samego kosztowało to cholerne pokłady cierpliwości, bo sam już najchętniej wszedłby w niego. Ale oczekiwanie dodatkowo podsycało.

Westchnął częściowo z przyjemności, a częściowo z ulgi, chcąc się bardziej rozprężyć. Powoli mu się to udawało, na pewno miał w tym swój udział dotyk Jamesa. Taak... odetchnął głębiej, odganiając natrętną myśl, że mógłby sam sięgnąć swojej męskości, że mógłby... ale, nie, powstrzymał się, świadomie chcąc zdać się na Jamesa, poddać temu, co on chciał mu dać, co czuł tylko za jego sprawą. To cholernie drażniące, bo sam zainicjował tę sytuację, sam planował szybko skończyć, skupiając się głównie ja Żołnierzu, a teraz... cóż, pomimo wszystko nie narzekał.

Przerwał dopiero po dłuższej chwili, na odchodne częstując go jeszcze jednym klapnięciem dłoni o jędrne, kształtne pośladki.
- Chodź - odezwał się, samemu siadając w brodziku, dochodząc do wniosku, że tak będzie im po prostu wygodniej.

To... było przyjemne. Gdy zapomniał o wszystkim, myśląc tylko o doznaniach, mógł się na to zgodzić, uznał nawet, że to dobry wstęp do czegoś mocniejszego, intensywniejszego. Czegoś, czego chciał teraz.
Wstał szybko i stanął nad Jamesem, patrząc na niego z góry z niemałą satysfakcją. Przesunął dłonią po swoim brzuchu w dół, objął swą męskość i przesunął po niej parę razy, dopiero teraz powoli klękając. Wsunął dwa palce do swoich ust, potem sięgnął za siebie i zmrużył oczy. James, chociaż nie widział, co Roger robi, na pewno wiedział.
– Mógłbym się zapomnieć... – Roggie uśmiechnął się zadziornie, potem sugestywnie otarł o partnera.

- Powinieneś się zapomnieć - odpowiedział, opierając dłoń na jego udzie. Zacisnął palce i przesunął się wyżej, zmierzając w kierunku biodra. Obserwował twarz Rogera uważnie, karmiąc się wszystkimi jego doznaniami, przeżywając je razem z nim.
- Daj mi... - mruknął, podsuwając pod jego usta polimerową dłoń.

– Tylko na chwilę. – Skoro mógł... Wysunął język i liznął palce Jamesa, potem powoli sunął sobie do ust i lekko na nich zassał. Pierwszy raz miał okazję w taki sposób poznać jego nowe ramię. Świadomość, że James to czuje, nakręcała Rogera jeszcze bardziej. Po chwili pochylił się nad Jamesem i oparł dłońmi za jego plecami, przylegając do niego, a jednocześnie ułatwiając mu dostęp do siebie. Taki rodzaj pieszczot zdążył polubić, chociaż pamiętał, że początki były trudne. W tej chwili zamierzał się w pełni rozkoszować bliskością, zachęcony wcześniejszymi owocnymi zmaganiami i wpływem chwili. W końcu to najpewniej ich ostatnie chwile w tym miejscu.

Ciepły, wilgotny język na polimerowej dłoni był ciekawym doznaniem... Dziwnym. Ale jednocześnie tak rozkosznie rzeczywistym, podniecającym. Gdyby nie chęć obserwowania twarzy Rogera w trakcie tak perwersyjnych zagrań, najpewniej zamknąłby oczy ze szczerej przyjemności.
Odetchnął. Przysunął się bliżej i pochylił, aby móc musnąć wargami jego szyję, podgryzając delikatną skórę podczas gdy dłoń sięgnęła za Rogera. Naparł palcem na jego wejście, pozwalając aby wsunął się do końca. W ślad za nim poszedł drugi, dopiero wtedy zaczął nimi rytmicznie poruszać.

Sam pochylił się bardziej, aż w końcu oparł czoło na ramieniu Jamesa, a dłoniom pozwolił ześlizgną się po ścianie i luźno oparł je na żebrach partnera. Jęknął nisko i cicho czując go w sobie i spiął się lekko pod wpływem gorącej, elektryzującej fali dreszczy, która rozeszła się po jego kręgosłupie. Zaraz jednak, gdy pierwsze wrażenie intensywności przeminęło, Roger kolejny raz przekonał się, że chce więcej i mocniej, że chce, jak powiedział sam James, się pieprzyć. Wyszeptał coś nie do końca zrozumiałego ponaglając partnera, z drugiej strony czuł, że przez przyjemność i rozkoszne napięcie kolana mu miękną. Wyprostował się i przeniósł dłonie na ramiona Jamesa, by się o niego podeprzeć.

James przyśpieszał miarowo ruchy palców, co rusz wzmacniając doznania. Ale nie to miało być najsilniejszym wrażeniem tego wieczoru, więc dbał o to, aby zachować pewne granice... Gdy doszedł do wniosku, że wystarczy - cofnął dłoń. Nie zabrał jej jednak zupełnie, samymi opuszkami palców pieszcząc jego wejście, masując je.
- Twoja kolej - rzucił zaczepnie.

Roger nie powstrzymywał westchnień i pomruków, które co chwila wymykały się spomiędzy jego warg. Gdzieś w głębi ducha wiedział, że, znając Jamesa, ta przyjemność się zaraz skończy... i nie mylił się.
Złapał go za przedramiona i gwałtownym ruchem odsunął je od siebie, jednocześnie siadając na podbrzuszu partnera. Spojrzał na niego wymownie. Rogera kolej? Jasne! Puścił lewe ramie Jamesa, wolną dłonią sięgając w dół, obejmując palcami jego męskość. Uniósł biodra i powoli opuścił się na niego, od razu zaczynając się poruszać. Powoli, ale intensywnie, pozwalając, by zagłębiał się w niego do końca.

Nie lubił być dominowanym. Nie lubił oddawania kontroli nad swoim ciałem drugiej osobie. A jednak chciał w pewnym stopniu poddać się Rogerowi - niezupełnie i bezwzględnie, a częściowo, pozostawiając sobie furtkę.
Odetchnął, mrużąc oczy. Zacisnął nieznacznie dłoń na jego biodrze, jednak nie wpływał w żadnym stopniu na ruchy Rogera, dając mu szansę wykazania się inicjatywą, samemu pozostając chwilowo biernym. Odsunął się jednak od ściany i przysunął bliżej niego, chcąc czuć na sobie ten przyśpieszony, niespokojny oddech.

Roger w tej chwili chyba rzeczywiście się... zapomniał. Zamknął oczy i skupił się na czuciu, na przyjemności i tym specyficznym dyskomforcie. Seks bez dobrego nawilżenia... chyba zaczynał się przyzwyczajać. Dziwne, bo takie wrażenie kojarzyło mu się z raptownością i nieprzygotowaniem, a przecież byli tu, w domu. Tylko, czy aby na pewno?
Cały czas przytrzymywał się jego prawego przedramienia, ułatwiając sobie zachowanie równowagi, co w tej chwili było dość przydatne, bo Roger czuł się jak pijany i nie do końca ufał własnemu refleksowi. Po pewnym czasie opadł całym ciężarem na uda Jamesa, wykonując jeszcze wolniejsze i bardziej poziome niż pionowe ruchy. Na moment odchylił głowę i odetchnął płytko, zaraz jednak wyprostował się i sięgnął wolną dłonią w stronę Jamesa, zaczesując jego włosy w tył w pieszczotliwym geście.

Gdy Roger zaczął poruszać się w ten specyficzny sposób, falując biodrami, James odchylił głowę z niskim, typowo męskim westchnieniem szczerego zadowolenia. Zmrużył powieki, mimowolnie starając się wypchnąć biodra nieco ku górze, nie umiejąc powstrzymać tego naturalnego odruchu.
- Co ty ze mną wyprawiasz... - westchnął niespokojnie, nerwowo mocno zaciskając dłoń na jego biodrze, wbijając w nie polimerowe palce.

Przesunął dłonią po jego włosach i zaczepił się palcami o kark, lekko go ściskając. Przyspieszył ruchy, znów unosząc biodra, podświadomie dążąc do coraz większej przyjemności własnej, jak i Jamesa. Patrzył na niego spod przymrużonych powiek, ze szczerą satysfakcją obserwując go w tej chwili.
– Pieprzę cię – odpowiedział między jednym niespokojnym oddechem a drugim. – I kocham cię. Pozwalam, być ty mnie pieprzył. I kochał – Ostatnie słowa wyszeptał pochylając się do ucha Żołnierza.

James uniósł kąciki ust w leniwym wręcz uśmiechu, a w ślad za nimi poszła lewa brew.
- Pieprzyć i kochać jednocześnie potrafisz tylko ty - stwierdził, przechylając lekko głowę. Poddawał się przyjemności, był błogo rozleniwiony i nie wyglądało na to, że zamierza zrobić cokolwiek. Do czasu aż gwałtownie poderwał się, łapiąc Rogera w ramiona, aby energicznie zamienić ich pozycję. Tak, aby Roger znalazł się plecami na wilgotnym dnie brodzika, podczas gdy James zarzucał sobie jego nogi na ramiona, wchodząc w niego z pełnym impetem, uderzając biodrami o jego pośladki.

Zaśmiał się nieprzytomnie słysząc to stwierdzenie. Może coś w tym było? Jakoś nie miał ani ochoty ani sposobności się w tej chwili nad tym zastanawiać. Zamierzał skończyć to i... znów nie miał okazji. Szeroko otworzył oczy, nie do końca wiedząc, czy aby nie powiedział nic złego... Ta myśl zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Jęknął, zaraz podniósł zaciśniętą pięść i przyłożył do ust, tłumiąc w ten sposób wszelkie odgłosy rozkoszy. Drugą ręką sięgnął biodra Jamesa, bardziej w odruchu niż w realnej potrzebnie, by nie przestawał, by nie przyszło mu do głowy się odsunąć.

Oparł się dłonią tuż przy jego głowie, chcąc zachować równowagę. Jednocześnie wcale nie zwalniał - zaczął energicznie i zamierzał tak właśnie skończyć. Każdy jego ruch był szybki i mocny, za każdym razem uderzał o jego biodra tak mocno, aby wejść do końca. Oddychał niespokojnie, patrząc na Rogera tym szalonym wzrokiem skupionym na przyjemności.