IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Xavier & Ollie

Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Gość
Gość




Xavier & Ollie Empty
PisanieTemat: Xavier & Ollie   Xavier & Ollie EmptyPią Lut 28, 2014 6:53 pm

Xavier & Ollie Panoramaeye

Londyn, wakacje, rok wcześniej



Który to był rok? Nieważne, liczyło się, że lato na dobre zagościło w Anglii, a dodatnie temperatury przyjemnie ogrzewały opalone ciała Londyńczyków. Pogoda wyjątkowo dopisywała nie tylko mieszkańcom, ale również i wszystkim turystom, którzy przybyli do miasta Sherlocka Holmesa, Królowej Elżbiety oraz ryby z frytkami.
Dla pewnego blondyna był to wyjątkowy dzień. Nie dość, że dostał nową pracę, to jeszcze zamierzał uczcić swoje dwudzieste pierwsze urodziny w wyborowym towarzystwie. Nie należał do osób, które narzekają na brak znajomych. Od samego rana był rozpieszczany licznymi smsami oraz telefonami.

Ollie, stara dupo! W końcu masz jaja, jak porządny facet. Zdrówka.
Frank.

Sto lat, słodziaku. Pełnoletniość pełną parą, ciesz się nią.
Amanda.

Tanecznego życia, szczęściarzu.
Szefo.

Sto  lat, sto lat, niech żyje nam! Kochamy Cię!
Ciocia i wujek Parkson.
Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Dostał śniadanie do łóżka przygotowane przez ukochanego brata, później współlokator zaserwował mu prezent w postaci kopniaka w dupę. W studiu tanecznym przygotowano dla niego niespodziankę: zebrano dwie grupy najmłodszych dzieci, które uczyły się w tajemnicy krótkiego układu, a później zjedli ogromny tort. Po południu zajechał do rodziców, gdzie młodsze rodzeństwo wyciągnęło go na plac zabaw, a rodzice w tym czasie przygotowali odświętny obiad. Niebieskooki żałował, że Christophera nie ma z nimi, lecz wiedział, że bibliotekarz ma do wieczora pracę. Podziękował za wszystko rodzince i udał się w drogę powrotną do domu.
- Dwadzieścia jeden lat… - powiedział sam do siebie i okręcił się na ulicy, był naprawdę zadowolony, czuł się w pełni wolny. Dopiero tedy też zaczęły się mniej przyjemne wiadomości.
Znajomi, z którymi miał się udać do klubu, by potańczyć, odwołali spotkanie, brat musiał coś jeszcze załatwić. Ollie jeszcze przez chwilę spoglądał na telefon, schował go do kieszeni spodni i udał w drogę powrotną.
Nie byłby jednak sobą, gdyby nagle do jego głowy nie wpadł głupi pomysł. Przecież nie musi iść z kumplami, by dobrze się bawić. Zamknął oczy i wsłuchał się w dźwięki ulicy. Starał się wyłapać tą jedną melodię, muzykę, która przyciągnie go do jakiegoś lokalu. Zdziwił się bardzo, gdy wybrał gatunek, którego zazwyczaj nie słuchał, a nazwa lokalu Little Devli normalnie by go nie zachęciła.
Było to miejsce niemal jak każde inne w tej części Londynu. Ciemny wystrój, masa młodych ludzi, zapach alkoholu, potu i damskich perfum mieszał się z sobą. Głośna, intensywna melodia rozbrzmiewała po całym pomieszczeniu. Zamówił sobie colę, całkowicie zapominając, że już może pić alkohol, i ulokował się gdzieś bliżej sceny. Grał jakiś zespół na żywo, niby nic szczególnego, gdyby nie to, że szło im naprawdę dobrze. Jasnowłosy postanowił przyjrzeć się po kolei każdemu z członków bandu.
Dzieciak, dzieciak, dzieciak i… Rudzielec! Ale też dzieciak chyba. Uśmiechnął się aż do swoich myśli. Naprawdę było ciężko sprawić, że się smucił, w każdej czynności odnajdował powód do radości. Znów przymknął oczy, a głowa sama zaczęła mu się poruszać w rytm granej muzyki. Gdy porywała go melodia, jego ciało zaczynało tańczyć i nic nie mógł na to poradzić. Wystarczyła chwila, by odstawił swój napój i porwał do dopingu stojące obok niego osoby. Wszyscy zaczynali śpiewać refren, który się powtarzał, machali rękoma i krzyczeli. Ze zwykłego występu supportującego zespołu, stał się prawdziwy koncert pełen emocji. Ollie spojrzał raz jeszcze po członkach grupy muzycznej i uśmiechnął się do nich. O tak, niech im się powodzi i niech spełniają swe dziecięce marzenia, chociaż nie byli na dobrą sprawę dużo młodsi od niego.
Powrót do góry Go down
Xavier

Xavier


Liczba postów : 170
Join date : 11/02/2014
Skąd : United Kingdom - Bristol

Xavier & Ollie Empty
PisanieTemat: Re: Xavier & Ollie   Xavier & Ollie EmptySob Mar 01, 2014 1:18 pm

Uchylił zaspane powieki po kilkunastu minutach próbując o własnych siłach wstać z miękkiego skrzypiącego pod wpływem najmniejszych ruchów łóżka, nie własnego domowego a tymczasowego, które przydzielone mu zostało wraz z dniem pierwszego legalnego przyjazdu do despotycznego wujostwa, zaopatrzonego w skromny domek na terenie tutejszego Londynu – miasta możliwości. Rodzice w okresie letnim bardzo często pozbywali się swoich pociech wysyłając je ku niezapomnianym przygodom życia. Zapewnienia te jednak w praktyce prezentowały się bardzo marnie bo i trzeba było zmagać się z obcymi rodzinami, jeść w wyznaczonych porach no i co najgorsze w ogóle nie znało się okolicy by móc wyjść spontanicznie i wrócić dopiero nad ranem. Gdyby nie przyjaciele rozsypani w tej okolicy oraz ci z którymi niedawno przyjechał, członkowie podrzędnego zespołu do którego należał od około dwóch lat na pewno nie wytrzymałby presji jakiej wywoływało na nim tutejsze liczne społeczeństwo. Poranek minął mu w stresie bo latał z kąta w kąt nie chcąc o niczym zapomnieć, począwszy od dobrego dopasowania ubrań przez pożywne śniadanie w postaci obrzydliwie zdrowych otrębów a kończąc na spakowaniu gitary, swojej jedynej wiernej ukochanej którą zarzucił na plecy by udać się w umówione wcześniej wraz z kolegami miejsce. Nim wszyscy zjawili się w klubie oni zdążyli jeszcze przesiedzieć u jednego z kumpli na podwórku, tam oczywiście wypatrując zrzędliwych min tutejszych sąsiadów wygłupiali się jak na młodych przystało, dla odwagi wypili też po jednym piwie nucąc pod nosem komiczne piosenki.
Dzisiejszy dzień miał być wyjątkowym. Młody zespół bardzo przeżywał fakt, że ni stąd ni zowąd razem i o własnych siłach znaleźli się w samej stolicy Anglii z zamiarem supportowania większej ekipy muzyków. Bardzo żałowali tego, że tutejsza publiczność miała składać się na ogół z obcych ludzi, może wśród tego tłumu miało zjawić się kilka wyjątków, jakieś dwie dziewczyny wokalisty i perkusisty czy kilka innych nie odstępujących ich ani na krok rozklekotanych koleżanek w przykrótkich spódniczkach, proszących o bisy. Po kilkugodzinnym obgadywaniu planów związanych z wcześniej wspomnianym wydarzeniem jak i tym, co mogliby lub raczej będą robić po udanym koncercie; pomijając już to, że na pewno chlać, bawić się do upadłego i przynajmniej w mniemaniu kolegów zabawiać się z tłumem dziewiczych młodych dup na wcześniej wynajętym dla grupki zapleczu. Odetchnął ciężko, nie miał zbyt łatwego życia i do takich spraw bądź co bądź nie podchodził na luzie. Właściwie, to pomimo swoich chwalebnych jeszcze nie dokończonych osiemnastu latach po przynajmniej kilku stosunkach z byłymi, nie było mu zbyt dobrze z kobietami. Ciągła dominacja i ich głupie wymagania często go krępowały. Poza tym te wszystkie okresy, bóle głowy i inne duperele – nie bez powodu na imprezach często zmieniał miejsce przesiadając się dalej, spławiając farbowane dziewczątka zauroczone jego pozornie zwinnymi, wyćwiczonymi w grze palcami.
Gdy przygotowania szły pełną parą a pierwsze próby mieli już za sobą no i gdy alkohol w tak małej ilości zdążył już dawno wywietrzeć, rezydowali w klubie. Kilka drinków i piw, jeśli właściciel uznałby spektakl za udany, mogli zgarnąć na koszt firmy – taki też wszyscy mieli zamiar, w końcu mogli siedzieć w Little Devil aż do zamknięcia lokalu pod pretekstem wolnego zgarniania swoich instrumentów. Ludzi było co niemiara. Konkretny tłumek zebrał się pod sceną z początku nie wyrażając zbyt dużego podekscytowania ich obecnością. Nikt nie znał ich z żadnych albumów ani też prawdziwych koncertów na dużych scenach, na ogół grywali w małych lokalach za liche pieniądze, ale młodym to wystarczyło bo w końcu nie wszystko opiewało się na kasie. Mieli okazje do poznania nowych ludzi a i dobrą zabawą nigdy nie gardzili, szaleli korzystając ze swojego życia i w ogóle nie myśleli o tym, co będzie jutro jeśli któryś z członków nagle pijany wpadnie pod pociąg i umrze w męczarniach, rozbryzgany na krwawą papkę. Takie tematy były im dalekie, chociaż często ich piosenki poruszały tematy nieszczęśliwej śmierci czy samobójstwa chociażby z miłości, nie traktowali ich z należytą powagą. Byli młodzi – nic nie miało prawa im zaszkodzić. Wszystko powoli się rozkręcało, udało im się wyjść na prostą zaś atmosfera panująca w tutejszej okolicy stała się naprawdę przyjemna, luźna bo zapełniona młodymi męczącymi się w podskokach ludźmi w przerwach żłopiącymi różnorakie kolorowe alkohole.
Rudzielec załapał się na własną solówkę, cwaniak wiedział co robić ze swoją gitarą by nadać jej porządnego brzmienia. W międzyczasie rozglądał się po entuzjastycznym tłumie, ktoś w tle był na tyle puknięty w czoło, że w trzy osoby próbował na końcu sali robić małe pogo. Pokręcił z niedowierzaniem głową w końcu to trzepiąc nią w rytm muzyki. Resztę nadrobił chrypliwy ciężki wokal kumpla, później reszta się dołączyła kontynuując granie piosenki. Przypadkiem wypatrzył wlepiającego w niego wzrok młodego blondyna, nie byłoby w tym niczego dziwnego gdyby nie fakt, że autentycznie nawiązał z kim dłuższy kontakt wzrokowy. Mrugnął ku niemu z zawadiackim uśmieszkiem i tak w spokoju minęło jeszcze ostatnich dwadzieścia minut. Byli tu naprawdę długo, zresztą po niektórych już widać było zmęczenie ciągłym napierdzielaniem w instrumenty. Skwitowani zostali brawami, gwizdami i tymi podobnymi rykami aprobaty, na scenę ktoś nawet stanikiem rzucił! Po nich bardzo szybko wbił się następny zespół. Gdy tylko odnieśli swoje wiosła, gary i profesjonalne zestawy do karałoke w postaci mikrofonów wrócili do ludzi od razu rozchodząc się w swoje strony – w końcu każdy z nich miał nieco inny plan na spędzenie czasu wolnego. Inni zajmowali się swoimi ukochanymi, pozostali dalej skakali sobie w tłumie, podrywali i próbowali włączać się do mniej lub bardziej normalnych zabaw. Zaś on wsparł się na leniwie na blacie baru zamawiając piwo w butelce i pojąc się jak na przykładnego, spragnionego człowieka chcącego umilić sobie imprezę przystało szukał ciekawych egzemplarzy wartych zaczepienia. I znów ten cholerny blondyn! Spostrzegł do niedaleko. Pewnie tylko z przypadku już drugi raz na siebie trafili. Ale skoro go spamiętał, nic nie stało na przeszkodzie by jednak zagadać. Towarzystwo chudej jak tyczka, czarnowłosej krótko wystrzyżonej Ophelii zaczynającej kręcić się za jego tyłkiem nie należało do najprzyjemniejszych. Dosyć miał jej paplania o tym, jak to się jej życie nie układa. Przytknął raz jeszcze wargi do butelki popijając kilka łyczków i palcami zahaczył o kołnierz nieznajomego, pociągnął go do tyłu a gdy tylko miał okazje przyjrzeć się jego twarzy zaszczycił go przyjaznym uśmiechem, próbując jakoś sensownie zagaić do rozmowy.
- Często tu przychodzisz? Już wcześniej cię przyuważyłem, pod sceną. Kojarzysz?
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Xavier & Ollie Empty
PisanieTemat: Re: Xavier & Ollie   Xavier & Ollie EmptyPon Mar 03, 2014 1:02 pm

Zdecydowanie nie był fanem tego typu muzyki, lecz nie wyglądał na osobę, której by się to nie podobało jakoś wybitnie. Muzyka zawsze pozostawała muzyką i wedle jasnowłosego dzieliła się na dwa gatunki: można do niej tańczyć i nie za bardzo. Niestety ta tutaj zaliczała się do tych drugich, co go nieco zawiodło, lecz skoro już się tu znalazł, udało mu się wejść za darmo, bo jego znajomy był akurat bramkowym, to chciał dać szansę temu miejscu.
Dokładnie czuł, że się wyróżnia z tłumu. Dookoła siebie widział ludzi ubranych w czerń, skórę, kobiety, a może raczej dziewczęta miały gorsety, na dłoniach pieszczochy, do tego mocne makijaże. Mężczyźni zazwyczaj posiadali długie włosy, na nogach ich znajdowało się ciężkie obuwie i również dominowały ciemne barwy. No cóż, kto by się przejmował czymś takim jak ubiór? Ollie w przeciwieństwie do otaczających go ludzie posiadał turkusowe polo z kolorowym nadrukiem, do tego dżinsowe spodenki do kolan i wygodne trampki z jaskrawymi sznurówkami. Nikt mu jednak do tej pory nie przywalił za nie dostosowanie się do klimatu, więc było naprawdę dobrze.
Pod sam koniec występu młodego zespołu usunął się nieco w głąb Sali. Dołączył się do jakichś dziewcząt i z nimi ruszał bioderkami w rytm muzyki. Miał okazję spędzić trochę czasu z zupełnie inną subkulturą i jak na razie jego odczucia nie były negatywne. Nie rozumiał tylko, dlaczego wszędzie lało się tyle alkoholu. Choć dzisiaj minął koniec jego postanowienia, to ciągle nie potrafił sobie zamówić nawet piwa, wydawało mu się to tak bardzo nienaturalne, że nawet nie zbliżał się do baru, by nie dać się ponieść wrodzonej ciekawości. W końcu tyle trunków czekało na spróbowanie, a może któreś mu podpasuje?
Z tego dziwnego zamyślanie wyrwało go pociągnięcie w tył. Czyżby miejscowi agresorzy przypomnieli sobie o nim i w końcu nadszedł czas na wcześniej wspomniany wpierdol?
Zdziwił się, gdy po obróceniu głowy pierwsze, co rzuciło mu się w oczy, to rude pasemka włosów. Nie kojarzył zbyt dużej ilości osób w klubie o podobnej barwie na łepetynie. Zamrugał szybko i wtedy też sobie przypomniał, gdy nieznajomy się odezwał i napomniał o scenie.
- Gitarzysta zespołu, który grał przed chwilą! – Niemal wykrzyczał z entuzjazmem. Czasami biła od niego niesamowita prostota, która jedynie urzekała osoby, które poznawał. – Genialny koncert, chociaż nie przepadam za tego rodzaju muzyką – zaserwował mu dawkę swej szczerości.
Jakoś zachował równowagę i stanął przodem do nastolatka. Pierwsze, co przyszło mu na myśl, to refleksja na temat wzrostu dzieciaków. Rudzielec musiał być sporo młodszy od niego, bo na jego twarzy dało się dostrzec jeszcze dziecięce rysy, a mimo to przewyższał go nieco. To zmusiło Olliego do wyprostowania. Nieco zmarszczył brwi, gdy dostrzegł butelkę z piwem w ręku swego rozmówcy. Nie lubił, gdy dzieciaki piły, lecz to był ich wybór, on obrał inną drogę, gdy był w ich wieku. Szybko jednak się uśmiechnął i spojrzał prosto w oczy Xaviera.
- Pierwszy raz jestem w tym miejscu  – wypadało odpowiedzieć na wszystkie zadane pytania.
Podrapał się po karku i kiwnął głową, by przeszli nieco na bok, w tym hałasie nie można było normalnie porozmawiać, a pod barem zdawało się być znacznie ciszej. Dostrzegł też zawiedziony wzrok krótkowłosej czarnulki, która do tej pory była niczym rzep na psim ogonie płomiennowłosego.
- Twoja dziewczyna? – zapytał, siadając na barowym stołku.
Niemal natychmiast znalazł się przy nim obsługujący to miejsce mężczyzna i zapytał, co podać. Ollie niemal automatycznie poprosił o jakiś napój izotoniczny, kolejna szansa skosztowania alkoholu przeszła mu koło nosa. Spojrzał ponownie na chłopaka, który nagle stał się jego towarzystwem, przeczesał jasne włosy dłonią i nie potrafił powstrzymać szczerego uśmiechu.
- Prawdę mówiąc nawet nie wiem, jak się wasz zespół nazywa. Jesteście jakąś miejscową grupą? – miał nadzieję, że nastolatek nie będzie miał mu za złe tej niewiedzy. Szybko jednak chciał zatrzeć złe wrażenie i wyciągnął dłoń w jego kierunku. – Skoro już rozmawiamy, nie będę się zwracał do ciebie per Rudy. Jestem Ollie – przedstawił się swobodnie, jakby robił to ciągle.
Nic dziwnego, że miał tylu znajomych, jego bezpośrednie podejście zjednywało ludzi, a do tej pory się jeszcze nie przejechał. Miał wyjątkowe szczęście do poznawania innych.
Powrót do góry Go down
Xavier

Xavier


Liczba postów : 170
Join date : 11/02/2014
Skąd : United Kingdom - Bristol

Xavier & Ollie Empty
PisanieTemat: Re: Xavier & Ollie   Xavier & Ollie EmptyWto Mar 04, 2014 1:06 pm

- Spostrzegawczy jesteś, ale żadnej nagrody za refleks nie dostaniesz! - Młodszy zawołał entuzjastycznie jako, że niezmiernie cieszył się z tego, że ktoś spamiętał jego twarz nie skupiając się tylko i wyłącznie na starannie granych utworach. W końcu zespół składał się nie tylko z samoistnie grających się dźwięków. Każdy z chłopaków za coś odpowiadał i był swego rodzaju charakterystyczną ikoną całego zgrupowania. Ciekawski wzrok tutejszych imprezowiczów utkwił w dwójce, bo razem prezentowali się nadzwyczaj dziwnie, jak gdyby wyrwani byli z dwóch zupełnie różnych kontekstów głównie z powodu ubioru którym tak mocno wyróżniał się blondwłosy przedstawiciel rodu męskiego. Skinął niemo głową w dół chcąc mu należycie podziękować za słowa aprobaty, na ogół prawdziwych podziękowań używał tylko w domu lub w gronie zaprzyjaźnionych kumpli. Nie czuł zbytniej potrzeby wypowiadania magicznych słów przy dopiero co poznanym, chciał jakoś zapracować na dobrą opinię w nowym, bardzo kapryśnym gronie wymagających Londyńczyków dlatego też hardo stąpał po ziemi, nie grzesząc przesadną życzliwością.
- Nie przepadasz? Więc... często przychodzisz na koncerty zespołów, o których nie masz pojęcia? Nie szkoda ci pieniędzy na takie rozrywki? A może jesteś bogaczem, dlatego tak trwonisz forsę na lewo i prawo? - Jego podejrzliwość nie znała granic, to była pierwsza z myśli która przyszła mu do głowy i od razu bez większego namysłu została wypowiedziana. Oczywiście, nie chciał zabrzmieć jak skończony gbur gardzący wszystkimi ludźmi posiadającymi pieniądze. On zresztą też do szalenie biednych chłopców nie należał, często przepieprzał swoje kieszonkowe na niepotrzebne bibeloty i uciechy a później żałował, ale właśnie na tym polegała młodość – na ciągłym popełnianiu błędów i wyciąganiu z nich słusznych wniosków na przyszłość. Zastukał opuszkami o krawędź szklanej butelki przyglądając mu się wyczekująco pomarańczowymi, bystrymi oczyma.
- Jakiej muzyki słuchasz? I nie wykręcaj się, że wszystkiego po trochu. Na pewno są gatunki, których nie cierpisz. - Jeszcze odgarnął z twarzy kilka przydługich pasm włosów, nim nie przeszedł z nim na bok w ustronniejsze miejsce. Tam też oparł się o blat baru jeszcze dłuższą chwilę stojąc by leniwie odłożyć na wpół opróżnione naczynie. Alkohol pomagał rozładować tę napiętą atmosferę jaka panowała pomiędzy nimi, przynajmniej Rudowłose nie zwracało już tak przesadnej uwagi na jego wygląd starając się dostrzegać jedynie te pozytywne aspekty jego osoby. Ciągłe negowanie nie wyszłoby mu na dobre, pewnie szybko by się nim znudził przypinając mu łatkę dziwaka i wrócił do tych swoich bardziej sprawdzonych jednostek.
- Kumpela. Nie wytrzymałbym z taką dziewczyną ani jednego dnia. A ty z jakąś przyszedłeś? A może jesteś tu tylko ze znajomymi? Skoro na ogół nie chadzasz w takie miejsca, powinieneś mieć kogoś kto cię na to naciągnął. - Gdy tylko wspomniał o dziewczynie, od razu rozejrzał się po okolicy w tym też za samym sobą by upewnić się o kim mówił. Od razu napotkał na sobie wzrok ciemnowłosej, która powoli zaczynała odchodzić. Najwyraźniej postanowiła znaleźć sobie inną ofiarę do zadręczania na dzisiejszy wieczór. Odetchnął z ulgą by machnąć na nią lekceważąco dłonią i wdrapać się na barowy stołek obracając przodem do swojego rozmówcy. Od niechcenia wypił jeszcze kilka łyczków złocistego trunku, by jak najszybciej pozbyć się zawartości wadzącej butelki.
- Bloodstained Ground z Bristolu. Nie jesteśmy stąd, a to był nasz pierwszy koncert na terenie Londynu. Rzadko zwracają się do mnie po imieniu, ale niech ci będzie – Xavier. - Uśmiechnął się kącikiem ust widząc to oficjalne powitanie, nie chciał sprawić mu zawodu dlatego też ścisnął jego dłoń. Na chwilę zawiesił wzrok na zamówieniu chłopaka i od razu przypomniał sobie o wszystkich tych drinkach mieszanych z energetykami. Nie spodziewał się tego. Dotychczas w jego oczach blondas był grzecznym w ogóle nie pijącym chłopcem. Zdziwiło go nieco to dlaczego zamówił tylko jeden ze składników a nie już przygotowaną szklankę. Patrzył na niego ciekawsko, jak gdyby wyczekiwał tylko momentu w którym wygrzebie z kieszeni spodni jakąś piersiówkę z wódką. Tak się jednak nie stało, a on był niezmiernie zawiedzionym. - Nie pijesz?
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Xavier & Ollie Empty
PisanieTemat: Re: Xavier & Ollie   Xavier & Ollie EmptySro Mar 05, 2014 11:31 am

Muzyka nawet na chwilę nie ucichła, a grane kawałki stawały się jeszcze mocniejsze, co nie bardzo odpowiadało blondynowi. Zdecydowanie bardziej wolał piosenki, przy których dało radę tańczyć, lecz jeszcze nie opuścił tego lokalu, więc nie było najgorzej. W mniemaniu jasnowłosego dzieciak zadawał strasznie dużo pytań, lecz na tym opierała się każdorazowa konwersacja. Jedna osoba pytała, by druga mogła dać odpowiedź i tak dalej. Uśmiech nie znikał mu z ust, to był jego przepis na własną osobę i nie zamierzał z niego rezygnować.
- A szkoda, nagrody są zawsze motywacją, o wiele bardziej skuteczną, niż kary – mrugnął. Jego odpowiedź może nie zabrzmiała zbyt jednoznacznie, ale kto by się tam przejmował doborem słów, zwłaszcza, że tego typu niejasności były na swój sposób zabawne.
Miał nadzieję, że rudzielec będzie miał poczucie humoru i za chwilę nie zacznie go wyzywać od pedofilów czy innych zboczeńców. Zresztą i tak by się tym nie przejął, w końcu nie była to prawda nawet w najmniejszym stopniu. Uwaga tycząca się trwonienia pieniędzy nawet miałaby sens, lecz i w tym wypadku nastolatek się pomylił. Nie było chyba w tym miejscu drugiej tak pracowitej osoby, jak Ollie. Cały dzień spędzał aktywnie przechodząc z jednej pracy do drugiej, a wieczorami padał niczym martwy i wystrzały armat nie byłyby w stanie go zbudzić. Nieco zamyślony podrapał się po policzku.
- Często robię nieprzewidywalne rzeczy, to pewne – zaczął ostrożnie, ale nie czuł też dużej potrzeby, by się pilnować. – Prawdę mówiąc to mój pierwszy taki wypad i nie zapłaciłem ani grosza za przyjście tutaj – wzruszył beztrosko ramionami. – Nie jestem koneserem muzyki granej na żywo, dla mnie ona istnieje, by do niej tańczyć – jak zawsze szczery.
Dostrzegł tę nieufność w swoim rozmówcy i starał mu się nie dawać dodatkowych powodów, by ta rosła niepotrzebnie. Na ostatnie słowa uśmiechnął się jeszcze szerzej. O nie, zdecydowanie nie był bogaczem, czasami ledwo wiązał koniec z końcem, jednak nigdy nie marudził na brak pieniędzy. W końcu mógł się zawsze podjąć jeszcze jakiejś pracy w razie czego, chociaż wtedy doba będzie dla niego za krótka.
Rozmowa o muzyce mogła ich połączyć, albo co gorsza, mocno poróżnić. Blondyn nie przepadał za tego typu rozmowami, dopóki nie wiedział, czy dana osoba jest tolerancyjna i czy przypadkiem nie jest zagorzałym fanatykiem jakiegoś konkretnego gatunku. Raz kozie śmierć.
- Każdej po trochu – wyszczerzył się. – A na poważnie, to lubię muzykę, do której można tańczyć. Jednak masz rację, nie przepadam za ciężkim metalem, bo prócz machania głową nie udało mi się ułożyć choreografii oraz hip-hopu i rapu. Zdecydowanie do mnie nie przemawiają, chociaż są już bardziej rytmiczne – pokiwał mądrze głową, jakby był znawcą, co było bardzo dalekie od prawdy. – Na poważnie? Nie znam się. Jestem w stanie stwierdzić, czy coś mi się podoba, czy też nie. W ten sposób wybieram sobie playlistę – przymknął na chwilę oczy i zaśmiał się. – A jak jest z tobą? Co twoją uwagę przykuwa? – I chyba nie chodziło tu tylko o słuchany rodzaj piosenek.
Mistrzem muzycznym nie był, często mylił też zespoły oraz wykonawców, chociaż kojarzył znaczną większość utworów. Nie miał po prostu do tego głowy, a wiedza ta wydawała mu się być zbyteczna. Niebieskooki dokładnie obserwował każdy ruch dzieciaka, przyglądał mu się zaciekawiony i nie krył się z tym wcale. Jego wzrok przyciągały głównie płomieniste włosy, miał słabość do tej barwy, chociaż nie zdawał sobie z tego w pełni sprawy. Może niebawem uświadomi to sobie? Gdzieś w duchu ucieszył się, że chłopak nie przyjechał tutaj z dziewczyną, chociaż może był za młody, by myśleć o miłostkach? Patrząc na piwo w jego dłoni, Daniels doszedł do wniosku, że się myli i dzisiejsza młodzież strasznie szybko dorastała pod wieloma aspektami.
Rozłożył w zabawny sposób ramiona, jakby się poddawał, bądź cały obnażał w tym momencie.
- Nie, jestem tutaj sam. Znajomi mnie wystawili i tak o to znalazłem się w tym miejscu całkowicie przez przypadek. Muzyczne ucho kazało mi odwiedzić ten lokal – wytłumaczył się w nieco dziwaczny sposób. – Chodzę tam, gdzie mam ochotę. Myślałem wpierw, ze udam się prosto do domu, ale pomyślałem, że skoro mam dzisiaj urodziny, to nie będę jak ciul siedział wśród czterech ścian – zdradził swój prawdziwy powód przybycia.
Co prawda dzień jego urodzin nie był mu specjalnie bliski, ale był to jeden z powodów, dzięki którym mógł się spotkać ze znajomymi w większym gronie. Niestety akurat dzisiaj wszyscy zawiedli.
Raz jeszcze spojrzał na w połowie pełne naczynie trzymane przez nastolatka.
- Zupełnie nic mi to nie mówi, ale może uda mi się zapamiętać… Z pewnością w mej pamięci pozostanie rudowłosy gitarzysta – uściśnięcie dłoni też było zwykłą czynnością, lecz wypowiedziane przez Danielsa słowa zdawały się mieć nieco inne znaczenie.
Ollie zakłopotał się nieco i zaśmiał nerwowo, co wyglądało dość zabawnie w jego przypadku.
- Zabrzmi to zabawnie, ale nigdy nie piłem. Dzisiaj mogę – czyli ukończył dwadzieścia jeden lat, wiek, gdy oficjalnie może kupować alkohol – ale jakoś zapominam o tym. No i nie wiem, od czego zacząć degustację. Może ty mi coś polecisz?
Miał wrażenie, że na tym polu chłopak był o wiele bardziej doświadczony.
Powrót do góry Go down
Xavier

Xavier


Liczba postów : 170
Join date : 11/02/2014
Skąd : United Kingdom - Bristol

Xavier & Ollie Empty
PisanieTemat: Re: Xavier & Ollie   Xavier & Ollie EmptyCzw Mar 06, 2014 3:54 pm

- No wiesz ty co! Za darmo do klubu? Burżuju. Przyznaj się - masz jakieś układy  z właścicielem? Albo z bramkarzem? Z kimś musisz mieć. Nie uwierzyłbym, gdybyś okazał się jakąś ważną szychą godną takich przywilejów. - Nadymał policzki jak dziecko, będąc wyraźnie poruszonym mimo tego, że sam wszedł do lokalu prawie, że za darmo. Nie mógł ukryć lekkiego zaciekawienia jego życiorysem. Chociaż nie pokładał w ich znajomości zbyt dużych nadziei, chęć poznawcza zdawała się brać nad nim górę za każdym razem pchając rozmowę na właściwy tor. Po prostu lubił się wygadać a i z poznawaniem nowych ludzi nie miał zbyt dużego problemu, chociaż na ogół wybierał swoich znajomych i z dala trzymał się od podejrzanych typków, jego grono znajomych w rodzinnym mieście było bardzo liczne. Nie to co tutaj, gdy właściwie w tłumie znał zaledwie garstkę w większości poznaną na miejscu lub za pośrednictwem przyjaciół.
- Potrafisz tańczyć? Nie moje klimaty – jakoś nie widzę siebie w roli wijącego się na parkiecie węgorza. Ale to ciekawe. Może opowiesz mi o tym, jak ważną rolę odgrywa to w twoim życiu? - Zażartował. W zabawnych uwagach nie był zbyt dobry, łatwiej byłoby mu przypiąć łatkę sucharmistrza niżeli młodego dowcipnisia. Mimo tego nie przejmował się swoim poczuciem humoru i kiedy tylko miał ochotę coś dziwnego powiedzieć, rzucał bez zastanowienia, często nie biorąc pod uwagę tego jak mógłby wypaść w oczach osoby drugiej. Czasami żałował, peszył się no i było mu głupio, gdy tylko dał się ponieść wodzy własnych głupkowatych emocji. Oddał barmanowi pustą butelkę na razie niczego nie zamawiając. Wsparł policzek na dłoni przyglądając się nie ogarniętej chłopaczynie. Nie był w jego typie. To znaczy; dotychczas nie oglądał się za blondynami o niebieskich oczach. Szukał długowłosych mężczyzn ubranych w skórzane płaszcze i ciężkie obuwie. Pomimo swojego młodego wieku, miał słabość do starszych i to za nimi głównie się oglądał. Przygryzł wnętrze swoich policzków chwilę rozmyślając nad kilkoma aspektami jego osoby. Był trochę nachalny, na swój pokrętny sposób pozwalał sobie na przekraczanie kilku zasad dobrego smaku, nie raz nieświadom swoich czynów, wzrok zawieszając na jakiejś części odzienia tudzież ciała rozmówcy.
- Pomimo wielu nieporozumień wyczuwam w tobie swoją bratnią duszę, Olku! Też mniej więcej w ten sposób wybieram odsłuchiwane piosenki z tym, że trzymam się bardziej mocnych brzmień. I również nie przepadam za hip-hopem i rapem. Poza tym nienawiść do techno oraz disco polo. A dubstepu nie lubię – bo tak, bo mogę. - Zagaił spokojnie starając się ominąć kilka ciekawskich pytań. Nie lubił opowiadać o sobie i o niektórych swoich preferencjach, zawsze zdarzył się jakiś typ który wydziwiał zaczynając podawać nazwy zespołów lub piosenek których człowiek nie znał, szukając pretekstu do kpiny i drwin podważając autorytet Rudzielca. Nie był wikipedią, żeby wiedzieć jak miał na imię kot babci jakiegoś muzyka. Zdziwiony zamrugał kilkakrotnie by raz jeszcze zerknąć za blondyna i upewnić się, czy aby nie kłamie. Naprawdę nie spodziewał się tego, że mógł zostać przez kogoś wystawionym. Mało tego – sam do klubu przyszedł! Wyznawał dziwną zasadę, że jeśli miał gdzieś wyjść to przynajmniej z jedną osobą bo samemu nigdy się nie opłacało, wolał stać na pewnym gruncie i mieć przy sobie kogoś  kto w sytuacji kryzysowej razem z nim gdzieś by się schował lub pomógł odprowadzić pijanego do domu. Pokręcił z niedowierzeniem głową a gdy tylko usłyszał o urodzinach nieco się skrępował, nie lubił tego okresu życia każdego człowieka bo ci zawsze mieli nie wiadomo jakie wymagania względem otaczających ich wokół ludzi. Życzyli sobie uśmiechów, nieuzasadnionej radości, prezentów i innych mało potrzebnych bibelotów. Poza tym mruczenie wymyślonych na poczekanie życzeń składających się z kilku na siłę wykrztuszonych z siebie słów i ta niezręczność, kiedy ktoś śpiewał nad uchem jubilata to porąbane sto lat. Starał się grać dobrą minę do złej gry, odchrząknął.
- Pierdol ich, nie zasługujesz na takie traktowanie. To... wszystkiego najlepszego! Ile ci lat dzisiaj stuknie, staruszku? Nie mam dla ciebie żadnego prezentu, poza skromnym i jakże ponętnym rudym sobą oczywiście.- Puścił mu oczko uśmiechając się zawadiacko, ciekaw był jego reakcji. W międzyczasie przygotował się za niezły ochrzan albo przyjacielskie zwyzywanie od popieprzonych pedałów. Odgarnął włosy z grzywki na jedną stronę nim nie przywołał do siebie skinieniem barmana, postanowił zdać się na swój gust i uprzedzić chłopaka, pewnie gdyby zaczął opowiadać mu o drinkach i ich skutkach ubocznych nowo przybyłemu szybko odwidziałoby się dalsze imprezowanie jak i picie z młodym.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz! Nie daj się prosić. - Zainspirowany jego energetykiem dopłacił kilka groszy i korzystając ze swojej zniżki zamówił dwa razy tequilę zmieszaną z wodą gazowaną oraz wcześniej wspomnianym napojem doprawionym kostkami lodu. Mógł zamówić jakieś dobre piwo ale uznał, że może na początek powinien chłopaka który wcześniej alkoholu nie tykał zachęcić dobrym nieco słodszym smakiem – poza tym miał taką cichą nadzieję, że tym szybciej go upije co poskutkuje rozluźnieniem się obojga i lepszą atmosferą. Przysunął mu na blacie bliżej dłoni szklankę z zwartością.
- Skusisz się? Zobaczysz, że po tym będzie ci lepiej.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Xavier & Ollie Empty
PisanieTemat: Re: Xavier & Ollie   Xavier & Ollie EmptyCzw Mar 06, 2014 6:45 pm

Nie potrafił kłamać, ale wygłupiać się owszem. Zabawnym uznał za pobawienie się w gwiazdora, chociaż przez chwilkę. Przecież nie miał zamiaru nikogo wprowadzać na stale w błąd, to nie było w jego stylu. Uśmiechnął się tylko, jakby chciał powiedzieć, że jeszcze wielu rzeczy jego rozmówca nie wie. Nawet udało mu się stworzyć wokół siebie pewną aurę tajemniczości, jednak szybko sam wszystko popsuł.
- Tak, osoba stojąca na bramkach jest moim znajomym – już chciał coś powiedzieć, gdy ktoś do niego podszedł, klepnął po plecach i się przywitał. Zrobiło to jeszcze kilka innych chłopaków oraz dziewcząt.
Jednak jacyś znajomi Olliego chadzali w takie miejsce, nawet nie wiedział o tym, chociaż lista znanych przez niego osób była naprawdę pokaźna. Były to jednak osoby, z którymi nie spędzał nigdy większej ilości czasu, dlatego też szybko zwrócił całą swoją uwagę na obecnego rozmówcę.
- Przepraszam. Jak się okazuje wszędzie można spotkać przyjazną gębę – miał na myśli kolegów i koleżanki. – Potrafię tańczyć. Nieskromnie powiem, że wychodzi mi to świetnie i myślałem, że dasz się później namówić na opuszczenie tego miejsca i pójście ze mną w nieznane – zaśmiał się sympatycznie.
Ollie nawet nie zastanawiał się, czy może być w typie rudzielca, czy też nie. W końcu nie każdy spotykany przez niego przedstawiciel płci męskiej musiał być rozpatrywany pod względem ewentualnego partnera na jedną, a może nawet i kilka nocy. Jasnowłosy mógłby godzinami opowiadać o swoim życiu, chociaż to pozornie zbyt długie nie było. Mimo tego ciągle coś się u niego działo, ciągle owocowało w nowe przygody. Nawet obecny wieczór będzie w przyszłości wspominał z uśmiechem na twarzy.
Błękitne tęczówki spoglądały na rudzielca, jakby starał się odczytać mowę jego ciała, a tym samym i jego myśli. Był ciekaw, czy chłopaczek również mu o sobie opowie, chociaż to nie był wymóg. Jeżeli ten chciał pozostać tajemniczy, to mu to umożliwi. Widział, że Xavier nad czymś rozmyśla po uprzednim przyjrzeniu mu się. Musiał go oceniać właśnie, a blondyn nie zamierzał specjalnie się gimnastykować, by przypaść mu do gustu. Faktycznie różnił się od ideału, który wybrał sobie gitarzysta.
- Taniec jest moim sposobem na życie – powiedział prosto, ale szczerze. Nie wyobrażał sobie dnia bez pląsania na parkiecie, bez zmęczenia, bólu nóg. Obecnie było to dla niego wszystko, zwłaszcza, że nie posiadał drugiej połówki, której mógłby się poświęcić. – Olku? – Nie mógł powstrzymać śmiechu, dawno nie słyszał, by ktoś się do niego zwracał w podobny sposób. – Może faktycznie uda nam się nawiązać nić porozumienia, nie miałbym nic przeciwko – w przeciwieństwie do chłopaczka, Ollie był nim w pewien sposób zauroczony.
Te płomienne włosy, niegrzeczny wygląd, pewność siebie, buńczuczne zachowanie. Przeciwieństwa się przyciągają, zwykli mawiać naukowcy. Jednak niepamięć do nazwisk wykonawców ich łączyła. Mogliby wspólnie nabijać się z osób, które z maniakalnym zaangażowaniem śledzą życiorysy swoich ulubionych gwiazd.
Daniels nadal siedział rozluźniony, nie przeszkadzał mu fakt, że nie miał tutaj wsparcia w postaci zaufanych przyjaciół. Potrafił się bawić w każdym towarzystwie, szybko znajdował sobie grono znajomych i co najważniejsze, nie potrzebował alkoholu, by mieć większe odpały od osób, które były już pod wpływem procentów.
Nie spodziewał się też wybuchu entuzjazmu sztucznych uśmiechów, czy nieszczerych życzeń. Urodziny to był dzień, jak co dzień, nie oczekiwał, by nagle wszyscy byli dlań mili, a zwłaszcza jednostki, które dopiero, co poznał. Mimo wszystko podziękował najcieplejszym uśmiechem, na jaki było go stać, czasami takie niespodziewane słowa, były lepsze niż najdroższy prezent.
- Dwadzieścia jeden – magiczna liczba dla każdego młodego człowieka w Wielkiej Brytanii. To wtedy uzyskiwali wszystkie przywileje, mogli pić do nieprzytomności, ale również i ponosili pełną odpowiedzialność karną. Raz na zawsze skończyła się taryfa ulgowa i rozpoczynało się szare, dorosłe życie. – Taki prezent mi odpowiada, rudzielcu – odmrugnął i się roześmiał.
Mężczyzna, kobieta… Nie miało dla niego znaczenia, z kim się spotyka, z kim całuje oraz z kim kocha. Od dawna był świadom swych seksualnych preferencji, a dzięki temu był niezwykle tolerancyjną osobą, chociaż miał pewną wadę. Szybko się zamraczał i był naprawdę kochliwą bestią. To było powodem jego dotychczasowych porażek miłosnych.
Jasnowłosy z zaciekawieniem słuchał, co zamawia nastolatek, by w razie czego zamówić sobie drugą kolejkę, chociaż nie wiedział, jak zareaguje na alkohol. Nie trzeba go było długo namawiać, krótko powąchał, co znajduje się w szklance, po czym napił się solidnie. Paliło w gardle, ale nie było takie złe, jak się spodziewał. Gdy minęła pierwsza gorycz, a ciepło uderzyło go, aż na twarzy pojawiły się leciutkie wypieki, stwierdził, że trunek jest nawet dobry, chociaż kopa dawał niezłego. Odetchnął aż, musiało być to dość zabawne patrzeć, jak ktoś pierwszy raz w życiu kosztuje wysokoprocentowych napojów.
- Niezłe – stwierdził z uznaniem. – Pozwolisz, że kolejne ja będę stawiał – nawet zapomniał, że był tutaj z niepełnoletnim, zresztą chłopak i tak by pił, a on nie miał zamiaru robić mu moralizatorskich wykładów. Nie zależał do tego typu osób. – Ile ty takich musiałbyś wypić, by się upić? – Zapytał i znów zamoczył usta w szklance.
Chciał wyliczyć na ile może sobie pozwolić, nie uśmiechało mu się wracać wstawionym w cztery dupy do domu. Brat zapewne zrobiłby mu pogadankę, chociaż opcja wylądowania z kimś w łóżku już o wiele bardziej mu się podobała. Cóż mógł poradzić na fakt, że był młodym mężczyzna mającym swoje fizyczne potrzeby?
Powrót do góry Go down
Xavier

Xavier


Liczba postów : 170
Join date : 11/02/2014
Skąd : United Kingdom - Bristol

Xavier & Ollie Empty
PisanieTemat: Re: Xavier & Ollie   Xavier & Ollie EmptyPią Mar 07, 2014 2:12 pm

- Szczęściarz. - Wszystko powoli zaczynało się wyjaśniać i zlepiać w jedną całość, chłopak tylko przytaknął głową na znak swojego zrozumienia starając się więcej tego tematu nie poruszać, nie odczuwał potrzeby aż tak nagminnego drążenia skoro to blondyn sam bez większych nacisków przyznał się do stanu swojej obecnej sytuacji.
- Więc mówisz, że nie jesteś wybredny i kolor moich kłaków nie jest dla ciebie problemem? Zaskoczyłeś mnie, na ogół postronnym bardzo to przeszkadza. - Odwzajemnił jego uśmiech pozwalając kącikom ust podjechać ku górze. Na ogół był osobą pozytywnie patrzącą na świat, rzadko zdarzały się sytuacje w których zamykałby się w sobie bucząc pod nosem na wszystkich dookoła, tylko czasem mu odwagi brakowało ale tą na ogół w porę nadrabiał niczym innym jak trunkami tudzież innymi mniej dozwolonymi używkami. W zależności od tego co było na stanie bo jako, że był młody nie mógł pozwolić sobie na tyle ile sam na ogół chciał. W normalnych warunkach nikt nie sprzedałby mu alkoholu, tym bardziej, że był w grupie jednym z najmłodszych członków.
- Uważaj, bo puszczę cię z torbami i to bez skrupułów. Nie boisz się o zubożenie portfela? Na imprezach na ogół więcej się traci niż zyskuje. Przez alkohol. - U pozostałych była to różnica roku lub kilku lat, zawsze potrzebowali kogoś a to tego nie było tak łatwo kto wstawiłby się za nich, pomógł zorganizować ważniejsze wydarzenia bo w końcu z perspektywy osoby trzeciej byli tylko dzieciakami, próbującymi znaleźć swój sposób na życie. I chociaż wszyscy wiązali z zespołem duże nadzieje, nikt nie brał ich na poważnie szeptami powtarzając pod nosem, że w ciągu kilku lat wszystko się rozleci i każdy z nich pójdzie w swoją stronę w końcu zajmując się szkołą i rzeczami ważnymi, takimi jak rodziny ciąże i na szybko pozakładane rodziny.
- Dobrze, dobrze. Skoro tak, to następne ty wybierasz – chociażby na ślepo! - Więzienia nikt nie przewidywał. Nie byli aż takimi rozrabiakami, którzy mieliby zadatki na rychłe znalezienie się w pierdlu i pomimo swojego nastawienia do świata, na ogół  nikomu za skórę zbyt mocno nie zachodzili. Zamoczył wargi w nowo nabytym napoju chwilę przygryzając krawędź szklanki zębami. Przyjemne palące ciepło od razu rozeszło się po kościach sprawiając, że krew krążyła w żyłach szybciej a i przed oczami nieco mu pociemniało, nim nie wziął się w garść z lubością upijając jeszcze kilka skromnych łyczków zastukał palcami o blat. Powstrzymując cisnący się na usta komentarz porównujący oba ich wieki uśmiechnął się miło, raz jeszcze przez dłuższą chwilę zamyślając się nad jego ostatnim pytaniem, wtedy też wypalił darując sobie historyjki o tym po ilu w jaki sposób mógł zacząć świrować.
- Trzy...tery... Cztery! Albo nie, pięć... Cztery i pół jeśli chcesz mnie uwieszonego na swoim ramieniu. To nie jest propozycja, a ostrzeżenie.- Nie mógł się zdecydować bo w końcu chciał w jego oczach wypaść jak najlepiej. Wśród młodzieży bardzo popularnym było chwalenie się jak największą ilością i rzeczywiste picie na umór. On nie był wyjątkiem. Ale tego wieczoru nie zamierzał pić do nieprzytomności. Noc miał spędzić u ciotki i wujostwa, rodzice by go zaszlachtowali gdyby dowiedzieli się w jakim wrócił stanie. Musiałby u kogoś przenocować i poczekać, aż wytrzeźwieje.
- Chcesz mnie upić czy o co chodzi? Przyznaj się, masz wobec mnie jakieś nieprzyzwoite plany? Siebie być pilnował, szybciej możesz odpaść i wpaść w tarapaty. - Nie mógł wybrać się do domu któregokolwiek z członków zespołu bo tak się złożyło, że nie mieli oni rodziny w tej okolicy – wszyscy cisnęli się z nim w jednym pokoju rozłożeni w śpiworach, na materacach i na łóżku polowym. Muzyka była bardzo głośna, tutejsza widownia dalej bawiła się w najlepsze zaś on co jakiś czas widział znajome sobie twarze machające z oddali. Machające, lub robiące rzeczy mniej przyzwoite o których wspominać na głos nie chciał.
- Naprawdę nigdy wcześniej nie piłeś? Dlaczego? Taki z ciebie przykładny obywatel? - Parsknął pod nosem gdy widział za ramieniem blondyna jednego z kolegów, jawnie sugerującego obietnice udanej nocy z dziewczyną przy boku. Odetchnął czasami rozglądając się po pobliskiej okolicy, rozmowa trochę ucichła co sprawiło, że poczuł się nieswojo.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Xavier & Ollie Empty
PisanieTemat: Re: Xavier & Ollie   Xavier & Ollie EmptyPon Mar 10, 2014 11:36 am

Szczęście było i zawsze będzie pojęciem względnym. Dla jednego pełnią tego uczucia będzie wygrana dużej sumy w grze loteryjnej, a dla innego pójście na spacer w doborowym towarzystwie, bądź cieszenie się samotnością z ulubioną piosenką w myślach. Ollie zaliczał się z pewnością do drugiej grupy. Potrafił cieszyć się z najdrobniejszych rzeczy, które go otaczały i które spotykał na swej drodze. Dlatego też wpuszczenie go na koncert było powodem jego ogromnej radości. Nie należał do osób, które byłoby stać na marnotrawienie pieniędzy. W końcu zbierał na wymarzone studia, chciał się dalej uczyć, lecz w obecnej sytuacji mógł jedynie marzyć o dalszej edukacji, co niesamowicie go bolało. Zależało mu na wykształceniu, chciał w przyszłości zdobyć dobrze płatną pracę, wymógł utrzymać nie tylko siebie, ale i swoja drugą połówkę, może dzieci, pragnął również być w stanie wspomóc rodziców, młodsze rodzeństwo oraz wspomóc brata w dążeniu do jego marzeń.
Obdarzył swego rozmówcę kolejnym szerokim uśmiechem i wzruszył nieznacznie ramionami.
- Cóż poradzę? Mam słabość do tego koloru włosów – nie chciał, by nastolatek czuł się napastowany przez niego. W końcu to, że ten wpadł mu w oko nie znaczy, że podobnie musi być i z Xavierem, mógł chłopakowi się w ogóle nie podobać. – I nie rozumiem tych uprzedzeń. W końcu liczy się człowiek, a nie jego wygląd. Oczywiście, że pierwiastek fizyczny ma znaczenie przez pierwsze paręnaście sekund, to udowodnili psychologowie, ale to jedynie pierwsze wrażenie, które ty i tak wywarłeś na mnie niesamowicie pozytywne – był gadatliwy. Pozostało mu mieć nadzieję, że nastolatek się go nie wystraszy.
Alkohol robił też swoje. Nieprzyzwyczajony do trunków tancerz miał wrażenie, że jego umysł stał się nieco zamglony, a język papla o wiele szybciej i czasami wypowiada słowa, których nie chciałby jeszcze powiedzieć, jak chociażby…
- Podobasz mi się – podrapał się niezręcznie po głowie i może nieco nerwowo dopił resztkę swego trunku, co było jego największym błędem. Procenty szybko uderzą mu do głowy.
Na swój sposób był uroczy z ta swoją szczerością, jednak często w ten sposób odtrącał od siebie mniej dostępnych ludzi. Miał jednak nadzieję, że gitarzysta nie zalicza się do jednostek, którym tego typu gadanie przeszkadza i potraktują go w pełni poważnie. Olliego nie można było często brać na serio, ale o tym wiedzieli jedynie jego bardzo dobrzy znajomi, którzy dążyli go poznać.
- Skoro już tu jestem, mam swoje święto, to mogę i raz do roku zaszaleć, zwłaszcza, że dwudziestych pierwszych urodzin nie obchodzi się za często – zaśmiał się już swobodniej.
Może Xavier nie zarejestruje nawet jego wcześniejszych słów? Teraz i tak było za późno, czasu nie cofnie. Spojrzał na listę drinków, które oferował tutejszy bar. Faktycznie zamknął oczy i wylosował im po kolejnym kolorowym napoju z dodatkiem turbo-wkładki. Dla blondyna nie liczyło się po ilu drinkach rudy zacznie się do niego lepić, chociaż w obecnej sytuacji mógłby już to zacząć robić, w ogóle by mu nie przeszkadzał ten fakt.
Jedno trzeba było niebieskookiemu przyznać. Nie miał doświadczenia w piciu, ale w innej sferze mógł się pochwalić naprawdę niezłym dorobkiem. Ku jego nieszczęściu każdy związek zakańczał się niezwykle szybko. Był naprawdę intensywny, pełen uniesień, lecz brakowało w nich jednego - miłości. Te wydarzenia pozwoliły młodemu mężczyźnie pozbyć się kilku barier, które tak bardzo mogły drażnić obecnie w jego osobie. Imponowanie mu po ilu głębszych będzie się wstawionym również nie robiło na nim większego wrażenia. Sam z dumą odpowiadał zawsze, że nie pije.
- Nie wiem nawet, czy to dużo… I może faktycznie powinienem skupić się na sobie, bo niedługo, nawet jakbym miał jakieś niecne plany typu zaproszenie ciebie na spacer zapomnianymi alejkami Londynu, to nici z tego, bo zacznę się zataczać – zaczął się śmiać naprawdę głośno.
Jego głos był przyjemny dla ucha. Nie było w nim już cienia młodzieńczości, musiał mieć za sobą mutację. Głęboki, ciepły śmiech, pasujący do osoby jasnowłosego, dźwięczał w uszach postronnych osób, zmuszając ich do lekkiego uśmiechu.
Wpatrzony w nastolatka swymi błękitnymi tęczówkami zdawał się nawet nie widzieć, co dzieje się dookoła. Był w pełni skupiony na rudzielcu, niestety nie posiadał podzielnej uwagi, co miało swoje plusy i minusy. Z pewnością każdy rozmówca tancerza mógł czuć się wyjątkowo, bo pełna uwaga była poświęcona danej osobie.
- Jak byłem mały, obiecałem sobie, że do pełnoletniości nie tknę alkoholu. I obietnicy dotrzymałem – to była niesamowita cecha w obecnych czasach.
Ollie był z pewnością człowiekiem honorowym i niełamiącym danego słowa. Barman podał im po kolejnym drinku. Daniels już teraz czuł, że ten będzie jego ostatnim. Nie chciał tracić panowania nad sobą, zwłaszcza, że nie miał przy sobie osoby, która zaprowadziłaby go domu. Pozostawało mu w tym momencie liczyć na gitarzystę, którego dopiero co poznał. Słodko.
Gdy obracał się na swym barowym stołku, niechcący szturchnął swoim kolanem nogę rozmówcy. Przypadkowa zaczepka wyszła iście filmowo.
Powrót do góry Go down
Xavier

Xavier


Liczba postów : 170
Join date : 11/02/2014
Skąd : United Kingdom - Bristol

Xavier & Ollie Empty
PisanieTemat: Re: Xavier & Ollie   Xavier & Ollie EmptyPon Mar 10, 2014 7:18 pm

Był zaskoczony jego śmiałością i z czasem zaczynał zmieniać swoje nastawienie co do całej siedzącej naprzeciwko osoby, na pewno nie było to zasługą alkoholu szumiącego w młodej głowie bo wszystkiego zaczął winić naprawdę przyjemny w obyciu charakter rozmówcy. Było mu miło z tego powodu, że tego wieczoru nie był zdany tylko i wyłącznie na siebie, nie musiał obracać się przynajmniej ten raz w towarzystwie, któremu ciągle od początku do końca musiałby imponować by tylko zabłysnąć na tle innych chłopców na ogół go przebijających w szalonej głupocie.
- Też tak uważam, ale dla ludzi przynajmniej tych pustych na ogół liczy się tylko i wyłącznie wygląd a nie osobowość. A przecież każdy z nas z wyglądu może się zmienić. Głupia mentalność. Wywarłem dobre wrażenie? Z wzajemnością. Hej! To znaczy, że mam u ciebie spore szansę i mogę liczyć na specjalne względy? - Komplement dość niecodzienny wprawił go w zakłopotanie, oczywiście starał się zgrywać takiego na którym nie wywarło to większego znaczenia, nie chciał zostać odebrany jak gdyby był... no właśnie, bo w ogóle nie podejrzewał jasnowłosego o jakiekolwiek upodobania względem mężczyzn. Dotychczas to on był tu tym który musiał ciągle szukać, robić pierwsze kroki lub co najgorsza tłumaczyć wszystko od początku do końca, taka rola w ogóle mu nie odpowiadała. Potrzebował partnera który już swoje w życiu przeżył, który wiedziałby o co w tej całej grze naprzemiennie wodzących się za nos kochanków chodziło, doświadczenie przynajmniej podstawowe było tu na wagę złota jako, że sam osobiście nie mógł pochwalić się rezolutnymi osiągnięciami w liczbie nadmiernie wysokiej. Nie rozglądał się też za typem casanowy a bo i nie chciał być tylko przedmiotem potrzebnym na chwilę uciechy. Był szczylem który tak właściwie do końca nie wiedział czego chciał a i co byłoby dla niego najlepsze, bo w końcu otaczający go ludzie związki traktowali bardzo rozwiąźle, znajomości zdawały się być również przelotne – przykładu nie miał zbyt dobrego a z rodzicami ani też rodzeństwem o niektórych sprawach szczerze porozmawiać nie mógł. Nawet członkowie zespołu nie wiedzieli, że czasem zdarzyło mu się iść w ślinę z jakimś często nie wiele starszym chłopakiem. Przemierzwił swoje włosy pomiędzy palcami z początku nie wiedząc jak powinien mu odpowiedzieć, sam nieco niepewnie czując się z takim wyznaniem dopił resztę drinka starając się zbytnio o tym nie myśleć. Ale to nie chciało opuścić jego głowy i od tamtego momentu wbrew swojej silnej woli zaczynał traktować go jako potencjalnego zainteresowanego, zabrzmiałoby to naprawdę niemądrze ale w jego oczach zyskał jak gdyby coś więcej. Zrozumienie, uświadomienie sobie tego, że skoro takie być może – o ile nie żartował, były jego preferencje to jednak nie był tak złym człowiekiem jakim na początku się wydawał. Na pewno był bardzo tolerancyjny a to znaczyło, że wszelkie wybryki przynajmniej te mniejsze mogły przy nim ujść mu płazem i na sucho. I jak gdyby jedno pociągało za sobą kolejne naprawdę dziwne dopowiedzenia, bo skoro tolerancyjny to otwarty na świat, na nowe doznania i wyrozumiały. Nie to co dzieciaki w jego wieku które gdy ktoś zrobił coś źle lub się skompromitował rozgłaszały tę nowinkę wszędzie, gdzie tylko się dało traktując to jako dobrą zabawę. Przyuważył, że rozmówcy usta się nie zamykały i jak gdyby nie patrzeć opowiadał o sobie bardzo chętnie, o swoich przekonaniach i mógłby przysiąc, że zaczął z nim flirtować! Pewnie to tylko głupi umysł teraz zaczynał dopowiadać swoje, szukając podtekstu w każdym chociażby najmniejszym jego ruchu, jak gdyby był jakimś desperatem któremu brakowało tylko wielkiej, neonowej tabliczki z napisem „NOTICE ME SENPAI, NOTICE ME”. Teraz tym bardziej nie chciał dopuścić do tego by pomiędzy nimi nagle zrobiło się ciszej, chociaż jego umysł był już przytłumiony bąbelkami i nagłym natłokiem informacji, a był on osobą która bardzo ale to bardzo lubiła dopowiadać sobie różne historie. Zresztą, hormony też robiły swoje sprawiając, że młodzi chłopcy często tracili głowy, głównie dla dziewczyn. Ten miał swoją stracić dla oficjalnie pełnoletniego mężczyzny, z naciskiem na ostatnie słowo chociaż w pewnych kręgach Ollie nazywany byłby tylko zwykłym, młodym dorosłym powoli kształcącym się, takim który dopiero w tym wieku lub najlepiej starszym mógłby pomyśleć o stabilizacji, zakładaniu rodziny i innych bardziej przyziemnych sprawach, takich jak mieszkania, podatki i odbieranie ubrań z małej przydrożnej płatnej pralni za rogiem. Parsknął z rozbawieniem gdy widział, jak ten rzeczywiście na ślepo wybiera zamówienie, jednak zdał się na jego gust nie chcąc narzucać swojego zdania, na ogół nie bawił się w picie drinków, proste alkohole takie jak piwo, wódka i wino... no, ewentualnie whisky na ogół wystarczały by uszczęśliwić każde niszczące sobie życie imprezami maleństwo. Skoro o maleństwach mowa to pomiędzy tą dwójką istniał bardzo zabawny paradoks bo bo rudzielec był tu od blondyna wyższy, minimalnie a jednak – ten fakt strasznie podbudowywał ego gitarzysty stając go na pewnej pozycji. Liznął brzeg swojej szklanki nieco zamyślony, racząc się wysokoprocentowym trunkiem, niespiesznie jak gdyby jednak nie chciał spić się do nieprzytomności. Nie wypadłby zbyt dobrze w oczach nowo poznanego, to co oboje mieli już we krwi było chyba wystarczającą dawką by móc spokojnie porozmawiać, bez większej obawy o to, że być może na chwilę obecną wygląda się jak siedem tysięcy ludzkich nieszczęść. Wsłuchiwał się w jego głos i najwyraźniej często nie chciał zagłuszać go swoim, był bardzo dobrym słuchaczem dlatego też i jemu poświęcał sporo swojej uwagi, mimo tego iż ta jego była dosyć podzielna bo kątem oczu zawsze rejestrował to, czy wokół było bezpiecznie i czy nikt nie zamierzał się do nich nagle dosiąść. Nie potrzebowali tu osoby trzeciej, w dwójkę w cztery oczy doskonale potrafili sobie poradzić. Powoli czuł się przy nim coraz swobodniej, potrafili się sobie odwdzięczyć chociażby drinkami i miłą rozmową i jakoś w ten sposób minęło im trochę czasu w klubie, razem i przynajmniej rude mogło z ręką na sercu uznać, że nie był to czas stracony a bardzo dobrze zorganizowany. Zaszczycił go miłym uśmiechem a gdy tylko poczuł na kolanie szturchnięcie mruknął z rozbawieniem i nie namyślając się zbyt długo nad swoimi czynami po prostu zatrzymał go w miejscu, opierając dłoń nieco nad kolanem, wczepiając w jego spodnie swoje długie, szczupłe - a to od ciągłego grania - jak na chłopaka palce i chwilę pocierając po materiale, nie rejestrując swoich nachalnych zachowań spojrzał mu w oczy jak gdyby prowokująco. Widocznie był niezadowolony z jego nieuwagi. Zmartwiony też  tym, że mógł sobie coś zrobić – w takim stanie przeto mógł upaść ze stołka na ziemię, poobijać się albo rzeczywiście zrobić takim głupim omsknięciem coś poważniejszego. Sam nie raz nabił sobie na policzku sińca lub rozwalił łuk brwiowy, wyglądał jak kaleka. Nie chciał by i on się do podobnego stanu doprowadził, komuś takiemu nie pasowałyby podobne upiększenia. Poza tym, zawsze kiedy z kimś pił starał się zwracać uwagę na stan swojego towarzysza, nie chciał wyjść na skończoną mendę która to tylko patrzyła na siebie, nie biorąc pod uwagi bezpieczeństwa postronnych. Nawet pijani ludzie, lub ci lekko wstawieni a normalni starali się innym pomagać, wspierać ich na swoich ramionach i wiernie przy nich siedzieć na ulicy kiedy z płaczem rzygali.
- Co mnie podrywasz? - Zaczepił nogę na jego stołku starając się nieznacznie przysunąć go do siebie, zmniejszając pomiędzy nimi dystans i tym samym naruszając przestrzeń osobistą nowo poznanego zawadiacko wysunął koniuszek języka, drocząc się z nim niby to dla żartu przesunął dłoń wyżej i wyżej zatrzymując się prawie że na połowie jego uda. Coś głupiego go naszło by sobie na to pozwolić, naprawdę przez chwilę nie myślał, chciał po prostu zobaczyć jak zareaguje, czy nagle ucieknie. Później zręcznym ruchem swoją dłoń wycofał i nieco z niego zakpił, udając, że nie miał wobec niego żadnych nieprzyzwoitych planów swojej nogi z jego stołka dalej nie wycofywał, zaczepiając o owy końcem swoich ciężkich butów upił jeszcze kilka łyczków. W szklance było tego naprawdę sporo, starczyłoby jeszcze na dobre pół godziny gdyby się nie spieszyli, lub więcej by siedzieć tak na tyłkach rozmawiając na mniej poważne tematy, nadal słuchając muzyki.
- Ciągle napominasz o wspólnym wyjściu ze mną... chciałbyś te plany zrealizować? Jak tylko dopijemy możemy się stąd razem zwinąć, trzeba w końcu rozprostować kości, odetchnąć. Na dworze ciągle jest ciepło i wystarczająco jasno, miałbyś ochotę? Nie możemy spędzić tu całego wieczoru. Pokazałbyś mi kilka uliczek? - Jeszcze do niedawna chciał zaciągnąć go na parkiet, przynajmniej na chwilę nim nie przypomniał sobie, że pewnie w stanie w jakim teraz byli wyglądaliby bardzo zabawnie. A no i był jeszcze jeden szczegół, Xaviel po prostu normalnie tańczyć nie potrafił, wstydził się wszystkich tych imponujących wygibasów na parkiecie, nigdy nie miał kogoś kto by go kroków nauczył. Wydawało mu się to głupie, chociaż czasami w domu próbował – żałośnie musiał wtedy wyglądać, improwizując jak tylko się dało. Był wychowany bardziej na koncertach. Na ciężkiej muzyce i klimatach które zmuszały młodych do rzucania się w tłum, rytmicznych podskoków i trzepania głową. Dla starszych dziadków – coś nadzwyczaj dziwnego. A dla nich, dla tych dorastających i wtajemniczonych zwyczajna codzienność. Ciekaw był jak blondas potrafił się poruszać, czy tyle było w nim gracji co w zawodowych tancerzach z telewizji, czy chodził za młodu na jakieś zajęcia a może miał to we krwi i starać się nie musiał, dobrze wyglądał nawet robiąc głupoty. Ale nie chciał pytać, nie teraz w obawie o to, że ten rzeczywiście zaciągnąłby go w tłum sprawiając, że wszyscy ciekawscy zaczęli by patrzeć. Chyba by ze wstydu spłonął i nigdy więcej się w lokalu nie pokazał, naprawdę nie był fanem takich kompromitacji.
- Nie bardzo znam te okolice, jestem tu pierwszy raz. Musiałbym ci zaufać i zdać się na twoją intuicję. Nie wyglądasz na porywacza, ani na handlarza organami. Co prawda, mógłbym jeszcze dla pewności przegrzebać twoje kieszenie, żeby upewnić się, że nie nosisz ze sobą żadnych skalpeli i woreczków do wycinania ale chyba na razie możemy to sobie odpuścić, nie uważasz? Moja nieświadomość zagrożeń być może doda temu wypadowi uroku. - Wymruczał mając cichą nadzieję na to, że jednak trafił na całkiem normalnego miło nastawionego gościa który po prostu chciał spędzić dobrze czas a to, że nie zamierzał przynajmniej na chwilę obecną robić z tego z jakąś wyrwaną na boku dziewczyną nie miało nawet najmniejszego znaczenia. Musiał nauczyć cieszyć się chwilą i tym, że to właśnie teraz było to jego pięć minut które musiał wykorzystać jak najlepiej, cała uwaga którą poświęcał mu Ollie nie mogła iść na marne – chciał mu się za nią odwdzięczyć nie tylko tym samym, ale też czymś więcej by następnego dnia nie wymazać się z jego pamięci. Szklanka niechybnie się opróżniała czy to z nudów, chęci zajęcia czymś dłoni czy zwyczajnej grzeczności, lub odgapialstwtwa bo gdy tylko widział, że w szklaneczce siedzącego naprzeciw trunku było mniej w swojej szybko wyrównywał byleby tylko jeden na drugiego czekać nie musiał. Bo on czekać nie lubił. Na ogół strasznie się irytował kiedy ktoś przedłużał jakąś czynność w nieskończoność i chociaż sam nie był święty, bo czasami i jemu zdarzało się coś odkładać, nieumiejętnie dłużyć i ogółem spóźniać to jednak wymagania wobec postronnych miał szaleńczo wysokie, zabawne wręcz.
- Też tak kiedyś obiecywałem, bardziej rodzicom niż samemu sobie a później jakoś po kilku namowach samo wyszło w praniu. Głównie wina rodzeństwa które też od najmłodszych lat ukradkiem mi podtykało. W każdym razie, doceniam twoją wytrwałość. Prawictwo też tak długo utrzymywałeś, czy może wyznajesz zasadę „dopiero po ślubie” ? - Zapytał ciekawsko, być może takie pytania były już zbyt dosadne tym bardziej, że padały z ust takiego młodziaka który formalnie rzecz biorąc o seksie nie powinien wiedzieć ani mówić nic. Normalny dzieciak zawstydziłby się na samo wspomnienie o tym słowie, schowałby się w kącik chowając swoje niegrzeczne świerszczyki głęboko pod łóżko nie mając najmniejszego zamiaru nawet przyznawać się do tego, co robił nocą pod kołderką. Ale on był trochę inny. Chociaż nie aż tak śmiały, jak wyżej przytoczone tematy to jednak czasami lubił zahaczać o takie tematy, czasami dyskutował o tym ze znajomymi obu płci, ciekaw niektórych aspektów no i ich poglądów.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Xavier & Ollie Empty
PisanieTemat: Re: Xavier & Ollie   Xavier & Ollie EmptySro Mar 12, 2014 8:25 am

Wszelkie uprzedzenia nie miały sensu bytu. Dopiero się poznali, a Ollie już był zwabiony samym wyglądem nastolatka. Smukły, zbuntowany, gitarzysta i w dodatku rudy! Czego mógł chcieć więcej? Nie sądził, by poznał osobę, z którą spędzi więcej czasu, pochodzili z różnych części Anglii, on nigdy nawet nie opuścił Londynu, więc tutaj Xavier był o krok przed nim. W dodatku było to jeszcze niedawno dziecko. Przez chwilę jasnowłosy się zmyślił, lecz szybko odrzucił czarny scenariusz. Liczyło się tu i teraz i to, że dobrze im się spędzało wspólnie czas.
- A dawałem ci odczuć, że było inaczej? – zapytał uprzejmie, chociaż w tych słowach kryła się już teraz dwuznaczność, której niestety młody mężczyzna nie mógł się pozbyć.
Z trudem przełknął kolejny łyk trunku, gdy poczuł dłoń chłopka na swojej nodze. Początkowo myślał, że ten się jedynie wsparł na nim, bądź chciał go upomnieć, by się za bardzo nie zbliżał, lecz tym razem był to bardziej bezpośredni flirt. Kąciki ust same uniosły się w uśmiechu. Przyglądał się poczynaniom nastolatka spod przymrużonych oczu. Nie musiał nawet patrzeć, by dokładnie czuć pozycję jego palców, które śmiało sunęły coraz to wyżej.
Cóż za wizje mogły się zrodzić w głowie młodego, jurnego mężczyzny? Zazwyczaj nie szedł do łóżka z nowo napotkaną osobą, lecz i takie epizody miał w swym życiu. Później taki wyskok i tak przeradzał się w związek, który po średnio dwóch miesiącach się rozpadał. Teraz blondyn był wolnym człowiekiem, chociaż dość niedawno zakończył swą znajomość z o cztery lata starszym od siebie mężczyzną, to był jego ostatni partner i po nim miał zamiar patrzeć znów na płeć piękną, jednak los zrobił mu psikusa i postawił na jego drodze tego z pozoru niedostępnego rudzielca. Może i pozwalał swojej wyobraźni za bardzo wybiec na przód, lecz alkohol nie ułatwiał mu racjonalnego myślenia.
Wniosek był i tak jeden: Ollie nie uciekł, a w jego oczach pojawiły się dziwne iskierki. Zdecydowanie nie miał nic przeciwko kontaktom z osobnikami tej samej płci, co on, wiedział też, jak powinien się zachować, bo gdy tylko gitarzysta cofnął swą smukłą dłoń, on na chwilkę, dosłownie przelotnie, ją chwycił, tym samym mówiąc, że mógł kontynuować. Jak gdyby nic dopił drugiego drinka i to był jego limit. Było mu cholernie wesoło, miał zamiar wyrwać na parkiet i pokazać wszystkim, jak powinno się bawić. Jednak coś było w tym momencie ważniejszego niż pląsanie wśród spoconej dzieciarni – rudy chłopak.
- Można powiedzieć o podrywaniu z wzajemnością – był pewien tych słów, a obecna sytuacja bardzo mu się podobała. – I nie będę ukrywał, że mi to odpowiada.
Lubił te pierwsze kroki, chociaż przez procenty wszystko wydawało mu się, jakby się  dłużyło. Już teraz miał ochotę zasmakować ust swego rozmówcy, chociaż w innych warunkach taka myśl w ogóle nie zrodziłaby się w jego głowie. Oparł swoje dłonie na udach nastolatka i pochylił do niego. Spojrzał mu głęboko w oczy, ich nosy, a tym samym i usta, niemal się stykały ze sobą. Teraz to on się droczył. Był ciekaw, czy w klatce gitarzysty serce zacznie szybciej łomotać, czy się przejmie aż taką bliskością, na którą w obecnej sytuacji mogli sobie pozwolić.
- Na dworze już jest ciemno, chociaż naprawdę trzeba się postarać w Londynie, by trafić na prawdziwy mrok. Ja jestem gotowy do wyjścia i mam nadzieję, że pójdziesz ze mną – wycofał się powoli, chociaż jego ciepły oddech drażnił przez chwilę wargi nastolatka.
Ollie mógł spokojnie robić za przewodnika po stolicy Wielkiej Brytanii. Znał zakamarki, o których żaden turysta zapewne nie słyszał, wiedział, gdzie iść, by udać się w te najbardziej tajemnicze miejsca, które potrafiły wywrzeć ogromne wrażenie. Blondyn zsunął się ze stołka i kiwnął głową, by gitarzysta ruszył za nim. Uprzednio uregulował cały rachunek, nawet nie spoglądając na sumę, którą musiał zapłacić. Dopiero rano jego portfel zapłacze.
Upewniając się, że Xavier podąża za nim, przedarli się przez mały tłum ludzi. Zapewne członkowie zespołu spoglądali, gdzie też idzie ich najmłodsza gwiazda, lecz nie próbowali go zatrzymać, każdy był zajęty sobą. W tym też momencie błękitnooki dostrzegł tą nieznaczną różnicę we wzroście. Zaśmiał się aż, nigdy nie sądził, że będzie flirtował z wyższym od siebie, na dobrą sprawę dzieciakiem.
- Nie mam nic do ukrycia – rozłożył szeroko ręce, gdy znaleźli się w końcu na zewnątrz. Gdyby nastolatek miał taką ochotę, to zapewne mógłby go śmiało przeszukać.
Latarnie już się paliły, lecz ulica żyła. Było tu pełno klubów, z każdego wydzierała się inna muzyka, po chodnikach szalały nastolatki, zataczali się chłopacy i próbowali swoich sił w dorosłym życiu. Gdy tylko do uszów Olka dotarła jakaś taneczna muzyka, jego biodra same zaczęły się kołysać, złapał niespodziewanie dłoń Xaviera i okręcił nim, niczym swoją wieloletnią partnerką. Znał się na tańcu, było to widać w każdym jego ruchu, który nawet przez zawartość procentów we krwi nie stał się pokraczny. To jednak był koniec jego popisów, to on nie chciał wystraszyć swojego towarzysza. Posłał mu jedynie ciepły uśmiech i rozejrzał.
- Chodź! – krzyknął nagle i zaczął gonić czerwony, charakterystyczny dla Londynu autobus. Gdy obaj znaleźli się w środku zaśmiał się cicho. – Czuj się uprowadzony, Rudzielcu – ostatnie słowo zabrzmiało niezwykle pieszczotliwie i nabrało w jego ustach nowego znaczenia.
W pojeździe było tłoczno mimo późnej godziny, można było jednak spokojniej porozmawiać, niż w głośnym klubie. Dopiero tutaj Ollie zdecydował się odpowiedzieć na ostatnie pytanie.
- Z seksem trochę za szybko chyba zacząłem. Ale cóż poradzić? Spodobał mi się i nie miałem zamiaru z niego rezygnować – kolejna szczera i otwarta odpowiedź. – Ty również nie wyglądasz na osobę, która byłaby cnotką. Chociaż to zapewne specyfika życia wschodzącej gwiazdy. Pewnie to też głupi stereotyp, ale tak mi się właśnie kojarzą młodzi buntownicy – uśmiechnął się jakby przepraszająco. – A mnie oczywiście ciągnie do tego, co najbardziej odmienne w moim życiu – wyjaśnił zakłopotany.
Oparł się o szybę i przez chwilę zapatrzył w mijane przez nich budynki.
- Nasz przystanek – teraz Xavier mógł czuć obawy.
Wysiedli chyba w jednej z bardziej obskurnych dzielnic, lecz coś tutaj musiało być wyjątkowego, skoro blondyn wybrał właśnie to miejsce na ich pierwszą wyprawę. Blondyn nie wyglądał na spłoszonego, zapewne dobrze znał drogę, którą właśnie zaczęli iść. Spoglądał z ukosa na gitarzystę, a ten, gdyby nie był zaabsorbowany rozmową z jasnowłosym, zapewne zauważyłby, że autobus jechał niemal cały czas pod górkę. Młody tancerz zatrzymał się w jednym ze ślepych zaułków, podszedł nagle do chłopaka i zmusił go, by ten oparł się o ścianę. Uśmiechnął się przy tym nieco niebezpiecznie, lecz to była jedynie zagrywka, bo sięgnął dłonią do drabinki, którą ściągnął na dół. Przybliżył się jednak i zaczął mu szeptać do ucha.
- Nie boisz się? Teraz zacznie się twoja największa przygoda tej nocy – brzmiało to niczym obietnica składana przez kochanka.
Ruchem dłoni zaprosił chłopaka, by ten jako pierwszy zaczął się wspinać ku nieznanemu.
Powrót do góry Go down
Xavier

Xavier


Liczba postów : 170
Join date : 11/02/2014
Skąd : United Kingdom - Bristol

Xavier & Ollie Empty
PisanieTemat: Re: Xavier & Ollie   Xavier & Ollie EmptyCzw Mar 13, 2014 12:42 pm

Już takiej odwagi nie miał, by dobrać się do jego spodni na oczach wszystkich tu zebranych, jedynie przez chwilę ta niestosowna myśl przebiła się przez głowę rudzielca i tak szybko jak się pojawiła, tak została stłumiona. Jeszcze do niedawna czuł dotyk obcych palców na własnej dłoni, trudno było mu nie spamiętać przyjemnie miękkiej i zadbanej skóry i chociaż trwało to zaledwie ułamek kilku sekund zdążył zwrócić na to swoją uwagę. Zainteresowany w krytycznym momencie ich znajomości nie wycofał się ku tyłowi, nie był przygotowany na tak bezpośrednio zaserwowaną bliskość, śmiał do niedawna twierdzić, że tylko on potrafił tak otwarcie flirtować. Ta odmiana i przejęcie pałeczki przez starszego od siebie mężczyznę, była naprawdę dużym zaskoczeniem. A jednak pozostał na swym miejscu, jeszcze prowokująco wpatrując się w przeciwległe intrygujące tęczówki. Rozchylił lekko usta jak gdyby rzeczywiście miał zamiar skraść mu pierwszy tego wieczoru pocałunek. Ale tak się nie stało, jedynie z wzajemnością parzył wargi blondyna własnym nieco niespokojnym oddechem uśmiechając się zadziornie, pewnym siebie gestem opuszkami musnął jego policzek, później swobodnie naznaczając linię jego szczęki by chwycić za podbródek wyczekująco, ciągle nie decydując się na spragniony przez obojga krok. Zamruczał gardłowo, chociaż jego głos nie należał jeszcze do typowo niskich i szalenie dojrzałych był dla ucha dość miły. Mutacja nie była problemem, nie miał z tego powodu żadnych nawet najmniejszych kompleksów, nie były mu do szczęścia potrzebne. Zresztą dotychczas nikt nie narzekał na barwę rudzielca. Prezentował się nadzwyczaj normalnie, ktoś postronny mógłby nawet posądzić go o potajemne chodzenie na lekcje śpiewu jako, że potrafił bardzo sprawnie nad głosem panować. Powoli zszedł z wysokiego stołka od razu do niego podchodząc. Prawdą było, że serce jeszcze chwilę temu podskoczyło mu do gardła jak zwykle gdy ktoś samoistnie bez jakiejkolwiek zachęty próbował zbliżyć się do jego ust. O dziwo mniej spięty był gdy całował się z dziewczynami, te zawsze traktował z dużym przymrużeniem oka nie odczuwając wobec nich wstydu.
Starał się dotrzymać mu żwawego kroku, co chwilę wodził wzrokiem za jego sylwetką przebijającą się przez tłum by samemu w końcu przedrzeć się przez chmarę tańczących pijanych ludzi. Gdy tylko mu się udało wsparł się na ramieniu Olliego, odetchnął z ulgą gdy wzrokiem żegnał się z klubem. O swoją gitarę martwić się nie musiał, już wcześniej z kumplami umówiony był w ten sposób, że jeden z nich cały sprzęt zabierze ze sobą samochodem. W składzie mieli jednego który dziwnym trafem w tym tygodniu pić na umór nie mógł. Podobno w planach miał zrobienie sobie tatuażu u kogoś na chacie. Według zaleceń musiał tydzień przed i tydzień po być względnie trzeźwym. Kamień spadł mu z serca gdy pierwszy raz o tym usłyszał bo w końcu było to idealnym pretekstem do zabawy bez obaw o to, że nie będzie czym wrócić do domu. A tak się właśnie stało, odkąd wyszedł z dopiero co nieznanym pojęcia nie miał w jaki sposób o własnych siłach środkiem nocy wróci do wujostwa. Ale teraz nie powroty i grzeczne leżenie w łóżeczku były mu w głowie, chciał się rozerwać i poznać dotychczas niezbadane okolice miasteczka. Naiwny był z niego dzieciak skoro tak szybko mu zaufał, okręcony wokół własnej osi tylko parsknął z rozbawieniem widocznie nie próbując przyłączyć się do jego tańca godowego, jedynie zrobił to o co niemo wcześniej go poprosił. Wzrok zebranych na ulicy zatrzymywał się na nich co jakiś czas, czuł na karku ich wzrok a wtedy aż korciło by zrobić coś bardziej skandalicznego od zwykłych popisów. Młodzieńcze hormony często wpędzały go w kłopoty dlatego tym razem starał się trzymać na krótkiej smyczy, naprawdę nie chciał wyjść na puszczalskiego chociaż nie raz zdawało mu się, że właśnie taka jest jego natura.
- A więc to tak? Wiedziałem! Więc panie Porywaczu, bądź dla mnie łaskawy. - Rządny był bliskości jak na nastolatka przystało. Mocniej zagryzł wnętrze swoich policzków gdy ostatkiem sił dobiegł do autobusu, pokonując kilka pierwszych schodków już znalazł się w środku jeszcze dla pewności rozglądając się po okolicy by upewnić się do którego numeru wsiedli. Tłok sprawił, że stał przy nim naprawdę blisko prawie, że na niego wpadając. Wsłuchiwał się w jego cichy oddech czasem próbując odsunąć się przynajmniej o dwa kroki. Zakręty i otaczający ich pasażerowie nie mieli najmniejszego zamiaru ustępować i przesuwać swe tyłki, robili wszystko by zgarnąć dla siebie przynajmniej kawałek wolnej i potrzebnej do egzystencji przestrzeni. Zawarkotał pod nosem nie będąc zadowolonym z takiego obrotu sytuacji szczególnie, że jego nowo poznany towarzysz niedoli zaczynał na głos przy wszystkich opowiadać o seksie co pewnie wśród starszych było czymś nie do pomyślenia.
- Mój wiek był chyba najodpowiedniejszy na robienie takich głupot, nie żałuję bo teraz wstydem byłoby powiedzieć, że jeszcze się tego nie miało za sobą. Na szczęście już cnotką nie jestem. Ten stereotyp? Jest w nim trochę prawdy.- Zapewnił ale tematu bardziej nie rozwinął, nie bardzo chciał chwalić się tym że większe doświadczenie miał jedynie z przedstawicielkami płci pięknej. Dopiero od niedawna pozwalał sobie na kontakty także z chłopcami i chociaż na ogół to on był tym który nad kimś niedoświadczonym górował już kilka razy zdarzyło mu się być stroną uległą, bierniejszą.
- Muzycy nawet amatorzy mają większe wzięcie, czasami ludzie pchają się do ich rąk tylko po to, żeby później móc się pochwalić, że sypiali z kimś grającym gdzieś tam na małej scenie. Sława rośnie, ego też – wszyscy szczęśliwi. - Przewrócił oczyma na własne słowa wlepiając wzrok w okolice znajdujące się za oknem, żadne nie przywodziły mu na myśl zdjęć uchwyconych na widokówkach. Przez długi czas jazdy zdążył oswoić się z tak bliską obecnością chłopaka, rozluźnił się gdy mógł wyspowiadać się z niektórych rzeczy, bardziej zajęty rozmową i przemyśleniami reagował naturalniej przestając martwić się tym, że sytuacja zdawała się być coraz bardziej niepewna i podejrzana. Skinąwszy głową wyszedł z pojazdu pobieżnie badając okolice, tym razem szedł przy nim znacznie wolniej coraz bardziej obawiając się jego zamiarów. To miejsce nie wyglądało na zbyt bezpieczne ani też przyjemne, chociaż lubował się w klimatach opuszczonych budynków to teraz te nie wywierały na nim pozytywnego wrażenia. Mógł chcieć go zabić, zgwałcić albo zrobić jedno i drugie. Przełknął głośno ślinę gdy przyparty do ściany spojrzał w jego oczy. Starał się nie wyglądać na przestraszonego, przecież w każdej chwili mógł go od siebie odepchnąć i spieprzyć jak najdalej. Jednak tego nie zrobił, posłusznie tkwiąc w miejscu czekał na rozwój nieuniknionych wydarzeń.
- A chciałbyś, żebym zaczął się bać? To pokaż, na co cię stać. - Wstrzymując na chwilę oddech oparł dłonie na jego biodrach, już myśląc o najczarniejszych scenariuszach syknął zaskoczony gdy obok pojawiła się drabina. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł mu wzdłuż kręgosłupa, zaklął na niego siarczyście powoli odchylając głowę na bok. Pazurami drapnął wcześniej dotykane miejsca po czym po chwili wahania i walki z samym sobą złapał się drabiny, ociągając się wszedł na samą górę którą okazał się być dach. Zawsze chciał znaleźć się w miejscu takim jak to, jedna z jego dziwnych i porytych fantazji urzeczywistniła się tego wieczoru, odkąd pamiętał po prostu marzył o przesiadywaniu nocą na jakimkolwiek dachu ale nie samemu a właśnie z kimś.
- Często zapraszasz nieznajomych w to miejsce? - Zmierzył tancerza nieodgadnionym wzrokiem jak gdyby ten właśnie czytał w jego myślach. Odsunął się kawałek pozwalając mu wejść i postawić nogi na płaskim podłożu. Nie bardzo wiedział, gdzie teraz miał się udać czy dalej czy bliżej lub do jeszcze innego nie poznanego miejsca dlatego też czekał na jego ruch wpatrując się w widok jaki roztaczał się wokół. Nie był już tak mocno zmącony wysokimi budynkami w postaci wieżowców, te były widywane z bardzo daleka ale nie tutaj gdzie domki bywały stosunkowo niskie. Zastanawiał się na ile pięter razem się wznieśli. Ponaglił go ruchem dłoni mając nadzieję, że ten jednak się pospieszy i szybko do niego dołączy.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Xavier & Ollie Empty
PisanieTemat: Re: Xavier & Ollie   Xavier & Ollie EmptyCzw Mar 13, 2014 9:02 pm

Nocna panorama zabierała dech w piersiach. W oddali majaczyły światła wieżowców z dzielnicy biznesowej, po prawej było widać pięknie oświetlone London Eye a zaraz za nim dumę stolicy – Big Bena. Całość tworzyła niezapomniany widok, który z pewnością utkwi w pamięci Xaviera. Uwieńczeniem tego wszystkiego był księżyc, uśmiechający się będąc niemal w pełni na tle rozgwieżdżonego nieba. Dzielnica, w której się znajdowali nie była zbyt mocno oświetlona, dlatego też mieli możliwość podziwiania odległych ciał niebieskich.
Blondyn musiał przyznać, że nie takie efektu się spodziewał. Miasto po raz kolejny go zaskoczyło pozytywnie, nawet on nie znał go od tej strony. Mocno rozochocony poczynaniami nastolatka oraz ośmielony przez procenty, podszedł do krawędzi dachu i na nim usiadł, podkulając pod siebie jedną nogę. Było widać, że to jego żywioł, że właśnie w takim otoczeniu czuje się najlepiej.
- Prawdę mówiąc jesteś pierwszą osobą, która dała się namówić na przyjście tutaj – znów nie kłamał, chociaż mogło to brzmieć niczym słowa, które rudzielec mógł chcieć usłyszeć. – Londyn ma wiele tajemnic, my właśnie odkrywamy jedną z nich – uśmiechnął się nieco tajemniczo.
Pora, mrok i samo otoczenie działały na wszelkie zmysły. Jednak w głowie jasnowłosego przewijały się obrazy z baru, ich bliskość, poruszane tematy i ta przedziwna swoboda, panująca między nimi. Skoro już robili szalone rzeczy, to czemu też nie mieliby kontynuować owych czynności? Kierowany tą myślą podniósł się i złapał dłoń Rudego. Spojrzał w jego tęczówki, czekając na przyzwolenie i pociągnął go za sobą. Weszli jeszcze wyżej aż znaleźli się po drugiej stronie dachu, gdzie znajdowała się prowizoryczna kładka z kilku desek. Normalnie Ollie przebyłby tę odległość jednym skokiem, lecz teraz nie chciał ryzykować, chociaż sam pomysł, by w takim stanie udać się na spacer po dachach był dość szalony.
- Nie przeszło ci przez myśl, że mogę być wariatem, który tylko szuka ofiary? Mam tak ciamajdowaty wygląd, jak na złą osobę, że mógłbym zostać porywaczem i gwałcicielem idealnym – zażartował i przyciągnął bliżej siebie nastolatka, by ten nie spadł.
To on w tym momencie był przewodnikiem, na którego skazany był gitarzysta. Niebieskooki nie wydawał się być jednak złym człowiekiem i w przyszłości zapewne Xavier przekona się w pełni, że zawsze można mu ufać i na nim polegać, lecz do tego typu wniosków potrzeba było czasu.
Ich spojrzenia ponownie się skrzyżowały i to był właśnie moment, który Ollie wykorzystał. Nie do końca wiedział, czy zadziałały procenty, czy też hormony, lecz wpił się w usta nastolatka na tyle gwałtownie, by pokazać mu, że to on kontroluje całą sytuację, ale też na tyle delikatnie i subtelnie, by go nie wystraszyć i zachęcić do być może dalszych igraszek. Normalnie nie działał w aż tak spontaniczny sposób, lecz wszystko mu mówiło, że właśnie w ten sposób powinien postąpić. Miał wrażenie, ze świat zawirował, że emocje w nim buzują. Uderzyło o jeszcze większe ciepło. Nie miał zamiaru przepraszać za swój czyn. Uścisnął jeszcze mocniej dłoń swej ofiary i rozkoszował się smakiem jej ust – nieco spierzchniętych z wrażenia, lecz jakże słodkich.
Powrót do góry Go down
Xavier

Xavier


Liczba postów : 170
Join date : 11/02/2014
Skąd : United Kingdom - Bristol

Xavier & Ollie Empty
PisanieTemat: Re: Xavier & Ollie   Xavier & Ollie EmptySob Mar 15, 2014 12:55 am

To naprawdę było jedno ze zdań, które przynajmniej raz w życiu chciał autentycznie przed śmiercią od kogokolwiek usłyszeć. Posiadał wykaz sentencji upragnionych, to znaczy takich które znaczyły dla niego naprawdę dużo, których nie mógł nikomu zacytować. Po prostu czekał na ich wypowiedzenie przez osobę, która myślałaby w ten sam sposób co on. Wierzył w przeznaczenie, chociaż zdawać by się mogło, że był typem bredzącym i wyśmiewającym wszystko. Doskonale zdawał sobie sprawę z reali dzisiejszego świata a przede wszystkim z tego, że bajkowe długowłose księżniczki i mężni królewicze nie podjeżdżali na białych koniach wprost pod okno wyśnionego wybranka. Ludzie nie byli jak dwie rozdzielone połówki jabłka szukające się po całym świecie a przeciwności wcale się nie przyciągały, zawsze jedna ze stron musiała być nieszczęśliwa zaś związki na odległość rozpadały się szalenie szybko, pomimo zapewnień internetowych trolli zajście w ciążę pozamaciczną ze słuchawką od prysznica nie było czymś całkiem naturalnym, a niemożliwym. Nie miał zbyt dużych perspektyw na przyszłość, jego wymagania były ostatnimi czasy bardzo zaniżone i chociaż nigdy nie nazwałby się desperatem, potrzebował szybkiej stabilizacji. Mimo wszystko nie cierpiał przesłodzonych romansideł - na ogół unikał ich jak wody więc śmiesznym i wręcz niedorzecznym byłoby przyznanie się do tego, że spodobało mu się to bardziej niż przeciętnemu zdrowemu chłopcu w jego wieku powinno. Kącik bladych, nieco spierzchniętych ust uniósł się ku górze w zawadiackim uśmieszku. Chociaż miewał na swoim koncie kilka pomniejszych grzeszków i sekretów szczętnie skrywanych przed okiem ciekawskim, na ogół bywał osobą bardzo bezpośrednią jawnie ukazującą swoje potrzeby jak i często nierozsądne poglądy – to znaczyło, że nie roztaczał wokół siebie aury tajemniczości. Nie to, co nęcący towarzysz który już od chwili przyjazdu w okolice największych, biednych slumsów zaczynał owijać młodzika wokół swojego palca snując intrygę za intrygą. Morderca byłby z niego wzorowy bo w końcu kto śmiałby posądzić takiego spokojnego, ułożonego młodego dorosłego o najbrutalniejsze gwałty i bestialskie akty przemocy stosowanej wobec stawiających się niczego nieświadomych nastolatkach, zgarnianych z pijackich imprez. Gdy ten tylko próbował przemieścić się dalej starał się dotrzymywać mu kroku, zwyczajnie snuł się niczym cień uważając przy tym, by nagle nie zsunąć się z dachu i rychle zakończyć swój krótkotrwały, marny żywot jednym porządnym gruchnięciem głową o beton. Czasami z zamyśleniem spoglądał w granatowe, rozgwieżdżone niebo myślami witając się z księżycem, gdy wzrokiem nie przelatywał kolejno po okolicy słabo oświetlanej ulicznymi lampami. To było jedno z jego ulubionych zajęć któremu po prostu nie mógł oddawać się zbyt często, na ogół bardzo zainteresowany ludźmi i wrzawą dziwnie wyglądałby zadzierając głowę wysoko w środku nocy, samotnie spacerując pomiędzy niebezpiecznymi alejkami pełnymi agresywnych, uzbrojonych w noże rosłych mężczyzn. Kładka czasami chybotała się lub skrzypiała pod wpływem ciężaru obojga, chociaż z pozoru należeli do osób o raczej szczupłej budowie, przynajmniej Xavier który swe niedoskonałości w postaci odstających miejscami kości zasłaniał luźniejszymi ubraniami. Na jego ciało owszem, zwrócił uwagę ale nie wiedział cóż też ciekawego mogło kryć się pod materiałem koszuli ewentualnie spodni. Pokręcił głową starając się odgonić od siebie niestosowne myśli, bardziej musiał przejmować się swoim położeniem i słowami blondyna, bardzo podejrzanymi i nie jednoznacznymi.
- Skąd wiesz, czy nie trafiłeś na podobnego do siebie? To, że jestem młody jeszcze nie znaczy, że nie mogę tak grzeszyć na równi z tobą; gwałcąc wszystko co na drzewo nie ucieka i porywając do ciasnego składzika na miotły.- Miał zamiar kontrolować całą sytuacje od początku do końca. Życie jednak lubiło płatać figle, doprowadzając gitarzystę na skraj załamania. Jego plany bardzo szybko legły w gruzach. Ledwo co usiadł by odetchnąć i móc zastanowić się co dalej zrobić z fantem w postaci starszego od siebie już pełnoletniego partnera, wzrokiem wodząc za jego twarzą, chcąc w ciemnościach ciągle odczytywać jej wyraz został brutalnie zaatakowany nagłym, rozgrzewającym pocałunkiem. Był zaskoczony gdy serce zabiło mu szybciej a nagły zastrzyk adrenaliny uderzył do głowy, prawie paraliżując drżące kończyny w postaci chłodnych ściskanych przez oprawcę dłoni. Pierwszą najrozsądniejszą myślą byłoby pospieszne odtrącenie go od siebie, jednak oburzony nagłym aktem odwagi i chęcią zdominowania po chwili bierności uparcie odwzajemnił muśnięcia. Jak gdyby było to tylko żałosnym wyzwaniem, które udowodniłoby jednemu i drugiemu kto tu się bardziej znał na całowaniu po kilku sekundach naprawdę wczuł się w sytuacje, chociaż z początku zdawał się być niepewnym i na swój sposób dziwnie przerażonym to miłe doznanie i chęć posmakowania czegoś zakazanego wzięła górę nad jego zdrowym rozsądkiem. Zamruczał wprost do przeciwległych warg domykając powieki, jeszcze przechylając swój rozmierzwiony targany wiatrem łeb na bok tak, by agresywnie naprzeć na tancerza swym wątłym ciałem. Palcami wolnej dłoni przyciągnął jego podbródek nie pozwalając mu zbyt szybko przerwać, oddychając nieco urwanie rozchylił usta nieznajomego własnym językiem by chwilę później dobrać się do ciepłego wnętrza. Dokładnie i z wyraźną czułością starając się odkryć jak najwięcej, zachęcając do kontynuacji tej niebezpiecznej zabawy.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Xavier & Ollie Empty
PisanieTemat: Re: Xavier & Ollie   Xavier & Ollie EmptyPon Mar 24, 2014 5:50 pm

Powietrze tej nocy i tak było ciężkie. Letni wieczór dawał się wszystkim we znaki, a mokry pot spłynął po plecach jednego z nocnych wędrowców. Ollie nie sądził, że od tak niewinnego pocałunku zakręci mu się w głowie do tego stopnia. Nie był to pierwszy raz, gdy jego usta pieściły niemal nieznaną mu osobę, jego życie obfitowało w naprawdę wiele dziwnych epizodów i aż dziw brało, że podczas wszystkich był całkowicie trzeźwy, nie licząc tego jednego, który właśnie się odbywał.
Zachęcony odwagą i brakiem bierności ze strony rudzielca, ułożył jedną z dłoni na jego boku, leniwie przesuwając nią po biodrze nastolatka, zaś drugą podrapał delikatnie kark chłopaka. Pogłębienie pocałunku zaostrzyło tylko apetyty niebieskookiego, który przysunął do siebie mocniej Xaviera. Sugestywnie się o niego otarł i przez chwilę pozwolił mu na pewnego rodzaju dominację w tańcu ich języków, szybko to się jednak zmieniło i to jasnowłosy wsunął się do ust swego przypadkowego towarzysza. Pieścił jego policzki od wewnątrz. Dokładnie czuł, jak ślina spływa im obu po brodzie. Włożyli w ten z pozoru delikatny gest dużo siebie, dużo namiętności i jakiejś niezaspokojonej rządzy. Umysł ich obu był przyćmiony.
Palce na biodrze gitarzysty zacisnęły się mocniej, młody mężczyzna czuł ciasnotę w spodniach i zapewne gdyby dostał jakikolwiek znak, że może się posunąć dalej, to najprawdopodobniej zakończyłoby się ich spotkanie pieszczeniem w świetle gwiazd na dachu jednego z losowych budynków. Sceneria nader oryginalna. Mimo krążących procentów w krwi blondyna, to ciągle liczył się ze zdaniem drugiej osoby, chociaż jego rączka zsunęła się niby to przypadkiem z biodra na pośladek poarańczowookiego.
Zabrakło mu w końcu tchu. Musiał przerwać pocałunek, chociaż naprawdę tego żałował. Nie zdawał sobie sprawy jak zamglonym wzrokiem od przyjemności spojrzał na swego nowego kolegę i z jaką lubieżnością się oblizał.
- Lubię ryzyko, więc tylko byś mnie zachęcił w ten sposób – mruknął i polizał jeszcze słodkie, teraz nieco nabrzmiałe od intensywnych doznań, usta.
Widok, który był pierwszym powodem przybycia w to miejsce, jakby stracił nieco na wartości. Ollie miał okropną ochotę zaprosić nastolatka do siebie, by może nieco bardziej się poznać, lecz dzielił mieszkanie z bratem i współlokatorem, więc nie było mowy o prywatności. Serce w piersi młodzieńca biło naprawdę mocno i szybko.
- Ile będziesz w Londynie? – zapytał niespodziewanie.
Miał szalony pomysł wykorzystać tę szansę, by być może zyskać kogoś więcej, niż tylko przelotnego znajomego. Wakacyjne przyjaźnie były czymś dla niego nieosiągalnym, gdyż nigdzie nie wyjeżdżał. Teraz jednak czuł, że to może być właśnie tego typu przygoda.
Powrót do góry Go down
Xavier

Xavier


Liczba postów : 170
Join date : 11/02/2014
Skąd : United Kingdom - Bristol

Xavier & Ollie Empty
PisanieTemat: Re: Xavier & Ollie   Xavier & Ollie EmptyPon Mar 24, 2014 10:41 pm

Niewinne igraszki dwójki młodych ludzi w mgnieniu oka, przeistoczyły się w prawdziwą walkę o dominacje. Pomimo krótkich ustępstw ciągłe konfrontacje bywały nieuniknione i gdy tylko jeden próbował postąpić inaczej, drugi na nowo narzucał mu swoją wolę, przyciągając ciało blisko i zmuszając do wzajemnej współpracy. Dzięki temu nawet w trakcie gwałtowniejszych ruchów pocałunek był bezsprzecznie przepełniony taką samą dozą nieopisywalnego pożądania. Trudno było tu wyczuć jakiekolwiek nuty niedoświadczenia ze strony partnera. Oboje najwyraźniej na własnej skórze przerabiali już niektóre scenariusze, to znaczy wiedzieli jak powinni się zachować by i drugiej stronie było przyjemnie. I chociaż targani byli na ogół pierwotnym instynktem, nie rzucili się na siebie od razu. Niepokornemu Roslerowi bardzo spodobała się śmiałość nowo poznanego kompana. Była to jedna z cech którą cenił wysoko i chociaż znał swoją wartość i wiedział, bo tak przestrzegała go troskliwa mateńka, że oddanie się na pierwszej randce byle poznanemu było największą głupotą – ten wpadł mu w oko i dziwnym zbiegiem okoliczności trafił w wyszukane gusta bezdusznego rudzielca. Zamruczał nisko i ostentacyjnie, nie odgarniając od siebie ciekawskich dłoni i wręcz bawiąc się nimi, nakierowując je na niektóre rejony, czasami przytrzymując w miejscu. Zdążył polubić ich obecność na sobie. Złakniony pieszczoty prosząco wodził wzrokiem po całej jego sylwetce, palcami wędrując wzdłuż przyjemnie zarysowanej mięśniami klatki piersiowej. Czasem szarpiąc go za ubranie i agresywnie trzymając przy sobie zmysłowo prężył się, napierał biodrami na przeciwległe ocierając się o krocze w sposób bardzo jednoznaczny, jak gdyby już tu i teraz chciał zachęcić młodego dorosłego do ostrego stosunku. Zahaczył butem o stopy Danielsa jak gdyby to miało sprawić, że ten nigdzie mu teraz nie ucieknie. Czuł się dzięki temu bezpieczniej, poza tym wysokość i sam fakt przesiadywania na dachu robiła swoje. Stres go nie opuszczał, mimo wszystko starał się tę słabostkę ignorować i wychodziło mu to dobrze, gdy tak był zaabsorbowany i zajęty starszakiem ściśle trzymającym jego truchło przy sobie. Odetchnął płytko, kilkakrotnie i chociaż jego stan nie był już tak stabilny jak dotychczas a i procenty w końcu porządnie zaczynały działać trzymał się całkiem nieźle. Przez pewien czas milczał i nie bardzo wiedząc od czego mógłby zacząć palcami starł z siebie resztki śliny te zaś oblizując dokładnie, przyglądając mu się kątem oczu będąc ciekawym reakcji na takie zagrania. Podgryzł dolną wargę gdy tylko zdał sobie sprawę z tego, że jego dłonie raz kolejny całkiem spontanicznie znalazły się na Londyńczyku a dokładniej na kroczu z odznaczającą się całkiem wyraźnie pokaźną wypukłością. Czuł ją pod swoimi palcami i o dziwo zainteresowany był tym miejscem jak nigdy przedtem. Gdy tylko odwzajemnił kolejnego krótkiego, zwieńczającego ostatnie zabawy całusa uśmiechnął się wrednie by zaraz bezwstydnie potrzeć wzdłuż całej męskości owiewając jego szyję gorącym oddechem.
- A ile chciałbyś, żebym był? Około dwóch tygodni.- Przygryzł miękką skórę od razu bez pardonu się do niej przysysając, zamierzał go oznaczyć jak najprędzej dając tym samym jasno do zrozumienia, że nie chciał by na jednym takim pocałunku miało się zakończyć. Wystarczyło ledwie kilka chwil. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia a o zakochaniu nawet nie śmiał myśleć, było to tylko zainteresowanie i buzujące młodzieńcze hormony. Ulotna chwila zadecydowała o tym, że chciał spędzić z nim troszkę więcej czasu niż tylko pięć minut poza obskurnym lokalem. Rozejrzał się po okolicy i tylko czasem widział jakieś sylwetki samotnie spacerujące wzdłuż ulic i ciemnych zaułków. Nikt o zdrowych zmysłach nie pomyślałby o tym, by spoglądać na dachy. Zastukał opuszkiem o guzik jego spodni zerkając pytająco. Rozpiął go z wolna starając się w miarę regularnie prowadzić krótkie dialogi.
- Wymienimy się numerami? Masz przy sobie telefon? - Zapytał w międzyczasie gdy przypomniał sobie, że poza tym miejscem nie miałby z nim żadnego kontaktu. Nie mógłby spotkać się z nim następnego dnia a właśnie takie miał teraz nadzieje bo noc nie trwała wiecznie, chociaż teraz był dopiero jej początek później miał nastać ranek który prędko by ich rozdzielił. Poczekał na jego odpowiedź na moment zostawiając pasek spodni blondyna w świętym spokoju. Wyjął z kieszeni mały czarny marker i złapał go za rękę – zaś na tej napisał swój numer szczerząc się tryumfalnie. Naprawdę nie chciał by szybko go zgubił. Liczył na to, że nawet jeśli zapisze go źle to niedomyta ręka szybko przypomni mu o wcześniej popełnionym błędzie. Nowy kontakt szybko został dodany do telefonu ginącego w jednej z kieszonek. Zaś on wrócił do wcześniej przerwanej zabawy głaszcząc jego brzuch i czasem drapiąc wnętrze ud przez spodnie. Gdy uznał, że droczeń już wystarczy objął go luzem w głębi duszy czekając na jakieś ponaglenie lub chociażby oburzenie nagłym zaniechaniem dobrze zapowiadającego się spektaklu w postaci gry wstępnej.
- Daleko mieszkasz? Odprowadzisz mnie później na przystanek?- Blondyn znów mógł poczuć się zbity z tropu. Czasem Xavier zamiast szeptać zbereźne słówka po prostu wracał do wcześniej przerwanych tematów. Pomimo pytania nie chciał tak szybko uciekać do domu, po prostu było to pierwszym co wpadło mu na myśl by jakoś rozładować wcześniej podsycaną atmosferę, starając się opanować również i swoje ciało które to teraz z trudem utrzymywane było w ryzach. Widok naprawdę chociaż był piękny odszedł na dalszy plan. Miejsce było naprawdę ciekawą odskocznią od zwykłych parkowych ławek czy tylnych siedzeń starych ojcowskich samochodów. Na duszy nadal było mu bardzo ale to bardzo ciepło, wyraźnie pobudzony z trudem tak grzecznie siedział przy jego boku.
- Robiłeś to już kiedyś z chłopakiem? - Głupie pytanie mimo wszystko uciekło spomiędzy ust młodszego zaznaczającego niezdecydowane ścieżki na ciepłym ciele i bokach, nawet żebrach które bez problemu można było wyliczyć. Ciekawość przyprowadziła go za szmaty na sąd ostateczny – tym sądem był nie kto inny jak właśnie Daniels we własnej osobie od którego oczekiwał mniej więcej szczerej odpowiedzi. Niemniej jednak chciał usłyszeć coś na wzór tego, że to nie było jednak chwilowym wybrykiem zwykłej heteroseksualnej jednostki. Nie chciał by ten jegomość przy najbliższej okazji obrobił mu tyłek chociażby przy kolegach z zespołu. Ci o niczym nie wiedzieli. Zupełnie, bo na ogół widywali Xaviera wyłącznie z młodymi dziewczynami. Może coś podejrzewali jednak nigdy nie było takiej sytuacji, by powiedzieli mu o tym wprost. Oparł policzek na jego ramieniu gdy bez uprzedzenia wtargnął jedną z dłoni w jego spodnie, nachalnie pieszcząc go przez materiał bielizny, spuścił swój wzrok właśnie w tamte rejony mimo iż ciemność nie pozwalała mu na dostrzeżenie zbyt wielu szczegółów.
- Masz dziewczynę albo kogoś w tym rodzaju? Powinienem przestać...? - Mruknął w końcu niepewnie, mimo wszystko nie zaprzestając ruchów ani na chwilę. To były jego jedyne argumenty do tak nieposłusznych względem tancerza zachowań. Ubzdurał sobie coś w tej swojej głupiej głowie, chciał sprawdzić do jakiego etapu mógłby teraz na upartego dojść.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Xavier & Ollie Empty
PisanieTemat: Re: Xavier & Ollie   Xavier & Ollie EmptyWto Mar 25, 2014 5:58 pm

Szaleństwem w najczystszej postaci można było nazwać to, co właśnie działo się między dwójką całkowicie przypadkowo spotkanych ze sobą osób. Niewątpliwym było, że obaj działali instynktownie, bo w normalnych warunkach żaden z nich nawet nie ośmieliłby się zbliżyć na taką odległość. W danym momencie wszelkie granice przestały mieć znaczenie, a na zachowanie tej dwójki miały wpływ najróżniejsze czynniki.
Niewątpliwie był to alkohol, który ich ośmielił, rozwiązał języki i sprawił, że umysł przestał się przejmować najdrobniejszymi szczegółami, pozwalał sobie czasami na zbyt wiele i nie miał hamulców. Zdrowy rozsądek poszedł spać tej nocy, dał działać zwierzęcym instynktom. Również samo usposobienie niesfornych chłopaków miało tu swój udział. Xavier nie wyglądał na grzecznego chłopca, który przestrzegał wszystkich zasad, jakimi powinien się w życiu kierować, by nie wyjść na dziwaka. Natomiast Ollie, to był naprawdę dziwny przypadek. Z jednej strony mógł uchodzić za wzór cnót: honorowy, zawsze patrzący na potrzeby innych, słowny, szczery, a przede wszystkim zawsze uśmiechnięty i pracowity, zaś z drugiej miał diabła siedzącego za uszami. Nie było dla niego tematów tabu, nie znał granic, był nadpobudliwy, nie miał podzielnej uwagi i był cholernie zazdrosny oraz zaborczy. Mieszanka wybuchowa. Z kulturalnego młodzieńca zamieniał się czasami w obscenicznego chama rzucającego bluzgami we wszystkich kierunkach.
Jednak w tym momencie był był zbyt zafascynowany rudowłosym gitarzystą, by pokazać tą swoja gorszą stronę, która i na swój dziwny sposób potrafiła być urocza. Odzywała się w tym momencie jedynie w jego myślach, gdzie krążyło zdanie tylko: O, kurwa... Co ja robię? Jest mi jednak zajebiście dobrze. Chcę go. Niczym dotknięty zaczarowaną różdżką spoglądał na każdy najmniejszy gest chłopaka. Zarejestrował to niegrzeczne spojrzenie oraz ruch języka. Jabłko Adama poruszyło się, gdy ciężko przełknął ślinę. Sugestywne oblizanie przez nastolatka palców zadziałało lepiej, niż niejeden film pornograficzny, a wzwód w jego spodniach był wręcz trudny do opanowania. Cóż miał poradzić na fakt, że był spragniony bliskości drugiej osoby i jego ciało w dobitny dobitny o tym informowało? Przeczesał może w nieco zbyt nerwowy sposób swoje złote, nieco przydługie pasma. Szybko się jednak zreflektował i drżącymi od emocji dłońmi przejechał po ramionach chłopaka. Badał go, przesunął ciekawskie opuszki na pierś Xaviera i badał fakturę jego klatki. Drgnął poruszony, był naprawdę mocno rozpalony, a ciekawskie palce zahaczyły o sutki skryte pod materiałem koszulki. Następne w kolejce były żebra, później brzuch, aż zatrzymał się na podbrzuszu. Już tutaj czuł emanujące z tego miejsca ciepło. Nie mógł powstrzymać własnego języka, który w powolny sposób zwilżył jego zaschnięte usta.
Jęknął, gdy poczuł dłoń nastolatka na swoim kroczu. Poruszył biodrami mocniej, z przyjemnością się o nią ocierając. Nie pamiętał już, kiedy ostatnio był tak pobudzony. Wszystko działo się tak szybko, a z drugiej strony ciągle za wolno. Druga z dłoni ciągle gładził zgrabne pośladki rudzielca, badając go i od tego strony. Spojrzał z uśmieszkiem prosto w te niezwykłe tęczówki.
- Dwa tygodnie? - Zapytał zachrypniętym nieco z podniecenia głosem. Musiał odchrząknąć, by brzmieć w miarę normalnie. - Więc szykuj się na najbardziej niezwykłe dni w stolicy naszego pięknego kraju – może i zabrzmiało to tandetnie, lecz w głębi młody dorosły ucieszył się, że to nie będzie ich jedyne spotkanie.
W ten sam sposób pokazał Xavierowi, że zależy mu, by mieli okazję trochę lepiej się poznać. Prawdę mówiąc Ollie miał dorywczą pracę, lecz roznoszenie ulotek mógł połączyć ze zwiedzaniem. Nie chciał też zajmować nowemu koledze całych dni i mógł mieć tylko nadzieję, że gitarzysta zgodzi się na jego propozycję wspólnego spędzania czasu.
Zafascynowany wodził po ciele młodszego chłopaka pożądliwym wzrokiem. Gdyby mógł, to... Właściwie pokusił się o pewną rzecz. Odchylił głowę nastolatka i zaczął składać mokre pocałunki na jego szyi, kąsając co pewien czas delikatną w tym miejscu skórę. Te prozaiczne i błahe pytania nieco wytrąciły go z równowagi, chociaż miały i swój dziwny urok. Zaśmiał się niespodziewanie i spojrzał ponownie w oczęta chłopaka, znów poruszając biodrami i ocierając się o niego mocniej.
- Do mojego mieszkania jest kawałek, a ciebie odprowadzę, nie pozwolę ci się zgubić, skoro już ciebie uprowadziłem w to ustronne miejsce – wymruczał mu do ucha i wtedy też zaniemówił na chwilę, gdy odważna dłoń nastolatka wsunęła się pod spodnie.
Byłoby wstydem, gdyby w tym momencie już doszedł, lecz na szczęście tak się nie stało. Jego męskość jednak niesamowicie się ucieszyła na dotyk i stanęła na baczność na tyle, na ile mogła ograniczona bielizną oraz dolną częścią garderoby. Blondyn nie mógł się powstrzymać i zaczął napierać na wątlejsze od siebie ciało rudzielca, aż to nie dotarło do małego murku, na którym musiał usiąść, by się nie wywrócić. Odruchowo klęknął między jego nogami, nie odbierając mu przyjemności z trzymania dłoni na kroczu.
- Mam, słuchaj uważnie – lecz nim zdążył podać mu swój numer, otrzymał kontakt do nastolatka na swej dłoni.
Przyjrzał się mu, teraz i tak nie byłby w stanie go zapamiętać, więc taka forma zapisu bardzo mu odpowiadała, miał pewność, że nie straci go. A później też został naznaczony. Chodzenie w golfie, czy apaszce odpadało, lecz to nie był pierwszy raz, gdy miał na sobie tego typu znaki. Jego poprzedni partner potrafił byś na tyle złośliwy, by zrobić mu obróżkę z malinek, by przypadkiem nikt nawet nie spojrzał na jasnowłosego w ten specyficzny sposób. Teraz był jednak wolny i miał zamiar chociaż przez dwa tygodnie zatracić się w spojrzeniu tych pomarańczowych ślepi.
Odchrząknął znacząco i mógł wtedy też podać do końca kontakt do siebie. Pochylił się do nastolatka i wyszeptał mu telefon do ucha, hacząc zębami o jego płatek. Na sam koniec polizał drażnione przez siebie miejsce, chcąc sprawić, by i Xavier zaczął drżeć.
- Zapamiętałeś? Bo drugi raz nie powtórzę – nie było to prawdą, gdyby musiał, to podałby i drugi raz.
Pozwolił sobie położyć własną dłoń na tej chłopaka, która sukcesywnie drażniła jego krocze. Był naprawdę bliski szaleństwa, lecz nadał tempa pieszczotom. On w tym czasie podwinął materiał bluzki nastolatka i dotknął może nieco chłodnej skóry swoim ciepłym językiem. Kosztował go milimetr po milimetrze. Czuł lekko słonawy posmak spoconej skóry, w końcu występ był dość intensywny, to go jednak nie zraziło. Sunął coraz to wyżej, co pewien czas zostawiając śmiały pocałunek. Dotarł aż do klatki piersiowej i polizał dwa wrażliwe punkciki, które po chwili podrażnił zębami.
- A zachowuję się, jakby to było moje pierwsze spotkanie z drugim mężczyzną? - Spojrzał mu krótko w oczy i nosem, rozkoszując się zapachem skóry Xaviera, zsunął się naprawdę nisko, pocałunkami schodząc wzdłuż ścieżki miłości. - Jeżeli tak, to wybacz. Obiecuję poprawę – figlarnie się uśmiechnął.
Skoro on sam był już niemal pozbawiony dolnej części garderoby, to pozwolił sobie na rozpięcie rozporka i paska nieletniego chłopaka, uprzednio całując wypukłość w jego spodniach. Obaj balansowali na tej granicy, wystarczył jeden znak, a Ollie był w stanie zaspokoić potrzeby młodego ciała, samemu również dając upust zebranej w sobie namiętności.
- Nie mam, nie śmiałbym wtedy pozwolić sobie na takie czułostki z tobą, gdybym był z kimś w związku – Ollie zdradził swoją kolejną cechę, jaką była wierność, a z drugiej strony był śmiałą i elastyczna osobą, skoro dobierał się do niemal całkowicie mu obcej osoby na szczycie dachu i zachowywał się, jak gdyby znał rudzielca od dawien dawna.
Otarł się klatką piersiową o tors gitarzysty i sięgnął ust chłopaka, po raz kolejny pozwalając sobie na chwilę zapomnienia. Nie patyczkował się, gdyż jego dłoń tylko przez chwilę wodziła po wewnętrznej stronie ud nastolatka, a następnie znalazła wygodne ułożenie na jego przyrodzeniu, niemal natychmiast znajdując sobie drogę w labiryncie spodni i bielizny. Naparł mocniej na wątłe ciało, wzdychając przy tym z pewną dozą rozkoszy.
- Musisz być tak cholernie pociągający? - zapytał, drażniąc usta Xaviera swoim gorącym oddechem.
Może i powinien poczuć się nieco niczym zboczeniec, lecz skoro muzyk sam nalegał na tego rodzaju bliskość, to on nie miał zamiaru przerywać im tej zabawy. Chciał, by ta gra wstępna się przedłużyła, by nagle nie było końca ich niewinnej zabawy.
Powrót do góry Go down
Xavier

Xavier


Liczba postów : 170
Join date : 11/02/2014
Skąd : United Kingdom - Bristol

Xavier & Ollie Empty
PisanieTemat: Re: Xavier & Ollie   Xavier & Ollie EmptySro Mar 26, 2014 4:57 pm

Przyjemnie ciepłe męskie acz bardzo zadbane dłonie, zapewniały mu złudne poczucie bezpieczeństwa. Spoczywały na nim po raz pierwszy a mimo tego, doskonale wiedziały gdzie zsunąć się by w porę wywołać wstrząsające ciałem dreszcze ekscytacji, mieszanej ze strachem i zakrapianej niewinnymi nutami podniecenia w najczystszej postaci. Czasem bywał z tego powodu bardzo rozkojarzonym, bo chociaż miał wobec tancerza planów więcej niż upojona pijaństwem głowa byłaby w stanie pomieścić, musiał walczyć ze sobą i z instynktami które zmuszały go do skupiania się nie tylko na przeciwległym, nieodkrytym dotychczas ciele a na własnych niepokornych reakcjach. Jak na typowego człowieka przystało miał dużą słabość do pieszczot, ogółem miłych doznań z których czasem trudno było ot tak z wysoko uniesionym podbródkiem zrezygnować na rzecz kompromisów. Ocknął się ze stanu uniesienia gdy rozchylił dotychczas przymrużone z zadowolenia powieki, jeszcze powoli unosząc biodra wysoko pod wpływem coraz niższego zsuwania się palców. Krótszy przyspieszony oddech czasem dawał mu się we znaki, nie zawsze potrafił nad nim zapanować i zdarzało się, że jak ten pies głaskany po brzuchu zawieszony pomiędzy oczekiwaniem na kolejny ruch a dozą czułostki wlepiał proszący wzrok w akurat napatoczonego przechodnia skorego do zabawy. I nim już dawno nikt się nie zajmował jako, że ten z dnia na dzień odsyłał z kwitkiem wszystkich zainteresowanych. Nerwowo przygryzł swoją wargę gdy zabawna bezczynność zaczynała wprawiać go w zakłopotanie, prędko odnalazł ciekawe miejsca na ciele partnera i chociaż do wszystkich dotrzeć nie potrafił, chociaż odwagi tym razem mu nie brakowało to tymi na których dłonie lub usta zostawały na chwilę ułożone zajmował się pieczołowicie, troskliwie a bo w podzięce za cały trud i oddanie słusznej sprawie. Z biegiem czasu, pod wpływem emocji i chęci pospieszenia go, zaczynał przesuwać wzdłuż jego pleców krótko przyciętymi paznokciami. Chociaż nie mógł sprawić mu nimi żadnego bólu ani też pozostawić po sobie śladów, kontynuował podobne zabiegi podczas agresywniejszych otarć. Zasypując szyję jak i linię szczęki blondyna złaknionymi mokrymi pocałunkami, owiewając ową gorącym oddechem za każdym razem, gdy tylko ciepło kumulujące się w okolicy podbrzusza zaczynało dobitnie dawać mu o sobie znać, nie pozwalając wytrwać spokojnie w oczekiwaniu na rychły rozwój sytuacji. Co jakiś czas z ulicy dało się słyszeć głośne postukiwania metalowych przedmiotów, miałczenie parzących się ze sobą młodych kotów i ludzkie agresywne okrzyki tutejszych imprezowiczów przerywające początek nocnej ciszy. Żaden z nich jednak teraz nie czuł się zagrożony bo w końcu znajdowali się naprawdę wysoko, tu pozornie nie mogło przytrafić się im nic złego, mogli w spokoju zajmować się sobą na obskurnej dzielnicy slumsów i tutejszych biedaków. Zamruczał jedynie by w pewnym momencie, zamiast słownie określić zgodę na niezwykłe w mniemaniu Danielsa dni złapać ostatnim palcem wolnej dłoni jego palec jak podczas dziecięcej obietnicy. Ale nie trwało to długo bo jedynie krótką chwilę jako, że w końcu nie chciał ograniczać jego naprawdę żywych ruchów ani tym bardziej sprawić, by to co robili teraz razem zostało zbyt szybko przerwane.
- Mieszkasz sam? Przed wyjazdem zdążysz pokazać mi swoją okolice? - Oparł dłoń na karku masując go zachęcająco, nie szczędząc też pieszczot dolnych partii ciała zmysłowo ocierał się o niego również i swoim w końcu wpuszczając go pomiędzy rozchylone uda. Tam wręcz stykał się biodrami z przeciwległymi i nawet pokusił się o wtargnięcie pod bieliznę chłopaka i teraz mogąc całkowicie wybadać jego imponującą okazałość, bezwstydnie zajmował się jego trzonem, przechodząc od samej nasady aż po czubek drażniony kolistymi ruchami kciuka. Prawie anorektyczna postać westchnęła kiedy to opierała się rumianym policzkiem o jedno z silnych ramion współtowarzysza. Chociaż niepiśmienna czułość zalewała dwójkę przy każdym nawet najmniejszym, najbardziej nieprzemyślanym spontanicznym ruchu ciągle mało było mu bliskości, bólu i dyskomfortu który towarzyszyć miał pierwszemu zbliżeniu. Zbytnio wybiegał w przyszłość, gdy myślał już o tym jak nieziemsko mogło być z tak gorącokrwistym nieznajomym, na samą myśl o tych zdarzeniach aż sztywniał co wyczuć można było szczególnie wtedy gdy ich krocza przypadkiem się ze sobą zetknęły. Każda chwila ciągnęła się w nieskończoność sprawiając, że sam zalążek gry wstępnej trwał dłużej niż w filmach pornograficznych nadając całemu zdarzeniu swoisty urok. Pomimo presji jaka wywoływana była przez ich podświadomość trzymali się całkiem nieźle, nie wyskoczyli z ubrań na zawołanie nie myśląc o konsekwencjach swoich czynów, chyba nawet jeszcze brali pod uwagę to, że ktoś w przypadku ujrzenia dwóch niepotrzebnie nagich mężczyzn pieprzących się bez opamiętania na skraju dachu mógł zadzwonić na policje. Ułożył się tak jak ten mu wcześniej nakazał nawet nie bacząc na to jak niewygodne potrafiły być murki, zbytnio zaabsorbowany i zaciekawiony tym co stać miało się później nadstawił mu swego ucha, wsłuchując się w niski czasami mrukliwy głos myślami wił się w spazmach rozkoszy trzymając go przy sobie blisko, zaborczo nie pozwalając odsunąć zbyt daleko. Numer telefonu zdążył utkwić w jego pamięci, nie mógł jednak przewidzieć na jak długo ale przecież doskonale wiedział, że przed zakończeniem spotkania mógł zapytać o niego raz jeszcze i nie byłoby w tym niczego zdrożnego, wyglądałoby to lepiej niż gdyby teraz zaczynał bawić się telefonem psując całą pieczołowicie wykreowaną przez obu atmosferę. Skinął krótko głową by tą zaraz odchylić pomrukując gardłowo, nawet raz kusząc się na niekontrolowane jęknięcie które to cudem wypsnęło się spomiędzy bladych spierzchniętych pocałunkami ust. Przystał na jego zmiany od razu zwracając szczególną uwagę na to, jakie były jego upodobania bo w końcu nie chciał zbytnio przesadzić kierując się tylko tym jak sam zwykle zaspokajał się pod nieobecność ciągle krążących po domu członków napastliwej rodziny. Nie miał zbyt dużego doświadczenia w dotykaniu innych mężczyzn, przed nim była jeszcze bardzo długa i kręta droga nauki. Przyłożył palce do swoich ust by nieco je podgryźć powstrzymując się od wydawania niekontrolowanych odgłosów, których to wstydził się jak na typowego nastolatka nie potrafiącego schować swoją dumę głęboko w kieszeni, przystało. Blada skóra miejscami obsypana różnorodnymi pieprzykami, dobrze zaznaczone linie żeber i całkiem szczupła sylwetka prędko ukazała się oczom dobierającego się delikwenta. Nawet klatka piersiowa niespokojnie unosząca się i na zmianę opadająca dawała mu znać o tym, że jego stan na chwilę obecną nie był zbyt stabilny i wystarczyło mu tylko kilka pozornie prostych gestów by uwieść go całkowicie. Właśnie takie były skutki zbyt długiej abstynencji.
- Gdybyś się tak zachowywał, mnie już dawno by tutaj nie było. Nie mam cierpliwości do niedoświadczonych prawiczków, zresztą nikt nie ma. - Z trudem wyszeptał podczas pieszczot tych dwóch wrażliwych punkcików w postaci stwardniałych, zaróżowionych sutków. Mocno zagryzł swoją wargę wpatrując się w niego, wysuwając ruchliwe palce ze spodni jak i bielizny pozostawiając męskość w wyraźnym niedopieszczeniu pozwalał mu działać samemu przyciągając go za biodra, masując je okrężnymi ruchami i tym razem niejednokrotnie opierając dłoń na jego pośladku by ten perfidnie ugniatać korzystając z tego, że niedoszły kochanek tak wdzięcznie zwykł mu się wypinać. Niedaleko a bo w sąsiednim budynku wybuchł pożar po cichu pochłaniający wnętrze jednego z pokoi. Dym powoli przeżerał się przez białe firanki muskane lekkim letnim wiatrem i nikt z mieszkańców małego bloku nie wiedział co czyhało w sąsiedztwie. Każdy mebel oblany benzyną był pożerany przez płomienie, mimo tego zdarzenia nie było słychać żadnych krzyków tak więc nikt, nawet dwójka kochanków nie zwykła zaprzątać sobie głowy tutejszymi oknami.
- A ty musisz mnie ciągle prowokować?- Nikt nie wiedział co się stało, dopiero później po dobrych kilkunastu minutach kiedy to rudzielec nachalnie wpijał się w smakowite wargi blondyna powoli zsuwając jego spodnie zaczepnie z każdą chwilą niżej, ktoś wyczuł zbliżające się niebezpieczeństwo i powiadomił o nim sąsiadów. Wpatrując się w jego oczy z zawadiackim uśmieszkiem podciągał koszulę partnera wysoko by móc nacieszyć się przyjemnym widokiem dobrze zarysowanych mięśni. Dopiero wtedy gdy klatki pełne były duszącego dymu, a z okiennicy zaczynał buchać żar powoli zaczynała wybuchać wrzawa z każdą chwilą bardziej z dachu słyszalna, krzyżująca ich plany. Ktoś ryknął jeszcze kilkakrotnie z okna gdy czarna chmura dymu doleciała do coraz to bardziej roznegliżowanej dwójki. Już z daleka dało się usłyszeć pierwsze sygnały nadjeżdżającej straży pożarnej. Nieco sfrustrowany młodzian kątem oka za partnerem przyuważył źródło całego problemu. Syknął ostrzegawczo od razu zwracając jego uwagę na zaistniały problem. Wczepiając w niego nerwowo swoje palce, spuścił wzrok i przeklinając pod nosem po prostu go przytulił, czekając na werdykt kiedy to w tle szalały głosy kilku ożywionych mieszkańców.


Ostatnio zmieniony przez Xavier dnia Pią Kwi 11, 2014 8:36 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Xavier & Ollie Empty
PisanieTemat: Re: Xavier & Ollie   Xavier & Ollie EmptyWto Kwi 01, 2014 5:41 pm

Sielanka nie mogła trwać zbyt długo, to byłoby zbyt piękne i książkowe. Niestety życie było zupełnie inne i weryfikowało wydarzenia w swój niesprawiedliwy sposób. Pochłonięty przez rozkosz płynącą z tego dość śmiałego zbliżenia, nie zdawał sobie sprawy z zagrożenia. Zdecydowanie popisał się w tym momencie brakiem podzielnej uwagi. Był tylko Xavier i przyjemność, którą mógł mu dać lub ją otrzymać.
Sam odpłynął do krainy erotycznego uniesienia, z której nie chciał za szybko uciekać. Ciało młodego muzyka fascynowało go niesamowicie i chciał poznać jego najdalsze i najbardziej skryte zakamarki. Jego pierś, o dziwo umięśniona od regularnych treningów tanecznych, unosiła się miarowo. Był dobrze zbudowany, co na co dzień ukrywał pod warstwą ubrania. Nie chciał się chwalić rzeźbą swego ciała, chociaż miał ku temu powody. Niejedna osoba podziwiała już je i badała swym dotykiem, lecz on nie przywiązywał do tego większej wagi w obecnym czasie, gdyż żaden z jego związków nie przetrwał.
Nie bał się dźwięków, które wydawał pod wpływem emocji. Bezwstydnie westchnął, gdy zwinne paluszki podrażniły to najbardziej wrażliwe miejsce. W obecnej chwili nie wiedział, że to miał być koniec ich zabaw.
Swąd dymu dotarł ostatecznie do jego nozdrzy, a gorący podmuch uderzył go w plecy. Zdezorientowany spojrzał w kierunku płonącego mieszkania, które było tak blisko nich. Czar chwili prysnął, objął mocno rudzielca i pozwolił mu się po prostu do siebie przytulić. Obaj byli roztrzęsieni, rozpaleni nie mniej niż płomienie trawiące dobytek jakiegoś Londyńczyka. Żar, który w nich tkwił nie znalazł tym razem ujścia i w pewien sposób został ostudzony całym tym wydarzeniem, a zdrowy rozsądek powoli zaczynał docierać do wcześniej przytłumionego umysłu blondyna.
- Chodźmy stąd, by nas nie oskarżono o podpalenie – szepnął i ostatni raz, z czułością przejechał dłonią po piersi nastolatka.
To drobne, wydawałoby się, że niedoświadczone ciało drżało w jego ramionach, a on sam musiał już powstrzymać dreszcze, które chciały nim targnąć. Z powrotem nasunął koszulkę na brzuch chłopaka i zabrał dłoń z gorącego miejsca, które tak bardzo pragnął rozpalić do czerwoności i ulżyć w napięciu. Przełknął ślinę, samemu niechętnie się ubierając, zapiął również swe spodnie. Sytuacja z sielankowej zamieniła się w groteskową, pocałował raz jeszcze, może bardziej niewinnie, usta gitarzysty, gdy już zebrali się do spaceru po dachach, by oddalić się od miejsca osobistej tragedii.
Ciemna noc okalała dwóch niedoszłych kochanków. Czas mijał im we własnym towarzystwie zabawnie szybko. Pozwolili sobie wrócić do bardziej cywilizowanej części miasta, by skorzystać jeszcze z uroków tego szalonego spotkania. Weszli do jednego z pubów, zamówili po szklaneczce trunku, by nieco ostudzić gorące wspomnienia. Ollie po raz pierwszy pił szkocką i był to pierwszy raz, gdy powiedział, że alkohol mu smakuje. Musiały się w nim obudzić geny przodków, którzy pochodzili z północy kraju. Zbliżała się ta godzina, gdy należałoby się położyć. Jasnowłosy z ociąganiem szedł odprowadzić nowego kolegę na odpowiedni autobus i po raz kolejny zdradził, w jak gorącej wodzie był kąpany.
- A może chcesz wpaść do mnie na noc? Jest bliżej, dwie przecznice stąd – podrapał się po policzku, lekko kołysząc w przód i w tył.
Po raz pierwszy w życiu miał problemy z zachowaniem równowagi, mózg był przyćmiony, a nad ciałem zdawał się nie mieć pełnej kontroli. Mimo to umysł całkiem żwawo pracował i w duchu naśmiewał się z własnego stanu. Nie miał niecnych planów i potrafił dotrzymać słowa, gdy już jakieś da.
- Odstąpię ci swoje łóżko… Brat nie będzie miał mi za złe gościa – chyba zbyt szybko zaczął się tłumaczyć, lecz gdzieś tam chciał mieć pewność, że następnego dnia również ujrzy tą rudą czuprynę. Jego pobudki były urocze.
Powrót do góry Go down
Xavier

Xavier


Liczba postów : 170
Join date : 11/02/2014
Skąd : United Kingdom - Bristol

Xavier & Ollie Empty
PisanieTemat: Re: Xavier & Ollie   Xavier & Ollie EmptyCzw Kwi 03, 2014 11:36 am

Dobrze zapowiadający się wieczór teraz odchodził w niepamięć zniszczony wypadkiem losowym. Kolejna szansa przeszła mu koło nosa jednak musiał się z nią pogodzić, jak na rozsądnego człowieka – a tym nie szczególnie był – przystało, prędko biorąc się w garść i dopinając rozbebeszony pasek spodni. Westchnął głęboko gdy dopiero do chwili dochodziła do niego niezręczność zaistniałą sytuacją jako, że w mgnieniu oka oboje potrafili zajść tak daleko bez większych kompromisów. Mimo wszystko miało to swój specyficzny urok któremu nie potrafił się oprzeć, nie teraz kiedy przy swoim boku ledwie przez chwilę ugościć mógł dobrodusznego blondyna któremu autentycznie mógłby się bez zbędnych ceregieli oddać. Niepokorne myśli długo krążyły w jego głowie, nawet podczas chwiejnych spacerów wzdłuż stromego dachu. Kilkakrotnie złapał się koszuli towarzysza nim nie dotarł do drabinki, jak gdyby teraz ilość wypitego alkoholu zaczynała raz kolejny dawać mu się we znaki, nie pozwalając samemu bez większej obawy móc balansować na granicy upadku. Przez pewien czas nim rozgrzane ciała nie ostygły pomiędzy nimi nie toczyły się zbyt żywe rozmowy, znaczna ich część była ostro improwizowana nie raz ze strony młodszego podsycana niezręcznością i brakiem opanowania. Trudno było mu się pogodzić z szybkim rozwojem akcji, już sam nie wiedział czy to co toczyło się własnym torem działo się zbyt wolno i mozolnie czy może wręcz przeciwnie i to on zwyczajnie za tokiem wydarzeń nie był w stanie nadążyć. Trochę go to przytłaczało, ale nie pokazywał tego po sobie nadrabiając większość spraw zawadiackim uśmiechem. Życie skrywało przed nim jeszcze wiele tajemnic, czasami naprawdę nie wiedział jak powinni zachowywać się ludzie, mężczyźni w stosunku do siebie po tak szybko przerwanych pieszczotach. Był to pierwszy raz gdy zdarzyła mu się tak ekstremalna sytuacja. Zagryzł wnętrze swoich policzków. Następne miejsce do którego się udali było bardziej klimatyczne, to znaczy względnie normalniejsze, pachnące inaczej i na pewno odrobinę czystsze. Nie było tu już tyle młodzieży w porównaniu do klubu z kapelami. Tu ludzie przychodzili by nieco się odprężyć, napić w spokoju a nie rzucać jak małe szatany na lewo i prawo, krzycząc i wydając inne bardziej zwierzęce odgłosy. Szkocka rudzielcowi aż tak nie posmakowała, dotychczas miał z nią bardzo małą styczność, często kombinował ze sposobem jej picia byleby tylko tak przestała w gardło po kilku łyczkach palić. Przyssał się do szklanki niejednokrotnie pomrukując coś niewyraźnego pod nosem, łypiąc na niego podejrzliwie, wychwytując pomniejsze reakcje. Rozmowy powoli zaczynały lepić się coraz bardziej, godziny mijały a wraz z nimi padały następne pytania, krótkie historyjki i gesty w większości bez podtekstów. Do czasu bo w końcu padło pytanie od którego aż włos zjeżył się na głowie. Zainteresowany zamrugał kilkakrotnie szczerze zastanawiając się nad tą niecodzienną propozycją. Pierwszym skojarzeniem do pójścia do czyjegoś domu nie było nic grzecznego. Udał zamyślonego i już rozchylając usta by w końcu się zgodzić wstrzymał oddech, chwilę nie wypowiadając ani słowa bo z tropu zbiła go obecność nikogo innego jak właśnie brata który to pewnie nie byłby tak szczerze zadowolony z obecności dzieciaka w łóżku swojego Olka.
- B-brat?! No chyba sobie żartujesz, nie ma mowy... On na pewno nie skakałby z radości po zobaczeniu mnie rano. Rodziców też masz za ścianą czy może w jednym pokoju? - Zakpił z niedowierzeniem na propozycje gdy dopijał resztkę trunku by jakoś się rozbudzić, po chwili zbyt szybko próbował zerwać się na nogi nie bardzo wiedząc czy chciał popędzić tym tancerza do wstania i zaprowadzenia na miejsce, czy też samemu zacząć szukać jakiegoś autobusu. Tym razem zrobiło mu się słabiej, wręcz przed oczyma ciemno bo wesprzeć się musiał na pobliskim stoliku. Zerknął na niego bezradnie zaraz to pomimo obecności publiczności opierając podbródek na czubku jego głowy, obejmując go w ten zabawny nieco chwiejny sposób jeszcze nie pozwalając mu z siedziska wstać.
- Zabierz mnie na przystanek... dojadę, zobaczysz! - Rzucił entuzjastycznie nim nie docisnął go do krzesełka, uwieszając się nań by w pewnym momencie stwierdzić, że był najbardziej miękkim fotelem wszech czasów. Zdrowe zmysły powoli gdzieś mu tam bokiem uciekały, bo chociaż głowę miał niby mocniejszą bo wprawioną w piciu to jednak tego wieczoru wszystkiego zbyt mu się namieszało w większej ilości – cudem było, że jeszcze gdzieś w krzakach nie zdążył zhaftować. Ukradkiem pod stolikiem podrapał go po wewnętrznej części uda, wyraźnie ponaglając do wykonania tego zadania.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Xavier & Ollie Empty
PisanieTemat: Re: Xavier & Ollie   Xavier & Ollie EmptyWto Kwi 08, 2014 4:41 pm

Czas mijał nieubłaganie szybko, a ich pierwsze spotkanie zbliżało się ku końcowi. Lekko wstawiony Londyńczyk starał się wymyślić plan, który pozwoliłby zachować mu rudzielca przy sobie przez całą noc. Pokusił się na chyba najbardziej szalony pomysł – wyjął telefon i jakimś cudem wybrał numer do brata. Nie zorientował się, że było to chwilę przed czwartą, jednak coś mu mówiło, że w obecnej sytuacji był to pomysł wyborny. Złapał dłoń nastolatka, by ten w razie czego nie wsiadł do pierwszego lepszego autobusu, który by podjechał. Przeraził go nieco chłód trzymanej ręki, przyciągnął gitarzystę do siebie i zaczął go ogrzewać swoim ciepłem. Nie mógł pozwolić, by chłopak zaczął mu drżeć, byłaby to prawdziwa ujma na jego szlacheckim honorze.
Gdy już chciał się rozłączyć, usłyszał zaspany głos brata.
- Chrissy? Śpisz? A nie, już nie. Mam pytanie. Ty dzisiaj zostałeś w pracy, by książki zjadać? - chwilę czekał na odpowiedź. - A Kevin jest w domu? - Był to drugi współlokator. - Nie? Specjalnie zostawiliście mi dzisiaj dom pusty? Okropni... - mruknął, mówił jak na swój stan całkiem sensownie. - Śpij dobrze, do zobaczenia wieczorem – zakończył rozmowę i schował telefon do kieszeni.
W tym też momencie ujął drugą dłoń rudowłosego towarzysza i przylgnął mocniej do jego pleców, opierając brodę na ramieniu nastolatka. Może i był niższy, jednak biła od niego aura osoby potrafiącej zaopiekować się drugą personą. Był zwariowany, a z drugiej strony miał w sobie niesamowitą dojrzałość, która była czymś niespotykanym u tak młodych ludzi. Być może to przyciągało do niego. Bo któż nie szukałby osoby, z którą można iść kraść konie, a z drugiej strony dałaby wiele czułości i potrzebnego ciepła.
Pojedyncze jednostki spoglądały na nich zaciekawione, lecz nikt nie odważył się skomentować zachowania dwójki ludzi, którzy wyglądali niczym para zakochanych w sobie dzieciaków. Ollie w ogóle nie przejmował się otoczeniem, nie ono było dla niego w tej chwili ważne.
- No chodź do mnie, będę spokojniejszy... - mruknął mu prosto do ucha. Jasnowłosy potrafił być uparty i nachalny, gdy na czymś mu zależało, lecz z drugiej strony miał świadomość, jak krótko się znali.
Nie zdawał sobie sprawy, jak ta propozycja mogła brzmieć w uszach Xaviera, którym zapewne ciągle targały w połowie uśpione hormony. Noc z niemal nieznajomym mężczyzną u niego w domu, brzmiało to niesamowicie nieodpowiedzialnie. Natura Danielsa musiała też być znana przez bliskie mu osoby, gdyż dały mu pole do manewru w postaci pustego lokalu mieszkalnego. Brzmiało to trochę podejrzanie, ale i na swój sposób było ekscytujące, zaś sam blondyn nie wyglądał na psychopatę.
- A jeżeli nie, to daj mi się odprowadzić do domu – postanowił dać jeszcze drugą możliwość.
Chodziło mu o bezpieczeństwo kolegi, chociaż poznanie miejsca, gdzie ten przebywa podczas pobytu w Londynie też mogło okazać się przydatne. Gdzieś tam wewnątrz miał jednak nadzieję, że młody muzyk przyjmie jego propozycję.
Pozycja, w której cały czas stali była na dwa sposoby przyjemna. Po pierwsze dawali sobie dużo ciepła, po drugie stykali się dużą powierzchnią ciała. Ollie nieco wcześniej przysunął biodra chłopaka bliżej swoich i ulokował się wygodnie między jego pośladkami. Sam sobie dokuczył, bo uśpione już narządy na nowo zaczęły się pobudzać. Nie dał jednak po sobie znać, że pragnie bliskości rudego. Jednak otarcie się tak bardzo korciło.
Powrót do góry Go down
Xavier

Xavier


Liczba postów : 170
Join date : 11/02/2014
Skąd : United Kingdom - Bristol

Xavier & Ollie Empty
PisanieTemat: Re: Xavier & Ollie   Xavier & Ollie EmptySro Kwi 09, 2014 4:27 pm

Porządnie wstawiony, aż smutno było nie zawiesić na nim oka płomiennowłosy nastolatek, nieco już zmęczony ledwie zalążkiem szalonych ekscesów do jakich doprowadził go niedoszły kochanek z zaciekawieniem nadstawiał swoich uszu blisko komórki z której wydobywał się nieznany mu męski, ale równie przyjemny głos tamtejszego współlokatora. Starał się usłyszeć z rozmowy jak najwięcej, jednak szum jaki panował w pubie mieszany ze wszystkim stęknięciami, chrząknięciami i niskim powarkiwaniem starych wyjadaczy barowych precelków uniemożliwił mu sprawne podsłuchiwanie. Jedynie słowa uciekające z ust fundatora mocnych drinków uspokajały bo brzmiały tak miło. Zapewnienia o tym, że mieszkanie na chwilę obecną pozostawało całkowicie puste szybko zmieniły nastawienie młodziaka który to zamiast w porę wyczuć zagrożenie, jakie wyniknąć mogło z obcowania z niebieskookim zaczynał widzieć przed sobą naprawdę świetną miejscówkę do krótkiego odpoczynku.
- Jeśli się do ciebie wybiorę, zajmiesz się mną odpowiednio? Masz rację, nie mogę wrócić do domu w takim stanie, co pomyślałoby o mnie wujostwo? Obiecałem im, że będę względnie trzeźwy. - Chłopiec odchylał swoją rudą czuprynę leniwie do tyłu, by oprzeć ową na ramieniu partnera. Niski głęboki pomruk który to prędko dobiegł do uszu wywołał kolejną falę paraliżujących dreszczy. Był naprawdę świetny w tym co robił, więc nie miał najmniejszego kłopotu w zaciągnięciu nierozsądnego dzieciaka w swe ciepłe ramiona. Wcześniej wspomniane prędko stały się azylem w którym można było się schronić przed wzrokiem ciekawskiej gawiedzi, szepczącej pod nosem do siebie wiązanki niezrozumiałych przekleństw skierowanych pod adresem niereformowalnej zupełnie różnej dwójki. Nie chciał pokazywać mu w jakiej dzielnicy mieszkał, chyba za bardzo obawiał się tego, że jeśli coś im razem nie wyjdzie lub jeśli w nieodpowiedniej chwili spali się ze wstydu i ucieknie mężczyzna będzie go ciągle nachodził. Istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że już następnego lata przyjedzie do miasta z kimś zupełnie innym. Ewentualnie nie będzie chciał przywiązywać się do niego na stałe, tyle kilometrów i dni spędzonych osobno szybko sprawiłoby, że przynajmniej jeden z nich wkrótce uległby presji społeczeństwa i puścił się z kimkolwiek, chcąc wyładować swój ciągle niespożytkowany popęd seksualny niżeli czekać tygodniami albo i nawet miesiącami na tylko jedno zbliżenie zapowiadające kolejne długie dni morderczych celibatów. Głupio byłoby też przedstawić rodzinie Olliego jako, że na chwilę obecną prezentowaliby się następująco; dwaj śmieszkujący narąbańcy. Na dodatek jeden z nich oczywiście starszy, ten który powinien brać jakąś odpowiedzialność za każdą małoletnią jednostkę która to do alkoholu nie powinna mieć dostępu z trudem utrzymujący się w progu drzwi. Jak nic za takie ekscesy czekałby go porządny szlaban i obiadki jedzone przy stole obowiązkowo z wszystkimi, kulturalnie w odświętnym ubranku z modlitwą i podziękowaniami za posiłek. Ani myślał by tak spędzić swoje wakacje!
- Posiedzę u ciebie trochę, dojdę do ładu i dopiero wtedy pomyślimy o tym jak wysłać mnie do domu w jednym kawałku. Co ty na to? Ale tylko trochę! To wcale nie tak, że... że to dlatego, że bym chciał czy coś... - Burknął zaborczo nie mając zamiaru przyznawać się do tego o czym zdążył już kilkakrotnie z ich udziałem pomyśleć, sprawiał albo przynajmniej starał się sprawiać wrażenie człowieka bardzo opanowanego, takiego który wiedział co mu się od życia należy a co nie – w tym przypadku miało to być zadość uczynienie oraz przysługa za tak bezwstydne rozpicie.
- A kim jest Kevin? Chyba nie wspominałeś mi o nim wcześniej.- Przesunął dłonią po obolałym od machania głową podczas dawno przerwanej już imprezy karku, pomrukując z niezadowoleniem na powoli odczuwalny dyskomfort szybko przyuważył przyciągnięcie bioder jednak nie zaprotestował, jeszcze wypinając się nieznacznie tak by móc dokładnie wyczuć na sobie wypukłość skrytą w spodniach omruczał go z zawadiackim uśmieszkiem, chwilę zostając za swoim miejscu i nigdzie się nie spiesząc jako pierwszy odruchowo, naprawdę w pierwotnym instynkcie którego nie mógł powstrzymać otarł się o niego tak, by nikt z tutejszych nie przyuważył tego pruderyjnego gestu, ostrożnie jednak ze swoistym wyczuciem którego niejeden mógłby mu teraz pozazdrościć. Zagryzł spierzchnięte wargi gdy niespodziewanie odsunął od niego swe dosyć zgrabne, młode tyły nie pozwalając mu nimi nacieszyć się zbyt długo, obrócił się do niego przodem i sugestywnie pociągnął go za szlufkę spodni do siebie, zaraz wskazując głową na drzwi lokalu by bez zawahania zacząć prowadzić go za nieszczęsny kawałek materiału powoli coraz dalej od wcześniej zajmowanego stolika.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Xavier & Ollie Empty
PisanieTemat: Re: Xavier & Ollie   Xavier & Ollie EmptyCzw Kwi 10, 2014 6:28 pm

Gorąco uderzyło mu do głowy, gdy poczuł, co też wyrabia młodszy chłopak. Przyjemne otarcie się sprawiło, że w spodniach znów zrobiło się ciaśniej, a myśli, których niejedna osoba mogłaby się wstydzić, właśnie zajęły mu wszystkie procesy w głowie. Jasnowłosy nawet nie zdawał sobie sprawy z faktu, jak bujne fantazje potrafił mieć przy sprzyjających warunkach.
Sam na razie nie wyobrażał sobie związku z kimkolwiek, zwłaszcza z chłopakiem, który mieszka setki kilometrów od niego. Możliwe, że on sam wytrzymałby w celibacie, jednak znał siebie i swoje słabe umiejętności w odmawianiu, więc na tego typu wierność nie można było liczyć. Czym innym był stały, pewny związek, który zapewniał zaspokajanie potrzeb nie tylko duchowych, ale również i tych cielesnych.
Szedł za Xavierem niczym pies prowadzony na smyczy, ciągle zapatrzony w jego pomarańczowe tęczówki. Dziwnym nie był fakt, że chciało mu się w tym momencie tańczyć. Nastolatek przyjął jego zaproszenie! Nie pamiętał, kiedy ostatnio miał wolny dom i mógł zaprosić kogoś do siebie. Ciągle po mieszkaniu kręciły się jakieś osoby, nie było tam miejsca na prywatność, a tym bardziej na intymność.
- Ugoszczę cię iście po królewsku - mruknął oczarowany. Z Olliego można było czytać niczym z otwartej księgi, od razu było widać, gdy trafiała go strzała amora, a niestety był osobą kochliwą.
Pozostawał jeszcze jeden problem. Czuł, że sie zatacza, to jak da radę zająć się w odpowiedni sposób młodym muzykiem? Wstyd.
Wyszli na zewnątrz, objął Xaviera ramieniem w pasie, a jego dłoń znalazła się na biodrze rudzielca. Został im niedługi spacer do lokum blondyna.
Mieszkanie znajdowało się na poddaszu i składało się z trzech pokoi - salonu oraz dwóch mniejszych pomieszczeń. Panował ogólny porządek, co bardzo zdziwiło jasnowłosego, gdyż nie przypominał sobie, by w takim stanie zostawiał swoje małe gniazdko.
- Wejdź - zaprosił swego gościa ruchem ręki i zamknął drzwi, zapominając, że powinien zakluczyć drzwi.
Podszedł do okna, by je otworzyć, gdyż miał wrażenie, ze zrobiło się jeszcze cieplej. Taka dziwna bezradność była urocza w jego wykonaniu, we własnym domu był mniej pewny niż w klubie. Nie wiedział nawet za bardzo, gdzie powinien położyć rudzielca, a najodpowiedniejszym miejscem wydawało się być...
- Idziemy do łóżka? - zapytał niespodziewanie, w pierwszej chwili nie zdając sobie sprawy z wydźwięku wypowiadanych przez niego słów.
Największa z cnotek pomyślałaby o jednym w tym momencie. Blondyn czuł, że spalił się ze wstydu. Przewrócił swoimi błękitnymi ślepiami i ruszył do własnego pokoju, który był dość skromny, lecz znajdowały się tam wszystkie przydane do egzystencji rzeczy: łóżko, telewizor, stos książek oraz szafa i jakiś nocny stoliczek z szufladkami. Odetchnął z wyraźną ulgą, gdy i tutaj zastał zadziwiający ład. Domyślił się, że to był prezent urodzinowy od brata oraz Kevina.
- To współlokator. Wiesz, w trzy osoby łatwiej coś utrzymać, zwłaszcza w Londynie i to niemal w centrum - Ollie był nieco smutny, bo od dawna nie mógł znaleźć żadnej stałej pracy, która dałaby mu przyzwoity zarobek. Ciągle żył z dnia na dzień i łapał się wszelkiego rodzaju pracy dorywczej. Skończył pierwszy stopień studiów, lecz to nie zapewniło mu wymarzonej posady. - Mój brat jest dużo starszy ode mnie, Kevin jest jakoś w jego wieku. Wśród tych ścian to ja robię za tego najmłodszego - położył się na łóżku, to był jego błąd. Poczuł jak bardzo jest zmęczony i jak wszystko faluje. - Upiłem się - to stwierdzenie było przezabawne.
Wyciągnął dłoń do rudzielca, chociaż nie do końca wiedział, czy gitarzysta przyjmie zaproszenie, by się obok niego położyć. Danielsa naszła jeszcze jedna myśl. Nie miał prezerwatyw. Szlag by to.
Powrót do góry Go down
Xavier

Xavier


Liczba postów : 170
Join date : 11/02/2014
Skąd : United Kingdom - Bristol

Xavier & Ollie Empty
PisanieTemat: Re: Xavier & Ollie   Xavier & Ollie EmptyPią Kwi 11, 2014 8:25 pm

Niby to był dzieckiem przykładnym, któremu w głowie przynajmniej zdaniem rodzicieli nie było miejsca na niestosowności a mimo wszystko pomimo dobrego wychowania rodził wokół siebie wiele kontrowersji kusząc drapieżnym wyglądem i smagając jednoznacznym dotykiem, bardzo otwarty na zaczepki pomimo pierwotnego lęku coraz częściej ryzykował, pozwalając blondynowi przekraczać następne ruchome granice. Ciekawość, szczególnie ta młodzieńcza nie dawała za wygraną więc wkrótce i obawy odeszły w niepamięć, zbyt pochłonięty przyjemnościami jakie płynęły z obcowania z zataczającym się tancerzem pochłonęły go doszczętnie nie pozostawiając po strachu suchej nitki.  Nieprzychylny wzrok starszych  ludzi w końcu został skierowany na co innego, gdy tylko wyszli by zacząć swój krótki spacerek niedoli ciężka atmosfera opadła, by dać ujście szeregom zabawnych pijackich stąpnięć par ociężałych męskich butów. Pomimo godziny na dworze nadal było ciemno, jeszcze kilka pomniejszych lamp tliło się słabym pomarańczowym światełkiem oświetlając im drogę – szybko za pomocą krótkich wskazówek dotarli na miejsce. Jego oczom ukazał się naprawdę zadbany domek w dziwnej nieznanej mu dotychczas okolicy. Okna były całkowicie zaciemnione a to tylko potwierdziło jego przypuszczenia. Mimo wszystko do samego końca serce biło mu jak oszalałe, adrenalina robiła swoja a on tylko martwił się w duszy o to co zrobi, jeśli któryś z ich znajomych rychle pojawi się na horyzoncie w celu rozdzielenia ich i wysłania do osobnych domów. Schodek za schodkiem, pagórek za pagórkiem i tym sposobem nareszcie znaleźli się przy upragnionych na pewno przez obojga drzwiach – były zbawieniem, chociaż na swój sposób przyprawiały o niepokojące dreszcze, przez które nogi zmieniały się w dwa niestabilnie ułożone waciki. Skinął dziękczynnie głową na jego zaproszenie, pozwolił mu iść przodem jednak przez cały ten czas patrzył za nim, lustrował go wzrokiem prawie nim samym zdzierając ubrania i podświadomie chcąc zadbać o jego bezpieczeństwo – to znaczy o to, by nagle nie upadł i nie zrobił sobie krzywdy bo rudzielec w leczeniu ran i skaleczeń nie był zbyt dobry.
- Nieźle się urządziłeś! - Pochwalił z lekkim uśmiechem gdy rozglądał się po okolicy, podpierając się ścianki prowizorycznego przedpokoju zdejmował swoje buty odkładając je na bok. To była ulga dla stóp. Gdy tylko wykonał kilka kroków na przód sam zachwiał się znów na czymś wspierając, nie prezentował się zbyt dobrze – ale miało to swój urok, dotychczas taki był żywiołowy i cwany teraz zaś pozostawał całkowicie bezbronnym, jedynie jego upartość i werwa czasami przebijała się spomiędzy stłamszonych alkoholem myśli i czynności. Zupełnie nie przyuważył tego, że drzwi nie zostały porządnie zamknięte. W tamtym momencie musiał patrzeć na co innego, albo zajmować się sobą. Teraz czuł się całkowicie bezpieczny i wykluczał najgorsze scenariusze, powoli zrzucając z siebie flanelową koszulę rzucił ją na tutejsze krzesło kręcąc się po okolicy, zerkając do łazienki jak gdyby było tam coś niezwykle ciekawego. Nie wiedział, czego szukał. Czy jakiś kolekcji monstrualnych dildosów czy może małych uprowadzonych dziewczynek w wiaderku. Nie znalazł niczego wartego uwagi więc przywołany niecodziennym pytaniem, skinął od razu głową.
-  Oczywiście, że tak... bardzo chętnie... - Przełknął jeszcze głośno ślinę chwilę zerkając na łóżko  i na chłopaczka rozłożonego na nim. Wyglądał jak gdyby tylko czekał na okazje by pojmać go w swoje ramiona. Nie bardzo wiedział co powinien o tym pomyśleć, nie często znajdował się w takich sytuacjach ale... stwierdził, że raz się żyję i pomimo rumieńca który to przelotnie wkradł się na bladą jak kartka papieru twarz wgramolił się tuż obok niego, chwilę tylko tak leżąc i patrząc z początku w sufit oddychając spokojnie a dopiero później na niego, na jego twarz, lśniące jeszcze oczy i usta spomiędzy których czasem uciekały oddechy i niby to mało znacząco słowa.
- Znaczy, że jesteście takimi przyjaciółmi którzy znaleźli sposób na życie? A ta różnica wieku nie jest dla was problemem? Swoją drogą – też mam starszych braci, wspominałem? Trzech. - Pochwalił się w końcu jako, że na jakiś ten swój pokrętny sposób ci bracia chociaż nie do końca wspaniali, uprzykrzający mu życie byli dla niego wzorami do naśladowania, jakimś tam oparciem i pomocą w trudnych chwilach. W praktyce nie wyglądało to już tak kolorowo bo jako, że sam był najmłodszy miał w domu najgorzej – wszystkie durne psikusy, pomówienia i opowiastki o tym, że jest adoptowanym dzieckiem, które wcześniej wychowywane było przez rude wydry morskie spadały wprost na niego. Wyciągnął dłoń w kierunku jego twarzy, szczerząc się głupio i ukazując białe zębiska dotykał ciepłych policzków tancerza. Naznaczając linię jego szczęki kilkakrotnie „zacichał” ostrzegawczo wydając charakterystyczne „ssssht!” gdy ten próbował zapytać, o co mu z tym wszystkim chodzi. Odgarnął jasne, lejące się pomiędzy palcami kudły Olliego do tyłu, nieco zamyślony jednak nadal nieźle rozbawiony bawił się nimi, czasem oplatał je sobie tworząc loczki.
- Upiłeś? No kto by pomyślał... a bardzo? - Podpytał chociaż doskonale znał odpowiedź, a zaraz po tym przesunął palcem wzdłuż dolnej wargi jubilata, przymrużając nieco swoje powieki w końcu podciągnął go za podbródek ku sobie, przysuwając się odrobinę tak by jedno ciało zetknęło się z drugim objął go wolną dłonią próbując skraść przynajmniej jeden dłuższy pocałunek. Podskubywał spokojnie parząc własnym ciepłym oddechem, nie zbyt agresywnie ciągle zachęcał go do współpracy oblizując przy samej krawędzi ust.
- Znam dobry sposób na szybkie otrzeźwienie, chciałbyś spróbować? - Zamruczał mu gdy figlarnie pocierał wzdłuż jego boku, była to pierwsza myśl która przyszła mu do głowy – teraz, podczas tego wstawienia był to jeden z sensowniejszych pomysłów. Chłopak strasznie improwizował starając się wypaść jak najlepiej, próbując zignorować swoiste zmęczenie i nikłą chęć podjęcia się próby przyśnięcia. Nie chciał tej nocy zmarnować! Cholernie był uparty.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Xavier & Ollie Empty
PisanieTemat: Re: Xavier & Ollie   Xavier & Ollie EmptyWto Kwi 15, 2014 11:54 am

Błogie odprężenie ogarnęło jego ciało na długą chwilę. Wszystko dookoła się kołysało, falowało, a on znajdował się na łódce zwanej łóżkiem, zatapiając się w miękkim materacu. Ugięcie się sygnalizowało, że rudzielec przyjął jego zaproszenie do wspólnego dryfowania. Błękitne oczęta, lekko przymrużone, przyglądały się tej jasnej twarzy skąpanej w rumieńcu przywodzącej na myśl zachód słońca nad lazurowym morzem, którego w rzeczywistości na oczy nie widział.
Pozwolił sobie leniwym ruchem objąć go ramieniem, a uciszony jedynie przypatrywał się z lekko uchylonymi ustami swemu ślicznemu gościowi. Ciągle w jego oczach kryła się nieukrywana fascynacja. Dobrze wiedział, że Xavier stanie się jego wakacyjną miłostką, lecz potrzebował tego typu pozytywnych bodźców, by mógł funkcjonować na najwyższych obrotach.
Uciszony muskał swymi wilgotnymi ustami opuszki palców nastolatka, tym razem mu się podporządkowując , co wydało mu się dość zabawnym.
- Nie przeszkadza mi. Mam jeszcze młodsze rodzeństwo. Ukochaną, chorowitą siostrę, moje oczko w głowie, oraz dwójkę przybranego. Łobuzy jakich mało. No i starszego Chrisa. Ale czuję się najdoroślejszy – może i powiedział o kilka słów za dużo, lecz kto w takim stanie analizowałby znaczenie każdej wypowiadanej bzdury.
Dał się skusić na pocałunek, któremu oddał się bez reszty i nadał mu nieco pikanterii. Skubnął słodkie usta i przejechał po nich językiem, którym to wkradł się do środka. Zrobiło mu się od razu ciepło, chociaż i tak był gorącym chłopakiem. Mimo swojego stanu chłonął każdy gest ze strony młodszego, każde spojrzenie, delikatną, subtelną sugestię.
- Chyba bardzo. Bełkoczę? Bo czuję, że bełkoczę – mruknął mu w rozchylone wargi. - Kurwa, znów mnie podnieciłeś. Robisz to specjalnie... - powiedział niczym urażone dziecko, niestety nie panując nad swoim językiem.
Była to niewątpliwie jedna z jego największych wad. Klął czasami gorzej niż przysłowiowy szewc, gdyż w ten sposób wyrzucał z siebie negatywne, bądź wyjątkowo dobre emocje. Chociaż bluzgi z jego ust zdawały się być bardziej zabawne niż straszne i odrzucające. Przyssał się do jasnej szyi gitarzysty, pozostawiając tam uroczy ślad.
- Jaki sposób? - zapytał nieco zachrypniętym od podniecenia głosem. Rozpalenie go w tej chwili nie było trudne. Przejechał dłonią po rudych pasmach i przez chwilę skupił się na zapachu młodego muzyka, chcąc zapamiętać jak najwięcej.
W głowie blondyna pojawiło się kilka głupich pomysłów: poczynając od seksu po wspólną, zimną kąpiel. Świadczyło to tylko o tym, iż był jednak prawdziwym mężczyzna, który czasami myślał tylko o jednym, co w rzeczy samej mu nie przeszkadzało. Zjechał z pocałunkami nieco niżej, skupiając się na wystającym obojczykach, które to obdarzył mokrymi śladami.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Xavier & Ollie Empty
PisanieTemat: Re: Xavier & Ollie   Xavier & Ollie Empty

Powrót do góry Go down
 
Xavier & Ollie
Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
 Similar topics
-
» Ollie Daniels
» Ollie & Moran
» Dante i Xavier [Ireland]
» Xavier Ephrem Rösler
» Czy Xavier może wyjść się pobawić?

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Yaoi Gakuen :: Off top :: Archiwum-
Skocz do: