IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 My master.

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Camille

Camille


Liczba postów : 200
Join date : 03/04/2014
Age : 29

My master. Empty
PisanieTemat: My master.   My master. EmptyPon Maj 12, 2014 2:54 pm

Współczesny człowiek nie myśli o tym, że wśród niego żyją istoty tak ciekawe jak wampiry… Współczesny człowiek wychodzi z założenia, że wszystko, co już miało zostać zbadane, zbadane zostało. Że jakakolwiek magia to jedynie złudzenia optyczne, a nauka potrafi wyjaśnić każde jedno dziwactwo.
Ludzie żyją w tym przekonaniu, mając jednocześnie głęboko w poważaniu fakt, że jest ono kompletnie nieprawdziwe. Czas to pieniądz. Gnają w poszukiwaniu fortuny i materialnego szczęścia, nie mając czasu na przerwanie swojego ciągłego egocentryzmu. Na pomyślenie, – choć przez chwilę! – że wcale nie są pępkiem świata. Nie są jedynymi. Nie są najsilniejsi. I nie mogą sobie ze wszystkim poradzić. Tak jak i nie mogą wyjaśnić wszystkiego prostymi, naukowymi teoriami.
Jedną z takich osób był Camille. Jego życie oscylowało gdzieś pomiędzy nieustannym poszukiwaniem rozrywki i ekstazy, a zatroszczeniem się o pieniądz, bez którego nie mógłby doznawać tylu przyjemności… Nie myślał o jedzeniu, zaspokajaniu typowych ludzkich potrzeb, a cielesnych, rozkosznych doznaniach. Był w tym zgubiony do tego stopnia, że kompletnie zatracił gdzieś sens uczciwej pracy – ona była zbyt wymagająca, męcząca i tracił na nią za dużo czasu. Ciekawszą opcją było znalezienie czegoś prostego, łatwego, szybkiego i cholernie dochodowego.
Natura dodatkowo umożliwiła mu to…
I właśnie dlatego niemalże każdego dnia przywdziewał czarną sukienkę z drobnym zdobieniem w okolicy dekoltu, aby zatuszować brak kobiecego biustu. Materiał opinał jego ciało w niezwykle gustowny sposób, podkreślając wszystkie jego – typowo damskie – atuty. Długie nogi, smukła talia, krągłe biodra. Wszystko jędrne, młode i jakże zachęcające.
Gdy swój strój uzupełnił o niebotycznie wysokie szpilki, w których poruszał się z zaskakującą gracją i kuszący makijaż, nie można było w nim odnaleźć ani krzty mężczyzny. Poza jego spojrzeniem. Twardym, surowym, męskim wzrokiem, który wręcz zmuszał do klęknięcia przed nim i czczenia jego męskości. Ustami.
Odpowiednio wystrojony, szedł na łowy. Przechadzał się najbardziej brudnymi ulicami Wielkiej Brytanii, kusząc i nęcąc przechodniów. Ale nawet wtedy był wybredny… Wybierał tylko tych najciekawszych. Urodziwych, o intrygującym spojrzeniu czy w ciekawym stroju. Czysto fizyczna selekcja. Nie zagłębiał się w ich myśli, pasje, zainteresowania czy poglądy. Chciał pięknych ludzi, ot co. Oni w końcu byli najtrudniejszym celem…
I dostrzegł go. Gdzieś pomiędzy szarymi budynkami, na nikle oświetlonej latarniami ulicy. Ten jeden. Na tę noc odpowiedni… Spokojnym krokiem zbliżył się do niego, zrównując z nim chód i po prostu krocząc przy jego boku dłuższą chwilę, ciekaw reakcji. Zawsze tak zaczynał swe poszukiwania… I zawsze prowadził je nocą, aby ofiara miała dodatkowo utrudnione zadanie – rozpoznanie w nim mężczyzny nie było możliwe. I ponad to, wszelkie wady wychudzonego, niedożywionego organizmu, znikały w światło-cieniu ponurych ulic Wielkiej Brytanii.
- Nieopodal jest przyjemny hotel – rzucił swobodnie i przy tym jakże sugestywnie, posyłając mu krótki uśmiech.
Powrót do góry Go down
Gregor
Melancholik
Germanista
Nauczyciel filozofii
Gregor


Liczba postów : 1323
Join date : 13/01/2014

My master. Empty
PisanieTemat: Re: My master.   My master. EmptyPon Maj 12, 2014 11:19 pm

Jakie życie bywa? Nie, nie, w jego wypadku trzeba zadać inne pytanie: jak często to życie bywa u niego, gdyż to własne, prywatne, wyzionął pewnej wiosennej nocy kilkaset lat temu. Ale, ale, do rzeczy. Jak często? Coraz rzadziej. Ono szło gdzieś obok, czasem na niego spojrzało, czasem przemówiło, ale w zupełnie innym języku niż ten, który rozumiał. Tego wieczora przenośnia nabrała dosłownego znaczenia.
Zbędnym jest opisywanie tego, co Gregor robił zanim wyszedł z domu, bo były to czynności do bólu codzienne... jeśli w ogóle o codzienności można mówić w jego przypadku. Cóż... nie ważne! Wyszedł jakieś dwadzieścia minut temu z konieczności, nie chęci. Od dawna traktował polowanie jako przykry obowiązek i ograniczał do niezbędnego minimum. I tym razem nie przewidział żadnych innowacji, szedł alejkami w stronę wyludnionej części miasta nucąc pod nosem jakąś bluesową piosenkę. Od razu wiedział, że nie jest sam. Och, bogowie! Jakże miał tego nie usłyszeć!? Obcasy... Odgłos korków kobiety i jego własnych zwielokrotniało echo, przez co wyczulone uszy Gregora narażone były na szwank. Właśnie dlatego nie lubił wychodzić ze swojej samotni. Intensywność skrajnych, niechcianych doznań niesamowicie męczyła i irytowała swoją nachalnością.
Dokończył nucić nie przejmując się obecnością nieznajomej, potem dyskretnie nabrał powietrza, zaciągając się zapachem ciepłego ciała. Wspaniale. Kolacja sam do niego przyszła, nie ma co wybrzydzać. W nagrodę nie będzie się nad nią wyjątkowo pastwić i zrobi swoje szybko i... jak najbardziej boleśnie. W końcu to kobieta. One kochają cierpieć.
Pozornie zwrócił na nią uwagę dopiero, gdy się odezwała. Z kim miał do czynienia? Bezczelnie obrzucił spojrzeniem jej sylwetkę, nie kryjąc się z tym, że ocenia. Najwyżej będzie wzięty za płytkiego... To i tak nie sprawi różnicy, prawda? Gdyby nie fakt, że zupełnie nie miał ochoty włóczyć się dalej, odprawiłby nieznajomą wręczając banknot i życząc udanego wieczora. Czy był jej pierwszym klientem tej nocy? Przypomniał sobie zapach... nie wyczuł nuty obcych perfum. Dziwne... musi uważać. Nie chce mieć na głowie wściekłego alfonsa. Dopóki nie zaszyją się w miejscu, które uzna za bezpieczne, zachowa ostrożność.
Bez słowa zatrzymał się i zastąpił kobiecie drogę. Chwilę patrzył na jej twarz pełen spokoju, ciekawości, może nawet jakiejś pobłażliwości, zupełnie pozbawiony oczekiwanego w takiej sytuacji pragnienia. Gdyby ona wiedziała, na kogo trafiła... Za moment wyciągnął prawą dłoń i dotknął jasnego kosmyka samym czubkiem serdecznego palca. Kiedy on ostatnio był tak blisko kogoś przeciwnej płci? Ba! Kiedy w ogóle dotykał kobiecych włosów? Zmysł estetyki kazał mu polować na mężczyzn. Jakby wbrew samemu sobie zbliżył się i sięgnął ust nieznajomej, składając na nich krótki, ale mocny pocałunek, jednocześnie kładąc dłoń na jej plecach, by się nie odsunęła. A jednak potrafił to zrobić! Może nawet nie dostanie w twarz? Słyszał kiedyś, że niektórzy nie pozwalają się całować w usta, że to nie jest mile widziane... Uśmiechnął się pod nosem z satysfakcją i gestem zaprosił damę lekkich obyczajów - bo bez wątpienia taką przed sobą miał, by wskazała mu kierunek wspomnianego hotelu.
- Prowadź i spraw, by był jeszcze przyjemniejszy.
Powrót do góry Go down
Camille

Camille


Liczba postów : 200
Join date : 03/04/2014
Age : 29

My master. Empty
PisanieTemat: Re: My master.   My master. EmptySob Cze 28, 2014 10:15 am

Iluż mężczyzn wodziło za nim wzrokiem. Spoglądało na jego smukłe, długie nogi, kształtne pośladki, okrągłe biodra. Jedynym, czego nie dostrzegali, był biust - ta idealna istota nie posiadała go w ogóle. Ale ten drobny mankament rekompensowała mężczyznom ogromem innych, atrakcyjnych elementów swojego ciała.
Niektórzy nie tylko obserwowali, ale i starali się nawiązać rozmowę, kontakt. Camille’a to zawsze bawiło. Odpowiadał. Prowokował. Kusił. A później pozwalał im wpakować sobie dłoń pod piękną sukienkę, aby mogli zderzyć się z brutalną rzeczywistością. Brak biustu nie był przypadkiem. Inny element jego ciała bardzo przyjemnie nadrabiał ilością…
Obserwowanie zdziwienia tych wszystkich mężczyzn, ich oburzenia, bawiło Camille do tego stopnia, że ostatnimi czasy podobne zagrania stały się jego głównym hobby. Znęcał się nad nimi. Męczył ich psychikę obrazem pięknego mężczyzny. Niech cierpią. To mężczyźni – oni nie lubią cierpieć. Obowiązkiem kobiet jest skazywanie ich na tę drobną niewygodę.
A Camille czuł się bardzo kobieco. Zwłaszcza, gdy miał na sobie sukienkę i niebotycznie wysokie szpilki. Niejedna kobieta zazdrościła mu…
Gdy nieznajomy zastąpił mu drogę, Camille nie czuł ani odrobiny strachu. W końcu to on sam sprowokował tę sytuację. Spoglądał na piękną istotę uważnym wzrokiem, unosząc nieznacznie podbródek ku górze, jakby chciał zaznaczyć swoją wyższość. Bo on wiedział coś, czego ten mężczyzna dowie się dopiero za kilka chwil. Barwione czerwoną szminką usta wygięły się w krótkim, przelotnym uśmieszku na sekundę przed tym, jak poczuł na nich pocałunek.
Dziwna pieszczota. Bardzo dziwna. Zimna.
Myśl ta umknęła mu tak szybko, jak się pojawiła. Całował już tyle osób! Ten jeden pocałunek na pewno zostanie w jego pamięci jako coś dziwnego… Ale nie zamierzał poświęcać jemu więcej zainteresowania niż innym. Ot, cmok. Czemu miałby się nad nim szczególnie rozckliwiać?
Położył smukłą dłoń na ramieniu mężczyzny, opuszkami palców zaczepiając kołnierz jego płaszcza tak, jakby ścierał stamtąd niewidoczny pyłek. Ani na moment nie odwrócił od niego spojrzenia – obserwował go niezwykle uważni, przenikliwie. Z pewnym chłodem, który nadawał jego osobie klasy. O ile można mówić o podobnych rzeczach w przypadku prostej dziwki.
Ale tak. Camille był pełen klasy. Może dlatego, że wcale nie zamierzał mu oddawać swego pięknego ciała?
- Zapraszam więc – powiedział niskim, przyjemnym głosem. Damskim? Męskim? Czymś, co stanowiło bardzo przyjemne uśrednienie tych dwóch skrajności. Zawsze tkwił pomiędzy jedną a drugą cechą.
Cofnął swe dłonie, po czym spokojnym, zmysłowym krokiem ruszył w boczną uliczkę, w której rzekomo mieliby odnaleźć wspomniany lokal. Miejsce, w którym Camille powinien grzecznie się wypiąć i czekać na seks swojego życia. Zabawna teoria. Jego samego bawił fakt, że podobne sceny tkwiły w wyobraźni jego ofiar…
- Nie obawia się pan samotnych spacerów? To bardzo niebezpieczna okolica… – zagaił, oglądając się na niego. – Wszędzie czyha niebezpieczeństwo – dodał, puszczając mu figlarne oczko. Faktycznie, gdzieś na końcu ciasnej, nieprzyjemnej uliczki, wyłonił się całkiem urokliwy budynek. To tutaj uliczne kurtyzany zapraszały spotkanych mężczyzn… I to właśnie tam Camille prowadził nieświadomego Gregora.
Do momentu.
Niespodziewanie odwrócił się w jego stronę, łapiąc go za płaszcz, aby w ten sposób przycisnąć go do ściany sąsiedniego budynku, zaraz śmiejąc się perliście, głośno.
- Mam na ciebie taką ochotę, że wezmę cię tu! – stwierdził niemalże pogodnie, wsuwając zgrabne udo między jego nogi, przypierając kolano do jego intymności. Cóż. Gregor był pociągający. Cholernie. Właściwie, gdyby spotkali się w innych okolicznościach, Camille miałby wobec niego nieco inne plany…
Teraz jednak potrzebował pieniędzy, nie wielkich fascynacji i uczuć.
Dlatego też momentalnie spoważniał, przyciskając do szyi nieznajomego srebrny, drobny nóż. Kunsztowny. Ale piekielnie ostry.
- Wyskakuj z pieniędzy, koteczku – syknął, nie siląc się na kobiece brzmienie. Choć jego ruchy wciąż mogłyby zmylić niejednego…
Przechylił głowę w bok, uśmiechając się przebiegle pod nosem, obserwując jego reakcję. Teraz w ogóle nie przypominał normalnego człowieka. Raczej psychopatę, dla którego rozcięcie jasnej szyi obcego mężczyzny nie stanowi większego problemu. I faktycznie tak było. Choć nie do końca. Nie byłoby to dla niego problemem, a czystą przyjemnością…
Powrót do góry Go down
Gregor
Melancholik
Germanista
Nauczyciel filozofii
Gregor


Liczba postów : 1323
Join date : 13/01/2014

My master. Empty
PisanieTemat: Re: My master.   My master. EmptyWto Wrz 02, 2014 4:17 am

Życie pędziło, kontury rozmazywały się przed gregorowymi oczami... Odechciało mu się jeść. To mdłości czy z jakiegoś powodu nagle poczuł tremę? Leammiele, do jasnej cholery, opanuj się! Ale to kobieta! Kobieta! Ona go poderwała, ona prowadzi w wybrane przez siebie miejsce, ona przejęła kontrolę, jak się kobiety obsługuje? Jak ma z nią rozmawiać, co zrobić, by zapomniała o tym, co za chwilę się stanie? Chaos, chaos, panika... To przez wychowanie, wspomnienia, mizoginię czy może za mało przebywa wśród ludzi?
Nerwowo przygryzł kłem czubek języka i zaczął rozsmarowywać krew zmieszaną ze śliną po wnętrzach policzków. No już, uspokój się. Najwyżej skręcisz jej kark. To będzie akt miłosierdzia dla takiej osoby – umrze bezboleśnie jeszcze zanim wykończy ją jakiś furiat czy AIDS. No, no, odetchnij i czekaj na swoją kolej. I nie siorbaj przy jedzeniu.
Strach... Czy on był na tyle mądry, by bać się czegoś realnego? Bał się samotności, zamkniętych pomieszczeń, małych pająków i tego, że przeżyje apokalipsę i będzie oglądał trupy i zniszczone miasta, tułając się po zgliszczach jak duch, szukając innych nieśmiertelnych. Jakiś czas temu bał się jeszcze kilku rzeczy, lecz nie przypominał sobie, by kiedykolwiek specjalnie się przejmował napadem czy rabunkiem w ciemnym zaułku. Zmarszczył brwi i przełamując się, posłał damie uważne spojrzenie. Kilka sekund zwlekał z odpowiedzią, bo przez myśl przeszło mu, że to groźba bądź ostrzeżenie... Śmieszne.
- ...nie. - Chciał jeszcze odbić pytanie, ale nie widział sensu. Był pewny, że to prostytutka, a one boją się raczej oczywistych rzeczy... zakładając, że nie trafił na kogoś, komu jest wszystko obojętnie, oczywiście. Nie ciągnął tematu, zresztą - nawet gdyby chciał, nie miał okazji. Kto by pomyślał, że kobiecie przyjdzie z taką łatwością dosłowne 'rzucenie' mężczyzny! Nawet jeśli ona była wyższa i bez tych przerażających szpilek, a on nie grzeszył muskułami.
Gregor nie próbował jej powstrzymywać, częściowo przez to, że uśpił swą czujność i nie spodziewał się gwałtowności, jednak głównie zdawał sobie sprawę, że istoty w promieniu kilku najbliższych kilometrów nie stanowią dla niego żadnego zagrożenia.
Z impetem uderzył plecami o ścianę, aż coś przeskoczyło mu w kręgosłupie. Czego ona chciała!? Wbił w nią zdziwione spojrzenie. Takie to narwane, takie to raptowne... Ach, no tak, to jasne...! Skrzywił się. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że ich cele różniły się tak bardzo, jak to tylko możliwe. Poza tym gdzieś na dnie świadomości Gregora pojawiła się niejasne poczucie, że coś jest nie w porządku. Była za blisko. Mogła wyczuć chłód jego skóry... właśnie, wyczuć! Przeczucia i spostrzeżenia wykwitające niemal na granicy podświadomości zaczęły przyjmować konkretny kształt. Zapach. Mężczyzna. Skąpy biust. Mężczyzna. Nagłą zmiana głosu. Mężczyzna. Siła. Mężczyzna. Nóż. Mężczyzna i nóż. Co? Teraz był niemal pewny. Mężczyzna! I nóż!
Leammiele zachichotał wyrzucając z siebie napięcie, które wzrastało w nim od dłuższego czasu. Tak! Wiedział już, co tak bardzo wyprowadzało go z równowagi – normalność, codzienność, przewidywalność i nuda! Mężczyzna, samotność, kobieta, seks, pieniądze, hotel... To nie przypomina jego życia, gdzie kruczki dopisane małym druczkiem? Uśmiech zastygł na jego ustach. Miał ochotę go pocałować! Ogrom ulgi, jaki wtedy poczuł, dało się przyrównać do tego tuż po orgazmie po długim czasie abstynencji. Zrzucił ciężar z lędźwi wykorzystując żywy przedmiot do tego przeznaczony. Gregor powinien nonszalancko uszczypnąć go w policzek, uśmiechnąć się ohydnie, poklepać po pośladku, rzucić jakieś 'dobra byłaś' i odejść, upuszczając drobne banknoty na ziemię. Niech podnosi. Na kolanach. Zwierzątko.
Taak, rzeczywiście: to była dobra dziwka. Zapewniła mu takie doznania jeszcze przed całym aktem. Resztką silnej woli powstrzymał się przed tym, by samemu nie 'wziąć go tu', rozszarpując jego szyję i pijąc, rozmazując krew po całym sobie.
Mężczyźnie przeszło przez myśl, że nieobliczalność błyszcząca w tych szarych oczach jest jedną z niewielu rzeczy, za które mógłby w stanie pokochać.
Wziął wdech przez zaciśnięte zęby, jednocześnie je odsłaniając, po czym odezwał się, lekko wypychając biodra.
- Wyglądasz teraz tak pięknie, że jestem w stanie wybaczyć ci oszustwo... - w głosie Gregora brzmiało uniesienie, jednak fascynacja zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Nadludzko szybkim gestem chwycił przedramiona niby-kobiety i szarpnięciem odsunął od siebie. Obrócił się płynnie kontynuując ruch i zamieniając ich miejscami.
- Ale tego noża ci nie wybaczę – dokończył, z niemałą siłą popychając napastnika na ścianę. Miał zamiar sprawić mu ból, dlatego wykręcił nadgarstki przebierańca, przez brak wprawy nie do końca panując nad tym, jak mocno to robi.
- Przeproś - rzucił niepokojąco spokojnie, wbijając w drugiego mężczyznę rozognione spojrzenie.
Powrót do góry Go down
Camille

Camille


Liczba postów : 200
Join date : 03/04/2014
Age : 29

My master. Empty
PisanieTemat: Re: My master.   My master. EmptyNie Lis 16, 2014 8:53 pm

Szalone szaleństwo. Cały milion myśli huczał mu w głowie, gdy znów usłyszał głos mężczyzny. W chwili tak gwałtownej jak ta, ten specyficzny ton i niezwykła barwa potwornie mu przeszkadzały. Nie potrafił skupić się czy skoncentrować na trzymanym w dłoni nożu, podczas gdy głos tego pięknego nieznajomego wdzierał się wewnątrz jego ciała, poruszając je całe. Każdą jedną wygłodniałą komórkę. Do tego stopnia, że nie wiedział już, czy faktycznie dźwięk odbiera jedynie poprzez słuch… W tej jednej, słodkiej chwili chłonął go całym sobą, łaknąc tego doznania bardziej niż pieniędzy, które mógłby od niego wyłudzić.
Przez zaledwie krótką chwilę dotarło do niego jak przykro płytkim jest jego rozumowanie: z jednej strony napierały na niego tak niezwykłe doznania, a z drugiej – wciąż w jego głowie tkwiła myśl o łatwym zarobku. Niezbędnym do przeżycia.
Lecz żaden człowiek nie budził we Francuzie tylu emocji. Żaden mężczyzna nie miał takiego wpływu na jego doznania. I nikomu w przeciągu krótkiej chwili nie udało się wzbudzić w Camille’u tak potężnej dawki podniecenia, jaka teraz szalała w nim, odbierając mu zdolność racjonalnego rozumowania.
I może właśnie w tym miejscu tkwił haczyk. W jednym drobnym słowie. Człowiek.
Który człowiek miał skórę tak przerażająco zimną? Czyj oddech mroził krew w żyłach zamiast rozpalać ją? Tylko tego jednego mężczyzny, którego imię zniknęło gdzie daleko. Było nieważne, skoro znacznie istotniejszymi okazały się jego silne dłonie.
Pchnięty, szarpnął się gwałtownie, chcąc przejąć kontrolę nad sytuacją, wracając do roli jej pana. Nieudolnie, jak się okazało. Czyżby źle ocenił jego sylwetkę? Nie sądził, że pokonanie tej istoty będzie stanowiło tak potężny problem! Po wykręceniu dłoni, wypuścił nóż – przedmiot upadł na brukowany chodnik z cichym, metalicznym dźwiękiem.
Jak mógł tak żałośnie polec!? Napiął całe swoje smukłe, choć niezwykle silne ciało, dając sobie chwilę nim ponowił próbę ucieczki. Nieskutecznie. Silne ramiona Gregora trzymały go na tyle mocno, że drgnął jedynie nieznacznie. Cała fizyczna siła Camille’a znalazła swój upust w jego spojrzeniu – srebrne oczy rzucały gromami, sygnalizując gotowość do walki. Walki, ha! Mordu! On był gotów mordować, aby tylko zapewnić sobie bezpieczeństwo.
Owszem, był jak zwierze.
- Przeproś!? – roześmiał się dźwięcznie i wcale nie-kobieco. Jego śmiech był niski, przyjemnie zachrypnięty, ale przy tym wciąż melodyjny. Melodyjny w jedyny poprawny, zupełnie męski sposób. Brzmiał długo, odbijając się od zimnych ścian budynków.
- Nie kpij sobie, kreaturo! – warknął znów, po czym posłał w jego kierunku jeden z najpiękniejszych uśmiechów, na jakie było go stać. Podstawową zasadą rabunku (nawet tego nieudanego!) było zachowanie nieustannej pewności siebie. Takiej, która przytłoczy rabowanego do tego stopnia, że ten utraci wiarę we własne siły.
Nie sądził jednak, że Gregor okaże się tak ciężkim zawodnikiem. Niższy i smukły miał być łatwym łupem. Tej niespodzianki nie zakwalifikuje do grona udanych czy przyjemnych.
- Puść mnie, a przeżyjesz tę noc – zniżył nieco ton głosu, wyprężając się w jego uścisku tak, aby przysunąć się do jego ciała bardziej. Kusząco. Gdy dystans między nimi malał, Camille wyczuwał coraz większy chłód. Paraliżujące zimno, które wcale nie biło od budynku, do którego był przyciśnięty.
- Niewiele wiesz o życiu, sądząc, że dziwkę wysyła się samą… – znów skłamał melodyjnym głosem, przechylając głowę nieco w bok. Włosy zsunęły się z chudego ramienia, odsłaniając zarówno atrakcyjnie wystające obojczyki jak i szyję. Jedwabną, jasną skórę, która w pewnym miejscu posiadała niezwykle atrakcyjny dla wampira wabik: starą,różową bliznę. Proste pociągnięcie noża, które niemal odebrało mu życie.
W nieco nerwowy sposób poruszył dłońmi, starając się rozluźnić stalowy uścisk, w którym tkwił. Bolesny. Ale znośny. Znosił gorsze rzeczy i większy ból, więc ta sytuacja nie stanowiła dla niego szczególnego problemu. Była po prostu żałosna i nieco uwłaczająca… Ale tylko naprawdę dobry obserwator dostrzegłby to wszystko w zimnym, pełnym pewności siebie spojrzeniu stalowych oczu.
Jeszcze uważniejszy zobaczyłby w nich więcej. Znacznie więcej. To, jak niepewnie czuł się w tej krótkiej, dynamicznej chwili. I nie chodziło o szpilki, sukienkę czy przewagę drugiego mężczyzny. A o kłamstwa, którymi okrywał się, rzucając w jego kierunku kolejne ostrzegawcze słowa i obietnice pojawienia się rzekomego alfonsa.
Najpierw musiałby faktycznie być przydrożną kurwą, aby ktoś zainteresował się jego sytuacją. W tym miejscu, w tak paskudnej dzielnicy nikt nie zwróciłby uwagi na mężczyznę przypierającego do ściany istotę o kobiecym wyglądzie. Wszyscy potencjalni goście tych mrocznych zaułków minęliby ich bez zastanowienia…
Powrót do góry Go down
Sponsored content





My master. Empty
PisanieTemat: Re: My master.   My master. Empty

Powrót do góry Go down
 
My master.
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Yaoi Gakuen :: Off top :: Odpisz mi, Stefan! :: ∎ Historie-
Skocz do: