Gdy usłyszał wyznanie miłości z ust syna uśmiechnął się szeroko i znów przybliżył usta do jego męskości, żeby ją delikatnie musnąć, a potem pocałować, mocno i agresywnie. Bez gryzienia, spokojnie, nie był aż takim sadystą. Nie wobec swojego synka. Po chwili znów odsunął głowę od jego członka i popatrzył na niego, przechylając głowę w bok. Obserwował teraz jego twarz, coraz mocniej naciskając palcami na jego wejście, a jeden z nich powoli zagłębiał się w chłopcu, co podobało się chyba im obu, przynajmniej takie miał wrażenie ojciec chłopca. Po niedługim czasie dołączył również drugi palec, a gdy oba znalazły się we wnętrzu Camille - zagięły się gwałtownie, ocierając o ścianki, zapewne mocno, ale raczej niezbyt boleśnie. W końcu to tylko palce.
- Mój jedyny, słodki synek... - westchnął cicho, pomiędzy pocałunkami, które składał teraz na jego słodkim, płaskim brzuszku. Po chwili takich pieszczot rozprostował palce w jego wnętrzu i zagiął je znów, a potem znów, i znów... by sprawić mu możliwie jak największą przyjemność. Każdy jęk chłopaka był dla niego cudowną nagrodą i znaczył dla niego naprawdę wiele. Zresztą, sam Camille był dla niego ważny, a może nawet najważniejszy. Nikogo nie kochał tak mocno jak swojego synka.