IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Plac zabaw

Go down 
AutorWiadomość
Donatien Moretti
Nauczyciel włoskiego
Donatien Moretti


Liczba postów : 115
Join date : 13/01/2014

Plac zabaw Empty
PisanieTemat: Plac zabaw   Plac zabaw EmptySro Lut 26, 2014 2:21 pm

Pogoda była doskonała na spacer. Temperatura nie była szczególnie wysoka, rekompensował ją jednak brak deszczowych chmur i porywistego wiatru. Wiosna w środku zimy, na którą nikt nie powinien szczególnie narzekać. Sean właśnie mijał plac zabaw dla dzieci, obok którego nie dał się przejść obojętnie. Do uszu chłopaka, o ile nie miał w nich słuchawek, a nawet wtedy jeśli muzyka nie była dostatecznie głośna, dobiegały wrzaski, płacze, śmiechy, dzikie okrzyki Indian, do których ktoś strzelał z karabinu maszynowego, obok toczył się właśnie szaleńczy pojedynek na miecze świetlne, a młodociany Spiderman niezgrabnie wdrapywał się na pajęczynę, by skoczyć na Sitha.
Wszystko byłoby w normie, gdyby nie jeden szczegół. Pośród tego chaosu i pomieszania światów siedział Donatien. Człowiek, który nie znosił wrzasku, bałaganu i brudu, który przyjmował tu stężenie wyprowadzające z równowagi nawet cierpliwych opiekunów. Włoch nie wydawał się szczególnie zirytowany, właściwie na jego wargach błąkało się coś, co niebezpiecznie przypominało lekki i pozbawiony złośliwości uśmiech. Inaczej. Nauczyciel wyglądał na dumnego ojca, który pilnuje swojej niegodnej dumy pociechy.
Na nosie miał okulary, uzasadnione leżącą na kolanach gazetą. Teraz jednak zamiast patrzeć w nią lub obserwować, czy jego podopieczny nie postanowił skoczyć na główkę w piasek, udając, że to woda, patrzył prosto na Seana. Możliwe, że właśnie to poczucie bycia obserwowanym skłoniło młodzieńca do odwrócenia się w tę stronę. Włoch nie wyglądał na skrępowanego, tylko wciąż się mu przyglądał. Czekał aż ten podejdzie.
Uczeń jednak pewnie musiał się otrząsnąć z niemałego szoku i na dodatek podjąć decyzję, czy jednak nie zdezerterować przed tą niewygodną rzeczywistością, nie odwrócić się na pięcie i nie pójść w cholerę. Pewnie nikt by go nie gonił, ale nie rozwiązał by też zagadki, a potwór ciekawości dręczyłby go po nocach, wychodząc spod łóżka i nie dając spać. Donatien wyglądał wyjątkowo niegroźnie. Choć jego elegancki strój zdawał się nie pasować do placu zabaw dla dzieci. Jedynym ustępstwem była sportowa marynarka i koszula. Okulary na nosie złagodziły, a może raczej przysłoniły rysy twarzy świadczące o gwałtowności. Ewentualnie to zupełna naturalność sytuacji uszkodziła wizerunek bezwzględnego potwora jakim mógł się poszczycić. Nie przypomniał gburowatego pijaka, czy podłego manipulanta. Trudno nim być, kiedy ma się oparty o udo, pluszowy plecak w kształcie kota Tom'a.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Plac zabaw Empty
PisanieTemat: Re: Plac zabaw   Plac zabaw EmptySro Lut 26, 2014 4:34 pm

Pogoda sprzyjała nie tylko spacerom z dziećmi, małymi przestępcami o niewinnych minkach, ale i spotkaniom na świeżym powietrzu. Dzień niespodziewanie należał do tych ładniejszych w miesiącu, zachęcając grupki młodzieży do plenerowych wyjść, dopóki londyńska pogoda zapomniała o swoich kaprysach. Sean nieśpiesznie krążył między alejkami od dobrej godziny. Jego znajomi, grupa niemalże tak rozwydrzona co dzieciaki z placu, wybuchająca śmiechem co chwilę i wydurniająca się, przykuwała spojrzenia. Żaden rodzic jednak nie śmiał zwrócić uwagi w obliczu dzikiego, głośnego okrzyku wydawanego przez własne dziecko. Donośne rechoty ginęły w wysokich piskach. On sam w tym wszystkim odrobinę ginął. Szara postać z przerzuconą ręką przez wąskie ramiona, obejmująca drobną blondynkę. Cicha, spokojna i zdystansowana. Jak Donatien zauważył go wśród barwnych towarzyszy, nie miał pojęcia.
Szczerze powiedziawszy plac zabaw nie był niczym, co mogłoby przykuć jego uwagę. Minąłby go zupełnie obojętnie, gdyby nie natarczywy wzrok. Ten przeklęty absynt. To było odrobinę irytujące. Niemy nakaz podejścia, jakby ten facet mógł mu cokolwiek kazać zrobić. Jego uniesiona brew była niedostrzegalna przez odległość, chwilę zastanowienia odczuła jedynie blondynka poprzez napięcie mięśni. Podjęcie decyzji zajęło nie więcej niż parę sekund.
Trochę szczeniackie byłoby odwrócenie się na pięcie i wrócenie do kompanów, dla samego kaprysu zrobienia na złość. Nawet jeśli opcja odrobinę korciła. Dzielnie jednak przemaszerował przez plac, unikając szalejących dzieciaków i zabieganych rodziców, ewidentny dowód nie radzenia sobie z pociechami. Minął huśtawki, domek. Uśmiechnął się lekko do płaczącego dzieciaka z piachem na twarzy. Nie śpieszył się, przeciągając strunę jak tylko mógł, pamiętając głęboko skrywane narwanie Włocha. Odrobinę nie pojmując skąd bierze się uśmiech na jego twarzy, i co robi w takim miejscu. Tak, miejsce szczególnie było zastanawiające. Niemalże tak samo, jak plecak ze śmiesznym motywem, oparty o jego udo. Był sceptycznie nastawiony. A palce świerzbiły do zaciśnięcia się na znanym plastiku, z którego wykonana została zapalniczka. Ostatecznie usiadł na ławce z dłońmi głęboko wsuniętymi do kieszeni kurtki, ze śmiesznym, mocno spóźnionym przekonaniem o niezręczności sytuacji.
- Wyśmieję Cię, gdy za chwilę przedstawisz mi swojego syna, uraczając smutną historią o nieudanym małżeństwie i orientacji, z którą nie potrafiłeś sobie poradzić.- Uśmiechnął się kpiąco, przekręcając w końcu głowę, aby na niego spojrzeć. W pełni przekonany o niemożliwości podobnego zdarzenia, w głębi liczący, że ten jednak nie ma takich niespodzianek w zanadrzu. Jego siostra była niewiele starsza od tych bachorów.
Powrót do góry Go down
Donatien Moretti
Nauczyciel włoskiego
Donatien Moretti


Liczba postów : 115
Join date : 13/01/2014

Plac zabaw Empty
PisanieTemat: Re: Plac zabaw   Plac zabaw EmptySro Lut 26, 2014 7:49 pm

Odczuł oczywisty cień irytacji, widząc jak młodzieniec świadomie go prowokuje. Z drugiej jednak strony, to była gra, którą podejmowali przy każdym spotkaniu. Sean usilnie walczył o zachowanie swojej niezależności i pokazanie, iż mężczyzna nie ma na niego najmniejszego wpływu.  Pozory, które Donatien tak wysoko sobie cenił. Niemal równie jak świadomość, że chłopak sam siebie okłamuje.
- Nie sądzisz, że Twoja uwaga o mojej orientacji jest odrobinę niegrzeczne, a już na pewno pełne hipokryzji, skoro przed chwilą sam nieudolnie obejmowałeś tę uroczą blondynkę? – zdjął okulary, jednocześnie uśmiech nabrał cynicznego charakteru. W tym samym momencie dzieciak z czarną czupryną i o równie jadowitych oczach zaczął ciągnąć za tę wielką dłoń by zwrócić na siebie uwagę.
- Picie – oznajmiło owe małe stworzenie z szerokim, szczerym uśmiechem. Gapiło się na Seana w ten bezceremonialny sposób, istoty nieświadomej konwencji społecznych. Po pięciu sekundach należało przecież przenieść wzrok na podbródek, a nie studiować kolor tęczówek obiektu zainteresowania. Oczywiście dziecko przybiegło zaciekawione kim jest podejrzany młody człowiek zagadujący Donatiena. Włoch wyjął z kotka butelkę z wodą i wręczył umorusanemu na twarzy malcowi. Ten demonstracyjnie się skrzywił, nie kryjąc rozczarowania. Wolałby sobie popsuć zęby colą. Nie odważył się jednak marudzić, tylko szybko wypił kilka ogromnych łyków.
- Jestem Camillo. Nie podam Ci ręki, bo mam brudną. Jak Ci zależy to mogę umyć i podać za chwilę. Zresztą zaraz usłyszysz, że takie prete...pre... pretensjonalne imię dała mi mama, a on nie ma z tym nic wspólnego. Nie martwcie się. Nie powiem jej o waszym sodomistycznym spotkaniu, jak zabierzecie mnie na lody. Zgoda? – mężczyzna jedynie skinął głową. Tyle wystarczyłoby by gadatliwy dzieciak powrócił do prób ratowania piaskownicy przed inwazją obcych. Pomachał im tylko radośnie. Donatien spokojnie schował wodę do uroczego plecaczka, po czym przeniósł rozbawione spojrzenie na Seana.
- A to nie jest moje dziecko – wizja widocznie wydała mu się całkiem zabawna. Tak bardzo nie przystając do rzeczywistości, że wywoływała szeroki uśmiech, wobec którego opór był zawsze daremny – To co pójdziesz z nami na lody? Camillo świetnie nadaje się na przyzwoitkę – Donatien zachowywał się w tej chwili naturalnie, beztrosko, a przy tym zaskakująco bezpośrednio. Spojrzenie zielonych oczu przeniosło się z młodzieńca na grupę jego głośnych znajomych. Większą uwagę poświęcając blondynce, choć bez cienia zazdrości, kierowany jedynie ciekawością.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Plac zabaw Empty
PisanieTemat: Re: Plac zabaw   Plac zabaw EmptySro Lut 26, 2014 9:41 pm

Niezależnie od tego czy siebie samego okłamywał, cały świat, czy konkretnie Donatiena, dopóki utrzymywał wysoko podbródek, jednocześnie utrzymywał postawę tej okropnej nietykalności. Mógł być naiwny i trochę nieobiektywny, ale zdecydowanie nie należał do idiotów. Błyskawicznie wyłapał potknięcie się. Zaplątanie między ochotą skarcenia go jak niesfornego dzieciaka (jak Camilio) i odbicia piłeczki, posiadając ostatnie słowo. Skwitował to złośliwym uśmieszkiem, jakby wyciągnął z niego życiową tajemnicę, zamiast zwykłego faktu względem orientacji. Temat został odhaczony, dopóki Donatiena nie interesował temat życia seksualnego swojego ucznia. A przynajmniej zagłębianie się w jego nieodpowiednie obszary.
- Auł. To da się nieudolnie obejmować? – Oparł się plecami o ławkę, uważnie obserwując biegnące dziecko. Malutkie, pozornie niewinnie wyglądające stworzonko, które rozwiało wszelkie wątpliwości odnośnie jego bezbronnego wyglądu, gdy tylko otworzyło usta. Ugięłyby się pod nim nogi, gdyby stał. Biedna matka. Pretensjonalny. Rzucił Donatienowi ostre, szybkie spojrzenie, szybko powracając do dużych ślepi, delikatniejszej wersji jadowitych oczu. Sadomistyczny stosunek. Zagryzł wnętrze policzka, powstrzymując się przed szerokim uśmiechem. Kąciki ust i tak zdradliwie mu drgały, gdy próbował zachować spokój.  Odmachał rozgadanemu chłopcu, mimo wszystko… Nie potrafiąc się oprzeć jego urokowi.- Sadomistyczne stosunki..? – Pokręcił głową rozbrojony na malutkie kawałeczki.- Jest bezczelny. Ominą Cię trudności wychowawcze. – Odetchnął. Oczywiście, że gdzieś tam głęboko czaiła się obawa przed jeszcze większym namieszaniem. To była krępująca sytuacja, gdyby chłopak okazał się synem Dona, a on... Cóż.
- Dziecko jako przyzwoitka? Obiecujesz więc trzymać ręce przy sobie? –  Nieładnie byłoby straszyć dziecko niemalże gwałtami w wąskich, zapuszczonych uliczkach. Ich ostatnie wyjście na lody nie skończyło się zbyt kolorowo, ale potem było parę miłych sytuacji, jak i tych względnie zacierających ten nieszczęśliwy… Wypadek. Nie musieli się więc bawić w kółko terapeutyczne, i jeśli w niskim barytonie zabrzmiała odrobina sugestii, została kulturalnie zignorowana. Podążył za wzrokiem Donatiena, do grupki swoich znajomych, czających się przy furtce.- Nie przejmuj się nimi, próbują zrobić mi na złość.- Trochę udanie zresztą. Zdaje się, że i on miał swoje przyzwoitki, rzucające ciekawskie, mało dyskretne spojrzenia. Jakby Donatien miał go zjeść na miejscu, oblizując po wszystkim kości. Tymczasem nie powinien się ośmielić na zbyt wiele w miejscu publicznym.- Ty, Camillo i lody? Jak mógłbym się oprzeć.- Niepotrzebna ironia, która mogła go pogrążyć. Wystarczyło jedynie wyrzucić imię dzieciaka i dostałoby się szczerą odpowiedź. A potem westchnął ciężko, przypominając sobie o pewnym szczególe. Drobiazgu, który wprowadzał ograniczenia.- Nieodpowiednia pora roku, ale skuszę się na gorącą czekoladę.
Powrót do góry Go down
Donatien Moretti
Nauczyciel włoskiego
Donatien Moretti


Liczba postów : 115
Join date : 13/01/2014

Plac zabaw Empty
PisanieTemat: Re: Plac zabaw   Plac zabaw EmptyCzw Lut 27, 2014 10:43 am

Odwrócił wzrok od rozkrzyczanej grupki młodzieży, z grzeczności powstrzymując się przed skomentowaniem ich wygłupów. Przesunął rękaw koszuli, by spojrzeć na zegarek. Zapewne nie był świadom, że ten gest postarza go bardziej niż jakiekolwiek okulary. Dla każdego młodego człowieka zegarek służy jako ozdoba, a do sprawdzania godziny jest telefon komórkowy. W tej kwestii Włoch pozostawał obrzydliwie staromodny.
- W odróżnieniu od Ciebie się nimi nie przejmuje. Ciekawiło mnie co widzisz w ładnej, ale dość pospolitej blondynce – z irytacją złożył gazetę na pół, a chłopak dostrzegł grymas niezadowolenia, a może rozczarowania przebiegający przez jego twarz. W ostatniej chwili powstrzymał się by nie złapać podbródka młodzieńca i nie odwrócić jego buźki w swoją stronę – Skoro robią to specjalnie, to przestań dawać im satysfakcje – ton głosu wydał się rozdrażniony. Nigdy nie rozumiał stadnych zachowań młodzieży, a może z nich też już dość dawno wyrósł i oczekiwał, że wszyscy dookoła niego też zdążyli.
- Jak wolisz. Camillo wyłożyłby Ci właśnie teorię o tym, że lody zimą są zdrowe, bo nie powodują gwałtownej różnicy temperatur. Oczywiście latem ta teoria się dezaktualizuje i wtedy lody doskonale chłodzą organizm – mówił o dzieciaku z rozbawieniem, dumą i pewną czułością w głosie, która nadawała mu zaskakująco przyjemnego, ciepłego brzmienia. Po irytacji nie było już śladu. A imię chłopca zostało wymówione z perfekcyjnie włoskim akcentem, jakby w ten sposób poprawiał ucznia. Donatien wygrzewał się w tej chwili na słońcu, jak na prawdziwego mieszkańca Florencji przystało. Oparł kostkę jednej nogi na kolanie drugiej i lekko mrużąc zielone oczy, od ostrych promieni słońca przyglądał się chłopakowi.
- I nie znam lepszej przyzwoitki niż on. Jeżeli tylko sprawiłbym Ci jakąś przykrość, to nawet góra lodów nie zagwarantowałaby mi spokoju – Włoch sam był zaskoczony swoją gadatliwością. Widać temat tego tajemniczego dziecka rozwiązywał mu język, pozbawiał nie tylko zahamowań, ale też kilku niezbędnych cech charakteru.
Camillo za to wciąż toczył bój o piaskownicę. Śmiał się najgłośniej ze wszystkich dzieci, tarzał bezmyślnie w piasku i dowodził oddziałem specjalnym walczącym z obcymi. A kiedy przewrócił się z zupełnie własnej winy, przez nieostrożność i uderzył w łokieć, to chwilę uparcie zaciskał usta, w jadowitych oczach pojawiły się łzy. Jednak kilka szybkich mrugnięć wystarczyło, by podniósł się i jak wcześniej wrócił do zabawy, zapominając o bólu. Widać szkoda mu było czasu na rozpacz, w perspektywie możliwości ocalenia świata przed wrogą inwazją. Prawdziwy bohater.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Plac zabaw Empty
PisanieTemat: Re: Plac zabaw   Plac zabaw EmptyCzw Lut 27, 2014 6:40 pm

- Wspominałeś coś o byciu niekulturalnym?- Po twarzy przebiegł cień irytacji, gdy usta zacisnęły się, a czoło zmarszczyło. Krótka chwila, napięcie mięśni i wypuszczenie cicho powietrza. Tak się wyprowadzało Seana z równowagi. – Zakładając, że mnie interesuje… Siedzę obok podobnej, męskiej wersji. Odpowiedź sobie sam na to pytanie.- Oczywiście, że było to odpicie piłeczki, połączone z solidarnością względem blondynki. Nie odejmując mu uroku, był idealnym przykładem typowego macho. Mocno zarysowana szczęka, wąskie wargi, odpowiednia postura. Jedynie zielone oczy nie pasowały do blond kosmyków, wybijając poza schemat. Poza tym nie dawał im satysfakcji. Ślepy zaułek. Odwrócił twarz w jego stronę, zmieniając pozycję. Siadając bokiem, z ugiętym kolanem i stopą swobodnie zwisającą poza obręb siedziska. Ucinając temat jego znajomych. Przygotowany na dłuższą rozmowę, patrząc na zadowolenie odmalowane na twarzy dziecka i dziki bój o piaskownicę. Nie śmiałby mu przeszkodzić, a i Donatien nie wydawał się skory do skarcenia dziecko za… To tak kontrastowało z tym porządnym, ułożonym facetem jakim chciał, aby go widziano.
- Znam teorie o niesamowitych właściwościach lodów. Mi jednak nikt nie wierzył, a wszelkie słodycze utrzymywane było na najwyższych pułkach.- Co teraz sobie odbijał w zupełności. Jeśli w grę nie wchodziła zima, oraz czas przejściowy pomiędzy nią, a innymi porami roku. Jego głos był swoistym potwierdzeniem, na to, że wolał uniknąć lodów. A i lepiej bez nich brzmiał.
- Nie mówiłem tylko o przykrościach.- Ta duma z dzieciaka, głośno mu zgrzytała. Nie pasowała do rozbawienia wywołanego przy zarzucenia mu ojcostwa. Być może był chrzestnym? Zajmującym się głośnym, wygadanym dzieciakiem, skoro nie potrafił  zdzierżyć towarzystwa typowego nastolatka? Zagadka godna prawdziwego Sherlocka. Tajemniczy chłopczyk jednak dalej siedział w jego głowie, pobudzany przez niezdrową ciekawość. Nie powinno go to interesować. – Chociaż odrobinę zastanawiające jest z miejsca wydanie podobnego wyroku, gdy tylko się przysiadłem. To może odstraszać ludzi.  - Przyległ bokiem do oparcia ławki, poświęcając mu pełną uwagę. Dalej nie dowierzając, że dziecko może znać podobne słownictwo, bez krępacji używając go przy dorosłych, szczególnie obcych ludziach. Nawet jeśli Sean w jego oczach, na dorosłego nie wyglądał. I prawdopodobnie, gdy nawet nie wiedział co ono oznaczało.
Powrót do góry Go down
Donatien Moretti
Nauczyciel włoskiego
Donatien Moretti


Liczba postów : 115
Join date : 13/01/2014

Plac zabaw Empty
PisanieTemat: Re: Plac zabaw   Plac zabaw EmptyCzw Lut 27, 2014 8:26 pm

Słuszniejsza rzeczywiście wydawała się wizja Donatiena, który będzie ze zbolałą miną siedział pośród tego chaosu, demonstrując swoje niezadowolenie i wyższości. Podobnie nieszczęśliwą minę miał jak tylko wchodził do klasy pełnej idiotów. Nigdy nie był rozczarowany ich głupotą, on się niczego innego po nich nawet nie spodziewał. To tłumaczyło jego brak entuzjazmu i swoistą niedbałości na lekcjach.
- Brawo. Dostrzegłeś, że chcę Cię odstraszyć. Zazwyczaj nie bywasz tak podatny na subtelne sugestię – oznajmił z przesadzonym, odegranym entuzjazmem, po czym wykonał kilka pokazowych, suchych, a przede wszystkim szyderczych oklasków. Zreflektował się jednak dość szybko i zupełnie naturalnym gestem położył dłoń na jego łydce, tuż nad stopą. Nie było w tym geście nic specjalnie perwersyjnego, a sam Włoch nie zwrócił na niego jakiejś szczególnej uwagi. Postanowił więc odkupić swoją winę, za informację. Nie wątpił, że Sean wiele by dał za sprecyzowanie kim dokładniej jest chłopiec. A ma na tyle zdrowego rozsądku i wychowania by nie zadać tego pytania bezpośrednio.
-  Camillo jest synem mojej siostry. Moim rodzicom niezbyt się dzieci udały. Ona zaszła w ciążę bez ślubu i nie do końca wiadomo z kim. A ja skoro nie mogłem zostać kim chce, to postanowiłem, że nie zostanę kim chcą moi rodzice. Obydwoje szybko musieliśmy radzić sobie sami, dlatego często opiekuje się Camillo. Cała tajemnica – nie przyjął tonu wyznania, nie przejawił jakiś szczególnych emocji, nie zbudował nawet dramatycznego napięcia. Wyjaśnienie wydawało mu się rozczarowująco proste i nudne.
Jego palce nieświadomie przesunęły się po łydce chłopaka. Spokojnym, niezbyt natarczywym gestem. Sam wpatrywał się to w niego, to odwracał wzrok by upewnić się, że z chłopcem wszystko w porządku. Ten tylko co jakiś czas krzyczał by na niego spojrzeć, w momentach, gdy dokonywał najchwalebniejszych wyczynów. Nie był jednak natarczywy i bardziej skupiony na swoich rówieśnikach, którym starał się zaimponować.
To popołudnie wydawało się perfekcyjne. Świecące prosto w oczy słońce ogrzewało wszystkich, Donatien prowadził tę rozmowę swobodnie i nawet jeśli był złośliwy to by rozdrażnić nieco Seana, a nie by wywołać skurcz bólu na tej przystojnej twarzy. A wszystko to co normalnie wywoływało w nim irytacje, teraz bawiło Włocha.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Plac zabaw Empty
PisanieTemat: Re: Plac zabaw   Plac zabaw EmptyPią Lut 28, 2014 10:51 am

Uwagę na temat jego podatności na subtelne sugestie, czy jej ewidentnego braku, zignorował zupełnie. Uznając to, jako coś nieistotnego albo niegodnego odpowiedzi. Mniej więcej złośliwość na poziomie klaskania, za którą mógł się zrewanżować równie kulturalnym pokazaniem środkowego palca. Przez jego głowę przebiegła wizja wciśnięcia pięści w jego twarz i zdarcia z niej tego okropnego, prowokującego wyrazu. Wraz ze skórą, wywołując coś więcej niż aroganckie, szydercze podejście. Palce poruszyły się niespokojnie na ławce, wybijając ostrzegawczy rytm, przypominając o tym, że chłopak nie miał problemu z takim przeforsowaniem swojej racji. Zakładając, że zdecydowałby się na podobny krok w miejscu publicznym, przy dzieciach i ich rodzicach. Zamiast tego, zastukał nimi jeszcze raz, powoli odgrywając tylko sobie znaną melodię. W bezczelny sposób ignorując swojego rozmówcę. Robiąc mu na złość. Dłoń w odpowiednim momencie wylądowała na jego łydce. Ponownie uniósł głowę, jakby tylko czekał, aż ten się uspokoi i zacznie zachowywać odpowiednio.
Zazwyczaj nie musiał konfrontować się z subtelnością. Spuścił jednak z tonu, nie mając ochoty robić dzikich przedstawień. Dając mu odpowiedzieć na swoje nieme pytanie. Faktycznie, historia była banalna, chociaż pozostawało wiele niedopowiedzeń w niej. Skrzywił się, jak na zawołanie. To było wredne zagranie. Żerowanie na jego ciekawości, gdy usilnie udawał, że generalnie niewiele spraw związanych z nauczycielem go interesowało. Odchylił lekko głowę, wystawiając twarz do słońca. Skupiony bardziej na melodyjnym, niskim barytonie, zamiast samej historii. Nie liczył na drugą część opowieści, wyciągniecie na wierzch paru ciekawostek i szczegółów, mających go zainteresować. A jednak posłuchałby jeszcze trochę, gdy w głosie brakowało, znanej wszystkim niechęci.
- Kiepska ta tajemnica. Nie dodasz do niej pikantnych, zabawnych szczegółów rodem z tandetnej komedii. – Zmrużył zadziornie oczy, drażniąc się z nim dla własnej przyjemności, pokazując swoje niekoniecznie przezabawne, poczucie humoru. Nie doczekał się jednak reakcji, Donatien mógł nawet nie zauważyć ledwie widocznego wygięcia warg, w coś na kształt uśmiechu. Camillo, dzielny wojownik i prawdziwy bohater, potknął się po raz kolejny. Tym razem niekoniecznie z własnej winy, a w wyniku zderzenia ze swoim, pewnie nowo poznanym, kompanem do zabaw. Spektakularny upadek, odrobina krzyku i nieuniknione powstanie guza na czole. Tylko czemu chłopczyk podniósł się z ziemi, z krwią na ustach i coraz płaczliwszym grymasem, gdy dochodziło do niego, że boli?
Powrót do góry Go down
Donatien Moretti
Nauczyciel włoskiego
Donatien Moretti


Liczba postów : 115
Join date : 13/01/2014

Plac zabaw Empty
PisanieTemat: Re: Plac zabaw   Plac zabaw EmptyPią Lut 28, 2014 1:46 pm

Od razu odwrócił się jakby wiedziony instynktem, że wydarzyło się jednak coś złego. Nie panikował niczym histeryczna kobieta, wiedział, że to tylko wprowadza większy zamęt. Podniósł dziecko z piasku. Wystarczyło szybkie spojrzenie by upewnić się, że wszystkie zęby są na swoim miejscu, a źródłem krwi jest przygryziona warga. Takie spektakularne upadki są czymś zupełnie naturalnym pośród małych superbohaterów, a Donatien wiedział, że rozczulanie się nie doprowadzi do niczego dobrego.
Sean właśnie został świadkiem jednej z bardziej zaskakujących scen w swoim życiu. Włoch szybko chusteczką przetarł brodę dziecka, po czym podniósł go wysoko do góry, nim ten dobrze się rozpłakał. Mężczyzna wziął udział w tej szalonej zabawie. Oczywiście dostał szlachetną rolę samolotu i potężnego robota. Na placu zabaw zapanowała w tej chwili prawdziwa euforia, a dzieciaki wraz z matkami obdarzyły Donatiena prawdziwym, bezwarunkowym uwielbieniem. Oczywiście, faworyzował Camillo, czyniąc go dowódcą całej floty, wobec dzieci nie przejawiał tego dystansu. Szybko nauczył się ich imion, podczas gdy w klasie do tej pory potrafił mylić swoich uczniów.  Pozwalał się ciągać i szarpać za włosy, ubrania, przerzucał sobie maluchy przez ramię lub ratował przed upadkami. Wyglądał potwornie niepoważenie, a na dodatek śmiał się bez cienia drwiącej nuty.
Ostatecznie dał się nawet przewrócić na ten rozgrzany słońcem piasek. Było to poświęcenie godne męczennika, ponieważ dzięki temu Camillo wraz z resztą swoich kolegów odniósł spektakularne zwycięstwo. Donatien jednak postanowił uczynić przedśmiertelną złośliwość. Wyciągnął rękę teatralnym gestem i wskazał na Seana. A ten z przerażeniem odkrył, że chmara dzieci pędzi w jego stronę, zostawiając blond olbrzyma w spokoju.
- Jako wspólnik zdrajcy Ziemian zostajesz skazany na strącenie w otchłań kosmiczną – został poinformowany pośród groźnych okrzyków tych dzieciaków - na zjeżdżalnie go – zapadł wyrok i nie było już ratunku. Włoch podniósł się już z piasku, patrząc na Seana z szerokim uśmiechem. Do uszu chłopak dobiegła informacja, że użyto na nim jakiejś nowej technologii, która wpływała na jego wolę. Najlepszy dowód na twórczą wyobraźnie dzieci. Pewnie musiał jedynie z niej zjechać by dać satysfakcję rozszalałej gromadzie. Może gdyby nie grupa znajomych i uważne spojrzenie absyntowych oczu decyzja byłaby prostsza. Choć Donatien już zaszkodził temu swojemu wizerunkowi. A raczej po prostu się zbłaźnił.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Plac zabaw Empty
PisanieTemat: Re: Plac zabaw   Plac zabaw EmptyPią Lut 28, 2014 3:33 pm

Śmiał się. Cicho i na początku powściągliwie, później przestając nawet walczyć z rozbawieniem. Trzymając się lekko za brzuch, z zarumienionymi policzkami. Siedząc w bezpiecznej odległości, kibicując dzieciakom. Matki były zachwycone, ale nie porównywalnie do własnych pociech, które szaleńczo rzucały się na Donatiena. Sean czekał na jakiś objaw irytacji, tego, że ma dość tej zabawy, ale im bardziej w niego wątpił, tym Włoch na coraz więcej pozwalał. Ostatecznie upadł na ziemie, a zabawa miała dobiec końca. Zamiast tego chmara dzieci gwałtownie odwróciła się w jego stronę, i pognała przed siebie w kierunku ławki. Niebezpiecznie szybko zbliżając się do kolejnej ofiary. Sean nie zdążył nawet rzucić ostrzegawczych spojrzeń, a już wysłuchiwał zarzutów z dłońmi uniesionymi do góry. Ze śmiertelnie poważną miną, pochylony w ich kierunku. Chyba dyskutując z kapitanem, który po długich pertraktacjach i naradach, kiwnął głową. Zabawa zaczęła się od nowa, dzieciaki zamieniły się w geniuszy taktycznych… A Sean korzystając z zamieszania, położył dłoń na oparciu ławki i zgrabnie przeskoczył przez nie, lądując na drugiej stronie. Heroicznie zaczynając uciekać. Dzikie okrzyki szybko dobiegły do uszu Włocha, a Camillo zamiast za nastolatkiem, podbiegł do swojego wujka, tłumacząc mu szybko i pobieżnie nowe zasady. Ziemia potrzebowała jego pomocy, aby pokonać ostatecznego wroga. Musieli tego dokonać jak najszybciej, zanim wkroczy w atmosferę, swoją ucieczką sprowadzając na Ziemie nieuniknioną zagładę.
Wszelkie bramki prowadzące na zewnątrz zostały zablokowane, ale w wyniku niesamowitych umiejętności, oczywiście zdradliwych i niesprawiedliwych, należało się rozbiec i pilnować całego obrębu placu. Nie mogli pozwolić mu uciec, a każdemu kto się do niego zbliżył natychmiast kibicowali. Co młodszym i mniejszym, pozwalał się dorwać, aby okręcić ich za ręce wokół swojej osi (niemalże wypluwając przy podnoszeniach, między truchtaniem, swoje płuca), podnosząc tym samym alarm wśród dzieci. Krzyki jak na zawołanie się zwiększały, a energia z jaką biegali zwiększała natychmiastowo.
Specjalnie poruszał się przy Donatienie, próbując sprowokować go do zabawy nie tyle z dziećmi, a z nim samym. Jeśli stał, cierpliwie czekając, aż Sean się uspokoi i przestanie przy nim skakać, mógł usłyszeć parę motywujących komentarzy. To jego zadaniem było dorwanie nastolatka, chociaż młodym bohaterom, nawet na krótki moment nie pozwolił tego odczuć. Dorwać, a następnie oddać w ich ręce, aby wszedł na nieszczęsną zjeżdżalnie.
Powrót do góry Go down
Donatien Moretti
Nauczyciel włoskiego
Donatien Moretti


Liczba postów : 115
Join date : 13/01/2014

Plac zabaw Empty
PisanieTemat: Re: Plac zabaw   Plac zabaw EmptySob Mar 01, 2014 10:34 am

Pozwalał się prowokować. Obserwował te próby zwrócenia na siebie uwagi, czując złośliwą chęć zignorowania ich. Zapewne, dlatego rozejrzał się jeszcze po roześmianych twarzach dzieciaków, a potem zajął zdejmowaniem marynarki i odwieszaniem jej na ławce. Temperatura nie była aż tak wysoka, by zostawać w samej koszuli, chociaż... to zawsze jest kwestia gustu. Gest ten powinien jednak obudzić czujność Seana. Donatien pewnie nie miałby problemu żeby rozczarować dorosłego człowieka, ale wywołać zawód na tych uroczych buźka, było zdecydowanie trudniej.
W końcu uległ tej społecznej presji i spróbował złapać chłopaka. Chcą spotęgować emocje zrobił to na tyle nieudolnie, by Sean wymknął się mu parokrotnie. Dzieciaki aż piszczały z przerażenia, traktując zabawę całkiem serio. Ostatecznie, złapał go w tali i obracając do siebie tyłem, przyciągnął. Nie polegał na zwinności, a na sile i świadomości, że Sean chce się znaleźć w jego ramionach. Zapewne trzymał go w nich tak zaborczo dla własnej przyjemności, a nie by uratować ziemię przed zniszczeniem. Słuchał radosnych wiwatów z nosem w jego włosach. Normując oddech i upajał się jego zapachem. Rękami oplatał jego brzuch, a palce lekko były zaciśnięte na krawędzi bioder. Młodzieniec był bardziej schowany w tym ramionach niż uwięziony.
Camillo podbiegł do nich i bez wahania objął łapkami ich nogi, bo tylko tam dosięgał. Oparł policzek zadowolony o udo Seana. Cały był czerwony ze zmęczenia i radości. Zerknął na nich i wydawał się wręcz dumny ze swoich opiekunów. Zraniona warga była lekko opuchnięta, ale dziecko pewnie już dawno o niej zapomniało. Uczeń, mógł się domyślać jednego, zyskując taką aprobatę tego chłopca, wiele zyskiwał w oczach mężczyzny.
- Skoro już uratowaliśmy Ziemię, to możemy iść na lody – oznajmił Camillo całkowicie poważnie, a Sean za swoim plecami usłyszał śmiech mężczyzny. Donatien bardzo starał się stłumić go w karku młodzieńca. Uwolnił go od jednej swojej dłoni i wyciągnął ją, by potargać pieszczotliwie włosy dziecka. Zaraz potem odsunął się jednak od swojego ucznia, jakby ostatecznie doprowadzając do porządku i poważniejąc. Nie wykazał jednak żadnych oznak zażenowania. Ubrał jedynie szybko marynarkę, wręczając dziecku jego plecaczek z kotkiem.
- Kupimy lody w sklepie. A Tobie zrobię czekoladę w domu. Jest już dość późno, a po tych bohaterskich czynach nie tylko Camillo wymaga kąpieli – zatrzymał się jednak, gotów znieść uwagi lub protesty Seana. A nawet wziąć je pod uwagę, choć oczywiście swoją decyzję uważał za najlepszą i najbardziej logiczną.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Plac zabaw Empty
PisanieTemat: Re: Plac zabaw   Plac zabaw EmptySob Mar 01, 2014 1:48 pm

Jak kukła wpadł w jego objęcia. W dobrym czasie, gdy jego serce szybko biło, a zabawa zaczynała nudzić. Ramiona drżały, po lekkomyślnym podnoszeniu dzieciaków jednego po drugim. Następnego dnia, jego mięśnie głośno zaprotestują na podobne traktowanie. Nie próbował się wyrwać, kiedy ręce objęły go w pasie, i zdecydowanie przycisnęły do szerokiego torsu. Nie byłoby to zbyt mądrym posunięciem, skoro oczekiwał złapania go i uwięzienia. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała, gry próbował wyrównać oddech. Wypalało mu płuca i gardło. Ciężko było zrelaksować się, oprzeć plecami o drugie ciało i czerpać przyjemność z kontaktu. Może zbyt energicznie krążył po placu, próbując zadowolić wszystkich, włącznie z samym sobą. Dreszcz przebiegł wzdłuż kręgosłupa, kiedy Donatien wypuścił powietrze wprost na jego kark. Uśmiech rozpogodził twarz, witając Camillo czymś więcej, niż ponurym wyrazem. Z zaskoczeniem rejestrując tak otwartą reakcję, brak powściągliwości albo zawstydzenia. Mając ochotę uśmiechnąć się jeszcze szerzej, czując dłoń oplecioną wokół jego uda. Nacisnął na przedramiona Włocha, gdy sentymentalizm zaczął przejmować władzę nad chwilowym rozbawieniem. Coś nieprzyjemnie owinęło się wokół jego wnętrzności i nie chciało puścić.
Poprawił kurtkę, przeczesał ręką włosy, odruchowo sięgnął palcami do twarzy, szukając twardych oprawek okularów. Nie najlepszym wyjściem byłoby odwiedzanie kawiarni, z Camillo oblepionym piaskiem i, co zabawniejsze, Donatienem, który również w nim wylądował. Co prawda mógłby się wykłócać, dla samego faktu wykłócania, robiąc niepotrzebne, nieuzasadnione bunty. Niepoważne fochy. Zamiast tego kiwnął powoli głową, mrugając do chłopca, nawiązując z nim jeszcze więcej kontaktu. Wyczuwając kompana do psucia sobie zębów słodkościami. W tym akurat bez najmniejszego zawahania, porównując się do dzieciaka.
- Skoro grzecznie dałem się złapać, czekolada robiona przez zwycięzcę będzie dobrą nagrodą pocieszenia.- Kiepska kara, i jeszcze gorsza wymówka. Brakowało żartobliwego tonu, zastąpiła go jednak treść. Poza tym był prawdziwym, niekwestionowanym łakomczuchem. Więcej powód nie potrzebował, aby bez najmniejszych wyrzutów sumienia wrócić do mieszkania Włocha. Dodać do tego jeszcze należało ciekawość i miłą atmosferę, za którą odpowiadał Camillo. Wątpliwe, aby bez niego i Don, i Sean chcieli latać, uciekając bądź wręcz przeciwnie – łapać drugiego w bezsensownej zabawie, śmiejąc się przy tym i ciesząc bez większego powodu. Tymczasem, bez najmniejszego ociągania, w dwóch krokach dołączył do dwójki, a jadowite spojrzenia, mogły przestać uważnie lustrować jego sylwetkę, pewne, że oto znaleźli kompana do drogi.

[zt x2]
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Plac zabaw Empty
PisanieTemat: Re: Plac zabaw   Plac zabaw Empty

Powrót do góry Go down
 
Plac zabaw
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Yaoi Gakuen :: Londyn :: Tereny rekreacyjne :: ∎ Tereny zielone :: ∎ Pozostałe parki-
Skocz do: