IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Klub muzyków

Go down 
4 posters
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Lucius
Postać zawieszona



Liczba postów : 359
Join date : 08/11/2013

Klub muzyków Empty
PisanieTemat: Klub muzyków   Klub muzyków EmptyPon Lis 25, 2013 3:13 pm

Wszystkie osoby lubiące muzykę mogą należeć do tego klubu. W czasie wolnym to oni razem ćwiczą, wymieniają się poglądami, a nawet organizują konkursy związane przedmiotem ich zainteresowania. Każdy nowy członek jest mile widziany.
Powrót do góry Go down
Ariel
Swatka
Ariel


Liczba postów : 338
Join date : 17/01/2014
Age : 27
Skąd : Anglia

Klub muzyków Empty
PisanieTemat: Re: Klub muzyków   Klub muzyków EmptyCzw Sty 30, 2014 6:45 pm

Po tym jak Pan Star wyprowadził go z pokoju, zaszył się we własnych czterech kątach. Nawet nie zszedł na kolację. Był całkowicie zdołowany.
Na drugi dzień Leżał na łóżku i przypatrywał się pustym, bezdusznym ścianom koloru lawendy. Czy tak będzie kończyła się każda nowa znajomość? Może lepiej by było, gdybym wrócił do domu? Jego myśli nie należały raczej do najszczęśliwszych. Był bardzo samotny, ww dodatku od pierwszego dnia nachodziły go dziwne sytuacje i uczucia. Mimo, że tego nie okazywał to strasznie się bał tego nowego otoczenia. Wiedział że w domu byłby bezpieczny, z dala od wszelkich trosk. Ale wyznaczył sobie cel. Obiecał sobie i wujkowi, że od niego nie odejdzie. Przetarł twarz gniewnym gestem. Musi zostać.
Podrapał się po nodze i usłyszał szelest dochodzący z kieszeni. Jak przez mgłę pamiętał, że brunet mu coś tam wkładał. Wyciągnął kawałek kartki i przeczytał to co było na niej zapisane. Klub muzyczny? Spojrzał na zegarek. Była już 19! Szybko zebrał się i pędem wybiegł z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Pobiegł przed siebie i zaczepiając pierwszą osobę, którą spotkał, dowiedział się szczegółowo jak ma dojść do wyznaczonego miejsca.
Gdy znalazł się przed drzwiami odetchnął głęboko. Otworzył drzwi i niepewnie wszedł do środka, zamykając za sobą.
Powrót do góry Go down
Vincent

Vincent


Liczba postów : 735
Join date : 11/01/2014
Skąd : Ameryka, Los Angeles

Klub muzyków Empty
PisanieTemat: Re: Klub muzyków   Klub muzyków EmptyCzw Sty 30, 2014 8:47 pm

W klubie nikogo nie powinno być o tej porze, a przynajmniej z takiego założenia wychodził Pan Elegancik. Wiadomo, czym się zajmował, więc nie miał problemu z dostaniem się do pomieszczenia. Był piętnaście minut przed czasem, w swojej znanej czerni i spiętych włosach. Przesunął palcami po klawiszach, wydając z nich pojedyncze dźwięki. Wyciągnął pomiętą kartę z kieszeni, taksując wzrokiem tekst muzyczny. Westchnął cicho, zasiadając przy pianinie. Jak on dawno nie grał. Przesunął wzrokiem po klawiszach, zaraz lądując na nich palcami. Wydał ze sprzętu pierwsze dźwięki, które z czasem przybierały na rytmiczności, coraz bardziej upodabniając się do Sonaty Księżycowej. Tylko na chwilę oderwał wzrok od swoich palców, gdy usłyszał czyjeś wtargnięcie i spojrzał krótko na gościa. Kiwnął mu głową, na przywitanie, jednak nie zaprzestał swojej czynności, dopóty nie skończyły się mu nuty. Oczywiście, w trakcie co jakiś czas przerywał, coby przewrócić je na następną stronę i poznać ciąg dalszy.
Grywał ją na konkursie muzycznym, ale kiedy to było? Jakieś cztery lata temu.
Gdy w końcu skończył, strzepał niewidzialny kurz z koszuli i wstał, kłaniając się przed Arielką, która była jej publicznością. Z pewnością eleganckie zagranie.  Czyżby prywatny koncercik?
Wyprostował się, po czym uśmiechnął się czarująco do chłopca.
- Witaj. - powitał go krótko, taksując go wzrokiem; z dołu do góry, gdzie ostatecznie wlepił spojrzenie w jego twarz.
Powrót do góry Go down
Ariel
Swatka
Ariel


Liczba postów : 338
Join date : 17/01/2014
Age : 27
Skąd : Anglia

Klub muzyków Empty
PisanieTemat: Re: Klub muzyków   Klub muzyków EmptyCzw Sty 30, 2014 9:20 pm

Kiedy doszła do niego muzyka, od razu ją rozpoznał. Toż to w końcu jego ulubiony utwór. Powolna, tajemnicza melodia rozlała się po jego ciele, powodując drżenie. Nie odpowiedział na przywitanie. Nie był w stanie wydobyć z siebie głosu. Słuchał uważnie każdej nuty, każdego dźwięku, który wydobywał się spod palców bruneta.
Stał tak zauroczony, nie mogąc się poruszyć. Był jak zahipnotyzowany. Nie tylko muzyką, ale i samym grającym chłopakiem. Wyglądał niesamowicie, dotykając delikatnie instrumentu. Od czasu do czasu przerzucał kartki, lecz robił to z taką gracją, że ruch nie ubliżał całości majestatu, bijącego od czarnowłosego. Kiedy tamten przestał, blondyn dosłownie wgapiał się w niego, zarumieniony, z mocno bijącym sercem. Uśmiechnął się od ucha do ucha.
- To było piękne! - Prawie doskoczył do Pana Star'a. - Najlepsza wersja tego utworu, jaką w życiu słyszałem! Jesteś taki utalentowany! - Jego oczy praktycznie świeciły, patrząc z uwielbieniem, na starszego chłopaka.
Sam musiał naprawdę długo ćwiczyć zanim nauczył się nut, a co dopiero grać bez błędów. Jeden utwór zajął mu pół roku! Był pod wrażeniem wysokiego poziomu granatowookiego.
- Chciałbym umieć tak pięknie grać... Masz talent do tylu rzeczy! Zazdroszczę Ci! - Rozszerzył wargi ponownie. Pan Star oficjalnie stał się idolem młodego Ariela.
Powrót do góry Go down
Vincent

Vincent


Liczba postów : 735
Join date : 11/01/2014
Skąd : Ameryka, Los Angeles

Klub muzyków Empty
PisanieTemat: Re: Klub muzyków   Klub muzyków EmptyCzw Sty 30, 2014 9:41 pm

Czy było wspomniane, że Vincent uwielbiał, jak się na niego patrzono? A tym bardziej, gdy go podziwiano? Bez tego więdnął niczym kwiatek, a teraz był w pełnym rozkwicie. Uśmiechnął się do chłopca, widząc go takiego podnieconego i jeszcze raz się ukłonił, mimo że nie dostał braw. Z pewnością miał do muzyki talent, ale również ciężko pracował, nie do końca z własnej woli.
- Uwielbiam, jak patrzysz. - przyznał zgodnie z prawdą, po czym uniósł brew na następne wyznanie, chociaż nie mniej zadowolony - Mam ciężki charakter, więc obdarzono mnie innymi darami. - stwierdził po dłuższej chwili, prychając pod nosem.
To naprawdę nie jego wina, że ludzie są za delikatni.
Zaraz gestem dłoni zaprosił chłopca na siedzenie, a gdy ten wykonał jego polecenie, sam stanął na miejscu Arielki. Nuty leżały na pianinie, więc ten mógł z nich skorzystać.
- Pokaż mi, co potrafisz. - powiedział krótko, kiwając głową na pianino.
Nie widząc, gdzie leży problem, nie pomoże go rozwiązać.
Właściwie nie wiedział, czemu to robił. Chyba był po prostu znudzony.
Oparł się plecami o najbliższą ścianę i zamknął oczy, wsłuchując się w graną melodię.


Ostatnio zmieniony przez Vincent dnia Czw Sty 30, 2014 10:18 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Ariel
Swatka
Ariel


Liczba postów : 338
Join date : 17/01/2014
Age : 27
Skąd : Anglia

Klub muzyków Empty
PisanieTemat: Re: Klub muzyków   Klub muzyków EmptyCzw Sty 30, 2014 10:17 pm

Niepewnie podszedł do instrumentu. Gdy usłyszał polecenie, chciał już odmówić, ale zacięty wzrok czarnowłosego mu na to nie pozwolił. I tak trudno mu było mówić "nie".
Z szybko bijącym sercem, rozruszał palce. Zaczął niepewnie grać. Nie dlatego że nie znał nut, pamiętał je dobrze. Obudzony w środku nocy, mógłby je wyrecytować, a nawet zanucić. Jednak po tak oszałamiającym występie, jeszcze bardziej zwątpił w swe umiejętności.
Nie miał talentu do żadnych prac manualnych. Rysowanie, pisanie, muzyka...to nie jego bajka. Ale musiał się jej nauczyć, bo tego oczekiwali rodzice. Miał być wykształcony w wielu dziedzinach. I tak było.
Jego palce zaczęły przyzwyczajać się do gry, a sam Ariel coraz bardziej wczuwać w melodię. Rytm troszkę przyspieszył. A on zaczął grać z coraz większym uczuciem. Może nie było to arcydzieło, ale coś co oddawało jego emocje. Przelał na klawisze cały ból i smutek jaki przez ostatnie dni przeżył. Dał wszystko w dźwięk i skończył dysząc i czerwieniąc się.
- Wiem, że to nie było tak dobre, jak kiedy Ty grałeś ale starałem się. - W sumie to był zadowolony. Pierwszy raz grał z takim uczuciem i tak dobrze rozumiał melodię. Teraz z głośno bijącym sercem czekał na opinię idola.
Powrót do góry Go down
Vincent

Vincent


Liczba postów : 735
Join date : 11/01/2014
Skąd : Ameryka, Los Angeles

Klub muzyków Empty
PisanieTemat: Re: Klub muzyków   Klub muzyków EmptyCzw Sty 30, 2014 10:41 pm

Vinc po prostu bardzo lubił się popisywać. A miał czym, jeśli chodzi o muzykę. Jednak chciał też pokazać mu, że można się tego nauczyć. Nic nie jest niemożliwe. Cały czas miał zamknięte oczy, muzyczne ucho wychwytywały każdy błąd, ale jednocześnie doceniały uczucie, z którym grał chłopak. Przeto to również stanowiło ważną część.
Jeszcze chwilę po zakończeniu trwał w zupełnym bezruchu, z miną beznamiętną, co mogło nieco zaniepokoić chłopca. Dopiero po dłuższej chwili uchylił powieki, obserwując blondyna. Kiwnął głową, nieznacznie poruszony tymi napływającymi uczuciami. Akurat w tej sferze był wrażliwy, mimo że wygląda na zupełnie nieczułego dupka. Pokonał odległość dzielącą ich i złapał jego ramię, pochylając się nad nim nieznacznie.
- Jest dobrze. Musimy popracować tylko nad techniką. - powiedział w końcu, rozładowując przynajmniej trochę napięcie blondyna.
Obszedł siedzenie, coby zasiąść obok niego i przesunął palcami po klawiszach. Zdawać by się mogło, że zupełnie zignorował towarzysza na rzecz swojej fantazji, gdyby nie to, że głos Stara przerwał ciszę.
- Zacznę grać, a ty dołączysz się do mnie. Spróbujesz dostosować się do mojego rytmu. - postanowił.
Blondyn mógł zauważyć, że Star ma typowe palce pianisty - długie i chude. Ponownie zaczął wydobywać ze sprzętu melodię, kątem oka obserwując ruchy dłoni blondyna, coby zacząć korygować te największe błędy.
Powrót do góry Go down
Ariel
Swatka
Ariel


Liczba postów : 338
Join date : 17/01/2014
Age : 27
Skąd : Anglia

Klub muzyków Empty
PisanieTemat: Re: Klub muzyków   Klub muzyków EmptyCzw Sty 30, 2014 11:13 pm

Czekał w napięciu. Piosenkarz po prostu stał z zamkniętymi oczami. Ręce schował pomiędzy nogi, by nie pokazywać jak bardzo się stresuje. Wstrzymał oddech kiedy tamten się poruszył. Wypuścił powietrze kiedy złapał go za ramię. Jednocześnie się zarumienił. Przesunął się, by zrobić miejsce chłopakowi.
Spojrzał na jego ręce. Były naprawdę ładne. Delikatne dłonie zakończone długimi, smukłymi palcami. Idealne do grania na fortepianie. Z kolei jego własne, co prawda też były szczupłe, ale małe. Zawsze miał problem z rozstawieniem ich na klawiszach. Z czasem nauczył się specjalnych trików, które pomagają takim osobom grać.
- Dobrze - Zgodził się. W głębi duszy się cieszył. Widać to było po małych iskierkach w oczach.
Kiedy Pan Star zaczął grać, Ariel miał lekkie trudności z dopasowaniem się. Gubił rytm, mylił klawisze... Jednak po kilku razach w końcu zaczęło mu się udawać.
Blondyn nie należał do osób, które łatwo się poddawały. Gdy my na czymś zależało, to potrafił być uparty niczym przysłowiowy osioł. Tak było i teraz.
Słuchał uwag aktora i brał je do serca. W końcu szansa bycia nauczanym przez takiego zawodowca, zdarza się raz na milion. Uśmiechnął się przepraszająco kiedy kolejny raz się pomylił. Za bardzo się stresował.
Wziął głęboki oddech i zaczął jeszcze raz. Teraz bardziej się wczuł. Włożył w to więcej emocji. Pomyślał o domu, tęsknocie. Uczuciu wyobcowania. Zaczął zatracać się w granej melodii. Tak jak wcześniej na jego twarzy wykwitły rumieńce i pełnymi emocji, błyszczącymi oczami, spojrzał na bruneta. Jego minę można by porównać do erotycznej... Jednak była inna. Było w niej coś, co trudno określić. Przymknął powieki i jeszcze raz skupił się na nutach. Tak, coś takiego było mu potrzebne.
Powrót do góry Go down
Vincent

Vincent


Liczba postów : 735
Join date : 11/01/2014
Skąd : Ameryka, Los Angeles

Klub muzyków Empty
PisanieTemat: Re: Klub muzyków   Klub muzyków EmptyPią Sty 31, 2014 9:29 am

Nie potrafił zrozumieć tego stresu, które widział po ciele i  mimice twarzy chłopaka. Przecież byli sami, a Vincent robił za sensei. Jednak nijak to skomentował, po prostu skupiając się na swojej robocie. Poprawiał, doradzał, sam wciąż utrzymywał rytm. Zupełnie skupił się na muzyce, która po jakimś czasie, w końcu ze sobą współgrała. Zamruczał nisko, z pochwalą, czego zapewne nie mógł usłyszeć towarzysz, gdyż zostało to zagłuszone poprzez kolejne części melodii.
Dostrzegł tę minę. Odpowiedział na nią przeciągłym spojrzeniem i tajemniczym uśmieszkiem. W końcu dzieciak to poczuł. Mimowolnie, granie Vincenta przybrało na namiętności. Nie musiał skupiać się nadto na chłopcu, więc mógł się na to zdobyć. Grał tak, dopóty nie skończyły się nuty. Zakończył to grubym dźwiękiem, i zaśmiał się pod nosem. Poczuł, jak odrobinę się spocił. Pogłaskał jasne włosy pochwalnie.
- Widzisz. Poczułeś to. – mruknął, nie ukrywając zadowolenia.
Rozluźnił dłonie, które odzwyczaiły się od grania na pianinie. Vincent zawsze był dla siebie wymagający, więc jak coś miał umieć to umiał, nawet, jeśli teraz go cholernie bolały.
- Nie mogę w to uwierzyć, ale zmęczyłem się – prychnął z rozbawieniem, przyglądając się chłopcu – Potrafisz zagrać coś jeszcze? Chętnie posłucham.
Trochę dziwiło go to, że wczoraj chłopak był pijany, nawet bardzo, a nie wyglądał, jakby miał kaca. Jednak nic nie powiedział, uznając to za nic nie warty szczegół.
Powrót do góry Go down
Ariel
Swatka
Ariel


Liczba postów : 338
Join date : 17/01/2014
Age : 27
Skąd : Anglia

Klub muzyków Empty
PisanieTemat: Re: Klub muzyków   Klub muzyków EmptyPią Sty 31, 2014 4:57 pm

Poczuł głaskanie po głowie, a potem usłyszał pochwałę. Poczuł się naprawdę szczęśliwy. Naprawdę rzadko był chwalony za granie.
Od małego dziecka nie spełniał oczekiwań nauczycieli. Był besztany za błędy. Ale starał się ze sił, ponieważ jego matka kochana pianino i chciała by wszystkie jej pociechy umiały na nim grać. A on nie chciał jej zawieść. Był nawet czas kiedy znienawidził grę na pianinie. Chciał uciec od lekcji i zniszczyć instrument. Powstrzymał go brat.
- Tak... Ja też się zmęczyłem - Odpowiedział zdyszany.
Uśmiechnął się, a potem zamyślił, słysząc następne pytanie. Znał dość sporo utworów. Tylko który wybrać? Podrapał się po głowie, przekrzywił ją, następnie zmarszczył brwi.
- Hmm, może być "Dla Elizy"? Tylko to mi przychodzi do głowy. - Odpowiedział.
Dotknął delikatnie klawiszy. Zaczął wolniej niż normalnie grało się ten utwór. Jednak tym razem opowiadał historię, za pomocą melodii.
Była o dwóch wspaniałych mężczyznach. Pierwszym był jego wujek, który dał mu pasję i cel w życiu. Jedyna osoba z jego otoczenia, która nie traktowała go jak życiowej kaleki. Drugim był Pan Star, który sprawił że jeszcze raz pokochał grać.
Przedstawiał podziw, jakim ich darzył. Jak bardzo się radował na ich widok. Może i czarnowłosego nie znał długo, jednak wywarł na nim spore wrażenie. Stał się jego idolem. Dlatego tak bardzo denerwował się przy jego obecności. Cały szacunek, w ogóle wszystkie uczucia dał temu utworowi. Jego twarz znów przybrała ten wyraz, co przy poprzedniej melodii.
Zaczął się śmiać. Jeszcze nigdy granie nie sprawiło mu takiej przyjemności, co właśnie w tym momencie. Zakończył znacznie przyspieszając, jednak nie mógł się powstrzymać. Był taki szczęśliwy! Odwrócił się do piosenkarza, z rogalem na buźce i świecącymi oczami. Miał nadzieję, że uczucia dotarły do chłopaka.
- I jak? - Zapytał.
Powrót do góry Go down
Vincent

Vincent


Liczba postów : 735
Join date : 11/01/2014
Skąd : Ameryka, Los Angeles

Klub muzyków Empty
PisanieTemat: Re: Klub muzyków   Klub muzyków EmptyPią Sty 31, 2014 7:14 pm

Podczas, gdy chłopczyk grał z serca, Vincent zlał to po całości, chociaż świetnie udawał, że tak nie jest. Jeśli mielibyśmy przedstawić chaotyczny ciąg jego myśli, przedstawiałby się w następujący sposób:
"Nuda, nuda, o, tutaj jest błąd, nuda, nuda, pieprzony reżyser i głupia aktorka, nuda, och, dzisiaj mam pracę, nuda[...]"
W tek chwili, tylko nagły atak psychopaty rozweseliłby go na dłużej.
Gdy tylko zorientował się, że już nie słyszał melodii, cholera go wie, od jak długiego czasu, wlepił niebieskie patrzałki w te arielkowe.
- Dobrze, dobrze. - mruknął na odczepnego, machając nonszalancko ręką. Oszywiście, że słuchałem, milordzie... - To Beethoven, prawda? - zapytał z miną znawcy.
Zaczął wyłamywać palce, co zapewne miało robić za rozciąganie ich i spojrzał na dzieciaka spod rzęs i mruknął cicho.
- Chyba moja rola się zakończyła, nie? - zapytał, wstając z krzesełka i ponownie przeciągnął swoje ciało, rozprostowując swoje kości.
Najwidoczniej panicz Star miał zamiar się zmyć.
Wyciągnął telefon z kieszeni, po czym posłał krótkiego esemesa, ponownie chowając sprzęt do swojej skrytki.
Powrót do góry Go down
Ariel
Swatka
Ariel


Liczba postów : 338
Join date : 17/01/2014
Age : 27
Skąd : Anglia

Klub muzyków Empty
PisanieTemat: Re: Klub muzyków   Klub muzyków EmptyPią Sty 31, 2014 7:37 pm

Za to Ariel siedział szczęśliwy jak szczeniak. Brakowało mu tylko machającego ogona do dopełnienia. Komuś naprawdę spodobało się jak grał!
- Tak to Beethoven, lubię jego muzykę. - Odpowiedział na pytanie.
Nie zdawał sobie sprawy z tego, w jak głębokim poważaniu miał go czarnowłosy. Jednak był już w swoim pięknym kolorowym świecie, gdzie wszystko było dobre i wspaniałe. Wstał słysząc następne słowa Pana Star'a. Ze śmiechem podbiegł, przytulił go i rzucił wybiegając przez drzwi.
- Dziękuję za rady. Zagrajmy jeszcze kiedyś! - I już go nie było.
[z/t oboje]
Powrót do góry Go down
Vincent

Vincent


Liczba postów : 735
Join date : 11/01/2014
Skąd : Ameryka, Los Angeles

Klub muzyków Empty
PisanieTemat: Re: Klub muzyków   Klub muzyków EmptyPon Paź 13, 2014 5:48 pm

Wywiad dla jakiegoś podrzędnego brukowca. Drugoplanowa rola. Pierwszoplanowa rola w jakimś marnym filmie. Koncert w Ameryce. Koncert w Anglii. Zdobyć najnowsze kolekcje Gucciego, Pragi, Calviego Kleina i Armaniego. Przygotowane szyte na miarę garnitury; minimalna cena to półroczna pensja standardowego Anglika. Na każdą okazję inny. Zapłacić za apartament. Dbać o nasycenie swoich uzależnień. Dbać o zachowanie popularności. Pilnować swojego wizerunku. Pilnować swojej sylwetki. Pilnować swojego głosu. Pilnować cery. Pilnować zdolności skrzypcowych, gry na pianino. Pilnować swojego życia prywatnego. Pilnować ocen. Pilnować frekwencji. Pilnować zachowania – przydzielony kurator. Pilnować własnej duszy – w tym chłodnym świecie nie mógł pozwolić sobie na żadną słabość. Pilnować...
Każda gwiazda ma czas, kiedy ma ochotę tym wszystkim pierdolnąć, nawet za przywileje picia najlepszego wina w apartamencie, na którego widok każdemu przeciętnemu obywatelowi gały wychodziły z oczodołów. Vincent nie mógł – chociaż chciał, och cholera, niekiedy tak bardzo chciał – sobie na to pozwolić.
Pewnego dnia, kiedy zorientował się, że nawet w snach rozważa, jaki krok postawić dalej, obudził się gwałtownie(chociaż nie był pewien, czy w ogóle spał...). Spojrzał za okno. Nie wiedział, kiedy zdołał wrócić do akademika, ale wiedział, że teraz był wieczór; słońce chowało się powoli za horyzontem, a niebo przybrało różowawo-granatowy kolor. Vincent nie przywiązywał do tego wagi.
Zwolnij. Uspokój się. Wdech, wydech. No już, powolutku. Wdeeech, wyydech. O tak, właśnie tak.
Przełknął ślinę i wziął z podłogi pierwsze lepsze ciuchy – wszystkie rzeczy były porozwalane po pokoju akademickim, wszak nie miał kto posprzątać – wziął szybki prysznic, ubrał się w wyzbierane i całkiem świeże rzeczy, nakropił się perfumami Armaniego i taki mokry (a żeby wytrzeć się to czasu nie miał) wyszedł z akademika. Nie chciał ulec alkoholowi, papierosom czy seksie, potrzebował czegoś innego, mniej brudnego... Poświęcił głęboką dyszkę wdechów i wydechów, zupełnie odpływając i nie wiedząc kiedy, czemu i jak dotarł pod klub muzyczny. Podświadomość go zdradzała. Muzyka nie była dla niego jedynie zarobkiem, była pasją i nie mógł uwierzyć, że o tym zapomniał. Uchylił drzwi i zarejestrował bezludne pomieszczenie. Bardzo dobrze. Spojrzał krótko na pianino. Dla postronnego postawa tego mokrego faceta byłaby zupełnie niewzruszona, wręcz arogancka, zaś w środku widocznie się wahał. Karcąc się za takie babskie niezdecydowanie, zaraz usiadł przed masywnym sprzętem. Starał sobie przypomnieć jakikolwiek repertuar, który nie był związany z jego życiem zawodowym. Ku zgrozie, zajęło mu to dłuższą chwilę. Kiedy w końcu długie, blade palce zetknęły się z klawiszami wiedziały co robić. W pewnym momencie przymknął powieki, nie przejmując się tym, że włosy nieprzyzwoicie ciążą mu przez wodę, było chłodno i miał gęsią skórkę, a nawet tym, że zimne stróżki wody leciały po plecach i klatce piersiowej. Był tylko on i zadziwiająco łagodna melodia, która otulała jego, całe pomieszczenie i pewnie kawałek świata z zewnątrz.
Powrót do góry Go down
Kimi

Kimi


Liczba postów : 225
Join date : 14/06/2014

Klub muzyków Empty
PisanieTemat: Re: Klub muzyków   Klub muzyków EmptyPon Paź 13, 2014 6:30 pm

Melancholia. Pokój. Sufit. Miękkie łóżko.
Gdzie jest zainteresowanie jego taty? Przecież syn go potrzebuje. Jesteś synem prawda? A może jednak dziewczyną? Ale wtedy byś się nie bił. Dziewczyny są delikatne i słabe. Nie potrafią się bić, a ty jesteś chłopakiem. Każdy się ciebie boi. Prawda? No przyznaj się boją się ciebie. Nie, ty się boisz. Nie jesteś sobą. Tęsknisz za mamą. Ona cię rozumiała, ona cię przytulała, ona cię kochała. Przytulił poduszkę. Usłyszał dźwięk telefony, wyciągnął swoją chudą rękę po sprzęt elektroniczny – na wyświetlaczu było napisane „dzwoni ON”.
Nagle poczuł ucisk w żołądku i poczuł, że zaraz zwymiotuje. Odebrał, nawet nie zdąrzył powiedzieć krótkiego „halo”, a już usłyszał głos pełen jadu, złości, nienawiści. Bo to on zabił swoją matkę, bo to wszystko wina tego chłopaka. Wyzwiska, pretensje, żal, nienawiść, pogarda.
- Dlaczego to robisz ty mały robaku? – usłyszał, ale nie słuchał dalej, rozłączył się. Miał ochotę roztrzaskać telefon o ścianę. Nie zrobił tego.
Wstał i wyszedł. Zostawił gitarę w klubie muzyków. Szedł, a złość się w nim kotłowała, kipiała, wylewała. Dlaczego on go nie rozumie? Przywalił glanem w ścianę - nie pomogło – uderzył drugi raz – dalej nie pomogło. Krzyknął – nie pomogło.
Szedł dalej.
Dźwięk.
Zatrzymał się tuż przed drzwiami do klubu.
Muzyka.
Spokój.
Ukojenie.
Zamknął oczy.
Cisza.
Oddychał ciężko, spuścił głowę w dół i blond grzywka wpadła mu w błękitne oczy. Wszedł do środka jak zahipnotyzowany. Nie ma ojca, nie ma zmarłej matki (bo jak może być?), nie ma złości. Jesteś ty i ta muzyka. Uspokój swoje wzburzone serce, a to ci pomoże. Zapomnij na chwilę. Zatrać się. Ucieknij od twojego demona – on nie jest ci potrzebny. Zmusił się do uśmiechu.
Muzyka umilkła i dopiero wtedy zobaczył osobę, która ją grała. Mokre włosy. Nie patrzył. Nie chciał, bo znowu ogarnie go złość.
- Ładne – wydukał lekko oszołomiony. Nie chciał tego powiedzieć, ale to zrobił.
Dlaczego? Po co? W jakim celu? Nie ma odpowiedzi.
- Nie chciałem przeszkadzać – wymruczał rozglądając się. Dałby głowę uciąć, że zostawił tu gitarę.
Jest, podszedł do rogu ściany i chwycił swój największy skarb, swoją pasję, którą odkrył w tej szkole.
Nie ruszył się. Odwrócił się w stronę muzyka.
Znał go. Gdzie go poznał? To ma związek z jego mamą i tatą. Przeczesał swoje włosy. Zna go. Zna go. Zna go. Skąd go zna?
Jeśli będziesz ciągle to powtarzał i tak ci nie pomoże.
Szum w głowie. Patrzył na niego.
Znam cię? – chciał zapytać, ale ugryzł się w język i zrobił krok w jego stronę.
Powrót do góry Go down
Vincent

Vincent


Liczba postów : 735
Join date : 11/01/2014
Skąd : Ameryka, Los Angeles

Klub muzyków Empty
PisanieTemat: Re: Klub muzyków   Klub muzyków EmptyPon Paź 13, 2014 7:01 pm

Vincent miał ochotę grać tak długo, póki nie zdrętwieją mu palce, powtarzać melodię cały ten cholerny czas, jakby był w stanie stworzyć inną rzeczywistość. Wierzył, że mógł. Był Panem swojego losu. Był Panem wszystkiego. Mimo to, cudzy, jeszcze odrobinę chłopięcy głos wydawał się być czymś niepożądanym, jakimiś bezczelnymi, fałszywymi nutkami na zakończenie – jak się okazało – spektaklu. Przesunął palcami po umęczonym karku, jeszcze nie zaszczycając spojrzeniem niespodziewanego gościa. Dopiero wtedy, kiedy ten zbliżył się – czujne ucho usłyszało podeszwę uderzającą o podłogę – raczył odwrócić się i skrzyżować ich niebieskie spojrzenia. Obrzucił wzrokiem jego twarz, sylwetkę i gitarę.
- Jesteś pewny, że to twój sprzęt? Jeśli coś ukradniesz, nie będę mógł wchodzić tutaj kiedy chcę. Zapewniam, że wtedy się zdenerwuję – powiedział na przywitanie. Nie miał zamiaru popylać do sklepu muzycznego w razie zakazu, a potem błagać staruszka o trzy minuty na pianino.
Przerzucił nogi przez siedzenie, będąc na tyle uprzejmym, żeby nie siedzieć plecami do chłopca. Ten wydawał się być mu bardzo... kobiecy. Gdyby Vincent nie był Vincentem Idealnym, zacząłby – chociaż podświadomie – zachwycać się tą delikatną urodą i malinowymi wargami. Zaczęła przypominać się mu przeszłość, kiedy został posłany do jakiegoś obcego mu domu i został pod opieką równie obcych mu ludzi (chociaż miał wrażenie, że był kartą przetargową na zaufanie jakiegoś biznesmena i ewentualnie malutkie szpiegi) widział małą dziewczynkę. Vincent czuł się dojrzały, mądry, lepszy, dlatego początkowo niechętnie chociażby przebywał w tym samym pomieszczeniu co rówieśniczka, a potem okazało się, że wcale tak źle nie było. Chociaż to było kolejne, beznamiętne wspomnienie.
Uniósł się i podszedł do gościa, wyciągając dłoń. Z dobrego wychowania. Chociaż było to dziwnym kontrastem dla tych kolczyków w uszach i ustach bez wyrazu.
- Vincent Christopher Star. - Dał chwilę na popisanie się młodzieńca. - Powiedz mi, czy masz siostrę... mniej więcej w moim, twoim wieku? - Bez ceregieli.
Patrzył na chłopaka z góry i od razu poczuł się lepiej. Ostatnio każdy samiec, którego spotkał, był od niego wyższy. Przez chwilę miał wrażenie, że ten-z-góry coś mu sugeruje, a przecież miał wzrost modela.
Usiadł na swoim miejscu i założył nogę na nogę – dokładnie jak jego ojciec podczas spraw zawodowych – i jeszcze raz otaksował go mało dyskretnie wzrokiem. Nie da sobie wmówić, że ten nie jest chociaż spokrewniony z niewiastą. W końcu ona była jedną z nielicznych dzieci, z którymi spędził więcej niż trzy godziny, dlatego całkiem dobrze ją zapamiętał.
Powrót do góry Go down
Kimi

Kimi


Liczba postów : 225
Join date : 14/06/2014

Klub muzyków Empty
PisanieTemat: Re: Klub muzyków   Klub muzyków EmptyPon Paź 13, 2014 7:27 pm

Spojrzał na swoją gitarę. Czy chce ją ukraść? Gdyby tak było, to czy by ją zabierał na oczach światka? Zostawił ją tu przez przypadek. Dlaczego to zrobił? Wściekł się i zapomniał. Znowu ta wściekłość. Dlaczego on się wścieka?
- Moja – mruknął. Oddychaj, nie zapominaj o oddychaniu. Dobrze wiesz, że nie wolno ci o tym zapomnieć. Bądź pierdoloną oazą zen. Ommmm... – Byłem tu niedawno, ale coś mnie rozproszyło i zapomniałem o niej. Nie będziesz miał kłopotów... – obiecać mu to? Dlaczego miałby to robić? Przecież to oczywiste, że Kim nie chce jej kraść.
Cofnął się automatycznie, gdy chłopak podszedł do niego. Uspokój się.
Uścisk długich palców Vincenta – zna go – spotkał go – był dziewczynką. Miał sukienkę. Miał mamę. Ale już jej nie ma – nie ma też dziewczynki. Nie istnieje. Nie ma prawa istnieć.
- Kim Miracle – mruknął.- Nie mam siostry, nigdy nie miałem. Nie znam mojej rodziny – wydukał jak wierszyk.
„Ty plugawy śmieciu! Spójrz na swoją matkę! Co jej zrobiłeś?! To twoja wina”
„Przepraszam, ja nie chciałam”
„Przestań tak mówić! Jesteś chłopakiem. Tylko mnie ośmieszyłeś!”

Lewo. Prawo. Lewo. Prawo – poruszyła się jego głowa.
- Mam starszego brata – czemu to powiedział?
Znowu wyższa osoba od niego. Znowu czuje się jak najgorsza osoba na świecie. Jego postura jest chuda, niska. Nie jest wymarzonym synem ojca.
Patrzył na chłopaka. Zrobił dwa kroki w jego kierunku.
Nie szukaj tej dziewczyny. Ona nie może istnieć. To była iluzja tamtej chorej kobiety. To była fikcja. Oberwało mu się. Mocno. Krwawił. Tak pamięta nadal to uderzenie. Vincent opuścił dom ojca, mama poszła spać.
„Kochanie zaopiekuj się naszą córeczką, jest taka delikatna” – zniknęła w sypialni.
Bawił się lalkami. Ojciec przyszedł i go uderzył. Nadal miał na sobie ładną sukienką, w którą ubrała go mama. Strasznie mu się podobała.

Nie myśl o tym. To zakazane. To nie wróci. Zostaw to z tyłu.
Milczał, co miał powiedzieć. Dlaczego milczał? Zawsze dużo mówił. Rozkręcał szybko rozmowy. Tak samo było z bójkami. Zawsze wiedział gdzie pójść, aby dostać siniaka. Miał jednego pod okiem. Ojciec dzwonił do niego właśnie z tego powodu, bo znowu pobił się z jakimś frajerem spod sklepu. To nie jego wina. Chciał go okraść, a przecież nie mógł na to pozwolić. Miał kilka zadrapań na twarzy, bo wylądował twarzą w żwirze.
- Czemu pytasz o siostrę?- skłamał udając, że nie wie o co chodzi.
Powrót do góry Go down
Vincent

Vincent


Liczba postów : 735
Join date : 11/01/2014
Skąd : Ameryka, Los Angeles

Klub muzyków Empty
PisanieTemat: Re: Klub muzyków   Klub muzyków EmptyWto Paź 14, 2014 8:32 am

Spośród tłumaczenia i odrobinę lękliwego głosiku chłopca, który był kpiną na ten bardzo niegrzeczny, skórzany strój wyłapał jedną perełkę. Zmrużył oczy do bardzo wąskich szparek, jakby miał rentgen w oczach i zaraz kolor bielizny drugiego nastolatka miał ujrzeć światło dzienne.
- Rozproszyło cię... Powiedz mi, widziałeś ducha? - zapytał całkowicie poważnie. Co i tak było bardzo dziwne, wszak do pewnego momentu jedynie siebie akceptował za wyższą formę istnienia.
Miracle. Kojarzył to nazwisko, chociaż z pewnością nie było nader prestiżowe – nazwiska takich ludzi znał na pamięć, w końcu dla ważnych osobistości musiał być uprzejmy. A przynajmniej starał się być uprzejmy. Czy to nie do tego domu wysyłał go ojciec? Nie mógł powstrzymać przewrotu oczami; na miłość boską, jak wielkim potrafił być ignorantem? Bardzo wielkim, odpowiedział sobie natychmiast i było mu z tym zadziwiająco dobrze. Sieroctwo Kima nie ruszyło ani trochę tę mizerną empatię. Przecież współczucie nie wyczaruje mu nowych rodziców, przytulnego domku i psa.
- Starszego przyrodniego brata? - zapytał lekko. Przecież tylko taka wersja odpowiadała pierwszym słowom. Chociaż miał przeczucie, że ten coś kręcił – profesjonalnemu oszustowi nie tak trudno było przejrzeć grę innych. Był na tyle arogancki aby twierdzić, że nikt go nie oszuka, bo sam był tym, który oszukuje. Niejednokrotnie poślizgnął się na tym, gdyż dysponował bardzo rozwiniętą wyobraźnią i upór godny głupiego osła. Jednak teraz nie naciskał, gdyż miał kilka scenariuszy.
- Za dzieciństwa byłem w domu Miracle i była tam dziewczynka, której imienia nie pamiętam – odparł, machając dłonią niefrasobliwą. Być może Kim był dzieckiem-wpadką i dlatego został wyrzucony z domu. Może nie spełniał oczekiwań już za małego, kiedy nie był w stanie nic zapamiętać. Takie rzeczy się zdarzały. - W takim razie, kto jest twoim opiekunem?
Przesunął się na bok krzesła, gestem dłoni nakazując mu usiąść obok siebie. Jeśli miał robić przesłuchanie, to musiało być przynajmniej odrobinę przyjaźnie, chociaż o wiele bardziej doceniał perspektywę jednej lampy, beznamiętnym pomieszczeniu dwa na dwa i przestraszoną ofiarą. Wszystkiego mieć nie mógł, prawda?
Powrót do góry Go down
Kimi

Kimi


Liczba postów : 225
Join date : 14/06/2014

Klub muzyków Empty
PisanieTemat: Re: Klub muzyków   Klub muzyków EmptyWto Paź 14, 2014 11:22 am

Jego wzrok. Czy robił mu coś? Nie – jeszcze bardziej go rozwścieczył. O co mu chodziło? Po co te pytania? Jakie znowu duchy. Wzruszył ramionami. Codziennie widzi duchy, a raczej każdej nocy, w koszmarach. Jego matka obwinia go za to, że nie był córką.
- Nie – krótka, zwięzła odpowiedź.
Czy był sierotą? Tak można interpretować jego słowa na temat rodziny, ale nie o to mu chodziło… Mimo to może jednak był sierotą? Jego mama nie żyje, tata się nim nie interesuje i próbuje wpłynąć na jego zachowanie. Przecież on chciał, aby Kim od dziecka zachowywał się jak mężczyzną, to dlaczego ma teraz do niego pretensje? Nigdy nie kontaktował się z ciociami, wujkami, kuzynami. Nie znał nawet swojej babci ani dziadka. Nie miał rodziny.
- Przyrodni – odpowiedział.
Czemu odpowiadał?
Spojrzał na niego spod byka. Miał już dosyć tego bez sensownego przepytywania. Irytował go ten osobnik. Miał ochotę podejść do niego i sprać mu tą piękną buźkę. Niech poczuje to samo co on.

Kim, przestań. Oddychaj. Sam tu przyszedłeś. Sam się w to wpakowałeś. Gdy usłyszałeś muzykę mogłeś się wycofać, więc dlaczego tu wszedłeś? Przecież nie chciałeś być sam.
Ucisk w żołądku. Nie dobrze mu. Gdzie jest łazienka? Masz ochotę zwymiotować. Przełykasz ślinę i podchodzisz do chłopka. Siadasz obok niego. Milczysz. Myślisz. Powiedzieć mu, że jesteś tą zakichaną dziewczynką? Ubzduraną córką Anastazji?
- Pamiętam cię – zdecydował. Mógł być pośmiewiskiem całej szkoły.
Chciał zniszczyć ojca. Powie mu co się stało. Niech wszystkim wygada, że jego ojciec miał chorą żonę, która traktowała syna jak córkę i zniszczyła mu psychikę. Zniszczyła jego osobowość. Czuje się dziewczyną i próbuje zachowywać się jak chłopak. Nie wychodzi mu to. Już dawno powinien mieć psychologa, psychiatrę – kogokolwiek, kto wyleczy go z tej chorej iluzji.
- Mój ojciec, a kto inny?- zapytał jakby to było oczywiste, bo kto miał być jego opiekunem? Pies, kot, a może myślisz, że on jest z domu dziecka. Tak, źle go zrozumiałeś.- Adam Miracle.
- Po co ci to wiedzieć? W moim domu nigdy nie było dziewczynki, Adam Miracle nie miał córki, Anastazja Miracle też nie miała córki. Adam miał dwóch synów, mnie i mojego przyrodniego brata, to wszystko – odłożył gitarę na ziemię.- Najlepiej będzie jak o niej zapomnisz, ona nie ma prawa istnieć – jego głos zmienił się. Stał się bardziej stanowczy.
Przypomniałeś sobie słowa ojca, prawda? On powtarzał ci to odkąd zmarła twoja mama. Nie miałeś prawa używać słów – zrobiłam, zjadłam, poszłam, dostałam. Miałeś mówić byłem, jestem i będę chłopcem, wysmażonym synem twojego tatusia, który bił cię przy każdej okazji. Ciekawe jaki byś był, gdyby nie twój brat?
Oddychaj.
Oddychaj.
Oddychaj.
Oddychał. Uspokoił się. Zignorował swoją wściekłość, ale ona wróci. Wróci niebawem. Jego telefon znowu zadzwonił. Dlaczego go nie zostawił go w pokoju? Podświadomie chciałeś znowu usłyszeć swojego ojca, bo ona zwrócił na ciebie uwagę, ale nie taką jakbyś chciał.
„ON”
Odebrał i odszedł na bok w stronę drzwi.
- Nie mogę rozmawiać – wyprzedził go. Uśmiechnął się złośliwie.
- Ty mały plugawy śmieciu – usłyszał w odpowiedzi krzyk ojca.
- Powiedziałem, że nie mogę rozmawiać. Akurat rozmawiam z Vincentem Starem – cisza i triumf na twarzy Kim.- Później się na mnie wydrzesz – rozłączył się.
Czuł się usatysfakcjonowany. Jego ojciec wiedział, że Kim może mu wszystko zniszczyć.
Wrócił. Dlaczego wrócił? Bo nadal tam była gitara. Ona jest dla niego ważna. Dla niej zrobi wszystko.


//Źle mi wyszło\\
Powrót do góry Go down
Vincent

Vincent


Liczba postów : 735
Join date : 11/01/2014
Skąd : Ameryka, Los Angeles

Klub muzyków Empty
PisanieTemat: Re: Klub muzyków   Klub muzyków EmptyWto Paź 14, 2014 12:27 pm

To niezadowolone spojrzenie rozbawiło Vincenta, chociaż miał na tyle taktu, żeby to ukryć. Naprawdę nie mógł nic na to poradzić! Chłopiec z kobiecą urodą, w dodatku niższy od niego o dobre dwadzieścia centymetrów posyłał mu buńczuszne spojrzenie. Mógł zgadywać, że ten był po prostu zły na siebie, iż zwierza się niekoniecznie z własnej woli obcemu chłopakowi, który bynajmniej nie wyglądał, ani nie zachowywał się jak Jezus, czy Maryja. Nie do końca rozumiał Kima – ten miał irytującą manierę mówienia niezrozumiale, nierzadko przecząc samemu sobie – dlatego pozwolił mu mówić, nawet nie rzucając sarkastycznym komentarzem na ten opieszały ton głosu. Nadal nie dostał odpowiedzi na to, kim była dziewczynka z domu Miracle – została wydziedziczona? A może... Rozmyślania przerwał mu telefon. W ciszy pokoju mógł słyszeć wypowiedzi osobnika z słuchawki, chociaż nie rozpoznał głosu. Mógł wysunąć dwa wnioski – Ktoś nie lubił nastolatka i Ktoś potrzebował podstawowych lekcji komunikacji. Vincent, ku jego szczęściu, przerobił to na szkoleniu aktorskim.
Zaczynał czuć się niezdrowo podekscytowany – mógł odkryć jakąś upiorną tajemnicę i tym samym odsunąć swój gwiazdorski świat na kilka krótkich chwil. Być może miałby więcej informacji niż ojciec, a to było niewątpliwie co najmniej Stritem pików w pokerze.
- W takim razie, czy ona była twoją kuzynką? - zapytał dociekliwie, chcąc mieć pewne informacje. - Swoją drogą. Znajomość mnie dodała ci prestiżu w oczach twojego rozmówcy, czy utwierdziłeś go w przekonaniu, że się staczasz? - Vincent nie wykluczał żadnej możliwości. Nazwisko nazwiskiem, ale przecież był skandaliczną gwiazdką rockową.
Nie był zadowolony, że przy rozwiązywaniu zagadki miał na sobie jakąś bokserkę i menelską bluzę. W dodatku robiło się coraz zimniej, chociaż mogło być to winą bezruchu. Zapiął bluzę i najpierw wcisnął w dłonie Kima chusteczki, nim nie schował własnych palców w workowatym materiale.
- Mógłbyś proszę zetrzeć mi wodę z szyi? Nie mogę się pochorować – zapytał lekko, wcale się nie wstydząc tego, że mógłby sam to zrobić. Nie mógł! Jeszcze zmarzłby i co wtedy? - Ja mam młodszą siostrę, Angelinę. Rzadko co wychodzi z posiadłości, więc na pewno nikt z waszej rodziny jej nie poznał.
Darował sobie mówienie, że siostrzyczka była cenną perełką rodzinną i męska część Starów najlepiej zamknęłaby ją w świecie zmysłowej(nie cielesnej, broń Diable) przyjemności i szczęścia na klucz, prychając na sugerowanie przez matkę „uwolnienia ptaszka” ze złotej klatki.
Powrót do góry Go down
Kimi

Kimi


Liczba postów : 225
Join date : 14/06/2014

Klub muzyków Empty
PisanieTemat: Re: Klub muzyków   Klub muzyków EmptyWto Paź 14, 2014 2:17 pm

Zaciskasz palce na bluzie. Znowu czujesz wściekłość, bo wiesz, że on nie odpuści. Wiesz, że on będzie pytał. Zamykasz oczy, oddychasz ciężko ze spokojem na swojej buźce. Starasz się być tą cholerną oazą zen, którą pokazywali w jakichś programach o Azji. Skończ pytać. To rusz cztery litery, wyjdź i zatrzaśnij drzwi!
Nie robisz tego, ale chcesz wyjść. Dlaczego tu jeszcze siedzisz? Śmieszny jesteś wiesz? Chcesz spokoju, chcesz pograć, ale nie idziesz stąd. Chcesz zniszczyć ojca wiedząc, że potem będziesz tego żałować, ale on będzie sam, a ty będziesz miał swojego brata. Wiesz, że on się tobą zaopiekuje, prawda? Czy może właśnie tego się obawiasz, że nie będzie chciał cię znać? Niczego już nie jesteś pewny.
- Powiedziałem już, że ona nie istnieje. Nie spotkałeś wtedy dziewczyny. Jej tam nie było. To tylko chora iluzja – warknął i wziął głęboki oddech uspokajając swoje serce. Nie był pewny, czy chce, aby Vincent znał prawdę. Dlaczego musiał akurat jego spotka?
Dostał sms-a, ale nie wyciągnął telefonu z kieszeni. Wiedział, że to jego tatuś chce, aby uważał na słowa. Uśmiechnął się chytrze patrząc w pustą przestrzeń na podłodze.
- Powiedzmy, że ten osobnik teraz rwie sobie włosy – odpowiedział wymijająco.
Czemu jego tata wcześniej się nie kapnął, że Kim może coś wygadać? Myślał, że jego syn  jest głupi, czy jak?
Spojrzał na chusteczki, jego szyję, a brew blondyna uniosła się do góry.
Czy ty myślisz, że Kim jest kretynem, który słucha się czyichś rozkazów, próśb? Kim słucha tylko ojca, bo się go boi, wie, że nie może go uderzyć. Jest zbyt słaby w stosunku do Adama, ale ma wycierać szyję Vincentowi? Pokręcił głową z niedowierzeniem.
- Co będę z tego miał?- nie ma nic za darmo. Przykro mi. On wie gdzie jest jego miejsce, ale nie wie do końca kim jest.
Kim spojrzał na niego, ale nie miał nic do roboty, więc wstał i stanął z tyłu niego wycierając mu tą cholerną szyję.
- Nie pytaj już o tamtą dziewczynę. Jej nie ma, rozumiesz? Nigdy nie istniała – mruknął i usiadł z powrotem obok niego.
Nie istniała. Nie istniała. Nie istniała. Nie istniała. Nie istniała. Nie istniała. Nie istniała. Nie istniała. Nie istniała. Nie istniała. Nie istniała. Nie istniała. Nie istniała. Nie istniała. Nie istniała. Nie istniała. Nie istniała. Nie istniała. Nie istniała. Nie istniała. Nie istniała. Nie istniała. Nie istniała. Nie istniała.
Co ci to da? To, że będziesz ciągle to powtarzał nie sprawi, że to wspomnienie zniknie. Nie sprawi, że o tym zapomnisz. Nadal będziesz miał ją w sobie. Ona jest częścią ciebie. Czemu nikt tego nie widzi?
Powrót do góry Go down
Vincent

Vincent


Liczba postów : 735
Join date : 11/01/2014
Skąd : Ameryka, Los Angeles

Klub muzyków Empty
PisanieTemat: Re: Klub muzyków   Klub muzyków EmptyWto Paź 14, 2014 4:32 pm

Pierwsza wypowiedź chłopaka doprowadziła Vincenta do marszczenia brwi. Na miłość Erosa i jego podopiecznych, przecież wtedy jeszcze nie ćpał, więc jak mógł mieć halucynacje! Chociaż nie był pewien, czy narkotyki nie uszkodziły mu czegoś jeszcze, niż emocjonalność. To stwierdzenie paniczowi Starowi wydawało się być tak, TAK uwłaszczające, że zaraz wyrzucił to z głowy. Uwagę o rwaniu włosów z głowy puścił mimo uszu, natomiast trzeba napomnieć, że był bardzo zadowolony z tego, że szyja została mu wytarta. Twierdził w myślach, że niższy nastolatek wcale mu nie zagrażał, więc nawet nie spiął mięśni wtedy, gdy ten znalazł się za plecami. Rzecz, która go zastanawiała, była ta cała złość na samo wspomnienie o dziewczynce. Spróbował ugryźć to z każdej strony, wyjść poza szablonowe myślenie (w czym był mistrzem, bo każdy inny już głaskałby ze współczuciem po głowie Kima).
- Jesteś do niej bardzo podobny – wypalił pierwsze, co przyszło mu na myśl, kątem oka badając jego reakcję. Nie miał zamiaru naciskać, nawet nie wiedział, czemu był taki ciekawski; zawsze był skupiony na własnych czterech literach, a teraz nawet nie był pewien, czy ojciec jeszcze kontaktował się z tym człowiekiem.
Wydał z siebie pomruk niezadowolenia, bez pardonu wyciskając resztki wody z tych długich kudłów. Potraktował je jak jakiś stary ręcznik, a nie idealne pasma włosów, którym poświęcał przynajmniej pół godziny dziennie. Wstał i zamknął nieznacznie uchylone okno, a potem włączył kaloryfer. O dziwo, działał. W Anglii o tej porze roku było już chłodno i deszczowo. Zsunął z ramion ręcznik, bez zażenowania odsłaniając ręce, ramiona i kawałek klatki piersiowej, idealnie gładkich i umięśnionych na tyle, aby ładnie wszystko wyglądało (panicz Star nie lubił sportów; preferował aktywność łóżkową i klubową, dlatego umięśnienie ciała stanowiło gwiazdorskie minimum).
- Nawet jeśli nie miałbyś rodziców, nie przeszkadzałoby mi to.Głównie dlatego, że niezbyt mnie to obchodzi...Rodzic to ktoś, z kim dzielimy więzy krwi. Opiekun jest na papierze. A co z naszymi emocjami? Jeśli spojrzeć ze strony sentymentalności, błahostek serca, emocjonalności* i innych takich, naszym rodzicem jest ktoś, kogo w ten sposób spostrzegamy. Jeśli spojrzeć na więzy krwi i dokumenty... Sieroty płaczą, bo chcą poznać swoich rodziców. Ja żałuję, że poznałem swoich.
Równie lekko mógłby skłamać, chociaż to, co powiedział było prawdą, chociaż publicznie wyparłby się tego. W jakiejś części nadal był pieskiem własnego nazwiska. Chciał zarzucić przynętę na Kima, żeby ten poczuł się w miarę bezpiecznie, niemal zachęcony tą wymianą informacji.
- Teraz twoja kolej. Kimże była ta... iluzja? Nieistniejący... byt?
_________________

*tutaj następuje sarkazm i przewracanie oczami, jak przystało na dobrodusznego Vincenta.
Powrót do góry Go down
Kimi

Kimi


Liczba postów : 225
Join date : 14/06/2014

Klub muzyków Empty
PisanieTemat: Re: Klub muzyków   Klub muzyków EmptyWto Paź 14, 2014 5:59 pm

Dlaczego nie chcesz odpuścić? Przecież to cię nie interesuje. Nie jest dla ciebie ważna ta osoba, nawet nie pamiętasz jej imienia, mimo że je usłyszałeś od swojego rozmówcy. Ty też jesteś dziwny. Spójrz na niego. On nie chce tego pamiętać. Zakazano mu o tym wspominać. On jest pieskiem swojego ojca. Dlaczego nie chcesz tego zrozumieć? Powtarza ci, że ona nie istniała, spróbuj zapomnieć o tamtym miejscu, o tamtych osobach. Dziewczynka w błękitnej jak jej oczy sukience nie istniała, miła kobieta imieniem Anastazja też nie istnieje. Wiem, że się nie posłuchasz i będziesz dalej pytał, drążył, dręczył. Chcesz wiedzieć i osiągniesz swój cel. Jesteś tego pewny. Idealnie manipulujesz słowami. Jesteś mistrzem w tej dziedzinie, ale Kim też jest dobry. Zawsze kłamał, jego całe życie było kłamstwem.
Gdy go pytali „Jaki jest twój tatuś?” , „Jest najlepszym ojcem na świecie”, „Jaka jest twoja mama?”, „Jest wspaniała i kocham moich rodziców. Jestem szczęśliw…y” – chwila zawahania, a w domu oberwał kilka razy po twarzy od „kochanego tatusia”.  Już nigdy się nie zawaha i zawsze powtarzał, że jest szczęśliwy. Każdy mu wierzył, bo czemu nie? Była bardzo przekonywujący.
Nie skomentował twoich słów o podobieństwie do dziewczynki, bo nie wiedział co miał powiedzieć. Nie chciał się jeszcze przyznawać.
Nie patrzył na jego poczynania z włosami, bo myślał. Jego wzrok był utkwiony w jego kochanej gitarze, w jego miłości i szczęściu.
- Nie obchodzi mnie to, że ci by to nie przeszkadzało – mruknął bez ogródek.- To jest w nas podobne – odpowiedział automatycznie.- Też nie chcę ich znać – nic nie dodał. Uważał na słowa, ale nie chciał się użalać, zwierzać. Woli to trzymać w sobie. Grać kogoś kim nie jest. Tak jest najlepiej. Nikt się wtedy nim nie interesuje.
- Nikim. Skoro nie istniała to znaczy, że jest nikim – powiedział znowu automatycznie. Został nauczony formułek, odpowiedzi na takie pytania.
Chwila ciszy. Zbierasz myśli. Chcesz mu to przekazać, ale niech się głowi nad konkretną odpowiedzią. Wiesz, że jeśli on sam się domyśli, nie będziesz miał kłopotów. Przecież to nie będzie twoja wina, że on ma taki umysł, że potrafił skojarzyć fakty i wspomnienia, wskazówki. Nie będzie twoją winą.
Oszukuj się dalej, ale i tak masz tą świadomość, że ojciec cię za to znowu pobije, a ty nie będziesz miał sposobu na obronę.
- Miałeś kiedyś tajemnicę, której nie mogłeś nikomu powiedzieć? Zostałeś nauczony odpowiedzi na pytania, które prowadziły do rozwiązania tej tajemnicy? – znowu zamilkł. Vincent na pewno tak nie miał, ale nie był pewny.- Masz tą świadomość, że jeśli zrobisz coś źle możesz zostać zbrukany...
Nie pomogło ci? Nie rozwiążesz tej tajemnicy? Kim nie umiał tak tego powiedzieć, aby nie wyszło, że to jego wina.
Potarł zmęczone oczy. No powiedz mu to, wiem że chcesz. Trzymasz to w sobie tak długo. Chcesz to z siebie wyrzucić, ale czemu jemu? Bo wiesz, że jest do ciebie odrobinę podobny. Nie wiesz w jakim stopniu, ale jest.
- Ona nie może istnieć – powtórzył jak mantrę.- Nie spotkałeś wtedy dziewczyny, a chłopaka – nic więcej nie dodał. Tyle chyba mógł powiedzieć, prawda? Przecież nie powiedział tak dużo…
Powrót do góry Go down
Vincent

Vincent


Liczba postów : 735
Join date : 11/01/2014
Skąd : Ameryka, Los Angeles

Klub muzyków Empty
PisanieTemat: Re: Klub muzyków   Klub muzyków EmptyWto Paź 14, 2014 6:39 pm

Nigdy nie był cierpliwy. Dlatego, kiedy Kim nadal krążył wokół tematu, zamiast dać mu prostą odpowiedź, niemal sapał i wzdychał podirytowany. Czy naprawdę jego pytanie było takie trudne? Vincent sam był mistrzem unikania odpowiedzi nawet na najprostsze pytania, głównie dlatego, że zwykł flirtować ze wszystkim co się rusza, dlatego odpowiedź na pytanie „Gdzie byłeś wczorajszego wieczoru?” nie mogła brzmieć „Byłem zajęty pieprzeniem twojego brata”, inaczej gierka szybko zakończyłaby się. Poczuł się w tej chwili jak jego własny rozmówca, ale nie miał zamiaru wyciągnąć wniosków i ułatwić życie innym. Ale kiedy Kim dobrnął do końca swoich wskazówek, Star postanowił skupić ostatni raz myśli. Dodał do siebie całość, a kiedy w końcu wynik okazał się być oczywisty... Niemal opadła mu szczena na dół. Był pewien, że będzie to afera w stylu nieślubnego dziecka ze służką, a tutaj okazało się być to całkiem innego. Zmierzył kobiecą sylwetkę Kima. Miał ochotę rzucić jakimś kąśliwym komentarzem, typu „A co, biedny dzieciaczku, rodzice chcieli dziewczynkę?”, ale wtedy dotarł na sam początek. Dlatego zamknął pyszczek i skinął powoli głową. To wydawało się stanowić całość.
- Już jesteś zbrukany. Twoja dola w tym wszystkim jest taka, żeby nie wyjawić tego na światło dziennie i spieprzyłeś – powiedział jakże pocieszająco.
W tej chwili psycholog doradziłby mu, żeby nie był sobą. Postanowił poświęcić chwilę, jak zachowałby się normalny człowiek. Nawet starał się pomyśleć, co zrobiłby ex siedząc na jego siedzeniu, ale niekoniecznie potrafił być AŻ TAK(zdaniem Vincenta patologicznie)dobry. Mógł załatwić to na swój sposób:
- Chcesz, żebym jeszcze raz zagrał?
Ponownie przerzucił nogi przez siedzisko. Nie musiał się prostować – odpowiednią dawkę sztywności i gracji miał już wpojoną.
Postanowił być jeszcze milszy – czekając na odpowiedź, sięgnął do blond główki i krótko przesunął dłonią po włosach w geście pieszczotliwym. W mniemaniu Vincenta ten gest od razu miał postawić małego Miracle na nogi, w końcu rzadko co posuwał się do takich uroczych gestów. Zaraz dłoń dołączyła do drugiej, sunąc palcami po klawiszach. I znowu poświęcił dłuższą chwilę na znalezienie odpowiedniego utworu, jakby właśnie nie pozwolił sobie na żenujący ludzki odruch.
Powrót do góry Go down
Kimi

Kimi


Liczba postów : 225
Join date : 14/06/2014

Klub muzyków Empty
PisanieTemat: Re: Klub muzyków   Klub muzyków EmptyWto Paź 14, 2014 7:28 pm

Brawo – jesteś geniuszem łamigłówek, ale jakim kosztem. Biedny Kim, zostanie pobity do śmierci jeśli ktoś się o tym dowie. Dobrze o tym wiesz. Kim, nie odbieraj telefonów od ojca, idź do swojego brata. On cię uchroni przed twoim demonem. Dobrze wiesz, że on się tobą zaopiekuje. Wytrwasz do końca.
Jego słowa uderzyły w niego jak góra lodowa w Tytanic.
Spieprzyłeś. Spieprzyłeś. Spieprzyłeś. Spieprzyłeś. Spieprzyłeś. Spieprzyłeś. Spieprzyłeś. Spieprzyłeś. Spieprzyłeś. Spieprzyłeś. Spieprzyłeś. Spieprzyłeś. Spieprzyłeś. Spieprzyłeś. Spieprzyłeś. Spieprzyłeś.
Poczułeś gule w gardle, nie możesz nic powiedzieć. Znowu czujesz mdłości. Nie, nic złego nie zrobiłeś. Nie chciałeś już kłamać. Nie potrzebnie brnąłeś w tą rozmowę. Mogłeś wsiąść gitarę, odwrócić się, trzasnąć drzwiami i zostawić tego chłopaka samego. Nie zrobiłeś tego, a wiedziałeś, że będziesz miał problemy.
Oddychasz ciężko.
Ty podstępna gwiazdeczko, widzisz to jego zdenerwowanie? Widzisz w jaki sposób zniszczyłeś jego jestestwo? Brawo, uwolniłeś go od tego ciężkiego losu kłamcy. Teraz wszystko potoczy się inaczej.
Oddychaj Kim. Nie możesz go uderzyć. Spokojnie.
Gra. Muzyka. Tak, tego potrzebował. Kolejnej dawki czegoś co kochał. Co go uspokajało. Muzyka. Jego wolność.
- Tak, zagraj – odpowiedział z dziwnym uściskiem w żołądku.
Zamknąłeś oczy, bo zwykle gdy ktoś sięgał dłonią w twoją stronę dostawałeś po mordzie i musiałeś się bronić, ale tym razem było inaczej. Poczułeś dłoń na włosach i zerknąłeś zdziwiony w jego kierunku. Gwiazdeczka miała coś takiego jak współczucie?
Spojrzał na podłogę.
Oddychał ciężko i słuchał muzyki, którą grał Vincent. Uspokajałeś się powoli. Opanowałeś swój strach, wściekłość. Nawet się uśmiechnąłeś, a przyznaj, że twój uśmiech jest naprawdę ładny. Wiele osób się nim zarażało, ale nie bądź też próżny. Przejechałeś swoją dziewczęcą dłonią po gryfie gitary, który był osłonięty pokrowcem. Przymknąłeś oczy i zapomniałeś o obecności osobnika, który zna twoją tajemnicą. Wykorzysta te informacje? Zniszczy twojego ojca?
Ciebie to nie będzie dotyczyć. Ty byłeś tylko ofiarą chorej umysłowo matki i ojca, który nie poradził sobie z tym wszystkim. Ty nie jesteś zagrożony. Masz jeszcze brata.
Powrót do góry Go down
Vincent

Vincent


Liczba postów : 735
Join date : 11/01/2014
Skąd : Ameryka, Los Angeles

Klub muzyków Empty
PisanieTemat: Re: Klub muzyków   Klub muzyków EmptyWto Paź 14, 2014 8:14 pm

Doskonale widział zdenerwowanie Kima, nie musiał nawet wytężać wzroku i szarych komórek do wydedukowania tego. Nie miał zamiaru prawić żadnych obietnic, przemądrzale myśląc, że to wyjdzie dzieciakowi na zdrowie. Wkurwi się, rąbnie pięścią w ścianę (ewentualnie w piękną buźkę naszej gwiazdeczki) i będzie mu o wiele lżej na duszy. A potem zorientuje się, że Vincent był ostatnią osobą, której powinno się powierzać tajemnice, chyba że nie będzie się mu wchodzić w drogę.
Kiedy dostał przyzwolenie, ponownie zaczął grać; najpierw tę melodię, którą Kim słyszał na samym początku, ale tym razem odrobinę szybciej, rytmiczniej. Młody Star mimowolnie zastanowił się, czy po ich spotkaniu nadal będzie tak przyjemnie pociągająca, żeby ponownie wejść do pomieszczenia, w którym znajdował się ten arogancki bogacz. Przerywając natłok bezużytecznych myśli, pojedyncze dźwięki zaczęły nieznacznie zwalniać. Zmienił repertuar; początek był powolny, ujmujący w prostocie. Następny akt pociągał mroczną tajemnicę, chociaż Vincent nie odczuwał ciężaru Kima. To był głęboki, nieprzenikniony las. Ostatnie chwile były uosobieniem biednego dziecka, które obudziło się w środku niego, targane ciekawością i fascynacją, ale i strachem. Czyżby pianista nawiązywał do Miracle? A może to była niepowiązana myśl? Stanowczo był na tyle skryty, że niechętnie ukazałby własną duszę. Vincent nie miał zamiaru zdradzać końca baśni, pozostawiając słuchacza w lekkim niepokoju. W końcu każdy mógł utożsamić się z melodią, ale to od nich samych zależy zakończenie.
Po długiej, niemal niepokojącej ciszy, Vincent westchnął cicho i pomasował dłonią kark, utwierdzając w przekonaniu, że nie zmienił się w nieruchomy posąg.
- Napiłbym się wina. Granie miało mnie zrelaksować, ale chyba to przeceniłem – mruknął pod nosem i posłał długie spojrzenie spod rzęs. Każdy poczułby się co najmniej obnażony z ubrania i kto wie, jak miał poczuć się Kim. - Nic dzisiaj nie jadłem. Jesteś chętny? Ja stawiam.
Nigdy nie potrafił za długo usiedzieć w miejscu.
Wstał i przeczesał dłonią włosiska. Cholera, teraz to dopiero czuł dyskomfort. Najchętniej udałby się do pokoju i ogarnął porządnie, bo zaczynało mu być źle samemu ze sobą. Jeśli już mowa o ubiorze...
- Spotkalibyśmy się za godzinę. Musisz porządnie się ubrać. Mam nadzieję, że rozumiesz słowo p o r z ą d n i e – powiedział facet w menelskiej bluzie.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Klub muzyków Empty
PisanieTemat: Re: Klub muzyków   Klub muzyków Empty

Powrót do góry Go down
 
Klub muzyków
Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
 Similar topics
-
» Klub sportowy
» Klub pływacki
» Klub szachistów
» Klub literacki
» Klub miłośników sztuki

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Yaoi Gakuen :: Traditional Royal School :: Lewe skrzydło :: ∎ Sale klubowe-
Skocz do: