IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Główna ulica

Go down 
AutorWiadomość
Gość
Gość




Główna ulica Empty
PisanieTemat: Główna ulica   Główna ulica EmptyCzw Cze 12, 2014 9:04 pm

Ruchliwa ulica pełna ludzi, kolorów i tętniących życiem restauracji i sklepów. Mówi się, że tu można znaleźć wszystko: od jedzenia, przez ubrania po guza na czole, jeśli zajdzie się wieczorem w któryś z ciemnych zaułków.

---------------------------
Dante na szczęście nie usłyszał złośliwego komentarza szefa. Zapewne nie przyjąłby go dobrze, nawet nie ze względu na swoje, sporadycznie impulsywne zachowanie, ale zwyczajne poczucie własnej godności. Do tego, znalazłby się w sytuacji bez wyjścia, bo zwrócić uwagi nie mógł, ale i pozostawienie tego w milczeniu byłoby złe. Sytuacja bez wyjścia, w której tak czy inaczej by zademonstrował, że komentarz go ubódł. Do tego zniżać się nie zamierzał.
Zaskoczyła go za to szybka reakcja blondyna i jego brak protestu. Aż zmarszczył brwi z konsternacją i przez chwilę milczał. Podążył też bez słowa za mężczyzną, kompletnie zapominając o tym, że się spieszy. Telefon zaczął mu dzwonić dopiero na parkingu. Zerknął na wyświetlacz i westchnął ciężko. Naprawdę nie rozumiał, o co chodziło jego rodzicielowi. Zachowywał się tak, jakby kilka tygodni syna nie widział i potrzebował natychmiastowego, żywego dowodu, że on wciąż jest i nikt go nie zamordował, ani nie wsadził do więzienia.
Cóż, był stary. Może umierał? To by było nawet na korzyść Dantego. Tak, na pewno umierał. Bardzo dobrze, im szybciej zejdzie, tym szybciej młody Arrow będzie mógł objąć stery londyńskiej mafii.
Tak podbudowany wsiadł do auta i zapiął pas.
- Notting Hill - mruknął po prostu. Tak, dzielnica z willami. Piękne miejsce. Idealne dla koneserów sztuki i filantropów (inaczej eks mafiozów).
Brunet zmarszczył znowu brwi. Tak naprawdę, nie przyszło mu do głowy wcześniej spytać się o to, gdzie też mieszka Gustav. Być może w sąsiedztwie ojca? To by było niebezpieczne. Cały jego szantaż, wszystko mogłoby się wydać. Zaklął w duchu. Nie przemyślał tego, zareagował gwałtownie i przez swoją głupotę przyjdzie mu płacić. Przetarł twarz dłonią, próbując poświęcić się szybkiej analizie sytuacji, by znaleźć rozwiązanie, a przy okazji nie paść z paniki. Mogli zatrzymać się trochę przed willą, ale i tak Waddington by zobaczył, gdzie też on wchodzi. Naprawdę, kompletnie sobie tego nie przemyślał.
- A ty gdzie masz swoją wspaniałą willę? -
spytał pozornie luźnym tonem, zahaczając palcami o swoje ćwieki w uchu. Lekko zaczął nabijać na nie opuszki palców, przymykając oczy i próbując skupić myśli na dalszych rozważaniach. Cały czas jego wzrok podążał ku wskaźnikowi prędkości, a ciało wciskało się coraz mocniej w siedzenie. Nie czuł się dobrze, przeciwnie, z chwili na chwilę było mu coraz gorzej. Wiedział, że nie może piszczeć o zmniejszenie prędkości, ale jak na jego oko, Gustav przekroczył dopuszczalne limity. Zaczynało mu się wydawać, że widzi obok nich pędzące samochody, które jedynie rozmazywały się w oczach, przesuwając z prędkością światła. Sprecyzowanie tej myśli bynajmniej nie pomogło.
Przełknął z trudem ślinę.
- Czy moglibyśmy zwolnić... -
zaczął ostrożnie, najbardziej spokojnym tonem, jaki potrafił w tym momencie z siebie wykrzesać. Był gotów poprosić, chociaż gdzieś tam, w głębi jego świadomości, czaiła się duma, oraz pewność, że wcale tak szybko nie pędzą, jak mu się wydawało. Nie zdążył jednak dokończyć swojej prośby (błagania?) ponieważ zza rogu dosłownie wpadło na nich auto. Szybka fura, czerwona, mignęła niczym zwiastowanie śmierci i piekła, a potem uderzyła w nich. Natychmiast wyskoczyły poduszki, zadudniły alarmy i cały sprzęt z nowoczesnego auta szefa RoboticsUNION wziął się do roboty. Dla Dantego był to istny koszmar. Miał wrażenie, że coś rozsadza mu głowę, kark go zabolał od gwałtownego uderzenia, a gardło nagle ścisnęło się nieprzyjemnie. Dwudziestojednolatek spróbował się wyprostować i odsunąć od siebie ochronę, a potem po omacku zaczął szukać pasa, który by mógł rozpiąć i uwolnić się. Kakofonia dźwięków i jakieś przekleństwa doprowadzały go do skrajnej paniki. Myślał, że coś mu się stało, dlatego chciał jak najszybciej wysiąść i sprawdzić, czy ma wszystkie części ciała na swoim miejscu. Szarpał się z paskiem dłuższą chwilę, a potem kolejną, próbując otworzyć drzwi. Miał ruchy chaotyczne, gwałtowne i kompletnie nieprecyzyjne. Nie patrzył nawet na to, czy auto stoi i czy jego kierowcy nic się nie stało. W końcu udało mu się otworzyć przeklętą puszkę cierpienia i wręcz wyleciał na ziemię, w ostatniej chwili podpierając się rękami. Przez chwilę po prostu tak półleżał, oddychając płytko i próbując się uspokoić.
Bezskutecznie. Jak on nie cierpiał jazdy samochodem!
Powrót do góry Go down
Gustav

Gustav


Liczba postów : 168
Join date : 09/04/2014

Główna ulica Empty
PisanieTemat: Re: Główna ulica   Główna ulica EmptyCzw Cze 12, 2014 9:06 pm

Wolał nie wdawać się w czcze dyskusje z brunetem, dlatego też zdecydował się natychmiast spełnić jego żądanie. Kompletnie nie miał ochoty mu się przeciwstawiać, ponieważ wiedział, że prędzej czy później to się na nim zemści. Na swoje nieszczęście miał do czynienia z człowiekiem upartym, zapewne pamiętliwym. Zresztą, ten dzień nie należał do najlepszych, bo może i przebiegał mu spokojnie, to jednak nie mógł do końca oderwać się od nieprzyjemnych wspomnień. Poniekąd doszedł już do siebie i powrócił do normalnego życia, jednak wciąż w głębi ducha czuł nietypowy dyskomfort, który jeszcze bardziej dał o sobie znać, gdy tylko szare oczy blondyna dostrzegły w gabinecie postać Arrowa. Dla świętego spokoju chciał uniknąć niepotrzebnych spięć i jeszcze bardziej zbytecznych sporów, w ten sposób czyniąc tę dobę znośną. Musiał uporać się z emocjami, jakie dziwnym trafem jeszcze w nim siedziały. A wydawało mu się, że wszystko sobie stłumił raz na zawsze. Najwidoczniej jedno spojrzenie na Dantego wystarczyło, aby znów rozbudziły się w nim te wszystkie złe odczucia. Widok Dantego i tak nie był dla niego nigdy najmilszy, jednak w obecnej sytuacji był jeszcze bardziej rażący, o ile tak to można ująć. To zabawne, że osoba wybawcy może wydawać się aż tak odrzucająca.
Kiedy pasażer wsiadł do samochodu i łaskawie określił swój cel, hrabia spokojnie ruszył z miejsca i szybko wyjechał z podziemnego parkingu na ulicę, chcąc jak najszybciej zawieźć bruneta na miejsce. Liczył na to, że im szybciej się rozstaną, tym szybciej będzie mógł ponownie powrócić do jako takiej harmonii. Miał jeszcze kilka spraw do załatwienia, przede wszystkim musiał uporządkować dokumenty w firmie, potem miał zająć się pewną sprawą w kancelarii, a na koniec jeszcze musi podjechać do szpitala, aby porozmawiać z ordynatorem w sprawie jednego pacjenta, który zgłosił się do niego przez sekretarkę a nie szpital. Jak zwykle ma sporo roboty, ale właściwie jest mu to na rękę, ponieważ dzięki temu ma pretekst, by nie wieść jakiegokolwiek własnego życie prywatnego. Całkowicie wystarczą mu przelotne romanse. Niestety, ostatnimi czasy nawet na nie nie miał czasu, co jest poniekąd winą tego pokręconego szantażu.
Jechał dość spokojnie, przede wszystkim przepisowo. Kątem oka dostrzegał reakcje pasażera, lecz te niezbyt go interesowały, zwłaszcza, że jako odpowiedzialny kierowca skupiał się na drodze. Obie dłonie trzymał na kierownicy, uważne spojrzenie wbijał na drogę przed siebie. Jednak kiedy padło pytanie, musiał na nie grzecznie odpowiedzieć, dobre maniery nie pozwalały mu zachować milczenia. Toczenie rozmowy nie przeszkadzało mu w jeździe, na której wciąż pozostawał mocno skupiony.
- Enfield Town. Mieści się tam rezydencja należąca do mojej rodziny. Każdy angielski szlachcic zadbał o to, aby mieć też kwaterę tuż przy sercu tego kraju.
Gustavowi wydawało się to jak najbardziej logiczne, choć przeciętny człowiek mógł nie być świadom tego, o co się teraz hrabi Sandwich rozchodzi. Posiadanie rodzinnej posiadłości w pobliżu Londynu, a obecnie w jednej z londyńskich gmin było uwarunkowane również historycznie. Członkowie Izby Lordów zawsze pokładali wszelkie starania, aby być jak najbliżej centrum politycznych wyrażeń, dlatego też często pozostawali w stolicy, z kolei do domów często położonych daleko wracali jedynie na święta. Chyba że ich interesy rozwijały się w ich rodzinnych stronach, wtedy też woleli ograniczać wizyty w Londynie, a także wszelkie obrady szlachetnej izby.
Urwana prośba młodszego mężczyzny, choć urwana, zabrzmiała tak żałośnie. Przecież jechali dość wolno, zwłaszcza, że wskazówka na liczniku nie przekroczyła ani razu dziewięćdziesięciu kilometrów na godzinę. Gdy przed oczyma mignęło blondynowi zielone światło, nieco przyspieszył, aby zdążyć przejechać, w tej samej chwili jakiś kompletny idiota wyjechał mu z boku i uderzył jego auto, wgniatając cały bok. Oczywiście system bezpieczeństwa pojazdu zadziałał natychmiast i narobił więcej zamieszania niż było to konieczne. Gustav uderzony poduszką powietrzną zareagował głośnym przekleństwem. Arrow od razu wpadł w panikę i prawie zaczął się rzucać, aby tylko wysiąść z auta. Szlachcic spokojnie odpiął pasy, choć z pewnym trudem, po czym wysiadł z samochodu. Z wściekłością ryknął na kierowcę czerwonego pojazdu, jednak nie obrzucił go obelgami, aby zachować w ten sposób nieco godności. Nie miał czasu robić awantury, musiał najpierw zająć się oszołomionym pasażerem. Jak najszybciej znalazł się po brunecie i szybko oszacował czy nie jest rany. Zero krwi, był jedynie mocny szok. Może uderzył się w głowę. Przyklęknął przy nim i stanowczo chwycił go za ramiona, podnosząc do siadu. Spojrzał mu władczo w oczy, próbując wymusić na nim spokój.
- Uspokój się - rozkazał beznamiętnie, jednak gdzieś w głębi szarych oczu kryła się odrobina troski. Może nie przepada za tym osobnikiem, jednak obecnie jest on ofiarą wypadku. - Patrz na mnie i weź głęboki wdech. Coś się boli?
W jednej chwili pochwycił palcami jego podbródek i uniósł go, w ten sposób zmuszając Dantego do spojrzenia sobie w oczy. Łatwo zauważyć, że boi się jazdy samochodem, dlatego ta sytuacja może być dla niego szokująca. Blondyn modlił się w duchu, aby tylko nie robił scen.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Główna ulica Empty
PisanieTemat: Re: Główna ulica   Główna ulica EmptyCzw Cze 12, 2014 9:06 pm

Brunet kompletnie nie wiedział, co się z nim dzieje. Jedynie wodził oszołomionym wzrokiem po otoczeniu, a gdy został przyciągnięty przez Gustava, zamrugał oczami gwałtownie, próbując zogniskować wzrok na jednym punkcie. Ostatecznie z trudem skupił się na przestrzeni między oczami Waddingtona. Brzmienie jego słów dotarło z opóźnieniem, wystarczającym jednak, by zareagował. Poprawił się, siadając w miarę posłusznie, a potem opuścił wzrok, spoglądając na swoje ciało i próbując skupić myśli na wrażeniach. Trochę piekły go kolana i dłonie, zapewne od upadku. Poza tym, czuł lekkie szarpanie w karku, dlatego uniósł rękę i rozmasował kręgi. Nie było to jednak żadne poważne uszkodzenie.
- Nie - mruknął w końcu. Spojrzał z powrotem na blondyna i poczuł, że wszystkie emocje, które nim szarpały, chciały wydostać się na zewnątrz. Zacisnął usta, biorąc jedynie wdech przez nos, a potem po prostu wybuchł. Uniósł dłonie i odepchnął Waddingtona, uderzając w jego klatkę piersiową. Powtórzył czynność kilkakrotnie, skutecznie dosuwając lekarza do drzwi od samochodu, a potem dobił jeszcze raz, by na pewno biznesmen poczuł za sobą opór.
- Pojebało cię do końca?! Taki z ciebie król dróg?! W przeciwieństwie do niektórych, chcę jeszcze trochę pożyć! Ale nie, bo szanowny pan HRABIA nie ma nic lepszego do roboty niż ŚMIGANIE PO CHOLERNYCH DROGACH LONDYNU! - Z każdym słowem podnosił coraz bardziej głos, pod koniec już wrzeszcząc, ani razu nie nabierając powietrza do płuc. Zamilkł na chwilę, w potrzebie dotlenienia się. Odbił się dłońmi od podłoża i wyprostował, znacznie górując nad blondynem. Wyraźnie jego ciało lekko drżało, pięści automatycznie się zacisnęły, tak samo jak szczęki.
- NORMALNIE NIE WIERZĘ! TAKI DOJRZAŁY, POWAŻNY, SZANOWANY PAN BIZNESMEN, A KURWA MUSI JEŹDZIĆ JAK NIENORMALNY! MYŚLISZ TY CZASAMI... -
Urwał gwałtownie swoją wypowiedź, bo usłyszał jakiś głos z boku. Obrócił głowę i spojrzał na kierowcę czerwonego bolidu.
– A PAN TEŻ DO KURWY NĘDZY MÓGŁBY TROCHĘ UWAŻAĆ, TO NIE JEST PIERDOLONY TOR WYŚCIGOWY! - Zaatakował kolejną swoją ofiarę. Musiało to z boku wyglądać specyficznie. Obaj kierowcy pojazdów wyglądali na ludzi z wyższej półki, poważnych, nie dających sobą pomiatać. A tu na zmianę darł się na nich jakiś chłopak, z daleka przypominający nastolatka, typowo zbuntowany i ostro wkurzony. Przedstawienie było na tyle ciekawe, że zaczął się zbierać tłumek ludzi, których część była przechodniami, a część wysiadła z aut, ponieważ droga była zablokowana.
Na domiar złego, rozdzwonił się telefon Dantego. Brunet wyjął go, wodząc jedynie nienawistnym wzrokiem po obu sprawcach zamieszania.
- Czego? Nie, nie dojadę. Miałem wypadek. Nie, nic mi nie jest, A SZKODA! -
Ostatnie słowa skierował prosto do blondyna. Rozłączył się bez pożegnania i podszedł z powrotem ku Gustavowi. Uniósł go za fraki i znowu popchnął. Wciąż był wściekły, ale powoli zdrowy rozsądek zaczął zdobywać nad nim władzę. Zawarczał coś niewyraźnie pod nosem, a potem nachylił się, dosuwając usta do ucha hrabiego.
- Przypominam, że gdybym umarł, wszyscy by się dowiedzieli o twojej przeszłości, cwaniaczku -
mruknął z niesamowitą dozą zawiści. Odsunął się potem i zmierzył mężczyznę uważnym spojrzeniem. Na oko i jemu nic się nie stało.
Okolczykowany rozejrzał się po ulicy, w końcu zabierając za sensowną analizę faktów. Zignorował przy tym rozmawiającego przez telefon kierowcę drugiego wozu, który wzywał policję, oraz ubezpieczycieli, którzy by odholowali jego cudowną brykę. Arrow przypomniał sobie też ostatnie chwile sprzed wypadku. Było zielone, bez dwóch zdań. Skrzywił się, już całkiem odzyskując nad sobą panowanie. Cudownie, zrobił awanturę niewinnemu. Gustav da mu popalić.
Powrót do góry Go down
Gustav

Gustav


Liczba postów : 168
Join date : 09/04/2014

Główna ulica Empty
PisanieTemat: Re: Główna ulica   Główna ulica EmptyCzw Cze 12, 2014 9:08 pm

Gdy usłyszał jego odpowiedź, w duchu odetchnął z ulgą, mimo to wyraz jego twarzy wciąż pozostawał poważny, a z jego szarych tęczówek nie znikał cień troski. Naprawdę się bał, że coś mu się stało, zwłaszcza, że zauważył rozmasowywał sobie kręgi. Zachowywał chłodny spokój, próbował wszystko analizować, na nowo kalkulować, układać na nowo w głowie plan wydarzeń. Miał zielone światło, tego był pewien jak nigdy, na dodatek był przekonany o tym, że jechał z przepisową prędkością. Może i tuż przed sygnalizacją świetlną nieco przyspieszył, ale prędkość pozostał w granicach normy. Wszystko powinno być w porządku, jednak teraz muszą czekać na przyjazd policji. Dante zawsze może po cichu przemknąć na chodnik i czekać na taksówkę, która zawiozłaby go do celu. Nawet chciał mu to zaproponować i już otwierał w tym celu usta, lecz nie dane mu było dojść do słowa, ponieważ Dante dał się ponieść gwałtownym emocjom i bezmyślnie zaatakował jego osobę. Kierowany wściekłością, pchnął go aż do samochodu, zanosząc się krzykiem. Gustav rozumiał, że podobna reakcja była spowodowana szokiem, jednak nie miał zamiaru dawać się tak traktować. Do cholery, czy to jego wina, że jakiś debil w nich wjechał?! Na całe szczęście perfekcyjnie stłumił w sobie emocje, dzięki czemu nie odpowiedział na ani jedno słowo, jedynie wpatrywał się chłodno w postać wzburzonego bruneta.
Przymknąłby oko na jego zachowanie, nawet pomógłby mu bez większy problemów skryć się w tłumie przechodniów, aby mógł spokojnie odjechać taksówką, jednak on musiał przy okazji nawrzeszczeć na prawdziwego winowajcę. Czy on nie miał za grosz rozumu? Cudownie, za chwilę przyjedzie tu policja, która ich wylegitymuje, a następnie zacznie zadawać pytania o to, co były kryminalista robi z szanowaną osobą zasiadającą w Izbie Lordów. Waddington mógłby jakoś zasłonić się immunitetem i swoimi politycznymi prawami, jednak to wcale nie zwalniałoby Dantego od okazania dokumentu tożsamości. Ale chyba jest za bardzo przewrażliwiony, w końcu to zawsze spisuje się dane kierowców, pasażerowie nie są brani pod uwagę, dopóki nie są ranni.
W miarę już uspokojony chciał wstać o własnych siłach, jednak Arrow wspaniałomyślnie postanowił go w tym wyręczyć. Rozszalały jeszcze bardziej po krótkiej rozmowie telefonicznej brunet musiał wyładować jakoś swoją frustrację, dlatego też odreagował na blondynie. Na kolejne słowa hrabia odepchnął go stanowczo od siebie i obdarzył spojrzeniem pełnym wściekłości. Zabije tego gnoja, naprawdę to zrobi. Jak wcześniej był spokojny, tak teraz nie potrafił powstrzymać emocji, które nakłaniały go do prawdziwego wybuchu furii.
- Skoro już zechciałeś się zamknąć, to nie rób więcej scen i wsiadaj do wozu na tylne siedzenie zanim ktoś zwróci na ciebie większą uwagę - rzucił ostro w jego stronę. To nie była prośba, to było wyraźne polecenie, które miało zostać spełnione natychmiast. Gustav stracił cierpliwość, dlatego też postanowił ukazać w swej postawie mnóstwo stanowczości i przede wszystkim emocji. Wściekłość dziwnym trafem go nie puszczała. - Nie chcę, aby ktoś widział nas razem, rozumiesz?
Po chwili wziął płytki wdech i zwrócił się do zgromadzonego już tłumu, aby zachował spokój i pozwolił działać policji, która jest już w drodze. Zaraz zwrócił całą swoją uwagę na osobie bruneta. Zawsze mógłby zadzwonić po karetkę i wpakować go do niej, jednak to wprowadziłoby tylko większy zamęt. Chyba już nie unikną tego, że koś zauważy ich powiązanie. Dumny hrabia Sandwich widziany publicznie podczas wypadku samochodowego z typem spod ciemnej gwiazdy, gorzej już być nie może.
- Oddzwoń do ojca i wytłumacz mu wszystko, bo nie mam zamiaru potem wysłuchiwać jego żali, gdy czegoś się dowie na własną rękę o wypadku syna, jasne?
Po wydaniu kolejnego rozkazu postanowił udać się do sprawcy wypadku i porozmawiać z nim sobie. Najwidoczniej gość się przeraził, kiedy usłyszał znajome sobie nazwisko. Zaczął przepraszać, jakoś to wszystko tłumaczyć. Gustav z kolei przeprosił za zachowanie swojego pasażera i obiecał nie rozgrzebywać sprawy. Samochody trzeba będzie odholować, przyjazdu policji już nie unikną, tak samo winowajca nie uchyli się przed mandatem. Trudno, jakoś to będzie.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Główna ulica Empty
PisanieTemat: Re: Główna ulica   Główna ulica EmptyCzw Cze 12, 2014 9:08 pm

Dante cofnął się, czując uderzenie. Nie odezwał się więcej, wysłuchując w milczeniu rozkazu. Coś w nim buntowało się przed taką grzeczną postawą, nie zamierzał jednak bardziej się pogrążać. Siedział cicho, nawet opuścił lekko głowę i posłusznie wsiadł z powrotem do samochodu. Starał się przy tym nie patrzeć do przodu, by nie dostrzec jakiś śladów po stłuczce, które ponownie mogłyby (ale nie musiały) wprowadzić go w stan lekkiego rozhisteryzowania. Machinalnie zaczął bawić się kolczykami w uchu, a potem po przygryzał wargi, by w końcu wyjąć z kieszeni zapalniczkę i kilkakrotnie lekko nią podrzucić. Coś go wręcz rozsadzało ze środka. Po pierwsze był zły. Na siebie, na swoje zachowanie i na całą tą sytuację. Po drugie, wyszedł na kretyna, a tego bardzo nie lubił. I po trzecie, jasno pokazał, jak bardzo boi się samochodów.
Westchnął ciężko i oparł czoło o zagłówek. Do tego wszystkiego bolał go kark. Na pewno nie zrobił sobie krzywdy, ale gdy mocno nim szarpnęło, musiał sobie nadwyrężyć jakiś mięsień. Sporadycznie kark robił mu takie psikusy i strzelał, albo nie pozwalał zasnąć, dlatego nie był zaskoczony. Mimo wszystko czuł z tego powodu dyskomfort. Miał dość przykrą świadomość, że w pobliżu był lekarz, który mógłby mu coś na to doradzić... Gdyby wcześniej trzymał gębę na kłódkę.
Właśnie dlatego nie lubił swojego impulsywnego zachowania. To ono zaprowadziło go do więzienia i myślał, że po tej jednej nauczce do niczego więcej się nie posunie. Najwyraźniej tak paskudna sytuacja wyprowadziła go skutecznie z równowagi i te trzy lata zdobywania opanowania szlag trafił.
Nie zamierzał protestować, chociaż bardzo to godziło w jego dumę. Grzecznie wyciągnął telefon i zadzwonił do ojca, spokojnie mu tłumacząc całą sytuację (z wyłączeniem szczegółu, że chodziło o GUSTAVA WADDINGTONA jako szofera) i w końcu dowiedział się, skąd ten cały pośpiech. Porozmawiał z kim trzeba, po uspokajał, a w tym czasie obserwował spisującą dane policję i ubezpieczycieli. Gdy nadeszła pora na zabranie zniszczonych samochodów, Arrow wysiadł i stanął w pewnej odległości od hrabiego. Właściwie jak na swój buntowniczy sposób bycia i wygląd wręcz wtapiał się w ulicę. Tłumu przechodniów już od dawna nie było, bo i nikt nie zapewnił im odpowiedniej rozrywki. Sporadycznie ktoś się zatrzymywał i komentowal kraksę („tak, tak, ci dzisiejsi kierowcy”, „za moich czasów to uważali, jak jeżdżą” - chyba konno), jednak były to już pojedyncze jednostki.
Gdy w końcu wszystko opustoszało, a ruch został wznowiony, okolczykowany nie wiedział, co ze sobą zrobić. Stał na chodniku i właściwie czekał na zbawienie, najchętniej zamierzając zapaść się pod ziemię, albo chyłkiem zwiać. Jego duma jednak na to nie pozwalała. Tak samo niestety, jak na przeprosiny. Co mógł zrobić? Nie miał żadnego pomysłu. Westchnął ciężko, przetarł twarz dłonią i przesunął się w stronę blondyna, gdy ten zakończył wreszcie załatwiać wszystkie formalności.
- Chodziło o testament. Otworzyli go beze mnie - mruknął, jakby chcąc się wytłumaczyć, sam nie wiedząc, w jaki sposób. W tym momencie wyglądał jak prawdziwy nastolatek. Spokorniały, jednocześnie w oczach czaiła się odrobina buntu, który jednak nie miał odwagi się wydostać na światło dzienne (latarniane). Wbił wzrok w ziemię, milknąc znowu. Nie, nie istniała możliwość, by przeprosił za swoje zachowanie. Na samą myśl aż zaczynało nim trzepać.
- Auto da się odratować? - spytał w końcu, po dłuższej chwili milczenia, bynajmniej nie podnosząc wzroku na szlachcica. Nie miał odwagi, bo albo by poczuł się jeszcze gorzej, albo znowu stracił nad sobą panowanie i pokazał, że wcale nie jest grzecznym dzieciakiem. A to by nie było mu na korzyść. W końcu, facet przed nim był jego jedynym źródłem dochodu i pewnej pracy. Nawet, jeśli go szantażował, nie mógł z czystym sumieniem zaprzeczyć, że narobił mu problemów. I miał kilka pomysłów, jak je rozwiązać, ale wszystkie albo wiązały się z jazdą samochodem, albo wykorzystaniem ojca. Do tego zniżać się nie zamierzał.
Przygryzł wargę i znowu potarł kark, cicho sycząc pod nosem. Ten ból był wyjątkowo uparty i nieprzyjemny. Żadna pozycja nie była dla niego wygodna, cały czas czuł się, jakby wlewano w niego gorący cement, albo beton. Skrzywił się lekko, odginając głowę do tyłu, nie przyniosło to jednak żadnego skutku. Ostatecznie dał sobie spokój i wlepił z powrotem spojrzenie w ulicę, czekając na jakieś instrukcje od strony szefa. Wolał mu się póki co nie narażać.
Powrót do góry Go down
Gustav

Gustav


Liczba postów : 168
Join date : 09/04/2014

Główna ulica Empty
PisanieTemat: Re: Główna ulica   Główna ulica EmptyCzw Cze 12, 2014 9:09 pm

Przez chwilę zanosiło się na to, że jednak Arrow się zbuntuje, może nawet znów wybuchnie, lecz nic takiego się nie wydarzyło. Jeszcze lepiej, bez słowa protestu spokorniał, a nawet w milczeniu spełnił wszystkie władcze rozkazy swojego szefa. To byłe dziwne, z całą pewnością do niego niepodobne, dlatego też blondyn przyjrzał mu się uważnie, wtedy też cień troski obecny w jego szarych oczach nasilił się. Jako lekarz musiał się nim zająć, w końcu nie może odmówić pomocy nikomu, choć tylko w teorii. Niestety, w praktyce też nie mógłby odmówić mu pomocy, a wszystko przez to, że niezależnie od tego w jakich okolicznościach zginie, dokumenty obciążające Gustava w magiczny sposób wypłyną, choćby trafiając nie tyle do samej policji, co do gazet. Tak oto jego dawne zbrodnie ujrzą światło dzienne, a świat dowie się o tym, jakim to jest potworem. Do tego dopuścić nie mógł, nie tylko przez wzgląd na siebie, ale przede wszystkim dla dobra swojej rodziny. Matka nigdy by mu nie wybaczyła zhańbienia nazwiska, z kolei brat nie miałby dalszej przyszłości. W takiej sytuacji musi zrobić wszystko, aby zadbać o zdrowie bruneta, który obecnie powinien być traktowany jako ofiara wypadku.
Chciał już zapytać o jego stan i w razie potrzeby udzielić mu pomocy, jednak szybko jego uwaga musiała się skupić na wszystkich formalnościach, bo na miejsce wypadku zajechał radiowóz wraz z dwoma funkcjonariuszami. Policjanci szybko spisali dane obu kierowców, zapoznali się z obiema wersjami zdarzeń, które mocno się ze sobą pokrywały, również postarali się o jak najszybsze wypełnienie dokumentów. W międzyczasie zjechali się jeszcze przedstawiciele firm ubezpieczeniowych wraz z dwoma holownikami. Być może cała procedura przebiegała sprawnie jak zwykle, a być może panowie chcieli jak najszybciej się ze wszystkim uwinąć ze względu na fakt, iż w wypadku brał udział reprezentant Izby Lordów. W każdym razie wszystko wskazywało na winę kierowcy czerwonego auta, zatem Waddington nie miał żadnych nieprzyjemności z tego tytułu. A nie, była jedna dolegliwość, której uniknąć nie mógł, auto musiało zostać odholowane do serwisu samochodowego, innej możliwości nawet nie było. Uszkodzony pojazd nie miał prawa jeździć po londyńskich drogach, nawet gdyby prowadziła go sama królowa Elżbieta. Hrabia jakoś pogodził się z tą myślą, choć nie było mu to w smak.
Dante odpowiednio wybadał sytuację i wysiadł z auta zawczasu, wtedy też auto zostało spokojnie wzięte na holownik i zabrane do mechanika. Gustav spokojnie wysłuchał mężczyzny, niezbyt przejmując się jego sytuacją. Staremu Arrowowi sam życzył śmierci, bo to właśnie przez to idiotę ma problem w postaci bezczelnego szantażysty. Jak zdechnie, to syneczek odświeży jego dawne powiązania i zajmie się ciemnymi interesami, a to szlachcicowi będzie jak najbardziej na rękę, ponieważ dzięki temu uwolni się od tego zuchwalca. Przynajmniej liczył na to, że ten nie będzie miał czasu na jakiś tam szantaż, kiedy zyska wpływy, na co czekał już od dłuższego czasu. On tylko czeka na to, aż kochany tatuś kopnie w kalendarz.
- Prawdopodobnie tak, ale niezbyt interesuje mnie jazda klepanym autem. Mam jeszcze inny samochód do jazdy na co dzień.
Wyjął komórkę z wewnętrznej kieszeni marynarki i wybrał odpowiedni numer, aby zadzwonić po taksówkę. Niezbyt wiedział na jakiej ulicy się znajdują jednak tabliczka z nazwą była wielką podpowiedzią. Wymienił kilka zdań z przemiłą panią, po czym rozłączył się. Z niezadowoleniem czekał na środek transportu, nie wiedząc do końca, czy ma potem poprosić kierowcę o zawiezienie Dantego do wcześniejszego celu, czy może jednak odwieźć do mieszkania.
Znów na niego spojrzał, nie kryjąc niechęci, jaka odżyła po tym, gdy został obarczony przez niego winą za spowodowanie kraksy. Ale szybko powrócił do jako takiego spokoju ukazanego poprzez obojętność, ponieważ spostrzegł, że brunet z nietęgim wyrazem na twarzy próbuje rozmasować kark. Pewnie przy zderzeniu mocno nim szarpnęło, przez co mógł nadwyrężyć kręgi szyjne. Nie obędzie się bez specjalistycznego masażu całego kręgosłupa.
- Boli cię kark, tak? - spytał spokojnie, lecz w jego głosie było coś tak władczego, że wypowiedź można by uznać nawet za wojowniczą. - Chcesz jechać do szpitala? W razie czego mogę odwieźć cię do mieszkania i zapewnić ci leki przeciwbólowe, aż do przyjazdu wykwalifikowanego masażysty. Trzeba się tym zająć nim się pogorszy.
Na ich szczęścia taksówka szybko zajechała pod odpowiednie miejsce. Gustav zaraz do nie wsiadł, pozostawiając drzwi otwarte dla Dantego. W końcu nie pojedzie bez niego.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Główna ulica Empty
PisanieTemat: Re: Główna ulica   Główna ulica EmptyCzw Cze 12, 2014 9:10 pm

Brunet nie mógł powiedzieć, że nie oczekiwał podobnej odpowiedzi. W końcu, miał do czynienia z wielkim hrabią Sandwich, jakżeby on mógł zniżyć się do poziomu przeciętnego śmiertelnika? Kupienie nowego auta na pewno było dla niego bardziej opłacalne i nie uwłaczające jego godności. Dante musiał stwierdzić, że gdzieś w duchu darzył duża niesympatią osoby wysoko urodzone. On też nigdy biedy nie klepał, chyba że na własne życzenie, ale ktoś taki jak Gustav, z olbrzymim majątkiem, kilkoma stanowiskami...
Westchnął ciężko. Wiedział, że blondyn na to zasłużył i zdobył wszystko własną pracą. Nie było mu to bardzo w smak, bo sam dopiero zaczynał i był świadom, że o nim tego powiedzieć się nie dało. Owszem, musiał wykazać się sporym sprytem, umiejętnościami manipulacji i zdobywania informacji, ale nie zmieniało to faktu, że w swoim życiu głównie gadał, a nie robił. Bez wątpienia Waddington nie miał powodów, by darzyć go chociaż minimalnym szacunkiem. A Arrow odkrył, że to nieprzychylne spojrzenie, którym został obdarowany, prowokuje go do reakcji. Chciał pokazać, że potrafi zrobić też coś sam i nie ma w nim jedynie dziecinnych pragnień, oraz seksualnych fantazji.
Uniósł w końcu głowę do góry, spoglądając dumnie na Waddingtona. Znalazł sobie jakiś pomniejsz cel, który zamierzał zrealizować. Nie chodziło już o samo zdobycie posłuszeństwa. Potrzebował uznania. Pierwszy raz od naprawdę długiego czasu chciał zdobyć czyjeś poparcie w inny sposób, niż rozmową i negocjacjami. I musiał przyznać, że takie wyzwanie go pociągało.
- Często miewam problemy z karkiem. Wystarczy jakaś maść przeciwbólowa, albo przeciwzapalna. -
Wzruszył lekko ramionami. Nie widział potrzeby korzystania z usług „wykwalifikowanego masażysty”. To zdanie, paradoksalnie, spowodowało jedynie wzrost niechęci do szefa. Był takim... Dumnym bogaczem. Co za antypatyczny człowiek.
Młody Arrow wsiadł za nim do auta. Widocznie skrzywił się, na samą myśl o ponownej jeździe w tym przeklętym środku lokomocji. Zawahał się, a potem wyszedł z powrotem na ulicę.
- Dziękuję, ale nie zamierzam skorzystać z taksówki - mruknął, odsuwając się o kilka kroków od auta. Na pewno nie przeżyłby dobrze kolejnej wycieczki, jak dopiero co ledwo uszedł z życiem z wypadku. Psychicznie czuł się wykończony całą sytuacją i nie miał ochoty na żadną analizę swojego zachowania. Chciał jedynie zamknąć oczy i gdzieś daleko odpłynąć. Dopiero moment, gdy cała adrenalina i przerażenie z niego opadły, spowodował, że w okolczykowanym mężczyźnie całkiem zniknął bunt.
- Pojadę metrem, albo pójdę na piechotę - dodał cicho, obracając się na pięcie i kierując w stronę, w którą wcześniej kierowali się autem. To nie był dla niego dobry dzień.
Na domiar złego, setny raz rozdzwonił się telefon. Brunet odebrał go machinalnym „słucham”, a potem zatrzymał się w miejscu.
- Nie, masz to zostawić. Zapisała je na mnie, nie na ciebie. Zostaw. -
Wycedził przez zęby, nieprzyjemnym, ale wyraźnie znużonym tonem. - Słyszysz? To była moja matka i masz obowiązek dotrzymać jej testamentu. Będę za jakieś czterdzieści minut. Nie ruszaj niczego. - Westchnął ciężko i rozłączył połączenie.
Podejrzenia lekarza były bardzo błędne. Chodziło o testament matki Dantego, który został odnaleziony w ich domu, wraz z kufrem pełnym rzeczy. Jane była artystką i ukryła swoje płótna, oraz szkice i notatki dla syna. Prawie jej nie pamiętał i nie darzył dużą sympatią... Wciąż jednak to była jego rodzicielka, która czegoś go nauczyła. Niesamowite, że po tylu latach dopiero znaleziono to wszystko i postanowiono spełnić jej wolę.
Powrót do góry Go down
Gustav

Gustav


Liczba postów : 168
Join date : 09/04/2014

Główna ulica Empty
PisanieTemat: Re: Główna ulica   Główna ulica EmptyCzw Cze 12, 2014 9:12 pm

Posłuszeństwo i szacunek nie zawsze idą ze sobą w parze. Dante nie był najgorszy, w końcu uwolnił go z rąk porywaczy i choć nie dokonał tego zbyt brawurowo, to jednak zadziałał. Waddington w duchu był mu za to wdzięczny i nawet tę wdzięczność okazał, mimo to nie potrafił spojrzeć na niego jak na równego sobie. Przede wszystkim widział w nim szantażystę, który nie tylko na nim żeruje, przede wszystkim prowokuje i zmusza do gwałtownych reakcji. Jeszcze chwila, a zacznie czuć się przez niego osaczany. Trudno im koegzystować, ponieważ jest między nimi wzajemna niechęć, której nie mogą się wyrzec. Arrow nie znosi dumy Gustava, próbuje ją złamać, z kolei szlachcic nie może znieść bezczelności tegoż osobnika. I niby jak mają się w jakikolwiek sposób porozumieć, gdy tyle ich od siebie odpycha? Jednocześnie coś ich do siebie ciągnie, a przynajmniej brunet na każdym kroku pokazuje, że jest w jakimś stopniu zainteresowany dyrektorem RoboticsUNION. Zapewne zainteresowanie to wynika jedynie z chęci podporządkowania go sobie.
Jego wzmianka na temat częstych problemów z karkiem nie zmartwiła go tak bardzo, lecz zwróciła skutecznie uwagę. Zamyślił się, nieświadomie uciekając do własnego świata analiz medycznych. Przyczyn mogło być kilka, jednak wolał się nad nimi nie rozwodzić. Na pewno uraz został pogłębiony przez szarpnięcie, które nastąpiło przy zderzeniu obu aut.
Kiedy wsiadł do taksówki, spojrzał po nim uważnie swymi stalowoszarymi oczyma. Dante nie posiedział w niej zbyt długo, dość szybko wysiadł z powrotem. Reakcja ta nie była w obecnych okolicznościach ani trochę dziwna czy niepokojąca, sam Gustav uznał ją za jak najbardziej uzasadnioną. Zmarszczył jednak ledwo dostrzegalnie brwi, zwyczajnie mu się nie spodobała wizja pozostawienia go samemu sobie. Ale być może samotność ta dobrze mu zrobi. Jak się przejdzie, na pewno trochę ochłonie. Na obecną chwilę potrzebuje mnóstwa spokoju.
- Rozumiem – odparł na jego słowa niby obojętnie, lecz w jego bacznym spojrzeniu krył się cień ulgi. Nadal jest lekarzem, niestety. – W takim razie nie będę ci już potrzebny.
Miał jeszcze okazję wysłuchać jego roszczeń rzucanych do telefonu, które niezbyt go obchodziły. Był prawnikiem, więc mógłby pomóc rozwiązać mu wszelkie spory związane z testamentem, jednak obecnie nie miał ochoty ofiarowywać mu swojej pomocy. Zresztą, nie otrzymał wyraźnego życzenia, więc czemu niby miał wychodzić z własną inicjatywą? Chłodno wycedził taksówkarzowi adres swej rezydencji, po czym zamknął tylne drzwi pojazdu przez brunetem. Potrzebuje odpoczynku jak nigdy. Już postanowił, że gdy tylko znajdzie się u siebie, rzuci się na łóżko czy też na kanapę i pozwoli sobie na krótką drzemkę.

[z/t]x2
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Główna ulica Empty
PisanieTemat: Re: Główna ulica   Główna ulica Empty

Powrót do góry Go down
 
Główna ulica
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Ulica Cicha
» Główna sala
» Poczta Główna
» Główna siedziba RoboticsUNION

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Yaoi Gakuen :: Londyn :: Centrum miasta :: ∎ Dzielnica biznesowa-
Skocz do: