Ja rozumiem: Platon, furor poeticus, artyści, a nie rzemieślnicy i inne tego typu brednie. Mimo wszystko, nawet największy geniusz twórczy potrzebuje warsztatu, bo poza Platonem był przecież Arystoteles (też się nie znał na rzeczy, ale marudził coś o regułach sztuki).
Rozumiem, że piszesz wierszem syntagmatycznym, bo jednak utrzymujesz granice składniowe, choć słabe. Brak interpunkcji, a Twoim mistrzem jest Różewicz (wybacz Różewicz, to porównanie, ale nigdy szczególnie się mi nie podobałeś). Przy czym on w braku interpunkcji lub jej zaistnieniu ukrywa konkretne sensy (podobno). Niech Ci będzie, ale spróbowałaś kiedyś... kiedykolwiek napisać wiersz np. strofą mickiewiczowską albo chociaż ogarnąć zestrój akcentowy? Bo mam nieodparte wrażenie, że jedynymi środkami wyrazu jakie w wierszu znasz, to podział na wersy i ewentualne, przypadkowe rymy. Toniczność wiersza, rytmika, nagromadzenie konkretnego rodzaju głosek, zabawa duża/mała litera, akcenty... działają cuda u odbiorcy, uwierz.
Przyjrzałam się uważnie „Carpe Diem”, bo więcej nie chciałam się nad Tobą pastwić, to znaczy konstruktywnie Cię krytykować.
Nie będę się wyzłośliwiać o uroczych orzeszkach i zgadze nocnej, to jest goryczy snu. Do tej pory nie wiem czy w refrenie ma być lezę czy leżę, może to tylko przypadkowa literówka. Jeśli literówka, to popraw, bo „lezienie” trochę psuje mroczny, egzystencjalny klimat. Zielona łąka też.
Pierwszą zwrotkę przeczytałam parę razy. Jak rozumiem nasz drogi podmiot liryczny ma na myśli, że to co ludzi wyróżnia (zdolność myślenia) jest ich przekleństwem, bo sprowadza cierpienia. Tylko jeszcze nie wiem, czy chodzi o to, że idiota czy pszczoła ma lepiej od człowieka? Bo to bardzo optymistycznym założeniem w tym pesymistycznym wierszu jest, że wszyscy ludzie myślą. W drugiej zwrotce osoba mówiąca w wierszu zdradza się, nie tylko chce mieć mózg jak orzeszek, ale rozumiem, że ma skoro jest niewolnikiem mód oraz gustów.
"Żyję bo jeszcze chcę żyć
Lecz co się stanie jak ktoś mi zabroni?"
Podejrzewam, że żyć będziesz dalej... przecież żyjesz podmiocie liryczny, bo chcesz, a nie, bo ktoś Ci każe lub pozwala.
"Bardzo chciałbym widzieć
W kolorowych barwach świat
Ale nie wiem czy mógłbym
Po tym zwyczajnie żyć"
Większość ludzi, w odróżnieniu od psów, tak widzi świat... i jakoś z tym zwyczajnie żyją.
Czasem mam w ogóle wrażenie, że to jakiś zlepek zdań, które wydawały Ci się interesujące i stwierdzasz, że jakoś to poskładasz w całość.
Reasumując, chcesz pewnie napisać o tym, że człowiek nie jest wolny w świecie, że jest ograniczony, że inni przyprawiają mu Gębę, jakby powiedział Gombrowicz, że społeczeństwo tłamsi, a świadomość własnych ograniczeń rozdziera wrażliwcom serduszka. Ucieczka do natury, jak rozumiem symbolizowanej przez łąkę, również okazuje się bezskuteczna, choć nie wiem dlaczego, tego wiesz mi już nie dopowiedział. Problem jest taki, że na ten temat napisano masęmasęmasę smętów.
A teraz wlazł kotek na płotek w Twoim wydaniu, ostatnio ta zabawa jest strasznie popularna, w prezencie:
Wlazł kot
Na płot
Miauk zamienił się w jęk
I zdechł
KotJęk
A sado-maso lwy zawsze spoko.
Powiedź mi tylko jeszcze, jakie wydawnictwo zdecydowało się na wydanie tego? To nie jest złośliwość, a zawodowa ciekawość.
Bo jeden wydawca powtarza: mniej pisać, a więcej czytać i myśleć.
Nie chodzi o to, żebyś się teraz drogie stworzenie obraziło. Napisz wiersz strofą spenserowską i udowodnij mi, ze się mylę, a Ty środki poetyckie masz opanowane perfekcyjnie.