IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Stolik przy oknie

Go down 
AutorWiadomość
Gość
Gość




Stolik przy oknie Empty
PisanieTemat: Stolik przy oknie   Stolik przy oknie EmptyCzw Lut 27, 2014 6:20 pm

Jak sama nazwa wskazuje: mały stolik, pozornie nierzucający się w oczy, ale dający możliwość obserwowania gości. Ktoś go zajął czy jest wolny? Lepiej sprawdzić!
Powrót do góry Go down
Vincent

Vincent


Liczba postów : 735
Join date : 11/01/2014
Skąd : Ameryka, Los Angeles

Stolik przy oknie Empty
PisanieTemat: Re: Stolik przy oknie   Stolik przy oknie EmptyCzw Lut 27, 2014 6:27 pm

Znowu zwiał do swojego świata. Vincent a.k.a siłacz wziął swoje walizy i najzwyczajniej w świecie spierdolił, chociaż fizycznie wciąż zaszczycał innych swoją obecnością. W końcu, na tamtym świecie dominowała zmysłowość, seks i ogólny hedonizm, nie było miejsca dla problemów. Już nie chodziło o to, że jak nie zacznie panować nad swoim językiem, to w końcu zbankrutuje. A skąd, tutaj chodziło o coś bardziej zawiłego – uczucia, na które sobie pozwolił. Głównym tematem był KEITH. Nie miał zamiaru z nim rozmawiać, przecież nigdy przed nim się nader nie otwierał. Nie praktykował zależności od drugiego człowieka, a dzielenie się swoimi problemami tak odbierał, więc co mu pozostało? Schowanie wątów i wyżywanie się na innych, a jak. No i, oczywiście, ukarać Księcia Marshalla za to, że zrobił sobie tatuaż bez jego wiedzy, tym bardziej, że go porządnie nie opieprzył. Przecież jak zwiewać od głównego problemu, to porządnie.
Dlatego właśnie wszedł do host klubu. Mocne, pewne pchnięcie drzwi i już znalazł się w środku. Od razu został powitany spojrzeniami, a od zmysłowej atmosfery niemal zakręciło mu się w głowie. Było już wspomniane, że Vincent był nader wrażliwy na takie rzeczy. Pomińmy to, że już tak pozytywnie tego darmowego burdelu nie odbiera, bo przecież ma chłopaka, który jest samym alfonsem.  Kurwa. Znowu prawie się zdenerwował, a dzisiaj miał zamiar tego uniknąć. Spokojnie, wdech i wydech... Nie bądź otępiałym agresorem...
Vincent przedstawiał sobą widok dość osobliwy. Co kto go lepiej zna, wie, że chwilę temu wstał i wziął szybki prysznic z przyzwyczajenia. W jego świecie nie było żadnych reguł, poczucia kultury lub przyzwoitości – nie miał na sobie obuwia, stopy nagie przeszły przez połowę szkoły (spokojnie można było podziwiać zgrabne kostki).Na swojej drodze nie spotkał żadnego nauczyciela – gnojki mają to do siebie, że towarzyszy im szczęście. Włosy miał jeszcze wilgotne, a te zostawiły mokre ślady na policzkach, szyi i bluzie, którą miał na sobie. Nie była w jego stylu, a po prostu... należała do Keitha. Przy czym był to widok uroczy; Vincent był chudy, więc bluza zwyczajnie na nim wisiała, rękawki były trochę za długie, a całość sięgała do części ud. Do tego był uzbrojony w kinderki i nutellę.
Z nijakim znużeniem rozejrzał się po pomieszczeniu. Już jeden z hostów wędrował w jego kierunku, coby miał towarzystwo, jednak „pracownik” został z gracją zignorowany. Star spokojnie pokonał odległość dzielącą go od białego stoliczka, który był miejscem szefostwa. A trzeba nadmienić, że chodził iście gejowsko; powoli, wręcz leniwie bujał na boki biodrami, co skutecznie zwracało uwagę każdego porządnego homoseksualisty. Jednak inni go w tej chwili nie interesowali – przyszedł tutaj tylko dla jednego, konkretnego gościa, Keitha. Bez słowa usadził swoje szanowne cztery litery na stoliczku, bokiem do drzwi wejściowych i okna. Usiadł w siadzie skrzyżnym, ponieważ stopy już zdążyły mu zmarznąć. Ale czy się tym przejmował? Gdzie tam. Perfidnie, jakby na złość samemu sobie powolnym ruchem rozpiął bluzę do połowy, pozwalając powoli marznąć swojej bladej klatce piersiowej i sutkom. Gdyby podejść do niego, można byłoby zaobserwować odrobinę nieprzytomne, jaśniejsze niż zwykle spojrzenie. Znak, że był podniecony lub wkurzony... Albo jedno i drugie. Położył obok siebie rozkręconą nutellę. Wziął waniliowego kinderka i zgrabnym ruchem nadgarstka nabrał na niego słodyczy, po czym leniwie wsunął go sobie cząstkę do ust, brudząc jasne usta czekoladą. Dokładnie w tej chwili wydzielał tę osobliwą, dość ciężką aurę, intensywną kokieterię i zmysłowość, przy czym nie pozwalała ona zbliżyć się byle komu. Ponowił ruch ręki, tym razem nawet mrużąc powieki z wyrazem najwyższej aprobaty. W głowie wciąż grała mu piosenka, która – może nawet nieświadomie – została wymruczona wręcz trochę później.
- Oh well, the devil makes us sin... But we like it when we're spinning in his grip. Love is like a sin, my love for the ones that feel it the most. Look at her with her eyes like a flame...*

____________
* Massive Attack - Paradise Circus
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Stolik przy oknie Empty
PisanieTemat: Re: Stolik przy oknie   Stolik przy oknie EmptyCzw Lut 27, 2014 9:06 pm

Przybycie Boga Zazdrości, alias Vincenta nie zostało bynajmniej niezauważone. Każdy facet, który miał chociaż kawałek bruneta na widoku natychmiast podnosił głowę i odprowadzał go długim spojrzeniem, oblizując przy tym wargi. Gdyby w host clubie znajdował się Keith, zapewne by natychmiast zamordował mokrego chłopaka, że ten śmiał się tak negliżować. Ile razy by mu mówił, żeby nie prowokował, nigdy i tak nie zostanie wzięty na poważnie. Panicz Star należał do ludzi, którzy nie przejmowali się zbytnio zdaniem innych.
Co świetnie zademonstrował, zostawiając PONOWNIE Keitha samemu sobie. Nie można powiedzieć, żeby Marshall przyjął to ze zdziwieniem, wręcz przeciwnie, uznał to za naturalne zachowanie Gwiazdora. Nie zmieniało to jednak faktu, że poczuł się zniesmaczony i odrzucony. Z powodu głupiego tatuażu. Jak to on, w etapie ogólnej złości i niezadowolenia z niesprawiedliwości świata, zignorował coś takiego jak telefon (służący do komunikacji z, na ten przykład, pieprzonym ukochanym) i zniknął ze ich pokoju. Tak na wszelki wypadek, gdyby Vincent zamierzał się w nim jednak pojawić. Mimo, że była sobota, chłopak znalazł sobie wiele zajęć, byleby tylko nie natrafić przypadkiem na ludzi. Najpierw spędził długi, dwugodzinny spacerek na terenach Collage'u, później odwiedził swoją ulubioną piekarnię, w której zainwestował w dużą herbatę i dwie bułki, aż ostatecznie dotarł do biblioteki i tam się zadomowił na dobre, tworząc dookoła swojej osoby kupę książek związanych z jego profilem filologicznym. Przełączył komórkę na wibracje, a potem odłożył ją na pufę i zabrał się za lekturę. Tak minęło mu kilka spokojnych godzin. Pierwszych dwóch połączeń nie odebrał, ponieważ po prostu ich nie usłyszał. Dopiero za trzecim razem, gdy otrzymał rozpaczliwego sms-a od kolegi z klubu, dostrzegł, że przez niemalże trzy kwadranse ignorował wszelakie próby skontaktowania się z jego osobą. Ładny z niego był przewodniczący, doprawdy, tylko pogratulować. Przeczytał jeszcze raz wiadomość tekstową, a potem spokojnie odłożył wszystkie pozycje książkowe na swoje miejsca. Nie spieszył się specjalnie. Skoro natrętny gość nie ruszył się przez ostatnią godzinę, na pewno nagle nie zniknie. Pożegnał się z bibliotekarzem i podziękował za pomoc, a potem w końcu poszedł ku salom klubowym. Dotarł do host clubu po niespełna kwadransie od rozpaczliwego wołania o pomoc.
Rozejrzał się po sali bez pośpiechu, sprawdzając, czy wszystko jest w porządku. Odnotował lekką panikę wśród swoich podopiecznych, ale również ulgę, gdy go dostrzeli. A potem jego wzrok zatrzymał się na osobie sprawiającej problemy. Wywrócił oczami z westchnięciem. No tak. Vincent Christopher Star, jakżeby inaczej. Do tego niemalże kompletnie roznegliżowany, bożyszcze jedno. Podszedł do chłopaka, stanął przed nim i sięgnął za jego plecy, wyciągając zza niego wazon z kwiatami. Jeszcze tego brakowało, żeby go rozbili. Uniósł brew wysoko, zakładając ręce na piersi, praktycznie milimetry przed jego osobą.
- Można wiedzieć, co tu robisz, w takim stanie? - Posłał mu bardzo, bardzo niezadowolone spojrzenie. Na samą myśl, że jego facet przez ostatnią godzinę był obserwowany (W TAKIM STANIE) przez tłum facetów, automatycznie mocniej zaciskał szczękę, powstrzymując się z trudem przed jakiś mniej przyjemnym komentarzem. Zasyczał przez zęby, łapiąc go za podbródek i ścierając palcami drugiej ręki czekoladę z jego warg.
Stał w rozkroku, prawie całym ciałem zasłaniając ukochanego przed oczami wścibskich. Niech wiedzą, że ten pan jest własnością ich przewodniczącego i nikogo innego.
W tym miejscu należy wspomnieć również o jednej rzeczy, którą zajął się Keith tego dnia. Mianowicie, zszedł z małą pomocą farby do swojego naturalnego koloru - złocistego blondu. Jeśli wcześniej Vincent był na niego zły... Cóż, miał już kolejny powód. Ale, mówiąc szczerze, kto by się tym przejmował w momencie, gdy jego partner bezczelnie się negliżuje?
Marshall złapał za zamek od bluzy (swojej...?) i zapiął ją jednym, mocnym ruchem. Pokazał przy tym ząbki, jasno ostrzegając, że protest spotka się z niezadowoleniem.
Powrót do góry Go down
Vincent

Vincent


Liczba postów : 735
Join date : 11/01/2014
Skąd : Ameryka, Los Angeles

Stolik przy oknie Empty
PisanieTemat: Re: Stolik przy oknie   Stolik przy oknie EmptyPią Lut 28, 2014 9:38 am

Był odrobinę zdziwiony tym, że jego faceta nie było w tym miejscu. Jak nie ma go tutaj, to gdzie? Po trzydziestu minutach siedzenia na tyłku niemal nieruchomo (tylko dłoń się poruszała, pochłaniając leniwie śniadanio-obiado-kolację) pomyślał, czy czasem nie iść pozwiedzać knajpki i kluby w poszukiwaniu swojego partnera. Z drugiej strony sądził, że nie poszedłby na balety bez niego, przecież wie, że to lubi... W tym momencie zorientował się, że prawie w ogóle nie zna Keitha i to nagłe odkrycie było bardzo przykre. A dzwonić nie zamierzał. Pozostało mu jedynie czekać na niego cierpliwie, pozwalając stopom i pośladkom powoli cierpnąć (pozycji zmieniać nie miał zamiaru, to przecież wszystko wina Keitha), jak i ciału zamarzać. Na myśl mu przyszło, że zachowuje się jak piesek, który czeka na swojego pana pod drzwiami... I to również się mu nie spodobało. Zupełnie zignorował popłoch, który wprowadził na salę swoją osobą. Siedział na miejscu Marshalla, niczego nie zniszczył – nie widział problemu.
Keith w końcu się pojawił. Z tą swoją przystojną osobą i... blond... włosami? Zmarszczył brwi, przyglądając się mu. O tym również nie wiedział. Czy to jakiś przejaw buntu? Owszem, wyglądał cholernie uroczo i wtedy, jak zbliżył się do niego z tą lekko niezadowoloną minką, miał ochotę wsunął dłoń w jego włosy, żeby sprawdzić, jak bardzo zdążył je zniszczyć, a potem namiętnie pocałować, wziąć jego osobę na stoliku – jak zawsze – mocno, tak, żeby czuł go jeszcze przynajmniej dwa dni po i... och. Nim się zorientował, już spodnie zaczęły go uciskać w miejscu wiadomym, zdradzając jego myśli. Zawsze się z tym pilnował, ale odkąd Keith zrobił sobie tatuaż, musiał ograniczyć seksy z nim, a z innymi tego nie robił, przez co był podatniejszy. Przynajmniej jakiś dowód wierności, prawda? Swoich marzeń nie zamierzał spełniać, mimo że pewna część ciała bardzo chciała – chciał go ukarać, nie dotykając go. To jego miał doprowadzić do wzwodu, nie siebie samego. No cóż...
Przełknął ciężko ślinę. Wspomniał kiedyś, że zazdrość i niezadowolenie Keitha bardzo go kręciły? Tym bardziej, że innym nie pokazywał się z tej strony.
- Byłem w apartamencie. Poszedłem spać... Wstałem... a ciebie nie było. W pokoju też nie. – wyjaśnił, jak zwykle tym melodyjnym głosem, przy czym utrzymywał z nim kontakt wzrokowy. Z pewnym niezadowoleniem dostrzegł, że zupełnie zignorował jego feromony, które powinny sprawić, że pożądanie skoczy mu przynajmniej na jeden stopień wyżej, bluzę która należała do niego, w dodatku BIAŁĄ, a podobno to kręci facetów, jak ich dziewczyna ubiera na przykład ich koszulę... Czyżby geje mieli inaczej? W dodatku – jasne spojrzenie, którym zwykle obdarowywał swojego kochanka, gdy się pieprzyli. A może udawał, bo zły był na pewno...
Delikatny ruch szczęki, rozchylenie warg, a język już wędrował za palcem kochanka. Jak szybko się pojawił, tak szybko znikł z powrotem w jamie ustnej Vincenta. Jak to on, nie przejął się tym, że właśnie zapięli mu bluzę; perfidnie znowu chwycił za zamek, rozpinając ją tak, jak była wcześniej. Dłonią powędrował po klatce piersiowej, zahaczając o sutki, jednak to nie było miejsce docelowe. Zaraz przesunął dłoń na szyję, którą dopieścił palcami (zdecydowanie wolałby, żeby należały do Keitha...) i złapał za część bluzy, po czym wyciągnął lekko szyję, dociskając nos do materiału. Przymknął oczy zadowolony. Owszem, jego facet zawsze ładnie pachniał. Chude palce powędrowały między własne uda i przesunął nimi po własnym wzwodzie, żeby na pewno blond włosy zwrócił na to uwagę. Zaraz zabrał stamtąd dłoń, wczesując ją we włosy. Suchy już busz zaraz został zgarnięty do tyłu, żeby ten zwrócił uwagę również na szyję, zupełnie nienaruszoną. Właśnie zapraszał go do wbicia w nią kłów. Mógł sobie na to wszystko pozwolić, Marshall zadbał o to, żeby nikt go nie widział.
- Tęskniłem. – doprawił jeszcze z lekkim uśmiechem. Nie uśmieszkiem, a uśmiechem, a wbrew pozorom była to spora różnica.
Chwilowo zignorował włosy kochanka, nie mając zamiaru się zbyt denerwować. Potem do tego wróci, mieli sporo czasu...
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Stolik przy oknie Empty
PisanieTemat: Re: Stolik przy oknie   Stolik przy oknie EmptyPią Lut 28, 2014 2:55 pm

- I dlatego stwierdziłeś, że przyjdziesz roznegliżowany prosto do host clubu, zamiast na przykład do mnie zadzwonić? - Spojrzał na niego z istnym niezadowoleniem, zaciskając wargi w wąską linijkę. Bardzo, bardzo, bardzo nie podobało mu się takie postawienie sprawy. Było ono iście w vincentowskim stylu, dlatego nie czuł się zaskoczony, ale zniesmaczenie pozostawało. Jego wzrok niemalże natychmiast utkwił w języku kochanka. Mała, wredna menda, która postanowiła tkwić tak bitą godzinę, czekając tylko na moment, żeby go uwieść na oczach całego klubu. Zamierzał wywrócić oczami, ale zaraz się powstrzymał. Moment. To była nowa sytuacja. Vincent chciał go... Poderwać?
Uśmiechnął się delikatnie, pozwalając mu wobec tego na dalsze gierki. Obserwował uważnie jego dłoń, póki co nie zapinając go ponownie. Oblizał lekko wargi, widząc delikatną szyjkę kochanka, a potem wypuścił powietrze z płuc, dostrzegając przymknięte z przyjemności oczy. Tym razem jego wyobraźnia zabrnęła trochę dalej, niż powinna. Zobaczył tak rozkoszną twarz w trochę innym położeniu, nad nim, przymocowaną szyją do wyginającego się ciała, które raz po raz nabijałoby się na niego, uchylając apetycznie wargi i wydając z siebie te przyjemne dla ucha jęknięcia.
Rawr. Aż zacisnął ząbki na dolnej wardze, przywołując się na powrót do rzeczywistości. Zdążył wbić spojrzenie dokładnie we wzwód kochanka, co spowodowało wzrost pożądania o kolejny stopień. Brunet był doprawdy okrutny. Wiedział, że jego facet nie może specjalnie uprawiać seksu, a tak bezczelnie go kusił... Chociaż z drugiej strony, sam też był podniecony. Nim. Przyszedł do miejsca, gdzie chciał go spotkać. Usadowił się dokładnie tam, gdzie nikt oprócz Keitha nie miał prawa zabawiać gości.
Blondyn czuł, że rozpływa się pod wpływem całej sytuacji, jak i uroku mężczyzny. Jego mężczyzny. Nie oparł się pokusie, nie mógł. Obniżył głowę i wbił ząbki w tętnicę Stara, dokładnie tuż pod jego uchem, delikatnie szarpiąc skórę. Przy tym wydał z siebie pełen zaborczości pomruk zadowolenia, przywodzący na myśl jedynie ostrego, namiętnego samca alfa. Tym razem nie był tym napalonym, nabijającym się uległym chłopaczkiem. Tym razem chciał porwać swoją ofiarę i zerżnąć ją w jakimś skrytym miejscu, gdzie miałby go całego dla siebie.
Ostrożnie oderwał usta od jego szyi, spoglądając w oczy kochanka i tym razem wyłapując te krążące dookoła niego feromony, jak i pojaśniałe tęczówki. Uśmiechnął się szerzej, wsuwając powoli dłonie w jego włosy, zbliżając do niego głowę, a potem muskając wargami jego usta. Powoli. Władczo. Nie pozwalając głowie bruneta drgnąć nawet minimalnie, by zmniejszyć dzielącą ich odległość.
- Smakujesz czekoladą. Ile tyś tego wpieprzył, zamiast zjeść coś normalnego? - mruknął tonem kompletnie nie pasującym do słów, bo przyjemnie drgającym, rozchodzącym się po ciele partnera.
Mocniej go pocałował, językiem wpychając się do jego warg i warcząc cicho. Natychmiast zaznaczył nim całe wnętrze, rozpychając się aż do gardła i wciąż nie dając poruszyć. Wpatrywał się przy tym w niego z czystą zaborczością i roznamiętnieniem. Był tylko jego.
Odsunął się. Odetchnął powoli. Musnął go jeszcze raz wargami, zahaczając aż o prawy policzek. Polizał po nosie. W tym momencie prawie wcale nie ruszała go świadomość, że tak intymną scenę obserwują jego koledzy z host clubu. Vincent był jego bez względu na miejsce i czas. Cała wcześniejsza złość, że pozostawiono go bez słowa, a potem jeszcze wytknięto, że gdzieś zniknął, zamiast czekać jak grzeczny szczeniak, uleciała na dźwięk słowa tęskniłem. W tym momencie był gotów nawet uwierzyć, że to jego wina, że powinien był się skontaktować z ukochanym, że powinien był zostać w pokoju, aż nie przyjdzie do niego Gwiazda.
- Kocham cię, wiesz? - szepnął miększym, znacznie czulszym głosem. Podrapał go delikatnie po karku, wzdychając cicho, z zadowoleniem w oczach. Powolnym ruchem znowu zapiął swój dres i poprawił go na Vincencie.
- Pięknie wyglądasz - mruknął z uśmiechem. Nie dało się mu zarzucić nawet maleńkiego kłamstewka. W tym momencie brunet był jego zdaniem najcudowniejszą istotą. Najwyraźniej na geja również działało ubieranie jego ciuchów przez ukochanego. Szkoda, że on sam nie będzie miał takich możliwości, bo Vincent przypominał wychudzony wieszak czasami. Seksowny, owszem, ale mocno anorektyczny.
Ujął starannie wylizany słoiczek po nutelli w dłoń i uniósł brew wysoko.
- Serio, nie mogłeś zjeść czegoś innego? - Wywrócił oczami.
Powrót do góry Go down
Vincent

Vincent


Liczba postów : 735
Join date : 11/01/2014
Skąd : Ameryka, Los Angeles

Stolik przy oknie Empty
PisanieTemat: Re: Stolik przy oknie   Stolik przy oknie EmptyPią Lut 28, 2014 6:36 pm

Kiwnął jedynie głową na pierwsze słowa, potwierdzając wersję blondyna. Bo cóż innego miał zrobić? Zresztą, miał teraz o wiele ciekawsze zajęcia, niżeli debatowanie. O wiele, wiele ciekawsze.
Był zadowolony z reakcji Keitha. Do diabła, uwielbiał to, że tak na niego działał. Owszem, lubił przyciągać spojrzenia, lubił być rozbierany wzrokiem, ale w przypadku jego faceta... Cholera, to było dopiero dobre. Wiedział, że ten jest po prostu zły. A jak mu przejdzie, będzie podatniejszy na wszystkie sztuczki, których zresztą jeszcze nie próbował... Vincent miał z tego wszystkiego jeszcze jedną, małą satysfakcję: jego planem było zupełnie namieszać w głowie Keitha, i teraz, gdy tylko usiądzie tutaj, obsługując jakiś-tam chłopców... Będzie widział jego, Vincenta Christophera Stara, na tym stole, tak pociągającego jak tylko potrafi.
Mimo że dał sobie ewidentny zakaz, to i tak wsunął dłoń w blond włosy, gdy tylko poczuł ząbki na swojej szyi. Wydał z siebie ciche westchnienie, wprost do jego ucha. Oczywiście, mógł głośniej, ale przecież to wszystko było przeznaczone tylko dla Keitha, nikogo innego, mimo wlepionych w nich kilku par oczu. Te patrzyły dyskretniej, bądź wręcz przeciwnie – nachalnie, niemal upierdliwie. Vincent zdawał sobie z nich sprawę, ale zupełnie to zignorował. Dopieścił jego włosy palcami, odnotowując, że te JESZCZE nie są zniszczone, chociaż i tak nie był w pełni zadowolony ze zmiany. Jego oddech na skórze przyprawiał go o drobne dreszcze, nie tylko przez zmianę temperatury. Rosło w nim powoli podniecenie; spodnie coraz bardziej mu przeszkadzały. Przymknął powieki, gdy tylko poczuł dotyk warg Keitha na własnych, odwzajemniając lekko muskanie. Zaraz spojrzał mu wprost w oczy, gdy tylko usłyszał kolejne słówka, które w ogóle nie zepsuły nastroju. A przynajmniej nie Vinca. Tym bardziej, że po chwili stało się coś o wiele bardziej podniecającego – ponownie poczuł wargi Keitha, tym razem wraz z językiem. Zaraz dołączył swój narząd smaku, który pieścił keithowy od spodu. Szarpnął lekko jego włosy, z czystej przekory. Do tego przez tą zaborczość, z jaką ten się patrzył, zrobiło mu się cholernie gorąco. Mruknął cicho, jakby zawiedziony, gdy tylko jego usteczka się odsunęły i zmarszczył śmiesznie nos, gdy został polizany. Zdecydowanie wolałby poczuć jego język w ustach, a najlepiej na penisie, który nie dawał o sobie zapomnieć. Uśmiechnął się pod nosem, słysząc wyznanie. Tego też lubił słuchać. Mruknął nisko, odchylając głowę do tyłu, czując pieszczotę na karku. Mimowolnie oblizał usta. Komplement mu bardzo połechtał ego, bo przecież starał się być dzisiaj wybitnie pociągający dla niego. A potem znowu wrócił do nutelli. Powstrzymał się od przewrócenia oczami. Ten to miał momenty. Wysunął stopy spod uścisku ud i zsunął się lekko ze stolika, coby położyć je na ziemi. Na twarzyczce pojawił się grymas, gdy tylko poczuł mnóstwo mrówek. Już nie wspominając o tym, że w pośladkach stracił czucie. Vincent bynajmniej nie zamierzał przerywać swojej gierki; dzięki temu, że się zsunął z mebla, znalazł się jeszcze bliżej Keitha. Zrobił to perfidnie, bo do całego obrazka dodano jeszcze ten zapach perfum z piżmem. Z pewną nonszalancją powoli rozpiął swoje spodnie, a potem aż westchnął z ulgą, gdy już nic go nic nie uciskało. Zawsze lubił przylegające do ciała spodnie, ale przez to, że Matka Natura zawsze go lubiła, było to czasem nader upierdliwe.
W milczeniu trwali tylko chwilę, bo Vincent zaraz chwycił go za ten krawat i gwałtownie przyciągnął, przy czym twarzyczka Keitha znalazła się bardzo blisko jego.
- Mogłem. Ale mój posiłek twierdzi, że go plecy bolą. A szkoda. - mruknął z czystą złośliwością, a ten mógł poczuć oddech na swoich ustach. A potem wargi, które mocno i łakomie docisnęły się do nich. Mocno, pokazując całe swoje pożądanie i to, co właśnie stracił Keith przez swój tatuaż. Jak kara, to kara. Jednoznacznie otarł się swoim - dość pokaźnym - wzwodem o jego udo, a Vincent jęknął cicho, może nawet nieświadomie. Był pewien, że najbliżsi panowie na pewno go słyszeli. Ale czemu miałby zrezygnować z drobnego droczenia się z kochankiem? Musnął ustami jego szyję, przy czym spowodował gęsią skórę swoim przyspieszonym oddechem. Był pewien, że jemu też brakuje ich przygód, więc z perfidią ponownie otarł się o niego, ale nie o to mu chodziło – zasłonił wszystkim widoczek na dolne partie blondyna, gdzie zacisnęła się jego dłoń. Potarł mocno o materiał palcami, żeby na pewno podrażnić jego penisa. Spojrzał na niego z ukosa, tym przeciągłym spojrzeniem spod rzęs i nagle ugryzł mocno Keitha w tętnice, tam, gdzie ten wcześniej jedynie podrażnił skórę. Pociągnął skórę i nie minęła chwila, a ten już miał na sobie malinkę. Pokazał mu, co sam życzył sobie wcześniej – to była jawna prowokacja.
Jednak nie dał odwzajemnić tego wszystkiego. Naciągnął bluzę, żeby na pewno zasłonić swój problem i odsunął się od Keitha. Rumieńce z gorąca zupełnie zignorował, tak samo jak i wszystkie inne oznaki, które świadczyły o tym, że jest zwyczajnie napalony. Pośladki mogły odetchnąć, ale tylko na chwilę, bo ze stołu przeniosły się na krzesło.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Stolik przy oknie Empty
PisanieTemat: Re: Stolik przy oknie   Stolik przy oknie EmptyPią Lut 28, 2014 8:56 pm

Keith wywrócił oczami z politowaniem. Jasne, jasne, on mówił poważnie, martwił się o swojego chudzielca, a ten tylko o seksie potrafił gadać. Chociaż, żaden z nich nie był pod tym względem idealny. Przecież właśnie stali na samym środku host clubu i się miziali. Szczyt pruderyjności to nie był. Skoro przy tym jesteśmy, to również rozpinanie spodni przez bruneta nie było specjalnie grzecznym zachowaniem. Normalnie blondyn by oponował, ale skoro i tak całkiem zakrywał swojego faceta... To czemu nie pozwolić mu na większe uwodzenie? Skoro i tak miał na tym skorzystać...
Odwzajemnił namiętny pocałunek, łapiąc go jeszcze mocniej za kark i dociskając do siebie. To nie był dzień, w którym zamierzał pozwolić kochankowi na dominację. Chciał udowodnić i Vincentowi i sobie, że brunet jest tylko jego.
Gdy poczuł jego męskość na swoim udzie, a potem usłyszał jęknięcie, poczuł, jak pożądanie uderza mu do głowy. Zacisnął usta, próbując pohamować czysto zwierzęce odruchy, by złapać kochanka, zedrzeć z niego spodnie i zacząć go pieprzyć. Wszystkie jego myśli zaczęły krążyć dookoła słodkiego dźwięku, który mógłby wydobywać się w większej ilości spomiędzy warg chłopaka. Jeszcze. Jeszcze. JESZCZE!
Z jego gardła dobył się głośny, namiętny warkot. Wyczuwalnie stwardniał pod palcami Stara, a spodnie zaczęły go uwierać. Nie powstrzymał ruchu bioder, wzmacniających otarcie się o dłoń kochanka. Stęknął, czując ugryzienie, a potem ze świstem nabrał powietrza do płuc, czując zasysanie się. Zacisnął dłoń na włosach Gwiazdy, szarpiąc go lekko i zaraz pozwalając sobie na boleśniejsze pociągnięcie. Zaraz też zamrugał oczami z pewnym zaskoczeniem, gdy go pozostawiono samemu sobie. Zmarszczył brwi, wodząc długim spojrzeniem po kochanku. Odnotował w głowie cały jego urok i ponętność, a potem usiadł naprzeciwko niego przy stole i uśmiechnął się szeroko. Nawet, gdyby bardzo chciał, nie potrafił w tym momencie oderwać spojrzenia od chłopaka. I, prawdę mówiąc, naprawdę nie chciał tego robić. Brunet potrafił być naprawdę seksowny, a już szczególnie wtedy, kiedy tego chciał. Keith aż żałował, że nie mógł zaciągnąć jakiś zasłon, by ukryć ich przed wścibskimi spojrzeniami, a potem go przelecieć. Przymknął oczy na samą myśl, już wyobrażając sobie, jak by to było wziąć tutaj Vincenta. Praktycznie słyszał, jak jego usta układają się w kolejne rozkosznie brzmiące jęknięcia. Aż drgnął, gdy przeszedł go prąd pożądania. Zamrugał oczami, skupiając się na twarzy kochanka. Oparł brodę na dłoni, pozwalając blond kosmykom swobodnie wpaść do jego oczu. Oblizał powoli wargę, odbierając kochankowi pałeczkę uwodziciela. Zahaczył palcem o usta, wpatrując się w niego intensywnym, błyszczącym wzrokiem. Pożądał go w tym momencie całym sobą. Nawet jego ciało zdawało się zbliżać ku Vincentowi, jakby przyciągane jego magnetyzmem.
Przesunął dłoń bardziej na usta, zasłaniając je jednym palcem, a potem się odezwał. Cichym, przyjemnie niskim tonem, tak starannie dobranym, by nikt postronny nie mógł go usłyszeć.
- Vincent, mówiłem ci już, że ta koszula idealnie podkreślała bladość twojej skóry? Przez nią wyraźnie się rysowały stojące sutki i drgające delikatnie tętnice. A ciasno opinające się spodnie mocno oplatały się na twoim kroczu i udach. Są tak szczupłe, że nawet zbliżone do siebie wydają się lekko, zapraszająco rozsunięte. Tylko czekają na to, aż się między nimi znajdę i cię ostro przerżnę. - Wymruczał trochę głębszym tonem, przywodzącym na myśl aktora porno, który musi samym głosem uwieść oglądających. Przymrużył oczy, jakby już sobie wyobrażał, jak bierze kochanka.
- Zdajesz sobie sprawę, że masz czerwone usta od pocałunków? I przyspieszony oddech. Przez to przy każdym nabieraniu powietrza do płuc zdajesz się przygotowywać do słodkiego, cichego jęknięcia. A ja chciałbym ich posłuchać. - Zamyślił się wyraźnie, jakby rozważając, co jeszcze by zrobił kochankowi. - Ostatnio kupiłem sobie prawdziwy, skórzany pas. Związałbym nim twoje łapki, wiesz? Jest idealnie twardy i chropowaty... - Zamruczał cicho, palcami wolnej dłoni stukając lekko po stoliku, zdradzając niecierpliwość. - Akurat pasujący do twojej wrażliwej skóry... Wrażliwej na pieszczoty i na twoje fantazje... Fantazjujesz o mnie? - Uśmiechnął się szeroko, iście diabelsko.
Powrót do góry Go down
Vincent

Vincent


Liczba postów : 735
Join date : 11/01/2014
Skąd : Ameryka, Los Angeles

Stolik przy oknie Empty
PisanieTemat: Re: Stolik przy oknie   Stolik przy oknie EmptySob Mar 01, 2014 12:30 pm

Był zadowolony z tego, że Keith tak szybko reaguje, szczególnie tam na dole. Tak jak myślał, Książę mógł zgrywać opanowanego na co dzień, ale jego ciało było szczersze. Chociaż trochę było mu to nie w smak, bo miał doprowadzić go do pokaźnego wzwodu bez dotykania, ale sam nie mógł się powstrzymać... Litości, był seksoholikiem, nimfomanem, dwa dni bez seksu to dla niego calutki tydzień, a tutaj ograniczenie było jeszcze większe. To było dopiero przykre.
Wciąż patrzył na niego, obserwując reakcję kochanka na to wszystko. Owszem, pierwszy raz w życiu chciał poderwać to, co było już jego, ale przy tym musiał go przecież ukarać... Widocznie niezbyt się tym przejął, bo zaraz zajął jego miejsce, na stoliku. Otaksował go całego spojrzeniem i, och, ile dałby, żeby się z nim teraz przespać. Nieważne w jakiej konfiguracji, w jakiej pozycji i gdzie. Poświęciłby nawet swoje dwie porcje dziennego kakao i szklankę whiskey z lodem. I nawet jeśli miałby taką możliwość, nie przespałby się z nikim innym, bo teraz, w tym momencie, pożądał tylko Keitha. Chociaż to trochę okrutne ze strony kochanka, bo przez niego poprzeczka wymagań w stosunku do vincentowskich obiektów flirtów i ewentualnych numerków w przyszłości (w razie „przerwy” z Keithem) tylko się podniosła.
Spojrzenie mimowolnie zaczęło śledzić język Keitha, a gdy tylko znikł w tych kuszących usteczkach, a zastąpił go palec, zmienił obiekt obserwacji na jego oczy. A to co zobaczył, cholernie mu się spodobało. Szczerze, wystarczyło tylko to spojrzenie, aby penis mu drgnął,  będąc bardziej pobudzonym. Star chrząknął cicho pod nosem, bardziej naciągając białą bluzę na swój problem. Dokładnie w tym momencie postanowił, że tak szybko nie pozwoli na to, by ten patrzył się w TEN sposób na kogokolwiek innego.
Przygryzł dolną wargę na jego pierwsze słowa, wymówione tak cholernie seksownie. Poczuł uścisk w podbrzuszu i naprawdę, w tej chwili było to czystą torturą. Nawet nie miał ochoty na swoją teatralność. Wyobraźnię miał w TAKICH sprawach bujną, więc to, co ten robił, działało bardzo dobrze. Oblizał usta na wieść o pasie, a w podbrzuszu poczuł przyjemny uścisk. Jednak nie miał czasu na najmniejsze rumieńce, musiał przecież odbić pałeczkę. A jak on już odbijał, to porządnie, wręcz bezczelnie. Wiedział, że Keith będzie przynajmniej urażony z tej dosadności, jednak nie dbał o to. Wstał ze swojego miejsca, obchodząc zgrabnie stolik i usiadł na jego kolankach. Chwycił go za kark, całując go mocno i władczo w usta, nie pogłębiając pocałunku.
- Oczywiście, że fantazjuję. - posłał mu równie diabelski uśmieszek - Wiesz o tym, że jak mnie ujeżdżasz, naprawdę uroczo spinasz mięśnie? - wsunął mu dłoń pod koszulkę, gładząc jego brzuch - Nie wspominając o tym, że tak uroczo, głośno jęczysz, gdy wchodzę w ciebie bez porządnej palcówki. Twoja dziurka musi naprawdę lubić mojego penisa. A pod koniec tak uroczo zaczyna pulsować. Uwielbiam nawet twój pot, sunąć wtedy językiem po twoim ciele. Tylko, że w jednym, konkretnym miejscu... - przesunął palcami po jego czułym miejscu, pod uszkiem, zaraz uśmiechając się szerzej, perfidnie.
- Jakkolwiek ta perspektywa mi się bardzo podoba, to lubię być też ostro rżnięty. Uwielbiam, jak jesteś taki męski i zaborczy. Jak szarpiesz mnie za włosy i nie baczysz na moje protesty. I bierzesz tak mocno, że potem narzekam na bóle przez parę dni po. - wymruczał iście masochistycznie. - Tak właściwie, wczoraj robiłem sobie dobrze, gdy o tym myślałem... - doprawił, uśmiechając się czarująco.
Tak, Vincent czerpał przyjemność z każdej konfiguracji, gdy tylko jest tak, jak lubił – ostrzej. Czerpał przyjemność z drobnego znęcania się nad kimś, tak samo jak i ktoś robił podobnie jemu.
Rozchylił lekko uda i przesunął palce na wewnętrzne części keithowego uda, pieszcząc go blisko krocza.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Stolik przy oknie Empty
PisanieTemat: Re: Stolik przy oknie   Stolik przy oknie EmptySob Mar 01, 2014 5:35 pm

Keith oczekiwał równie soczystej odpowiedzi i bynajmniej się nie zawiódł. Uśmiech wpłynął na jego wargi. Wpatrzył się w niego, tym razem wyjątkowo nie zamierzając się krzywić na tak bezczelne słowa. Byli w zbyt intymnej atmosferze, nikt inny się nie liczył, chociaż znajdowali się w sali pełnej ludzi. Którzy na pewno bacznie ich śledzili. To nie zmieniało jednak faktu, że liczyły się tylko ich słowa i wzajemne gwałcenie uszu rozkosznymi, pieprznymi słówkami.
Blondyn westchnął cicho, czując pieszczotę w tym, tak delikatnym, miejscu. Prawdę mówiąc, gdy szepty kochanka przywiodły mu na myśl wspomnienia tak leniwego sunięcia językiem po szyi, aż się wzdrygnął, a na policzka zagościł delikatny rumieniec. Przez krótką chwilę miał ochotę namówić Vincenta do wyjścia z host clubu i kochania się z nim gdziekolwiek, nawet w łazience, byleby tylko w końcu poczuć jego nagie, spocone ciało i usłyszeć jęki. Aż przeszedł go prąd pożądania. Zamrugał pospiesznie oczami, wsłuchując się ponownie w słowa bruneta... I poczuł się jak prawdziwy, doceniony przez partnera samiec. Pozwolił sobie na delikatny uśmiech, pokazując przy tym ząbki, które tylko czekały na błąd panicza Star. Gdy tylko pojawiła się okazja, wbił je w jego szyję, pomrukując, gdy usłyszał ostatnie zdanie.
- Naprawdę? Ta brakuje ci seksu ze mną? Ostrego rżnięcia, które znowu by przypomniało twojemu ciału w jak niesamowite pozycje może się wyginać i do jakich wielkości może się dostosować? - Polizał go po tętnicy, nadgryzając ją mniej delikatnie. Wbił przy tym palce w jego biodra, zbliżając bardziej kochanka do siebie, tak że przy każdym ruchu ocierali się o siebie członkami. Gdyby ktoś śmiał się do nich zbliżyć, najprawdopodobniej poczułby silne stężenie feromonów i zapragnąłby dołączyć do osiemnastolatków. Całe szczęście, że host club był poza prawami szkolnymi, ukryty przed oczami nauczycieli, którzy zapewne niechętnie by zaakceptowali tą otwartą rozwiązłość. Wprawdzie u niektórych członków klubu takie zachowania były na porządku dziennym, ale to, co działo się między Keiem a jego Gwiazdą należało do totalnie innej ligi.
- Chciałbym cię teraz wziąć. Objąć w posiadanie, zawładnąć każdą komórką twojego ciała i każdą myślą, jaka przyszłaby ci do głowy. Zerżnąłbym cię na oczach każdego, żeby udowodnić, jak jest słaby i jak beznadziejnych kochanków miał. - Uśmiechnął się szeroko, gryząc go lekko w kark. - Chodźmy stąd. Kochaj się ze mną - wyszeptał mu już prosto do ucha, dłońmi sunąc po jego bokach, lekko podwijając koszulę. To życzenie uciekło mu spomiędzy warg zanim zdążył się zorientować. Popłynął za daleko myślami i pozwolił swojemu ciału na szybką decyzję. Mógł jeszcze zmienić zdanie, ale nie widział powodu. Musiał jedynie przekonać Vincenta, że twierdząca odpowiedź da mu duże korzyści. Najprawdopodobniej najlepsze byłoby zapewnienie, że to Marshall będzie na dole... Ale oczywiście nie zamierzał się do tego zniżać. Tym razem koniecznie musiał dominować. Jego myśli krążyły tylko dookoła dziurki kochanka, tak ciasnej i dawno nietykanej, dookoła jędrnego, kuszącego tyłeczka, który aż się prosił, by wbić w niego zęby.
Blondyn zamruczał cicho, wsuwając dłonie w tylne kieszenie młodej gwiazdy estrady. Całej jego, oczywiście.
Powrót do góry Go down
Vincent

Vincent


Liczba postów : 735
Join date : 11/01/2014
Skąd : Ameryka, Los Angeles

Stolik przy oknie Empty
PisanieTemat: Re: Stolik przy oknie   Stolik przy oknie EmptySob Mar 01, 2014 7:27 pm

Westchnął zadowolony na pieszczotę szyi, nawet zapraszająco ją odchylając. Jednoznacznym ruchem dłoni zgarnął włosy na drugie ramie, żeby Keith miał lepszy dostęp. Oblizał usta na jego słowa, z potężną dawką lubieżności. Był tak napalony, że mimo swoich dominacyjnych zapędów, wizja ostrej penetracji na własnym tyłku była również zachęcająca. Kiwnął jedynie głową, przygryzając dolną wargę w uśmiechu. Stęknął cicho, czując mocniej wbite zęby i dłonie z krocza przesunęły się na jego ramiona, na których zacisnął palce. Nie był zupełnie uległy, zacisk służył do pewnej kontroli sytuacji, do czego sam był przyzwyczajony. Szarpnął lekko biodrami, z perfidią ocierając się kroczem o keithowe, żeby i z jego gardła wydobyło się westchnięcie, które spił z jego ust własnymi wargami. Uśmiechnął się szerzej, słysząc kolejne słowa i zaraz zamruczał, czując ząbki na karku. Zupełnie zignorował innych na rzecz blondyna. Powolnym ruchem przesunął dłońmi po jego umięśnionych ramionach, z zadowoleniem odnotowując to, że jego chłopak trzymał formę. Przez chwilę wędrował palcami pod jego rękawkami, na ile zdołał sięgnąć, poświęcając uwagę mięśniom. Drażnił lekko paznokciami tę młodą skórę, jednak nie pozostawiał żadnych śladów. Na to przyjdzie jeszcze czas.
- Chcesz wzbudzić u innych zazdrość moją osobą? Pozwoliłbyś, aby inni patrzeli na moje ciało i cholera go wie, co sobie wyobrażali? - uniósł brew, patrząc na niego prowokująco, ale wciąż z igrającym uśmieszkiem na ustach.
Nie mógł uwierzyć, że ten jeszcze pytał – do diabła, oczywiście, że chciał się z nim kochać. Sięgnął do tyłu, do jego nadgarstków i zacisnął na nich palce, powoli wysuwając dłonie z kieszeni. Zmrużył lekko oczy, zaraz wędrując koniuszkiem języka po jego górnej wardze, przy czym pociągnął ją lekko w górę, żeby jeszcze dopieścić dziąsła i zęby. Mruknął cicho i uniósł się, patrząc z góry przeciągle w zielone oczy, zapinając przy okazji spodnie. Zgrabnie zsunął się z jego kolan i zaraz pociągnął go za nadgarstek, żeby i ten stanął na obie nogi. Pogładził krótko kciukiem dłoń, chcąc jeszcze większej intymności. To oczywiste, że chciał pokazać, że ich przewodniczący już ma swojego kochanka – a ten pewnie miał taki sam plan, z czego Vincent był cholernie zadowolony.
Kiwnął głową na wyjście, po czym zaraz poprowadził do niego Keitha, przy okazji puszczając oczko do wgapiających się chłopców. Było to trochę zalotne zagranie, żeby ten był odrobinę bardziej zazdrosny. Chciał uruchomić u niego w pełni tryb samca alfa, a czymże innym to uczynić, jak nie prowokacją? Jeszcze przed wyjściem z klubu podgryzł jego uszko, po czym otworzył drzwi przed Księżniczką, jak urodzony (albo raczej wyuczony...) dżentelmen. No cóż, z niektórych nawyków się nie wyrasta.
- Obejmij prowadzenie, Panie Przewodniczący. - prychnął rozbawiony, chociaż już bardzo zniecierpliwiony. No cóż, dał Marshallowi wolną rękę w wyborze miejsca do ich „kochania”. Miał tylko nadzieję, że wybierze rozsądnie – w końcu to on tutaj miał być na dole.
Nie mógł się powstrzymać przed solidnym klapsem, który posłał pośladkom JEGO blondyna. Aż plasnęło. Zamruczał cicho, z widocznym zadowoleniem. Pewnie spotka się z dezaprobatą.
Znowuż olał innych - przecież jego osoba, tak samo jak i jego związki były już chyba znane w tej szkole...

[z/t] x2
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Stolik przy oknie Empty
PisanieTemat: Re: Stolik przy oknie   Stolik przy oknie Empty

Powrót do góry Go down
 
Stolik przy oknie
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Stolik na tyłach biblioteki

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Yaoi Gakuen :: Traditional Royal School :: Lewe skrzydło :: ∎ Sale klubowe :: Klub hostów-
Skocz do: