IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Jasper McLavie

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Jasper McLavie
Porcelanofil
Jasper McLavie


Liczba postów : 40
Join date : 08/03/2014
Age : 34
Skąd : Wielka Brytania, hrabstwo Kent, Ashford

Jasper McLavie Empty
PisanieTemat: Jasper McLavie   Jasper McLavie EmptySob Kwi 26, 2014 10:33 pm

Nazywam się Jasper Fabien McLavie. Urodziłem się w Wielkiej Brytanii, hrabstwie Kent, a ściślej mówiąc w mieście Ashford, dwudziestego trzeciego grudnia tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego ósmego roku. Wychowałem się w kochającej, opiekuńczej rodzinie…
Taaa, dupa. Chciałbym.

Imiona:
    Stanowczo są ważne. Ponieważ pochodzą od kogoś, kto prawdopodobnie byłby jedną z najważniejszych osób w życiu mężczyzny, gdyby nie fakt, że dusza owej istoty zdążyła już dawno temu opuścić świat, po którym dane jest mu stąpać. W zamian za jego życie. Chyba nigdy sobie tego do końca nie wybaczy, co najwyżej – zacznie tolerować. Z dużym ‘ale’. Zwłaszcza przez ojca, któremu chłopak odebrał ukochaną.
    Jasper, Fabien
    Osoba, pragnąca mu je nadać… Właściwie zrobiła sobie z niego żart. W połączeniu brzmią mniej więcej tyle, co „Skarbnik Bobu”. Tak bardzo zabawnie…’ Takie wyrafinowane poczucie humoru, wow. Cóż, ważne jest to, że Jas o tym nie wie, nigdy za bardzo nie interesowała go etymologia, pochodzenie i znaczenie różnych imion, włącznie ze swoim. Tak samo, jak nie interesuje się głupimi horoskopami, czy przesądami. Kto by w to wierzył? Przecież to taki stek bzdur, na którym wydawnictwa, a wreszcie te babcie w kryształach i chustach zarabiają grubą kasę. Na głupocie innych. W sumie, całkiem przyjemny i wygodny sposób zarobku, jakby nie patrzeć…

Nazwisko:
    W porównaniu z imionami – dwa światy. Jasper najchętniej odciąłby się jeszcze bardziej od swojego ojca, zmieniając nazwisko. Jednak, komu by się chciało to robić? Tyle z tym zachodu, problemów. A Jasper nie lubi problemów. A przynajmniej tego rodzaju. Wyobrażacie to sobie? Włazicie do urzędu, wypełniacie masę dokumentów, przyłazicie znowu, bo coś tam trzeba załatwić, a potem jeszcze macie problem z zatwierdzeniem, następnie jeszcze trzeba pozmieniać to we wsystkich innych miejscach, bo dowód, bo zameldowanie, bo co innego… No straszne, co nie? A po co sobie życie komplikować?
    McLavie
    Nie jest jakoś szczególnie upowszechnione w porównaniu ze standardowym, polskim Kowalskim, czy Nowakiem. Ale tego też nie sprawdzał. Nie warto zaśmiecać sobie głowę nieważnymi i nieprzydatnymi rzeczami. Prawda? Lepiej być wyluzowanym i wiecznie w dobrym humorze. O tak..

Pseudonim:
    Na co dzień nie posiada pseudonimu. Nigdy raczej go nie dostał, chociaż znajomi różnie się do niego zwracali, zależnie od sytuacji i wydarzeń z ostatniego czasu. Za to w pracy ma ksywę MJ, w końcu jest DJem w pobliskim klubie. Niezbyt ambitny zestaw, jak na „pseudonim”, ale lepsze to, niż mówienie na niego wówczas „Jasper”, albo „McLavie”. Zapowiadany jest w ten sposób, tak się wtedy też przedstawia i przez noc tylko z taką tożsamością funkcjonuje.

Wiek:
    Trochę latek się przeżyło, jest właściwie na półmetku, jeżeli chodzi o jubileusz. Jednak w życiu nie nazwałby się starym. I wy też tego nie próbujcie, bo on sam was wyśmieje i nigdy nie uwierzy. Urodził się dwudziestego trzeciego grudnia, ale stanowczo nie był prezentem na gwiazdkę, a raczej zapowiedzią czegoś niekoniecznie przyjemnego. A przynajmniej tak sądził o tym jego ojciec. Ma dwadzieścia pięć lat. Szkoda, że czas nie działa wstecz. I szkoda, że zamiast pudełkiem ze wstążką, był zwitkiem suchych gałęzi, można powiedzieć – rózgą.

Pochodzenie:
    Malownicze miejsce w południowo-wschodniej, wspaniałej Wielkiej Brytanii. A dokładnie Ashford w hrabstwie Kent. Czy wiedzieliście, że w 2005 roku było notowane na czwarte miejsce, jako miasto o najlepszych warunkach bytowych w UK? Ale.. czy kogokolwiek teraz to obchodzi? A na pewno nie młodego McLaviego, który zaraz po osiągnięciu wystarczającego doświadczenia i innych, tak naprawdę nieistotnych szczegółów, opuścił rodzinne miasto, kierując się na studia do Londynu. Poza tym.. Anglia, jak to Anglia. Piździ złem, zimno, szaro i ponuro, zwłaszcza w okresach przejściowych między porami roku. A ten jeszcze wyjechał bardziej na północ. Pogratulować. No ale jeżeli zależało mu na nauce, to cóż poradzić. Mus to mus, innej opcji nie ma, to wybierasz tą realną.
    Jeżeli rozpatrywać jego „procenty”, patrząc pod kątem krwi – w większej większości (xD HEH) jest faktycznie Brytyjczykiem, w iluś litrach tudzież mililitrach Szwedem. Przez babuśkę, albo prababcię jakąś, czy coś. Nieważne, nigdy jej nie poznał i pewnie nie pozna. Ciekawe, czy w ogóle byłaby miłą osobą. Pewnie za młodu. Bo w większości stare babcie jednak mają do siebie to, że lubią zrzędzić. Czym zaradzić? Ano, niczym. W dodatku… Szwedzi. W północnej Europie kobiety wyglądają jak mężczyźni. Jasper wciąż nie może zrozumieć, jakim cudem ktoś z jego rodziny chciał się hajtnąć z taką pięknością. No, na szczęście on jest facetem i nie musi przeżywać rys swojej twarzy. Zresztą.. kto by nie chciał tak wyglądać, heh.

Rodzina:
    Rodzina Jaspera… Ta. Sam pewnie o niej nie chciałby rozmawiać, a jeżeli tak, to jego ton pewnie nie przyjąłby zbyt przyjemnej barwy, a osoba, której by to wszystko opowiadał musiałaby faktycznie być kimś wyjątkowym. I może nie otrzymał znowuż tak dużo zła od losu… Gorsze od tego było to, że często nie dostawał praktycznie nic do późnego okresu w jego życiu. Wszystko przez osobę, która całe życie psuła mu krew. Przynajmniej tyle, że reszta rodziny była całkiem znośna. Z niektórymi wyjątkami.
    Gavin McLavie.. Dosyć wysoki Brytyjczyk o bladej karnacji, szaro-niebieskich tęczówkach i brązowych, nieco krótko ściętych włosach, na których dopiero od niedawno zaczęła pojawiać się siwizna, mimo lat, których teraz ma pięćdziesiąt cztery. Trochę późno posrebrzały, ale to może dobrze? Dla niego, oczywiście.
    Ojciec Jaspera jest specyficzny. Oschły, zamknięty… i surowy. Dla Jaspera. Głównie. A może tylko? Każde słowo skierowane w stronę MJa jest zawsze puste pod względem pozytywnych emocji, za to zawsze pełne niewyjaśnionego wam jeszcze do końca jadu.
    To właśnie ten mężczyzna sprawił, że późniejsze dzieciństwo Jaspera zostało przykryte kloszem z paskudną, praktycznie nieprzemijającą pogodą.
    Chłopak dorastał bez matki. Kathlyn McLavie, pierwsza żona Gavina, była niesamowicie słabowitą kobietą. Niziutka, chudziutka, bardzo często chorowała, na dodatek posiadała wrodzoną wadę serca, która przez całe życie odzywała się dosyć często, jednak nie stanowiła większego zagrożenia, ale przesądziła o jej życiu w ostatnich chwilach jego trwania.
    Miała bardzo ciemne, gęste i mocne włosy, bardzo bladą, wręcz niezdrowo, skórę oraz śliczne, duże oczy, o szaro-niebiesko-zielonych tęczówkach wyposażonych na powiekach w szereg długich, czarnych rzęs, które niewątpliwie dodawały jej jeszcze więcej uroku osobistego.
    Obydwoje byli prawnikami. Spotkali się zresztą na studiach! Przy tej dwójce stwierdzenie „Kto się czubi, ten się lubi” sprawdzało się w stu, jak nie w dwustu procentach!
    Dokładnie. Na początku BARDZO się nie lubili. Wręcz najeżdżali na siebie i to przy każdej możliwej okazji. Żartowali z siebie nawzajem, rzadko w miły sposób. A ścigali się chyba we wszystkich akademickich wydarzeniach!
    Aż w końcu w nigdy niewyjaśniony dla postronnych sposób, zeszli się zaraz przed ukończeniem studiów. A cóż to była z nich za udana para! Kathlyn rozświetlała każde spotkanie swoją osobą, bardzo często ratując też humor Gavina. Wiecznie się śmiała, potrafiła rozweselić kogokolwiek, gdziekolwiek, w jakimkolwiek czasie. Dobroduszna, uprzejma, odważna. I kochająca.
    Te właśnie cechy uratowały życie Jaspera.
    Gdy Kathlyn zaszła w nieplanowaną ciążę, Gavin błagał ją i przekonywał, by usunęła dziecko, wiedząc, jak bardzo poważny jest stan jej zdrowia i jak duże obciążenie dla niego spowoduje dziecko. Jednak mimo wszelakich starań męża, uświadamiania, przyszła matka zadecydowała, że chce nią zostać za wszelką cenę.
    „Zwariowałeś? Nie chcę go stracić! Chcę zostać matką! I chcę, żebyś ty został ojcem! To będzie świetne doświadczenie, zobaczysz!”
    Miesiące mijały, a z każdym kolejnym dniem matka Jaspera traciła siły. Gdy nadeszła zima, zbliżały się i święta i czas porodu.
    Gavin oraz Kathlyn mieli zamiar ugościć rodzinę w swoim mieszkaniu, ze względu na stan zdrowia Kathlyn, która wówczas prawie całe dnie spędzała w łóżku. I gdy przygotowywali dzień przed wigilią, a raczej głównie Gavin przygotowywał, przyjęcie bożonarodzeniowe, zaczęło się.
    Sytuacja nie była za ciekawa, a z późniejszymi chwilami wcale nie stawała się lepsza, nie zostawała też na podobnym poziomie. Poród trwał tak długo, że pod koniec zarządzono przez lekarza cesarskie cięcie. Właściwie to… czemu tak późno, zapytacie? Otóż Kathlyn z pośpiechu trafiła do innego szpitala i papiery diagnostyczne nie dotarły na czas.
    Zabieg nie do końca się powiódł. Dziecko – owszem, przyszło na świat zdrowe, nie skaleczono go. Ale serce matki nie wytrzymało tak dużego obciążenia i… przestało współpracować.
    Matka ledwo co zdążyła zobaczyć swego syna, a potem odeszła, zostawiając go samego z ojcem, który tracąc swą ukochaną, praktycznie znienawidził dziecko, mimo że ostatnimi czasy zdążył oswoić się z myślą posiadania syna, ogólnego ojcostwa i zaczął pozytywnie myśleć o porodzie. Niestety, jego oczekiwanie nie odniosły upragnionego celu. Postanowił na dłuższy czas zerwać kontakty z Jasperem, nie chciał go widzieć.
    Młody już jako noworodek wylądował u ciotki ze strony matki. Wesołej kobietki, niewiarygodnie podobnej do swojej starszej siostry. Sandy Eclay z wyglądu różniła się od Kathlyn jedynie wzrostem i wagą, ponadto miała końskie zdrowie! Ostatni raz katar miała chyba za podstawówkowego dzieciaka! W każdym razie – miała zupełnie taki sam charakter jak Kathlyn. Śmierci swojej starszej siostry Sandy nie zniosła lekko, ale wiedziała, jak wiele znaczyło dla niej jej dziecko, które uparcie nosiła pod sercem aż do ostatniego tchu. Dlatego też widząc, co się stało z Gavinem po tym wydarzeniu, z szeroko otwartymi ramionami przyjęła Jaspera, wychowując go jak własnego syna w bardzo przyjaznym środowisku, pełnym miłości i beztroski. Sandy była i jest niezamężna oraz bezdzietna, dlatego miała dla niego bardzo dużo czasu (Swoją drogą, trochę dziwne, że nie znalazła sobie faceta, będąc taką śmieszką, co nie?). To właśnie z nią Jasper ma najweselsze wspomnienia z dzieciństwa. I patrząc z dalszej perspektywy, chętnie zostałby u niej do osiągnięcia pełnoletniości, gdyby nie to, że Sandy, gdy miał sześć lat, otrzymała bardzo dobrą ofertę pracy, a ze względu na słabą sytuację finansową, musiała z niej skorzystać. Problem tkwił w tym, że miejsce to było nieco odległe od Ashford, a wymagana była również duża dyspozycyjność. Nie był to łatwy wybór, ale z pomocą przyszedł zaręczony już ponownie Gavin. Otrząsnął się po stracie Kathlyn i… chyba postanowił zakończyć trwające dotychczas szczęście Jaspera.
    Zabrał go do „rodzinnego” domu, gdzie chłopak pierwszy raz zobaczył się ze swoją macochą – Aileen. Kobieta podobnego wzrostu do Sandy, nieco jednak chudsza. Jej tęczówki były szare, a włosy w kolorze mysiego blondu. Wbrew skojarzeniom ze słowem „macocha”, które mogą się pokazać w waszych główkach, Aileen nie była wcale taka zła. Ba! Polubiła nawet Jaspera i często broniła go przed Gavinem. Niewiarygodne, a jednak! Nie była macochą rodem z Kopciuszka, przynajmniej tyle ratowało sytuację Jaspera w tym domu.
    Gdy chłopak miał osiem lat na świat przyszła jego przyrodnia siostra – Denise McLavie.
    …Kurywa, no nie. No po prostu KURWA, no nie. Boże! Czy Ty to widzisz?! Cożeś z tych jebanych adamowych żeber wytworzył?! Z początku była jeszcze całkiem… znośna. Dziecko, jak dziecko. Dużo płakała. Z byle powodu, oczywiście. Cały czas chciała do Jaspera. Miała wręcz fioła na jego punkcie. Jak się mówić nauczyła, to cały czas „Jasper, Jasper, braciszku!”. Zresztą… tego fioła, to ma cały czas. I to jest w niej chyba najgorsze. Była i JEST zazdrosna. Zawsze chce wiedzieć co, gdzie, kiedy i z kim dokładnie robił jej brat. Psychopatka jakaś, nie? D: A pomyśleć, że kiedyś było z niej takie pocieszne dziecko. Słodki brzdąc, któremu braciszek czesał włoski, upinając je w różne fryzury. A teraz to jakaś córka szatatatana jest! Zrobi wszystko, by pozbyć się potencjalnych wrógów-rywali. Byłaby genialną agentką w służbach specjalnych, gdyby tak wykorzystywała swoje umiejętności, serio! Jest się czego bać, ale dobrze przynajmniej tyle, że Jas nie bardzo chętny jest do utrzymywania z nią kontaktów. Daje znaki życia, żeby go jeszcze szukać nie zaczęła i tyle. D:
    Reasumując… Niezbyt ciekawie, co nie?

Orientacja:
    Aktualnie… Nie ma za bardzo określonej orientacji. Nigdy nie był konkretnie na jakiejś stronie, chociaż dotychczas też nie miał chłopaka, tylko dziewczyny. Na których zresztą się również poślizgnął, ale większość związków przed dwudziestką kończy się klapą. Co poradzić. Życie. Nie zależy mu na płci, a raczej na relacji między nimi. Zaufanie, oddanie… Liczy się uczucie. Trochę to pedalskie, co nie? If you know what I mean.. XD

Grupa:
    Chociaż pewna osoba mówi mu, że jest kosmitą z planety feromonów, nie jest kosmitą, wow! Nie jest astronautą… Chodź w pewnym sensie astrologiem! Nie jest też wróżką, żeby nie było. Tarota wam nie jebnie, z gwiazd horoskopu nie ułoży. Co najwyżej opisze wam dokładnie ich budowę i tor, po którym się poruszają, da jakieś ciekawostki na temat planetoidów, albo co. W każdym razie, bez owijania w bawełnę – jest po prostu mieszkańcem.

Szkoła:
    Szkolnictwo Jaspera było dosyć… dziwnym okresem. Po pierwsze - został wypuszczony do szkoły o rok wcześniej, ponieważ Gavin nie miał zamiaru pilnować dzieciaka. Wysłał go do prywatnej szkoły, gdzie Jasper następnie w jej połowie przeskoczył o jedną klasę. Potem za bardzo nic się nie zmieniło, skończył studia na kierunku chemiczno-fizycznym na poziomie magistra. Tak młodo zdobyć wyższe wykształcenie. Taki fart, taki fejm, tyle piniendzy. Nie no, dobra. Z tym może bez przesady xD

Status:
    I jeszcze jeden i jeszcze raz~~! …DJ – po prostu XD

Wygląd:
    Za dziecka Jasper wcale nie przejawiał dużego wzrostu. Był wręcz niski, jak na swój wiek, a dopiero będąc nastolatkiem wpadł w czas intensywnego wzrostu, osiągając wówczas całkiem pokaźne rozmiary. Gdy był mały, zawsze bardzo irytował go fakt, że nie może gdzieś dosięgnąć, albo, że ktoś jest w stanie zasłonić mu horyzont (gorzej, gdy zasłaniał go również wszerz). Wyobraźcie sobie, jak bardzo podobało mu się to, gdy spostrzegł, że od pewnego czasu udaje mu się w tajemniczy sposób piąć w górę i w górę, aż pewnego dnia ze spokojem mógł zerkać na wszystkich z góry i zupełnie bezproblemowo dostawał to co chciał z wysokich miejsc. Teraz nie sprawia mu to tak wielkiej radości, zdążył się przyzwyczaić. No chyba, że znalazłby sobie osóbkę, z której w ten sposób mógłby pożartować, wtedy na bank wróciłaby mu radość z posiadania takiego ciała, bo aktualnie ma około sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu przy wadze dziewięćdziesięciu kilogramów. Rzecz jasna, już nie rośnie, a swoje ciało stara się utrzymywać w jak najlepszym stanie i kondycji. W końcu „W zdrowym ciele zdrowy duch!”, prawda? I raczej każdy powinien się tego trzymać, chociaż w niewielkim procencie. Dokładnie, te kilogramiki to nie tłuszcz, moi drodzy. Jego sylwetka jest zadbana, ładnie się prezentuje, no bo na co miałyby iść między innymi te wszystkie starania?! Jakieś mięśnie w końcu z tego są, co nie? Zresztą.. prawdę mówiąc – nie byle jakie. Ciało MJa należy do takich, które raczej podobają się większości osób. Jest smukły, wysportowany, z bardzo dobrze rozłożonymi proporcjami. Ma długie, silne nogi, gotowe ponieść go daleko w biegach wytrzymałościowych. Posiada oczywiście również całkiem ładnie umięśnione: brzuch, klatkę piersiową, ramiona, plecy. Takie zaangażowanie we własne zdrowie, wygląd oraz ogólne spełnienie powinno się cenić, nieprawdaż? Równie silne są jego ręce, w końcu gdy w klubie obrona będzie miała pełne łapki roboty, a jeszcze ktoś będzie miał ochotę się porzucać, czy poskakać pod nosem, Jasper chętnie pokaże mu wyjście w… raczej mało przyjemny sposób. „Hej, jestem MJ. I mnie wkurwiasz C:” Boom, po ząbkach, można je co najwyżej zebrać do albumiku na zewnątrz. Oczywiście, sposób ten jest niezbyt ciekawy dla wyrzucanego, McLavie na sto procent będzie miał przy tym ubaw! Przez jakiś czas trenował również różne rodzaje sztuk walki, poniekąd również w tym celu. Lepiej zawsze być ubezpieczonym, niż bezbronnym, zwłaszcza jeżeli ma się nocny tryb życia ze względu na pracę. Właśnie – i to jaką pracę. Gdzie niebezpieczeństwo stosunkowo często puka do drzwi. Pijani ludzie, którzy starają się bawić. Szkoda tylko, że niektórzy w zły sposób.
    Wracając do wyglądu, może warto byłoby wspomnieć w końcu co nieco o jego twarzy? A jest ona dosyć specyficzna. Jasper ma stanowczo mocne, męskie rysy, które w niektórych momentach stają się wręcz nieco ostre. Kontur jego twarzy jest węższy, mężczyzna ma mocny podbródek i wpasowujący się w całość nos, który w wyższym punkcie jest lekko załamany (skutek oberwania w niego pewnego zimowego wieczora). Jego usta są wąskie, raczej blade, ale za to wiecznie uśmiechnięte. Problem w tym, że nie zawsze jest to wesoły uśmiech. Ale spokojnie, głównie. W każdym razie – rzadko ów wyraz się na nich nie pojawia. W dolnej wardze Jasper ma kolczyki, a dokładniej ujmując – snake bitesy, w których są czarne labrety o stożkowych lub okrągłych wkrętkach. Prócz tych ma jeszcze jeden w lewej brwi (sztanga, najczęściej też ze stożkami) i dwa w lewym uchu. Jeden jest w płatku ucha – czarny, fake-tunel (właściciel nie przepada za tymi prawdziwymi. „Wyobraź sobie, że ten ziomek go ściągnie. Albo, że ktoś mu założy na nim kłódkę. I co teraz? Do spawacza? D: ”), a drugi to tragus, w którym ma czarną sztangę.
    Po matce odziedziczył gęste i mocne, ciemnobrązowe włosy, które będąc już na studiach postanowił trochę… zmolestować. Mianowicie – rozjaśnił je i przefarbował na ciemny granat z błękitnymi pasemkami. Trochę z tym było zabawy, ale ostatecznie już od dłuższego czasu ma właśnie taką czuprynę i na razie nie chce się zmienić. Następnym kolorem chyba byłaby po prostu czerń, ale komu to potrzebne, a dlaczego, skoro aktualnie może być niebieski? Jak jagódka~
    Oczy Jaspera często wydają się zmęczone, choć tak naprawdę facet emanuje niespożytymi połaciami energii. Tęczówki również pochodzą od mamusi, są niebiesko-szaro-zielone i bardzo dobrze. O. Tyle do powiedzenia w tym temacie! Mrau, przystojniak~ XDDD *HEHE*
    Co do jasperowatych ubrań. Ciężko powiedzieć, w co tak naprawdę się odziewa, a raczej jaki styl panuje głównie w jego garderobie. Bo ma i oficjalne i bardzo luźne ciuchy. Skóry, dresy.. Wszystko. Chociaż te dresy to nie typówki spod Lewiatana z gołymi czaszkami, którzy myślą, że są spoko. Używa ich raczej do treningu. Jedyne bardziej stałe ubranie to piżama. W okresie zimowym jest to podkoszulka i luźniejsze, dresowe spodnie, a w letnim – czasem tylko i wyłącznie bokserki. A, zapomniałoby mi się~ Jego nieodłącznym atrybutem są bezprzewodowe, biało-czarne słuchawki, które albo ma na szyi, albo w torbie.
    Mówiąc o dodatkach, czasem założy na rękę jakieś rzemyki, albo pieszczochy, a na szyi zazwyczaj znaleźć u niego można srebrny wisiorek bez żadnej przywieszki. Ot tak sobie, voilla.

Charakter:
    Jak zostało to już wcześniej, mam nadzieję, klarownie wyjaśnione, Jasper od niemowlęcia mieszkał u swojej ciotki – Sandy. U niej też właściwie zawsze czuł się najlepiej. To znaczy – z nią. Nieważne jest miejsce, ważne są osoby, z którymi się przebywa, prawda? Niesamowicie przywiązany do cioci, którą w pewnej chwili zaczął nazywać pieszczotliwie ”Candy”, a wynikało to z czystego, dziecinnego przejęzyczenia, Jasper z każdym kolejnym miesiącem coraz bardziej przypominał Sandy jej starszą siostrę pod względem charakteru. Najpierw przejawiało się to poprzez bycie upartym jak osioł i chęcią robienia wszystkiego samemu. Co prawda, skończyło się to czasem drobnym urazem lub niepowodzeniem i zawiedzeniem się na swoich umiejętnościach, ale smutek jeszcze wtedy u tego dzieciaka trwał wyjątkowo krótko. Parę minut i na jego ustach ponownie pojawiał się wielki, wręcz bananowy, radosny uśmiech. I nie ważnym było to, czy był w okresie, gdy tylko parę zębów gościło w tej małej mordce. Kto by się tym przejmował? Uśmiech ten naprawdę ciężko było oderwać, gdy już się pojawił, robił to stosunkowo często. Czasem i konie pociągowe nie dałyby przy tym rady! Kiedyś na dobry przykład, mały Jassie zarzekł się, że upiecze ciasto. Zupełnie sam. I że będzie przepyszne. I każdy będzie zazdrościł mu zdolności kucharskich. Pewnie już domyślacie się, co takiego pięknego z tego wyszło. Haa… Nie dość, że zakalec, to jeszcze na zewnętrznych stronach spalony na węgiel. Jednak... „Będzie pyszne! Ciasto, to ciasto!” jak to uznał Jasper i w czasie, gdy Sandy na chwilę odwróciła swój wzrok, ten już zaczął się częstować, tym występkiem pozbawiając swój brzuch jakiegokolwiek argumentu. Tak, zjadł całkiem sporo, a gdy ciotka go nakryła, załamała ręce, od razu go karcąc. Chłopiec przyprawił się o małe zatrucie pokarmowe. Cudowne dziecko do pilnowania, nieprawdaż? Żyć nie umierać. A to tylko zalążek tego, co potrafił odwalić w przeciągu dnia. I nie kończył się on absolutnie na jednym psikusie! Najgorsze jest to, że za takiego brzdąca bierzesz w zupełności pełną odpowiedzialność. Oooj, stanowczo nie był łatwym dzieckiem w pierwszym okresie rozwoju. Chociaż bycie upartym również ma swoje zalety, bo w późniejszym czasie wynika z tego również asertywność, zdolność do odmowy i posiadania własnego zdania, a tej właśnie cechy ludziom aktualnie, bardzo często nad wyraz brak.
    Gdy Jasper był niemowlęciem, można było się nawet pokusić o stwierdzenie, że był aniołkiem! Spokojny, bardzo mało płakał, nie wprawiał również kłopotów. Widocznie Sandy była na tyle podoba do jego Mati, że nawet nie odnalazł różnicy w ich tonach głosu. Grzecznie wszystko zjadał, był radosny... Oczywiście, cyrki zaczęły się wtedy, kiedy na własną rękę zaczął odkrywać świat, jak to każda mała istotka w pewnym momencie (czyt. – gdy nauczy się chodzić i trochę mówić), co u Jassiego stało się stosunkowo wcześnie. Upadków i skaleczeń? Co niemiara! A ten jak w przypadku ciasta – co prawda późniejszego, miał cały czas uśmiech na ustach Widocznie wyznawał zasadę „Jak nie upadniesz, to się nie nauczysz” w stu procentach, albo i w jeszcze większej ich ilości. Robił sobie głupie żarty, które zawsze rozśmieszały jego ciocię niemalże do łez, o ile w pewnym momencie nie stawały się niebezpieczne. Wtedy co najwyżej przyprawiały ją o mocny szok i nutkę paniki. Na przykład – pewnego razu po naoglądaniu się w jakiejś piorącej mózgi małym dzieciom stacji (chociaż wtedy jeszcze w o wiele mniejszym stopniu niż te obecne) Flinstonów, czy innej bajki o podobnych klimatach, przywłaszczył sobie na dłuższą chwilę kijek do pieczenia kiełbasek nad ogniskiem. Chodzi tu, rzecz jasna, o ten z drewnianą rączką, zakończony dwoma metalowymi szpikulcami. I zaczął udawać pociesznego jaskiniowca z innymi dziećmi, w czasie gdy dorośli doglądali ognia w ognisku oraz na grillu, zajmując się swoimi sprawami. Nikt nie zauważył zniknięcia jednego, czy dwóch kijków, a gdy zabawa młodych rozwinęła się bardziej, zanim doszło do wynalezienia koła, postanowili wyruszyć na polowanie. Najpierw szło całkiem nieźle, dorwali tygrysa szablo zębnego „na niby”. Ale potem.. skończyło się to w dosyć.. niespodziewany – bynajmniej dla Jaspera oraz reszty dzieciaków sposób, gdyż przez przypadek... „upolował” sobie stopę. Tak. TAK, STOPĘ. KIJKIEM DO KIEŁBASEK, CHOLERA. Jakoś się śmiesznie zamachnął, chcąc najpewniej wbić ostrą część w ziemię, ale nieszczęście trafiło prędzej w jego nogę, niż spokojnego kreta (dop.aut.: Cholera, cały ogród mi już rozkopały, pieprzone niewidome.. >:C). Oczywiście, spowodowane było to bardziej dziecięcą nierozważnością, która zresztą po większej ilości wypadków często mija, niż niezdarnością. Młody McLavie wylądował na szyciu, nie bardzo mógł chodzić przez jakiś czas, co na dłuższą metę okazało się być przeogromnym utrapieniem. Taki ruchliwy chłopak przypięty do pozycji siedzącej bądź skacząc na jednej nodze? No horror. Zwłaszcza, jak trzeba słuchać jego narzekań. Na szczęście, smarkackie rany goją się szybko, najczęściej bez większych komplikacji.
    Nie miał w tym czasie zbyt wielu znajomych, a jedynie dzieciaki z sąsiedztwa, których rodziców znała Sandy. Niektórzy byli trochę starsi, zdarzali się też młodsi.. Przynajmniej nie był skazany na spędzanie całych dni z zabawkami, mógł się pobawić z innymi dzieciakami, czasem posprzeczać, albo zawierać z nimi inne relacje. Ciotka Jaspera dbała o każdy szczegół, żeby chłopak wyrósł potem na uczynnego, zaradnego i przede wszystkim inteligentnego faceta. A jak radzić sobie z ludźmi, kiedy nie miało się wcześniej z nimi kontaktu? Awykonalne. Niestety, ów sielanka nie trwała za długo, skończyła się z dniem, w którym Gavin, ojciec Jaspera, zabrał go ponownie do siebie. Po rzekomym otrząśnięciu się po stracie Kathlyn. Zdążył już załatwić sobie nową kobietkę, a co. Przecież trzeba się jakoś pocieszyć, ehh. Przeniesienie spowodowane wyjazdem na pewno nie wpłynęło dobrze na chłopca. Można powiedzieć, że bardzo źle. Wyobraźcie sobie, że będąc małym dzieckiem i mając jedynie, powiedzmy, „matkę”, zostaliście z nią rozdzieleni i mogliście utrzymywać kontakt głównie telefoniczny ze względu na dzielącą was odległość i różniący się styl życia, a na dodatek wylądowaliście w środowisku.. niesprzyjającym, łagodnie mówiąc.
    MJ po przeprowadzce do domu ojca, w ogóle nie potrafił przystosować się do warunków w nim panujących. Nie, inaczej. Nie mógł przyzwyczaić się bardziej do ciągłej obecności.. ojca. Widział go w okresie mieszkania u Sandy tylko parę razy, a wszyscy też dobrze wiemy, jak funkcjonuje pamięć dzieci. Przecież to lepsze, niż stracenie wspomnień po dobrej imprezie. Tutaj trwała ona latami! Parę zimnych spojrzeń, które też widział już za mgłą, a nagle zostaje zmuszony do mieszkania z tą wręcz obcą osobą. Ciotka, jak można było się domyślić, również nie aprobowała tego pomysłu. Do głowy jej nie przychodził fakt, żeby zostawić swojego ukochanego siostrzeńca tej osobie, ale w końcu uległa, napierana z jednej strony nieciekawą sytuacją, a z drugiej faktem, że ów dziecko było Gavina i miała je pod swoją opieką tylko ze względu na śmierć swojej siostry. Po wyjeździe często zastanawiała się nad powrotem, nieustannie się zamartwiała, wydzwaniała chyba co pół godziny. Ale Gavin skutecznie odtrącał ją od pomysłu, żeby wrócić, zresztą to do niego należały prawa rodzicielskie do Jaspera, a skoro radził sobie już lepiej z samym sobą po stracie żony, dlaczego nie miałby objąć ich w końcu w pełni?
    A „młody” do tej pory mieszkający szczęśliwie u cioci nie pałał również sympatią do swego taty, którego przecież w ogóle nie znał. Ostatecznie u niego lądując, stał się bardzo kapryśny w stosunku co do niego. Trochę lepiej było z Aileen, która okazała się całkiem przyjazną kobietą. Pocieszała Jaspera, uspokajała, a później nawet nieco bardziej z nim zaznajomiła w czasie gdy ojciec w większości niemalże go gnębił. Cały czas czegoś zakazywał, odciął dziecku kontakty z poprzednimi znajomymi, a kiedy Jassie poszedł po raz pierwszy do prywatnej szkoły, Gavin zapełnił mu pozostały grafik dnia różnorakimi korepetycjami, może będąc przekonanym, że taka dyscyplina będzie dla chłopaka czymś najwłaściwszym. Widocznie bardzo się pomylił, gdyż już po jakimś czasie ów rygoru, Jasper z chwili na chwilę stawał się coraz bardziej cichym i zamkniętym dzieckiem. Nie czerpał radości z drobnych rzeczy, rzadko kiedy się uśmiechał, na pytania odpowiadał bardzo poważnym tonem, bardzo konstruktywnie wypowiadając się jak na takiego dzieciaka. Cechy pochodzące od Kathlyn oraz Sandy zastąpione zostały mazistą, szarą breją, która w dodatku okazywała się być bardzo klejąca. Niezwykle nijaka i beznadziejna. Chłopak z zazdrością wpatrywał się przez okno swojego pokoju w dzieci bawiące się na pobliskim placu zabaw w chwili, kiedy on musiał słuchać nudnego korepetytora, którego głos z powodzeniem mógłby wpasować się w jakąś wolną, niesamowicie nużącą kołysankę dla niegrzecznych bachorków, a sam posiadacz na zrozpaczonych rodzicach zarobiłby na pewno dużo większą kasę niż przy nauczaniu w domu. Jasper mimo wszystko – uczył się. I w szkole i po niej. Cały czas. Prędko stało się to swego rodzaju nawykiem i przyzwyczaił się. Stał się melancholikiem i tak zwanym „outsiderem”. Nawet ludzie z jego szkoły nie pomagali. Mało kto był tam zabawny, a jeżeli już, to raz na jakiś czas. Szkoła (Andrzejów) dla nerdów, nie ma co. Co drugi miał okulary już w tak młodym wieku, aparat na krzywych zębach.. Prawdę mówiąc, to Jass wyglądał przy nich jeszcze na normalnego. Wystarczy spojrzeć na stare, klasowe zdjęcia, które pewnie w jakichś odmętach jeszcze ma. Większość osób tam jest ledwo widoczna, bo ich aparaty na zębach odbiły flesz pochodzący z aparatu fotograficznego. A że Jasperzane uzębienie było w porządku, on i garstka innych osób się uchowała. Naprawdę. Zdjęcie godne zobaczenia, polecamy serdecznie i zapraszamy po więcej śmiechu.
    Gdy Jasper dobił magicznej liczby ośmiu lat, na świat przyszła jego przyrodnia siostra – Denise. Chłopak do końca trwania ciąży Aileen w duchu miał nadzieję, że jednak jego rodzeństwo będzie płci brzydkiej, jednak się przeliczył. No sorry, ale kto by chciał się bawić z dziewczyną, mając osiem lat? To inne plemię, po cholerę tykać, jeszcze się zarazisz czymś i co? No i cóż! Został skazany na zajmowanie się siostrą w bliskiej przyszłości, co zaowocowało dużym zawodem. Gdyby miał brata, może mógłby się troszkę odstresować...
    Narodziny Denise oprócz tego nie zrobiły na nim wielkiego wrażenia. Pod względem uczucia, którym opiekunowie – rzecz jasna. Przecież zawsze był z boku, a skoro nic się nie zmieniło, to kogo to obchodzi? W domu jedynie zaczęło być dużo głośniej. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Jasper miał bardzo mało odpoczynku między nauką, a ten mały krzykaczo-szatan potrafił rozryczeć się dosłownie w każdej chwili, a zwłaszcza w środku nocy i nadwyrężać swoje struny głosowe i nerwy domowników przez jej resztę. W efekcie Jass często chodził niewyspany i zmęczony, a na dodatek (co zresztą za tym idzie) – nieco bardziej podatny na zdenerwowanie, czasem nawet agresywny. Kolejny skutek? Zerwanie chociażby zalążków jakichkolwiek kontaktów z rówieśnikami w szkole. Niemalże całkowicie opuszczonemu MJowi pozostała nauka i chęć rozładowania się na czymkolwiek.
    Pewnej nocy, gdy wyjątkowo zaczął mu przeszkadzać piskliwy krzyk Denise, przyszedł do dziecięcego pokoiku, gdzie zdążyła już stacjonować Aileen z pełnym asortymentem (butelka z ciepłym mlekiem, świeże pieluszki itp.) i podszedł do kołyski, chcąc macosze wylać swe żale. O dziwo, gdy Denise go zauważyła, natychmiastowo ucichła, będąc nagle cichutkim aniołkiem z latającą nad głową aureolką. Rzecz jasna, fakt ów bardzo zaintrygował świeżo upieczoną mamuśkę, która zapragnęła… poeksperymentować. I kiedy tylko Denise zapłakała, zaciągała do niej Jaspera. Za każdym razem młoda od razu przestawała krzyczeć, ba, często nawet na widok brata się uśmiechała. Niesamowite, prawda? Tak też w życiu młodego McLaviego zaczął się okres polegający między innymi na niańczeniu swojej siostrzyczki-diabła, który na złość łagodniał zawsze przy nim. Wyobraźcie sobie młodego chłopaka, który non-stop siedzi nad książkami, a na dodatek, gdy usłyszy płacz dziecka, od razy leci do jej pokoju pod groźbą opieprzy ze strony ojca „Zrób coś, nie mogę pracować!”. Coś tu jest gruuubo nie tak, jak powinno, nieprawdaż? Zresztą, prawdę mówiąc, cyrki zaczęły się, gdy młody członek rodzinki zauważy, że zazwyczaj, gdy tylko zapłacze, na horyzoncie pojawia się Jasper. Zaczęła się drzeć tak bardzo i tak często, że na pewien czas wylądowała w pokoju chłopaka, aż się trochę nie ogarnęła. Był to chyba jeden z najgorszych momentów z życia MJa. Wiecznie niewyspany, o słabym humorze… Po prostu położyć się i umierać.
    Swoją drogą, ciekawe było to, dlaczego tak szybko potrafił załagodzić sytuację związaną ze swoją siostrą. Jedna wersja mogła opisywać to w sposób, że po prostu spodobał się Denise, a druga, że większość dziewczyn po prostu go jakoś.. lubiła. O. Tak po prostu. Jednak w późniejszych etapach jego rozwoju psychicznego i fizjologicznego okazało się, że to jednak… chyba ta druga opcja. Ale zwróćcie jeszcze uwagę na to, że mimo, iż nie mógł prawie wytrzymać swojej sytuacji, to jego oceny wiecznie pozostawały nieskazitelne. Jak to robił? Po prostu miał smykałkę do nauki i widać to było już od początku. Nawet kiedy przeskoczył o rok swój tok nauczania, spadł z ocenami tylko na chwilę, potem znowu piastował miejsce klasowego prymusa. Co ciekawsze, takie duperele, jak fizyczne, czy chemiczne definicje zapamięta tak łatwo, jak się oddycha, a co się działo tydzień temu z jego znajomymi.. No cóż, zapamięta tylko szczególnie wyróżniające się wspomnienia. Nie pytajcie go, czy biedronka, którą wczoraj widział miała trzy, czy pięć kropek.
    Sytuacja życiowa zmieniła się u niego dopiero wówczas, gdy przeszedł do szkoły średniej, odpowiednika polskiego gimnazjum w Anglii.
    Na samym początku ludzie z klasy albo podchodzili do niego z dystanse, albo starali się go zgnębić. Przecież był o dwa lata młodszy, więc coś tu jes gruuubo nie tak, prawda? Jednakże nasz kochany Jasperek do tego czasu jednak zdążył wyrobić sobie jakiś charakterek. Najpierw komentarze puszczał mimo uszu. Przejmował się tyko sobą, dbał o oceny. Cóż, wiadomo. Nawyki robią swoje. A on odkąd mieszkał u ojca – nic, tylko się uczył. Ale potem zaczęło go to TROSZKĘ irytować.
    - Oho, popatrzcie, kto nas ponownie odwiedził! – odezwał się w klasie chłopak uchodzący wśród rówieśników za kogoś w rodzaju samozwańczego przywódcy, największej klasowej szychy. – Dzisiaj też dostaniesz szósteczkę z matematyki, McLavie?
    Nauczyciela nie było wówczas w klasie. Prawdopodobnie poszedł po dziennik, swój kajecik, torbę, tudzież inne ustrojstwo. A Szyszunia.. robił co chciał.
    Jasper nie odpowiedział na jego zaczepkę, siadając na swoim miejscu i otwierając zeszyt.
    - Heeeej. Kalkulatorku. Funkcję mowy oprócz ułamków to Ty tam masz?
    Ponownie odpowiedziała mu jedynie cisza ze strony Jaspera i chichoty co poniektórych.
    - A wiesz, co ja ostatnio usłyszałem od swojej mamy? – Szyszunia uśmiechnął się szyderczo i podszedł do chłopaka – Że ta twoja rodzinka to nieźle popieprzona jest. Podobno twój ojciec rzucił żonę, z którą miał Ciebie, bo miał romans z twoją aktualną macochą! Można byłoby kabaret odstawić!
    Ręka Jaspera zacisnęła się, w czasie gdy Szyszunia wskoczył na szkolną ławkę, modulując swój głos i robiąc dziwne pozy, udając rozmawiających ze sobą kobietę i mężczyznę.
    - Kochanie, mam dla ciebie straszną wiadomość! Nie kocham cię i mam kochankę! A, i zabieram mojego syna! – teraz podniósł ton swojego głosu - Nieee! Kłamiesz! Nie wierzę ci! – ponownie obniżył i – Zrobię z niego kujona i nieudacznika!
    - Nieudacznika, co? – pierwszy raz tego dnia Szyszunio usłyszał Jaspera.
    - A, no! Pójdziesz na te swoje studia i tak niczego nie zwojujesz.
    - Zabawne, kto to mówi… - ciemnowłosy chłopak zamknął zeszyt, unosząc głowę, żeby zerknąć na szyderczego starszego. – I co mówiłeś o mojej matce?
    Szyszunio wyszczerzył się, ukazując w szczególnie wyeksponowany sposób swe pożółkłe już kły.
    - Że najprawdopodobniej była taka, jak ty, skoro twój ojciec ją rzu-
    I w tym momencie urwał, widząc tylko, jak Jasper nagle uśmiechnął się szeroko. Kopnął ławkę, na której stał starszak, powodując jego gwałtowny i bolesny upadek tyłem z biurka, na którym stał.
    - Proszę, jak łatwo takich debilów jak ty zrzucić ze stołka! Poza tym, taka z ciebie wygadana osoba, a nie masz pojęcia o czym mówisz. Siły zbrojne tajnych służb KFC na ciebie czekają.

Powrót do góry Go down
Jasper McLavie
Porcelanofil
Jasper McLavie


Liczba postów : 40
Join date : 08/03/2014
Age : 34
Skąd : Wielka Brytania, hrabstwo Kent, Ashford

Jasper McLavie Empty
PisanieTemat: Re: Jasper McLavie   Jasper McLavie EmptySob Kwi 26, 2014 10:33 pm

    Od tego dnia uczniowie trochę inaczej zaczęli na niego patrzeć. Na początku się przestraszyli. Bo po tej wymianie zdań wybuchła w końcu między chłopcami bójka, w której obydwie strony coś sobie zrobiły. W przypadku Szyszuni było to skręcenie kostki już przy spadnięciu z ławki. Potem sprawę tylko pogorszył. A Jass? Rozciął sobie skroń, ale aktualnie po tym wypadku nie ma najmniejszego śladu. Okazało się zresztą, że nikt w klasie tak właściwie nie przepadał za chłopakiem, który swoimi słowami spowodował ten „pojedynek”, a to, że Jasper go uciszył na dłuższą chwilę każdy w klasie odebrał z dużą ulgą.
    I wówczas też Jassie stał się o wiele bardziej lubianą osobą. Zaczął częściej sobie żartować z klasą, uśmiechać się. Nawet znalazł sobie w końcu jakiegoś normalnego kumpla! Zresztą i większość klasy potem stała się zgraną i złączoną grupą, która naprawdę bardzo dobrze się dogadywała. Jedynie parę drobnych osóbek trzymało wciąż z Szyszunią, a z czasem ta druga strona również się wykruszała.
    Szkoła średnia stanowiła swoiste otwarcie dla tej zabawowej części Jaspera. Gdy tylko zaczął żyć w społeczeństwie klasowym stał się dużo bardziej zrelaksowanym młodzieńcem. A po jakimś czasie.. Wreszcie zaczął sprzeciwiać się ojcu. Zrezygnował ze wszelkich zajęć dodatkowych poza dosłownie paroma, chcąc mieć więcej czasu. O tak, stał się osobą, która potrafi walczyć o swoje. A Gavinowi może nie do końca się to podobało. Ale co to Jaspera obchodziło?! Ważne było to, czy on sam dobrze się czuje w obecnej sytuacji. Wyszło z tego powodu masę kłótni, ale Jassie nie dawał za wygraną. Chciał częściej spotykać się z nowymi znajomymi. Być po prostu sobą. Takim, który dawno temu został po raz pierwszy zamknięty w czterech ścianach z korepetytorem i został taki już na bardzo długi czas, aż zapomniał, co do radość z głupich rzeczy. Wcześniej uczył się grać na fortepianie, teraz dorzucił do tego jeszcze gitarę. Każdą. Klasyk, akustyk, bas, elektryczna... A potem ćwicząc z kumplem zafascynował się perkusją. Okazało się, że ma naprawdę świetną koordynację ruchową i potrafi skupić się osobno na każdej kończynie, robiąc równiusieńkie i efektywne sekwencje. Więc? Dlaczego nie założyć zespołu? Na początku byli w nim oczywiście tylko Jasper i Drake, czyli jego przyjaciel. Perkusja ze strony Jassiego, a od Drake’a – elektryk. Starszemu udało się załatwić u siebie w domu miejscówkę na granie, a nawet trochę większą ilość sprzętu. Nagrywając pierwsze kawałki najwyżej każdy po swoim głównym instrumencie dogrywał jeszcze resztę. Obydwoje zresztą byli śpiewający, więc z tym problemów już nie było. Gorzej z ojcem Jaspera. Bo gdy ten nagle zaczął przychodzić do domu o późnych godzinach, coraz bardziej się denerwował i starał się na powrót wprowadzić u chłopaka masę zakazów. I co? I nic. Młodzieniec tak bardzo upodobał sobie takie życie, że całkowicie przestał respektować zasady ojca, żyjąc po swojemu. Dogadywał się jedynie z macochą i siostrą, chociaż i tak jak najszybciej chciał się usamodzielnić. Wciąż pilnował swoich wyników w szkole, a mimo to bawił się w najlepsze. Nie uczył się jednak tak dużo, jak wcześnie. Po prostu starał się na bieżąco, głównie w szkole. Próbował z samych lekcji i własnych spostrzeżeń wyciągnąć jak najwięcej i zapamiętać wszystko, co tylko przeleci mu przed oczyma. I tak po czasie wylądował… W Londynie. Skończył studia w kierunku chemiczno-fizycznym z wyróżnieniem. A co robi teraz? Robi za DJa, goddamnit! Kto normalny po studiach na takim kierunku i z takimi wynikami zająłby się po prostu muzyką? No cóż, Jasper stwierdził, że póki jest młody, to sobie poszaleje, a za ileś lat zostanie szalonym naukowcem. Bo dlaczego nie? To fajna zabawa. Bum i pół laboratorium spalone, a fundusze na następne dostajesz z kraju, jeżeli zadowalające są Twoje wyniki. Żyć nie umierać.
    Aktualnie Jasper jest…
    Wiecznie wesoły. Żartów nigdy dosyć. Nie powinno się być smutnym, bo powodujesz, że także wszyscy wokół ciebie tacy się stają. Nikt nie lubi patrzeć na smutne mordy! Śmiać się, już! Ze wszystkiego co popadnie! Zobaczycie, wyjdzie wam to tylko na zdrowie! Uśmiech prawie w ogóle nie opuszcza Jasperowych warg!
    Aktywny. Za dużo cukru? Może. Za dużo kofeiny? JAK NAJBARDZIEJ. Jasper nie lubi siedzieć w jednym miejscu, co chwilę można go spotkać gdzie indziej. Spokojny wydaje się jedynie, kiedy coś czyta, albo gdy śpi. Chociaż nawet coś czytając potrafi całkiem często ruszać dolnymi kończynami jakby właśnie grał na perkusji. Żeby spalić nadmiar energii często w wolnym czasie chodzi na siłownie, biega, jeździ na rowerze. No wszystko. A przy tym utrzymuje świetną sylwetkę, więc też nie ma na co narzekać.
    Beztroski i roztrzepany. Na dodatek leniwy! Nigdy nie przejmuje się nazbyt przyszłością, woli czerpać radość z aktualnej chwili. Zawsze większość się mu udaje, więc po co ma się bać tego, co będzie jutro? Nie ma najmniejszego sensu. Lepiej dłużej pospać, oglądać świat z uśmiechem i wykorzystywać najbardziej opłacalne chwile, które daje, żeby wybić się ze swoim sukcesem. Jasper często zapomina o różnych duperelach ze względu na wagę ich ważności. Jeżeli nie są koniecznością, to wrzuca je do takiej szuflady w swoim mózgu, w której mogą ławo zginąć. Cóż, każdy ma zresztą podobnie, mało osób nosi ze sobą kalendarzyk. A pro po kalendarzyka. On w sumie takowy ma, ale zapisuje w nim tylko koncerty i wydarzenia w klubie, w którym jest DJem.
    Optymisto-realista. Widzi świat tylko na kolorowo, niczym się nie przejmuje ale i tak mierzy siły na zamiary. Musi się naprawdę dobrze przed czymś przygotować, zanim to zrobi. Czasem jest to chwila, innym razem dłużej.
    Ma stanowczo ZŁY TIMING w stosunkach międzyludzkich. Niektórym osobom może się to spodobać, bo wszystko idzie o wiele szybciej… ale niektórym z tego właśnie powodu może to nie przypaść do gustu. Chłopak po prostu mówi to, co myśli. Jest szczery i gadatliwy, przez to albo może narazić się na podryw ze strony za bardzo rozpustnych osób, albo z drugiej strony zniechęcić do siebie te bardziej zamknięte. W każdym razie jest w porządku. Nie lubi nikogo krzywdzić, dlaczego miałby?
    Ciekawski. Zobaczy jakiś nowy sprzęt? Trzeba zobaczyć, jak działa. Chemiko-fizyk z zainteresowaniami również technicznymi i informatycznymi. O cholera, to niedobra mieszanka D: Wszędzie w tych sprawach wściubia nosa, ciekaw co ma jakie funkcje i jak sam mógłby je wykorzystać. Zresztą, jak bardzo mu się nudzi, to sam potrafi wziąć śrubokręt i coś przerobić na swoją korzyść. Nie tyka się tylko pojazdów na własną rękę, bo jakby coś poszło nie tak, to nie byłoby za fajnie.
    Odpowiedzialny. Ale tylko wtedy, kiedy naprawdę trzeba takim być i gdy szczególnie się postara. Można nawet dziecko zostawić pod jego opieką, a wróci całe i zdrowe, najedzone i wyspane. A co lepsze – w bardzo dobrym humorze!
    Poważny. Gdy wymaga tego sytuacja. Albo gdy jest sam w domu. Będąc samemu nie ma się do kogo uśmiechać. Oczywiście, nie jest tak za każdym razem, ale całkiem często. W każdym razie – wiedzcie, że McLavie potrafi być… poważny. Cóż za przerażające słowo.
    Stanowczy. Coś postanowił? Na pewno w końcu to zrealizuje. Uda mu się i nie ma innej możliwości. Co z tego, że zajmie to długo? Jest..
    Cierpliwy. I to chyba najlepsza cecha Jassiego. Jak nie teraz, to jutro. Ma w końcu czas. Ma całe swoje życie na zrealizowanie któregoś podpunktu, w końcu więc dopnie swojego.
    A kiedy zajdzie potrzeba na zauroczenie kogoś.. Cóż, oprócz żartów Jasper zna parę całkiem szarmanckich chwytów w stosunku do płci pięknej tudzież brzydkiej, która często wcale taka brzydka nie jest. W stosunku do obiektu, który sobie najbardziej upodobał, zawsze stara się być wyjątkowo urzekającym i automatycznie staje się też czuły. Ot, taka jego natura. Nigdy nie skrzywdziłby kogoś, kogo kocha, więc jeżeli chodzi o związek, jest osobą godną najwyższego zaufania. Jest po prostu kochany pod tym względem i już. Przytulałby, całowałby i cały czas komplementował, przy okazji sprawiając prezenty.
    I.. właściwie to chyba z grubsza on. Di Endo.

Największe wady:
    - Jeżeli się już rozkręci, ciężko mu przestać z głupimi żartami
    - Kiedy jest zmęczony, może być nieco wredny, chociaż rzadko się mu to zdarza.
    - Leniwy :I
    - Uwielbia długo spać, ale nieczęsto zdarza się takowa okazja.
    - Kiedy nie ma w domu kawy, mogą stać się z Jasperem następujące rzeczy: depresja, nagły spadek energii życiowej, zdenerwowanie, ochota na odizolowanie się na jakiś czas, zapaści nerwowe, brak chęci do życia, zaprzestanie czynności głosowej, spadek witalności i odporności, etc., a w końcu osobnik w przypływie nagłej myśli, pójdzie do sklepu po więcej.
    - Bardzo lubi zwierzęta i kiedy zobaczy jakiegoś bezdomnego psiaka, nie będzie mógł się powstrzymać od zabrania go do mieszkania, kiedy… nie może.
    - Szczególnie upodobał sobie niebezpieczne i paskudne zwierzęta. Jadowite węże, duże pająki…
    - Za często coś rozkręci. Ciekawość nie zna granic. Ważne, że… po złożeniu.. jakoś działa.
    - Rzadko jest w domu.
    - Pali. No przykro mi, wpadł w ten nałóg pod koniec szkoły i tak jakoś już zostało. Ma zamiar przestać, zresztą, nie pali jakiejś niewyobrażalnej ilości fajek dziennie, można nawet powiedzieć, że mało.

Zainteresowania:
    MU-ZY-KA. Po pierwsze i bardzo grube. Jasper chyba by zwariował, gdyby przez dzień przez jakiś czas nie posłuchał muzyki. A gościu słucha wszystkiego. Od klasyki po core. No, może gorzej z rapsami, bo jakoś nigdy go do tego nie ciągnęło. Ale na stówę zna parę kawałków i wykonałby je perfekcyjnie. Gra, śpiewa, jeździ na koncerty i raz na jakiś czas nawet odwiedza filharmonie, kiedy trzeba się wyciszyć. Oczywiście, co do koncertów, czasem też organizuje je dla własnego zespołu, który aktualnie liczy cztery osoby. On na perkusji i wokalu, Drake jako pierwsza gitara, również z wokalem, potem Mark – druga gitara no i Alan na basie.
    Następny w kolejce jest sport. Jasper i ogląda i sam ćwiczy, czy gra w jakieś gry zespołowe, kiedy zgada ekipę. Najczęściej jest to koszykówka albo piłka nożna. Nie przepada za to za siatkówką. Znudziła mu się, po prostu D:
    Jest zapalonym fanem kawy i różnych jej gatunków i sposobów przygotowywania. Nic jednak nie zastąpi parzonej, mocnej czarnej. O taaaak. Jak najmocniejsza to jak najlepsza kawa. I tyle w tym temacie. Może pić hektolitrami, jeżeli nikt go nie powstrzyma, wypłukując sobie z organizmu wszystkie witaminy. Co z tego, kiedy kawcia taka dobra?
    Uwielbia robić sobie żarty ze wszystkiego, a w szczególności z aktualnych, głupich nowinek ze świata, dlatego też czytuje różne portale w Internecie, gazety.
    Trollowanie wszystkich w około na pewno zalicza się u niego do zainteresowań.
    Broń palna i biała. Swojego czasu interesował się różnymi kalibrami broni, jak się wykuwa metale i tak dalej. W końcu – pan chemik. Czytał mnóstwo książek poświęconych historii broni i zna o nich teraz masę ciekawostek. Najbardziej upodobał sobie miecze i noże wykuwane technikami dalekiego wschodu i nigdy nie może się na nie napatrzeć, jeżeli ma okazję.
    Sprzęty muzyczne i nie tylko. Cały czas śledzi nowinki ze świata techniki, a gdy ma okazję, kupuje coś nowego, sprawdzając, co ma w środku, a dopiero potem tego używa. Tak to już z nim jest!
    Motoryzacja. No typowy facet, co nie? Sport, motoryzacja, imprezy. Ale nie da się zaprzeczyć, że dźwięk silnika oprócz dźwięku gotującej się wody na kawę jest także wspaniały dla Jaspera. On samochodu.. stanowczo nie prowadzi normalnie. Kiedy tylko jest szansa, że policji w pobliżu nie ma – MUSI jechać z piskiem opon i jak najszybciej się da. Pirat jeden D: Ale jeździ tak wyłącznie sam. Mając kogoś za pasażera co najwyżej postraszy. Nigdy nie ryzykowałby czyimś życiem, więc… „No, to teraz grzecznie zapnij pasy.” Lubi też motocykle. Od jakiegoś czasu planuje sobie takiego sprawić, ale czy w końcu zajrzy do punktu sprzedaży.. hm. Ciekawe.
    Książki również leżą po stronie jego zainteresowań. Nie tylko powieści różnego rodzaju, ale czytuje też wydania naukowe. Przed snem, o ile ma siłę, albo w jakichś wolnych chwilach. Nawyk z dzieciństwa, którego ciężko się pozbyć. Ale to dobrze. W końcu książki to pożywienie dla umysłu, jak to kiedyś ktoś powiedział… Tylko.. kto?

Dodatkowe:
    - Ma pająka. O bardzo genialnym i niepodważalnym imieniu – Bożydar. Ma go już od dłuższego czasu. Jest to ptasznik biało kolanowy, którego Jasper upodobał sobie jak tylko go zauważył w zoologicznym.
    - Oprócz jego nie miał żadnego zwierzaczka w swoim życiu DD:
    - Ale uwielbia psy.
    - Nie przepada za cejlońską herbatą.
    - Bardzo lubi sajgonki. Szczególnie w pewnym lokalu na skraju parku.
    - Swoje kolczyki zrobił dosyć wcześnie, a jego ojciec dowiedział się dopiero, gdy go z nimi zobaczył. Wyobraźcie sobie ten raban.
    - Jego włosy mimo rozjaśniania w celach farbowania są bardzo mocne. Zresztą, mocniej rozjaśnia tylko te przeznaczone na błękit.
    - Nienawidzi kurczaków! Kiedyś jeden go gonił, jak mieszkał u Sandy. Ale smakują całkiem nieźle, więc.. who cares
    - Zna całkiem dobrze niemiecki, ale nienawidzi tego języka D: Oprócz tego uczył się też włoskiego, na pewno dogadałby się z obcokrajowcem, który zna ten język.
    - Gdyby mógł, piłby jedynie kawę. Bez mleka. Nie wolno bezcześcić dzieła jakąś białą lurą.
    - Ma bardzo dobry słuch muzyczny i świetnie wyćwiczone struny głosowe. Śpiewa, growluje, screamuje bez większych problemów.
    - Ale czasem dopada go ból gardła, jak za bardzo drze się na zimnie.
    - Za to bardzo rzadko choruje na cokolwiek innego.
    - ZUPEŁNIE nie potrafi gotować, nawet go o to nie proście! Maksymalnie zrobi kanapki. Ewentualnie jajecznicę.
    - A jak się zagapi to i ją trochę przypali.
    - Jest bardzo wyluzowany.
    - Na lewej stopie ma dwie blizny po przygodzie kijkiem do kiełbasek!
    - Oprócz sajgonek ma fioła na punkcie włoskiego i azjatyckiego żarcia.
    - Ogólnie żarcia, ale to szczegół.
    - Z owoców chyba najbardziej lubi kiwi.
    - Próbował kiedyś nauczyć się grać na saksofonie. Ale coś mu nie wychodziło i rzucił to w uj D:
    - Wyobraźcie sobie reakcje jego ojca na niebieskie włosy.
    - Jego kumpel ze szkoły średniej mieszka dwie ulice dalej.
    - Lubi grać z paczką w gry RPG typu DnD.
    - Sam raczej nie może być w tych grach Mistrzem Gry, bo uśmierca drużynę już w pierwszej sesji. UPS. To nogę Ci ucięli? Tak mi przykro. Po chwili się wykrwawiłeś, umierasz.
    - W łóżku ma bardzo dużą poduszkę, a śpiąc ma odruch dziwnego jej układania, przez co czasem śpi wyżej, niż wskazane jest dla zdrowia.
    - Albo całkiem spada z łóżka, jak mu się coś śni.
    - A zdarza się do bardzo rzadko. Raczej kładzie się i „zaraz budzi”.
    - Zazwyczaj jak gdzieś jedzie, ma w torbie laptopa.
    - W samochodzie zamontował specjalnie mocne głośniki, bo gdy wyjeżdża z grupą na nocowanie w jakimś lesie, fajnie jest mieć ze sobą dobry sprzęt nagłośniający, żeby słuchać DOBREGO jazzu. Żartuję, żartuję. Po prostu jakiejś muzyki. Nie jazzu. Nie, nie jego xD
    - Swój budzik sam nagrał. A jego treść to krzyk: „WSTAWAJ LENIWY SKURW*****” D:
    - Jego szef jest bardzo ugodowy w stosunku co do niego.
    - Kiedyś fryzjer, do którego już zresztą daaawno nie chodzi, spaprał robotę i zamiast jasnoniebieskich pasemek na granacie zrobił.. jasnozielone pasemka na granacie. Nie wyglądało to aż tak źle, no ale nieplanowany efekt, który Jasper szybko naprawił idąc do innego fryzjera.
    - Zawsze ma ze sobą bezprzewodowe słuchawki.
    - Co chwilę na mieście pytają się go, czy nosi kolorowe soczewki, a on nie odpowiada jednoznacznie. …hehe. Niech się zastanawiajo.
    - Ostatnia dziewczyna, którą miał, zdradziła go. Od dawna nie był już w poważnym związku.
    - Uwielbia klimaty fantasy.
    - Kiedyś bawił się w pisanie krótkich aplikacji, ale już tego za bardzo nie robi.
    - Co jakiś czas, kiedy dzwoni Sandy, pyta się go, kiedy w końcu się ożeni.
    - W szkole średniej robił kiedyś papercraft, pokrywając go żywicą poliestrową.
    - Jakieś półtora roku temu często bywał na strzelnicy.

Miejsce zamieszkania:
    Już od dłuższego czasu mieszka w Londynie. W kamienicy, znajdującej się dosyć blisko samego centrum. Aczkolwiek jest tam całkiem cicho, jak na takie miejsce. Mieszkanko całkiem w porządku, znajduje się na wyższym piętrze. Może nie zachowuje go NIESKAZITELNIE czystego, ale jednak stara się zapobiec niepotrzebnej ewolucji istot, które jednak ogarnia co jakiś czas.

Wykonywany zawód:
    I jeszcze jeden i jeszcze raz… Jest DJem w pobliskim klubie. Przygotowuje muzykę na różne imprezy, robi remixy, składanki dla określonych subkultur i nie tylko. Oczywiście, od czasu do czasu chętnie występuje tam również ze swoim zespołem.


Jasper McLavie Osegdh
No. Nareszcie legalnie mogę przebywać na tym forum. O wielki Luciusie, wybacz mi, iże ja tak długo żem ją pisał... No ale, kurczę, czasu nie było, a jak było, to się szło spać, bo się było zmęczonym D:
Przepraszam jeszcze raz i oddaję ów kartę w Twoje łapki.
A, musiałem rozdzielić, bo się dodać nie chciała, za to też przepraszam!
*Kłania się*

Evil
Powrót do góry Go down
Rosalie
Różyczka
Rosalie


Liczba postów : 51
Join date : 13/01/2014
Age : 25

Jasper McLavie Empty
PisanieTemat: Re: Jasper McLavie   Jasper McLavie EmptyWto Kwi 29, 2014 9:30 pm

Niestety, Lucius - z tego co się dowiedziałam - ma zamęt w pracy, więc w zastępstwie przysłano mnie, nioch.
Karta... Karta jest świetna. Pomimo jej ogromu przyjemnie i szybko się ją czytało. Odpuszczam ci nawet emotikony, których stosowanie określa regulamin. Będę obserwowała twoje poczyniania w strefie fabularnej, a na razie życzę udanej gry.
    Akceptuję, of course.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Jasper McLavie Empty
PisanieTemat: Re: Jasper McLavie   Jasper McLavie Empty

Powrót do góry Go down
 
Jasper McLavie
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Jasper F. "MJ" McLavie
» Jasper Moore
» Moore Jasper.

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Yaoi Gakuen :: Postaci :: Akta postaci-
Skocz do: