IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Domino's Pizza Pub

Go down 
AutorWiadomość
Daveth
Kapitan drużyny koszykarskiej
Daveth


Liczba postów : 103
Join date : 18/01/2014
Age : 28

Domino's Pizza Pub Empty
PisanieTemat: Domino's Pizza Pub   Domino's Pizza Pub EmptySob Kwi 05, 2014 7:03 pm

Jeden z lepszych lokali typu pizzeria w okolicy. Można tu zarówno dobrze zjeść, napić się, jak i zabawić. Do dyspozycji klientów są dwie sale (dla palących oraz niepalących), a w okresie letnim także ogródek. To ciepły i przyjemny lokal, w którym poza bogatą kartą menu (nie tylko w pizze, ale także rozmaite przystawki, desery i różnorakie alkohole), posiada także trzy stoły bilardowe do dyspozycji. Lokal otwarty jest od godziny 10:00 do 1:00, przy czym kuchnia oferuje swoje usługi tylko do godziny 23:00, zaś bar do zamknięcia.
_________________


Ostatnio zmieniony przez Daveth dnia Sob Kwi 05, 2014 9:18 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Daveth
Kapitan drużyny koszykarskiej
Daveth


Liczba postów : 103
Join date : 18/01/2014
Age : 28

Domino's Pizza Pub Empty
PisanieTemat: Re: Domino's Pizza Pub   Domino's Pizza Pub EmptySob Kwi 05, 2014 8:02 pm

Zanim opuścili boisko, głośno jeszcze pozdrowił zastępującego ich zaraz na nim Alexandra. Kolejny, który lubił popisy. Pewnie chętnie by go trochę poobserwował z czystej ciekawości, lecz na teraz miał zbyt ważną misję do zrealizowanie. Misję pod pseudonimem: „Dogodzić Ulissesowi” - byle bez dziwnych skojarzeń, choć te mogły się nasuwać pod wpływem jego wcześniejszych uwag odnośnie scenariusza ich zaplanowanej „randki”. Nie tracąc towarzyszącego i Davethowi rozbawienia, oznajmił mu, że powinien lepiej uważać na to co mówi, bo jeszcze się okaże, że faktycznie na sam jej koniec dostanie to czego chce i dopiero będzie miał.
Oczywiście wziął to wszystko za żart, choć trzeba przyznać, iż mimochodem zaczął się zastanawiać co by było, gdyby rzeczywiście wywinął mu taki numer? … Zapewne jak nic dostałby w twarz. Podejrzewał, że niebieskowłosy może i jest bardzo przyjaznym i rozrywkowym gościem, ale za coś podobnego nie darowałby mu tak po prostu. W końcu mało jakiemu facetowi marzy się zostać pocałowanym przez drugiego osobnika płci męskiej. Zwłaszcza, jeśli nie jest on gejem, a przecież o tego rodzaju preferencje nie pytał i teoretycznie pytać ot tak nie powinien, jakkolwiek z drugiej strony - co to dla niego? Nie było zbyt wielu tematów przed którymi podjęciem by się powstydził. Może przy piwie zagadnie, skoro już wpadło mu do głowy? Ale z drugiej strony to może być problem. Bo co jeśli pytanie odbije się piłeczką i w jego kierunku? Hm. Nie był pewny. Trzykrotnie sypiał już z dziewczynami, lecz do żadnej nie czuł niczego specjalnego. W jednej wydawało mu się, że był istotnie zauroczony, jednak przeszło mu tak szybko jak się zaczęło. Ba! Raz nawet czuł coś, co mógł przyrównać do tego, co nazywają miłością lub przynajmniej poważnym zadurzeniem. Problem był tylko jeden, a mianowicie taki, że traf padł na innego... Chłopaka. Na dodatek koszmarnego homofoba, który był jego dręczycielem z lat wczesnoszkolnych. Mocno skomplikowana sprawa, całe szczęście z dawna zakończona. Samego faktu iż kręcił go inny chłopak nie uważał za szczególnie problematyczny. Bo jakie miało znaczenie czy padało na jedną czy drugą z płci? Cóż, niezależnie od odpowiedzi jaką udzieli mu Ulisses lub nie, lepiej nie ryzykować z tego typu żarcikami. Nie chciałby go wszakże do siebie zrazić.
Ostatecznie zgodził się na wybranie pierwszej pizzerii, w której ceny nie będą nadto kosmiczne, a piwo nie będzie przypominało smakiem, cytując słowa Davetha: „zlewkowych siuśków”. Przy okazji mieli świetną możliwość by jeszcze nieco ochłonąć podczas leniwego przemarszu z terenów szkoły na miasto i dalej przez nie. Rozmowa również toczyła się między nimi swobodnie, po tym jak młodszy z nich wreszcie dodzwonił się do znajomego od psów i rozwiązał swój drobny problem.
Brunet nie był z tych, którzy przez dłuższy czas umieli zachować milczenie. Kiedy się na dany temat nakręcał, często zdarzało mu się także gestykulować, czym sam niespecjalnie się przejmował, chyba że przypadkowo zdołał tym sposobem kogoś zaczepić lub potrącić ręką. Szukając pizzerii, zdarzyło się to aż trzykrotnie...
Nim znaleźli to czego szukali, minęło niemalże 30 minut, lecz w miłym towarzystwie, mijającego czasu praktycznie nie dało się wyczuć. Domino's Pizzeria Pub wydawało się dobrym miejscem. Światła były tu nieco przyciemnione dzięki lampą o czerwonych i brązowawych kloszach, uwieszonych na ścianach. Na stolikach również stały niewielkie świeczuszki, nadające odpowiedniego klimat.
- Tu będzie chyba całkiem nieźle. Co na to „Jaśnie Panicz”? - zasiadł przy jednym ze stolików w kącie. Mieli tu wygodne, oblekane czarną skórą kanapy.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Domino's Pizza Pub Empty
PisanieTemat: Re: Domino's Pizza Pub   Domino's Pizza Pub EmptyNie Kwi 06, 2014 5:41 pm

Właściwie nad opcją pocałunku zaczął się tak naprawdę zastanawiać dopiero po usłyszeniu komentarza na ten temat od swojego rozmówcy. Rzecz jasna nie wierzył, że Daveth zdobędzie się chociażby na całusa, w końcu obaj są chłopakami, mimo to zaczął sobie wyobrażać taką sytuację, na dodatek próbował odkryć swoją reakcję na pocałunek, o ile by do niego doszło. Mało prawdopodobne było to, aby go uderzył, jednocześnie nie byłby do końca zachwycony, chociaż w duchu byłby szczęśliwy z faktu, że komuś wpadł w oko. Coś w tej myśli drażniło, a jednocześnie bawiło, ponieważ zwyczajnie nie przyjmował do wiadomości, że kiedykolwiek miałby się całować z kapitanem. Sam nie zainicjowałby pocałunku, bo nic do niego nie czuje, z kolei Dav miałby z tym pewne trudności, chociażby dlatego, że różnica w ich wzroście jest znacząca. Chłopak musiałby wspinać się na palcach albo byłby zmuszony złapać Ulissesa za koszulkę i pociągnąć w dół, by się pochylił. To byłoby doprawdy komiczne i z całą pewnością zepsułoby cały romantyczny nastrój.
Niebieskowłosy poczuł się nieco winny, że pozwolił sobie na tyle swobody we własnych przemyśleniach, nawet jeśli tylko niewinnie teoretyzował. Gdyby tylko Daveth się dowiedział, że jest obiektem takich dziwnych teorii, mógłby się wkurzyć i to bardzo. Może nie skończyłoby się na rękoczynach, ale nic nigdy nie wiadomo. W każdym razie mogli się odprężyć w poszukiwaniach odpowiedniego lokalu, przy okazji pogadali o nieistotnych sprawach, właściwie samych głupotach. Kiedy rozgrywają uregulował kwestię załatwienia sobie zmiennika na dzisiejszy dzień, Uliss odetchnął z ulgą i zdecydowanie łatwiej przyszło mu toczyć rozmowę z osiemnastolatkiem. Nie mógł oderwać od niego wzroku dwukolorowych oczu, a wszystko przez żywą gestykulację towarzysza. Naprawdę prezentował się tak zabawnie, przez chwilę wyglądał jak energiczny zwierzak, coś niesamowitego.
Miło im się rozmawiało w drodze, na całe szczęście dobre humory nie opuściły ich po przekroczeniu progu pubu. Miejsce z całą pewnością klimatyczne przede wszystkim dzięki oświetleniu. Wystrój również był ciekawy, dopasowany do rodzaju lokalu. Uli skierował się za kolegą, aby zaraz usiąść naprzeciw niego na kanapie. Świeczka naprawdę sprawiała wrażenie, jakby znaleźli się na randce. Czy tylko niski skrzydłowy miał takie skojarzenie?
- Jaśnie Panicz, zgadza się z tobą, mój wierny sługo - odparł żartobliwie, rzucając mu niezwykle rozbawione spojrzenie. - Bardzo przyjazne miejsce.
Po chwili jego uwagę przykuło menu znajdujące się na stole. Otworzył kartę dań, aby zrobić małe rozeznanie w cenach, w końcu nie chce puścić kapitana z torbami. Obaj są głodni, zatem jednak ogromna pizza, wcale nie taka droga, na pewno im wystarczy.
- Może pizza Corida, co? Wołowina, bekon, cebula i podwójny ser na grubym cieście.
Powrót do góry Go down
Daveth
Kapitan drużyny koszykarskiej
Daveth


Liczba postów : 103
Join date : 18/01/2014
Age : 28

Domino's Pizza Pub Empty
PisanieTemat: Re: Domino's Pizza Pub   Domino's Pizza Pub EmptyNie Kwi 06, 2014 9:15 pm

To by dopiero było, gdyby wiedzieli, że ich myśli przez tyle czasu podążały w niemalże tym samym kierunkach. Jaka byłaby wówczas ich reakcja? Poczuliby się zażenowani, czy raczej zdołałoby ich to tylko jeszcze bardziej rozbawić? Ciężko powiedzieć na pewno. Tak czy inaczej, coś musiało być z nimi zdecydowanie nie tak skoro równie mocno się nad tym całowaniem rozwodzili. Ah, no tak... Po prostu im tego brakowało. Nawet Davethowi, niekoniecznie tego świadomemu.
Już siedząc przy stoliku, torbę oraz skórzaną kurtkę zrzucił w kąt kanapy i przeciągnął się odrobinę zamaszystym ruchem, wzbijając ramiona na całą ich długość ku górze. Nie czuł się już zgrzany. Obaj zdążyli porządnie ochłonąć i pozbyć się zmęczenia.
- Cóż za wspaniała nowina! Jestem doprawdy niezmiernie wzruszony, mogąc usłyszeć, że się Jaśnie Paniczowi podoba! To dla mnie zaszczyt, móc być Panicza podnóżkiem! - udał, że ociera łzy szczęścia, z tego wszystkiego faktycznie o mało co nie płacząc. Tyle tylko, że z żywego rozbawienia. Klimat knajpki jednak nieco pozwolił mu się uspokoić. Było
w nim coś takiego, co zmuszało rzeczywiście do refleksji, jakoby projektując wnętrze w głównej mierze postawiono sobie za zadanie na zbudowanie bardziej romantycznego nastroju niż może była tego konieczność. W końcu to pizzeria-pub. Nie żeby goście mogli na cokolwiek narzekać.
W dalszym ciągu pozostawało tu przyjemnie i atrakcyjnie dla każdego rodzaju grona towarzyskiego. Chyba tylko stoły bilardowe oraz wystrój samego baru odbiegał nieco stylem, co nie znaczyło oczywiście, że go psuł. Co zaś do menu-... Własne otworzył dopiero na alkoholach. Wszakże to jego niebieskowłosy kolega miał tu dzisiaj prawo wyboru. Przez chwilę się martwił, co by było gdyby okazał się wegetarianinem, nawet jeśli nie wyglądał. Czarna rozpacz, ponieważ żołądek Davetha domagał się zdecydowanie mięsa.
Nie zawiódł się. Z uśmiechem pokiwał entuzjastycznie głową.
- Cokolwiek na grubym cieśnie i z duża ilością mięsa będzie świetne! Hej, mają tu też spory wybór piw. – zanurzył się znowu w menu. Akurat podeszła do nich całkiem niczego sobie kelnerka, witając ich delikatnym uśmieszkiem. Nie przyciągnęła jednak jakoś nadto uwagi samego bruneta.
- Jaśnie Panicz jest już zdecydowany? – celowo zadał to pytanie Ulissesowi z teatralną troską i niemalże powagą, na co dziewczyna widocznie zrobiła wielkie oczy, które szybko utkwiły w osobie jego starszego kolegi. Cudem nie wybuchnął na to śmiechem.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Domino's Pizza Pub Empty
PisanieTemat: Re: Domino's Pizza Pub   Domino's Pizza Pub EmptyPon Kwi 07, 2014 7:21 pm

To teatralne zachowanie w wykonaniu Davetha było nad wyraz komiczne, ale właśnie takie miało być i im obu bardzo to odpowiadało. Ulisses nawet na chwilę nie potrafił już powrócić do powagi, po prostu musiał się co rusz zaśmiać, aby dać upust swojemu rozbawieniu, którego nijak nie dało się stłumić. Kiedy dostrzegł łzy szczęścia w kącikach oczu towarzysza, jeszcze trudniej przychodziło mu się opanować. Docisnął dłoń do ust, kuląc się delikatnie i pochylając głowę, aby w ten sposób spróbować nieco się uspokoić, lecz to wcale nie pomagało. W końcu wziął głęboki wdech i usiadł prosto, rzucając kapitanowi dziękczynne spojrzenie. Dawno się tak dobrze nie bawił, a przecież Dav wcale nie spędził z nim tak wiele czasu, mimo to już doprowadził go do tak fatalnego stanu. Przez chwilę niebieskowłosy potępiał swoje zbyt szczere, przez co za bardzo entuzjastyczne reakcje, po cichu robił sobie w duchu wyrzuty, choć umysł podpowiadał mu, że wcale tak bardzo się nie wygłupił, a już na pewno nie bardziej niż kolega, co próbuje go rozbawić do rozpuku.
- Powinieneś zostać komikiem - rzucił w jego stronę w miarę spokojnie, przynajmniej starał się zabrzmieć naturalnie.
Uśmiechnął się szeroko odsłaniając przy tym dwa równe rzędy białych zębów, kiedy usłyszał jego odpowiedź. Wychodzi na to, że obaj mają słabość do mięsa, zatem nic nie stoi na przeszkodzie, aby zamówić taką a nie inną pizzę, która wcale nie jest taka strasznie droga. Uliss w jednej chwili przerzucił kilka kartek w menu, aby zerknąć na propozycję piw. Jeden duży kufel z całą pewnością wystarczająco go rozluźni, tyle mu wystarczy. Najważniejsze, żeby się najeść i napić w miłym towarzystwie. Na dodatek wszystkie te rarytasy ma za darmo, zatem nie ma co za dużo myśleć, muszą zająć się zabawą. Miejsce bardziej odpowiednie na randkę niż na wypad dwóch znajomych, ale i tak jest dobrze. Potem może zagrają w bilarda, wtedy też całkowicie zapomną o nazbyt kameralnej scenerii. To przede wszystkim świeca na stoliku nadaje wszystkiemu romantyczności. Jak to dobrze, że wszystko ich bawi, dzięki temu nie przejmując się niczym.
Gdy zbliżyła się do nich kelnerka, niski skrzydłowy skinął grzecznie głową w jej stronę na powitanie, lecz zaraz odwrócił wzrok w bok z lekka zawstydzony, bo nagle obdarzyła go tak mocno zszokowanym spojrzeniem. Dav musiał znów zwrócić się do niego tym tytułem specjalnie w jej obecności, w końcu chciał mieć jak najwięcej uciechy z tej sytuacji. Zaśmiał się nieco nerwowo i podrapał po potylicy. Odrobinę było mu niezręcznie, jednak nie zamierzał niczego wyjaśniać. Zresztą, dziewczyna sama pewnie się domyśliła, że robią sobie żarty.
- Poprosimy pizzę Corida w największym rozmiarze i dla mnie duży kufel piwa - odpowiedział wreszcie na pytanie towarzysza stale mu się przyglądając. Będzie go torturował intensywnym spojrzeniem, niech ma za swoje. - A co dla ciebie, mój wierny sługo?
Powrót do góry Go down
Daveth
Kapitan drużyny koszykarskiej
Daveth


Liczba postów : 103
Join date : 18/01/2014
Age : 28

Domino's Pizza Pub Empty
PisanieTemat: Re: Domino's Pizza Pub   Domino's Pizza Pub EmptySro Kwi 09, 2014 2:03 pm

Do klasycznych ponuraków, mruków i nudziarzy z pewnością nie należał. Owszem, kłamstwem byłoby powiedzieć iż tego rodzaju przydomki nie przylegały niegdyś także i do jego osoby, ponieważ jako dziecko stanowił całkowite przeciwieństwo obecnego siebie. Markotny, trzymający się w cieniu i zawsze na uboczu, nie lubiący gdy zbyt wiele osób przebywało w jego otoczeniu, w ogóle nie przypominał tego wesołego, tętniącego energią oraz uwielbiającego przyprawiać innych o dobre samopoczucie chłopaka. Obecnie czuje się przede wszystkim dobrze, kiedy inny czują się w ten sposób przy nim. Dużo sobie rekompensuje, mogąc przyprawiać o uśmiech. Pewne dlatego czasami potrafił zachowywać się nawet jak ten skończony kretyn, byle tylko rozruszać posępniaka, który akurat ma pecha stać się nową ofiarą jego towarzystwa. Nadmiar optymizmu nie wszystkim musi przypadać do gustu, a i nie zawsze robi dobrze zdrowiu samego optymisty. Zabawne ile rzeczy jest w stanie zdziałać z powodu własnego egoizmu. Owszem. Egoizmu, którego tylko on sam jest świadom. W dalszym niemniej ciągu robiło mu się bardzo miło, widząc, że Ulisses ciągle ma powód do śmiechu. To dźwięk, który wewnętrznie bardzo go uspokajał.
Rozsiadł się więc wygodniej, przecierając na szybkiego oczy. Zdaje się, że sam nie miał ostatnimi czasy bawić się równie świetnie co teraz.
- Komikiem? – przekręcił głowę do boku, jak to czasami mają w zwyczaju robić psiaki, próbujące połapać się w słowach nowej, nieznanej im jeszcze dotąd komendy. - Czemu nie~? - uśmiechnął się do tego pomysłu, jednocześnie usiłując wyobrazić sobie samego siebie, wychodzącego na scenę jakiegoś teatru czy czegoś zgoła podobnego. Ludzi czekających na odegranie paru numerów, mających ich doprowadzić do bólu brzucha z rozpuku. Nigdy by mu to nie przyszło do głowy i uznał, że faktycznie było w tym coś pociągającego, lecz z drugiej strony...
- Brzmi nieźle, ale chyba wybrałem sobie nieodpowiedni kierunek nauczania. Poza tym wiesz... Ym... - podrapał się zwyczajowo po czubki nosa, jak zawsze gdy czuje nieznaczne zakłopotanie przed tym co zamierza powiedzieć lub zrobić. - Myślę o koszu dość poważnie. – przyznał, brzmiącym odrobinę bardziej naturalnie, bo i nie wymuszanym, poważnym tonem, nie zdarzającym się nazbyt często. - Nie ma raczej zbyt wielu rzeczy do których się nadaje. - palcami dłoni, które wcześniej trzymał przy nosie, rytmicznie popukał teraz o skrzętnie zafoliowane strony leżącego przed nim menu. - Chociaż miło by też było, gdyby udało mi się skończyć weterynarię. – dodał po namyśle i podpierając się łokciami o kraniec blatu stolika, wychylił przez stół, świdrując Ulissesa spojrzeniem jednoznacznie wyrażającym zaciekawienie. - A co z tobą? Jak teraz o tym myślę, chyba nigdy nie miałem okazji spytać.
Musiał przy okazji uważać, żeby nie nachylać się za bardzo nad świecą. Nie byłoby zbyt ciekawie, gdyby przydługie kosmyki zajęły się ogniem, prawda? Raczej ciężko sobie wyobrazić młodego kapitana w łysinie, tudzież obciętego na jeża. Nie byłoby nawet specjalną przesadą stwierdzić, że wyglądałby w obu z tych fryzur po prostu idiotycznie, a dokładając do tego jeszcze te wszystkie sińce na rękach, nogach i zawsze przynajmniej jednego na twarzy, wręcz sprawiałby wrażenie młodocianego chuligana. Psychochuligana, zważywszy na wiecznie błądzący na ustach uśmieszek.
Piwo już dla siebie wybrał, na pizze też mieli patent – czyli wszystko szło jak najbardziej po ich myśli! Gdy już się najedzą i skończą pierwsze piwo, drużynowy rozgrywający z całą pewnością będzie próbował zaciągnąć swego kompana do stołu bilardowego, o ile ten pozostanie do tego czasu wolny. Nie był co prawda specem, ale każdy rodzaj rywalizacji sprawiał mu frajdę - zwłaszcza w miłym towarzystwie. I kto wie? Może przynajmniej tutaj nieco podbudowałby się po przegranej w kosza? Nie żeby jakoś szczególnie to teraz przeżywał, bo wyszło z tego więcej dobrego niż mógłby przypuszczać, ale to zawsze punkt dla męskiego ego. Aczkolwiek... Całkiem sporo zdołał ich sobie nabił, zaangażowawszy to małe przedstawienie z udziałem obsługującej stoliki pubu dziewczyny.
Początkowo lekko zdezorientowana, szybko jednak zrozumiała, że chłopcy robią sobie z niej zwyczajny ubaw, i to bynajmniej nie w złym tego słowa znaczeniu. Parsknęła więc dyskretnie w niewielki notesik trzymany w dłoniach, którym na moment uniosła do ust. Ciekawszą jednak zgoła reakcją wykazał się sam „Panicz”, któremu Dave za każdym razem gdy tamta nie patrzyła, rzucał roziskrzone rozbawieniem spojrzenia. Nie udało mu się nazbyt długo wytrzymać z powagą i spokojem. Musiał się uśmiechnąć.
- Dwa duże kufle! – pokiwał głową i zaraz się poprawił. - Za Panicza miłosiernym przyzwoleniem. Ah, twoja łaska jest doprawdy wielka! – nie wytrzymał niestety wiercącego mu dziurę w brzuchu wzroku Ulissesa, uciekając przed nim gdzieś w bok. Docisnął przy tym wierzch dłoni do ust, starając się nie wybuchnąć śmiechem. Miał widocznie nadęte wstrzymywanym powietrzem policzki. Ramiona co rusz spazmatycznie podrygiwały. Nie wytrzymał.
- Pfffh...
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Domino's Pizza Pub Empty
PisanieTemat: Re: Domino's Pizza Pub   Domino's Pizza Pub EmptyCzw Kwi 10, 2014 8:07 pm

Czy rozbawianie drugiej osoby można w jakimkolwiek przypadku uznać za objaw egoizmu? Raczej nie, a tak przynajmniej uważał Ulisses, który z zabawnego zachowania swojego kompana czerpał naprawdę mnóstwo radości. Skoro obaj cieszyli się ze swojego towarzystwa, przy czym też nawet na chwilę nie przestawali się dobrze bawić, znaczyło to, że obaj czerpią korzyści z tej sytuacji. Chichrali się jak dwa głupki, patrzyli na siebie z rozbawieniem i jeszcze na dodatek gadali o błahych rzeczach, właściwie o samych głupotach. Prawdopodobnie najlepsze w tym wszystkim było to, że żadnemu z nich nawet odrobinę to nie przeszkadzało, bo niby z jakiej racji by miało? Lepiej cieszyć się ze wszystkiego niż zamulać. Zresztą, teraz całkowicie nie ma atmosfery na zadumę, poza tym szkoda wykorzystywać wolny czas po szkole na refleksje, zwłaszcza, że mają szansę na dobrą zabawę.
Nagle głos Davetha zabrzmiał bardziej poważnie, choć nie brakło w nim nuty wesołości. Cały czas towarzyszyło im uczucie wesołości, więc trochę zaskakujące było to, że chłopak tak swobodnie rozpoczął bardziej wymagający temat. Ale to wcale nie było takie złe, ponieważ dzięki temu Uliss mógł dostrzec, jak bardzo jego rozmówcy zależy na koszykówce. Zaraz do jego umysłu wkradła się myśl, że może jednak Dav wreszcie postanowił się przed nim otworzyć. Zawsze dobrze bawili się w swoim towarzystwie, temu nie da się zaprzeczyć, jednak niebieskowłosy już dawno dostrzegł, że kapitana szkolnej drużyny koszykarskiej otacza niewidzialny mur. Rzadko kiedy można było wydobyć od niego więcej informacji na temat planów na przyszłość, dzieciństwa czy życia uczuciowego. Co prawda, Uli nigdy nie wciskał nosa w nieswoje sprawy, jednak zawsze chciał lepiej go poznać, lecz nigdy nie mówił o tym głośno, prędzej tłumił w sobie wszelką ciekawość.
- Wydaje mi się, że nie dostrzegasz swoich możliwości. Rewelacyjnie grasz w kosza, choć nie jest zbyt wysoki, na dodatek zwierzęta cię lubią, a tak przynajmniej przypuszczam, więc masz spore szanse, by zostać świetnym weterynarzem. Potrafisz mnie rozśmieszyć jak mało kto. Wcale nie brzydki z ciebie chłopak, więc musisz mieć spore powodzenia, zwłaszcza, że jesteś też kapitanem drużyny koszykarskiej. Głęboko wierzę w to, że masz jeszcze więcej atutów.
Posłał mu ciepły uśmiech, a w jego oczach można był dostrzec troskliwe iskierki. Sam nie wiedział, dlaczego uderzyły w niego matczyne uczucia, bo takie żywi jedynie wobec swojej matki, no i czasem wobec współlokatora. To pewnie przez to, że miał złudne wrażenie, iż Dav się pogubił. Jak zwykle nie potrafi pozostać obojętny na troski innego człowieka, jednak nie uważa to za wadę, wręcz przeciwnie. Wysoko rozwinięta empatia jest w jego przypadku zaletą, ponieważ to dzięki niej łatwiej mu się szyło z roztrzepaną rodzicielką. Nikt nie ma tyle tyle wyrozumiałości dla drugiego człowieka, ile on ma dla niej.
- Skończę wiedzę naturalną, znajdę jakąkolwiek pracę, wynajmę mieszkanie całkowicie sam i spróbuję nie szaleć za bardzo. Koszykówka wiele dla mnie znaczy, jednak nigdy nie myślałem o zawodowstwie.
Jak to dobrze, że szybko powrócili do tej jakże radosnej atmosfery. Przybycie kelnerki uratowało Ulissesa od tematu jego przyszłości. Trudno mu powiedzieć cokolwiek o dalszych losach swojej osoby, zwyczajnie nie wie, jak potoczy się jego żywot. Nie ma wielkich wymagań, chce tylko wieść spokojne życie bez większych trosk. Ale nie myślał już o tym za wiele, ponieważ musiał stłumić zawstydzenie przed dziewczyną. Tytułowanie go paniczem nie było takie złe, lecz przy świadkach czuł się tym mocno skrępowany. Sprytny Dav wiedział jak go pogrążyć, on robił to specjalnie. Za karę naprawdę karze mu doprowadzić się pod sam dom i na dodatek rozkaże mu, by go pocałował. Będzie miał awersję do końca życia do zakładów, gdy przyjdzie mu pocałować innego chłopaka!
- Lepiej uważaj, bo jeszcze zabronię ci pić i dopiero będzie - rzucił z jego stronę z chytrym uśmieszkiem. Rzecz jasna nie zrobiłby tego, jednak taka drobna groźba sprawi, że towarzysz przestanie wreszcie jeszcze bardziej ich pogrążać w oczach kelnerki. Uliss już obiecał sobie w duchu, że więcej tu nie przyjdzie. Na całe szczęście kelnerka odeszła od ich stolika, aby zrealizować zamówienie, wtedy też niebieskowłosy poruszył się nerwowo na swoim miejscu, nie odrywając karcącego spojrzenia od rozgrywającego.
- Musiałeś tak sobie żartować? - spytał z wyrzutem, przykładają dłonie do nieco zaróżowionych policzków. - Ona patrzyła się na mnie jak na wariata. Nawet nie chcę wiedzieć, co sobie o nas pomyślała.
W końcu sięgnął ręką ponad stołem, by puknąć kolegę w czoło. To nie koniec wymierzania kary, nawet kopnął go pod stołem w nogę, aby był pewien, że zrobił źle. Jednak pewne oburzenie przeszło w oka mgnieniu, aby ustąpić rozbawieniu. Sam Ulisses parsknął wreszcie śmiechem, nie dowierzając w ten wybuch radości.
- Już nigdy więcej nie wejdę z tobą do żadnego lokalu, możesz być tego pewien.
Powrót do góry Go down
Daveth
Kapitan drużyny koszykarskiej
Daveth


Liczba postów : 103
Join date : 18/01/2014
Age : 28

Domino's Pizza Pub Empty
PisanieTemat: Re: Domino's Pizza Pub   Domino's Pizza Pub EmptyCzw Kwi 10, 2014 10:11 pm

W zależności do tego z jakiej strony na to spojrzeć, większość spośród zachowań ludzkich podpiąć można pod egoistyczne. Taka już ludzka natura. To co jednemu wydaje się dobrodusznym lub wręcz miłosiernym nieraz gestem, w rzeczywistości mogło być przede wszystkim działaniem mającym podnieść samoocenę, ego tudzież zaspokoić inną wewnętrzną potrzebę „dobrodzieja”. Czy jest w tym jednak coś złego? Samo słowo „egoizm”, przez nadanie mu specyficznego, negatywnego wydźwięku, sprawia iż kojarzy się człowiekowi w sposób taki a nie inny. A przecież wcale takim nie jest. Można było być „egoistą” i „egoistą”. Niekoniecznie złym i mającym się za pępek świata. Dlatego, dopóki egoizm Davetha nie przysparzał innym problemów, nie musiał czuć się niczemu winny. Odpłacał się na tyle na ile był w stanie i czy to nie wspaniale, że mógł się przy tym naprawdę dobrze bawić? W tej chwili tak on, jak i Ulisses rzecz jasna.
Moment lekkiego oszołomienia pojawił się równie niespodziewanie co i gwałtownie. Całe szczęście, szybko udało mu się je odegnać. Odesłać w niebyt czy skądkolwiek się ono wzięło. Co uważniejsza osoba mogłaby dostrzec jak przez twarz bruneta przebiega niewyraźny cień, a spłoszone spojrzenie na pojedyncze mrugnięcie oka ucieka gdzieś w bok. Dosłownie ułamek sekundy. W chwilę później nie pozostało po tym wrażeniu najmniejszego śladu. Przywdziewając uśmieszek sprawiający wrażenie lekkiego zażenowania, roztrzepał swoje czarne kudły.
- Haha~ No masz! Ato ci komplemenciarz mi się trafił. Wiesz... Nie żebym specjalnie wysilał się na posadkę kapitana dla prestiżu czy popularności. A gdzieżby! – celowo przybrał taki wyraz twarzy, by sprawiać wrażenie łżącego w żywe oczy. Na chwileczkę.
- Żeby jeszcze nauka potrafiła mnie do siebie zmotywować tak jak zwierzaki do poświęcania im czasu i uwagi, a była równie łatwa to wkuwania co kozłowanie... Normalnie byłbym w siódmym niebie! - wzniósł ręce oraz ślipia ku sufitowi, jak gdyby czekał na jakieś objawienie czy cholera jedna raczy wiedzieć co jeszcze. Kolejny popis jego umiejętności przeobrażania najmniejszej rzeczy w żart lub zabawną sytuację. Mimo to, czuł jak nierówno i szybko biło jego serce. Nie byłoby kłamstwem gdyby przyznać, iż faktycznie niespełna minutę wstecz poważnie się przestraszył. Nie dlatego, że starszy chłopak użył tych wszystkich, naprawdę uderzająco miłych słów. Nie. Zrobił to jednak z taką szczerością, otwartością i... Jeszcze ten jego wyraz twarzy... Dopiero teraz uświadomił sobie jak niemądrze się odsłonił, przechodząc w rozmowie do spraw bardziej personalnych i to uderzających w jego, a nie Ulissesa osobę. Zainicjował to sam. Kompletnie bezwiednie? Coś takiego nie zdarzało mu się na co dzień, dlatego było teraz aż nadto dobrym powodem do niepokoju. Pilnować się, pilnować... Nie spędzili ze sobą nawet godziny. Jak to możliwe by tak szybko popełnił błąd i jeszcze nie zwrócił na niego uwagi? Bawił się dobrze, ale może... Może aż za dobrze?
- Heeh~? Jesteś więc typem, który po prostu idzie z prądem, co? Dobrze jest móc nie przejmować się zanadto tym co będzie. Wiesz, depresje i te sprawy kiedy coś nie idzie po twojej myśli. – pokręcił głową ze współczuciem, zapewne skierowanym do tych wszystkich, nieszczęsnych kujonów-marzycieli, zanadto skupiających się nad osiągnięciem konkretnego celu aby móc odpowiednio przy okazji korzystać z życia. Nic dziwnego, że takich szybciej szlag trafiał. To z pewnością z nadmiaru stresu.
Groźna dotycząca niemożności picia niestety nie była w stanie przebić się przez otoczkę nadmiernego rozweselenia oraz próby powstrzymania duszącego chichotu, narastającego wraz z usunięciem się kelnerki sprzed ich stolika. Dopiero stuknięcie w czoło wraz z kopniakiem zadziałały w miarę trzeźwiąco.
- Ał! – cofnął nieco łepetynę oraz podkulił nogi, robiąc minę zbitego psa. - No wiesz co... Ja tylko starałem się właściwie odegrać rolę SŁUGI. Swoją drogą... Nie masz pojęcia jaki jesteś teraz czerwony. – uśmiech na nowo rozświetlił jego twarz.
Złapał serwetnik, wyciągnął z niego połowę z ładnie ułożonych serwetek i zaczął wachlować nimi dziewiętnastolatka.
- Już, już. Nie mów tak. Nadal jestem pod twoje usługi, więc na pewno wymyślisz jakiś sposób żeby się na mnie zrewanżować i nie będziesz musiał wzbraniać się przed kolejnym wypadek z mą szanowną osobą.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Domino's Pizza Pub Empty
PisanieTemat: Re: Domino's Pizza Pub   Domino's Pizza Pub EmptyPią Kwi 11, 2014 5:33 pm

Spostrzegawczość to jedna z szczególnie potrzebnych cech na boisku, ponieważ to ona często decyduje o kolejnych posunięciach graczy. Najczęściej wygrywa ten, kto pierwszy dostrzeże w gestach przeciwnika jego kolejne posunięcie, co wcale nie jest takie łatwe, w końcu jeden ruch nadgarstka może  oznaczać kilka możliwych opcji. W każdym razie Ulisses miał to szczęście, że został przez los obdarzony darem spostrzegawczości, dlatego też jego sokoli wzrok od razu wyłapał ten cień swoistego przerażenia na twarzy rozmówcy. Trudno było określić skąd wzięło się o niego to nieprzyjemne odczucie. Czyżby zląkł się tego, że wyjawił o sobie rzeczy, którym zazwyczaj nigdy się nie dzieli? W takim razie nie jest w tym osamotniony, bo i sam niebieskowłosy był odrobinę zaskoczony tym, że odkrył przed nim swoją naturę realisty. Jeśli spoglądać na niego przez pryzmat aparycji, wtedy można by wyciągnąć kompletnie inne wnioski na temat tego niskiego skrzydłowego. Odważny wariat, który lekko podchodzi do życia - taka opinia wydaje się naturalna, gdy spojrzy się na jego niebieską czuprynę i kolczyki. A jeśli się wie, że posiada dwa tatuaże, to jeszcze bardziej jest się pewnym tej opinii. Tymczasem Uliss patrzy nad wyraz trzeźwo na swoją przyszłość, nawet wszystko sobie uporządkował. Koniec edukacji, praca, mieszkanie, stabilizacja w życiu zawodowym i prywatnym. Odrobinę obawia się tego, ze do jego życia wkradnie się monotonia, jednak w takiej kwestii trzeba zaryzykować. Zresztą, trudno o stabilizację w życiu prywatnym, kiedy jest się gejem. Niby homoseksualiści mogą żyć w szczęśliwych związkach, jednak zdarza się to tak rzadko. Jako beznadziejny romantyk, który wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia, raczej nie widzi swoich spraw miłosnych w kolorowych barwach. To zabawne, że w wyobrażenia miłości romantyka wdaje się sceptycyzm.
- Kapitanem nie zostaje byle kto - odparł po dłuższej chwili na jego pierwsze słowa, przerywając na chwilę temat własnej osoby. - Wiem, że starasz się jak mało kto, bo widzę to za każdym razem na boisku.
On sam poczuł się nieco dziwnie przez te miłe słowa, jakimi zasypał Davetha. Chyba nie powinien poświęcać tyle uwagi jego osobie, to mogłoby zostać źle odebrane. Starał się być miły, ale może przesadził? Podrapał się po policzku, przenosząc z lekka spłoszony wzrok na płonącą świecą. Dopiero po dobrej minucie odważył się ponownie spojrzeć mu w oczy.
- Idę po najmniejszej linii oporu i nie wiem, czy mam się tym martwić, czy może z tego cieszyć - wyznał szczerze, po czym westchnął pod nosem. - W takich istotnych kwestiach zawsze stąpam twardo po ziemi.
Koniec tej powagi, mieli przecież szaleć. Jak to dobrze, że znów mieli sposobność, aby się wydurniać. Tak żartobliwie się ze sobą droczyli, przez co musieli całkowicie zerwać na tę chwilę z powagą. Zachowują się jak smarkacze, ale to wcale nie jest takie złe, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, iż w tym wieku to ich ostatnie podrygi takiego dziecinnego zachowania. Uliss z całą pewnością mógł obyć się bez tego wachlowania jego wypieków, lecz nie wspomniał o tym ani słowem, gdyż śmiech skutecznie uniemożliwiał mu powiedzenie czegokolwiek.
- Aż żałuję, że będziesz moim sługą jedynie do końca dnia. Mogłem sobie zażyczyć w zakładzie kilka dni twojej niewoli.
Niebieskowłosy nagle uniósł kąciki ust w chytrym uśmieszku i zaraz mocniej wyprostował nogę pod stołem, dzięki czemu z łatwością kopnął Dava po raz kolejny. Tym razem trafił w kolano, na całe szczęście kopnięcie było naprawdę słabe, choć ślad od podeszwy trampka może pozostać na materiale spodni towarzysza.
- Ciesz się, że nie jestem mściwy. Nie mam zamiaru się rewanżować przed tą biedną dziewczyną. Może kiedyś zmienię zdanie w tej kwestii, to postaram się ośmieszyć twą zacną osobę przy innej okazji.
Po może trzech minutach kelnerka przyniosła im ich zamówione dwa piwa. Również oznajmiła, że na pizzę będą musieli jeszcze poczekać z kilka minut. Ulissesowi nie przeszkadzało oczekiwanie na jedzenie, bo to właśnie ono wzmaga apetyt. Z uśmiechem podniósł swój kufel po odejściu dziewczyny, przy czym spojrzał znacząco na kompana. Nie chciał wznosić toastu, jednak wypadało, aby ich kufle się zderzyły.
- Zdrowie mojego wiernego sługi.
Powrót do góry Go down
Daveth
Kapitan drużyny koszykarskiej
Daveth


Liczba postów : 103
Join date : 18/01/2014
Age : 28

Domino's Pizza Pub Empty
PisanieTemat: Re: Domino's Pizza Pub   Domino's Pizza Pub EmptySob Kwi 12, 2014 2:10 am

Wyrzucając z głowy wszelkie obawy oraz niepewności od których obecności zbytnio odwykł i do których wcale nie marzyło mu się zbytnio wracać, postanowił jak najszybciej zapomnieć o wrażeniu odniesionym sprzed chwili. Nie chciał dawać niczego po sobie poznać. Nie chciał przypadkiem zepsuć wesołego nastroju lub ukruszyć części idealnej maski – choć rzeczy idealne nigdy nie miały i mieć nie będą miejsca bytu.
W przeciwieństwie do Ulissesa, Daveth był z zasady marzycielem. Typowe dla optymisty jego pokroju. Nie stawiał przed sobą, bogowie jedni raczą wiedzieć jakich poprzeczek. Pomimo dążenia do ich spełnienia, a przynajmniej najmniejszej części spośród wielu, nie próbował zakładać z góry wygranej. Zawód sprawia wówczas o wiele więcej bólu. Chciał być koszykarzem. Oczywiście, że tak. Robił zatem co mógł. Pracował ciężko by osiągnąć ten cel, lecz jednocześnie pamiętał by przynajmniej w tym minimalnym stopniu przykładać się do nauki, ponieważ nigdy nie wiadomo jak raczy potoczyć się los i co postanowi schrzanić ot tak po drodze. Ciężko było sobie wyobrazić go jako poważnego pracownika, to nie ulega wątpliwością. Uważał, że piłka najlepiej do niego pasuje, aczkolwiek weterynaria także nie była przecież taką złą opcją. Kochał zwierzęta. Czy równie mocno co koszykówkę? Trudno powiedzieć. Na pewno bardzo przejmował się ich losem i zawsze mu na nich zależało, nawet jeśli sam nie mógł obecnie wejść w posiadanie żadnego na stałe, a to z dość skomplikowanych powodów. Lecz tu urywało się jego wyobrażenie o przyszłości. Choć bardzo czasami przed snem próbował, zwyczajnie nie był w stanie wyobrazić sobie jak dalej będzie wyglądało jego życie. Własny dom? Własna rodzina? Wątpił by tą drugą opcję kiedykolwiek mógł rzeczywiście zrealizować. A i ta pierwsza jawiła się jakoś mgliście, ciężko i nie do końca wyraźnie. Nie wiedział, zaś za każdym razem gdy już próbował dłużej się nad tym zastanawiać, zaczynały przytłaczać go ponure myśli, na które pozwalał sobie tylko w zaciszu własnych, czterech ścian. Teraz całe szczęście mu to nie groziło. Skupił się jedynie na osobie swego niskiego skrzydłowego, odrzucając na bardzo daleki plan całą resztę. Skupił się mocno, lecz obiecując przy tym w duchu, nie pozwolić sobie na podobne opuszczenie gardy. Jaka szkoda, że niebieskowłosy wcale mu w tym nie pomagał. Swoją drogą, to zabawne, czyż nie? Były przed nim dziesiątki innych osób. Czemu zatem spośród tych wielkich tłumów, właśnie on musiał przybierać „ten” wyraz twarzy kiedy mówił mu te miłe rzeczy? Nie był pierwszym komplemenciarzem, ale pierwszym, mówiącym z tego rodzaju emocjami i ekspresją zarazem. Troska, łagodność, życzliwość przy których pozostawał okrutnie niemalże szczery. To go bardzo niepokoiło.
Dyskretnie zerknął znowu w jego kierunku i gdy zauważył, że ten przygląda się drobnemu płomyczkowi, pozwolił sobie zacisnąć palce w pięści i dopiero gdy krótkie paznokcie mocno wbiły się we wnętrze dłoni, znowu je rozluźnić. Pomogło. Przynajmniej na razie.
- Nie mógłbym nim zostać bez poparcia i zaufania świetnego zespołu. - policzkiem oparł głowę o wnętrze lewej dłoni, przyglądając mu się z zadziorną miną. - ...Którego członkowie, jak się okazuje, obserwują mnie dokładniej niż mogłem przypuszczać. Czy może po prostu jeden z nich robi to wręcz hobbistycznie? - wyszczerzył się, robiąc insynuacje z celową, acz delikatną zaczepką.
- Jesteś ciekawą osobą, mówił ci to ktoś? I na twoim miejscu, nie robiłbym nic zbytecznego skoro nie czujesz takiej potrzeby. Chociaż wiesz, ze mnie zazwyczaj ponoć lepiej nie brać przykładu.
W momencie w którym drugi chłopak wybuchł śmiechem, postanowił dać sobie spokój z wachlowaniem. Jego twarz i tak stała się teraz tylko bardziej czerwona. Hm, a może powinien robić to dwoma naraz? To był ciekawy pomysł, ale weź ty pomagaj biedaczkowi, który niewdzięcznie okłada cię pod stołem! A figę!
- Oho! Jeszcze tego by brakowało! A potem, nim zdołałbym się obejrzeć, doszłaby do tego kolorowa obróżka, spanie na legowisku w nogach łóżka i przynoszenie gazety w zębach! Jestem pewien, że właśnie tak by to wyglądało gdyby pozwolić ci się rozbestwić! - skomentował z udawanym oburzeniem na widok robionej przez niego miny, a skoro tak uparcie chciał go kopać... Postanowił obunóż opleść pod stołem i przy tym pozbawić swobody ruchu przynajmniej jedną jego nogę. Akurat się tak łatwo dwa!
- A może po prostu obiecuję cię już dzisiaj nie ośmieszać i będziemy kwita? - zaproponował tonem, jak gdyby właśnie oferował koledze wejście w interes życia, mającym zapewnić mu pławienie się w luksusie po wszystkie jego dni! Faktycznie, dobry byłby z niego komik. Nie miał niestety możliwości rozwinąć swojej oferty. Zjawił się napitek – niech będzie chwała! Przynajmniej tymczasowo zapełni czymś ssący od środka żołądek.
- Zdrowie mego Pana i Władcy, czy coś w tym rodzaju! – zawtórował i ledwie upił pierwsze dwa łyki, jak brzuszysko znowu dało o sobie znać cichym bulgotem. Aż spojrzał w dół z urazą i oskarżeniem w oczach.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Domino's Pizza Pub Empty
PisanieTemat: Re: Domino's Pizza Pub   Domino's Pizza Pub EmptySob Kwi 12, 2014 5:52 pm

Nie widział nic złego w tym, że chwalił, w końcu nie były to puste komplementy, gdyż odnajdywały pokrycie w działaniach chłopaka. Daveth naprawdę jest świetnym gościem i to nie tylko na boisku, ale także poza nim. Co prawda po szkole chodzą plotki o tym, że nie potrafi trzymać się z dala od bójek, jednak to tylko plotki, więc nie warto w nie tak do końca wierzyć. Uliss zawsze sceptycznie podchodzi do rzeczy usłyszanych od osób trzecich, woli raczej wszystkiego dowiedzieć się od samego źródła. Mimo to nie wypytywał nigdy kapitana o te bójki, ponieważ nie widział takiej potrzeby. Jeśli Dav zechce się przed nim odrobinę otworzyć i o czymś mu powiedzieć, to zrobi to bez zbędnych zachęt, z kolei niebieskowłosy uważnie go wysłucha. Ponoć jest dobrym słuchaczem, lecz trudno mu to stwierdzić całkowicie samemu, choćby z powodu braku obiektywizmu. W każdym razie młodszy od niego o rok kapitan wydaje mu się naprawdę interesującą osobą, dlatego też z chęcią dowie się o nim czegoś więcej, o ile główny zainteresowany da mu taką szansę. Zapewne długo poczeka na chwilę, w której Daveth zechce się przed nim otworzyć, ale na całe szczęście jest cierpliwą osobą. Poza tym, to oczekiwanie może być formą ukazania jego determinacji, czyż nie? Nie trzeba być nachalnym, aby pokazać komuś, że ci zależy na znajomości.
Na szybko przetrawił jego słowa, które brzmiały naprawdę żartobliwie. Nawet pytanie, które było jedną wielką insynuacją wymierzoną w jego osobę, wydało się niskiemu skrzydłowemu zachowane w podobnym tonie. Odrobinę poczuł się zażenowany tym, że podejrzewa się go o ciągłą obserwację, lecz był to przecież żart, zatem nie należy doszukiwać się w tym jakiegoś drugiego dna, prawda? Tylko odrobinę się ze sobą droczą, co zresztą robią od samego początku.
- Wydało się - rzekł odrobinę podniesionym głosem, łapiąc się za głowę w dość teatralnym geście. - Tak, zawsze cię obserwowałem. Zdemaskowałeś mnie.
Zaraz zaśmiał się jawnie rozbawiony. Skoro patrzą na to wszystko przez pryzmat zabawy, to nie ma potrzeby, aby się ograniczali w tych żartach. A może lepiej żeby jednak jakieś ograniczenia pozostawili? Z pewnych rzeczy nie wypada się śmiać. Po chwili spoważniał, rzucając mu uważne spojrzenie.
- A co, jeśli naprawdę zawsze na ciebie patrzę? - spytał poważnym tonem, próbując zamaskować swoje rozbawienie. I tak oczy go zdradzą, w końcu kryją się w nich iskierki wesołości, mimo to chciał spróbować go nastraszyć swoim pytaniem.
Kiedy usłyszał drobny komplement, który wypadł z ust Davetha, mimowolnie uśmiechnął się szeroko. Naprawdę się ucieszył z tych przychylnych słów.
- Jesteś naprawdę miły.
Wcale nie kłamał, naprawdę uważa, że ma do czynienia z przyjaznym człowiekiem. I znów wychodzi na to, że go komplementuje, a chyba powinien z tym przestać, bo jeszcze zostanie odebrany jako lizus. W duchu postanowił, że koniec już z przychylnymi uwagami, a przynajmniej musi ograniczyć ich liczbę do minimum. Ale dlaczego stara się wypaść przed kolegą z drużyny jak najlepiej? Sam tego nie wie, ale podejrzewa, że chęć pokazania się w jak najlepszym świetle jest czymś naturalnym u każdego człowieka.
I jak ma się nie śmiać, kiedy rozmówca mówi tak absurdalne, że aż komiczne rzeczy? Nigdy nie uczyniłby z niego własnego pupila, choć wizja ta była naprawdę zabawna. Oczyma wyobraźni zobaczył jak Dav z samego rana przybiega do niego z gazetą w zębach - istna komedia! Na całe szczęście oderwał się od tej myśli i uspokoił, dzięki czemu nie unosił się śmiechem, tylko uśmiechał jak wariat. Czy choć przez chwilę uśmiech mu zszedł z twarzy od chwili, kiedy zaczęli wspólnie spędza czas? Chyba nic tak nie uszczęśliwia człowieka jak dobre towarzystwo. Ulisses nie może narzekać, bo ma przy sobie naprawdę zabawnego osobnika.
- Może rozkażę ci udawać psa, najlepiej pud...
Urwał zdanie, gdy jego noga znalazła się w potrzasku. Spojrzał w pełni zaskoczony na swojego kompana, jakby nie wiedział, co się właściwie dzieje. Został złapany w pułapkę i nie rozumiał tego.
- Jeśli puścisz moją nogę, to zastanowię się nad twoją propozycją.
Obaj po jakże śmiesznym toaście wreszcie spróbowali piwa, jednak nie dane im było wypić go w spokoju, przynajmniej Ulissesowi. Gdy niebieskowłosy usłyszał odgłos, jaki wydał brzuch jego znajomego, w jednej chwili parsknął donośnym śmiechem, który sprowadził na niego uwagę kelnerki. Przyłożył szybko dłoń do ust, aby stłumić ten poryw radości, lecz to było dość trudne. W akcie desperacji pochylił się nad stolikiem i przylgnął czołem do jego blatu. Teraz nie był głośno, mimo to jego ciało drżało z czystego rozbawienia.
- O Boże... - bąknął pod nosem, jeszcze nie podnosząc głowy. - Jesteś komiczny.
Po jakiejś chwili wyprostował się i spojrzał na twarz Davetha, jednak szybko musiał odwrócić wzrok, aby nie parsknąć śmiechem. Z opresji uratowała go kelnerka, która przyniosła ich pizzę. Uliss natychmiast złapał za pierwszy kawałek i ugryzł spory kęs. Jeśli będzie jadł, to nie będzie musiał nic mówić, co też pomoże mu przestać się chichrać.
- Pychota - wyrzucił z siebie po tym, jak skonsumował pierwszy kęs.
Powrót do góry Go down
Daveth
Kapitan drużyny koszykarskiej
Daveth


Liczba postów : 103
Join date : 18/01/2014
Age : 28

Domino's Pizza Pub Empty
PisanieTemat: Re: Domino's Pizza Pub   Domino's Pizza Pub EmptyNie Kwi 13, 2014 10:08 pm

Dotarcie do prawdziwej natury Davetha mogło być cięższe niż się wydawało. Zwłaszcza sprawienie by samemu z siebie wycisnął coś więcej. Nic nie jest jednak ponoć niemożliwe, więc kto wie? Być może Ulissesowi faktycznie uda się czegoś dokonać. Jakby nie było, zdążył już sprawić, że młody rozgrywający przypadkiem i kompletnie przy tym nieświadomie w pierwszej chwili, był w stanie powiedzieć mu o sobie więcej niż ludziom, których znał od rozpoczęcia nauki w collageu. Trudno stwierdzić co było tego powodem, ale z pewnością zrobił coś dla samego Davetha nieoczekiwanego. Skorupa, którą się otoczył może i jest twarda, ale jak wiadomo, każda konstrukcja i twór ma swoje słabsze miejsca czy elementy.
Widząc reakcję dziewiętnastolatka na jego drobne oskarżenia, samemu aż objął samego siebie ramionami, niczym ta ofiara przemocy rodzinnej czy gwałtu, robiąc przy tym wielkie oczy. Gdyby nie to, że zbyt wiele w nich iskierek dobrego samopoczucia oraz ogólnej radości, może nawet udałoby mu się odegrać swoje przerażenie o niebo lepiej.
- Wiedziałem! - ah ten dramatyzm w jego głosie. - Psychiatra twierdził, że to tylko moje urojenia. Że to objawy manii prześladowczej, ale ja od początku czułem, że ktoś mnie na każdym kroku obserwuje! To byłeś TY! Masz pojęcie co ja przez ciebie przechodziłem? Teraz będę się bał otworzyć lodówkę wyobrażając sobie, że zastanę tam ciebie! – przy ostatnich słowach znowu się roześmiał, tracąc na chwilę panowanie nad sobą. Właśnie wyobraził sobie jak to wciśnięty między sałatę a ketchup Ulisses, podaje mu z lodówki ot masło, którego akurat potrzebował do zrobienia sobie kanapki. Ciekawa lecz zbyt rozbrajająca była to wizja. Nawet jak dla niego. Zaraz zresztą musiał uspokoić swoją wesołość, lecz rzecz jasna nie tak całkiem do końca i spojrzeć na towarzysza z mieszaniną zaskoczenia oraz ciekawością. Początkowo zawahał się przed udzieleniem odpowiedzi i można przypuszczać, że odrobinę się zmieszał. Nie trwał to całe szczęście długo.
- Skoro już wiem, wtedy wezmę to za próbę podrywu. Lepiej sam sobie odpowiedz na pytanie: co zrobisz nieszczęśniku, kiedy już tak się stanie i co gorsza jeszcze mi się spodoba? - skrzyżował ręce na klatce piersiowej, dając mu najwyraźniej do zrozumienia, że także potrafi pójść tą drogą.
- Jestem szczery. Mówię tylko to co myślę. - odparł wesoło, w duchu jednak ganiając się jak to czasem miał w zwyczaju podczas używaniu słowa „szczerość”. Zbyt
dobrze wiedział jak często zdarzało mu się wobec innych być właśnie tym wybitnie nieszczerym. Niemniej, przynajmniej w teraz nie kłamał. Momenty w których nie musiał tego robić, przyprawiały o większą satysfakcję. Pomimo iż niebieskowłosy potrafił przyprawić go o dreszcze swoją własną szczerością oraz wybitnymi napadami uzewnętrznianej troski, na które obiecał sobie uważać, posiadał także niezwykle przyciągającą osobowość. Oto miał przed sobą osobę, posiadającą naturalny dar duszy towarzystwa. Ktoś, kogo prawdopodobnie z założenia nie da się nie lubić. Nie musiał przed niczym się wzbraniać ani niczego udawać. Trochę mu tego zazdrościł...
Dalej trzymając nogę kolegi w potrzasku, patrzył nań zwycięsko. Istny król sytuacji – chciałoby się rzec.
- Jeśli ją zostawię, nie będę miał już żadnej karty przetargowej, co nie? – bardzo zadowolony z siebie, ani myśląc obecnie go wypuszczać z „uwięzi”, tętnił dumą. W przeciwieństwie do Uliego, udało mu się nawet upić kilka porządnych łyków, nie przejmując się aż tak odgłosami wydawanymi przez jego brzuch. Zdarzało mu się to całkiem często. Potrzebował dość sporych i częstych posiłków – twierdził, że to dlatego iż ciągle jeszcze rośnie, ale to rośnięcie to coś mu teraz słabo przychodziło. Niby ma jeszcze około trzy lata nim na sto procent nie będzie już większych szans na dodatkowe centymetry, ale to dalej odrobinkę frustrujące.
Poklepał duszącego się biedaczka po głowie i ze zrozumieniem pokiwał głową.
- Obiecuję nie robić tego przy jedzeniu. Nie chcę cię przypadkiem tym zabić. – i jak na zawołanie pojawiło się ich zamówienie, a żołądek Davetha podskoczył z radości podobnie jak on sam. Rzucił się do jedzenia zaraz za tamtym. Niestety, nie mógł zrobić tego pierwszy. „Poczucie obowiązku sługusa”, czy coś w tym guście, hm? Lecz zatopienie zębów w grubym acz miękkim cieście z masą dodatków, rekompensowało o wiele więcej niż kilka sekund potrzebnych koledze na oderwanie swojego kawałka.
- Mógłbym umrzeć teraz szczęśliwy. – westchnął z rozmarzeniem.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Domino's Pizza Pub Empty
PisanieTemat: Re: Domino's Pizza Pub   Domino's Pizza Pub EmptyPon Kwi 14, 2014 2:12 pm

Wizja siedzenia w lodówce Davetha była absurdalna, ale to chyba właśnie przez tę absurdalność wydawała się tak bardzo zabawna. Trudno pozostać poważnym, kiedy do ich rozmowy wkradają się niebanalne pomysły, które co prawda do zrealizowania zbytnio nie są, mimo to samo wyobrażanie ich sobie sprawia, że obaj zapominają o wszelkich nieprzyjemnościach i skupiają się na zabawie. Ani na chwilę nie powinno się to zmieniać, taki stan rzeczy po prostu musi utrzymać się do końca dnia. Niebieskowłosy obiecał sobie w duchu, że więcej nie pozwoli, aby jakikolwiek bolesny grymas wkradł się na twarz jego towarzysza i to nawet na ułamek sekundy. Czy to źle, że sądzi, iż może tego dokonać? Być może jest w tej kwestii zbyt pewny siebie, jednak ma ku temu pewne podstawy. Przede wszystkim lubi osobę kapitana, więc chce zrobić wszystko, aby wraz z nim dobrze się bawić. Na dodatek widział to nikłe przerażenie w jego oczach i widok ten wcale mu się nie spodobał. Zatem musi się postarać, aby ich dobry humor utrzymał się jak najdłużej.
- Niestety, twój psychiatra miał rację - odpowiedział z chytrym uśmieszkiem, a wesołe iskierki na dobre rozbłysły w jego oczach. Dwukolorowe tęczówki zapłonęły satysfakcję, gdy dostrzegł to zaskoczenie pomieszane z ciekawością na twarzy chłopaka. Tak jak się spodziewał, zszokował go swoim pytaniem, na całe szczęście z pozytywnym efektem. To i tak sukces, że Dav nie zgromił go wściekłym spojrzeniem, bo mimo wszystko facet nie powinien zadawać podobnych pytań innemu przedstawicielowi tej samej płci. Dobrze, że wszystko to biorą za żarty, nawet jeśli w tej chwili wkradła się między nich powaga.
- Wtedy z pewnością będę obserwował cię dalej, na dodatek pozwolę sobie zaprosić cię na randkę z prawdziwego zdarzenia, jakiej nie zapomnisz do końca życia. Jak nic rozkochałbym cię w sobie.
Tym razem jego oczy nie wyrażały rozbawienia, wręcz przeciwnie, zalśniłby blaskiem powagi i determinacji. Ulisses niespodziewanie bardzo się wczuł w tę sytuację, nawet jeśli tylko teoretyzowali. Nie spostrzegł nawet kiedy delikatnie nachylił się nad stołem, jakby w ten sposób chciał zmniejszyć między nimi dystans. Nieco zażenowany swoim zachowaniem, spojrzał w bok, niby wyglądając kelnerki z ich pizzą. Źle zrobił, że pozwolił sobie na kontynuowanie tej zaczepki. Wpadł we własne sidła, to dopiero było śmieszne.
Uliss bardzo ceni sobie szczerość u innych, jednakże w tej chwili była ona dla niego odrobinę krępująca. Został uznany za ciekawego, co prawda nie jest to pierwszy raz, gdy ktoś mu to powiedział, jednak opinia kapitana wydawała mu się... Ważna? Sam już nie wiedział, a wszystko przez zawstydzenie, jakie go ogarnęło. Na dodatek jego noga wciąż była uwięziona w mocnym uścisku, przez co jego sytuacja z minuty na minutę tylko bardziej się pogarszała. Powoli robiło mu się coraz bardziej niewygodnie, mimo to nie miał zamiaru się uskarżać, aby czasem nie przegrać ich kolejnego starcia. Odnosił wrażenie, że znów ze sobą rywalizują, lecz tym razem nie dzieje się to na boisku, lecz w restauracji i to przy piwie, i pizzy. Na dodatek prawie dusi się ze śmiechu. Cwany Dav, to wszystko jego sprawka! Na pewno roni to specjalnie!
- Wiem, że chcesz mnie zabić. Padnę przez ciebie ze śmiechu.
Spojrzał na niego z niemym zapytaniem, gdy zauważył, że czeka najpierw na jego pierwszy ruch przy konsumpcji pizzy. Najwidoczniej wziął sobie do serca rolę sługi. Ale czy to ważne? Obecnie obaj rozkoszują się smakiem pizzy. Plastry bekonu na pizzy idealnie komponowała się z wołowiną, cebulą i serem, który wręcz rozpływał się w ustach. Ulisses był w siódmym niebie.
- Jeśli tak bardzo chcesz umrzeć, to zawsze można to załatwić - rzucił w jego stronę w żartach. W jednej chwili sięgnął ręką, w której trzymał już w połowie zjedzony kawałek pizzy, w jego stronę, aby musnąć ciastem jego policzek z tryumfalnym uśmiechem. To był prawdziwie śmiertelny cios, nie ma co. Zaraz parsknął śmiechem jak dzieciak.
- Do twarzy ci z pizzą, mówił ci to ktoś?
Powrót do góry Go down
Daveth
Kapitan drużyny koszykarskiej
Daveth


Liczba postów : 103
Join date : 18/01/2014
Age : 28

Domino's Pizza Pub Empty
PisanieTemat: Re: Domino's Pizza Pub   Domino's Pizza Pub EmptyPon Kwi 14, 2014 8:37 pm

Na ich wspólną wzmiankę o psychiatrze oraz Davethowych aluzjach domniemanych, umysłowych odchyłów u własnej osoby, przyszło mu niespodziewanie do głowy, że już dawno nie zerkał na kalendarz wiszący w rogu kuchni swojego domu. To już prawie dwa tygodnie, stwierdził z niemałym zaskoczeniem. Będzie musiał to nadrobić, żeby upewnić się czy czerwone kółeczka nadal pojawiają się stosunkowo regularnie, okalając ciasną obręczą czwartek każdego tygodnia. Najlepiej, jeśli zajmie się tym z samego rana. Nie dzwonił informować matki o swoim późnym powrocie do domu. Właściwie nigdy tego nie robił, a nawet gdyby spróbował, podejrzewał, że niewiele by to zmieniło. Poza tym, była to sprawa nie wymagająca teraz od niego skupienia. Nie potrafiła zająć go na dłużej, co uznał za niebywale zabawne, jak i poniekąd rozpraszające. Ciągle jednak przede wszystkim relaksujące wrażenie. Pozbawione znajomego uczucia presji. Był za to wdzięczny koledze z drużyny. Naprawdę wdzięczny. Łatwo odwracał zresztą jego uwagę od kłopotliwych myśli. Ot choćby teraz, jakkolwiek wiele wtargnęło w to niespodziewanej krępacji. Pewne dlatego, że zamiast jakiegokolwiek objawu zniesmaczenia czy zażenowania, dostał kolejną, pokręcona odpowiedź. Niemniej pokręconą jak to bywało z jego własnymi, bo zabawnie uwzględniającą go w roli obiektu westchnień. Normalnie winien był na to raczej wybuchnąć dzikim śmiechem, ale coś w oczach, dwoje niebieskich oczu różnego koloru, będących bardzo charakterystyczną ozdobą w wyglądzie Ulissesa (jakby cały już nie był wystarczająco charakterystyczny), przyprawiło go o skomplikowany do wyjaśnienia rodzaj konfuzji. To nie było już to samo spojrzenie żartownisia lecz jednocześnie nim było.
Jakiś czas nie odzywał się wcale, przedłużając kłopotliwe milczenie. Dopiero gdy wysilił się o serie szybkich, krótkich mrugnięć, wyczuwając przy tym zalewające uszy ciepło, otrząsnął się na tyle by pomóc sobie z tego wybrnąć. Nie rozumiał dlaczego poczuł podobną niezręczność, ale z pewnością trzeba coś zrobić z nagłym wykwitnięciem między nimi nieznacznego napięcia. Naszła go myśl, że być może jego towarzysz jest o wiele lepszym aktorem niż sądził, lecz to nadal nie było to. Na jego ruch też jakoś tak automatycznie cofnął bardziej korpus do tyłu.
- Khm, ostro pogrywasz. – udało mu się wyrzucić z siebie niemalże naturalnym tonem głosu. Na krótki, nerwowy śmiech nic nie dał rady poradzić. Kto by pomyślał, że jego własne zagranie w podobny sposób obrócą się przeciwko niemu.
- Uprzedzam lojalnie, rozkochiwanie mnie to żmudna robota. – pokazał mu po drodze język, czym prędzej doczepiając się na nowo do kufla. Wzrokiem skakał ze stołów widocznych ponad ramieniem Ulissesa i do niego samego na zmianę. Jakby tego wszystkiego było mało, przytrzymywanie jego nogi w równie kurczowy sposób, właśnie w tej chwili wydało mu się diabelnie niestosowne. Zapewne w normalnych warunkach trzymałby go tak, niemalże jak ta pijawa, przez większość wieczoru ku okazaniu swojej nieustępliwości, tudzież gdyby ten bądź co bądź musiał wyjść za potrzebą. A tymczasem rozluźnił uścisk i pozwolił mu niby to łaskawie cofnąć nogę.
- Ajajaj, mrówki z nogach. No dobra, teraz ci się upiekło! – jęknął z żalem, pochylając się nad swoimi kolanami by jakoś tam pomacać i pomasować łydki. Każda, nawet udawana wymówka wydawała się w obecnych okolicznościach dobra oraz uspokajająca na tyle by znowu móc uśmiechać się szeroko. Rzecz jasna... Uśmiech rozszedł się dopiero po zachowaniu przez kilka sekund bardzo niewinnej minki, mającej świadczyć o tym jak bardzo NIE CHODZĄ mu po głowie próby bezczelnego zamordowania swego drogiego członka drużyny dla własnego kaprysu~ A potem? Zajmowali się już uciechą idącą z pożerania pizzy. W każdym razie do czasu, aż Uliemu nie przyszło do głowy coś, czego również się nie spodziewał. „Oberwawszy” kawałkiem ciepłego jedzenia, próbował zzezować na owe miejsce na swojej twarzy, przez co raczej nie można powiedzieć by wyglądał nadto inteligentnie.
- Tyyy...! – pogroził mu przez stół. Ta zniewaga krwi wymaga! Szybko zgarnął palcem nieco sosu z pizzy i vice versa, unosząc siedzenie ze swojego miejsca, przechylił do przodu by dziabnąć prosto w nos kolegi.
- Tobie również, „Rudolfie”.
Jakaś para, jak przyuważył kątem oka Daveth, z politowaniem i rozbawieniem kręciła na ich zabawę jedzeniem głowami. Nie przejął się tym zbytnio.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Domino's Pizza Pub Empty
PisanieTemat: Re: Domino's Pizza Pub   Domino's Pizza Pub EmptyWto Kwi 15, 2014 2:07 pm

Wydawało mu się, że Daveth zareaguje całkowicie inaczej na jego słowa. Mógł spławić je śmiechem, obrócić w żart, czy jakkolwiek skomentować w ten swój beztroski sposób, przy czym uśmiechnąłby się chytrze, po raz kolejny prowokując niebieskowłosego do wdania się w drobną potyczkę słowną. Tymczasem rozmówca zachował się inaczej niż zwykle, natychmiastowo spoważniał, a na jego twarzy pojawiło się zmieszanie. Jednak najbardziej urzekające było to, że jego uszy nagle zapłonęły gorącym rumieńcem, coś niesamowitego. Również odsunął się odrobinę, jakby przestraszył się, że mogą znaleźć się bliżej siebie. Nic dziwnego, że do głowy Ulissesa wkradła się myśl, iż zachowanie kapitana było... Powiedzmy sobie szczerze, to było cholernie słodkie i poniekąd niewinne. Warto było zaryzykować wypowiedzenie tak kontrowersyjnych słów dla takiego widoku, lecz obaj czuli się teraz mocno skrępowani. Niski skrzydłowy z całą pewnością zbyt poważnie podszedł do odpowiedzenia na zaczepkę towarzysza, ale nie potrafił się przed tym powstrzymać. Rozmawiali poniekąd o uczuciach, o których Uli nie potrafi żartować. I tak tylko teoretyzowali, więc nie powinni się tak bardzo przejmować.
- Nie musisz się obawiać, jestem bardzo cierpliwy, zwłaszcza, kiedy mi na czymś bardzo zależy - odpowiedział śmiało na jego ostrzeżenie, posyłając mu przy tym delikatny uśmiech. Za bardzo go wystraszył, najwidoczniej obaj bardzo się tym przejęli. Niski skrzydłowy sam czuł się zażenowany swoim zachowaniem, ale musiał jakoś to zwalczyć. Czy powinien wspomnieć, że to wszystko to tylko gra słowna, takie ich drobne żarty? Obaj powinni to wiedzieć, a jednak wkradła się między nich ta dziwna atmosfera. Żołądek Ulissesa nawet ścisnął się tak nietypowo, prawdopodobnie nie tylko z powodu głodu.
Dav musiał naprawdę się zaniepokoić, skoro wypuścił nogę Ulissesa z uścisku. Może rzeczywiście złapał go drobny skurcz? Bardzo prawdopodobne, zatem niebieskowłosy obiecał niczego nie insynuować. Zresztą, i tak zaraz przyszło mu pokładać się ze śmiechu. Na całe szczęście z chwili tej powagi od razu potrafili przejść do wariackiego śmiechu. Mieli się bawić, to był główny powód ich wspólnego wypadu, prawda? Koniec już trosk, zwłaszcza, że nareszcie dotarła do nich przepyszna pizza. Lepiej, żeby żaden z nich nie dokończył żywota, gdy leży przed nimi to kulinarne arcydzieło, które szybko stało bronią w ich pojedynku. Co ciekawa, te Ulisses zainicjował kolejną potyczkę, co rzadko mu się zdarza.
- Ja...? - mruknął pytająco, rzucając mu chytry uśmieszek. Nie bał się zemsty, wręcz przeciwnie, z wielką radością wyczekiwał ataku ze strony kompana. Szybko otrzymał cios, aby i jego nos został wybrudzony. Zareagował śmiechem i w mgnieniu oka wyprowadził kontratak. Kawałek pizzy Ulissa znalazł się na czole kolegi przy akompaniamencie śmiechu. Gdy oderwał pizzę, na czole pozostały resztki sosu, a także plasterek bekonu, który po kilku sekundach opadł leniwie na stół przed Davethem.
- Mięso do ciebie lgnie - rzucił żartobliwie. W końcu sam powstał ze swojego miejsca, aby zawisnąć nad stołem. Złapał za jedną z serwetek i rozłożył ją, po czym wytarł czoło kolegi z jawnym rozbawieniem, jednak w jego oczach kryła się odrobina matczynej troski.
- Nie powinienem się bawić jedzeniem, ale nie mogłem się powstrzymać. Wybacz.
Po tych słowach, którym wyraził swą szczerą skruchę, wytarł kciukiem resztki sosu, które nagromadziły się w jednym z kącików ust chłopaka. Jakoś nie pomyślał, że to coś złego, uznał to raczej za podobny gest, co wytarcie jego czoła. Spokojnie zasiadł znów na kanapie naprzeciwko rozmówcy, nie mogąc się powstrzymać od szerokie uśmiechu.
- Przez ciebie całkiem się rozbestwiłem. To twoja wina.
Powrót do góry Go down
Daveth
Kapitan drużyny koszykarskiej
Daveth


Liczba postów : 103
Join date : 18/01/2014
Age : 28

Domino's Pizza Pub Empty
PisanieTemat: Re: Domino's Pizza Pub   Domino's Pizza Pub EmptyWto Kwi 15, 2014 7:07 pm

Mógł tylko dziękować losowi za brak lustra w zasięgu wzroku i niemożności przyjrzenia się sobie. A już na pewno własnej twarzy. Jego zachowanie było czysto instynktowne. I to ten rodzaj instynktu, później w trakcie jedzenia zdał sobie sprawę, który winien swobodnie powstrzymywać od brania nad nim góry. Coś takiego było przecież dla niego od ponad ośmiu lat niczym oddychanie. Przychodziło zawsze swobodnie i naturalnie wbrew nienaturalności swej postaci. Dokładnie tak jak przypuszczał... Ulisses był groźny, a konkretniej - jego osobowość.
Niemalże każdy inny człowiek za osobę groźną lub potencjalnie w jakiś sposób niebezpieczną, uznawałby prędzej kogoś, kogo charakteryzowałyby cechy takie jak: agresywność czy też gwałtowność. Innymi słowy, kompletne przeciwieństwo tego, co jak dotąd dał sobą odczuć i okazać jego niski skrzydłowy. Dalej jednak dla Davetha pozostawał tym bardziej niebezpiecznym od czającego się w ciemnym zaułku dzielnicy Brixton, kibola Manchesteru United tudzież Evertonu. A to dlatego, że zaskakująco ciężko przychodziło przy nim upilnowanie się. Ewenement z jakim nie miał jeszcze do czynienia. Wewnętrznie wyprowadzał go z równowagi i biedak musiał zacząć się głowić jak temu zaradzić. Jednak wciąż ta niespodziewana wymiana zdań to tylko ich małe gdybanie, co nie? Niewinne zaczepki i spekulacje?
Nadął lekko policzki, zabawnie wydymając przy tym usta, podczas gdy w myślach szukał gorączkowo dobrej odpowiedzi, pytania lub nieznacznego przytyku, pozwalającego mu nadać znowu więcej humoru w ich małą potyczkę. Nie trzeba było długo czekać aż nad jego głową zapaliła się niewidzialna żaróweczka. Aż wypuścił powietrze z ust, a kąciki ust drgnęły ku górze.
- Nawet jeśli tym czymś miałby być drugi facet? – tym razem pociągnął z grubej rury. W każdym razie tak mu się wydawało, ponieważ pytanie było jeszcze bardziej kontrowersyjne, nie mówiąc już nawet o tym jak bardzo zahaczało o prywatne upodobania. Ciężko by było nie przyznać, że ton jego głosu brzmiał odrobinkę zwycięsko. Jakby się spodziewał, że na to Ulisses mu nie odpowie lub sam tym razem najzwyczajniej w świecie będzie mu zbyt niezręcznie i głupio. Świdrował go przy tym spojrzeniem.
Ktoś przy barze podgłośnił nieco muzykę. Zapewne jeden z kelnerów lub nawet sam barman. Nie na tyle całe szczęście, aby utrudnić komukolwiek na sali wymianę zdań, a co najwyżej w celu ożywienia gości oraz klimatu samej knajpki. Muzyka była dość skoczna i całe szczęście nie przypominała niczym podrzędnego disco polo. Język w którym śpiewano, to najpewniej włoski lub hiszpański – Davethowi zawsze ciężko szło rozróżnianie ich, bo i też nie miał ku temu większych powodów. To ciekawe, ale pizza chyba tez zaczęła dzięki temu lepiej smakować. O ile w ogóle mogła smakować jeszcze lepiej! Młody koszykarz chętnie nauczyłby się dla jej smaku, pożerać pizze choćby i całą twarzą. Byłoby to aktualnie dość przydatne zważywszy na to, że i tak miał ją już w innych okolicach części twarzy niż tylko wewnątrz jamy gębowej. Rzecz jasna, przede wszystkim dzięki niemałej pomocy ze strony niebieskowłosego.
Gdy pizza znalazła się nawet i na jego czole, zzezował ponownie na doklejony do niego kawałek. Mimo cofnięcia go po niedługim czasie, na czole poza sosem pozostał pojedynczy kawałek mięsa. Bekon! Toć szkoda byłoby go zmarnować! Niewiele myśląc, od razu zaczął lawirować głową, odchylając ją nieco i mrużąc zezujące na plasterek oczy. Wysunął też język, na który zamierzał go złapać. Niestety, szybko poniósł porażkę. Kawałek bekonu spadł smutno na stół. I tu właśnie brunet przybrał tak nieszczęśliwy wyraz twarzy, jakby w tej konkretnie chwili rozpadł się cały jego świat. Aż dziw, że oczy znowu mu nie załzawiły. Nie dał im czasu. Jego ekspresja ulegała tak szybkim przeobrażeniom, że gdyby były one kolorami, można by było go nazwać kameleonem. Żałość przeobraziła się najpierw w smutek, później determinacje, wreszcie w triumf, ponieważ korzystając z zasady trzech sekund, sięgnął po owy kawałek bekonu i jak gdyby nigdy nic, z zadowoleniem wcisnął go sobie do ust. Amen.
- Oczywiście. – odparł z pełnymi ustami. - Zresztą nie tylko ono. – chciał się wyszczerzyć, jednak znowu miało miejsce coś dziwnego. O ile na wytarcie usmarowanego czerwonym sosem czoła zareagował ciekawskim spojrzeniem, o tyle już przejechanie palcem w kąciku ust było-... Jak powinien to określić? Jeszcze ten jego opiekuńczy wyraz twarzy...
Ściągnął usta w cienką linię, zerkając bardziej gdzieś w bok i samemu przetarł całe usta dłonią kiedy już Ulisses cofnął swoją. Znowu to samo. Zrobiło mu się tez trochę cieplej, ale to może z winy słabej klimatyzacji? Byłoby dobrze gdyby o to właśnie chodziło.
Chwila skołowania i maskujące ją oburzenie.
- Jak to moja? Jak to niby moja, pytam się?
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Domino's Pizza Pub Empty
PisanieTemat: Re: Domino's Pizza Pub   Domino's Pizza Pub EmptyWto Kwi 15, 2014 8:10 pm

Absolutnie nie chciał, aby Daveth się przy nim pilnował. Wreszcie poczuł, że złapali prawdziwy kontakt, jakby ten niewidzialny mur oddzielający kapitana od reszty świata zaczynał mieć pierwsze pęknięcia. Chłopak pokazywał prawdziwego siebie, ukazywał emocje, nawet jeśli były one wynikiem pewnej krępacji. Ulisses też czuł się zażenowany swoją postawą, własnymi słowami, gdyż wydawało mu się, że niekiedy pozwalał sobie na zbyt wiele, jednak kompletnie nad tym nie panował, nawet nie chciał. Zwyczajnie nie myślał, po prostu działał i należy wyznać, że to wcale nie jest u niego takie częste zjawisko. Jest otwarty, to prawda, mimo to nie zachowuje się tak beztrosko wobec innych. Nie tylko podjął się dwuznacznych żartów, które sam w końcu wziął na poważnie, przede wszystkim czuł nieodpartą potrzebę, aby dążyć do jakiegokolwiek bliższego kontaktu ze swoim kolegą z drużyny. To dobrze, że chce go lepiej poznać, dowiedzieć się czegoś więcej o jego życiu, planach na przyszłość, lecz czyniło go to z niego okropnego egoistę. Czy myślał o tym, że wchodzi z butami w czyjeś życie? Poniekąd czuł się jak natręt, bo wyglądało to tak, jakby chciał zagnać go w kozi róg i w nim dalej dręczyć. Mimo to w takim działaniu dostrzegał pewne korzyści. Chciałby sprawić, aby nie tylko jego uszy nabrały tak intensywnej czerwieni.
Z tych wszystkich myśli wyrwało go pytanie, które mocno go oszołomiło. Nim jednak zdobył się na odwagę, aby na nie odpowiedzieć, musiał pociągnąć trzy spore łyki piwa z kufla. Jakoś zasłużył sobie na podobny atak, doskonale o tym wiedział, mimo to poczuł się mocno zagrożony. Nie chciał kłamać, jednocześnie obawiał się reakcji rozmówcy na wieść o tym, że ma do czynienia z gejem. Wtedy przestałby interpretować ich potyczki słownej jako żart, prawdopodobnie zabrałby się z lokalu i zaczął unikać Ulissesa jak ognia. Niebieskowłosy wolał uniknąć tak kłopotliwej sytuacji, bo w końcu naprawdę ceni sobie znajomość z Davethem. Trudno ich relację nazwać przyjaźnią, ale przecież dobrze się dogaduję, więc szkoda by było, aby to wszystko tak nagle się skończyło i to jeszcze w takiej atmosferze. Ale czyż nie szczerość jest najważniejsza? W końcu się na nią zdobyli, zatem nie powinni tak wszystkiego ukrywać.
- Wiesz, faceci często potrafią być bardziej namiętni od kobiet, więc jakoś bym sobie poradził z faktem, że interesuje mnie mężczyzna.
Pokrętna odpowiedź, która wcale nie ujawniała jego orientacji, z czym nie do końca poczuł się dobrze. Mimo wszystko trudno mu ot tak powiedzieć, że jest gejem. Na całe szczęście podgłośniona muzyka pozwoliła mu się jakoś uspokoić, z całą pewnością przyniosła ukojenie. Znów złapał za kufel i opróżnił go na szybko, jakby zapominając, że ma do czynienia z alkoholem. Następnie znów zajął się pizzą. Po ich drobnej potyczce na jedzenie uważnie obserwował zabawne zachowanie towarzysza. Naprawdę, był komiczny. Mimika jego twarzy dawała niskiemu skrzydłowemu tyle radości, dlatego też nie potrafił przestać się szczerzyć. Był tak wielce radosny, że aż ucieszył się na widok konsumowania przez kolegę plasterka bekonu.
I nastała kolejna chwila niezręczności. Wszystko byłoby dobrze, gdyby tylko wytarł mu czoło, tymczasem on musiał zgarnąć sos z kącika ust. Źle zrobił, to było nieodpowiednie, jednak za ujrzenie jego iście bordowych rumieńców na twarzy nie mógł być na siebie tak bardzo zły, jak powinien. Skarcił się w duchu za lekkomyślność, lecz i tak się wyszczerzył jak głupek.
- Oczywiście, że twoja - odparł z jeszcze większym przekonaniem, rzucając mu prawie wyzywające spojrzenie. - To ty wyzwalasz ze mnie tyle pozytywnych uczuć, że aż nie potrafię zachowywać się racjonalnie. Rzadko kiedy zaczynam okładać kogoś pizzą, wiesz?
Przez tego chłopaka jedynie bardziej się pogrąża. Niby był pewny siebie, a jednak w środku drżał z powodu własnego zawstydzenia. Jakim cudem jest taki śmiały? Mówi takie rzeczy, a to do niego całkowicie niepodobne. Gdzie podział się ten spokój?
- Sądzę nawet, że robisz to specjalnie - podjął wątek ponownie, nie ściągając z jego osoby wzroku. - Tak, prowokujesz mnie wszelkich wariactw, abym całkowicie zgłupiał z radości. Przejrzałem cię.
Powrót do góry Go down
Daveth
Kapitan drużyny koszykarskiej
Daveth


Liczba postów : 103
Join date : 18/01/2014
Age : 28

Domino's Pizza Pub Empty
PisanieTemat: Re: Domino's Pizza Pub   Domino's Pizza Pub EmptySro Kwi 16, 2014 8:36 pm

Śmiech zwycięstwa poniósł się donośnym echem po Davethowej głowie. Bingo! Zupełnie jakby wygrał los na loterii, choć był to jedynie wyraz dezorientacji i być może lekkiego szoku, wymalowanego na twarzy siedzącego naprzeciwko kolegi. Lecz jemu jak najbardziej wystarczyło. Taki drobny, ale za to niezwykle satysfakcjonujący odwecik w postaci podobnie przyprawiających o zakłopotanie słów. Nie śmiał się jednak na głos, choć niezmiernie go kusiło, co nie znaczy, że sam uśmiech na jego własnej facjacie nie poszerzył się mimowolnie, zaś oczy nie świeciły odrobinę złośliwymi, acz w większości jednak figlarnymi iskierkami. W pewnym napięciu wyczekiwał odpowiedzi, przyznając się przed samym sobą iż jest jej coraz bardziej ciekaw. Końcami podeszwy rytmicznie postukiwał o podłogę. Udzielona koniec końców odpowiedź, nie zadowoliła go po prawdzie w pełni, ale na pewno pozwoliła pociągnąć za język jeszcze bardziej. Ulisses podał mu jak na tacy aż nadto sposobności.
Mruknął cicho w wyrazie zaintrygowania, ani na sekundę nie spuszczając go z oka.
- No, no. Prawdziwy znawca w temacie męskiej namiętności, co? - tym razem już wyszczerzył się zaczepnie, wciskając kolejną aluzje, aczkolwiek nie naciskając na niego jakoś znacznie. Sam nie miewał specjalnych problemów z tymi konkretnie tematami. Tak mu się przynajmniej wydawało. Jakby nie było, długi okres czasu kręcił się wszakże wokół jednego chłopaka. Inna kwestia, że tamtymi czasy, kompletnie nie zdawał sobie sprawy z zaistniałego uczucia, tak samo jak z jego powagi. Nadal zresztą nie był mistrzem rozszyfrowywania takowych. Głównie dlatego utrzymywał innych na bezpieczną odległość. Żeby jednego dnia nie było przypadkiem za późno.
Nogami szybko wrócił do wybijania rytmu, lecz teraz już w takt muzyki. Podobnie poruszały się palce na grubym szkle kufla kiedy akurat nie zaciskały się na uchu aby unieść co rusz do ust, popijając szybko pochłanianą pizzę, do czego także prędko wrócił. Tak żeby zajeść zmieszanie jak i kontynuować misję napełniania ciągle domagającego się brzucha.
Z ciągnącym się z ust serem, podniósł na niebieskowłosego wzrok i niemalże zakrztusił swoim posiłkiem. Gdyby mowa była tylko i wyłącznie o jego wyjątkowości ze względu na atakowanie pizzą, pewnie zaśmiałby się wdzięcznie i rzucił jakiś zabawny tekst, udając przy tym przesadzonego skromnisia. Teraz nie dało rady. Jakby zamienili się z Ulim rolami, ponieważ to on z reguły miał tendencję do śmiałych zachowań i nie przejmowania się absolutnie niczym.
Musząc znowu przetrzeć usta dłonią i zaniechać chwilowo posiłkowania, stwierdził nagle, że w lokalu z pewnością muszą oszczędzać na klimatyzacji. Zrobiło się jakoś za bardzo gorąco, choć to jeszcze przecież nie ta pora roku. Może przez czujne spojrzenie kolegi z drużyny...?
- . . . – zawiesił się tylko na chwilę. - No już, już, bo się przez ciebie zarumienię! – machnął ręką raz i drugi przy swojej twarzy, ot tak na pokaz, nieświadomy biedaczek, że już trochę za późno. - Wiesz, że powoli zaczynam brać tę sugestię podrywu na poważnie? Masz... A sądziłem, że to ja powinienem ewentualnie być tym, który zacznie uwodzić-... myśląc gorączkowo, próbował usilnie pozbyć się uczucia zażenowania. Nie miał jednak wystarczająco dużo czasu, ponieważ jego oczy, pokierowane zapewne instynktem przetrwania czy czymś w ten deseń, a może tylko próbą chwilowego oderwania ich od twarzy dziewiętnastolatka, natknęły się na dwójkę nowych klientów. Tak jak dotąd lekko zarumieniony, tak w tempie błyskawicznym jego twarz pobladła, a on sam skamieniał. W kilka sekund później już zanurkował pod stołem.
Kelnerka poprowadziła parę w średnim wieku do jednego ze stolików. Najwyraźniej mieli tu rezerwację. Wysoki, postawny, bardzo elegancki blondyn oraz Japonka, również zgrabna i ładna kobieta.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Domino's Pizza Pub Empty
PisanieTemat: Re: Domino's Pizza Pub   Domino's Pizza Pub EmptyCzw Kwi 17, 2014 8:38 pm

Kolejny atak ze strony rozmówcy, bardzo mocno aluzyjny, zaskoczył go, nawet oszołomił na dobrą chwilę. Dziwnie się poczuł z myślą, że ktoś, w tym przypadku Dav, chce obnażyć prawdę o nim. Niby czasy się zmieniły i wszyscy stali się nieco bardziej tolerancyjni, jednak gejowi wciąż może być trudno, zwłaszcza, kiedy się wreszcie ujawni. Mimo wszystko ludzie wciąż są pełni uprzedzeń. Co, jeśli kapitan zareaguje oburzeniem czy nawet obrzydzeniem na wieść o tym, że jego kolega z drużyny jest gejem? To byłoby straszne i niezwykle bolesne dla Ulissesa. Ale czy mógł teraz skłamać i wszystkiego się wyprzeć? Ano nie mógł. Zresztą, kapitan na pewno nie okaże się homofobem, zwyczajnie nie wydaje się być jakimś osobnikiem pełnym niechęci do kogokolwiek. Przecież to taki miły chłopak.
- To prawda, jestem obeznany w tym temacie.
Nabrał nieco większej śmiałości po tych słowach. I tak już sporo wyjawił o swojej naturze, nawet delikatnie zasygnalizował choćby samą swoją postawą, że jest homoseksualny. Rozpoczęli tę drobna grę, to niech też ją dokończą. Obecnie niski skrzydłowy uznał ten wątek za zakończony. Więcej już nic nie powie, aby znów za mocno nie sugerować rozmówcy, jaka jest jego orientacja. Daveth pewnie już się wszystkiego domyślił, w końcu nie jest głupi. Zresztą, każdy nawet najmniej rozumny człowiek z łatwością połączyłby słowa Uliego z faktami, bo to wcale nie jest taka trudna sztuka.
Przyszedł czas na zabawę, po którym znów powrócili do dość zawstydzających wyznań, a przynajmniej Ulisses znów na nowo zaczął zawstydzać swojego towarzysza, jakby nie myślał nad konsekwencjami podobnego zachowania. Tym razem był śmielszy, bardziej zdecydowany, dlatego pozwalał sobie na zdecydowanie więcej niż wcześniej. Chciał nieco podrażnić kapitana i nie dlatego, aby w jakikolwiek sposób go ośmieszyć, wręcz przeciwnie, pragnął ukazać go w jak najlepszym świetle. Powinien wiedzieć, jak działa na swojego starszego kolegę, ponieważ bardzo mocno na niego oddziałuje, nawet jeśli nie jest tego świadomy. Najwidoczniej zyskał tę świadomość, co sugerowały czerwone plamy pojawiające się na jego twarzy z zawstydzenia. Wyglądał słodko tak oblany intensywnymi rumieńcami.
- Chciałeś sam uwodzić? - spytał niski skrzydłowy mocno zaskoczony, a jednocześnie uradowany. Co prawda, nie uwodził go, przynajmniej nie miał takiego zamiaru, lecz myśl, że Dav mógłby być nim zainteresowany w ten sposób była naprawdę miła. Nie powinien robić sobie wielkich nadziei, w końcu chłopak powiedział to w żartach, mimo to zrobiło mu się tak ciepło w klatce piersiowej.
W jednej chwili brunet skrył się pod stołem, to dopiero był szok. Uliss dołączył do niego, nie zdając sobie sprawy z tego, co się mogło stać. Mimo zaskoczenia, uśmiechał się, zwłaszcza, że znalazł się tak blisko kapitana. Pod stołem nie było zbyt wiele miejsca, dlatego w pierwszej chwili niebieskowłosy nie tylko przypadkiem dotknął dłoni towarzysza, ale na dodatek zetknął się z nim nosami. To była zabawna sytuacja, więc nie śmiał narzekać.
- Dlaczego się ukrywamy? - spytał z rozbawieniem, spoglądając w oczy rozmówcy z jawnym zaciekawieniem. Był zaintrygowany jego zachowaniem, dlatego chciał poznać powody podobnej reakcji. Chciał też jakoś go rozweselić swoim pozytywnym nastawieniem, jednak po chwili sam spoważniał, gdy spostrzegł, że twarz Davetha wciąż jest blada. Delikatnie przesunął opuszkami palców po wierzchu jego dłoni, jakby w ten sposób pokazać mu, że nie jest sam, w końcu ma przy sobie całkiem wysokiego kolegę, którego nogi znacząco wystają spod stolika.
- Wszystko w porządku? - znów spytał, lecz tym razem z wielką troską słyszalną w jego głosie. Martwił się, bo to nie jest normalne, że ktoś chowa się pod stołem. Czyżby to była jego wina? Sporo rzeczy zrobił podczas ich wspólnego wypadu nie tak. Prawdopodobnie za dobrze się bawił, skoro przestał myśleć rozsądnie.
Powrót do góry Go down
Daveth
Kapitan drużyny koszykarskiej
Daveth


Liczba postów : 103
Join date : 18/01/2014
Age : 28

Domino's Pizza Pub Empty
PisanieTemat: Re: Domino's Pizza Pub   Domino's Pizza Pub EmptyCzw Kwi 17, 2014 10:15 pm

Mogłoby się zdawać, że jego uśmiech przygasł, jednak w rzeczywistości po prostu stał się bardziej subtelny i odrobinkę przepraszający. Przestał się szczerzyć pełną gębą. Wyglądało na to, że chyba ździebko przesadził. A w każdym razie takie właśnie odniósł wrażenie, przyglądając się ciągle badawczo każdej, najdrobniejszej nawet reakcji ze strony kolegi. Bywał niejednokrotnie koszmarnie natarczywy, upierdliwy i zbyt wścibski, ale zawsze też potrafił wyczuć kiedy należy przestać lub chociażby przyhamować z tymi zapędami.
- Zdaje się, że trochę się zagalopowałem. Daruj. Udajmy po prostu, że nie pytałe-... – nim zdołał dokończyć, Ulisses wyrzucił z siebie odpowiedź na jego pytanie. Bardziej szczerą niż mógł przypuszczać. Nie poczuł się jakoś potwornie zszokowany. Być może gdzieś tam w podświadomości zakładał i taką opcję, niemniej, będącą dostrzegalną w pełni dopiero teraz, po całkiem śmiałych występach niskiego skrzydłowego sprzed ostatnich minut ich utarczek, żarcików i dyskusji. Owszem, gdy słyszeć tego rodzaju rzeczy wprost, nie da się pozostać wobec nich obojętnym. Lecz po prawdzie, dlaczego miałoby mu to przeszkadzać? Właściwie... No dobrze, może i mogło. Zwłaszcza zważywszy na sytuację w jakiej go kilka już razy postawiono. Mogło, ale nie musiało, czyż nie?
- W-Wow. – wydusił z siebie, zamrugał i zaraz zaśmiał wyjątkowo lekko. Aż sam się sobie zdziwił. Zdaje się, że powinien poczuć nieco więcej skrępowania, a mimo to... Nie. To nie tak. Po prostu był już skrępowany od jakiegoś czasu. Owa krępacja przychodziła i odchodziła, pojawiała się i znikała naprzemiennie, w zależności od tego co mówił lub robił Ulisses, zaś jego upodobania kompletnie nie miały z tym nic wspólnego. Na pewno inaczej będzie teraz patrzył na każdy jego ruch. To naturalne. Lecz tylko z tego powodu, nie zamierzał kręcić nosem na ich relacje. Ostrożny powinien być tak czy inaczej. Powinien... Tyle tylko, że od dłuższego czasu wcale mu to nie wychodziło.
- Naprawdę szczery z ciebie koleś. Nie spodziewałem się, że tak z tym wyskoczysz. Zaczynam przestawać się dziwić dlaczego wcale nie mam dość twojego towarzystwa. - pokręcił głową do samego siebie. Bo od kiedy to niby skory był do mówienia tego typu rzeczy? Haha... Dziwna sytuacja. Najpierw to, później znowu nieznośne uczucie zażenowania. I jeszcze ta jego własna gadka o uwodzeniu. Uwodzeniu, na litość?! Nawet jeśli chciał obrócić wszystko w żart, mógł wybrać coś lepszego! Dlaczego więc od razu uwodzenie?? Głupi. Sam komplikował i plątał się w tym czego chciał i czego ponoć chcieć nie powinien. Biorąc pod uwagę kierunek w jakim zaczęła podążać ich rozmowa, że o niezdecydowaniu nie wspominając, mógłby się prawie ucieszyć na pojawienie „zagrożenia na horyzoncie”. Mógłby? Choćby było to całkiem rozsądne, wcale się z tego nie ucieszył. Wręcz przeciwnie. Ciarki przeszły go po plecach, gdy tak spod blatu czujnie obserwował siadającą o wiele dalej od nich parkę. Daleko, ale w dalszym ciągu zbyt blisko. Wystarczyło, że tym samym pubie, a to bardzo, ale to baaardzo niedobrze.
Początkowo był nieoczekiwanym pojawieniem się ich na tyle oszołomiony, by nie zorientować się, że Ulisses powielił jego poczynania i teraz razem siedzieli pod tym nieszczęsnym stolikiem. Nos w nos, jak się okazało gdy przekręcił głowę i praktycznie musnął się z nim czubkiem. Musieli wyglądać jak prawdziwi idioci, tak swoją drogą.
- Ua...! - wydał z siebie stłumiony odgłos zdziwienia i raz kolejny, niczym ten kameleon, zmienił kolor na twarzy z niezdrowo białej na nie mniej niezdrowo czerwoną. Dziw, że nie podskoczył i nie pieprznął łepetyna o blat.
Twarz! Twarz chłopaka była za blisko! Nie! Moment! To nie czas na zakłopotanie. Musieli się stąd zmywać... Tylko jak to teraz zainicjować, żeby nie musieć się później tłumaczyć ze swojego, jakby nie było, płochliwego zachowania? Ech, na to zdaje się już niestety o wiele za późno. Zabawne... Nie próbował cofnąć dłoni, co jak podpowiadała intuicja, należałoby dość szybko uczynić. Może dlatego, że naprawdę poczuł się lepiej. Pierwszy raz znalazł się w podobnie skomplikowanym położeniu. Normalnie rzuciłby pieniądze na stół i ukradkiem wypruł stąd jak z procy. Ale teraz nie mógł tego zrobić. Nie wiedziałby jak to później pokrętnie wyjaśnić. Jednak ledwie muśnięcie skóry dłoni pozwoliło mu zapanować nad chaotycznymi emocjami.
Odetchnął pod nosem i zaśmiał się nerwowo.
- T-Taa. Wszystko w ok. Tak tylko, eee... Chciałem cię zaskoczyć! Właśnie! Słuchaj... Może każemy zapakować sobie tę pizzę i pójdziemy gdzieś indziej? Do parku albo coś w ten deseń? Wiesz, strasznie tłoczno zaczyna się tu robić i duszno, pewnie niedługo też zrobi się trochę za głośno żeby móc spokojnie rozmawiać... – jąkał się nieco i mieszał, co normalnie nie zdarzało się w towarzystwie. Nie mógł też powstrzymać oczy od niespokojnego i ciągłego kierowania ich w bok.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Domino's Pizza Pub Empty
PisanieTemat: Re: Domino's Pizza Pub   Domino's Pizza Pub EmptyPią Kwi 18, 2014 3:00 pm

Nie chciał myśleć o zaskoczeniu swojego rozmówcy, które było spowodowane jego słowami, wolał raczej pomyśleć o czymś innym. Przez chwilę marzył o tym, aby zniknąć, jednak miał w sobie odwagę na pozostanie w lokalu. Sam zaczął i skoro już naważył sobie tego piwa, to musi je wypić. Obawiał się, że zaskoczenie Davetha po jakimś czasie zamieni się w obrzydzenie i w końcowym efekcie wzbudzi w nim wściekłość, jednak tak się nie stało. Uśmiechnął się delikatnie, wdzięczny za tolerancyjną postawę swojego kapitana. Wielką przyjemność sprawiły mu jego słowa, lecz nie wydobył z siebie żadnej odpowiedzi, najwidoczniej zatkało go z tego drobnego szczęścia. Teraz jednak musi uważać na to, aby jego zachowanie nie został źle odebrane, przede wszystkim nie wolno mu za bardzo dążyć do kontaktu fizycznego. Pewnie Dav byłby niezadowolony z tego, że po ramieniu klepie go gej. Mimo wszystko w takiej sytuacji, nad wyraz delikatnej sytuacji, Uli chciał pozostać jako tak ostrożny. Koniec już z dwuznacznymi słowami i niepotrzebnymi gestami.
Sam dał nura pod stół, nie bardzo wiedząc czemu, to był po prostu impuls. Zastanawiał się, co też mogło się stać, że osiemnastolatek tak zareagował, jednak nie zamierzał go o to wypytywać, przynajmniej nie teraz. Byli skazani na bliskość, bo pod stołem wcale nie było tyle miejsca, aby obaj się całkowicie ukryli, dlatego niebieskowłosy był zmuszony do tego, aby bardziej przysunąć się do swojego towarzysza. Jego zaskoczone jęknięcie było naprawdę zabawne, dlatego niski skrzydłowy postanowił go odrobinę podrażnić. Dotknął jego dłoni nad wyraz delikatnie, ale to i tak mogło zostać źle odebrane przed biedaka, który musiał ten dotyk znieść. Dav dziwnym trafem nie odsunął dłoni, również nie odepchnął kompana. Może bał się to zrobić, ponieważ nie chciał się wydać? To była jedna z możliwości.
Wysłuchał jego odpowiedzi, uważnie spoglądając przy tym w jego oczy. Nie chciał, żeby chłopak silił się w jego obecności na śmiech, bo ten wcale nie zabrzmiał dobrze. Uli od razu podjął decyzję, że natychmiast wychodzą, jeśli takie jest życzenie chłopaka. Wciągnął swoją torbę pod stolik i wyjął z niej czapkę oraz własną kurtkę. Czapka znalazła się na głowie bruneta, kurtka zaś niedbale zawisła na jego ramionach. Niski skrzydłowy powrócił wreszcie na kanapę i zapłacił za ich piwa oraz pizzę. Nie zjedli jej zbyt wiele, ale mówi się trudno, jakoś to przeżyją. Wreszcie wstał na równe nogi i narzucił na ramię zarówno swoją torbę, jak i tę chłopaka. Bez ostrzeżenia chwycił kolegę za ramię i wyciągnął spod stołu, następnie szybko wyciągnął go z lokalu, aby czasem nikt nie zwrócił na nich uwagi, co było raczej niemożliwe. W każdym razie opuścili lokal, tego też Daveth chciał, czyż nie?
- Nie będę o nic pytał, poczekam, aż sam zechcesz mi wszystko wyjaśnić.
Trzymając stale jego dłoń w solidnym uścisku, ciągnął go za sobą w tylko sobie znanym kierunku. Ma zamiar udać się z nim do parku, to chyba była jak najbardziej bezpieczna opcja. Obecnie niebyt wiele myślał, a przynajmniej takie odnosił wrażenie. Zresztą, o czym miałby teraz myśleć? Zżerała go ciekawość, ale wolał nie pytać o powody takiego zachowania kolegi, zdecydowanie bardziej chciał oderwać swój umysł od tego problemu.
Nagle zaśmiał się pod nosem i zatrzymał, aby zajrzeć w oczy swojego rozmówcy. Mocniej naciągnął czapkę na jego głowę, aby zakrył mu jeszcze bardziej twarz.
- Chodźmy do parku.
Taka luźna propozycja, niezobowiązująca, więc dlaczego jego głos zabrzmiał tak poważnie? To wcale nie pasował do delikatnego uśmiechu goszczącego na jego twarzy.

[z/t] x2
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Domino's Pizza Pub Empty
PisanieTemat: Re: Domino's Pizza Pub   Domino's Pizza Pub Empty

Powrót do góry Go down
 
Domino's Pizza Pub
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Yaoi Gakuen :: Londyn :: Gastronomia oraz kluby :: ∎ Puby-
Skocz do: