IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Parkowa, zalesiona aleja

Go down 
+5
Leighton
Daniel
Tiger
White Wolf
Lucius
9 posters
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Leighton
Ogrodnik
Leighton


Liczba postów : 304
Join date : 23/02/2014
Age : 31
Skąd : Szwecja, Stockholm

Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Parkowa, zalesiona aleja   Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 EmptySro Kwi 02, 2014 9:03 pm

Słonko przyjemnie przygrzewało w plecy, odświeżający wietrzyk ruszył powietrzem.. Przepiękny dzień na zwyczajną przechadzkę alejkami Richmond Park! Co dzisiaj czeka tych, co postanowią opuścić swoje zacienione domki? Ano, Leighton czeka.
Znudzonym spojrzeniem bijącym spod przymkniętych do połowy powiek obserwował stan swoich butów, krocząc tip-topami po parkowej ścieżce, nie zwracając uwagi na schodzących mu z drogi ludzi, którzy zdziwieniem reagowali na pełnie skupienia Leafa. Ano, liście. Liście wszędzie. Tyle wyczekiwana wiosna wreszcie nadeszła, odprawiając z kwitkiem skąpą w kwestii śniegu zimę, która zawiodła Londona. Tak się nie przyłożyć do swojej pracy, hańba jej!
Nie dostrzegał większego sensu w czynności, w trakcie której był, jednakowoż kiedy zaczął już przy wejściu do parku, ciężko było mu zaprzestać. Gdyby zwrócił wzrok na zegarek, okazałoby się, że podążał tą zalesioną ścieżką już około godziny. Ale szczęśliwi i Leighton czasu nie liczą.
Zatrzymał się w sekundę, czując, jak któryś z przechodniów tyrpnął go barkiem, a ten zaczął tracić równowagę, w efekcie czego dziecinna zabawa została mu przerwana. Obejrzał się za siebie z tym samym wyrazem twarzy, po czym zauważył kroczącą w jego stronę personę o czerwonych oprawkach okularów, która zdała się przyciągnąć jego uwagę.
Lacey przechylił delikatnie łeb w bok, obserwując mijającego go, uśmiechniętego blondyna i wwiercając w niego krwistoczerwone tęczówki, które odsłoniły się nieco znaczniej zza wachlarza rzęs. Mężczyzna podskoczył jednorazowo na jednej nodze, zaprzestając pozostawania w bezruchu i zaczął już normalnie iść za swoim nowym „celem”. Cóż, babcia na przystanku zdzieliła go torebką, gdy tak nagminnie usiłował zajrzeć jej do komórki, zatem może teraz bardziej mu się poszczęści.
Śledził niedużego chłopaczka oczami bez słowa, tylko za nim podążając. Dlaczegóż znowu się doczepił? A, prawdopodobnie był ciekaw, dokąd zostanie poprowadzony. Kiedy chłopak zakręcał – London za nim, kiedy się zatrzymywał – ogrodnik także. Gdy do rozumu Leia nareszcie dotarła zbłądzona informacja o fakcie, iż już został zauważony, nie zaprzestał krajoznawczej wycieczki, której przewodnikiem stał się jasnowłosy, a ten zdawał się być niepodatny na  jego udaną próbę stalkerowania. A jeżeli ta osóbka okaże się być jakimś kolejnym szańcem, który Bogu ducha winnego Leightona będzie chciał pozwać za wyimaginowaną napaść..?! On przecież sobie tylko spokojnie spaceruje, przeskakując z jednej nogi na drugą swawolnie z pokerową twarz-..
Chwila. Co ten cwaniaczek zrobił? Poleciał na plac zabaw. Challenge accepted. London został jawnie postawiony przed przyszykowaną przez tego jasnowłosego wesołka próbą! Czy śmiałby zawieść?
Oczywiście, że nie odmówił sobie przyjemności przehasania do ogrodzenia i przeskoczenia nad nim na teren placu, co też uczynił. Nie dostrzegał w tym żadnego problemu. Aczkolwiek przestraszone matki z około czteroletnimi, bawiącymi się w piaskownicy dziećmi już tak. Szybko powyławiały swoje pociechy z siedliska zarazków, potem zbierając się do domów, zaś te zajmujące się pogaduszkami nie zwróciły aż takiej uwagi na podążającego do drabinek Leightona.
- - zachowując niezakłóconą ciszę, podniósł podbródek ku górze, stając twarzą w twarz z nieznajomą osobą. No, prawie twarzą w twarz. Koniec końców drabinki trochę.. dużo centymetrów skubańcowi dodawały.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Parkowa, zalesiona aleja   Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 EmptyPią Kwi 04, 2014 2:14 am

Moran z prawdziwym zafascynowaniem obserwował jak mężczyzna zrywa się do biegu. Była w jego zachowaniu jakaś taka dziecięca niefrasobliwość, która skutecznie odsuwała moranowe rozmyślania nad potencjalnym niebezpieczeństwem ze strony nieznajomego. A może to po prostu tylko Moran i jego dziwaczna ufność wobec ludzi, którzy go intrygowali, albo przerażali?
Chłopak przekrzywił głowę w typowy dla siebie sposób i czekał cóż dziwaczny mężczyzna zrobi. Może będzie chciał się bawić w chowanego, albo w berka? No tak to wyglądało... Ale gdy ów człowiek całkiem zgrabnie przeskoczył przez ogrodzenie, Moran wybuchł szczerym śmiechem, tym bardziej widząc reakcję spłoszonych matek. Toż to niegroźny wariat. Miał ochotę zawołać za nimi, ale nie miał czasu. Mężczyzna już dopadł do drabinek i gapił się zupełnie otwarcie, a Moran co? Moran wyszczerzył się szeroko i ponownie, całkiem zwinnie, najpierw zmienił pozycję i ukucnął na belce, a potem podniósł się stając zupełnie prosto. Z szelmowskim uśmiechem, ale też ostrożnie przeszedł się po metalowej rurce, przy tym wyciągając w bok ręce dla utrzymania równowagi. Gdy odwrócił się do mężczyzny miał minę dumnego linoskoczka. Przez chwilę przyglądał się twarzy obcego i wtedy coś go tknęło... co prawda Moran był z natury całkiem empatyczny, ale ten kamienny wyraz pyszczka albinosa zbił go z tropu. Może jednak ten koleś miał zamiar w nocy zakraść się mu do mieszkania i z uśmiechem psychopaty rozciąć mu brzuch od szyi po krocze? Blondyn zmarszczył brwi uśmiechając się krzywo. Sam jesteś kowalem swojego losu, więc raz kozie śmierć! Z radością masochisty przyjął dreszcz niepokoju przebiegający po plecach i wyciągnął dłoń do nieznajomego zapraszając go do zabawy bez wypowiedzenia choćby jednego słowa. To gra, to zabawa! Nic złego nie może się stać w ten piękny, słoneczny, wiosenny dzień! Prawda?
Powrót do góry Go down
Leighton
Ogrodnik
Leighton


Liczba postów : 304
Join date : 23/02/2014
Age : 31
Skąd : Szwecja, Stockholm

Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Parkowa, zalesiona aleja   Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 EmptyPon Kwi 07, 2014 6:19 pm

Czy Leighton był nienormalnym psychopatą? Cóż, ktoś tak kiedyś na niego zawołał, kiedy ten jakieś dwa tygodnie temu przyszedł do sklepu całodobowego z maską Batmana i ochrypłym głosem zażądał pewnego napoju energetycznego, ale nie kierujmy się bezpodstawnymi oszczerstwami. Huehuehuehue. Okay, okay, już! Żarty żartami, tak to bywa z Leightonem.
Szczerze przyznawszy, London oczywiście mógł tak stać i obserwować swój potencjalny, upatrzony cel, aczkolwiek został skuszony propozycją zabawy. Ostatnio wręcz odczuwał deficyt rozrywki, gdyż kazano mu się przyłożyć do studiów pod groźbą skonfiskowania wszystkich zachomikowanych paczek biszkoptów! Skandal! Dlaczego Cameron zrobiła mu coś takiego.. Także nie potrafił oprzeć się pokusie, a udowodnił to, łapiąc zwinnie szczeble drabinek w dłonie, po czym podciągnął się na nich, pakując na szczyt metalowo-drewnianej konstrukcji.
Podpatrując ówcześnie ruchy wykonywane przez tegoż osobnika, przykucnął na dwóch szczebelkach, wodząc wzrokiem za nim, przemieszczającym się dalej, demonstrującym swoje umiejętności akrobatyczne chłopaczkiem. Nie trudnym było odgadnięcie, co postanowi zrobić Szwed, podnosząc się na równe nogi, jednocześnie chwiejąc lekko pod wpływem zachwiania jego równowagi przez gwałtowność czynności. Rozłożył ręce na boki, po czym skopiował, co do każdego kroku i kiwnięcia na bok jego popisy, zmierzając ku swojemu celowi, który prawie doścignął. Jeszcze kilka centymetrów i.. proszę bardzo.
Jedyną czynnością, której nie powtórzył po blondynie białowłosy, było jego odwrócenie się o 180°. Zamiast tego, Leigh pozwolił sobie na naruszenie jego przestrzeni osobistej, zanadto zbliżając się do jego postaci, pozostawiając między nimi odległość, która pokaźnymi liczbami nie byłaby wyrażona. Aż prawie stykali się torsami przez niepojmowanie przez albinosa znaczenia słów „sfera prywatności”!
I oprócz braku dobrego wychowania w przypadku Londona, zauważalna była teraz dosyć znacząco różnica wzrostu. A, na oko być może z dziesięciu centymetrów. Kto liczyłby z pełną dokładnością..
Przybliżył się do niego wręcz podejrzanie. Patrzył mu w oczy z tym swoim nieodzownym wyrazem twarzy, chwileczkę wcześniej źrenice wlepiając w jego uśmiech.. Ależ od tego blondyna biła pozytywna aura! Jednakowoż ten podejrzany typ miał coś innego do zakomunikowania licealiście, niż zapowiedź tego, iż przyjdzie do niego z tasakiem pewnej spokojnej nocy. Otóż..
..Ogrodnik pochwycił nadgarstek nieznajomego o chabrowych oczętach, przytrzymując jego dłoń, by ten z jakiegoś powodu nie odsunął się i nie spadł aby przypadkiem z tej potężnej budowli na najmłodszych odwiedzających ten plac zabaw.
- Sznurowadła. – powiedział bardzo krótko bladolicy, a później sugestywnie skinął głową ku dołowi, by zwrócić uwagę nastolatka na jego rozwiązane sznurówki w czerwonych trampkach, które wcześniej rzuciły się studentowi w oczy, kiedy ten spacerował po belce.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Parkowa, zalesiona aleja   Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 EmptyWto Kwi 08, 2014 1:19 pm

Ludzie znający Morana także nigdy nie powiedzieli by, że jest on zupełnie normalny. Podobno też nie ma ludzi normalnych, ale nie ukrywajmy, czasem są tacy, którzy bardzo wybijają się na tle innych. Dzisiaj, w ten piękny, pogodny dzień dwóch takich ponadprzeciętnie nienormalnych skrzyżowało ze sobą ścieżki. Dla nich samych nie było to zapewne niebezpieczne, ale ludzie wokół mogli poczuć się trochę niekomfortowo...
Blondyn musiał się w końcu zatrzymać, bo skończyły mu się drabinki. Za sobą miał metalowo-drewnianą konstrukcję podobną do zamku. Nie mógł się więc cofnąć... znaczy mógł, tylko wymagałoby to od niego przelezienia przez wejście do wyżej wymienionego zamku, które było nieprzystosowane do ludzi o jego wzroście i gabarytach. No dobra z tym wzrostem to pewnie przesada, ale Moran był całkiem szeroki w barkach i nabity. Dziecięce zamki nijak nie nadawały się do zabawy dla takiego Morana.
Zadarł lekko brodę spoglądając z bliska w oczy albinosa. Woaaaah... Rzadko ma się okazję zobaczyć takiego prawdziwego albinosa, więc blondyn wyglądał na zafascynowanego jeszcze bardziej. Ten dziwny kolor ślepi... i kudły takie... białe! Niesamowite!
Naruszenie przestrzeni osobistej nie było dla niego niczym szczególnym. On sam nie raz przekraczał bariery, których większość ludzi zwykle nie przekraczała, a przynajmniej nie przy pierwszym spotkaniu. Jedyną reakcją był zaczepny uśmiech i uniesienie jednej brwi. Tak jakby tym chciał zadać pytanie "to tak się bawimy?" Łapanie za nadgarstek natomiast odniosło skutek odwrotny. Moran nie spodziewał się chwytania za ręce, w końcu łazili po drabinkach, a nie bawili się w kółko graniaste! Więc właśnie wtedy zachwiał się niebezpiecznie, ale zamiast chcieć się odsuwać, w odruchu chwycił się albinosa drugą łapą zaciskając ją gdzieś w okolicy jego ramienia. Na całe szczęście nie stracił równowagi i nie pociągnął go za sobą. Jedynie po prostu... trochę się doń przytulił. Uśmiech nadal nie schodził mu z twarzy, blondyn cały czas uznawał to za dobrą zabawę. Uczepiony albinosa spojrzał na swoje stopy. Rzeczywiście! Uniósł spojrzenie i obdarzył nieznajomego ciepłym, wdzięcznym wyszczerzem.
- Dobry z ciebie człowiek! Szedłeś za mną cały czas tylko po to, żeby mi to powiedzieć! Przywracasz wiarę w ludzkość!
Roześmiał się i poklepał faceta po ramieniu ręką, którą wciąż się o niego opierał dla utrzymania równowagi.

Powrót do góry Go down
Leighton
Ogrodnik
Leighton


Liczba postów : 304
Join date : 23/02/2014
Age : 31
Skąd : Szwecja, Stockholm

Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Parkowa, zalesiona aleja   Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 EmptyWto Kwi 08, 2014 9:11 pm

Ano, tę „dziwność” ten oto pracownik TRS odbierał, jako jak najbardziej pozytywną – tak przynajmniej zdawało mu się, kiedy spoglądał wręcz w duszę chłopca, podążając tam drogą prowadzącą przez szkła okularów oraz jego jasnofioletowe oczęta. Jak żyje, to takiej naturalnej barwy tęczówek u żadnego człowieka nie dostrzegł. Bynajmniej nikt mu tego nie powiedział. Czyżby to były soczewki kosmetyczne? London z zaciekawienia, a jednocześnie lekkiego zmieszania uniósł dłoń, po czym przejechał sobie spiłowanymi paznokciami po podbródku, drapiąc się tam lekko. Podpatrzył to kiedyś u jakiegoś londyńczyka, kiedy zapytał się go o sens życia, a tego ewidentnie wzięło zakłopotanie. Niektóre pytania są trudne. Tak, jak to, które zadał sobie w umyśle Leight. Znał jeden przypadek osoby o tym niespotykanym pigmencie wokół źrenic – Elizabeth Taylor (z internetu oczywiście!). Hm. Aż go chęć naszła, by zapytać. I te oczęta najbrzydsze nie były.
Lecz zbyt pochłonięty był śledzeniem tego, jak synestezja stworzyła w powietrzu na tle tych oczu tło koloru lawendowego, na którym pojawić miało się imię młodzika. Ależ tej podświadomości Londona brak cierpliwości!
Czując chwyt na swoim barku, odsunął nieznacznie twarz od nieznajomego, prostując się nieco, by skierować oczy na oblegane przez rękę nastolatka ramię. Mężczyzna nie wyglądał na kogoś, komu przeszkadzałoby lekkie przytulenie się do niego w intencji niespadnięcia na twardą pod nimi ziemię. Jedynie otworzył na jedną setną sekundy ciut szerzej oczy, czując przyjacielskie poklepanie.
Ujrzawszy te śnieżnobiałe kły szczerzące się w perlistym uśmieszku i te usłyszawszy to, zdaje się, podziękowanie, zdumiał się ociupinkę. „Dobry człowiek”? Oj, nie przesadzajmy, przeto jedynie wskazał mu rozsznurowane kawałki materiałów. Choć rzeczywiście mógł się o nie potknąć, a wspomnienia z tego pięknego upadku jednak nie byłyby takie cudowne, jak te z pokonywania przeciwności losu, jak wietrzyku wiejącego w lico, kiedy wdrapywało się na drabinki. Tyle adrenaliny!
Poza tym, nikt nie powiedział, że Leight szedł za nim jedynie po to, by uchronić jego zdrowie i życie przed ewentualnym uszczerbkiem. On w sumie sam nie miał pojęcia, dlaczego został przyciągnięty przez jakąś niewidzialną siłę do tegoż blondyna. Być może to nie była tylko ciekawość? Może przyczyniła się do tego ta wesoła aura bijąca od osoby chłopaka o niespotykanym często kolorze tęczówek?
- Gdzie teraz idziemy? – rzekł mężczyzna, odsuwając się lekko od towarzysza, by dać mu możliwość zasznurowania butów, ponieważ nie miał specjalnej ochoty na obserwowanie lotu w dół licealisty, który prawdopodobnie uczęszcza do Traditional Royal School. – Chcę biszkopta. – oznajmił swoją zachciankę, jaka była całkowicie oderwana od tematu.
Trzeba przyznać, od czas do czasu u Londona objawiała się tendencja do zapominania o przedstawieniu się chociażby, a zajęciu się sprawami mniejszej wagi, jak na przykład drugorzędne potrzeby fizjologiczne. Zresztą, nie był znowuż taki wygłodzony.. Po prostu miał niemałą ochotę na ciasteczko. Czy jasnowłosy skusiłby się na tę kruchą słodycz, czy śmiałby odrzucić tę niebagatelnie świetną idee?
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Parkowa, zalesiona aleja   Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 EmptyPią Kwi 11, 2014 6:21 pm

Lei trafił na doskonały przykład niefrasobliwości. Moran nie przejmował się tym, że albinos się nie przedstawił. Sam też o tym zapomniał. Jeśli silić się na rozwodzenie odnośnie nowej znajomości, chłopak zawiązał nić porozumienia. To nie było trudne. Łatwo było obchodzić się z osobą, która podobnie do ciebie zdaje się trochę oderwana od rzeczywistości. Bo owszem, Moran był jedną nogą tu i drugą tam. Raz do bólu realista, a raz przesadny romantyk chodzący z głową w chmurach... raz też, o choćby teraz, nieuchwytna, radosna dusza. Ten ostatni aspekt był mu jednak chyba najbliższy.
Blondyn przechylił głowę na prawo w typowym dla siebie odruchu i z sunął dłoń z ramienia towarzysza, skoro ten zdecydował się odsunąć. Nie pochylił się by zawiązać buty. Z zafascynowaniem patrzył albinosowi w twarz... Dziwnie musiało to wyglądać z boku, obaj gapili się na siebie tak wnikliwie...
Zaskakujące jak łatwo Moran zaczynał pałać do kogoś sympatią... w sumie równie łatwo potrafił nienawidzić cóż, widać taki jego urok.
- Chodźmy naaaa... wzgórze. Tak! - oderwał wzrok od mężczyzny spoglądając gdzieś ponad korony drzew. - Tylko... czy ja pamiętam jak się tam szło?
Zafrasował się na chwilę, ale zaraz rozpogodził zupełnie. Obdarowując towarzysza kolejnym ze swoich szczerych, pozytywnych uśmiechów zeskoczył z drabinek.
- E tam! Nie ważne.
Odwrócił się do albinosa i zadarł podbródek. Musiał osłonić dłonią oczy, bo stał pod słonce.
- Jesteś jak papuga. One kojarzą mi się z biszkoptami. Chociaż... - podniósł do góry palec i pokręcił energicznie głową - Nie, nie, one jedzą krakersy. A ja nie lubię biszkoptów.
Znów przechylił głowę w prawo, ale tym razem zmrużył lekko chabrowe ślepia. Ciekaw był, czy albinos da się wciągnąć w tę błahą rozmowę. Właściwie to wcale nie musieli rozmawiać, dla Morana mogli zupełnie milczeć wszystko przekazując za pomocą gestów, ale skoro już zaczęli używać głosu...
Powrót do góry Go down
Leighton
Ogrodnik
Leighton


Liczba postów : 304
Join date : 23/02/2014
Age : 31
Skąd : Szwecja, Stockholm

Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Parkowa, zalesiona aleja   Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 EmptyCzw Kwi 17, 2014 10:51 am

Z tej znajomości mogłaby stworzyć się całkiem dobra przyjaźń.. Takie dwie bratnie dusze, które o swoim podobieństwie dopiero będą się przekonywać.
Kiedy tamten uniósł podbródek ku koronom drzew, białowłosy postąpił tak samo, starając się dostrzec tam coś, co musiało przyciągnął uwagę nieznajomego. Zmrużył powieki, ponieważ ustawiony był tak, że po podniesieniu czupryny, słońce zaatakowało jego biedne, umęczone ślepia.
- Wzgórze? – dopytał się albinos, zerkając za zeskakującego z drabinek osobnika, ignorując zupełnie informację, że tamten nie ma pojęcia, jak się tam dostać. Przecież kto pyta, nie błądzi!
Przypatrywał się dalej chłopcu, stojąc na szczycie budowli, który on przed chwilą opuścił, by stanąć na stabilnej ziemi. Papuga? Hm. Leighton spojrzał po sobie w poszukiwaniu cech charakterystycznych tych kolorowych ptaków. Nie doszukał się ani piór, ani skrzydeł, kolorowego ogona, ani też dzioba, a przy tym sprawdzaniu kłapnął szczękami, żeby się upewnić, czy są tam zęby, czy może jednak te nieduże haczyki. A tu lipa! Jednak jest człowiekiem. A chciałby być małpą.. Bycie małpą byłoby świetne. Ludzie przestaliby się czepiać jego chodzenia po drzewach, albo żebrania bananów, czy też udawania Tarzana w parku linowym, do którego dostał się jedynie przy pomocy swojego sprytu, bo po cóż mu tam bilet? Czy małpa musi płacić, zanim na drzewo wlezie? Ano, taki luksus!
Leigh kojarzący się z biszkoptami? A ten oto człowieczek nie lubi biszkoptów..? Ugh. Nie dość, że zapewne go nie lubi, to jeszcze ciastka mu nie odpowiadają!
Wstrząśnięty wręcz tą niezadowalającą odpowiedzią London postanowił pójść w ślady przeciwnika biszkoptów i zeskakując, szybko znalazł się na twardej ziemi. Oczywiście lądowanie było owocne, tyłek nie bolał, jedynie mu parę mrówek przeszło po nogach.
- Nie lubisz? Są dobre. Ciastka bananowe też. Ale nie są dobre z biszkoptami. – mówiąc, wskazał palcem na znajdującego się w odległości wyciągnięcia ręki chłopaczka, po czym dotknął nim jego czoła.
Tak. Leighton stwierdził w tejże chwili, że najbliższe skojarzenie pasujące do osoby licealisty było na dzień dzisiejszy ciastko bananowe. Choć w głębi duszy oburzony był, że jego faworyt, biszkoptowy cud, był odrzucony przez tego cwaniaczka. Nie lubić biszkoptów? Tak się da? To jest legalne? Jak żyje, to nie spotkał się z osobą nielubiącą tych puszystych darów prosto z nieba! Aczkolwiek jak te ludzie lubili, tak ciastek dla psów już nie. A może chłopak skusi się na skosztowanie waniliowych, psich przysmaków schowanych w kieszeni Londona?
- A psie ciastka? – zapytał zaciekawiony, opuszczając powoli dłoń. – Quack, quack. - dodał bez powodu.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Parkowa, zalesiona aleja   Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 EmptySro Kwi 30, 2014 1:17 pm

- Wzgórze - przytaknął, obserwując osobliwe zachowanie swojego towarzysza. No naprawdę trafił mu się jakiś lekki wariat. Może uciekł z zakładu? A może nawet szuka go policja? Uśmiechnięty moranowy pysk rozpogodził się jak słonko w letni dzień. To by było coś! Moran lubił pakować się w kłopoty, lubił adrenalinę, uwielbiał się bać. Na razie jednak albinos wydawał się raczej pocieszny niż niebezpieczny, ale był wystarczająco intrygujący z tą swoją beznamiętnością, by blondyn miał nadzieję na dobrą zabawę.
Chłopak odsunął się krok kiedy facet zeskoczył z drabinek. Nie chciał żeby mu czasem skoczył na łeb, bo po takim wszystkiego można było się spodziewać. Uniósł brwi słuchając biszkoptowych zalet, ale nic nie zmusi go do jedzenia tego... piachu.
- Nie lubię, są za suche... - nie zdążył dokończyć, bo został tknięty w czoło. Zmrużył chabrowe ślepia i uśmiechnął się złośliwie, by zaraz kłapnąć zębami, dla przestrachu rzecz jasna. Będzie go tu tykał w czoło! Aż tak dobrze to się jeszcze nie poznali. - a bananowych chyba nie jadłem. - dokończył myśl zerkając w kierunku bramki prowadzącej na plac zabaw. Kolejne pytanie sprawiło zaś, że blondyn zamrugał teatralnie i spojrzał na Leighton'a z wyraźnym rozbawieniem. Kwaczenie natomiast spowodowało niepowstrzymany wybchuch śmiechu, który Moran nieudolnie próbował zatuszować zasłaniając usta dłonią.
- Tak, psie ciastka wcinam na kilogramy! - odparł i było w jego słowach bardzo dużo ironii, której nie krył. To zaczynało być dziwne... nawet jak na moranowe standardy, ale cóż, nie wyciągajmy pochopnych wniosków. Najwyżej skończy się to tym, że blondyn odprowadzi albinosa do najbliższej placówki medycznej, albo zadzwoni po karetkę, na razie jednak nie było co panikować. Może facet nie jest kompletnie stuknięty?
- To co? idziemy? - wskazał głową kierunek i sam ruszył żwawym krokiem przez plac zabaw ni zwracając uwagi na wciąż rozwiązane sznurówki. Jeśli koleś będzie chciał iść, zapewne to zrobi. Moran jednak nie czekał na niego jakoś specjalnie.
Powrót do góry Go down
Leighton
Ogrodnik
Leighton


Liczba postów : 304
Join date : 23/02/2014
Age : 31
Skąd : Szwecja, Stockholm

Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Parkowa, zalesiona aleja   Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 EmptyCzw Maj 01, 2014 4:02 pm

Albinos przyspieszył proces opuszczania dłoni, po chwili dając jej swobodnie zabujać się, będąc ułożoną równolegle do tułowia. Pac wskazujący był mu bardzo potrzebny, nie chciał go stracić! Poke'ać ludzi lewą ręką? Przeto to już nie to samo.
Czerwone oczy skierowane zostały na usta towarzysza, których kąciki zagięły się w złośliwym uśmieszku, którego umysł Leightona nie był w stanie trafnie zinterpretować. Uśmiech to uśmiech. Ponadto będąc bardzo zawiedzionym upartością nowego kolegi w stosunku do jego ulubionego jedzenia, pochmurniał lekko w duszy. W takim razie trzeba znaleźć coś innego, co polubi ten oto przemiły blondyn!
- Ciastko bananowe, które nie smakowało ciastek bananowych. Huh. - palnął bezmyślnie dziś jakże rozgadany ogrodnik, nim człowieczek o fioletowych patrzałkach zdążył zarzucić sarkazmem.
Patrząc na okularnika, London zamlaskał ze dwa razy, chcąc się upewnić, czy synestezja podpowiada mu dobrze. Na pewno ciastko bananowe, był przekonany na sto jeden procent. Przez sekundkę przez czaszkę Leightona przeszła seria impulsów, przez które poczuł się, jakby odkrywał nowe zasady działania Death Note'a. Choć ta choroba nie zabija ludzi. Chyba. A jeżeli Lacey to odkryje, ale dopiero pod koniec swojego żywota, by potem kopnąć w kalendarz? Z półobrotu? Ach, te przemyślenia.
Słysząc wzmiankę o małych, waniliowo pachnących kostkach, ponownie się rozpogodził, aczkolwiek nie zmienił wyrazu twarzy tak, jak jasnowłosemu naprzeciwko niego nie schodził uśmiech z ust. Czyż to możliwe, by ktoś był tak szczęśliwym człowiekiem? Leigh zdecydowanie powinien się temu przypadkowi bliżej przyjrzeć. I tak stwierdzając, przypatrywał się osobistości, którą zaskoczył nagły atak śmiechu.
Iść, czy nie iść – oto było pytanie. Oczywiście, że kiedy tylko licealista się poruszył, Szwed postąpił podobnie, przeskakując sobie z nogi na nogę tanecznym krokiem, co uważał za dosyć twórcze zajęcie.
- Jak się nazywasz? - zapytał, po czym zrównał z nim krok, patrząc na niego z nieco wyższej perspektywy.
Nie, sam się nie przedstawił. Cóż poradzić, taki już nieprzyjemny zwyczaj mu pozostał, aczkolwiek w tej chwili sprawą bardziej interesującą było dla niego to, jak chłopaczyna się zwie. Ktoś taki, jak on musi mieć imię w pięknych, słonecznych barwach! Patrząc na jego oprawki okularów, zaczynał sobie przypisywać do jasnowłosego angielskie imiona, jakie przychodziły mu pod tą czuprynę. Hm. „Adelyn!.. Ale to damskie. Ale pasowałoby.” - uznał, później sam przytaknął kiwnięciem.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Parkowa, zalesiona aleja   Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 EmptySob Maj 10, 2014 1:44 am

Chwileczkę, czy własnie został nazwany ciastkiem bananowym? Momentalnie w jego głowie wykwitł ciąg myśli począwszy od podstawowego pytania "dlaczego?" Po bardziej złożone, jak na przykład to, że się z tą opinią nie zgadza i sobie przypisałby raczej tortowy biszkopt nasączony ogromną ilością alkoholu, przełożony ciężkim, cholernie słodkim kremem. Tak! To zdecydowanie lepiej do niego pasowało i nie omieszkał się tą myślą podzielić. Odwrócił się idąc tyłem i standardowo wyszczerzył się do swojego dziwacznego znajomego.
- Wiem, że ze mnie ciacho, ale dlaczego bananowe? Jestem prędzej biszkoptem z kremem. Z dużą ilością krrrremu. - tym razem wyszczerz przybrał diabelski, dwuznaczny wyraz. Moran jednak wątpił, by ten koleś podjął zabawę w dwuznaczności, chyba, że się mylił co do niego... I tak było zabawnie, ale w przypadku Morana nigdy nie było złego momentu na flirt. Szczególnie jak ofiara była całkiem... obrzucił go zdecydowanie zbyt jednoznacznym spojrzeniem ...fajnym ciachem.
Na chwilę odwrócił się, wracając do standardowego marszu, ale zaraz padło pytanie, więc znów się obrócił. Jego ręce zdawały się żyć własnym życiem podczas tego ruchu, trochę jakby były bezwładne. Kończąc ruch, przesadnie wystudiowanym gestem przeczesał słoneczną grzywę i włosy swobodnie rozsypały mu się wokół twarzy.
- Możesz mi mówić ciacho. - Poczekał aż facet się zbliży, a wtedy zrobił dwa kroki w jego kierunku i stając na palcach wychylił się do jego ucha, ale nie dotknął go. - Ale mówią mi też Moran. - dokończył półszeptem. Na pysk powrócił mu uśmiech i niemal momentalnie cofnął się te dwa kroki, które wcześniej pokonał by się zbliżyć.
- A ciebie jakoś zwą, czy mam ci mówić "ej ty"? - kolejny krzywy, trochę złośliwy uśmiech. Cóż, takie własnie były Moranową dewizą, ale to i tak bez znaczenia, skoro Lei miał problemy z interpretowaniem ludzkiej mimiki.
Powrót do góry Go down
Leighton
Ogrodnik
Leighton


Liczba postów : 304
Join date : 23/02/2014
Age : 31
Skąd : Szwecja, Stockholm

Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Parkowa, zalesiona aleja   Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 EmptySob Maj 10, 2014 4:24 pm

London idąc za blondynem, który chyba usilnie próbował sobie zrobić krzywdę poprzez taki chód i te dodatkowo przez te sznurowadła, przechylił lekko łeb w bok, sprawdzając prawdziwość jego tezy. Ciamk. Nie, zdecydowanie to nie był biszkopt. Tyle ich w życiu zeżarł, że nie ma mowy o pomyłce! Aczkolwiek usłyszawszy jego słowa, Skandynaw uniósł nieznacznie jasną brew, czując pewien „podstęp” w tym, co powiedział. No, pomyśl, Leighton, z czym się może ludziom kojarzyć ciacho, krem..
Aha! Tak to się bawimy?
- W takim niedużym ciastku nie może się zmieścić dużo kremu. - odpowiedział, patrząc na jego białe kły. - Choć można sprawdzić. - dodał, przenosząc spojrzenie ślepia cwaniaczka, zastanawiając się skrycie, co znaczyła ta tęcza, która zawirowała jednorazowo tuż koło twarzy nieznajomego. Kto wie, czy nie ucznia! Bardzo często pojawiał się ten znak, kiedy uczniowie TRS odzywali się do niego.
Choć powiedział coś takiego, słów jasnowłosego nie odebrał, jako próbę uwiedzenia albinosa. Dlaczego? Trudne pytanie. Niby nie powinien przebierać w potencjalnych partnerach ze swoją panseksualnością, a z drugiej strony.. wręcz przeciwnie. Istne zbiorowisko sprzeczności. Od kogo on to zapożyczył?
Przez chwilę będąc nieobecnym na tej planecie duchem przez odniesienie się do ciastek, które od razu sprawiały, iż osobnik ten odlatywał na skrzydłach marzeń, zatrzymał się dopiero wtedy, kiedy poczuł czyjś ciepły oddech na swojej małżowinie usznej. Zwrócił ku tej osobie źrenice, zerkając w tamtą stronę spod przymkniętych, jak zawsze powiek. Skupił na sekundę swoją uwagę na szepcie.. I uderzyło go!
„Moran”. Szwed, pomimo że tamten się poruszył, pozostał w punkcie, w którym przystopował kroki. „Mo-ran”. Hm. Leaf uniósł oczy na idącego dalej postaci licealisty, nie zmieniając pozycji, w jakiej się znajdował. „Moran, Moran, Moran, Moran, Moran, Moran.”.
Nagle słoneczne oblicze szczęśliwego chłopaczka przed nim spowite zostało przez nieprzyjemnie ciemną purpurę i polową wręcz zieleń wirującą w przestrzeni tło z małą nutką zimnego, niejednolitego błękitu, sprawiając, iż otoczenie będące w polu widzenia Leightona zabarwiło się na te kolory. Aż mu dreszcz przeszedł po plecach, jak poczuł na karku to zimno, które przeleciało obok. Tego się, z całą pewnością, nie spodziewał.
- Na pewno? - dopytał się Ciastka Bananowego, po czym zaczął iść w jego stronę, nie zwracając specjalnej uwagi na pytanie kierowane do niego.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Parkowa, zalesiona aleja   Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 EmptyWto Cze 03, 2014 4:55 pm

Czyżby właśnie wytknięto mu braki we wzroście? O tak, Moran zdecydowanie odebrał to w taki sposób, ale ani trochę go to nie ubodło. Nie cierpiał z powodu czegoś, co ma tak małe znaczenie. Był niski, ale jak to mówią "małe jest piękne" i Moran tej zasadzie entuzjastycznie hołdował. Odrobinę zdziwił się zaś, że dziwny albinos mimo wszystko ogarnął tak bezczelny żart. Brew mu drgnęła, a diabelski uśmiech stał się zdecydowanie bardziej wredny, bowiem druga część tej pozornie nie dwuznacznej wypowiedzi była dla Morana baaaarrrdzo dwuznaczna. Cóż, był chyba po prostu zboczony.
- O tak, zawsze można sprawdzić... - Chabrowe ślepia błysnęły wyzwaniem, ale już po chwili ich spojrzenie stało się bardziej... mroczne. Reakcja faceta na przedstawienie się była dziwna, a pytanie jeszcze dziwniejsze. Czyżby się kiedyś poznali? Czyżby Moran zapomniał o czymś i teraz będzie zmuszony borykać się z niezręcznością? Jak on tego nie lubił! To wymuszało na nim promieniowanie jeszcze większą dawką niezdrowego optymizmu i udawanie idioty większego niż był w rzeczywistości.
- Taaaa... Moran Quert, do usług. - Wykonał teatralny dworski ukłon, machając dłonią przed sobą w taki sposób, jakby trzymał w niej dopiero co zdjęty z głowy kapelusz. - Jak już ustaliliśmy "niezłe cicho" i nadworny błazen.
Wyprostował się, uniósł jedną brew aż w końcu przekrzywił głowę w bok, jeszcze raz porządnie lustrując sylwetkę albinosa. Nie. Na pewno nigdy nie zamienił z nim słowa. Nie znali się. Lei był zbyt charakterystyczny by o nim zapomnieć.
- Nie mów, że aż takie wrażenie zrobił na tobie sam dźwięk mojego imienia. - wykrzywił wargi w kpiącym, złośliwym uśmiechu. - Jeśli samo imię tak na ciebie działa, to co by było gdybym użył innych sztuczek?
Wyszczerzył się szeroko, znajomo, burząc dziwnie mroczny nastrój, który zdawał się pielęgnować do tego momentu. Jak na zawołanie znów był tym uchachanym, przesadnie radosnym dzieciakiem.
Poczekał aż albinos zupełnie zrówna się z nim, po czym ruszył dalej nie mniej raźno niż dotychczas. Sznurówki dyndały się wesoło, a jasna, trochę poczochrana czupryna podskakiwała w takt jego kroków.
Powrót do góry Go down
Leighton
Ogrodnik
Leighton


Liczba postów : 304
Join date : 23/02/2014
Age : 31
Skąd : Szwecja, Stockholm

Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Parkowa, zalesiona aleja   Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 EmptyPon Cze 16, 2014 7:23 pm

Rejestrując nieznaczne zmiany w mimice kompana, London przyjrzał mu się przez dłuższą sekundę, skupiając się na ustach, które poczęły przybierać coraz to bardziej szatański wygląd. Ten uśmieszek przypominał zwiastowanie zstąpienia samego Pana Piekieł. Ooo, London tego nie lubi.
Ponadto nie to, że Leighton lubił śmiać się z ludzi, którym kilku centymetrów brakowało do jego 1,80 metra. Po prostu w jego zakłamanych, czerwonawych oczyskach osoby ‘przykrótkie’ były przeurocze. I choć prawdopodobny, gdyż tej teorii nie odrzuciliśmy, uczeń znowuż karzełkiem nie był, z nim nie było inaczej. Hm.. Tylko czy ‘lolitek’ byłoby dobrym określeniem? Kiedy Leight spostrzegł złośliwość ukazującą się na twarzy niebrzydkiego chłopaka, w jego umyśle załączył się kod czerwony, przestrzegając go przed tym, żeby tym razem wstrzymał się i nie mówił całkowicie bezmyślnie (zresztą, jak zazwyczaj) wszystkiego, co mu język na ślinę przyniesie. Albo na odwrót. W każdym, czy innym razie - kto wie, co kryje się za czerwonymi oprawkami okularów. Co jeżeli za nimi skrywa się prawdziwy demon, czy bóg wojny, który czyha na duszę pokojowego Leia, by pożreć ją bez pamięci? O ile Londonowi pozostały jakieś szczątki jego strawionego przez życie zdrowego rozsądku, nie chciał paść ofiarą diabła-niziołka. W końcu miał sytuację, kiedy za nazwanie jakiejś dziewczynie słodką, dostał jej iPhonem po twarzy. Ależ te dzieci impulsywne! A jak niedoceniające przedmiotów, za które zapłaciła kieszeń ich opiekunów.
I zaś przeszedł mu po plecach dreszcz. Moran. Moran. Moran. Aj, Leighton, pomyśl sobie o.. polanie. I słońcu. I kwiatach. Lepiej? Lepiej.
- Błazen. - powtórzył po około półminutowej, całkowicie niepotrzebnej przerwie w dialogu po ostatnich słowach, które doszły z ust blondyna, zrównując z nim krok. - Błazen! A jakie umiesz sztuczki? - dodając, cofnął łeb w tył, jakoby zdziwił się niezmiernie, ponieważ dopiero po chwili pojął, co było zawarte w jego odpowiedzi.
Ujrzawszy ten promienisty uśmiech, stanowczo inny od poprzednich, świat odkrył się zza zimnej pokrywy, jaśniejąc, jak zachodzące w zbożu słońce. I to też zobaczył Leighton.
Czując się nieco swobodniej od nagłej, aczkolwiek niewzbudzającej w samej osobie ogrodnika żadnych podejrzeń, zwolnił, przechodząc na tyły Querta. Nie po to, o czym sobie, zboczeńcy, pomyśleliście. Zbereźnicy jedni. Już oczekiwali akcji, co? Ano, London nie był typem kochliwego człowieka, a romansów też nie poszukiwał. Desperatem nie był.
Albowiem Szwed zaczaił się na jasne kosmyki nastolatka, które tak beztrosko bujały się, kiedy ten skocznie szedł. Złapał ze dwa takie samotne pasma na czubku Moraniastej czupryny, po czym zaczął spróbować w praktyce udowodnić tezę, iż jest w stanie zapleść coś z nich, choć bycie w stałym ruchu nie ułatwiało mu tego. Ale - jeżeli to byłoby takie proste, to gdzie tutaj zabawa?
- Leighton. - przedstawił się bezceremorialnie po jakimś czasie. Jakoś nie odczuwał potrzeby, by wcześniej napomknąć coś o swoim mieniu.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Parkowa, zalesiona aleja   Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 EmptyPią Cze 20, 2014 2:56 pm

Dwuznaczności, wszędzie dwuznaczności! Ale dobrze! Oto właśnie weszli na teren na jakim Moran czuł się królem. Był wszak władcą dwuznaczności! Nie zmieniało to oczywiście faktu, że odniósł wrażenie, jakoby albinos po prostu z nim igrał. Czyżby nie był aż tak postrzelony na jakiego wyglądał? Czyżby Moran wysunął aż tak beznadziejne wnioski? Oby! Bo to znaczyło, że koleś jest zdecydowanie bardziej... nieprzewidywalny. Nieprzewidywalność! Cecha, którą Moran u ludzi uwielbiał. Dla kogoś z jego poziomem nieprzewidywalności, ciężko było znaleźć człeka na poziomie podobnym, a co dopiero wyższym! Wobec tego radość Moranowa mogła się rozpasać, kiedy padło pytanie. Odwrócił rozpromienioną twarz w kierunku swego towarzysza, ale okazało się, że ten już okupuje mu tyły. Pełno go wszędzie, jakby miał ADHD. Świetnie! Obrócił się na pięcie. Blond kłaki wyślizgnęły się z palców albinosa, ale nim to się stało, chłopak poczuł pociągnięcie. Syknął i zgromił Leightona wzrokiem. No jeszcze będą mu tu kłaki słoneczne kraść! Nie ma!
- Jak chcesz kosmyk, wystarczy poprosić. - cmoknął z dezaprobatą i przygładził blond kudły. Zatrzymał się, to oczywiste, tym samym zagradzając drogę towarzyszowi. Zadarł brodę spoglądając chabrowymi ślepiami w te niepokojące, albinoskie, i nagle... pstryknął faceta w nos. - Leighton? A to nie babskie imię? - Uniósł brwi, ale nawet się nie uśmiechnął. Kwestia domniemanego posiadania przez albinosa babskiego imienia, była wystarczająco ciekawa, by na chwilę zarzucił pomysły na niewybredny podryw w moranowym stylu, tylko... czy aby na pewno facet mówił o sobie? Moran w duchu wzruszył ramionami, a za pomocą wskazującego palca, tknął Leightona w pierś.
- Może ty jesteś babą, co? - zmrużył ślepia i bezceremonialnie "chwycił" faceta za "cycki" kilka sekund zawzięcie je miętosząc. Niestety już wtedy nie potrafił ukryć rozbawienia. Parsknął śmiechem i z ostrożności zdecydował się czmychnąć ku tyłowi, żeby mu czasem ciężka ręka nie przetrąciła karku. Oczywiście nie byłby sobą, gdyby się jego melepectwo nie odezwało w najmniej odpowiednim momencie, więc potknął się w końcu o rozwiązaną sznurówkę i o mało nie wywinął orła. W ostatniej chwili złapał równowagę w figurze pięknej jaskółki. Ostrożności tak wiele!
Powrót do góry Go down
Leighton
Ogrodnik
Leighton


Liczba postów : 304
Join date : 23/02/2014
Age : 31
Skąd : Szwecja, Stockholm

Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Parkowa, zalesiona aleja   Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 EmptyPon Cze 30, 2014 8:24 am

Postrzelony? Co za nieprzyjemne określenie! Po prostu odrobinę.. hm. Stuknięty, o. Tak, jak to powiadają w kreskówkach do lat dziesięciu! Swoją drogą - Leighton poleca. Bardzo dobry sposób na odmóżdżenie się!
Czerwone oczyska powędrowały za uciekającymi blond kosmykami, które zabrał ich posiadacz, odwracając się, a tym samym powodując, że albinos na niego leciutko i omyłkowo wszedł. Zaraz po nieplanowanym zderzeniu otrzasnął się i skierował spojrzenie w dół. Pokręcił nosem, kiedy został pstryknięty w jego koniuszek, po czym powstrzymał się przed kichnięciem wprost na chłopaka.
- Babskie? - powtórzył, nie patrząc w oczy Moranowi, a w jego.. brwi. Zdecydowanie, trzeba się coś-niecoś poduczyć o ludziach. - Nie jestem. Chyba ni-.. - już miał odpowiedzieć, ale coś spoczęło mu na klacie, zatem przerwał.
Trzeba przyznać, Quertowi należą się brawa - udało mu się zaskoczyć Leightona, chociaż ten nie zmienił kamiennego wyrazu twarzy, a jedynie przeniósł źrenice na wszędobylskie dłonie. Ale jednak! Tak się bawimy? Ooo, nie ma takiego dotykania, koniec imprezy!
Leightowi nie przypadła do gustu nowa zabawa, aczkolwiek poczuł się lekko urażony tym, iż Moranowi nie wystarczał widok, jaki prezentował London i musiał jeszcze się upewnić, czy nie ma racji. Lei? Kobietą? Toż to samiec alfa!.. No, może beta. Czy coś.
W każdym, czy innym razie, trzeba było zapewnić blondyna o prawdziwości płci Szweda, zatem ten jeszcze w tych sekundach, w których był miętoszony, napiął mięśnie klatki piersiowej i okolic barków. A całkiem śladowych ilości też ich nie miał - przeto siła była przydatnym czynnikiem w codziennym życiu. Zwłaszcza, jeśli ma się dziwne zachcianki, jak przykładowo udawanie Tarzana. Tarzan na samych kościach nie bujałby się na lianach!
- To było dziwne. - stwierdził zupełnie ot tak, patrząc, jak chłopak się odsuwa.
Hej, a wiecie, do czego jeszcze przydaje się siła? Do chwytania uciśnionych dziewoj! A to, że ostatecznie nastolatek nie przywitał się z ziemią, to nie oznacza, że Leigh miałby zaprzestać akcji ratunkowej! Drgnął przez sekundę, a potem podleciał bliżej prawie poszkodowanego kolegi, po czym pochwycił jego boki, próbując go podnieść z betonu. Przecież podłoże za chwilę znowu może zacząć spiskować przeciwko niemu, a to nie skończy się najlepiej!
..I wtedy właśnie Leighton przekonał się o tym, że:

  • nie jest dźwignią dwustronną;
  • prawdopodobnie/prawdopodwodnie Moraniasty był ciut cięższy od niego, a to oznacza, że London go na długo nie uniesie;

- T-Thieeee.. - tak podsumował swoje dobre chęci Skandynaw, wypuszczając głośno powietrze z płuc przez usta i odstawiając na ziemię podniesionego ówcześnie na kilka centrymetrów znad ziemii chłopaka. - Za-.. Zawiodłem.. - dodał, prostując się, a jednocześnie puszczając chłopaka.
London musi jeszcze trochę potrenować, aby stać się godnym następcą Batmana. Dzięki, Moran!
Aczkolwiek ni z tego, ni z owego w kieszeni albinosa ozwała się jego komórka, obwieszczając wszem i wobec, że dzwoni jego siostra. A jeśli Cameron dzwoni, to w 99.999% przypadków oznacza to, iż Leigh dostanie po łbie za szlajanie się po pracy. Yh! No, cóż. Zawiedziony brakiem czasu na zabawę z nowym kolegą, Leight odsunął się, spojrzał jeszcze raz na Morana.. a potem zaczął pędzić, jak strzała do domu przez środek parku z prędkością gonionej przez drapieżnika gazeli! Oczywiście też nie odebrał telefonu. Będą zmuszeni pobawić się innym razem!
[Z./t.!]
Powrót do góry Go down
Damien

Damien


Liczba postów : 97
Join date : 07/02/2014

Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Parkowa, zalesiona aleja   Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 EmptyCzw Sie 28, 2014 7:48 pm

Kiedy to się zaczęło i ile trwa? Damien już nie liczył dni odkąd zaczął spędzać czas z Zackiem. Z każdą chwilą był mu on coraz bliższy sercu, dobrze się rozumieli i nigdy nie kłócili. Mały artysta zapomniał nawet o różnicy wielu jaka między nimi była, a często zwracał uwagę na takie rzeczy. Lubił przebywać w towarzystwie starszego chłopaka, zaufał mu całkowicie i czuł się przy nim bezpiecznie. Teraz z każdym nowym obrazek jaki stworzył, biegł do niego by się pochwalić. Uwielbiał być głaskany i chwalony, wówczas na buźce Damiena pojawiał się delikatny, ale szczery uśmiech. Jego nieśmiałość takze przy Zacku maleje. Nie boi się wyrazić swojego zdania i powiedzieć co chce.
Jak to się stało, że przeszli z "przyjaciół" do "pary"? No po prostu, ni stąd ni zowąd Zack na jednym z ich spotkań zapytał się o chodzenie. Damien myślał, że mu serce wyskoczy tak mocno biło. Oczywiście się zgodził, chodź nie rozumiał co Zackowi się w nim podoba. Był mały, przeciętny i cichy. No, ale cóż... kiedyś może zrozumie.
Siedział na ławce w parku i czekał na swojego chłopaka. To była ich pierwsza randka odkąd byli parą, młodszy bardzo się denerwował. A jak powie coś nie tak? A jak zrobi coś głupiego? Takie pytania chodziły mu po głowie. Zaczął bawić się swoimi palcami i obserwować otoczenie. Jak powinien się zachować w stosunku do chłopaka? Nawet się jeszcze nie całowali.
Powrót do góry Go down
Coma

Coma


Liczba postów : 136
Join date : 02/06/2014

Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Parkowa, zalesiona aleja   Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 EmptyCzw Sie 28, 2014 8:31 pm

Szedł w stronę parku na spotkanie z Damienem. To była ich pierwsza randka, mimo że już wiele razy się spotykali, ale wtedy byli tylko przyjaciółmi nic więcej. Dlaczego zdecydował się na coś poważnego z chłopakiem, który był przeciwieństwem jego poprzednich chłopaków? To proste, ponieważ był inny. Wyróżniał się tym, że był niski, drobny, cichy i niepewny. Był wrażliwy, czego inni jego partnerzy nie mieli. On jedyny rozumiał jego pasję do sztuki. W prawdzie on posługiwał się wszystkimi rodzajami plastyki, a Damien preferował malunek, ale i tak go rozumiał.
Zack w końcu będzie mógł dać komuś swoje prawdziwe uczucia, będzie mógł dawać mu bezpieczeństwo i zaufanie. Wcześniej nie musiał, bo poprzedni byli zbyt dumni, aby pokazać swoje słabości.
Szedł wolnym krokiem w umówione miejsce. W ręku trzymał czerwoną róże, ponieważ uwielbiał te kwiaty, a według niego idealnie pasowały do Damiena. Gdy szedł kwiat miał przy nosie i wdychał jej zapach w nozdrza uśmiechając się przy tym chytrze.
Jego długie włosy były wyczesane tak dobrze, że teraz idealnie opadały na jego plecy, plus kilka kosmyków na jego twarz. Oczywiście tradycyjnie i bezwarunkowo miał swój czarny, skórzany płaszcz oraz pasek z srebrnym trójkątem wsunięty w szlufki ciemnych dżinsów, zasłonięty przez czarną koszulkę. Pachniał wodą kolońską i jego ulubionymi perfumami.
Gdy tylko zobaczył chłopaka na ławce i zauważył, że był strasznie spięty uśmiechnął się. Czy Zack się denerwował? Oczywiście, przecież nigdy nie spotykał się z taką osobą. Zawsze może zachować się tak, że zrani młodszego chłopaka. Przeszedł przez trawnik i zaszedł Damiena od tyłu, tak aby go nie zauważył i podstawił mu kwiat pod nos nachylając się do jego ucha.
- Dla ciebie. Nie wiem, czy lubisz róże, ale ja je uwielbiam - uśmiechnął się, musnął przelotnie jego policzek ustami, tak delikatnie, że można by to uznać za wiatr i usiadł obok niego.
Powrót do góry Go down
Damien

Damien


Liczba postów : 97
Join date : 07/02/2014

Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Parkowa, zalesiona aleja   Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 EmptyPią Wrz 26, 2014 11:22 pm

Czym więcej czekał, tym bardziej się denerwował. A co, jeśli Zack nie miał zamiaru przyjść? Bycie wystawianym dla Damiena to żadna nowość. Ale tym razem było inaczej, a Coma nie był jak inni. Był wyjątkowy. miły i delikatny. Arslan czuł się przy nim bezpiecznie i dobrze. Zaufał mu całkowicie. 
Siedział i myślał, tracąc kontakt z otoczeniem na chwilkę. W tym własnie momencie Zack się do niego zakradł. Róża podstawiona pod nosek młodszego sprawiła, że ten troszkę się cofnął przestraszony. To było tak nagle i znienacka, a Damien zawsze był płochliwą osóbką. Spojrzał na swojego chłopaka, delikatnie się uśmiechnął i zarumienił. Wziął różę cicho dziękując. Poczuł bardzo przyjemne uczucie w piersi. Takie "bum bum" na samą myśl o długowłosym chłopaku. Czyżby już się tak zakochał? Na pewno uczucia z każdą sekundą rosły i rosły. Muśnięcie policzka ledwie poczuł, ale i tak także wywołało w nim przyjemne dreszcze.
- Róża jest piękna. Dziękuję Ci bardzo. - uśmiechnął się nieśmiało do swojego chłopaka. Mimo, że byli razem, Arslan i tak nadal się wstydził i tak jakby czegoś bał. Ufał Zackowi, ale obawy związane z odrzuceniem zawsze w nim były i ciężko będzie się ich od tak od razu ich pozbyć. Skamieniał, jak chłopak usiadł obok, bojąc się wykonać choćby najmniejszy ruch.
Powrót do góry Go down
Coma

Coma


Liczba postów : 136
Join date : 02/06/2014

Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Parkowa, zalesiona aleja   Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 EmptySob Wrz 27, 2014 9:25 am

Uśmiechnął się widząc jego reakcję na niespodziewany ruch z jego strony, mógł jednak go nie zachodzić. Ta jego nieśmiałość była dla niego czymś nowym, co go kręciło. To sprawiało, że chciał się uśmiechać cały czas. Objął go i spojrzał na kwiat w jego ręku. Idealnie się komponował.
- Nie masz za co dziękować – szepnął mu na ucho.
Widział jego spięcie. Co miał zrobić? Westchnął tylko i go objął delikatnie wsuwając dłoń za jego plecy. Randka w parku. Może być, czemu nie. Tylko gorzej z tym, że ten białowłosy kretyn nie wie jak się zachować. Jego związki zaczynały się w łóżku i tak też kończyły. Może właśnie dlatego mu nigdy nie wychodziło? Przecież związków nie powinno zaczynać się od łóżka, ale to był on. Zack nigdy się nad tym nie zastanawiał, bo po co. Ważne, że było mu dobrze, a jego partner, albo partnerka (bo po co się ograniczać) nie narzekali. Było idealnie – on miał piękne ciała do malowania, a oni zachwyt, seks i ból, który zadawał im za każdym razem, gdy ich malował, bo patrzył na nich obojętnie jak na zwykłą szklankę z wodą.
Dlatego też nigdy nie zaproponuje tego Damienowi, nigdy. Woli go rysować z pamięci. Wiedział, że chłopaka może to zranić i mógłby go źle zrozumieć, bo obojętność drugiej osoby może być bolesna.
- To co byś chciał robić? – zapytał z uśmiechem patrząc na jego bladą twarzyczkę.- Spacer?
Jego bóstwo…
Powrót do góry Go down
Damien

Damien


Liczba postów : 97
Join date : 07/02/2014

Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Parkowa, zalesiona aleja   Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 EmptyWto Paź 07, 2014 10:39 am

Odgarnął kosmyk włosów za ucho z delikatnym uśmiechem. Był zawstydzony, serce mu biło jak młotem, ale w tym momencie nie chciałby być nigdzie indziej, tylko z tym długowłosym mężczyzną. Kochał go? Chyba tak... Myślał i mówił, że tak, ale na dokładne tego stwierdzenie trochę za wcześnie. Jeśli to uczucie nadal będzie rosło tak jak tera, w dość bliskiej przyszłości, może się ono przekształcić z młodzieńczego zauroczenia w prawdziwą miłość. 
Damien podniósł nieśmiało główkę i pocałował Zacka w policzek. Zagryzł delikatnie wargę, patrząc w jego oczy. Było dla niego to bardzo dużo, kosztowało to młodszego wiele samozaparcia i odwagi.
-Spacer jest dobrym pomysłem... - szepnął nieśmiało. Nadal czuł się niepewnie przy starszym, jakby w każdej chwili miał zniknąć... Także nie mógł do końca uwierzyć w jego uczucia. Kiedy w końcu ruszyli się z miejsca, Damien bardzo niepewnie i delikatnie złapał Zacka za rękę, będąc przy tym cały czerwony. Drugą dłonią zasłonił swoją twarz, by chłopak nie zauważył tego soczystego pomidorka.
Powrót do góry Go down
Coma

Coma


Liczba postów : 136
Join date : 02/06/2014

Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Parkowa, zalesiona aleja   Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 EmptyWto Paź 07, 2014 4:15 pm

Dłoń odgarniająca włosy za ucho, uśmiech, który pojawił się na jego delikatnych wargach, widział jego zawstydzenie - czuł się dobrze. Miał ochotę pogłaskać go po policzku, gdy nagle on go cmoknął. Zaskoczyło go to, ale też spodobało. Otwiera się przed nim. Było to miłe uczucie. Patrzył mu w oczy, ale nie był tym tak mocno skrępowany jak Damien. Bardziej czuł ucisk w żołądku z powodu swoich głupich myśli, które ciągle mówiły mu, że go zrani, zrobi coś źle.
Wstał i patrzył na niego. Czemu on się tak bardzo boi? Zack to widzi - zawsze potrafił czytać z ludzi. Dużo czasu poświęcał na poznawaniu uczuć drugiego człowieka, aby idealnie odzwierciedlić go na obrazach. Wszystko kryje się w oczach, ruchach, gestach i słowach.
Poczuł jego dłoń na swojej, uśmiechnął się i spojrzał na niego. Załapał delikatnie jego drugą rękę i odciągnął od jego twarzy.
- Ciesze się, że tu jesteś - powiedział patrząc na jego wypieki.
Było to zadziwiające - pierwszy raz widzi taki kolor twarzy u swojego partnera. Jeszcze bardziej się mu to spodobało.
Spojrzał mu w oczy - obawa i szczęście.
- Boisz się czegoś?- zapytał z delikatnym uśmiechem, nadal trzymając jego dłoń. Nie wiedział, czy zrobił dobrze zadając mu to pytanie, ale chciał, aby Dam wiedział, że Zack go nie zostawi, że zawsze będzie przy nim.
Czy go kochał? Nie wiedział tego, ale teraz nie chciał mieć przy sobie nikogo innego niż Damiena. Nie wiedział jak to jest kochać, nigdy nie był zakochany. Zauroczony - tak, pożądał - tak, kochał - nie wiedział, a teraz nie był pewny. W prawdzie, gdy tylko widział chłopaka czuł, że świat jest piękny, wszystko co złe znika, a pojawiają się tęcze i szczęście.
Powrót do góry Go down
Damien

Damien


Liczba postów : 97
Join date : 07/02/2014

Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Parkowa, zalesiona aleja   Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 EmptySro Paź 29, 2014 7:12 am

Kiedy Zack odsunął rękę Damiena od twarzy, ten jeszcze bardziej poczerwieniał i się zawstydził. Co miał teraz zrobić? Serce mu biło jak szalone i nie potrafił uspokoić ani jego, ani szalejących myśli. Dla niego to wszystko było czymś nowym dotąd nieznanym. Nie wiedział jak powinien się zachować, co powiedzieć. Nogi mu się uginały.  
Bał się? No oczywiście. Taka natura tego chłopaczka. Arslan obawiał się wszystkiego. Jego niska samoocena i brak pewności siebie powodowały to, że odczuwał strach przed odrzuceniem. Zaczął się przywiązywać do swojego chłopaka, jeśli teraz Coma by go porzucił, Damien mógłby się nie pozbierać. Zielonooki spóźnił główkę zawstydzony i gestem głowy zaprzeczył. Oczywiście, że nie był szczery, ale co miał powiedzieć? "Nie zostawiaj mnie"? A może "Boję się, że zaraz znikniesz". Arslan nigdy nie rozmawiał o swoich obawach i uczuciach, teraz też od tak po prostu nie potrafił tego powiedzieć. Jedynie ojcu potrafi co nieco czasem wyjawić, ale też nie wszystko. To jest dla niego za trudne. 
Damien szedł przed siebie delikatnie ściskając dłoń starszego. Byli w miejscu publicznym, co go krępowało, ale i tak nie puszczał jego ręki, jakby ten miał zaraz uciec. Nie wiedział jaki poruszyć temat, więc po prostu w ciszy zaczął oglądać przyrodę. Kochał ją, rozróżniał wszystkie odcienie zieleni, rodzaje liści i potrafił to przenieść na papier odpowiednimi ruchami pędzla i doborem farb. To był taki jego wyjątkowy dar, o którym wiedziała mała ilość osób. Przyłożył odruchowo różyczkę do noska, zamyślając się. Uśmiechnął się do siebie bardzo delikatnie, jakby zapominając na chwilę o  obecności drugiego chłopaka. O czym myślał? O wszystkim. O Zacku, o róży którą trzymał, o swoich pracach i tej, której jeszcze nie skończył... O swoim związku z długowłosym. Czy to wyjdzie? Czy będzie umiał z nim normalnie rozmawiać? Będą się kłócić, a może będą idealnie zgodni? Takie pytania pojawiały się co chwila w głowie chłopca.
Powrót do góry Go down
Coma

Coma


Liczba postów : 136
Join date : 02/06/2014

Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Parkowa, zalesiona aleja   Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 EmptySro Paź 29, 2014 3:47 pm

Spojrzał na niego. Cały czas go obserwował. Chciał znać każdą reakcję chłopaka na swoje gesty i ruchy. Jego serce też biło mocno, ale on potrafił się wyciszyć i to dziwne łomotanie w klatce nie przeszkadzało mu zbyt mocno. Jak widział, że chłopak, aż tak mocno reaguje na jego zachowanie miał wrażenie, że Damien zaraz mu tu padnie, ale nic takiego się nie stało.
Pokiwał głową, ale i tak wiedział, że chłopak nie jest szczery. Nie przeszkadzało mu to – inni kłamali mu tylko dlatego, że nie chcieli, aby Zack widział ich prawdziwe uczucia, a Dam nie mówił prawdy, bo nie chciał, aby białowłosy widział jego obawę, ale on i tak wszystko wiedział. Tylko smuciło go to, że Dam nie chce mu zaufać, ale on poczeka. Był cierpliwą osobą. Musiał być cierpliwy, gdy malował ludzi. Oni nigdy nie wytrzymywali zbyt długo nieruchomo, a Zack czekał.
Odetchnął i w milczeniu obserwował Damiena. Nie mógł w to uwierzyć jak ten chłopak potrafił zatracić się w przyrodzie. To było dla niego coś nowego. Zack tak zatracał się w malowaniu, rysowaniu, szkicowaniu ludzi, a Damien w patrzeniu na przyrodę, ale osiemnastolatek rozumiał to. W końcu to jest pasja. Tego tak łatwo nie da się zostawić.
Na potwierdzenie tego, że Zack go nie zostawi ścisnął lekko jego drobną dłoń. W końcu Zack nie miał aż tak małych dłoni jak niektórzy malarze. On chodził na siłownie i to powodowało, że miał strasznie silne ręce.
- Damien – zaczął wpadając na pomysł jak sprawić, aby chłopak nie był za bardzo spięty.- Chciałbyś się wybrać do wesołego miasteczka?- spojrzał na niego z zachęcającym uśmiechem.- Może być zabawnie, co ty na to?
Gdy chłopak odpowiedział ruszył w odpowiednim kierunku nadal trzymając go za dłoń. Zamówił taksówkę, za którą sam zapłacił.

[zt x2]
Powrót do góry Go down
Camille

Camille


Liczba postów : 200
Join date : 03/04/2014
Age : 30

Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Parkowa, zalesiona aleja   Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 EmptyWto Wrz 01, 2015 6:41 pm

Jebało zimnem aż miło. Po tym, jak w końcu spierdolił z mieszkania totalnie pojebanego Bonawentury, powinien znaleźć sobie jakieś bezpieczne lokum, w którym zaszyje się na czas osobistego ogarniania swojej cholernie nieogarniętej egzystencji. Ale nie, po chuj. On – jak na ryzykanta przystało – postanowił szwendać się po parku. Późno, zimno i do domu daleko.
Mógł wybrać drogę przez centrum. Nie, musiał wybrać drogę przez park pełen ćpunów i innego kurestwa. Wizualnie – nawet tutaj pasował. Zwłaszcza w potarganych spodniach i niezawiązanych butach. Mruknął pod nosem jakieś przekleństwo, pakując dłonie do kieszeni zbyt dużej, skórzanej kurtki. Papierosy, papierosy. Bonawentura chyba mu ich nie zapierdolił. W sumie zapierdolił chyba wszystko, począwszy od poczucia własnej zajebistości, a skończywszy na jebanych fajkach.
A nie! Jedna była. Zmięta, wymięta i nieatrakcyjna. Mimo to, nałóg był silniejszy. Objął filtr papierosa spierzchniętymi wargami i odpalił, zaraz znów pozwalając sobie na kolejne siarczyste przekleństwo. Bon rozpierdolił mu wargę? Dopiero teraz to poczuł.
- Skurwiel, skurwiel – westchnął, przyśpieszając kroku, zmierzając w kierunku nieco lepiej oświetlonej alei.
Powrót do góry Go down
Misha

Misha


Liczba postów : 10
Join date : 10/01/2015
Skąd : Yorkshire, Anglia.

Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Parkowa, zalesiona aleja   Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 EmptyWto Wrz 01, 2015 7:23 pm

Poza zimnem, jebało jeszcze trupem. W chłodzie nocy zewsząd dochodził nieprzyjemny fetorek rozkładającego się ciała, którego rozpad był już na takim etapie, że nie szło poznać, czy padł szczur, czy może w pobliżu jest wysypisko nikomu niepotrzebnych słoni. Okoliczni menele nie przyznawali się do winy, przenosząc odpowiedzialność na plecy kolejnych osób, zaś zatrudnieni do utrzymania parku w jako takim stanie ludzie nie potrafili sprecyzować nawet, czy chcą szukać źródła nowej edycji Chanelle No.5. Nikt im się nie dziwił – strach było podejść bez maści ziołowej pod nozdrzami i nawet bywalcy prosektorium bledli na samą myśl o przebieżce po parku.
Michaił, wkurzony po ostatnich wydarzeniach i rozdarty pomiędzy kolejnymi próbami powkurzania Setha, a potrzebą przemyślenia własnych posunięć dążył raźnym krokiem mieląc między zębami przekleństwa przemieszane ze śliną. W pewnym momencie wydłubał z kieszeni lizaka, rozpakował go i wsadził do mordki, a papierek najzwyczajniej w świecie wyrzucił za siebie.
Papierek w porównaniu ze smrodem był kropelką nieszczęścia – kiedyś sam zniknie.
W oddali zauważył tropiącą węża postać gmerającą po kieszeniach i, co było dziwne, jego ciało i umysł przeszedł zimny dreszcz sygnalizujący, że to nie będzie ciekawe doświadczenie. Powinien zapamiętać, że młodzi, uroczy chłopcy nie szwędają się po zmroku poza kampusem, ale… No cóż. Znaleźć guza było łatwo, toteż postanowił pozbierać ich kilka.
Wcisnął łapy w kieszenie i przesunął językiem lizaka z jednego kącika ust w drugi.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Parkowa, zalesiona aleja   Parkowa, zalesiona aleja - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
Parkowa, zalesiona aleja
Powrót do góry 
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
 Similar topics
-
» Aleja kwiatowa
» Aleja ławek

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Yaoi Gakuen :: Londyn :: Tereny rekreacyjne :: ∎ Tereny zielone :: ∎ Richmond Park-
Skocz do: