IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Blaise & Moran

Go down 
AutorWiadomość
Gość
Gość




Blaise & Moran Empty
PisanieTemat: Blaise & Moran   Blaise & Moran EmptySro Mar 19, 2014 8:21 pm

Spojrzenie i tak było wymowne, Blaise nie musiał rozwalać radia na cały regulator by dać Moranowi do zrozumienia, ze właśnie zakończyli rozmowę. Chłopak autentycznie poczuł się w tamtym momencie głupio. To zdarzało się mu tak rzadko, ze gdy poczuł to charakterystyczne ukłucie zażenowania i gorąc wypływający na szyję i policzki, odruchowo zarzucił grzywą odwracając spojrzenie w stronę okna. Zbyt ostentacyjnie, zbyt przesadnie, by można było zrzucić to na karb przypadku. I bogom dzięki, że był ciemny wczesnowiosenny poranek, bo w innym przypadku rumieniec, podobnie jak rozszerzone zaskoczeniem oczy byłyby zbyt widoczne. Moran miał szczerą nadzieję, że Blaise nie widział co się z nim działo. Ale musiałby być albo ślepy albo głupi. Za bardzo pozwolił sobie się uzewnętrznić, a już szczególnie teraz, by mogło to zostać niezauważone. Spłonił się jak dziewica na pierwszej schadzce. Moran do chuja pana, weź się w garść. Masz ważniejsze sprawy na głowie niż roztrząsanie uczuć kumpla od butelki...
Siedział więc cicho pozwalając by czas rozjaśnił skórę policzków i uszu. Gdy przyszło mu objaśnić drogę do domu zdawał się być już tym samym bezczelnym dzieciakiem. Szczerzył się, żywo paplając gdzie skręcić aż w końcu... Dotarli na jedną ze spokojnych podmiejskich ulic zastawionych rzędami podobnych domków. Jednopiętrowy budynek nie był specjalnie okazały. Przed nim ogrodzony żywopłotem zadbany ogródek, w nim spory klon i... stara huśtawka uczepiona jego konara. Wszystko pogrążone w bladym świetle świtu. Ciche i spokojne do przesady miejsce.
Gdy zatrzymali się na podjeździe Moran rzucił spojrzenie kierowcy szczerząc się do niego radośnie, po czym wyskoczył z samochodu zaraz chwytając pozostawione na tylnym siedzeniu rzeczy.
- Chodź! - Zawołał entuzjastycznie i można było sądzić, że zupełnie zapomniał o rozmowie w samochodzie. Był... po prostu znajomym Moranem. Jednak zapomnieć nie zapomniał. Gryzło go strasznie, ale cóż. Miał na głowie poszkodowaną rodzicielkę.
Ruszył znaną sobie ścieką wprost pod drzwi frontowe. Wszystko było tu takie znajome. Nostalgia... Westchnął przygotowując się na to, ze zaraz zobaczy swoją matkę, której nie widział od prawie trzech lat. I dokładnie w tamtym momencie poczuł, że nie chce jej nic wyrzucać, ze nie chce się kłócić, że... tak dobrze być tutaj znowu.
Nacisnął dzwonek i dźwięk jaki się rozległ był dokładnie tym samym, który kojarzył. Nim jeszcze drzwi stanęły otworem, rzucił spojrzenie do tyłu, czy jego kompan na pewno za nim podąża. Wyszczerzył się don i...
- Cześć mamo.
Drzwi otworzyła drobna ciemna blondynka w średnim wieku. Była od Morana niższa o pół głowy i zdecydowanie wyglądała na zmęczoną, prawdopodobnie bólem. Prawa ręka ułożona na temblaku była zagipsowana od dłoni aż do połowy ramienia.
- Moran! Tak się cieszę. - Wychyliła się obejmując blondyna zdrową ręką, a on... szczerząc się radośnie pochylił się obejmując ją czule. Piękny obrazek, nie ma co! Coś niemal nie do pomyślenia w zestawieniu z tym konkretnym blondynem Kobieta oczywiście od razu zauważyła towarzysza swojego syna i puszczając go uśmiechnęła się do gościa.
- Mamo to jest Blaise. Służył mi podwózką i dobrym słowem. Znajdzie się coś w lodówce, nie? Bo głodny jest podobno. Swoją drogą ja też bym coś zjadł.
- Bardzo panu dziękuję i zapraszam. Tak, na pewno się coś znajdzie...
Tym sposobem weszli do rodzinnego domu pana Querta. Matka zaprowadziła ich do kuchni i usadziła przy dużym stole, ale Moran zaoponował. Nie chciał siadać, nie po to tu przecież przytargał swój szanowny tyłek. Starał się odsunąć od siebie wszystkie negatywne emocje, starał się być po prostu dobrym dzieciakiem. Takim jakiego zapamiętała. Nagle odechciało mu się burzyć jej pogląd na swoją osobę. Bo może chociaż przy niej będzie mógł być sobą... Blaise'owi natomiast rzucał promienne uśmiechy, ale trochę tak jakby traktował go inaczej. Uśmiechy bowiem były ciepłe, a spojrzenie zwykle przepełnione złośliwością... dziwnie tkliwe.
- Siadaj mamo. Przecież przyjechałem pomagać, prawda?
Pomógł kobiecie zająć miejsce przy stole na co ona uśmiechnęła się z zakłopotaniem i podziękowała. Zapewne dziwnie było oglądać Morana w takim... stanie. Zdawał się być... łagodny, ciepły, życzliwy... Zupełnie obcy. A co ważniejsze zdawał się nie zauważać tego, ze zachowuje się inaczej. Po prostu działał i takie zachowanie niesamowicie do niego pasowało, był w tym po prostu... naturalny. Nawet nie zdawał sobie jak wielki błąd popełnił przyprowadzając tutaj Blaise'a... nieświadomie pokazując mu stronę, którą znali nieliczni, nie... którą prócz jego rodziców znał jeszcze tylko Andy.
Zajrzał do lodówki, wyciągnął jakiś garnek otworzył i uśmiechnął się do wspomnień. Mamusine leczo pachniało zawsze tak samo...
- Mam tu coś dobrego. Podgrzeję!
Kobietka zamamrotała, ze zrobiła je wczoraj, ale nie miała czasu zjeść, poza tym zwykle robi jedzenie na zapas, jak zwykle. Moran zamruczał aprobatą i zaczął wesołą krzątaninę po kuchni. Jakby nigdy stąd nie wyjechał, jakby bywał tu przynajmniej raz na tydzień, jakby... nic się nie zmieniło.
Powrót do góry Go down
Blaise Rooth

Blaise Rooth


Liczba postów : 122
Join date : 17/02/2014

Blaise & Moran Empty
PisanieTemat: Re: Blaise & Moran   Blaise & Moran EmptySro Mar 19, 2014 10:29 pm

Nim dotarli na miejsce, złość właściwie mu minęła. Oczywiście dalej czuł się zlekceważony i miał ochotę przypomnieć Moranowi o tym, jak mocnego ma kopa, ale nie miotał już gromami z oczu. Wiedział oczywiście, że trochę przesadził – jak zwykle zresztą. Miał do tego niezdrową tendencję. Wpisywało się to na stałe w jego charakter i choć starał się nad tym panować, zwykle próby te kończyły się spektakularnym fiaskiem i trzaśnięciem drzwi. Chwała Bogu, że jego ojciec był na to odporny. On bowiem najczęściej musiał znosić humory Rootha, a akurat o relacje z tatą Blaise się troszczył. W końcu to dzięki niemu dożył tych swoich niemal dwudziestu pięciu lat.
Dom Morana nie zrobił na nim wielkiego wrażenia. Pierwsze, co mu przyszło na myśl, gdy tylko zobaczył ten niepozorny budynek, to to, że jest to właśnie dom Morana. Zaskakująco pasował do tego roztrzepańca, mimo spokoju, którym zdawał się epatować na różowo. Czerwonowłosy aż uśmiechnął się pod nosem (oczywiście tak, by chłopak tego nie zauważył) na myśl o sielankowym życiu, jakie można byłoby tu wieść.
Grzecznie podążył za Quertem do drzwi i równie grzecznie przywitał się z jego mamą. Może i był aroganckim egoistą, ale bon tonu go w dzieciństwie nauczyli. Poza tym skoro nie mógł zrobić dobrego wrażenia wyglądem (z wiadomych przyczyn), to chciał chociaż zabłysnąć dobrym wychowaniem.
Nie sprzeciwił się, gdy kazali mu usiąść przy stole. Miał co prawda powyżej uszu siedzenia, ale nie chciał się odzywać w obawie, że jeszcze Moran zmieni zdanie i postanowi wysłać go do łóżka na głodnego. Tego by nie przeżył; czuł, jak żołądek skręca mu się w chińską ósemkę.
Długo się nad tym jednak nie zastanawiał; za bardzo zaabsorbowała go nagła zmiana zachowania blondyna. O ile początkową uprzejmość w stosunku do matki był w stanie zrozumieć (nawet pomimo tego, co Quert mówił w samochodzie; jakby nie patrzeć, to wciąż byłą jego rodzona matka), tak teraz był zupełnie skołowany tymi wszystkim życzliwymi uśmiechami, ciepłymi spojrzeniami i altruistyczną potrzebą niesienia pomocy. Przelotnie spojrzał na siedzącą naprzeciwko niego kobietę, zaraz jednak znów spoglądając na Morana. Czuł się coraz bardziej nieswojo. Przez myśl przeszło mu, że może wrobili go w jeden z tych głupich programów typu „mamy cię”. Długą chwilę czekał, aż skądś wyskoczy koleś z kamerą, ale – o zgrozo – nic takiego się nie stało. Jakby tego było mało, chłopak coraz żywiej latał po kuchni, emanując pogodą ducha i przyjaznym nastawieniem do świata. Chwila, czy to naprawdę był ten sam Moran, którego Blaise tu przywiózł? Nie, to było niemożliwe. Dobrze pamiętał tego dzieciaka, który o 5 rano wyciągnął go z łóżka. Był rozwydrzony, głośny, ironiczny i cieszył się z nieszczęścia innych (a przynajmniej nieszczęścia swojego kierowcy). Ten z kolei, który pilnował stojącego na gazie leczo i raz po raz posyłał Roothowi lub matce promienny uśmiech był jego nieudaną podróbką. To przecież było niemożliwe, żeby w jednym ciele mieszkały tak diametralnie różnie osobowości.
Znów spojrzał na Moranową matkę. Wyglądała niepozornie, zwłaszcza z tą złamaną ręką i nieco zmęczonym wyrazem twarzy, ale czerwnowłosy był pewien, że chowa coś w zanadrzu. Bo niby jakim cudem w niecałe pięć minut zmieniła cynicznego hedonistę w dziecko kwiatek? Coś tu było bardzo mocno nie tak.
Westchnął cicho, przecierając twarz dłońmi, następnie opierając ręce na blacie. Okej. Może to po prostu to powietrze tak na chłopaka działało? Może uderzył się, kiedy wysiadał z auta? Coś musiał sobie zrobić, bo takie usposobienie nie leżało w jego naturze (a przynajmniej nie w tej części, którą Rooth poznał). Niemniej jednak…
Twarz Blaise’a rozjaśnił uśmiech bardzo podobny do tego, który chwilę wcześniej posłał mu Quert. Bez względu na to, jak cholernie dziwne było jego zachowanie, to, co sobą prezentował, było absolutnie, niezaprzeczalnie urocze. Nie musiał się długo zastanawiać, by stwierdzić, że taki obrazek mógłby oglądać częściej.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Blaise & Moran Empty
PisanieTemat: Re: Blaise & Moran   Blaise & Moran EmptySro Mar 19, 2014 11:31 pm

Zapewne jeśli kiedykolwiek Blaise dowie się, że takie zachowanie Morana nie jest zasługą jego matki, a samego blondyna, to trochę się zdziwi. Ludzie wiedzieli o Moranie zwykle tyle ile chciał im pokazać... Siłą rzeczy nie mógł więc udawać przy matce, znaczy... mógł, ale to nie miałoby sensu. Zapewne tylko by się pokłócili. Wolał więc być tym ciepłym dzieciakiem jakiego zapamiętała. Jak głupio i naiwnie to nie brzmi. Widząc niespotykany u Blaise'a wyraz twarzy, zamiast się przestraszyć, po prostu na chwilę skrzyżował z nim spojrzenie. W tym blondyna dało się zauważyć zapewne niezrozumiały cień smutku.
Pytany przez matkę o podróż, studia, samopoczucie paplał wesoło, samemu podtrzymując rozmowę pytaniami o maminą pracę i kontuzję. Dowiedzieli sie dzięki temu, że kobieta spadła z drabiny przy próbie poprawienia kotar. Pech... Mimo pozornej lekkości ich rozmowy, żadne nie poruszyło tematu zostania w Birmingham. Po stronie chłopaka była to niechęć rozmowy o poważnych sprawach przy rudzielcu. Moran mieszał leczo, krzątał się, a nawet opowiedział o blaise'owej dobroci. O tym jak pomimo nocnej zmiany zgodził się pomóc. Dzięki temu kobieta, która jak do tej pory patrzyła na wygolonego chłopaka z uprzejmym dystansem, odrobinę zmieniła nastawienie. Zapytała nawet o jego pracę. W tym czasie Moran przerzucił leczo na talerze i po chwili cała trójka mogła się delektować mamusinymi specjałami. Sama mama żartowała nawet odnośnie trudności jedzenia lewą ręką. Sielanka, naprawdę sielanka. Moran natomiast zdawał się unikać spojrzeń mężczyzny, ale w taki sposób by nie zostało to zauważone przez matkę.
- Przygotuję Blaise'owi pokój gościnny, co? - Zapytał zmywając talerze. - Ja też chętnie bym się przespał, a on jest podobno padnięty. Ty też nie wyglądasz najlepiej, spróbuj zasnąć. Ustalimy wszystko jak odpoczniemy.
Kobieta nie oponowała specjalnie. Poinstruowała syna gdzie ma szukać świeżej pościeli, po czym pożegnała się i poszła schodami na piętro. Dopiero wtedy nastała dziwna cisza...
Moran spojrzał na rudzielca i westchnął. Krzywy, zmęczony uśmiech wykrzywił mu wargi.
- Chodź, zaprowadzę cię do pokoju. - I właściwie specjalnie nie czekając, ruszył po schodach na piętro. Otworzył jedne z czterech drzwi, jak się oczywiście okazało do pokoju gościnnego. Duże dwuosobowe łóżko, komoda, szafa, jakiś stolik... Nic specjalnego. Chłopak zostawił otwarte drzwi i wszedł do środka. Od razu też skierował się do komody. Z jednej z szuflad wyciągnął pościel. Z szafy natomiast poduszki i kołdrę. Bez słowa zaczął zajmować się ścieleniem. Tak... było mu głupio. Czuł się jakby Blaise poznał najokropniejszą tajemnice jego życia i nie było to przyjemne uczucie. Do tego poprzednia wymiana zdań w samochodzie... Wszystko szło ku jednemu. Ku temu, że to prawdopodobnie ostatni ich wypad. Wszystko rozejdzie się po kościach, jakby nic się nie stało, a oni o sobie zapomną...
Powrót do góry Go down
Blaise Rooth

Blaise Rooth


Liczba postów : 122
Join date : 17/02/2014

Blaise & Moran Empty
PisanieTemat: Re: Blaise & Moran   Blaise & Moran EmptySob Mar 22, 2014 2:25 pm

Blaise milczał przez cały posiłek. Nie odezwał się też słowem, gdy Moran zaprosił go do pokoju gościnnego. Zabrał jedynie swój plecak – cieszył się teraz, że przezornie zabrał z domu jakieś czyste wdzianko, kiedy wychodził – i ruszył za chłopakiem.
Pojęcia nie miał, co powinien o tym wszystkim myśleć. Moran nigdy nie pokazał mu się od tej strony i ta jego otwartość i uczynność trochę Rootha przygniatała. Bądź co bądź przyzwyczajony był do opryskliwego egoisty. Nie wiedział, jak właściwie powinien się zachowywać, szczególnie w stosunku do blondyna. Oczywiście, mógł być równie miły co on, ale odnosił wrażenie, że to w połączeniu z ich samochodową rozmową nie było zbyt dobrym pomysłem. Przeczuwał, że oboje bardzo źle by na tym wyszli; już i tak zrobiło się między nimi dziwnie. Po co więc to pogarszać?
Gdy chłopak zajmował się ścieleniem łóżka,  Blaise przysiadł na fotelu. Łokcie oparł na kolanach i podparł głowę dłońmi. Pozwolił, by czerwone kosmyki opadały mu na twarz; zwykle mu to przeszkadzało, jednak teraz był zbyt zmęczony, by zwrócić na to uwagę. Nie marzył o niczym innym jak o śnie.
Kątem oka spojrzał na Querta. Chłopak chyba tak samo jak on był skrępowany tym wszystkim. Rooth nie pamiętał, by kiedykolwiek zamknął się choć na pięć sekund; straszna była z niego gaduła, co czasami doprowadzało czerwonowłosego do białej gorączki. Generalnie jednak lubił tę jego paplaninę.
Poczuł się jeszcze bardziej nieswojo. Cholera. A mógł mu odmówić tej podwózki. Nie siedzieliby tu teraz jak idioci i nie udawali, że wszystko jest okej. Nie było. Panująca w pokoju atmosfera była gęstsza niż budyń. Blaise był pewien, że już przyjaźniej było w tym piekielnym samochodzie, gdy przyznał, że podobają mu się Moranowe oczy.
Westchnął cicho i podniósł głowę.
- Wracasz ze mną jutro czy zostajesz na dłużej? – zapytał, by przerwać krępującą ciszę.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Blaise & Moran Empty
PisanieTemat: Re: Blaise & Moran   Blaise & Moran EmptyPon Mar 24, 2014 10:25 pm

O tak, atmosferę można było nożem ciąć na grube i ciężkie kawałki. Dopóki Moran stał do rudego tyłem, to jeszcze można było to jakoś znieść, choć sama świadomość jego spojrzenia powoli doprowadzała Querta do irytacji. Niestety zirytowany Moran był gorszy od tego codziennego, więc zapowiadał się ciężki dzień no bo przecież już świtało. Sam nie wiedział co gorsze... Świadomość, że coś się jebie, czy świadomość, że chce to naprawić?
Wzburzył poduszkę jak rasowa gosposia i rzucił w kierunku wezgłowia łóżka, wtedy też padło pytanie, ale milczenia nie było końca. Moran po prostu w tamtym momencie mu nie odpowiedział. Najpierw powlekł kołdrę, dopiero potem odwrócił się patrząc na Blaise'a w zastanowieniu. Zmrużył chabrowe ślepia i w końcu wyszczerzył zęby.
- Nie wiem. Pogadam z matką jak już wstaniemy. - Podszedł do niego i ukucnął zaglądając mu w oczy z bliska. Za chwilę też zaczął po staremu swoją paplaninę, tym razem jednak nie była ona aż tak nieskładna. - Co jest? Co się zmieniło? Dobra, ja wiem, że przy matce opierdalam niezłe jazdy, ale to... no wiesz, silniejsze ode mnie. Ten jej wzrok zbitego szczeniaka... sam rozumiesz. Z resztą, chyba nie o to idzie, nie? Blaise, wal kurde prosto z mostu bo zaczynam sobie wyobrażać bóg wie co, a ja potrafię sobie wyobrazić wiele... więc? Jeśli seks nic nie załatwi, to co?
Powtórzył swoje słowa, które były ostatnimi zanim wysiedli z samochodu. Teraz przestał się uśmiechać będąc znów tak dziwacznie poważnym. Przechylił łepetynę na bok. Widział, że rudzielec jest zmęczony. On sam już miał dość i najchętniej poszedłby spać, ale gryzło go. Gryzło go tak cholernie, że przylazł pod paszczę rozeźlonego lwa i wkładał weń łeb. Moran niestety nie zwykł zostawiać spraw własnemu biegowi, szczególnie jak aż prosiły się o dokończenie.
Powrót do góry Go down
Blaise Rooth

Blaise Rooth


Liczba postów : 122
Join date : 17/02/2014

Blaise & Moran Empty
PisanieTemat: Re: Blaise & Moran   Blaise & Moran EmptyWto Mar 25, 2014 6:44 pm

Blaise długą chwilę zastanawiał się, czy zdzielenie Morana czymś twardym przyniosłoby jakikolwiek efekt. Naprawdę musiał o to pytać? Naprawdę musiał znów rozgrzebywać to gówno, które już przecież tak długo pozostawało nietknięte ani jednym słowem? Przecież on się drukowanymi prosił o lanie.
Westchnął ciężko, nieco nerwowym gestem zaczesując włosy do tyłu. I co mu niby miał odpowiedzieć? I po co niby Moran w ogóle wiedzieć to chciał? Przecież nigdy nie interesowało go zdanie Blaise’a (za nic miał jego godzinne wywody na temat tego, jak cholernie nienawidził ludzi, którzy budzili go w środku nocy – dzwonił, kiedy mu się podobało, i był przy tym tak bezczelnie zadowolony z siebie, że zwykle Rooth zwlekał się z łóżka i jechał po niego na jakieś zadupie). Dlaczego i tym razem nie mogło się to tak potoczyć?
- Chciałbym wrócić przed południem, żeby móc się porządnie wyspać przed robotą. Wiesz, że nie lubię spać w nieswoim łóżku.
Zmianie tematu daleko było do subtelności, bo też ten, który wybrał Quert, był czerwonowłosemu nie na rękę i mężczyzna absolutnie nie chciał się w niego zagłębiać. Prawdę powiedziawszy miał nadzieję, że dalej będą się bawić w kotka i myszkę i że przyzwyczają się do tego, że czasem padnie jakieś głupie wyznanie, które więcej nie będzie robić na żadnym z nich wrażenia.
To było naprawdę niebezpieczne. Przy ich usposobieniu mogło zakończyć się albo namiastką związku (w najgorszym tego słowa znaczeniu; bo który z nich właściwie wiedział, na czym polega partnerstwo?) albo całkowitym zerwaniem kontaktów. Rooth panicznie bał się, że bardziej prawdopodobna jest druga opcja, dlatego też chciał uniknąć wszelkich peror na ten temat. Lepiej było siedzieć cicho i udawać, że wcale nie jest się piekielnie zazdrosnym o byle kumpla.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Blaise & Moran Empty
PisanieTemat: Re: Blaise & Moran   Blaise & Moran EmptyWto Mar 25, 2014 8:21 pm

To było aż nad wyraz oczywiste. Moran nie odpuści choćby dlatego, że wiedział co się kroi. Niejako z premedytacją wywiercał sobie i jemu dziurę w serduchu. Pieprzony masochista i sadysta w jednej osobie. Tylko pozostawało pytanie po co właściwie to robił? Ze sprawianiem sobie przyjemności nie miało to przecież nic wspólnego. Ta sprawa była raczej kłopotliwa, a w ich przypadku także cholernie trudna. Blondyn sam siebie o to nie pytał, działał, naciskał, marudził. Przecież cokolwiek by nie robił i tak najprędzej Blaise po prostu odpuści. Może nawet na wpół świadomie do tego dążył? Może chciał sprawić, żeby facet znienawidził go tak, jak to zwykle działo sie w podobnych przypadkach? Zignorowanie tego co powiedział odebrał błędnie jako zaczepkę. Nie lubił być ignorowany. Ignorancja wkurzała go na tyl,e by stawał się tylko bardziej zapalczywy. Nigdy nie bał się, że Blaise przemodeluje mu facjatę, w ogóle niewielu rzeczy się obawiał, dlatego powrócił do swojej bezczelności. Zmrużył ślepia i prychnął lekceważąco.
- Nie pierdol. - zaszczebiotał słodko, a potem obniżył ton głosu do takiego, jakim nawet na co dzień rzadko mówił - Możesz sobie myśleć, że jestem tępy, ale niestety nie jestem i nienawidzę jak ktoś wjeżdża mi na psychę. I może kurwa trochę wdzięczności, ze w ogóle nie olewam sprawy, co?
Warknął, a ostry ton zmył mu z twarzy pogodny Moranowy uśmiech. Iskierki rozbawienia, które zawsze gdzieś tam tliły się w niebieskich ślepiach przeistoczyły się w płomienie gniewu. Nadal kucał nie spuszczając wzroku ze zmęczonej twarzy rudzielca. No nie pozwoli sobie wejść na głowę! (Tak jakby on nigdy nie wchodził Blaise'owi)
- A może właśnie tego chcesz, co? Żebym cię olał? Myślisz, że wiecznie będę się tym przejmował? A co mnie to właściwie obchodzi? Jak chcesz stroić fochy jak cnotka niewydymka to proszę bardzo! Pieprzony egoista. Dokańczaj swoje sprawy szczególnie jak wciągasz w nie innych ludzi. - I kiedy pełne gniewu spojrzenie stało się pogardliwe, padło ostatnie słowo, które zapewne źle Moranowi wróżyło. - Tchórz.
Powrót do góry Go down
Blaise Rooth

Blaise Rooth


Liczba postów : 122
Join date : 17/02/2014

Blaise & Moran Empty
PisanieTemat: Re: Blaise & Moran   Blaise & Moran EmptyWto Mar 25, 2014 8:49 pm

O mało się nie zapowietrzył. Sam nie do końca wiedział, czy był bardziej zaskoczony czy zdenerwowany jego słowami. Niby wiedział, jaki blondyn był, ale nie spodziewał się po nim takich słów. Nie teraz.
Wcześniej wydawało mu się, że chłopak z nim pogrywał, że udawał, że nie ma pojęcia, o co chodzi. Teraz z kolei przyszło mu na myśl, że może ma to na celu zupełnie coś innego. Może Quert chciał go mieć w garści? Może tylko czekał na to, aż Blaise padnie przed nim na kolana?
Przez kilka sekund ta opcja wydawała mu się najbardziej prawdopodobną ze wszystkich, które już zdążył rozważyć. Później jednak naszły go wątpliwości. No bo niby co by tym osiągnął? I tak dobrze wiedział, że Rooth pozwala mu na zdecydowanie więcej niż pozostałym. Musiał mieć świadomość, że jest kimś wyjątkowym, nie ważne, w jakim znaczeniu tego słowa. Nie był zwykłym znajomym i to tu było kluczowe.
Gdyby rozmawiał z kimś innym, pewnie już dawno pomógłby sobie w argumentacji nokautem. Czasem nie panował nad odruchami, szczególnie gdy ktoś tak jawnie go lekceważył i do tego obrażał. Kucał przed nim jednak Moran, a to wszystko zmieniało. Wiedział dobrze, że nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby podniósł na niego rękę. Przecież starał się go chronić; na swój pokręcony sposób, ale jednak. Bo niby po co godził się wstać z łóżka o poronionych godzinach? Po to, by blondyn nie musiał tłuc się po nocy autobusem, żeby przypadkiem nic mu się nie stało.
Długą chwilę wpatrywał się w jego piękne oczy, drażniąco przeciągając chwilę. Nie był do końca pewien, co powinien zrobić. Nie mógł mu przecież powiedzieć, co do niego czuje.
Westchnął i przymknął powieki w geście rezygnacji. Opanował narastającą w nim złość, tym samym porzucając kanon – po raz pierwszy chyba nie miał zamiaru się bronić. W gruncie rzeczy Quert miał rację; Blaise był tchórzem i świetnie zdawał sobie z tego sprawę.
Wiedział, że jakoś musi zareagować. Niewiele myśląc objął jego kark dłonią i pochylił się, by złożyć na wargach chłopaka czuły pocałunek, zupełnie inny od tych, którymi dotąd się obdarzali.
- Jest późno – powiedział, gdy się od niego odsunął. W jego głosie wyraźnie odbijało się zmęczenie. – Idź już spać.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Blaise & Moran Empty
PisanieTemat: Re: Blaise & Moran   Blaise & Moran EmptyWto Mar 25, 2014 9:25 pm

Kiedy zapadło milczenie do Morana powoli dochodziło to, co właściwie powiedział. Jednak nie spuścił wzroku, nie przestał ciskać nim gromów. Jedynie nieprzyjemna gula w gardle podpowiadała mu, że przegiął i teraz... otrzyma to czego oczekiwał. Wyczekiwał tego. Czekał na potępienie, złość, a nawet na cios, ale nic takiego nie otrzymał. Wpatrywał się w mężczyznę wielkimi oczami samemu nie wiedząc, co chce tym wszystkim osiągnąć. Gdyby Blaise go teraz o to zapytał, Moran na pewno nie wiedziałby co odpowiedzieć i zapewne znów wykpiłby się jakąś głupotą.
Blondyn zniósł jego spokojne spojrzenie, a przynajmniej myślał, ze jest spokojny z wierzchu. W środku serce tłukło mu się o żebra boleśnie. Nic nie szło po jego myśli. Dlaczego akurat dzisiaj, akurat teraz Blaise musiał być taki cholernie wyrozumiały? Nie poznawał go. Powoli zaczynał się gubić.
Gdy w końcu mężczyzna się poruszył, chłopak nabrał powietrza w płuca przygotowując się na najgorsze, ale w środku czuł już że nic strasznego nie nastąpi. Niesamowicie się pomylił i to go zaskoczyło. Siłą rzeczy podparł się dłonią o podłogę by nie stracić równowagi w tym samym momencie wyciągając szyję. Odruchowo zamknął oczy. Oczywiście, ze bez oporów dał mu się pocałować, bo choć nie na to czekał, było to... tak, było to po stokroć lepsze od wszystkiego co chciał. Ta myśl przestraszyła go, sprawiła że uciekły mu wszystkie docinki, cała złość i idiotyczne próby odepchnięcia od siebie Blaise'a.
Kiedy mężczyzna się od niego odsunął, w jasnych moranowych oczach nie było już cienia poprzedniej złości. Były wielkie i przestraszone, ale wciąż uparcie wwiercały się w twarz rudego.
Chłopak bezwiednie zwilżył wargi językiem i zdawać się mgło, że odpuścił i że grzecznie pójdzie spać. Nic bardziej mylnego. Moran najpierw działał, potem myślał dlatego bez słowa poderwał się z podłogi i chwytając Blsise'a za ramiona zmusił go żeby przycisnął plecy do oparcia fotela, a za chwile siedział już okrakiem na jego udach, obejmując go mocno za szyję. Twarz schował gdzieś w rude włosy. Nie zastanawiał się po co to robi. Po prostu czuł, ze chce czuć go blisko, że i tak nie zasnąłby gdyby się teraz położył z tymi wszystkimi myślami, uczuciami, pragnieniami...
- Tylko chwilę... - wymamrotał bezradnie i zamknął oczy nie mając najmniejszego zamiaru go puszczać.
Powrót do góry Go down
Blaise Rooth

Blaise Rooth


Liczba postów : 122
Join date : 17/02/2014

Blaise & Moran Empty
PisanieTemat: Re: Blaise & Moran   Blaise & Moran EmptyWto Mar 25, 2014 9:50 pm

Moran po raz kolejny tego dnia go zaskoczył. Tak, był przekonany, że chłopak posłusznie wyjdzie z pokoju, zbyt skołowany posunięciem czerwonowłosego. Ani mu przez myśl nie przeszło, że będzie się chciał przytulać. To był w końcu Quert, do cholery, a Quert się tak nie zachowywał (albo robił to tak rzadko, że zwykle Blaise od razu pytał, czego się nawdychał tym razem).
Jego zdziwienie oczywiście zaraz minęło. Objął blondyna, w pierwszej chwili niezbyt pewnie, w następnej już przyciskając go do siebie mocno, zupełnie jakby nie chciał, by ten gdziekolwiek się teraz ruszał. Westchnął cicho, ustami muskając jego ucho.
- Moran… Idź, bo zaraz zmienię zdanie i ci na to nie pozwolę.
Rzecz jasna wcale nie rozluźnił uścisku. Już teraz chciał, żeby został. Żeby zasnął w jego ramionach.
Gdy uświadomił sobie, co mu chodzi po głowie, aż mu ciśnienie skoczyło. Kurwa, co się działo? Aż go przeszedł wyjątkowo nieprzyjemny dreszcz.
- Zachowuję się przez ciebie jak rasowa ciota – mruknął z wyrzutem.
Musiał przecież na kogoś zwalić, no bo jak to tak… Że niby on się na starość robił wylewny? Och, Boże, jak mu się dobrze żyło bez serca. Nie miał żadnych problemów. A teraz? Raz się ten kawał mięsa odezwał i już z marszu dramaty, filozofia i zachwyt nad Moranowymi oczami.
- Śpij dzisiaj ze mną – powiedział po chwili, już znacznie ciszej, jakby nie do końca przekonany, czy dobrze robi, proszą go o to.
Chyba trochę się bał, że Quert nagle zmieni zdanie. Że wybuchnie śmiechem, jak to on, rzuci jakimś głupim tekstem i wyjdzie, zostawiając go na pastwę losu. Gorszego scenariusza chyba nie potrafił sobie wyobrazić.
W momencie pożałował swoich słów. Właśnie po raz kolejny wyszedł na głupka.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Blaise & Moran Empty
PisanieTemat: Re: Blaise & Moran   Blaise & Moran EmptyWto Mar 25, 2014 10:27 pm

Moran też siebie zaskakiwał, nie zawsze lubiąc te niespodzianki, które sam sobie serwował. Ta obecna z początku wydawała mu się niedorzeczna, ale gdy tylko poczuł zaciskające się blaise'owe ramiona przeszło mu od razu. Czując oddech mężczyzny tuż przy uchu zadrżał wyraźnie. Jego własny uciekł mu bezczelnie z płuc. I już nie myślał, już nie zastanawiał się. Zacisnął palce na jego karku. Groźba bez pokrycia sprawiła tylko, że chłopak niezauważalnie dla Blaise'a uśmiechnął się. Nie miał zamiaru nigdzie się teraz ruszać... Nie, kiedy w końcu miał okazje poczuć go tak blisko. Nagle naszła go ta zupełnie pierwsza myśl odnośnie ich... kontaktów. Tak, chciał się z nim przespać. Tak, chciał sprawdzić czy to nic nie zmieni. Świat przestał mieć znaczenie, wszystko co padło przestało mieć znaczenie. Wtulił nos przytykając jego czubek do szyi mężczyzny. Kilka razy odetchnął głęboko upajając się znajomym, a jednak zwykle tak odległym zapachem. Słysząc kolejne słowa parsknął śmiechem i pokręcił głową. Blaise maił w tym trochę racji, zachowywał się teraz zupełnie inaczej i Moran nie wiedział czy to dobrze, ale nie czuł się z tym źle, a już na pewno nie teraz.
- Jesteś rasową ciotą. - Odparł mrukliwie, mając na myśli oczywiście orientacje rudzielca. - Inaczej nie stawałby ci gdy się całujemy.
Tym sposobem Moran odszedł od tematu rzekomego blaise'owego zmiękczenia. Nie chciał, by tak o sobie myślał, może dlatego że dla Morana zawsze był... bestią. Miał siłę, pazury, kły i charyzmę. Nawet teraz, kiedy zdawał się być pozornie łagodny.
Ostatnie zdanie sprawiło, że blondynowi przebiegł po plecach ciepły dreszcz. W odpowiedzi zamruczał mu w szyję i sugestywnie poruszył biodrami. Jakoś nie przyszło mu do głowy, ze rudzielec naprawdę może chcieć po prostu spać.
- Moja matka nie wie, że sypiam z facetami. - Odparł z typową dla siebie niefrasobliwością, wyglądało więc na to, ze wszystko zaczyna wracać do normy, albo właśnie odwrotnie... Weszli na wyższy poziom w tej dziwacznej znajomości. - Ale w końcu jestem już dorosły nie? Mogę robić co chcę...
Ostatnie słowa były mruczeniem, bezczelną zachętą. Chłopak jakby na potwierdzenie swych słów zaczął ustami wędrówkę po jego szyi.
Powrót do góry Go down
Blaise Rooth

Blaise Rooth


Liczba postów : 122
Join date : 17/02/2014

Blaise & Moran Empty
PisanieTemat: Re: Blaise & Moran   Blaise & Moran EmptySro Mar 26, 2014 6:29 pm

Zaśmiał się na jego stwierdzenie, nie komentując tego jednak. Był przekonany, że i bez pocałunków Moran potrafiłby go mocno podniecić, ale tym wolał się już z chłopakiem nie dzielić. Jeszcze by to potem wykorzystał przeciwko niemu…
Dopiero gdy poczuł, jak blondyn kołysze biodrami, ocierając się sugestywnie – zbyt sugestywnie – o jego krocze, dotarło do niego, jak zabrzmiała ta prośba. W pierwszej chwili chciał to sprostować, ale po kolejnych słowach Querta zmienił zdanie, a gdy gorące usta wylądowały na jego szyi tylko utwierdził się w przeświadczeniu, że jak na jeden raz dość romantyzmu.
Właściwie dlaczego miał się temu sprzeciwiać? Skoro oboje wiedzieli, co może się po tym stać i skoro mimo to dalej chcieli sprawdzić, jak to będzie wyglądało w praktyce… Westchnął cicho, czując, jak skacze mu ciśnienie. Nie, nie było nad czym się zastanawiać.
- Owszem, możesz robić to, na co masz ochotę – mruknął, znów owiewając jego ucho gorącym oddechem.
Duże, ciepłe dłonie niespiesznie zsunęły się z lędźwi Morana na jego seksowny tyłek, na którym Blaise po chwili zacisnął palce.
- Ewentualnie, możesz robić też to, na co ja mam ochotę.
W jego głosie, oprócz rozbawienia, słychać było drapieżną, dla niektórych zapewne niepokojącą nutę. Rooth nie był jednym z tych delikatnych kochanków, dla których szczytem marzeń był słodki buziaczek. Nie lubił się nudzić w łóżku, tak samo jak nie lubił zupełnie biernych partnerów.
Z każdą kolejną chwilą miał coraz większą ochotę na Morana. Już po chwili sweter chłopaka poniewierał się gdzieś po podłodze.
- Twoja matka ma pokój na parterze czy na piętrze? – zapytał, niespiesznie sunąc dłońmi po jego gorącej skórze.
Tak, to wbrew pozorom było bardzo istotne, bo Blaise uwielbiał, kiedy jego kochankowie byli głośno. To go zawsze dodatkowo nakręcało.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Blaise & Moran Empty
PisanieTemat: Re: Blaise & Moran   Blaise & Moran EmptyPią Mar 28, 2014 1:51 am

Choć Moran nie należał do kochanków biernych i jak tylko trafili mu się delikatniejsi partnerzy sam chętnie przejmował we wszystkim inicjatywę, to wielbił dreszcze które niosło ze sobą poczucie zależności. Uwielbiał pewność kochanka, miał słabość do wysokich i silnych mężczyzn... podniecała go dominacja... Oczywiście w granicach rozsądku i tylko jeśli niosło to przyjemność także samemu Moranowi. Jeśli miał wybierać, to od czułostek wolał po prostu porządne rżnięcie. Tego został nauczony, to nauczył się cenić. Nie wiadomo nawet czy teraz potrafiłby inaczej. Blaise był więc w pewnym sensie idealny... idealny, tylko do czego? Do jednorazowej przygody? Nawet jeśli, to nie będzie żałował. Moran nigdy nie żałował, nie patrzył wstecz. Obaj od dawna tego chcieli i cokolwiek by to ze sobą nie niosło, blondyn na pewno będzie wspominał to dobrze.
Kiedy wielkie dłonie mężczyzny zacisnęły się na jego pośladkach, znów bardziej wsunął się na jego uda ocierając się jeszcze raz, tym razem dołączając grę zaciskających się palców i nagłe ugryzienie we wrażliwą skórę szyi. Czuł rozpalające się podniecenie z każdym słowem z każdym dotykiem... Tak naprawdę gdy zdarzało im się ze sobą igrać, Moran zawsze zastanawiał się czy nie zrobić małego kroku w przód i nie skoczyć w przepaść z której nie będzie już odwrotu. Dziwne, że kiedy w końcu się zdecydował Blaise obił piłeczkę, cóż... teraz to i tak nie było ważne.
- Mogę, ale czy zrobię? - W jego słowach jak zwykle brak było pokory. Czując, ze mężczyzna próbuje zdjąć mu sweter odsunął się lekko i uniósł ręce. Nie spojrzał za kawałkiem szmatki. Roziskrzone, pełne przekory spojrzenie utkwił w twarzy rudzielca. Od dotyku jego rąk przechodziły go ciepłe dreszcze.
- Dzieli nas tylko mój stary pokój, więc musimy być ciśś... - z uśmiechem niewiniątka przyłożył palec do jego ust, ale zaraz pochylił się by go pocałować. Od razu głęboko, namiętnie i zachłannie. W tym samym momencie zsunął mu z ramion bluzę i na odkrytej, ciepłej skórze przedramion zacisnął palce.

Fabuła zawieszona!
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Blaise & Moran Empty
PisanieTemat: Re: Blaise & Moran   Blaise & Moran Empty

Powrót do góry Go down
 
Blaise & Moran
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Moran
» Ollie & Moran
» Moran & Aidan
» Gregor & Moran
» Blaise Vangelious

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Yaoi Gakuen :: Off top :: Odpisz mi, Stefan! :: ∎ Inne miejsca na świecie-
Skocz do: